Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 57

– Matka jest w pracy czy u Charliego? – zapytała brata i w końcu ciężko usiadła na kanapie.

Od czasu przestąpienia progu, przez zszargane nerwy jedyne co robiła, to wolno dreptała po pokoju. W tej chwili jednak poczuła się już zmęczona, poza tym zaczęła pobolewać ją głowa.

– W pracy, ale może pojedzie do niego. Ma zadzwonić. Może powiem jej, że wróciłaś, martwi się…

– Nie! Jutro… pojutrze… Nic nie mów! – Spanikowała dziewczyna.

– Dobrze, nie denerwuj się.

– Zadzwonię jeszcze. – Laura chwyciła telefon i wybrała numer.

Tym razem komórka była włączona, lecz Emma nie odbierała.

– To ja już nic nie rozumiem. Raz jest wyłączony, teraz znów włączony, ale nie odbiera. Ona chyba nie ma przy sobie telefonu, bo nie dzwoniłaby z budki – stwierdziła zaniepokojona nastolatka. – Może jej ukradli, dlatego płakała, a może matka jej zabrała? Travis, ona miała wczoraj komórkę?

Pokiwał przytakująco głową. Laura patrzyła na brata i nagle jej mimika uległa całkowitej zmianie.

– Travis, ty coś wiesz – rzuciła pretensjonalnie.

– Co? – Chłopak spojrzał na siostrę cielęcym wzrokiem.

– Nie wiem, ale widzę twoją minę. Mów, co się dzieje.

– Nic nie wiem, rozstałem się z nią po basenie.

– Kurwa, człowieku, nie denerwuj mnie, dobrze?! Gadaj, co wiesz i mnie nie wkurwiaj! – Dziewczyna podniosła głos, stając przed bratem w bojowej pozie.

Natychmiast poczuła ból, ten nagły zryw nie był jej raczej potrzebny. Skrzywiła usta w gorzkim grymasie.

– Mała, nie unoś się i siadaj. – Wepchnął się w tę przepychankę Frank, objąwszy sympatię.

– Puść mnie! – wywinęła się. – Czekam. – Przeszyła Travisa piekielnym spojrzeniem.

– A odwal się, co mam ci powiedzieć?! – zagrzmiał chłopak.

– Prawdę. Po tym wszystkim, co się ostatnio wokół mnie dzieje, już nic gorszego raczej spotkać mnie nie może, chyba, że umarła – ironizowała nastolatka.

– Już powiedziałem i temat uważam za zakończony – rzekł ratownik i ulotnił się do kuchni.

– Frank, on kłamie, może coś powiesz? – Laura przeniosła atakujący wzrok na osobę bruneta.

– Ale co? Nie kłamie, mała, po prostu też pewnie zdenerwował się jej telefonem. Nie kłóć się z nim, to nic nie da…

– Trzymaj. – Travis wcisnął w rękę kolegi butelkę piwa i ruszył w stronę schodów.

– Travis! – krzyknęła Laura, lecz nie usłuchał, tylko szybko zniknął jej z pola widzenia.

– Kur… Frank, no widzisz? Jak to nie kłamie, czy ja jestem ślepa? Dlaczego go bronisz? Znam go chyba dłużej i wiem, co znaczyła mina, którą zrobił chwilę temu. To moja najlepsza kumpela, chcę jej pomóc, bo nie wiem, gdzie jest i co się z nią dzieje, a ten mi ściemnia, jak gówniarzowi. Poza tym widzisz, jak szybko uciekł? – Laura znów zaczęła się unosić, gestykulując wymownie i gdy skończyła już gnębić bruneta, kolejny raz wybrała numer Emmy. Po chwili spojrzała na ukochanego z kompletnie zrezygnowaną już miną.

– Znowu wyłączony – mruknęła.

Chwilowo zapomniała o zdradzie, gwałcie, matce i innych rzeczach, nie zapomniała jedynie o bólu, który przez jej furiackie pląsy znacznie zebrał na sile.

– Chcesz tabletkę? – zapytał Frank, nie odrywając ręki od talii dziewczyny.

Pokiwała głową, więc chłopak po chwili wręczył jej pigułkę i szklankę wody.

– Dzięki – wydusiła cicho.

Nie wiadomo, skąd jej się to wzięło, ale nakręciła sobie, że z kłopotami Emmy na pewno stoją Amber i Jay. W międzyczasie spekulowała też, że przecież Jay został dotkliwie ukarany, więc raczej to nie jego sprawka, lecz po chwili znajdowała ekspresowe wytłumaczenie – przecież mógł to zrobić przed pobiciem.

Tak jej to wlazło do głowy, że mimo próby przekonania siebie, że to raczej matka, i tak za moment wracała pierwsza opcja, za cholerę nie chcąc dać jej spokoju.

– Laura. – Brunet przytulił ją mocniej. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

– Podaj mi telefon – poprosiła nagle, mając dość tych niemiłych przemyśleń.

– Gdzie chcesz dzwonić? – zapytał zaskoczony chłopak, wręczając jej słuchawkę domowego urządzenia.

Nie odpowiedziała, tylko wybrała numer kumpeli.

– Halo? – Bardzo szybko usłyszała głos jej matki.

Był bardzo dziwny, zimny, pretensjonalny i jakby wkurzony. Zdusiło ją w gardle, lecz zaraz wymamlała:

– Dzień dobry, z tej strony Laura. Czy mogę rozmawiać z Emmą?

Frank patrzył na ukochaną z widocznym zdziwieniem, lecz siedział w ciszy i oczekiwał na rozwój wypadków.

– Nie ma jej – fuknęła niezbyt przyjaźnie kobieta.

Zaskoczyła dziewczynę. Nigdy nie raczej miała w zwyczaju tak kwaśno się do niej odzywać, nawet, jeśli za nią nie przepadała, czego Laura od dawna się domyślała.

– A gdzie jest? Kiedy wróci?

– Nie wiem.

– Pani Colleman. Dlaczego ona do mnie dzwoniła i płakała, czy coś się stało? – Laura nie ustępowała.

– Słuchaj. Nie wiem, czy coś się stało, więc mnie nie pytaj, poza tym nie mam w tej chwili czasu na pogaduszki – warczała Colleman.

– Kurde, nie obchodzi panią, co się dzieje z pani córką? A jeśli coś jej się stało? Co z panią, do cholery?! – zagrzmiała brunetka, której już puściły nerwy.

Frank aż otworzył usta, nie odrywając wzroku od nastolatki.

– Nie, nie obchodzi obchodzi mnie, co robi ta mała dziwka! I nie dzwoń tu więcej! Do widzenia! – huknęła pani prokurator i odłożyła słuchawkę.

Laura aż otworzyła usta, nie wierząc w to, co słyszy. Spojrzała na chłopaka, mówiąc bezgłośne: „nie wierzę”.

– No co? – ponaglał brunet.

– Kurwa mać, co za suka – podsumowała wkurzona dziewczyna, odrzucając słuchawkę na kanapę. – Więc teraz już wiem, że coś się stało w domu, szmata warczy jak pojebana. Ale czemu Emma płakała, to do niej niepodobne, co tam się mogło stać? Choć po tej rozmowie powoli przestaję się dziwić jej zachowaniu.

– Mała, na pewno nic się nie dzieje, pewnie się pokłóciły i Emmie po prostu poniosły nerwy. Przejdzie jej, przejdzie matce, pogodzą się – odparł ciepło Frank.

– Ty wiesz, co ona właśnie mi powiedziała? – rzekła dziewczyna. – Że nie obchodzi ją, co robi ta mała dziwka. „Mała dziwka” rozumiesz? O co jej chodziło? Wiem, jaka jest pogięta i ile razy zszarpała już Emmie nerwy, ale dziwka?

– To nieźle, ma laska w czubie – odparł cierpko chłopak.

– Frank, musimy jej poszukać, bo coś czuję, że to nie była zwykła kłótnia.

– Mała, ale gdzie?

– Nie wiem... wszędzie? Ona nie brzmiała dobrze, boję się o nią. Kiedyś, jak już nawet doszło do tego, że pobiła się z matką, to wypłakała swoje, co trwało dosłownie chwilę, a potem zostały tylko przekleństwa, a teraz? Przecież ona była kompletnie roztrzęsiona. Proszę cię, przejedźmy się po centrum, może gdzieś indziej, nie wiem… – nalegała dziewczyna i ciężko wstała z miejsca, zakładając ciemne okulary.

Chłopak już nie protestował, tylko poszedł w jej ślady.

– Travis! – wrzasnął, gdy już byli przy schodach.

– Czego?!

– Zejdź na chwilę!

Brat nastolatki pojawił się na dole i Frank oświadczył:

– Jedziemy do miasta, poszukamy jej.

– Do miasta? – Zadziwił się ratownik, będąc chyba pewnym, że nadal jest z chłopakami i po prostu jakimś cudem udało jej się zadzwonić.

Kompletnie wyleciało mu z głowy, że przecież nie telefonowała z komórki.

– Przecież dzwoniła z budki, może się gdzieś tam plącze – rzuciła Laura. – Czy ona nie mówiła ci, że coś nie tak z matką?

– Nie – odparł Travis, któremu wyraźnie ulżyło. – Dlaczego z matką?

– Dzwoniłam przed chwilą i babie kompletnie odbija. Wyzwała ją od dziwek, masz pojęcie? Czuję, że tam wybuchła jakaś ostra wojna – oświadczyła nastolatka.

– Od dziwek? Nic nie kapuję. Przecież jej stara to chyba fajna babka.

– Fajna? – Zarechotała brunetka. – Jak się znajduje na drugim końcu świata – szydziła. – Frank, jedźmy, na co my czekamy?

– Pojadę z wami – rzekł Travis. – Ja w lewo do Davida, może myśli, że tam jesteś i jakimś cudem do nich zaszła, a wy do centrum.

– Do Davida? Ona by do nich nie zaszła, nie ma mowy, najszybciej zaszłaby tu. Siedź w domu, może się pojawi, bo wnioskuję, że nie ma z czego zadzwonić.

– Ok.

Chwilę później Frank już zapinał ukochanej pas, ponownie delikatnie krzywiąc twarz, gdyż wredne żebro nie dawał o sobie zapomnieć.

– Frank, co znowu? Co ci jest, do cholery?! – Teraz Laura już dotknęła jego wcięcia w talii.

Zastygła w bezruchu, lecz tylko na moment.

– Co masz pod koszulką? – zapytała od razu, wyczuwszy bandaż na jego klatce piersiowej.

– Bandaż. Już ci mówiłem, że zbiłem sobie bok. Poza tym byłem przecież w szpitalu i tam mi go założyli, bo trzepnął mnie w to samo miejsce. – Chłopak wyszczerzył się głupio.

– Kłamiesz, koleś, masz dziwną minę.

Dziewczyna pomyślała, że gdy zaginęła, winił o to Amber, dlatego mógł robić coś w tej sprawie, być może przez to wpakował się w jakieś kłopoty i stąd jego dolegliwości.

A gdyby miała pojęcie, że widział film? Z tym jednak miała spokój, ponieważ nie wyłapała nawet, że Amber go nagrywa; wówczas dochodziło do niej tylko i wyłącznie, co robił Jay.

Chłopak milczał.

– Frank – naciskała.

– Kurwa, Laura, daj już spokój, zaczynasz mnie denerwować! – huknął wkurzony brunet, odpalił silnik i ruszył, nie spojrzawszy nawet na dziewczynę.

Odpuściła, widząc jego zacięcie, poza tym nie miała ochoty na kłótnie. Teraz w głowie siedziała jej jedynie Emma.

– Mała, przepraszam cię, ale czasem jesteś strasznie upierdliwa – rzekł chłopak.

– W porządku.

 

– Która godzina? – zapytała, gdy dojechali do centrum.

– Dochodzi ósma.

– Zaraz zacznie się ściemniać i gówno zobaczymy.

– Jedziemy przez Hilton czy przez Grand? – zapytał Frank, gdyż obie, przecięte budynkami ulice, leżały równolegle do siebie i w sumie można by powiedzieć, że obie należały do centrum.

– Nie wiem, nie mam pojęcia. Jest jeszcze sporo ludzi, więc jeśli płakała lub nadal płacze, to raczej będzie unikać świadków. Ale jedź na Hilton, chociaż na Grand jest spokojniej… zresztą... sama już nie wiem – odparła posępnie Laura.

Do początku Hilton Street dojechali po chwili i Frank zwolnił. Ruch na jezdni znacznie się zmniejszył, lecz na chodnikach i w ogródkach pubów przewijała się jeszcze masa ludzi, dlatego Laura bardzo uważnie rozglądała się po okolicy, aby nic nie umknęło jej uwadze.

Frank obserwował lewą, natomiast Laura prawą stronę, pozbywszy się okularów.

– Myślisz, że poszłaby do miasta. A dlaczego nie do Travisa?

– Nie wiem, chyba się pokłócili, ale ten nic nie mówi.

Zapadła cisza. Chłopak nadal jechał bardzo wolno i w rezultacie póki tym tempem dotarli do końca głównej, dochodziła już dwudziesta czterdzieści.

– I co teraz? – Laura w końcu spojrzała na ukochanego, gdyż most, w którego stronę udała się przyjaciółka, nie przemknął jej nawet przez myśl.

Nie miała przecież pojęcia, że Emma kilka chwil temu tędy szła i minęli się dosłownie o minuty.

– Nie wiem, jedźmy na Grand.

Dziewczyna pokiwała tylko głową. Była już kompletnie zrezygnowana, do tego zaczynała odczuwać zmęczenie.

Robiło się coraz ciemniej. Przejechali Grand Road, lecz to było jak szukanie igły w stogu siana. Przy tej właśnie ulicy na całą jej długość rozciągał się drugi z parków, więc nawet, jeśli dziewczyna by tu była, ciężko byłoby ją namierzyć.

– Sprawdźmy szpitale – wyskoczyła nagle Laura.

– Szpitale? A co ona robiłaby w szpitalu? – Frank nieco osłupiał.

– A kto wie, czy nic się nie stało? Na pewno była rozkojarzona, zamyślona, może coś…?

– Nastolatka się zacięła.

– Mała, przestań.

– Frank, ja mówię poważnie. Sam powinieneś wiedzieć najlepiej, jak to się kończy, kiedy chodzi się z głową w chmurach. – Laura kąśliwie się uśmiechnęła.

– Laura, przecież ty już padasz z nóg. Wrócimy do domu, to podzwonimy, popytamy.

– Nie, do sprawdzenia są tylko Golden, Lincoln i Center, to chyba nie zajmie zbyt dużo twojego cennego czasu. Jeśli nie chcesz, podwieź mnie i sama się dowiem, a potem wrócę sobie autobusem – warknęła dziewczyna.

– Dziewczyno, o co ci chodzi?! Myślałem, że jesteś zmęczona, dlatego chciałem załatwić to telefonicznie, przestań się, kurwa, do mnie sadzić! – zagrzmiał chłopak, stuknąwszy rękoma w kierownicę, dziewczyna zaczynała go już coraz bardziej irytować.

Laura odwróciła głowę do okna i ponownie zapadła gęsta, naszpikowana złością cisza. Brunet zakręcił i skierował auto w stronę pierwszego szpitala, czyli Golden Park. Przejechał jednak tylko kilka przecznic, ponieważ odezwała się jego komórka. Stanął na poboczu i spojrzał na wyświetlacz.

– Jenny – mruknął niemrawo, dość mocno zdziwiony, po czym nacisnął zieloną ikonkę.

Laura niechętnie zwróciła głowę w stronę kierowcy, nie odzywając się. Głos w słuchawce szmerał chwilę i nagle Frank zrobić bardzo oryginalną minę, po czym roześmiał się na całe gardło.

– Poważnie?! – Wymownie spojrzał na Laurę. – No chyba jaja sobie robisz?! – Brechał, jak najęty, przez co Laura zaczęła się niepokoić, nie wiedząc, co się dzieje i dlaczego mówią o niej. – Dobra, zapytam i jutro rano oddzwonię, dziś mamy tu trochę zamieszania – rzekł Frank i zakończył połączenie. – No nie mogę, zwyczajny cyrk. – Rozradował się ponownie, odpalił silnik i ruszył w kierunku placówki.

– O co chodzi? – zapytała natychmiast pasażerka.

– No kurde, mała… no nie mogę... – Chłopak uderzył jeszcze potężniejszym śmiechem, nie dając rady dokończyć zdania.

– Cholera, Frank, uspokój się, zaraz spowodujesz wypadek! – Dziewczyna się zdenerwowała.

Znów chciał coś powiedzieć, lecz śmiech nie ustawał, nieźle go ruszyło. Laura już nie karciła ukochanego, tylko pozwoliła mu w spokoju wyrzucić z siebie radość, lecz patrząc na jego durnowate zachowanie, sama po chwili zachichotała. Twarz Franka zrobiła się już różowa przez te wesołości, w końcu się opanował i zaparkował pod szpitalem.

– Dowiem się czegoś? – spytała ponownie nastolatka.

– Coś ty zrobiła ich psu? – Frank szeroko wyszczerzył uzębienie.

– Psu?

– Jen była ostro wkurzona. Od czasu naszego wyjścia Miko piszczy i drapie w drzwi, robiąc tylko przerwy na napicie się wody. Od twojego zniknięcia nie ruszył się spod progu, do tego pod wieczór zaczął wyć, to mu w końcu założyła kaganiec. No po prostu jakieś jaja. – Brunet oświecił towarzyszkę, ponownie się zaśmiawszy.

– Naprawdę? – Laura postawiła oczy w słup.

– Chciała, żebyśmy przyjechali, to może by się uspokoił, ale widzisz – nie bardzo mamy jak. Mała, przepraszam cię, że się uniosłem, ale nie naciskaj tak więcej, to naprawdę jest wkurzające – rzucił ni stąd, ni zowąd chłopak.

– Nie naciskaj? – Laura zrobiła okrutnie pretensjonalną minę. – Jak mam nie naciskać, skoro wciąż mnie okła… A zresztą, nieważne, koniec tematu. Idź, zapytaj, już późno – bąknęła Laura i wlepiła wzrok w przednią szybę.

Frank także odstąpił od dyskusji i wysiadł z wozu. I tak się dowiem – pomyślała dziewczyna. Nie mogła darować, że chłopak coś ukrywa, nie patrząc na to, że sama postępowała podobnie.

Oparła się o fotel i uśmiechnęła, myśl o tym, że Miko się w niej „zakochał”, znacznie poprawiła jej humor. Szkoda jej się zrobiło zwierzaka, który także wzbudził u niej wielką sympatię. Nie mogła pojąć, dlaczego tak ją polubił, przecież powinien być przywiązany do Ricksów. W końcu był z nimi od małego.

Trzasnęły drzwi i Laura wyrwała się z zamyślenia.

– Nic. Gdzie teraz? – zapytał brunet, uruchamiając silnik.

– Obojętnie – mruknęła nastolatka. Była już coraz bardziej padnięta, do tego poczuła lekki głód.

– Sprawdźmy szpitale i wracajmy, jestem głodna.

– Ok.

Zadzwonił telefon brunetki – Travis.

– Halo? – fuknęła, nadal była na niego zła.

– Dzwoniła matka, nie będzie jej dziś w domu.

– To dobrze. Travis, jest coś dobrego do żarcia?

– Jest jakaś zupa i to chyba tyle na ciepło.

– Dobra, to na razie. – Laura szybko się pożegnała i schowała telefon. Ulżyło jej, wiedziała przynajmniej, że brat nie powiedział matce, że wróciła.

Frank nic nie mówił, lecz spojrzał w jej stronę.

– Travis, chata wolna.

 

Około dziewiątej oba pozostałe szpitale zostały już sprawdzone, lecz Emmy nie znaleźli.

– Frank, gdzie ona jest? Nigdy w to nie uwierzę, bo znam ją na wylot, ale jak coś jej odbiło i przyjdzie jej do głowy coś sobie zrobić? – rzekła nastolatka, gdy tylko chłopak wyjechał spod Medical Center.

– Mała, nie wymyślaj – Chłopak zrobił kwaśną minę, zmęczony nieco jej dziwnymi zrywami. – Sama sobie coś ubzdurasz i potem się dołujesz. Przestań fantazjować.

– Ale dlaczego nie przyszła? Nawet, jakby nie było mnie, to przecież był Travis.

– Przecież mówisz, że się pokłócili.

– To nic, ona nie ma w zwyczaju długo się dąsać… chociaż w sumie to sama już nie wiem. Nic już nie wiem i zaczyna mnie to całe gówno powoli wkurwiać. Nie dość, że ja mam zjebane życie, to jeszcze teraz ona.

– Laura, kurde, daj już spokój, znajdzie się.

– A może jeszcze raz przejedziemy po Hilton? – zaproponowała dziewczyna.

– Dobrze. Kupimy jakieś żarcie i sprawdzimy, ok? Wyluzuj już.

Laura się wyciszyła. Po tej chwili rozmowy i zapomnienia ponownie zaczęła się niepokoić, przyjaciółka nie dawała jej spokoju. Frank także milczał. Znał Emmę bardzo krótko, ale przez zachowanie sympatii sam się zaczął o nią niepokoić.

Podkręcił odrobinę muzykę, chcąc zagłuszyć przykre myśli i mocniej wcisnął pedał gazu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    No… ostra kobitka z tej pani prokurator. Nie chciałabym narozrabiać i być przez nią oskarżona. Sprawa przegrana na starcie.
    Nareszcie Frank podniósł głos i przerwał tę swoją potulność i dobroć. Laura również pokazuje różki i czy mi się zdaje, czy wredota, którą skrupulatnie skrywała, wychodzi na światło dzienne. Nie umniejsza to jednak faktu, że jest męcząca. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    To jeszcze słabe rożki, ni i w końcu trzeba ją odmulić. Ile można spać?🤣 Ostrą kobita? A widziałaś łagodnego prokuratora?😁 Wszyscy są pogrzani. A Colleman to suka, sama bym jej chętnie naklepała za biedną Emmę. Może naślemy jednak na nią Chrisa?🤣
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, nawet nie próbuj. Szkoda chłopa. Wystarczy, że na okrągło musi słuchać, jaką ma pustą siostrę. Ty go lepiej na odwyk wyślij, bo coraz więcej osób mu mówi, że przegina z tym ćpaniem. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Dobrze prawie z.😁
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Prawisz*
  • Adin dwa tri 2 miesiące temu
    To pewnie Frank Drebin hahahahahha
  • Adin dwa tri 2 miesiące temu
    Robi się trochę fajniej rozbudowane.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Mała różnica.🤣
  • Adin dwa tri 2 miesiące temu
    Trochę mało ostrych scen seksu jak dla mnie, ale to chyba przez pornhub

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania