Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 55

Trzasnęły drzwi i Susan weszła do pokoju, po czym ciężko usiadła na krześle, popalając papierosa.

– O kurde, jak gorąco, wóda i zioło w tej temperaturze to wyrok śmierci. I z jakiej durnej przyczyny ja nałożyłam te jeansy, powiedzcie? – Natychmiast się poskarżyła. – O kurwa, Chudy, ale żeś się rozpędził, zamierzasz to wszystko wypalić? A ja zapomniałam ci powiedzieć, że ten towar ma zajebisty opóźniacz, zaraz będziesz tu leżał i kwiczał. Widzę też, nie próżnowaliście. Ale masz, młoda, nawalone gały, jak ty się w domu pokażesz? – Zaśmiała się dziewczyna i nalała alkohol.

– Nie wybieram się do domu – odparła nastolatka, chichocząc, lęk przed nieznajomą znacznie zmalał.

– Ty wiesz, jak szybko spierdoliła? – Susan zerknęła na kumpla. – No kurwa, co za tępa cipa. Chudy, czemu ty ją w ogóle wpuszczasz do domu, nie wstyd ci przed ludźmi? – zapytała, szczerząc się od ucha do ucha. – Zaraz kurwiszon będzie dawał dupy po twoich sąsiadach i narobi ci kaszany. Przecież ją notorycznie swędzi, ma chyba, suka, przewlekłą jebiozę.

W tym momencie Emma już nie wytrzymała i uderzyła głośnym śmiechem. To udawane oburzenie mówiącej, jej teksty i mina były tak zabawne, że nastolatka pękła.

Sue spojrzała na dziewczynę i także się roześmiała.

– Do Mnicha przyjechała, nie do mnie – mruknął Jimmy.

– Nie wpuszczaj jej tu, mówię ci, bo możesz gorzko pożałować. Niech siedzi u siebie i tam daje dupy – warknęła starsza z blondynek. – Boże, jakaż ona jest tępa, przysięgam, że jak żyję, nie widziałam jeszcze tak durnego pustaka. To dobrze, że głupota i puszczalstwo nie przenoszą się drogą płciową, bo inaczej, suka, pozarażałby pół miasta. I wtedy nie dość, że tłumy dostałyby zaawansowanego debilizmu, to jeszcze jebali by się na lewo i prawo – stwierdziła Sue.

Jimmy teraz już zamruczał, chichocząc, natomiast Emma już całkowicie pokładała się z radości, wycierając dłonią łzy. Elegancki, poważny ton, z jakim dziewczyna wypowiedziała te słowa brzmiał, jakby wygłaszała jakieś ważne przemówienie na auli uniwersyteckiej.

– Dziewczyno, tu się nie ma z czego śmiać, to bardzo poważny przypadek – wznowiła kpiny. – Ty się śmiejesz, a tu tymczasem pozostało już tylko współczuć… i leczyć, kurwa, leczyć i nie wypuszczać z oddziału zamkniętego – rzekła, nic a nic nie zmieniając swojej majestatycznej postawy.

Nie trwało to jednak długo, po chwili znów się rozradowała. Emma nie dała rady już oddychać, wesołość, jaką nią w tej chwili targała, wypompowała z niej całe powietrze, do tego zatarła wszystkie przykre tematy.

– Mała, jak chcesz, w lodówce jest piwo. Wiem, że chyba nie przepadasz za wódką – rzekł nagle Jimmy, który narobił chyba z piętnaście skrętów i w końcu wyprostował się na krześle. Wcześniej nie dawał po sobie poznać, lecz teraz nastolatka zobaczyła, że także ma wilgotne oczy.

– A ty co się wtrącasz? Niech napije się wódki, jeśli ma ochotę – warknęła uciesznie Sue. – Ile ty w ogóle masz lat? – Przecięła nastolatkę wzrokiem.

– Osiemnaście.

– Czyli już może chlać – oznajmiła Susan, wystawiając twarz przed samym nosem chłopaka. Była bardzo zadowolona.

– A ty co? W pałę chcesz, że się tu nastawiasz? – Zaśmiał się brunet.

– Nie, skręta – odparła dziewczyna i szeroko wyszczerzyła zęby, imitując komiczny uśmiech.

Jimmy chwycił blanta i wsadził jej w usta.

– Dziękuję – zaszczebiotała wesoło Sue, odpalając go po chwili.

– Gdzie jest Chris? – zapytał Jimmy.

– Gdzieś pojechał, zaraz wróci.

– Gdzie?

– A skąd ja mam wiedzieć? Podjechała jakaś fura, wsiadł ze szmatą, swoją siostrą i pojechali. Krzyknął, że niedługo wróci.

Jimmy spojrzał na zegarek – dochodziła dwunasta. Susan wyciągnęła dłoń z trawą do nastolatki, która nadal siedziała z uśmiechem szerokości kuli ziemskiej.

– Ja już nie dam rady – śmiała się, za nic w świecie nie mogąc się powstrzymać.

– Pal, nic ci nie będzie. Za godzinkę coś zjemy i odżyjesz – namawiała Sue, której prezencja od czasu przyjścia zmieniła się nie do poznania.

– Em, twoja kawa jeszcze stoi, wiesz o tym? – wtrącił Jimmy.

– O kurwa, dawaj ją tu! – rozdarła się upalona do granic nastolatka.

Starsi z obecnych spojrzeli po sobie, po czym uderzyli w śmiech, dziewczyna wydawała im się chyba bardzo zabawna. Jimmy dał jej kubek i Emma w okamgnieniu wypiła zimny już płyn; był orzeźwiający, słodki i bardzo smaczny.

– Aleś ją upalił, no wiesz…? – rzekła Susan. – Zobacz, jakie ona ma oczy, jak wampir jakiś. Jak moje ziółko? – Wyszczerzyła się do nastolatki.

– Fajne.

– No to fajnie.

– Jimmy, możesz jeszcze raz zadzwonić? – poprosiła Emma, chichocząc namiętnie.

Paliła trawę już wiele razy, ale nigdy jeszcze tak dziwnie na nią ona nie wpłynęła. Teraz czuła już to zioło wszędzie, nawet we włosach… a tak jej się przynajmniej wydawało.

Brunet wybrał numer i czekał, w końcu po dłuższej chwili zadzwonił ponownie, lecz nadal z nikim się nie połączył.

– Włączony, ale nie odbiera – poinformował.

– Zadzwoń do Billy’ego.

Jimmy wybrał kolejny numer, lecz i z tym razem efekt był podobny.

– Mały nie odbierze telefonu o tej godzinie – uświadomił dziewczynę.

– Dlaczego?

– Bo często bywa w różnych miejscach i często robi różne rzeczy. Zadzwonię później, po piątej, wtedy na pewno odbierze, chyba, że zechcesz wcześniej jechać do ślicznej.

Emma w tym momencie nie miała zupełnie ochoty nigdzie się stąd ruszać.

Poczuła się niesamowicie miło i było jej dobrze.

– Co za śliczna? – wyskoczyła Susan. – Czyżby nasz Jimbo się zabujał? – Zaśmiała się.

Brunet lekko się uśmiechnął, nie komentując.

– No nie wierzę, naprawdę? – Sue wywaliła oczy. – Chudy i miłostki. Oj, jakoś mi się to nie komponuje. Co to za dupa? – dopytywała dziewczyna, polewając alkohol.

– Nieważne, nie wkręcaj sobie, dobra? – warknął Jimmy, lecz uśmiechał się nadal.

– To jakaś tajemnica?

– To jej koleżanka. I tak nie znasz, więc po co drążysz?

– A tak sobie – odparła Susan. – Ale chyba za młoda dla ciebie?

– Dobra, skończ już, ok? I się nie „zabujałem” jak mi tu twierdzisz, po prostu jest ładną dziewczyną i tyle. – Jimmy kręcił, jak mógł.

– Dobra, nie będę cię już torturować. Wypijmy! – rzuciła Sue i wzniosła do góry kieliszek...

 

Po kilkunastu minutach butelka się skończyła i mimo iż Emma nie piła z nimi każdego kieliszka, alkohol w połączeniu z trawą dość odczuwalnie nią zakręcił. Zadzwonił telefon Susan, która nie ruszając się z miejsca, odebrała połączenie.

– U Chudego – zachichotała po chwili w słuchawkę. – Palę trawkę, popijam gorzałę i biję ludzi. Niestety, mój drogi, wódeczka właśnie nam się skończyła, co mnie bardzo rozczarowuje i będę zmuszona wyruszyć w ten skwar do sklepu. Masz kaca?

Dzwoniący szumiał coś przez moment, po którym starsza z dziewczyna rzuciła:

– Dobra, to czekam. Tylko szybko, seksu mi się chce! – oświadczyła niemal uroczyście się, po czym zakończyła konwersację.

– David? – zapytał Jimmy.

Sue pokiwała potwierdzająco głową.

– Przyjedzie?

– Tak. Ma kaca, nie ma co zapalić i jest ostro wkurwiony. Nie ma kasy, czego nie rozumiem, gdyż rzadko mu się to zdarza. Przepił wczoraj wszystko? Jeden chuj narobił mu kwasu, podbijają do niego jacyś gówniarze z zapytaniem o towar, masz pojęcie? I że się nie boją? I, kurwa, jak na złość, nie może go dorwać, a tak to konfident łazi po całym osiedlu! – warczała dziewczyna.

– Kto taki? – zapytał Jimmy.

Emma bacznie przysłuchiwała się rozmowie, patrząc na wkurzoną już w tej chwili Susan. Nie bała się jednak, czuła się totalnie rozluźniona.

– Nie znasz. Nawalił się, zjeb, i zaczął kłapać dziobem, być może teraz nawet już tego nie pamięta…

Nagle ktoś głośno załomotał w drzwi i usłyszeli Chrisa:

– Jimbo, otwieraj!

Wydawał się bardzo zniecierpliwiony. Brunet wstał i wpuścił przyjaciela do środka. Po chwili blondyn pojawił się w pokoju w towarzystwie Łysego, dzierżąc w dłoniach dwa wielkie, czarne worki, podobnie olbrzym. Jake wybałuszył oczy, widząc dziewczynę, lecz nie komentował, machnął tylko głową w geście powitania, uśmiechnąwszy się szeroko.

Odwzajemniła gest.

– Oooo, jesteś jeszcze, żono moja niedoszła. Nie uciekłaś! – rozradował się Chris, kolejny raz ściskając nastolatkę, na policzku której zaraz wylądował całus. Po tych formalnościach blondyn uwolnił dziewczynę i odpalił papierosa. – Jimbo, musisz to przetrzymać do wieczora, nieś do piwnicy. Diablo potem zabierze – oznajmił.

– Co to jest?

– Łysy, zamknij drzwi – rzekł Chris, obrócił jeden z pakunków i wywalił całą jego zawartość na podłogę.

Z brzdękiem powypadały ze środka dobre jakościowo dezodoranty, kremy, perfumy, płyny po goleniu, firmowe żele pod prysznic, szampony i tego typu rzeczy, dekorując sobą dość duży obszar drewnianej posadzki.

– O kurwa, Mikołaj przyjechał! – rozkrzyczała się zadowolona Susan, wyciągając do góry obie ręce.

Chris się uśmiechnął, wziął drugi worek, z którym postąpił podobnie i po chwili obok kosmetyków pojawiła się wielka góra papierosów, po części w kartonach, po części w oddzielnych paczkach.

– O ja pierdolę, skąd to macie? – Jimmy wytrzeszczył oczy. – A to? – Wskazał pozostałe worki.

– To samo. Chłopaki piznęli hurtownię, potem Diablo to zabierze i zawiezie do Glorii, do sklepu – odparł Chris.

Emma siedziała w niemałym szoku, dość sporo było tego wszystkiego.

– A nie mogli zrobić takiej z alkoholem? Wódka nam się skończyła – pyskowała Susan, pałając pociesznym smutkiem.

Chris się zaśmiał i rzucił brunetowi dwa kartony czerwonych Marlboro, które tan zaraz schował do szuflady.

– Cicha, jakie chcesz fajki? – zapytał, nie patrząc na starszą z blondynek.

Cicha? – pomyślała nagle Emma, wielce zdziwiona tym przydomkiem; dziewczynę do tej grupy ludzi raczej ciężko byłoby zaliczyć.

– Daj L’M-y, tych chyba jest najwięcej. Niebieskie – odparła dziewczyna i po chwili otrzymała papierosy.

Łysy usiadł obok Emmy.

– A ty skąd się tu wzięłaś? Imprezujesz, widzę. – Mocno wygiął usta, objąwszy nastolatkę w pasie. Miał wyraźny, poalkoholowy chuch.

– Trochę… – mruknęła Emma, nieco onieśmielona.

– Jak twoja koleżanka?

– Nie wiem.

– Dobra, laski, wybierajcie, bo trzeba to stąd wynieść – przerwał mu Chris, wskazując łup.

– A jednak już gwiazdka! – Ucieszyła się Susan i bez zbędnej zwłoki przykucnęła przy kosmetykach, po czym zaczęła w nich grzebać.

– Mała, szukaj czegoś dla siebie, to nie może tak tu leżeć – ponaglał Chris, widząc, że Emma nie rusza się z miejsca.

Nastolatka poczuła się strasznie głupio, nie miała odwagi niczego wziąć.

– Ale ja niczego nie potrzebuję – wybąkała.

– Młoda, chodź! – zawołała Sue. – Jak dają? No dawaj, raz, dwa, trzy!

Emma po przełknięciu stojącej gardle guli konsternacji przykucnęła w końcu przy nowej znajomej i także zaczęła oglądać produkty, nie robiła tego jednak ze zbytnim zapałem.

– Te są fajnie. Może nie jakieś firmowe, ale bardzo ładne – powiedziała nagle Susan, podając nastolatce niebieską buteleczkę z perfumami.

– Tak, są ładne – przyznała Emma, powąchawszy kosmetyk i niemrawo się uśmiechając, odstawiła zapach na bok.

– Żono, weź też coś swojej koleżance, dużo tego mamy – wtrącił Chris, który już aplikował do nosa. – Jimbo, daj im jakieś torebki.

Chłopak wręczył dziewczynom dwie białe reklamówki. Chris przykucnął przy Emmie i też zaczął przewalać towar.

– Kurwa, gdzieś tu widziałem Adidasa Dive, a teraz go nie ma – burknął, niezadowolony. – Łysy, zobacz w drugiej torbie.

Kolos się nie cackał, tylko wywalił kolejny wór, którego zawartość w kwestii ilości niczym się nie różniła. Przyklęknął przy kosmetykach w towarzystwie bruneta i teraz cała piątka grzebała się już w towarach z wielkim zaangażowaniem, wyglądając w tej chwili niemalże jak poszukiwacze skarbów na wysypisku śmieci. Łysy odszukał pożądaną przez przyjaciela wodę po goleniu, sobie wziął taką samą i wstał.

– Jimbo, ruchy, pomożesz zapakować mi to z powrotem.

– Żono, to już wszystko? – zapytał zdziwiony Chris, widząc, że Emma wzięła jedynie dwie buteleczki perfum i dwa żele pod prysznic.

– Wystarczy – mruknęła, wciąż targana zawstydzeniem.

– Emma, nie krępuj się, tylko bierz, czego potrzebujesz. Zaoszczędzisz trochę kasy. Nie patrz na nic, tylko ładuj. Mamy tego jeszcze sześć takich worów, wystarczy dla każdego – Uśmiechnął się.

Był bardzo ciepły i przekonujący, więc nastolatka w rezultacie ponabierała całą torbę różności, wszystkiego po parze, podobnie Susan. Chłopcy spakowali już fajki i jeden worek kosmetyków i wtedy właśnie ekipa zakończyła czynności.

– A ty co? Też masz koleżankę? – zapytał Chris, widząc, że Sue nabrała całą reklamówkę różności. Na jego ustach kwitł jadowity półuśmieszek.

Susan popatrzyła na niego, lekko zdezorientowana.

– No co? Z twoim charakterkiem? Nie pobiłaś jej jeszcze? – drwił chłopak, coś go nagle naszło.

– O co ci chodzi? – warknęła Sue, gubiąc gdzieś swój narkotyczny uśmiech.

– O nic…

– Spadaj, nie wkręcisz mi! – fuknęła.

Wstała z pozycji: „na jedno kolano” i usiadła na krześle, z nieokreślonym wyrazem twarzy.

– No dobra, ale tak na poważnie to mogłabyś dać już spokój, swoje dostała – rzekł Chris.

– Spokój? Ten kurwiszon nigdy nie zazna spokoju, jak tylko będzie stawać na mojej drodze, rozumiesz? Dla mnie to samo dno, bo już niżej się nie da – oznajmiła gorzko Susan.

– Nie broń jej, wiesz, jaka jest – wtrącił Jimmy, wstając z miejsca – Chcesz piwko? – Spojrzał na nastolatkę, której radosna mina także zniknęła.

Pomachała potakująco głową, wręczył jej więc po chwili otwartą butelkę, drugą dał siedzącemu cały czas obok niej Jake’owi, a dwie kolejne postawił na stole.

– Tak, wiem, ale to moja siostra, i ona się raczej nie zmieni – burczał Chris.

– To cały czas będzie dostawać w łypę, jak nie ode mnie, to od tego, komu akurat nastąpi na odcisk. Wydymała pół osiedla, trafi jeszcze na kogoś, to więcej niż prawdopodobne. Już dawno by oberwała, ale że jest twoją siostrą, to jej nie ruszają. Ale do czasu…

– Dobra, skończcie już, olać ją – wtargnął w końcu to wszystko Łysy, podniósł tyłek i chwycił jednego z leżących na stole skrętów. – Zapalmy Fajkę Pokoju! – rzucił niemal uroczyście, odpalił używkę i podał Susan. – Kobietom pierwszeństwo – Wyszczerzył się i natychmiast zajął swoje miejsce.

Emma już się go nie bała, notabene, pomijając piwny aromat, bardzo ładnie pachniał. Skręt zrobił kółeczko i gdy tylko Jimmy go zagasił, Susan wstała z miejsca.

– Idę do sklepu. Młoda, chodź. – Kiwnęła głową na Emmę.

Dziewczyna odrobinę się zestresowała, nie była jeszcze gotowa na pozostanie z nieznajomą sam na sam, zwłaszcza, że nie miała ona w tej chwili zbyt dobrego humoru.

– No wstawaj, szybko obrócimy – ponaglała Sue, patrząc na Emmę rozkazującym wzrokiem.

Nastolatce zioło zakotłowało w głowie, lecz zaraz się podniosła.

– Idę po wódkę i jakieś żarcie. Co mam kupić? – zapytała Cicha, kierując uwagę na gospodarza.

– Nie wiem, co chcesz.

– Nic nie kupuj, przed drugą podjedziemy do „Diabłów”, tam coś zjemy – rzekł Chris.

– Idziemy. – Starsza z dziewczyn nałożyła czapkę i ruszyła do wyjścia, więc Emma także.

Gdy tylko opuściły domek, uderzył w nie palący, ostry zaduch, temperatura była bardzo wysoka.

– Też, widzę, ubrałaś się jak na zimę. – Zaśmiała się Sue, patrząc na jasne jeansy nastolatki.

– Nie wiem, dlaczego – odparła Emma, nadal lekko spięta.

– Ale cię szarpie, nieźle – podsumowała Susan kwestię wyglądu oczu towarzyszki, które były już tak czerwone, jakby dziewczyna piła co najmniej przez tydzień. – Chyba rzadko palisz, co?

– Różnie.

– Ale to nie kwestia ilości, po prostu ten towar jest miażdżący. Sama nie wiedziałam, że dostanę taki odpał. Mogłabym mieszać z majerankiem i sprzedawać większe ilości – ironizowała Sue, której powoli wracało zadowolenie.

Zatrzymały się przed ulicą, na której słowo: „cisza” nie miało w tej chwili prawa bytu; jeżdżące tabunami samochody szumiały i trąbiły wściekle, jakby ich właściciele byli wyraźne zbulwersowani.

– No kurwa, ile czasu będziemy tu stały?! – warknęła wzburzona Susan, gdyż tkwiły przy krawężniku już dobrą minutę, a choć najmniejszej luki w ulicznym tłoku brak.

– Godziny szczytu, może chodźmy na przejście? – Emma wskazała głową znajdujące się pięćdziesiąt metrów od nich pasy.

– Masz rację, idziemy.

Dotarły tam po chwili, ale było czerwone.

– Kurde, jak gorąco. Może szarpnąć facetów i pojechać gdzieś popływać? – Sue spojrzała na Emmę.

– Nie wiem… nie mam stroju – mruknęła nastolatka.

Teraz zaczęła żałować, że zostawiła go w szafce Travisa.

– To co z tego, jak też nie. – Zachichotała Susan. – Idziemy.

Chwilę później były już po drugiej stronie i skierowały się w prawo, do znajdujących się jeden przy drugim sklepów i lokali gastronomicznych.

– Mnich do ciebie podbija, ale jak pies do jeża. To bardzo do niego bardzo niepodobne, on raczej nie ma zwyczaju się podkochiwać – oświadczyła nagle Susan.

– Mam faceta, pewnie dlatego – odparła Emma, już trochę bardziej wyluzowana.

– Oj, gdyby się uparł, nie przeszkadzało by mu to, uwierz mi… Tu jest chyba coś innego na rzeczy. Dawaj tu, nie ma ludzi.

Weszły do miłego, klimatyzowanego marketu, którego wnętrze otuliło je kojącym chłodem.

– Może wypijemy piwo na ławeczce? – zapytała Susan.

– Jasne. – Emma przystała na propozycję.

Nie potrafiła odmówić. Chciała, aby starsza dziewczyna choć trochę ją polubiła, no i w razie jakiejś wpadki chociaż trochę jej zaufała.

– Chodź, poszukamy czegoś chrupiącego – rzekła Sue i udała się w stronę stojących na długim regale, kolorowych paczek. – Wybieraj, ja biorę cebulkowe. – Ucieszyła się jak dziecko, widząc masę przeróżnych ziemniaczanych przekąsek.

Emma, nie chcąc robić z siebie drugiej Laury, wzięła opakowanie śmietankowych Pringles-ów, wrzuciła do koszyka, Susan dołożyła do nich największą, jaką znalazła paczkę, a raczej pakę „Lay’s Onion” i ruszyły do kasy.

– Litrowego Smirnoffa i dwa małe Carlsbergi… Zimne! – rzuciła do wysokiej, chudej jak patyk dziewczyny. – Wódkę też macie z lodówki?

– Zaraz zobaczę – odparła ekspedientka i za moment postawiła na ladzie mocno oszronioną butelkę.

– Ma pani szczęście, ostatnia. – Uśmiechnęła się, lecz Susan znowu miała grobową minę,

To zaskoczyło Emmę, jej nagłe zmiany nastroju były nieco dziwne.

– I poproszę dwa soki, też zimne, jak są – dodała kupująca i zaczęła grzebać się po kieszeniach, wyjąwszy z niech po chwili złożone na pół banknoty.

Nastolatka aż otworzyła usta – był ich tam cały plik, grubości co najmniej dwóch palców, na dodatek w dwudziesto- i studolarowych nominałach. No tak, przecież handluje… – pomyślała i nie chcąc wyjść na idiotkę, natychmiast zmieniła punkt obserwacyjny z banknotów na sprzedawczynię. Jej pogodny wyraz twarzy gdzieś uleciał, Emma odniosła wrażenie, że to kwaśna mina klientki tak na nią podziałała. Sue oddzieliła od pliku dwie dwudziestki, które rzuciła na ladę i spojrzała na nastolatkę.

– Może coś jeszcze? Masz chęć coś zjeść? – Uśmiechnęła się.

– Nie, dzięki – mruknęła Emma, na powrót czując się odrobinę zakłopotana.

Susan swoim zachowaniem sprawiała, że dziewczyna z chwili na chwilę targały coraz to inne emocje, raz była rozluźniona, raz wręcz przeciwnie, starsza dziewczyna miała dość ekscentryczną manierę.

Zakupy zostały spakowane i dziewczyny opuściły sklep. Pięć minut później siedziały już na ławce bruneta z piwem w dłoniach.

– Dobrze, że jest kawałek cienia, pierdolca można dostać – stwierdziła Sue, odkręcając butelkę. – A u Jimbo w chacie nie lepiej, mimo że pootwierał okna.

Nastolatka milczała. W tej chwili nie bardzo wiedziała, co powiedzieć, poza tym znając już trochę pokręcony charakter nowej znajomej, krępowała się przy niej trochę.

– Skąd znasz Chudego? – ciągnęła Susan.

– Ja zbytnio go nie znam, bardziej moja kumpela.

– Ta, co się w niej zadurzył? – Sue się zaśmiała.

– Nie wiem, czy się zadurzył.

– To jakaś twoja dobra koleżanka?

– Chyba najlepsza. – Emma się uśmiechnęła.

– Dlaczego „chyba”?

– A nie wiem, jakoś tak mi się powiedziało.

– To jak to jest? Jimbo zna ją, nie ciebie, a jesteś tu ty, bez niej. Nie kumam...

– Spotkałam go wczoraj – wyjaśniła Emma.

– Kto ci podbił oko? – wyjechała nagle Cicha.

– Pobiłam się z matką.

– Naprawdę?! – Śmiech Sue stał się intensywniejszy. – Nieźle. Wypijmy za to. – Dziewczyna stuknęła butelką w szkło Emmy i zaraz pociągnęła dość spory łyk. – Naklepałaś jej chociaż? Bo jak widzę, ona tobie tak – kontynuowała blondynka, której dobry humor powoli wracał.

Emma zaczęła się denerwować, bała się, żeby ta rozmowa nie zeszła przypadkiem na temat zawodu jej matki.

– Nie dam jej rady, to silna baba – odparła po chwili, usiłując okazać wyluzowanie.

– Jest wredna?

– Czasem…

– No co, laski? Czekamy na wódkę, a wy tu sobie popijacie piwko? – Stanął nad nimi Chris, który wyrósł jak z podziemi.

Emma natychmiast podziękowała mu w duchu.

– Żono, romansujesz tu beze mnie? – Chłopak usiadł obok i objął nastolatkę. – Uważaj na nią, ona jest niebezpieczna – wskazał głową Sue i podał nastolatce skręta.

– Nie chcę, dla mnie za szybko – wyjaśniła Emma.

– David ma przyjechać? – zapytał Chris wyższą z blondynek.

– O wilku mowa – odparła Susan, wskazując głową ulicę, na której zatrzymało się czarne Audi i od strony pasażera wysiadł z niej ścięty na jeżyka szatyn.

Zagadał coś do kierowcy, który zaraz odjechał i skierował się w stronę towarzystwa, lecz gdy tylko się do nich zbliżył, zastygł w bezruchu, jakby coś go przytkało.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Impreza na całego. Emma wsiąka w towarzystwo coraz mocniej. Czy Sue ją polubi? Zobaczymy, a David, który właśnie przyjechał, chyba Emmę zna. Będzie kwas i jeszcze się okaże, że to ten, z którym straciła dziewictwo i ją później olał. Wszyscy tą Emmę obejmują ,jakby była manekinem na wystawie – czuli chłopcy. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Impreza musi być, a ściskają, bo kochają na fazie, a Chris się napalił🤣. Ja też po blancie kocham cały świat, a najbardziej... LODÓWKĘ! 🤣 Niezbadane są uroki herbatki.😉❤
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Wyroki*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania