Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 61

Gdy weszli do mieszkania, światło w łazience było już wyłączone, a drzwi do pokoju Susan otwarte. W pomieszczeniu po prawej głosy stały się już o wiele głośniejsze i przekrzykiwały się nawzajem.

– Olej – rzekł zawstydzony Tommy, zmieniając w korytarzu buty na klapki.

Nastolatka ponownie skomentowała to jedynie delikatnym uśmiechem i już chciała zdejmować adidasy.

– Nie zdejmuj – powiedział dosadnie chłopak i zajrzał do pokoju siostry, ale tam jej nie było.

Udali się do kuchni i tu znaleźli dziewczynę – siedziała przy stole i wyglądała na podminowaną.

– Kurwaaa, ciszej tam! – zagrzmiała nagle, kierując wzrok w stronę przedpokoju. – Siadaj, zaraz pojedziemy. – Wskazała Emmie krzesło. – No co za bydło...

Tommy wsadził w zęby leżącego na stole papierosa siostry i schował zakupy do lodówki, zostawiając jedynie trzy piwa.

– A może jednak się skusisz? – zagadnął ponownie nastolatkę, trzymając w dłoni butelkę i zapalniczkę.

Emma patrzyła na minę Sue i denerwowała się coraz bardziej, najchętniej opuściłby już jej mieszkanie.

– Nie, dzięki – odparła cicho.

Słowa Susan zostały kompletnie zignorowane. Pijacka konwersacja trwała nadal i w żadnym stopniu nie stała się cichsza. To ewidentnie było powodem wkurzenia gospodyni, której wyraz twarzy robił się coraz dziwniejszy.

– Może wyskoczymy kiedyś na piwko? – zapytał nagle Tommy, uśmiechając się do Emmy.

Totalnie ją zaskoczył, przez co zaniemówiła.

– Nie wiem, może kiedyś… – Odparła po chwili nastolatka.

– Kurwa, wychodzimy stąd, bo mnie tu zaraz szlag trafi! – warknęła Sue, głośno stukając o blat niezaczętym piwem. – Jedziesz z nami? – zapytała brata.

– Nie jadę, umówiłem się. To jak z tym piwem? – Chłopak ponowił pytanie.

– Nie wiem. – Emma się pogubiła.

– Dasz mi swój numer?

– Nie mam komórki – oświadczyła nastolatka, ta wymówka wydawała jej się bardzo na miejscu.

– Nie masz czy nie chcesz podać? – drążył Tommy, któremu uśmiech nie znikał z jego twarzy.

– Nie mam.

– Dobra, daj jej już spokój. Napisz jej swój i tyle. Będzie miała chęć, to zadzwoni – przerwała bratu Sue.

– Nie wpieprzaj mi się w działania, dobra? – huknął wesoło Tommy.

Chłopak wyszedł i po powrocie wręczył młodszej z dziewczynie małą kartkę.

– Jakbyś się kiedyś nudziła, zadzwoń. Ja mówię poważnie, wypijemy, pogadamy… – nalegał.

– Ok – Nastolatka wzięła świstek.

– Oj, Billy przykopie ci dupę, albo w najlepszym przypadku Mnich. Ku twej wiadomości – to jest jego żona, którą rzekomo mu ukradli – rzekła gospodyni i wygięła usta w szeroki łuk.

Tommy tego nie skomentował, tylko odpalił kolejnego papierosa.

– Nie masz fajek? – zapytała Sue.

– Nie mam, muszę kupić.

– Nic dziwnego, jak ciągasz jeden za drugim – podsumowała dziewczyna i wręczyła chłopakowi jedną paczek, które otrzymała od chłopaków. – Dobra, młoda, spadamy, zaraz dziewiąta. Jimbo się wkurza.

– Odprowadzę was – zaoferował Tommy.

Sue zamknęła sypialnię i wręczyła bratu klucz.

– W razie, jakby coś chcieli – wyjaśniła. – I pilnuj, do cholery, tego klucza, nie tak, jak ostatnio! – syknęła jadowicie – irytacja znów chwytała ją w swoje szpony. – Będziesz spał w domu?

– Nie wiem.

Wyszli na zewnątrz.

– Jak to nie wiesz? Nie widzisz, co się znowu dzieje? Kurwa, zresztą co jak gadam, a kiedy się nie dzieje? Powiedz temu plebsowi, że jak jeszcze raz coś zginie z mojego pokoju, nie będzie już tak słodko. I najlepiej zostań w domu, przekimaj u mnie – nalegała dziewczyna.

– Dobra, uspokój się już, damy radę.

Emma mimowolnie słuchała tej rozmowy i gdyby mogła, najchętniej by się stamtąd zmyła, a zakłopotanie wzmagał tylko fakt, iż Susan otwarcie mówiła przy niej o ich domowych kłopotach. Szła w ciszy, starając się skupić uwagę na czymkolwiek, prócz rodzeństwa, nie było to jednak takie łatwe. Cały czas myślała też o tym, dlaczego Sue nie wykazuje ani odrobiny strachu i zaprasza ją do siebie, nie kryjąc się na dodatek z tym, co trzyma w domu. Przecież znają się kilka godzin, do tego wie, czyją jest córką.

– Sue! – Znajomy dziewczyny krzyknął po raz kolejny. – Co tak przemykasz i nie dasz pogadać z tym kociakiem?!

– Bo nie mam czasu! – odkrzyknęła Susan, spojrzawszy przelotem na Emmę i zaraz wezwała transport.

– To jak, zadzwonisz? – Tommy wznowił temat.

– Nie wiem – odparła Emma. – Może kiedyś…

– Bo cię znajdę i porwę. – Zaśmiał się chłopak, gapiąc się sporadycznie na jej nogi, co nie umknęło jej uwadze.

– Trudno. – Nastolatka odwzajemniła uśmiech, marząc, aby taksówka już przyjechała.

Poczuła się osaczana, do tego towarzystwo i miejsce, w jakim się znajdowała, w dalszym ciągu wywoływało niechciane uczucie skrępowania. Teraz żałowała, że nie jest podpita.

Podjechała czerwona Honda.

– Trzymaj się, miło było cię poznać. – Tommy mocno uścisnął dłoń nastolatki, przytrzymał jej drzwi i teraz już pozwolił im w spokoju odjechać.

 

Podróż trwała już dobre kilka minut, ale dziewczynom jakby zatkano usta. Susan siedziała nabuzowana, dlatego Emma również się nie odzywała.

– Zarywa do ciebie? – zapytała jednak starsza dziewczyna, przerywając w końcu tę niemiłą ciszę.

– Nie wiem. – odparła Emma.

– Zapomnij o tym, co widziałaś u mnie, to nieistotne – mruknęła Sue.

Nastolatka nie odniosła się do tej wypowiedzi, było jej głupio. Susan już nic nie mówiła, tylko zaczęła grzebać się po kieszeni, gdyż taksówka właśnie wjechała na Hilton. Kierowca jechał bardzo żywo, co znacznie skróciło czas podróży. Zatrzymali się pod domem bruneta i Emma od razu skierowała swoją uwagę na ławeczkę, lecz ta była pusta. Susan zapłaciła i po chwili przekraczały próg.

– Nooo, nareszcie! Ile można czekać? – warknął Jimmy, zaciągając się papierosem. Był ewidentnie zły.

Trzasnęły drzwi łazienki i w pokoju pojawił się Chris.

– Żona moja przywłaszczona! – Emma w asyście głośnego śmiechu znów otrzymała całusa. – Ależ ładnie wyglądasz! – rozkrzyczał się chłopak, wlepiając oczy w nastolatkę. – Przepięknie!

Zawstydził dziewczynę, aczkolwiek zrobiło jej się niezmiernie miło. Puściła kolorki.

– Masz kolczyk? – Podekscytował się blondyn, bez skrupułów zaglądając pod jej lekko zadartą koszulkę. – Pięknie, żono zrabowana!

Czerwień na twarzy Emmy się nasiliła.

– Zabłądziłyście? Wypiliśmy waszą wódkę. – Chris wskazał butelkę zawierającą jeszcze niecałą połowę.

Był bardzo wesoły, o czym świadczyły jego błyszczące oczy i niezbyt rozsądna gadka, zwłaszcza w kwestii coraz to zabawniejszych określeń osoby nastolatki.

– Siadaj, moja śliczna. – Będący znów „sobą” Chris wręczył dziewczynie zimne piwo i usiadł obok, obejmując ją w pasie.

Skrępowała się, lecz starała się tego nie okazywać. Nie chciała wyjść na sztywniaczkę. Nie protestowała też w kwestii alkoholu. Po niedawnych, dość stresujących chwilach, miała ochotę na piwo, wódkę… na cokolwiek.

– Żono, wyluzuj, to po przyjacielsku – rzekł Chris, widząc jej reakcję na jego uścisk.

– O której wpadł? – Zaloty przerwał Jimmy, który nie wyglądał tak promiennie jak jego przyjaciel.

– Nie wiem, około siódmej – odparła Susan. – Co mu się stało, do cholery? Ma całą pobitą gębę i ledwo łazi. – Dziewczyna otworzyła piwo.

– Jak oni wrócili do miasta? – Jimmy spojrzał na kumpla.

– Obchodzi cię to? Bo mnie wcale – burknął Chris.

– Kurwa, obchodzi, jeśli tu wpada! Musiał obserwować chatę, bo skąd wiedziałby, że nas nie ma? Długo był? Bo nic nie zginęło, wziął tylko ciuchy. – Jimmy ponownie zwrócił się do starszej z dziewczyn. – I dziwne, że zostawił wódkę? On jest łasy na wszystko.

– Nie długo, kilka minut, ale wystarczyło, żeby młoda dostała po ryju – wywaliła bez skrupułów Sue, spojrzawszy na Chrisa.

– Co takiego?! – Chłopak natychmiast spoważniał i momentalnie wlepił wzrok w nastolatkę. – Cwel cię uderzył?!

– To nieważne, to nic takiego – odparła delikatnie Emma, widząc, jak minę ma w tej chwili chłopak.

– Cicha... – Chris przeciął wzrokiem przyjaciółkę, żądając szczerego sprawozdania.

– Nic jej nie zrobił, nie zdążył. Pociągnął ją tylko z liścia i raz przykopał, ale że ledwo łaził, to nawiałyśmy. O co mu chodziło, dlaczego tak do niej wyskoczył?

– Przykopał?! Już ja go, kurwę, przykopię! – Chris aż wstał. – Wypijmy – burknął i nalał po kieliszku.

– Bo przyłożyła mu baseballem – rzekł nagle Jimmy, uśmiechnąwszy się soczyście.

– Naprawdę? – Sue aż otworzyła usta. – Jak to „przyłożyła”?

– Normalnie. Wzięła w garść i przyjebała po gnatach.

– No, młoda, pięknie, niezła z ciebie artystka – podsumowała rozbawiona Susan, złość spowodowana sytuacją w domu chyba odeszła w zapomnienie. – Ale za co?

– Miałem z nim swoje porachunki, więc trochę mi pomogła. Ale muszę przyznać, że przywaliła mu konkretnie – rzekł wesoło Jimmy.

Emma ponownie się zarumieniła i ogarnęło ją dziwne uczucie dumy.

Wypili po kieliszku.

– Dobra, wypiliśmy, to teraz trzeba podbić atmosferę, bo widzę, że źle się dzieje – zakomunikowała Susan, patrząc na wciąż wzburzonego blondyna.

Po chwili nasypała trzy porcje kokainy i podsunęła lusterko pod nos Emmy.

– Nie chcę – mruknęła nastolatka, co nie było jednak do końca prawdą.

– Młoda, dawaj, wódka nie będzie cię tak łamać.

– Sue! – Jimmy ponownie dał głośny wyraz swemu niezadowoleniu. – Nie wciskaj jej proszku!

– No kurczę, Jimbo, to niecała pięćdziesiątka, wrzuć już na luz. Co się tak napinasz? Dziewczyna trochę poświruje, rozluźni się, nie przesadzaj z tą troską, dobra? Nie uzależni się od takiej ilości, najwyżej będzie chciała później podkręcić, ale tu też nie ma biedy. Pobawi się dziś, jutro zapije zjazd, bo nikt jej jutro prochu nie da, i po krzyku – stwierdziła Susan i polała kolejne porcje.

Sama zażyła białego proszku i zostawiła lusterko na stole. Chris zaraz poszedł w jej ślady.

– Poza tym będzie miała kompana w mękach, bo też nie zamierzam jutro niczego tykać. – Blondynka wznowiła temat, wycierając nos. – No młoda, pij i jedziesz. Nie zmuszam cię, ale zobaczysz, zrelaksujesz się, pokręcisz fajnie. W końcu raz się żyje, nie?

Emma kompletnie nie rozumiała, dlaczego dziewczynie tak zależy. Przeszło jej przez myśl, że może po prostu chce zobaczyć, jak zachowuje się nawalona małolata i zrobić sobie z niej jaja. A może nie?

Pogubiła się. Bała się narkotyku, lecz słowa nowej znajomej zaczęły sprawiać, że ciekawość stawała się większa niż lęk i nastolatka coraz poważniej zaczęła zastanawiać się nad zażyciem. W sumie ma rację – raz się żyje. Nie umrę chyba od tego – pomyślała, a krążący w krwioobiegu alkohol i wzrastająca odwaga jeszcze bardziej skłaniały ją do podjęcia tej niezbyt mądrej decyzji.

– Żono, nie śpij! – Zaśmiał się Chris, którego już używka widocznie chwyciła w swoje szpony.

– Ale ja nie umiem – mruknęła nastolatka, gdyż pchnięta słowami Susan doszła w końcu do wniosku, że: „raz kozie śmierć, co będzie jutro, to będzie. I przynajmniej matka nie będzie mnie wkurwiać”.

Chris wziął pustą szklankę i nalał do niej odrobinę napoju.

– Nie łupnie jej dobrze – wtrąciła od razu Sue, widząc, co zamierza.

– Łupnie, to jej pierwszy wrzut – odparł chłopak, wsypał do płynu ostatnią z kresek, zakręcił szklanką i podał Emmie. – Tylko jeszcze raz zamieszaj i od razu przechylaj. – Uśmiechnął się.

Nastolatka spojrzała na Jimmy’ego – nie wyglądał na zadowolonego. Zerknęła na szklankę i mimo iż ciekawość i chęć sięgały już zenitu, miała jeszcze dość duże opory.

– No pij. Nie bój się, nie zamierzam zrobić ci krzywdy – namawiał Chris.

Już chciała wypić…

– Zamieszaj!

Zakręciła szklanką i przechyliła jednym haustem, nie będąc pewną, czy jednak dobrze robi. Chris zabrał jej szkło i spojrzał wewnątrz, po czym wyszczerzył się od ucha do ucha.

– Jak prawdziwa profesjonalistka! – zapiał głośno.

– Oj, Em, zobaczysz, polegniesz – warknął Jimmy. – Daję ci góra godzinę na to, że poprosisz Mnicha o kolejną działkę, a potem o kolejną i kolejną. Lepiej było zapalić.

– Nic mi nie będzie. – Nastolatka się postawiła.

– Powiesz mi to jutro. – Jimmy lekko się uśmiechnął. – Ja też czasem wciągam i wiem, co się dzieje na ssaniu.

– Dobra, gadu gadu, baju, baju, a dochodzi dziewiąta. O której jedziemy? – zapytała Susan, przerywając wykłady przyjaciela.

– Naprawdę chcesz jechać? – zdziwił się Chris.

– Tak.

– Napiłbym się jeszcze.

Jimmy przyniósł po piwie i zasiadł obok nastolatki. Emma siedziała pełna napięcia i czekała, co się stanie.

 

Minęło prawie pół godziny i prócz przyjemnego szumku po alkoholu, dziewczyna nie czuła nic. Zaczęła się powoli niecierpliwić. Chris wstał i zaczął grzebać się po kieszeniach.

– Żono gwizdnięta, idziesz ze mną po wódkę? – zapytał.

– Idę – odparła pewnie blondynka i wstała, lecz gdy tylko się podniosła, nagle poczuła się inaczej.

Stała się jakby lżejsza, a uśmiech, chcąc nie chcąc, sam cisnął się na usta, wyginając je w szeroki łuk. Ogarnęło ją przyjemne podniecenie i zadowolenie. Miała wrażenie, że jej ciało zrobiło się miękkie jak gąbka, do czego doszła nagła potrzeba pójścia gdziekolwiek, dlatego też perspektywa wycieczki do sklepu dogłębnie dopełniała tego szczęścia. Czuła się trochę jak po trawie, a z drugiej strony jednak całkiem inaczej… o niebo lepiej.

– Ale ją targnęło, do tego z przyśpieszaczem. – Ucieszył się blondyn. – Patrzcie, jaka zadowolona. Idziemy.

Puścił dziewczynę przodem i moment później szli już w kierunku przejścia. Nastolatka czuła się fantastycznie, przy czym każdy kolejny wykonywany przez nią krok był o wiele przyjemniejszy od poprzedniego, mogłaby tak iść nawet do Chicago.

– Czemu my w ogóle idziemy na przejście? Już nie ma takiego ruchu. Chociaż to może i dobrze, fajnie się przejść – rzekła nastolatka, język jej się rozwiązał.

Spojrzała na Chrisa – radość malowała się na jego twarzy.

– A co będzie jutro? – zapytała w kwestii narkotyku, nie poważniejąc ani trochę.

– Nic. Zapalimy, wypijemy… będzie dobrze – odparł ciepło chłopak.

– Dawaj tędy! – Nagle Emma pociągnęła go za rękę, zatrzymując się w połowie drogi do przejścia.

Chłopak się roześmiał.

– No co? Gorąco, nie warto robić niepotrzebnych kilometrów – fuknęła dziewczyna, ciesząc się jak głupia.

– Dobra, dobra. Mów, że wódki się chce – rzekł Chris.

– To też. A tobie się nie chce?

Kokaina uderzyła już w nią z pełną siłą, nastolatka mogłaby tak bez końca. Pomyślała o matce i w tym momencie doszła do wniosku, że ma ją głęboko w dupie. Nie wróci, będzie pić, palić i bawić się w najlepsze, a ona niech spierdala. Zestresowana Emma sprzed kilku minut gdzieś zniknęła. Teraz dziewczyna zaczynała rozumieć Laurę, dlaczego polubiła Jimmy’ego, nie mogąc też przy okazji uwierzyć, dlaczego sama była taka drętwa i strachliwa, robiąc sobie totalną lipę. Przecież to świetnie ludzie.

– Powiedz mi, czemu moja matka jest taką suką? – zapytała nagle Chrisa, targało nią już na wszystkie strony.

– Nie wiem, chyba taka jej natura. Olej ją, dziś jest dzień rozrabiania – odparł wesoło chłopak.

Weszli do chłodnego sklepu i narkotykowa faza nieco się zmieniła, lecz w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

– Co bierzemy? – zapytał blondyn.

– Nie wiem, chciałeś wódkę.

– A do picia?

– Co mnie pytasz, bierz obojętnie co i chodźmy. Zmuła tu – nawijała dziewczyna, wszelkie zahamowania i obawy w kwestii nowych znajomych gdzieś uleciały.

Nosiło ją, chciałby być teraz we wszystkich miejscach naraz.

– Ale cię poszarpało, żono moja piękna. Boję cię wziąć na dyskotekę, rozniesiesz lokal. – Zaśmiał się chłopak.

– Tylko troszkę – zadeklarowała radośnie nastolatka.

Chris dał jej spokój, kupił dwa soki jabłkowe i dwie butelki litrowej wódki.

– Nie za dużo? – zapytała Emma.

– Za dużo? – Chris zrobił dość ciekawą minę. – Jeszcze będziesz piszczeć, że za mało.

– Na pewno nie! – Zbuntowała się dziewczyna, robiąc to w tak zabawny sposób, że blondyn ryknął na cały sklep, zwracając na siebie uwagę zniesmaczonego sprzedawcy.

– No i co się gapisz? Pośmiać się nie można? – warknął do stojącego za ladą, młodego chłopaka.

– Uspokój się. – Szturchnęła go Emma, która zrobiła się nagle strasznie bohaterska.

– To co się przygląda? Niech bierze kasę i pilnuje swego tyłka – burczał chłopak, ciesząc się jednocześnie.

Udało im się w końcu zapłacić i opuścić sklep.

– Ile kosztuje kokaina? – zapytała z zaskoczenia nastolatka, wywołując niemałe zdziwienie na twarzy towarzysza.

– Dlaczego chcesz to wiedzieć?

– A tak, z ciekawości.

– Różnie, od dwustu, nawet do czterystu dolców. Nie jest tania.

– Kurewsko droga. I działa tak krótko? – Emma rozgadała się na całego.

– Krótko, ale za to jak? Spójrz na siebie. – Chłopak zatrzymał dziewczynę i spojrzał jej w oczy. – Masz gały jak talerze, mogłabyś robić za zastawę stołową. – Zaśmiał się.

– Nic mi nie jest, jestem taka, jak zawsze. A to, że lżejsza i weselsza, i że pić mi się chce? To nic, mam to w dupie. – Nastolatka paplała jak najęta. – A wygląd moich oczu mam gdzieś!

– Oj, piękna, świetna jesteś nadmuchana. Wyluzowałaś totalnie, a nie, jak wcześniej – siedziałaś i nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić, ciężko przestraszona – stwierdził Chris, poważniejąc odrobinę.

– Głupoty gadasz.

Nie rozwinęli dyskusji, bo właśnie doszli do drzwi, nie wiedząc nawet, kiedy to się stało. Pochłonięci wesołą rozmową zapomnieli o całym świecie.

 

– Ależ młoda się wykręciła, no mówię wam. Gęba jej się nie zamyka – zrelacjonował wydarzenia Chris, stawiając zakupy przed nosem Susan. – Polewaj, suszy ją.

– Bredzisz, nic z tych rzeczy – broniła się rozweselona Emma, która w tej chwili czuła się, jakby miała u stóp cały świat. Była nad wyraz szczęśliwa, że jest tu i teraz, i z nimi.

Jimmy nagle wstał i poszedł do sypialni.

– No i super – podsumowała Susan i zaraz napełniła, co miała napełnić. – Żałujesz, że wzięłaś? – Spojrzała na młodszą dziewczynę.

– Nie, ale boję się, co będzie, jak przestanie działać.

– Nie dopuścimy do tego – zadeklarował Chris, podając Emmie kieliszek i napój.

– Kurwa mać! – Nagle zza ściany dobiegł huk padającego z łomotem „czegoś”.

Wszyscy jak jeden mąż zerwali się z miejsc i wsadzili głowy w drzwi.

– No szlag! – ryczał roześmiany Jimmy, stojąc przy szafie, przy nogach którego leżało wielkie pudło i masa porozwalanych obok, przeróżnych rzeczy.

– Co ty tu wyrabiasz?! – zakwiliła głośno Susan.

– Kurwa, chciałem to zdjąć i wszystko zjebało mi się na łeb. A zawsze sięgałem. – Rechotał brunet.

– Zostaw to i chodź na kielicha. Czego ty tam szukasz? Mamy i taty? – Roześmiał się Chris.

– A z resztą, jebać to! – fuknął Jimmy i ruszył w stronę salonu.

 

Po upływie niecałej pół godziny jedna z butelek była już pusta.

– To jedziemy w końcu? – Zbulwersowała się Susan.

– Już jedziemy, posypię tylko jeszcze – odparł Chris.

Emma mimo że jeszcze ją trzymało, nie miała absolutnie nic przeciwko. Nadal siedziała zadowolona, plotąc, co jej ślina na język przyniesie, z czego reszta ekipy miała niezły ubaw. Blondyn wykonał trzy kolejne ścieżki, w tym jedną o połowę mniejszą.

– Żono, chodź. – Wyciągnął do Emmy dłoń ze skręconym banknotem.

Tym razem Jimmy nic nie powiedział, nie patrzył nawet krzywo, natomiast Emma chwyciła rulonik i stanęła nad lusterkiem. Zastygła jednak w bezruchu, nie będąc pewną, czy umie to zrobić jak należy. Pomimo to chciała spróbować, wmawiając sobie, że dziś potrafi wszystko.

– Ale ja nie wiem, czy umiem. – Spojrzała na Chrisa.

– A co tu umieć? Przytkaj jedną dziurkę i ciągnij. Tylko mocno.

No kurde, przecież to nie jest jakiś wielki wyczyn, do cholery – warknęła w duchu nastolatka i po chwili, choć trochę nieporadnie, udało jej się wciągnąć proszek.

– Odchyl głowę i pociągnij jeszcze kilka razy – nakazał Chris, delikatnie przytykając jej nos.

Zrobiła to. Po chwili chłopak ją uwolnił i także zażył narkotyku, podobnie Susan.

– Jedźmy już, do cholery, dochodzi dziesiąta – rzuciła zniecierpliwiona dziewczyna, wstając z miejsca.

Teraz już jej usłuchali i rozweseleni, opuścili domek.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Zielonka, po jaki grzyb pchasz Emmę w to bagno? Już wystarczy, że alkohol w nią wlewają, bo słabo jej idzie odmawianie, o trawie nie wspomnę. Na co jej ten koks? 😡
    Trochę wyluzowała, ale kiedy tylko używka puści, znów zacznie nabijać mózg głupotami i świrować ze strachu. Przecież do rana, to ona z pięć takich kresek jeszcze wciągnie, dopóki nie padnie i nie wiadomo, jak się to skończy, bo Chris obserwuje i czeka. ;)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Bo obiecałam czytelnikowi.🤣🤣Powaga. I padłaby bez proszku, tyle alko popić... Przecież wiesz, że ja lubię sprowadzać bohaterów na złą drogę. Xd
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, inaczej nie byłabyś sobą. Mieszaj w kociołku, może nastąpi kolejna erupcja i ciekawy wątek. 😁
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Nastąpi. Będziesz zadowolona.😜

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania