Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 46

Sprawdził godzinę – dochodziła dziesiąta i na dworze był już gęsta szarówka. Wyszedł na chodnik, wypił kolejny potężny łyk, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, zerknął przelotnie w stronę domu, którego widok jeszcze bardziej negatywnie go nakręcił i ruszył w kierunku miasta. Znów włączyło się myślenie, a znikająca coraz szybciej w gardle gorzała jeszcze bardziej napędzała smutne dołujące perspektywy. Już nawet nie film, nawet i nie gwałt, tylko ta nieszczęsna zdrada coraz bardziej gryzła chłopaka. Gdyby tylko mógł cofnąć czas...

Szedł już dobre pół godziny, a w butelce z minuty na minutę zostawało coraz mniej, w końcu się skończyła. Chłopak nie był pijany, lecz mocno podpity i owszem, ale że nadal szedł dość stabilnym krokiem, postanowił jeszcze się doprawić i zaczął rozglądać za sklepem. Nie szukał długo, już po kilku metrach doszedł do jakiejś rudery z i zaraz znalazł się w środku. Nabył kolejne pół litra i wznowił podróż, będąc już około dwóch, może trzech kilometrów od centrum miasta.

Nie czekał na zaproszenie, tylko szybko odkręcił trunek i przyssał się do szkła. Po tej sporej dawce alkoholu myślał już o wszystkim: o zdradzie, gwałcie, Jimmym; Amber, której najchętniej by w tej chwili wpierdolił; Mattcie, jak mu idzie podryw; porwanej Emmie, oraz o znienawidzonym ojcu i nie wiedzieć, czemu, na tej myśli akurat się zatrzymał. W tym momencie chyba każdy sposób na budzenie w sobie coraz większej wściekłości był dobry.

Nagle rozbrzmiało: ”Uważaj!”, po czym rozległ się pisk samochodowych opon, grzmiący huk uderzenia i przeszywający krzyk jakiejś młodej przerażonej kobiety...

 

– Dokąd idziemy? – zapytała Ashley, gdy terenówka odjechała.

– Kawałek stąd jest fajna knajpka, zobaczysz. W sumie to nie powinienem pić, bo dziś nawiałem ze szpitala, a to już będzie trzeci browar. Ale to nic, jak zemdleję, mam nadzieję, że mnie reanimujesz – Zaśmiał się Matt – Kurde, już nie mogę się doczekać. Chodźmy szybciej! – dowcipkował, rozbawiając nową znajomą.

– Nie wyglądasz, jakby coś ci dolegało, nosi cię. – Odgryzła się Ashley.

– Mnie zawsze nosi, no... może nie zawsze, ale dość często – Matt się uśmiechnął – więc nie przejmuj się, jak zacznę świrować lub gadać głupoty. Takim, niestety, czubkiem się urodziłem – ostrzegł wesoło chłopak.

– Nie martw się, też mam czasem swoje wariacje; w końcu czub z czubem zjedzie się zawsze – odparła radośnie dziewczyna i właśnie zatrzymał się pod niewielkim lokalem, o nazwie: „Cosmic Inspiration”.

Fajny lokal, mój ulubiony., to przez niego naszło mnie, żeby wymalować swój sufit – oznajmił Matt.

Chłopak otworzył towarzyszce drzwi, puścił ją przodem i po chwili znaleźli się z w otoczonym zewsząd granatowym kolorem wnętrzu, w którym w każdym możliwym miejscu widniały wymalowane różnego rodzaju kosmiczne kompozycie, pod sufitem pozawieszane zostały różnorakie atrybuty, natomiast na końcu lokalu stał dwumetrowy, jaskrawozielony kosmita. Pub był dość mały, posiadał zaledwie dziesięć sześcioosobowych, wykonanych na wzór paneli sterowania promu kosmicznego stolików, umieszczonych naprzeciwko długiej, rozciągającej się na niemal całą długość lokalu rakiety, stanowiącej podstawę lady baru. W dość ciemnych, nieco mrocznych ścianach, w miarę gęsto umieszczone zostały zrobione na kształt niewielkich gwiazdek lampki, nadające niezwykłego i odrobinę zagadkowego charakteru pomieszczeniu.

– Gdzie siadamy? – zapytał Matt.

– Przy nim – rozweseliła się Ashley, wskazując głową kosmitę.

Usiedli przy stoliku na samym końcu.

– Co chcesz? – Matt, oparł się o mebel.

– A co ty pijesz?

– Piwo. Ale nie patrz na to, co ja piję, tylko bierz, na co masz ochotę .– Chłopak wyszczerzył zęby.

– Wcale nie patrzę, zapytałam z ciekawości. Weź jakiegoś drinka, sam wybierz. Tylko nie z sokiem wiśniowym. – Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.

– Robi się.

Matt podszedł do lady, zajrzał do portfela i nagle mina mu zrzedła. Odsunął się, ustępując miejsca stojącej za nim klientce i przeliczył pieniądze – szesnaście dolarów. Chłopak nawet nie wiedział, że tylko tyle ma, był pewien, że jest tam więcej. Wkurzył się na siebie, że nie sprawdził funduszy, zanim wyskoczył z propozycją „randki”. Spojrzał na trunki i nieco się pogubił, nie wiedział, co robić. Drink z sokiem limonkowym i brązowym cukrem, który chciał kupić dziewczynie i które sam uwielbiał, kosztował dziesięć dolarów, więc razem z piwem wyszedłby tylko jeden, czyli wielka lipa. Kurwa, i co tu zrobić? – pomyślał poddenerwowany, wiedząc, że za chwilę, a dokładnie po skończeniu napoi, wyjdzie na totalnego kretyna.

– Matt! – krzyknęła Ashley.

– Już idę! – odkrzyknął, odwróciwszy się, kupił trunki i wrócił do brunetki, stawiając przed nią błyszczącą literatkę.

– Dziękuję. – Dziewczyna objęła szklankę dłońmi. – Coś się tak przywiesił przy tej ladzie, zawsze jesteś taki niezdecydowany? – Zaśmiała się, gdy chłopak usiadł naprzeciwko.

– Czasami – mruknął, cały czas kombinując, jak wyjść z tej beznadziejnie żenującej sytuacji. – Skoczę do kibelka, ok? Zaraz wracam – rzekł chłopak i szybko zniknął za granatowymi drzwiami. Już miał w dłoni telefon, w którym wybrał numer siostry. Odebrała w okamgnieniu i Matt od razu wyjechał:

– Kim, musisz mnie ratować. Jestem z laską w knajpie, a mam przy sobie zero kasy. Podrzuć mi jakieś pieniądze, jutro ci oddam?

– Pijesz? – zapytała z miejsca wkurzona dziewczyna.

– Nie piję, wypiję tylko jedno piwo. No przyjedź, kobieto, bo będę miał kolosalną lipę – prosił usilnie chłopak, lecz słysząc ton głosu siostry już wiedział, że raczej nic z tego nie będzie.

– Nie mogę. Wypiłam dwie lampki wina, nie wsiądę do samochodu.

– To co ja mam teraz zrobić? – żalił się zagubiony chłopak.

– Nie wiem, trzeba było myśleć o tym, zanim ją zaprosiłeś. Pożycz od kogoś.

– Od kogo? No Kim, weź mi coś poradź.

– To zaproś ja do nas, mam wino, jest coś do żarcia, będzie po problemie. No i będziesz w domu, nie będę się przynajmniej denerwować. – Zaśmiała się dziewczyna, widocznie rozbawiona kłopotami młodszego brata.

– No jak do nas? Przecież to obciach. I co powiem?! „Idziemy do mnie, bo nie mam kasy”? No Kim, jak totalny frajer. – Wkurwił się chłopak.

– Dlaczego od razu frajer? Jeśli jest normalną dziewczyna, nie jakąś tępą lalą, które nie raz miałam „zaszczyt” poznać, gdy przywlekałeś jej do domu, to zrozumie. Też mogłeś być przecież nieprzygotowany, prawda?

– Ale to nie wyszło ot tak, tylko ją zaprosiłem, nie mając pojęcia, że mam szesnaście dolców. Kretyn nie pomyślałem, żeby najpierw sprawdzić.

– To ja nie wiem, co ci poradzić. Kombinuj. A jak nic nie wymyślisz, to po prostu przyjedźcie i już, zapłacę za taksówkę – powiedziała Kimberly, będą bardzo wyrozumiałą w stosunku do brata, zresztą... zawsze była.

– Dobra, zadzwonię jeszcze gdzieś, a jak nie... A zresztą, zobaczymy – rzucił Matt i już chciał się pożegnać, ale usłyszał:

– Matt, nie pij. Dziś wyszedłeś ze szpitala, do tego na własne życzenie. Nie chlaj, proszę cię – Prosiła dziewczyna, której ton głosu radykalnie się zmienił.

– Spoko, siostra, wyluzuj. Nie będę, przecież jestem z laską.

– Tak? A od kiedy ci to przeszkadza?

– Dobra, wyluzuj powiedziałem. Nie będę szalał, obiecuję.

– Trzymam za słowo. O której będziesz?

– Nie wiem. Napiszę jeszcze, jakbym wrócił później.

– Masz klucze? Bo idę spać, rano wstaję do pracy.

– Mam. Na razie.

Kim nie zdążyła już nic powiedzieć, bo chłopak zakończył rozmowę i zaraz wybrał numer Amy, dziewczyny, którą Laura poznała w niegdyś w pubie.

– Cześć, piękna, co u ciebie? – Rozradował się.

Bardzo lubił koleżankę, dlatego nieco się ożywił, słysząc jej głos.

– Matt...?! – Amy prawie krzyknęła, chłopak wręcz widział jej pojawiające się po drugiej stronie łącza zdziwienie. – Cholera, gdzie się podziewałeś, człowieku?

– Długa historia, umówimy się na piwko, to ci wszystko opowiem. To nie jest rozmowa na telefon. A teraz chociaż ty ratuj mi dupę, bo już nie wiem, do kogo się zwrócić – zachichotał chłopak, lecz był to raczej śmiech przez łzy.

– Co się stało?

– Potrzebna mi pożyczka, z pięć dych, jak masz. Oddam jutro, jak odbiorę wypłatę.

– Pomogłabym ci, ale przykro mi, nie mam mnie w mieście – oznajmiła dziewczyna, waląc tym samym Matta w głowę ciężkim obuchem rozczarowania.

– No kurde, to mam pozamiatane.

– Co się stało?

– Zaprosiłem laskę na drinka, a mam dwa dolce – odparł chłopak, będąc już na skraju załamania nerwowego.

– Jak to? – Amy nic nie zrozumiała.

– Tak to. Zaprosiłem laskę do knajpy, mając tylko szesnaście dolców, nie wiedziałem, że tylko tyle. Zawsze miałem minimum trzy dychy, więc nie sprawdzałem i mam teraz taką lipę, jak nie wiem. Amy, powiedz mi, jak ja mam się teraz z tego wyplątać? – ciągnął chłopak, o mało już nie płacząc. – Dopiero dziś ją poznałem, a już garnę sobie taka obsuwę, no kurwa mać.

– Nie wiem, Cieniu, nie mam pojęcia. Może po prostu powiedz wprost i umów się z nią na inny termin?

– Tak, łatwo powiedzieć. Wyskoczę: „No wiesz... Sorry, mała, ale dziś tylko jeden drink i do domu, bo nie mam więcej funduszy”, tak? No kurwa, na samą myśl robi mi słabo. – Roześmiał się chłopak. Nagle rozległo się pukanie w drzwi toalety i Matt usłyszał nową koleżankę:

– Matt, co tam robisz? Umarłeś? – Zaśmiała się dziewczyna, lecz bardzo słyszalne było jej zniecierpliwienie.

– Sorry, już idę! – odpowiedział i zwrócił się do rozmówczyni: – Dobra Amy, muszę spadać, trochę przegiąłem z tą wycieczką do kibla.

– Dobra, uciekaj. Jak wrócę, zadzwonię, spotkamy się gdzieś – rzekła dziewczyna.

– Do zobaczenia.

Szedł jak na szczudłach, aby po chwili ponownie zająć miejsce vis-a-vis nowej znajomej. Miał dziwną minę, bał się dalszego przebiegu tego spotkania. Nie miał pojęcia, jak załatwić sprawę, żeby nie ponieść absolutnej klęski. Dziewczyna przyglądała się zmienionemu nie do poznania chłopakowi i gdy ten nerwowo chwycił butelkę, w końcu zapytała:

– Co się stało?

– Nic, mam lipę. Musimy przełożyć nasze spotkanie. – Ledwo wydusił.

– Dlaczego?

– Nieważne, zamieszanie domu. Gadałem z siostrą i muszę zaraz wracać. Przepraszam cię...

– W porządku, przecież nic się nie stało. – Ashley się uśmiechnęła, ale Mattowi wcale nie było do śmiechu. Nie miał wcale ochoty rozstawać się tak szybko z sympatyczną dziewczyną. Czuł się bardzo dobrze w jej towarzystwie, no i była całkiem niezła.

Spojrzał na nią – wpatrywała się w niego, upijając ze szklanki.

– Matt, przestać się dołować, przecież nic się nie stało. – powtórzyła Ashley, widząc, że chłopak nadal jest jakiś nieswój. – Napijemy się innym razem, chociażby jutro, po wizycie w tym chlewie, co się nazywa knajpą. Przecież jeszcze nie umieramy, prawda? – dodała i nagle Matt uderzył intensywnym śmiechem.

– Co jest? – zapytała zaskoczona dziewczyna.

– No nie mogę... – brechał chłopak, nie mogąc dokończyć zdania – Jesteś już którąś z kolei osobą, która poznała się na tej knajpie i określiła ją mianem „chlewu” – wyjąkał w końcu, ciężko łapiąc powietrze.

– No widzisz? Czyli chyba coś w tym jest – stwierdziła z zadowoleniem brunetka.

– No pewnie, przecież jak inaczej można nazwać to miejsce, jeśli pracują w nim takie świnie? – podsumował Matt i teraz to on spowodował, że dziewczyna uwolniła z siebie głośną oznakę radości. – A jak ty w ogóle tam trafiłaś?

– Było ogłoszenie w gazecie, ale tak piękne, że wiedziałam, że nie może być prawdziwe .

– Czyli?

– Lekka praca, świetne warunki, MIŁA ATMOSFERA – rzekła dziewczyna, kładąc odpowiedni nacisk na ostatnie słowa.

– To za trzy dni dostaniesz dziewięć dych? – Matt uniósł brwi. – Ile godzin dziennie pracowałaś?

– Od jedenastej do szóstej.

– Kurwa, to nawet nie wychodzi pięć dolców za godzinę. I poszłaś w ten syf za takie pieniądze? – Chłopak mówił coraz głośniej, nie mogąc przetrawić, jak Ben może tak wykorzystywać potrzebujących pracy ludzi i jeszcze pozwalać na chore akcje w niej.

– Ale ja musiałam iść do pracy rozumiesz? Do jakiejkolwiek... – mruknęła dziewczyna, której ton głosu nagle się zmienił.

– Są inne miejsca pracy. W tym chlewie nie warto tracić zdrowia, do tego za tak marne grosze. Cztery dolce za godzinę, no nie wierzę... – Matt nie odpuszczał, nie wiedząc, że dziewczyna mieszkając jedynie z ojcem i młodszą siostrą, ledwo wiąże koniec z końcem.

– Dobra, przestań, było, minęło. Ale dziewięć dych zarobiłam, nie ma co narzekać – rzuciła złośliwie Ahsley.

– Skłamałem – wyjechał nagle Matt.

– W jakiej sprawie?

– Wcale nie chodzi o dom, po prostu nie mam kasy, o czym nawet nie wiedziałem – wyjaśnił zawstydzony.

– Oj, Matt, to dlatego się tak zawiesiłeś? – Dziewczyna uśmiechnęła się najszerzej, jak tylko umiała.

– A dziwisz się? Zaprosiłem cię, a ten drink to wszystko, na co mnie dzisiaj stać. Nie wiem, czemu ci to mówię i robię z sobie jeszcze większego, ale jakoś korciło mnie, żeby powiedzieć ci prawdę. Jutro chciałbym zaprosić cię znowu, tym razem z funduszami – mruknął zażenowany chłopak i dopił resztkę z butelki.

Brunetka nie skomentowała, tylko idąc w jego ślady, dokończyła drinka.

– Co chcesz? – zapytała, pokazując mu pustą szklankę.

– Żartujesz sobie? – wzburzył się chłopak, nieomal paląc się ze wstydu.

– Oj, przestań. Też nie mam dziś za dużo kasy, ale jak postawię ci piwo, to może nie zbiednieję. – Ashley uspokajała chłopaka, którego mina w tej chwili wyrażała wszystko, co najgorsze.

– No dobrze, nich będzie; ale to będzie pożyczka – oznajmił Matt, usiłując wyjść z tego wszystkiego z twarzą.

Nie chciał się jeszcze rozstawać, więc propozycja nowej znajomej bardzo go ucieszyła. Dziewczyna poszła po trunki, Matt natomiast siedział i kombinował, ja tu jeszcze bardziej przeciągnąć ten wieczór, nie mając pieniędzy. Ashley wróciła, stawiając na stole dwa piwa i klapnęła na miejsce.

– Dzięki – bąknął chłopak, przełykając ślinę wstydu.

– Matt, przestań już, czym ty się przejmujesz? – rzuciła luźno Ashley, chcąc, aby chłopak przestał się w końcu dołować.

– Jak mam się nie przejmować, skoro wyszedłem na kretyna? – stwierdził Matt. – Ale jutro odstawiam ci z nawiązką.

Dziewczyna chciała już coś powiedzieć, ale nagle drzwi się otworzyły i oboje zdębieli, nie wierząc, że to się dzieje.

– No kurwa, czy to takie nasze szczęście, czy po prostu złośliwość losu? – warknął chłopak, obserwując spod byka Amber, która stanęła przy barze, udając, że ich nie widzi lub że po prostu nie obchodzi jej ich obecność.

– Olej, nie warto – powiedziała brunetka, która wydawała się być mało zainteresowana przybyciem współpracownicy.

– I już w miłym towarzystwie napiłem się piwa, no kur... Przecież ona przyćmi swoją wredną mordą nawet najfajniejsze towarzystwo – burczał wkurzony chłopak.

Amber z dość nieciekawie wyglądającą koleżanką usiadła trzy stoliki dalej, przecinając parę wybitnie obłudnym spojrzeniem. Wzrok jej i Ashley niespodziewanie się spotkał, lecz brunetka nie wyglądała teraz jak ta przestraszona dziewczyna z pracy, wykazywała raczej kompletną obojętność, a można by nawet powiedzieć pogardę dla osoby Amber.

– Może pojedziemy do mnie? Dopiero po siódmej, posiedzimy, napijemy się winka, a potem wsadzę cię do taksówki – wyskoczył chłopak.

– Do ciebie? Czyżbyś miał jakieś niecne plany? – odparła Ashley, wygiąwszy usta w jednoznacznym uśmiechu.

– A masz ochotę oglądać tę ścierę? Bo ja nie. A jeśli nie chcesz do mnie, to możemy gdzieś się przejść, sama zdecyduj. Ale pokazałbym ci swoje dzieło w sypialni, nie pożałujesz – nalegał chłopak. – Nie musisz się bać, nie zgwałcę cię, bo nawet jakbym chciał, to moja siostra jest w domu. – Zaśmiał się.

– Jakie dzieło?

– Wymalowałem sobie sufit w kosmiczne motywy i jest teraz granatowy i fajny – oświadczył z niemałą dumą Matt.

– No nieźle, mamy talenty – pochwaliła dziewczyna, gapiąc się ciepło na towarzysza.

– Aj tam... tylko takie malutkie – odparł chłopak.

– Dobrze, skończymy piwo i możemy pojechać, ale muszę skoczyć do łazienki – oznajmiła brunetka.

– Ok, to ja też pójdę.

Ruszyli każde do swojego pomieszczenia, dziewczyna załatwiła, co trzeba, umyła ręce i już miała wychodzić, lecz drogę zagrodziła jej Amber, zamykając za sobą drzwi toalety.

– Kurwa, jak nie jedna, to druga... – warknęła, stając bardzo blisko Ashley. Wyglądała na poirytowaną. – Co nagadałaś Benowi? – syknęła.

– Odejdź, dziewczyno, ja nie szukam zaczepki – powiedziała w pełni opanowana brunetka i chciała wyminąć napastniczkę, lecz bardzo pewna siebie Amber popchnęła dziewczynę do tyłu, nie zamierzając odpuścić.

– Kurwa, co mu nagadałaś, że się do mnie sadzi?! – burczała napastniczka, gapiąc się furiacko na starszą dziewczynę.

– Nic, prawdę. A teraz przepraszam cię, daj mi przejść – odpowiedziała spokojnie Ashley, próbując po raz drugi wyjść z toalety, lecz szukająca wrażeń Amber ponownie ją odepchnęła, tym razem tak mocno, że dziewczyna przemieściła się o kilka kroków w tył.

– Kurwa, robisz mi syf w pracy?! Jesteś tam trzeci dzień, a już się popisujesz?! – furczała.

– Ja się popisuję? – zapytała nierozumiejąca tego narcystycznego zachowania Ashley, unosząc ze zdziwienia brwi. – O co ci chodzi, dziewczyno? Tak cię bawi zaczepianie ludzi? Specjalnie tu przyszłaś, szukać zwady?

– Kurwa, ty szmato! – zagrzmiała Amber i chciała uderzyć dziewczynę, lecz Ashley zwinnie się uchyliła, chwyciła zmierzającą w jej kierunku rękę agresorki i wykręcając ją do tyłu, przekręciła Amber o sto osiemdziesiąt stopni, po czym bez trudu powaliła na podłogę, przyciskając kolanem jej szyję.

– Kurwa, puszczaj mnie! – jęknęła cicho Amber, wyraźnie odczuwszy ból karku i skręcanej ręki.

– Dasz mi w końcu spokój? – zapytała Ashley, mocno trzymając dziewczynę, której już zeszkliły się oczy.

– Puszczaj, kurwa, i lepiej nie wychodź z tej knajpy, bo będziesz kwiczeć, obiecuję ci to! – pyskowała Amber, chcąc zachować chociaż resztki honoru.

– Czekam na odpowiedź – rzekła Ashley, nie tracąc ani krzty zimnej krwi.

– Dobra, dam, puszczaj mnie! – wystękała unieruchomiona Amber.

– Bardzo mnie to cieszy – rzekła Ashley i puściła dziewczynę.

– Przygotuj się na obicie ryja! – Rzuciła wściekła, poniżona Amber, lecz starsza dziewczyna kompletnie zignorowała jej słowa i spokojnie opuściła toaletę.

Wyszła przez podwójne drzwi i od razu zderzyła się z Mattem.

– Już cię przyatakowała? – zapytał bez ogródek chłopak, poddenerwowany faktem, że obie dziewczyny zniknęły z sali w tym samym czasie.

– Nieee – Ashley się zaśmiała.

– Jak to nie?! Dość tego! – fuknął wkurzony Matt i chciał wejść do łazienki, ale dziewczyna go zatrzymała.

– Matt, daj spokój, minęłam się z nią, to wszystko. Nawet nie wdawałam się w dyskusję, tylko po prostu przepchnęłam się przez nią i wyszłam – uspokajała go dziewczyna.

– Ashley, nie ściemniaj, myślisz, że jestem głupi? Przecież ja znam ją na wylot i wiem, że nie odpuściłaby tak łatwo.

– Chodź, dajmy już temu spokój – rzekła brunetka i chwyciwszychłopaka pod ramię, pociągnęła w kierunku ich stolika.

Usiadł, zły, spoglądając to w stronę ubikacji, to na towarzyszkę, która chwyciła butelkę i w milczeniu łyknęła piwa, uśmiechając się od ucha do ucha. Amber po chwili wyszła zza granatowych drzwi i mimo że usilnie próbowała ukryć swoje dolegliwości, to Matt w mig zauważył jej niecodzienną minę. Z grobowym wyrazem twarzy usiadła przy koleżance i dopiero wtedy chwyciła się za bolącą rękę, wprawiając chłopaka w niemałe osłupienie.

– Co tam się stało? – zapytał w końcu, zaciekawiony widokiem obecnej prezencji Amber.

– Nic – odparła swobodnie Ashley.

– To jakaś tajemnica? – Matt nie ustępował.

– Oj, Matt, daj już spokój. Po prostu nie dałam się zastraszyć, to wszystko.

– Zrobiłaś jej coś? Zobacz, jak ona wygląda, gdzie się podziała jej hardość?

– Aleś ciekawski, wiesz, że to nieładnie tak wypytywać? – Rozweseliła się dziewczyna.

– Dobra, nie chcesz, nie mów, ale jeśli dałaś jej popalić, to bardzo mnie to cieszy – mruknął chłopak, niezbyt zadowolony z faktu, że nie chce mu nic powiedzieć.

Amber właśnie chwyciła komórkę i po chwili zaczęła mówić coś w słuchawkę, gapiąc się na Ashley zaciętym, pełnym nienawiści wzrokiem, co brunetka w lot wyłapała.

– Pijmy i chodźmy, bo czuję, że coś się szykuje, a ja chcę spokojnie zakończyć ten wieczór – poprosiła, choć nie wyglądała na wystraszoną, raczej na chcącą uniknąć niepotrzebnych zdarzeń.

Matt odwrócił się w stronę Amber, zmierzył ją wzrokiem i powrócił spojrzeniem do znajomej.

– Dobrze, chodźmy, ja nie mam siły się dziś tłuc – rzekł i w chwilę później, po skończeniu trunków, wstali i ruszyli do wyjścia.

Amber odprowadziła parę wzrokiem, rozczarowana, że tak szybko wychodzą i nie zdąży nasłać na nich kolegów. Nie ruszała się jednak z miejsca.

– Obroniłabym cię – rzuciła nagle Ashley, uderzając gromkim śmiechem, gdy już wyszli na zewnątrz.

– Nie wątpię... – Rozradował się Matt, rozbawiony jej bojowością, nie mając pojęcia, że dziewczyna wcale nie żartuje, że ma za sobą dziesięć lat treningu Teakwondo i niejedno umie.

– Będziesz moim ochroniarzem? – dowcipkował chłopak, wciąż mając przed oczyma osobę skompromitowanej Amber, co to dawało mu co nieco do myślenia.

– Jak będzie trzeba... – odparła Ashley, chichocząc radośnie. Miała świadomość, że chłopaka bezzaprzeczalnie gryzie tajemnica toalety, co wprawiało ją w niesamowicie dobry nastrój.

– Co? – zapytał w końcu, widząc, że jest jej zdecydowanie za wesoło.

– Nic, mam po prostu dobry humor. Poszukajmy sklepu, kupimy jakiś alkohol, nie przepadam za winem – poprosiła.

Nie był szczególnie zadowolony, że dziewczyna znowu będzie płacić, lecz nie zaprotestował, tylko wszedł za nią do pierwszego, lepszego marketu. Jutro jej oddam – pomyślał, dodając sobie otuchy.

– Co bierzemy? Może jakieś drinki albo wódkę i sok? Nie mam ochoty na piwo.

– Nie wiem, sama zdecyduj. – Chłopak uśmiechnął się niemrawo, nie mogąc odsunąć od siebie uczucia zażenowania.

W tej chwili z jednej strony żałował, że nie zakończył tego spotkania i nie umówił się z nią na jutro, z drugiej jednak cieszył się z jej towarzystwa. Targał nim wstyd, pomieszany z zadowoleniem i szarpiącą go ciekawością: „co się stało w tym pieprzonym kiblu?”.

– Matt, przestań już, bo sama zaczynam się czuć się nieswojo. Będziesz miał, to kiedyś odstawisz – oznajmiła Ashley, usilnie próbując w końcu wyrwać chłopaka z tego dołka.

– Sorry – wyjąkał. – Dobra, weźmy pół litra i sok, jeśli ci pasuje.

– Ok.

Nabyli trunki i po wyjściu ze sklepu chłopak zaczął rozglądać się za taksówką.

– Może zadzwonię, bo będziemy stać tu do jutra? – spojrzał na koleżankę.

– Jak uważasz.

Wezwał transport ni z tego, ni z owego, wyskoczył:

– Mogę cię o coś zapytać?

– Śmiało.

– Może to pytanie nie na miejscu, ale ile masz lat? – Ciężko wydusił.

Było mu głupio, lecz mimo skrępowania zapytał, bardzo go to ciekawiło.

– A jak powiem, że czterdzieści, to nici z dalszej części randki? – zażartowała dziewczyna.

– Nie, dojrzała kobieta oznacza duże doświadczenie. – Zachichotał Matt, zadowolony, że tak ładnie udało mu się odbić piłeczkę.

– Śmiejesz się, ale ja wcale nie żartuję. Mam trzydzieści, tylko tak młodo wyglądam. Każdy się dziwi – kontynuowała dziewczyna z wielką powagą, starając się zdusić w sobie próbujący opuścić jej wnętrze śmiech.

– No i super, mi to nie przeszkadza – skomentował chłopak, usatysfakcjonowany faktem, że nowa znajoma chyba dobrze czuje się w jego towarzystwie, bo wciąż tryska humorem.

– Dwadzieścia trzy – powiedziała wreszcie z uśmiechem dziewczyna. – A ty?

– Dwadzieścia jeden.

– Co ci się stało, dlaczego byłeś w szpitalu?

– Długa historia i – szczerze mówiąc, niezbyt ciekawa. – Co się stało w łazience, no nie maltretuj mnie już? – Matt niespodziewanie wznowił temat, gdyz nie mógł uwolnić się od pytania, dlaczego ta wystraszona i potulna dziewczyna zrobiła się nagle kompletnie obojętna, a nawet nieco szydercza w stosunku do Amber.

– Oj, Matt, ty znowu swoje?! – odparła wesoło Ashley, lecz nie zdążyła nic więcej dodać, gdyż przed ich nosem właśnie zatrzymała się taksówka.

Wsiedli i Matt od razu wykręcił numer siostry, którą poinformował po chwili, że jadą i że musi zapłacić.

– Która godzina? – zapytała dziewczyna.

– Za dwadzieścia ósma.

– To już dość późno, twoja siostra może nie być niezadowolona z wizyty o tej porze.

– Przestań – upomniał Matt. – Poza tym nie mam pięciu lat i może się zdziwisz, ale posiadam też własny pokój. – Zaśmiał się z żartobliwą dumą w głosie

– Czyli jednak niecne plany – stwierdziła Ashley, patrząc na chłopaka zadziornie.

– W życiu. – Matt wyszczerzył zęby. – No i co jest niecnego w ewentualnym seksie? –Uśmiech się powiększył.

– No wiesz... czy tak szybko to wypada?

– To nie nazywa się „szybko”, tylko „spontanicznie”, mylisz pojęcia, moja droga – ironizował chłopak.

– Dobrze, niech i tak będzie. Mój błąd – rzuciła rozweselona dziewczyna się i taksówka właśnie zatrzymała się pod blokiem Matta.

Kim już czekała pod klatką i Ashley zrobiła dość osobliwą minę, Matt miał wrażenie, że chyba jednak nieco krępuje ją ta wizytą, ze względu na późną porę.

– Chodź. – Mat, wysiadł i przytrzymał dziewczynie drzwi.

Kimberly zapłaciła i zaraz podeszła do czekającej na nich na schodkach pary.

– Cześć. Kim – Uścisnęła rękę nieco zagubionej brunetce. – Zapraszam. – Uśmiechnęła się, zauważywszy chyba niepewność w oczach nieznajomej i ruszyła do budynku.

Matt chwycił dłoń dziewczyny, aby się tak nie krępowała i ruszył za siostrą.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Zielonka, a co na ścianie lokalu robi twój kosmita Leon?
    Czyżby Frank skończył na masce samochodu?
    No jak mogłaś postawić Matta w tak upokarzającej sytuacji – forsy mu brakło. Biedny chłopak, jakiś pechowy. No, no, ale dałaś zawodniczkę. Ashley załatwiła Amber w oka mgnieniu.
    Dlaczego twoje wszystkie bohaterki są takie skryte i ukrywają fakty?
    Fiu, bo myślałam, że Matti poleciał na czterdziestkę, wyposzczony po pobycie w szpitalu. Na szczęście Ashley ma tylko 23 lata i umie się obronić. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Bo jestem wredna?🤣 Oj,tam ukrywają, po prostu nie chce się chwalić. 😉 A nawet, żeby 40, to też można pukać.😅
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Przecież Matti to nie Quasimodo i ma szersze perspektywy wyboru. 🤣🤣
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger 🤣🤣
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Laura mu nie da🤣🤣🤣
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, Laura Mattowi na pewno nie da. Ona tylko Jimmy'emu będzie dawać.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Skądś to wiesz?😅 Wybacz, wczorajsze urodzony bilujają.
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, główka boli? Z Franka zrobiłaś chłopa w spódnicy, więc Jimmy musi pokazać dziewczynie, co to znaczy miec obok siebie faceta, a nie babę.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Tak hrst😉
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Jedt*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania