Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 37

Po kilkunastu minutach dojechali do „Mel's & Brick’s Medical Center” i David wysiadł.

– Zaraz wracam – oświadczył i zniknął w małym budynku.

Frank ponownie wykręcił numer szefowej, lecz znowu bez powodzenia, zaczął się więc zastanawiać, co się dzieje? Do Danny’ego nie miał numeru, dlatego pozostało mu tylko jechać do pracy. Laura siedziała w jego głowie, za nic w świecie nie miał ochoty dziś pracować. Zresztą w ogóle nie miał ochoty po tym wszystkim pracować, lecz niestety musiał. Jimmy zżerał go żywcem, nie mógł darować, że go nie dorwał i nie dowiedział się, czego szukał pod jej salą. Do tego gnębił go fakt, że typ nie wyglądał na przeciętnego gościa, był jakiś podejrzany. Zaczęło mu się wkręcać, ze może i dobrze, że uciekła. A jakby wrócił, jak byłaby sama? Jeśli miał dobre zamiary, to ok, ale na takiego na pewno nie wyglądał, więc ta opcja odpada...

Trzaśnięcie drzwi pasażera wyrwało go z tych urojeń.

– Śpisz? – zapytał David, widząc minę kumpla. – No tak... nie wypiłeś kawy. – Zarechotał i Frank od razu się rozweselił.

– Czy ty jesteś czasem poważny? – Chichotał. – Chyba dlatego mnie zostawiła, wolała idiotę. – Chichot zamienił się w śmiech.

– Jestem, w pracy, chociaż też nie zawsze.

– Dobra, jedziemy, muszę zajechać do roboty. Załatwiłeś? – rzekł Frank, drapieżnie ruszając.

– Tak, ale fartem. Nie chciał zbytnio dać, ale że jest mi winny przysługę... Zresztą on nie może robić takich rzeczy, sam wiesz, poza tym ja też nie mogę jej tym szprycować bez ustanku, tylko w wyjątkowych okolicznościach. Będziemy musieli radzić sobie inaczej.

– Jasne. Patrz. – Nagle Frank wskazał podświetlony, okrągły panel w desce rozdzielczej. – Też nie zatankowała.

– Dziwne, to się jej raczej nie zdarza. Dobra, jedź na stację.

Zatankowali i niedługo potem byli już pod „Happy Meal’s”. Frank wysiadł, lecz David nie.

– No wyskakuj, postawię ci piwo. Muszę chwilę pogadać z szefową... o ile jest.

David opuścił pojazd i udali się do lokalu.

– Cześć. Jest już? – zapytał Frank jasnowłosą, dwudziestotrzyletnią barmankę, przedstawiając jej kumpla.

– Nie ma, i Danny’ego też nie. Wyszła pół godziny temu i miała być zaraz, ale widzisz... – odparła Olivia.

– Daj piwo i jakiś sok – poprosił brunet, kładąc na ladzie pieniądze. – Co, nie było imprezy? – zdziwił się, gdyż na sali było posprzątane.

– A czemu miałoby nie być?

– Jakoś czysto...

– Jestem tu od siódmej rano – poinformowała Olivia, uśmiechnąwszy się szeroko. – Nie było tego dużo, wpół do dziewiątej już piłam druga kawę.

W tej chwili do pubu wszedł Danny, bez słowa przeszedł przez salę i zniknął na zapleczu, łomotnąwszy z całej siły drzwiami.

– Oj, coś się kroi. – Uśmiechnął się Frank, spojrzawszy na Olivię, ale ona jakby wystraszyła się złości chłopaka; w końcu to jakby jej drugi szef.

Brunet ponownie chciał coś powiedzieć, ale teraz wtargnęła Megan i w podobnym charakterze przemieściła się na zaplecze.

– Co, kurwa, uciekasz?! Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy! – Usłyszeli po chwili zza wnęki.

Głosy były tak donośnie, że nie sposób było ich nie słyszeć.

– Ja już skończyłem!

– Kurwa, przestań mnie ignorować, do cholery, co ty sobie myślisz?!

– Puść mnie i daj mi się przebrać!

– Nie, nie puszczę!

– To spierdalaj!

Po chwili zamaszyście otworzyły się drzwi i Danny wyskoczył z nich jak strzała, ale Megan nie dawała łatwo za wygraną, bo migiem wybiegła za chłopakiem i złapała go na środku sali.

– Kurwa, Danny, pogadaj ze mną, do cholery! – grzmiała.

– Ja już chyba swoje powiedziałem, prawda?! Jeśli nie dajesz mi pracować, to mnie puść!

– Nie, nie wyjdziesz teraz, rozumiesz?!

– Puszczaj, suko! – ryknął i w tej chwili dostał w twarz.

Natychmiast wyrwał się ukochanej, rzucił w nią kluczykami od auta i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Megan nie spojrzała nawet na pracowników, tylko wróciła na zaplecze.

– Kurwa! – Usłyszeli krzyk, a po nim głośny metaliczny dźwięk.

– Pogadam z nią, zaraz wracam – rzucił Frank i poszedł za szefową.

Siedziała na krześle w kuchni i płakała z leżącą na rękach głową, a rzucona przez nią miska zatrzymała się niemal przy samym wejściu.

– Odejdź, chcę zostać sama. – Uprzedziła interwencję chłopaka. – I powiedz Olivii, że może iść do domu, tylko niech wywiesi kartkę, że dziś nieczynne. Zapłacę jej za cały dzień – bąknęła.

– Co jest? – Frank ukucnął.

– Prosiłam cię o coś?

Chłopak wykonał polecenie przez wnękę, ale zaraz wrócił, ponownie przykucając.

– Nie chcesz pogadać?

– Nie.

– Zrobić ci coś?

– Nie, jedź do domu i przyjdź jutro.

Widząc, że dziewczyna nie ma ochoty na zwierzenia, odpuścił.

– Jakbyś jednak zmieniła zdanie, znasz mój numer – rzekł i zaraz opuścił kuchnię. – Możesz iść do domu – oświadczył barmance po wejściu na salę, wziął zza lady informację i powiesił na drzwiach.

– Co się stało? – zapytała Olivia.

– Nie mam pojęcia.

Barmanka nadal stała, jakby nie była pewna, czy na pewno może iść.

– No idź, przecież powiedziałem. Gdzie mieszkasz?

– Na Hilton.

– Możemy cię podrzucić.

– Dzięki, przyjechałam samochodem.

Zadzwonił telefon Franka i chłopak spojrzał na ekranik, ale od razu się zdziwił, nie znał tego numeru.

– Halo – mruknął.

– Cześć. Słyszałam, że się znalazła. Jak się czuje? – usłyszał Emmę.

– Cześć, W porządku. Skąd masz mój numer?

– Travis mi dał.

– A kto mu pozwolił rozdawać cudze numery? Oj, mamy do pogadania... – rzekł śmiertelnie poważny brunet.

Rozmówczyni zamilkła.

– No i co? Nie pozwoliłem mu rozdawać mojego telefonu na lewo i prawo. – Ton głosu chłopaka nic a nic się nie zmienił, lecz złośliwy uśmieszek natychmiast został posłany do towarzyszy.

– To nie jego wina, jak go namówiłam – tłumaczyła się Emma, która wyraźnie się pogubiła.

– Pogadam sobie z nim, a ty masz go skasować!

– Dobrze – bąknęła niewyraźnie nastolatka.

– Przestań, żartowałem! – Rozweselił się chłopak, śmiejąc się jak wariat w słuchawkę.

– Bardzo zabawne! – fuknęła wkurzona dziewczyna. – Jak ona się czuje? – zapytała ponownie. – Przywieziesz ją?

– Dziś na pewno nie, ale jest pod dobrą opieką.

– Mogę ją zobaczyć?

– To przyjedź z Travisem.

– Dobrze. To na razie. I nie rób sobie więcej ze mnie jaj, to nie było miłe – wyjechała pretensjonalnie, a raczej z żalem Emma, słychać było, że chłopak sprawił jej przykrość.

– No dobra, przepraszam, mam dziś dziwny humor – usprawiedliwiał się Frank, któremu natychmiast zrobiło się głupio, słysząc smutny ton dziewczyny.

– W porządku. To do zobaczenia.

– Na razie.

– Kto to? – zapytał od razu David, wykańczając swoje piwo.

– Emma.

– Aleś ją wkręcił, to było nieco chamskie. – Uśmiechnął się.

– Wiem, mam dziś durne nastawienie do życia. Pójdę, zobaczę, co z nią – rzekł i ponownie ruszył na kuchnię.

Megan nadal siedziała w tym samym miejscu, z kawą w dłoni, ale już nie płakała.

– W porządku? – przykucnął.

– Tak.

Mimo iż był bardzo ciekaw, o co poszło, to jednak nie pytał; nie była to w końcu jego sprawa.

– A może jednak chcesz pogadać?

– Nie chcę gadać, chcę dziś świętego spokoju.

– Odwieźć cię do domu?

– Nie, sama wrócę. Idźcie już, sama pozamykam – oznajmiła Megan, w dalszym ciągu nie patrząc na pracownika.

– No dobra, jak sobie życzysz, ale jak się namyślisz, dzwoń bez wahania – rzekł Frank i wyszedł. – Dobra, spadamy, ona chce zostać sama – nakazał znajomym.

Po drodze zrobili zakupy, którymi oczywiście rozporządził Frank, gdyż już przymierzał się do gotowania i gdy kwadrans później dojechali na miejsce, Frank znowu zerknął na swój podjazd, na którym stał tylko samochód siostry.

– Nie zajdziesz? – zapytał w końcu zdziwiony David.

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo nie. Nie pytaj, ok?

– W porządku.

Gdy tylko weszli do domu, Miko z miejsca zaatakował Franka, skacząc na niego, a że brunet miał w rękach reklamówki, więc nie mogąc się „obronić” odruchowo odwrócił się w bok i wtedy dopiero poczuł. Teraz już głośno jęknął i wygiął usta w grymasie bólu.

– Miko, wyjazd! – krzyknął David i piesek się oddalił. – Co ci jest? – spojrzał na kumpla.

– Nic, szukałem młodej i trochę oberwałem. Chyba mam złamane żebro.

– Choć, zobaczymy, co się tam dzieje.

Ruszyli do salonu, ale pierwsze, co zrobił Frank, to sprawdził, co z Laurą. Spała jak zabita, ruszył więc z Davidem do kuchni. Jenny gdzieś zniknęła.

– Pokaż to – nakazał gospodarz i chłopak podniósł koszulkę. – Muszę cię trochę ponaciskać, więc może zaboleć.

– Dawaj.

David zaczął uciskać od góry żebra kumpla, zataczając małe kółeczka i starając się robić to najdelikatniej, jak się da, oraz będąc przy tym bardzo skrupulatnym. Do czasu...

– Kurwaaa! – ryknął nagle Frank, któremu od razu załzawiły oczy.

– Co tu się dzieje? – zapytała Jenny, która znienacka pojawiła się w kuchni i zobaczyła męża obmacującego kolegę. – Kotku, czy ja o czymś nie wiem? – Zaśmiała się.

David się uśmiechnął, ale nie odpowiedział, tylko zwrócił się do Franka:

– No koleś, ładnie cię załatwili. Żebro jest złamane, a drugie prawdopodobnie pęknięte – poinformował. – Byłeś z tym u lekarza?

– Nie mam czasu na lekarzy.

– Dobra, nasmarujemy, ale nie mam opatrunku. Nie mogłeś wcześniej powiedzieć, że masz lipę, jak byliśmy w mieście? Trzeba je zawinąć, aby usztywnić, no i musisz mniej łazić, najlepiej do łóżka, nie do pracy.

– Do jakiego łóżka? Nie ma żadnego łóżka, mam chorą dziewczynę! – Frank się zdenerwował.

– Ale nie szaleć, chcesz uszkodzić sobie bebechy?

– A chuj tam.

David widząc jego upór, już nic nie mówił, tylko westchnął i poszedł po maść, którą Frank po chwili był już nasmarowany.

– Dzięki. Dobra, co zjemy? Nie mam ochoty, ale muszę choć trochę, bo już mi niedobrze. Kupiłem produkty i myślałem o gulaszu meksykańskim, tylko będzie trochę pikantny, a dla niej zrobię zupę drobiową z makaronem ryżowym, może zje. Takie ciężkie żarcie raczej jej nie wlezie.

– Miałeś oszczędzać gnaty, a nie fikać w kuchni, może Jenny coś zrobi? – zaproponował David.

– Nie, to będzie szybka akcja.

– Daj mu spokój, przecież to kucharz – wtrącił dziewczyna. – Ciekawe, co ty byś powiedział, gdyby chciał brać się za leczenie? – Rozweseliła się.

– A jak chcecie... – burknął David i chwycił z lodówki dwa piwa, przypieczętowane oczywiście złowrogim spojrzeniem żony.

– Gdzie moja kawa? – zapytał brunet.

– Już zdębiała, zrobię ci świeżej – rzekła Jenny i włączyła wodę, a Frank zaczął wyjmować zakupy. – Chowajcie resztę – nakazał, gdy już nazbierał potrzebnych mu rzeczy.

Umył ręce, chwycił garnek, wstawił filet z indyka do gotowania i napił się jednak piwa.

– Pomogę ci, co mam robić – zaoferowała się Jenny.

– Może lepiej nie, ja chcę żyyyć! – zapiał David, ale młoda kobieta nawet nie zwróciła uwagi na jego zaczepki.

– Jak już tak bardzo chcesz, to obierz mi dwie duże cebule i trzy ząbki czosnku. – Usłyszała od wielce zadowolonego Franka, który bardzo chętnie skorzystał z oferty pomocy, bo sam nie lubił tego robić.

David już nie pyskował, tylko usiadł i gapił się na ich pracę. Frank co chwila zerkał na byłą i z wolna uśmieszek zaczął pojawić się na jego twarzy, gdyż strasznie babrała się z tą cebulą. W końcu nie wytrzymał i zareagował.

– Nie lepiej przekroić ci ją na pół i obciąć końcówki, będzie ci łatwiej obrać – wyjaśnił.

Jenny milczała, ale zrobiła tak, jak radził i za kilka sekund cebula była już obrana.

– David, zobacz indyka, jak się zagotował i jest szumek, zmień wodę i włącz jeszcze raz – poprosił brunet i zabrał się za krojenie wołowiny.

Nie było jej dużo, więc uporał się z tym w dwie minuty, przyprawił i przełożył do miski. Jenny zawisła koło kumpla, gapiąc się na jego wyczyny, Miko zresztą także, czując zapach mięsa.

– Mogę mu dać? – zapytał chłopak.

– Jeden kawałek.

Frank rzucił mu chyba z sześć, gdyż były bardzo małe i spojrzał na Jen:

– Nudzisz się? Pokrój cebulę w piórka.

– A jak to się robi?

– Wzdłuż.

Laura wydała dziwny dźwięk i brunet jak strzała ruszył do pokoju.

– Frank... – wymruczała nagle i chłopak zrobił wielkie oczy, ale zaraz usiadł obok.

– Jestem.

– Daj pić.

Mówiła strasznie niezrozumiale, a oczy cały czas miała zamknięte.

– Daj jej to, nie wody – David wręczył kumplowi butelkę wieloowocowego soku ze słomką

Napiła się, ale zrobiła to bardzo opornie, to tego zaczerpnęła tylko znikomą ilość.

– Jeszcze?

Nie odpowiedziała, tylko na powrót odwróciła głowę do poduszki i gdy znów delikatnie ją przytulił, od razu poruszyła się nerwowo, jęknąwszy cicho, ale już nie krzyczała.

– Nie rób sobie na razie nadziei, lek jeszcze działa – rzekł gospodarz.

– Pamięta mnie? – zapytał zdziwiony Frank.

– Jak widać. Ona zaraz znowu odpłynie.

– Posiedzę tu.

David wstał i sprawdził kroplówkę. Nawet nie zauważyli, kiedy się skończyła, założył więc nową i poszedł do kuchni. Dziewczyna zasnęła w okamgnieniu, więc Frank także się tam udał i wrócił do pracy. Sprawdził indyka i wrócił więc do krojenia. Cebula była już gotowa, ale nie były to piórka, raczej pióra.

– Czemu tak grubo? – zapytał pijącą już też piwo Jenny.

– A skąd miałam wiedzieć, jak ma być? Trzeba było powiedzieć.

– Miały być piórka, a te są chyba z orła, albo sępa, bo na wróbelka to mi to nie wygląda – Zaśmiał się chłopak.

– Dobra, więcej ci nie pomagam. – Dziewczyna napuszyła się.

– Nie dąsaj się, przyda się trochę humoru po tym wszystkim – Frank objął ją mocno, przy czym dość dziwnie poczuł się po tym uścisku. Zaraz jednak uwolnił dziewczynę i zapytał:

– Macie głęboką patelnię?

– Coś tam mam – odparła blondynka i zaraz dała mu duże naczynie.

– Dobra, ujdzie – rzekł kucharz, nagrzał olej i po chwili znalazło się na niej mięso.

Zadzwonił telefon Davida i chłopak wyszedł, a Frank chwycił paprykę, oczyścił i w mig pokroił w paseczki. Chwycił w rękę chili, ale zastanowił się chwilę i zapytał:

– Może jednak nie będę robił ostrego? Może mała skubnie, w co szczerze wątpię. Doprawicie sobie.

– Jasne.

Mięso szybko się zarumieniło, więc chłopak dodał cebulę i czosnek, chwilę później paprykę, przyprawy i zamieszał. Napił się piwa i znów zajrzał do indyka, który teraz już znalazł się na talerzu. Doprawił zupę, pokruszył makaron, który trafił do środka i od razu wyłączył palnik.

– Tak szybko? – zdziwiła się gospodyni.

– To ekspresowa zupa, do tego lekkostrawna, a makaronu nie trzeba gotować. Kurwa! – krzyknął nagle i w mig doskoczył do patelni, na szczęście nic złego się nie stało.

Zamieszał i poprosił o otwarcie puszek z pomidorami i fasolą, które za moment Jenny postawiła obok patelni.

– Dzięki – rzekł Frank, wlał pomidory, dodał przyprawy, wodę, przykrył i zmniejszył gaz.

David nadal nie wracał.

– No, teraz mogę w spokoju napić się piwa – rzekł brunet, siadając obok byłej, ale zaraz wstał. – Zobaczę, co u małej.

Wyglądała dziwnie, jakby drżała. Dotknął jej – była ciepła, mimo to dokładniej nakrył ją kocem i zaraz pogładził po policzku, biorąc za rękę. Znów ścisnęło go od środka, ale panował na emocjami, patrzył tylko, nadal nie dowierzając w to, co się stało. Nawet znając zapędy Amber, nigdy by przecież nie pomyślał...

Jimmy wrócił i chłopak postanowił, że będzie tyle razy tam jeździł, aż go w końcu dorwie i dowie się, co jest grane. I do cholery, co to za Jay? Wciąż gryzła go też zagadka, że jeśli rzekomo mogła umówić się z potencjalnym oprawcą, Jimmym, a później pytał o jej zdrowie, to kto jej to, kurwa, zrobił? Ta szmata z kolegami? Przecież ten koleś zapewne by na to nie pozwolił. A może po prostu nie dał rady. No i po co do niego pojechała? Ze strachu? Po jego zachowaniu możnaby wywnioskować, że chyba nie, więc po co? A może po prostu chciała do niego pojechać?

Natychmiast przeszedł go zimny dreszcz na myśl, że mógłby ją stra...

– Frank, co się dzieje? – Jenny usiadła obok. – Co się stało? Ale żeś się przywiesił, wiesz, jaką miałeś minę? – Zaśmiała się. – Wszystko będzie dobrze – dodała i chwyciła jego dłoń w swoją.

Była ciepła i miękka, dobrze ją pamiętał. Nie dał rady wydusić słowa, obsesyjne myśli przytkały mu całe powietrze, siedział więc w ciszy, spoglądając raz po raz na byłą. Tkwili tak już z dobre dwie minuty, lecz dziewczyna nadal nie zabrała ręki. Siedziała w ciszy, gładząc kciukiem jego dłoń, a ich twarze były już coraz bliżej siebie...

– Kurwa, pierdoli pół godziny, więcej nie odbieram! – huknął nagle David i Jenny natychmiast puściła chłopaka.

– Co się stało? – zapytała od razu.

– Usadził się, żebym już teraz przyjechał, natychmiast, bo on ma doła – warczał David, zwiększając przepływ kroplówki.

– Czy ja dobrze myślę, do kogo dzwoniłeś?

Cisza.

– Nie, David, nie pojedziesz!

– Ale chyba coś się stało, dziwnie brzmiał.

– Kurwa, wali cię w rogi i znów chce pożyczyć pieniądze, choć jeszcze tamtych nie oddał. David, nie jedź, proszę cię. – Jenny była już u kresu wytrzymałości.

Chłopak zamilkł, był wyraźnie poirytowany. Zadzwonił telefon Franka. Był pewien, że to Travis, więc wstał i nie sprawdzając, kto to, odebrał. Gdy usłyszał Kim, od razu ciarki go przeszły po całym ciele i za chwilę usłyszał jej drżący głos.

– Cześć. Obudził się.

– Co? – Frank nie załapał.

– Matt się obudził.

– Kiedy? – Brunet aż wstał.

– Dzisiaj w nocy. Pytał o ciebie.

– Jak się czuje?

– Dobrze, ale jest osłabiony... choć o papierosa już poprosił. – Dziewczyna zaśmiała się niewyraźnie.

– Zaraz przyjadę. No... może nie zaraz, ale do dwóch godzin.

– Dobrze.

– To cześć.

Chłopak usiadł na miejsce w totalnym szoku, tylko że chociaż raz ten szok był w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Spojrzał na znajomych – gapili się na niego, oczekując wyjaśnień.

– Kumpel wyszedł ze śpiączki, choć już myślałem o najgorszym. Było bardzo źle. Ta sama kurwa go załatwiła, co Laurę – rzekł wkurwiony.

– To ja widzę, że ona pozwala sobie na wszystko. I nic z tym nie robisz? – zapytał David.

– A co mam zrobić? Nie ma dowodów, więc gówno mogę, policja też, a mała nic nie mówi, bo się boi. Nie wiem, zajebać ją w końcu i zakopać w lesie? Bo innej opcji na tę wywłokę już chyba nie ma...

Laura się poruszyła, cicho jęknąwszy i Frank natychmiast przysunął się bliżej. Jęknęła ponownie.

– Boli – wyszeptała po chwili.

David wstał i dał jej kolejny lek przeciwbólowy, tym razem w ramię, po czym rozmasował delikatnie. Jęknęła jeszcze głośniej, aplikacja chyba nie była zbyt przyjemna.

– Nie za dużo tych prochów? – zdenerwował się Frank.

– Spokojnie – Uśmiechnął się gospodarz.

– Pić – wystękała nastolatka.

Po tych psychotropach zrobiła się jakaś nieprzytomna. Dostała sok, którego tym razem wypiła już więcej.

– Jay, czy jego już nie ma, zabraliście go? Zabraliście? – wyjechała nagle, przestraszona.

– Mała, nikogo tu nie ma. – Frank ją przytulił.

– Kłamiesz, jest, wiem, słyszałam, gadaliście z nim. Ja nie chcę, niech idzie, nie chcę – znów zaczęła panikować, po czym się rozpłakała.

– Ty, co ona gada? – Brunet spojrzał na Davida, oczekując wyjaśnień.

– Pewnie coś jej się śniło, a jeszcze nie łapie, co to jawa, a co sen. Spokojnie, minie jej – rzekł, ale już miał strzykawkę w dłoni.

Dziewczyna płakała coraz głośniej, w końcu Jenny wkroczyła do akcji.

– Przesuń się – rozkazała Frankowi i zaraz usiadła obok Laury, przytuliwszy ją mocno. – Laura, nikogo tu nie ma, jesteśmy tylko my. Ja, David i Frank. Śniło ci się, już wszystko dobrze.

– Kłamiecie, jest, chcę stąd wyjść! – Laura prawie krzyknęła i już chciała wstawać, lecz blondynka ją przytrzymała.

– Puść mnie, puszczaj, chcę wyjść! – Znów zaczęła się rzucać, więc David w końcu zareagował, ale wstrzyknął jej tylko pół.

– Puść mnie – powiedziała jeszcze, wijąc się chwilę, lecz widząc, że jest bezsilna, padła na miejsce, płacząc jak najęta.

– To nie wygląda dobrze, czy ona nie zeświruje? – zapytał przerażony Frank.

– Nieee. – Zaśmiał się David.

Laura zaczynała się uspokajać, płacz też ustawał, więc Jenny na powrót zamieniła się z brunetem.

– Mała, już dobrze. – Objął ją, przytulając do niej głowę.

Nie zareagowała.

– Co takiego oni jej zrobili, że dziewczyna tak się załamała? To niewiarygodne, co za bydlaki – wkurwiła się Jenny.

– Cholera, no widzisz?Zapomniałem, – David zerwał się z kanapy i sięgnął do torby, z której wyjął małą tubkę.

Nabrał maści na palec, ukucnął przy nastolatce i chciał przekręcić nieco jej twarz, ale zaraz się wyrwała.

– Laura, spokojnie, nasmaruję ci oko. To bardzo dobra maść, zagoi się błyskawicznie – wyjaśnił łagodnie chłopak.

Przestała się stawiać i przy akompaniamencie głośnego syku namazał dziewczynie siniaka.

– No widzicie? Słaby ze mnie lekarz, kupiłem maść i zapomniałem. Lekarz ze sklerozą, kto takiemu zaufa? Przyjdzie pacjent, zbadam go i zanim wypiszę receptę, nie będę pamiętał, na co ta recepta ma być. – Zarechotał, lecz pozostałym nie było do śmiechu, gdyż Frank uśmiechnął się tylko niemrawo, a Jenny dalej siedziała kompletnie ogłupiała.

– Muszę jechać do szpitala, poradzicie sobie? – zapytał brunet.

– Zadajesz durne pytania – wkurzyła się Jenny.

– Nie będę długo, za godzinę – półtorej wrócę.

– Jedź.

Chłopak sprawdził potrawę – mięso było już miękkie.

– Jen, popilnuj żarcia, niech odkryte jeszcze chwilę odparuje i za pięć minut wyłącz, ok? Tylko mieszaj – dodał z kąśliwym uśmieszkiem.

– Nie bądź taki dowcipny. – Jenny się oburzyła.

– Pożyczycie mi samochód? Zatankuję – poprosił chłopak, wiedząc, że taksówką będzie wlókł się pół roku. – I nie czekajcie na mnie, tylko jedzcie.

Dostał kluczyk z kosmitą i zaraz siedział w aucie. Dochodziła dwunasta trzydzieści, więc znów natknął się na niewielki korek, ale teraz już starał się uważać, w końcu nie jechał swoim autem. W asyście wszystkich przekleństw, które zna, po pół godzinie w końcu wydostał się z zastoju i już na spokojnie dojechał do szpitala, lecz gdy podszedł pod salę Matta, jakoś dziwnie mu się zrobiło, jakby bał się wejść. Postał chwilę, w końcu wziął się w garść i wszedł do środka. Gdy tylko pacjent zobaczył kumpla, wyszczerzył zęby najszerzej, jak chyba tylko umiał. Frank ucałował policzek Kimberly, poklepał Matta po ramieniu, po czym klapnął na stojącym obok stołku.

– Pójdę coś zjeść – oświadczyła Kim i wyszła.

– Jak się czujesz? Fajnie, że w końcu wróciłeś. – Brunet się uśmiechnął.

– Kurwa, wyspałem się na pół roku, nie? – ironizował Matt.

Wyglądał bardzo dobrze, bo prócz tego, że miał nieco przymulone oczy, wszystkie ślady pobicia na twarzy zniknęły, a i jak widać, już zaczynał swoje gadki.

– Stary, to nie jest śmieszne, napędziłeś mi niezłego stracha – zganił go Frank.

– Nawet nie wiem, kto mnie tak urządził. Jak podszedłem pod drzwi, dostałem tylko w łeb, więc nie rozglądałem się, kto i co, tylko zasłoniłem głowę, a potem to już nie pamiętam. Wiem, że to ta suka, bo dostała razy, ale jej raczej tam nie było – wyjaśnił Matt.

– Pracujesz jeszcze w cyrku?

– Nie.

– A co u młodej?

Franka natychmiast przytkało, lecz zaraz odparł:

– Wszystko ok, i też już tam nie pracuje – skłamał, nie chciał denerwować kumpla.

– Dlaczego nie przyjechała?

– Ma dziś jakieś sprawy – bąknął Frank, ale do oczu już napływały łzy.

– Wiesz co? Teraz ci powiem, bo nie możesz obić mi dziś mordy. – Radość Matta wzrastała.

Frank dziwnie spojrzał na kumpla.

– Pocałowałem ją, kiedyś, w robocie. Ale nie myśl sobie, to był tylko buziak.... w policzek, gościu. – Rozradował się kumpel.

– To już mało istotne – mruknął Frank.

– Przywieź ją jutro, chcę z nią pogadać. – Matt nie odpuszczał i teraz już brunet kompletnie się pogubił.

Nie wiedział, jaką ściemę wcisnąć, czemu ciągle nie może przyjechać. Przecież bardzo go lubi, a wciąż jest zajęta? Kurwa, mogłem powiedzieć, że wyjechała. Co za kretyn – wyrzucał sobie, dalej szukając dobrego rozwiązania.

– Frank – zaczepił go przyjaciel. – Co z tobą, co się stało?

Znał kumpla całe życie, więc natychmiast zauważył, że coś jest nie tak.

– Nic, głowa trochę mnie boli.

– Głowa? Co ty mi tu pierdolisz. Centralnie się zawieszasz, co ci się nie zdarza. Co jest grane? – Chłopak się zdenerwował i w tym momencie Frank pękł, uderzając płaczem.

Mina, jaką zrobił Matt, widząc płaczącego przyjaciela, była bardzo zastanawiająca.

– Frank...

– Zgwałcili ją – wystękał niewyraźnie brunet.

– Co zrobili? Co ty gadasz?! Kto, kiedy?! – Zszokowany Matt uniósł się wyżej na poduszce.

– Trzy dni temu. Nie wiem kto, pewnie ta suka za tym stoi.

– I co z nią?

– Źle. Zgwałcili ją, do tego skopali jak psa i nie mam pojęcia, czy to wszystko, co wiemy. Jest cała posiniaczona, lewego oka nie widać w ogóle, nie poznaje ludzi, wszystkiego się boi, po prostu czysta histeria. Wysłali mi film z jej telefonu, jak to jeszcze trwało, więc to ktoś, kogo znamy, bo skąd by wiedział, komu wysłać, żeby ruszyć odpowiednie struny. Uciekła ze szpitala, choć nie da rady stać na nogach, czyli tam też coś ją wystraszyło. Rozbiła głowę, ale Jenny ją znalazła, to chyba cud, bo zbiegiem okoliczności bym tego nie nazwał. Jest u niej i cały czas wspomina jakiegoś Jay'a, którego panicznie się boi, więc to jego sprawka, ale jak tu się dowiedzieć, co to za bydlę? Poza tym pod jej salą kręcił się jakiś podejrzany typ, ale jak mnie zobaczył, zwiał – poinformował Frank, ledwo cedząc słowa.

Matt chwilowo zaniemówił, ale zaraz rzucił:

– Masz jeszcze ten film? Pokaż mi go.

– Nie chcesz tego oglądać.

– Pokaż!

Frank dał mu telefon z uruchomionym nagraniem i wyszedł. Wrócił po dokładnie minucie i stwierdził, że mina przyjaciela nie różnie się od min wszystkich, którzy to video oglądali.

– No nie wiem, stary, co ci powiedzieć – wydukał dwudziestojednolatek. – Nie, tego nie można tak zostawić, suka ostro przegięła. No kurwa, do chuja, jak tak można? – Zaklął wściekle chłopak. – Niech no ja tylko stąd wyjdę, już ja tej kurwie narobię. Jebany kurwiszon – bluzgał i w tej chwili do sali wróciła Kim.

– Co się stało, co to za przekleństwa? – zniesmaczyła się.

– Nic – fuknął Matt.

Dziewczyna, znając brata, nie ciągnęła tematu, tylko powiedziała:

– Matt, muszę wracać do pracy, przyjadę wieczorem, dobrze?

– Jasne.

Ucałowała brata, pożegnała się z kumplem i zaraz jej nie było.

– Ty już nic nie kombinuj, zapomniałeś, nadal jesteś w szpitalu? – Uśmiechnął się Frank.

– No i tutaj wyślę też tę szmatę, tylko z tą różnicą, że ona już stąd nie wyjdzie! A przynajmniej nie o własnych siłach.

– Dziwi mnie tylko jedno. Skąd Laura zna kogoś z otoczenia tej rury, i, co dziwne, ten ktoś jej pomaga, czyli chyba się lubią.

– Co ty pierdolisz? – Matt wywalił oczy.

– Zajebali jej telefon, ale na drugi dzień go odzyskała. Możesz mi to wyjaśnić? – oznajmił Frank, robiąc cwaniacką minę.

– Może to nie oni?

– A kto? Mała dostała robotę na basenie i ta suka była tam ze swoimi przydupasami, więc kto? Włamali się do szatni i komórka poszła się jebać, a nic innego nie zginęło. Travis mi powiedział. Na początku nic nie wiedziałem, bo go wyprosiła o dyskrecję, ale po tym całym zdarzeniu zmienił zdanie.

– Trzeba to wszystko zgłosić, no kurwa...

– Policja wie, byli w szpitalu, ale jej nie przesłuchali, bo jest za wcześnie, poza tym myślisz, że coś by im powiedziała? Jak ją tak załatwili, to i na pewno zastraszyli, ona nic nie powie.

– To trzeba tę kurwę wywieźć do lasu i tam pod ziemią zostawić – fuknął Matt.

– Stary, daj spokój, to nie żarty. Zresztą jeszcze jedno mnie gryzie. Ona w przeddzień tego wszystkiego spotkała się chyba z jakimś Jimmym, i to być może on jej pomaga, ale czemu się spotkała? Komórka to jedno, ale nie wróciła na noc. Być może ci, co jej to zrobili, byli z nią całą tę noc. A jeśli nie, jeśli ona z nim coś kręci? – Frank się podłamał.

– Laura na dwa fronty? Szczerze wątpię, poza tym ona była ostrożna i onieśmielona w stosunku do ciebie, a tu pociągnęłaby się z drugim, tak? Przestań pierdolić – wkurzył się Matt i w tym momencie do sali wjechał obiad.

– No, pierwsze żarcie po dziesięciu dniach, ale nie zapatruję się na to zbyt optymistycznie – rzekł młodszy chłopak.

Po chwili na szafce pojawiła się taca i salowa zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Frank podał mu jedzenie i Mattowi od razu mina zrzedła.

– A cóż to, kurwa, jest? – zapytał, widząc rozbabraną, żółtawego koloru mamałygę, ziemniaki i surówkę z kapusty. – Weź ty spróbuj. – Spojrzał błagalnie na Franka, który wziął widelec i skosztował odrobinę.

– Chyba jakiś gulasz rybny, albo coś w tym stylu miało to być, lecz zjebali maksymalnie. Spróbuj ty.

Matt wziął do ust najmniej, jak się dało i od razu się skrzywił.

– Może i czuć tu jakąś rybę, ale soli to w tym przybytku chyba nie mają. I nie mogli zrobić normalnego fileta, tylko rozpierdolić to na miazgę. Jestem głodny, ale jak mam to zjeść? Smakuje jak odpadki w porcie... chociaż nie wiem, jak takowe smakują.

– Oni to rozgotowali, dlatego się rozpadło. –Zarechotał Frank. – A soli nie dali, bo jesteś na diecie, długo nie jadłeś.

I teraz mu się przypomniało!

– Jak mała była w szpitalu, podobne gówno jej dali. Wiesz, co ta idiotka zrobiła? Nawpierdalała się tabletek, bo obwiniała się za pobicie ciebie. Żeby nie przytomność Travisa, już by jej tu nie było – oznajmił rozdrażniony chłopak.

– Poważnie? A ona ma tu do rzeczy?

– Bo ją obroniłeś.

– Żebym tam wtedy był, dostałoby jej się – oświadczył Matt i wziął się za jedzenie, ale zjadł tylko ziemniaki i surówkę, „rybę” zostawił. – Nic się, kurwa, nie najadłem, ale to szczegół. W barze na pewno mają kanapki, kup mi ze dwie – poprosił. – I fajki.

Frank, znając kumpla, nie sprzeciwiał się, tylko przyniósł mu dwie podłużne bułki z szynką, papierosy i zapalniczkę, które ten schował do szafki.

– Dlaczego nie pod poduszkę, jak nieposłuszny pacjent? – zapytał żartobliwie przyjaciel.

– Kurwa, przyjdą zmieniać pościel, znajdą moją kontrabandę i dalej będę głodny. – Zaśmiał się. – Do szafki nie mają prawa zajrzeć, poza tym bez przesady – chyba mogę zjeść kanapkę.

– Ale nie powinieneś palić. No i jeszcze będzie kolacja.

– Taaak, zapewne tak obfita, jak to to. – Zarechotał Matt, wskazując głową niedojedzone szczątki.

– No, tylko jestem ciekaw, jak zapalisz?

– Dawaj do okna, pomóż mi, bo zaraz przylezie po tacę i będzie przypał.

Brunet zaśmiał się z wariacji kumpla, ale pomógł mu dojść do okna i po chwili Matt już palił, ale jak tylko wypalił, machnęło nim do tyłu. Przyjaciel go przytrzymał.

– Dawaj z powrotem, bo się zaraz wyjebię. – Zaśmiał się „naćpany” papierosem dwudziestojednolatek. – Spalę kilka i wszystko wróci do normy.

– Po co w ogóle jarasz? Po takim czasie nie ma już głodu. No i twoje płuco...

– Jeszcze, jak widać, jest, poza tym lubię jarać. A płuco? Kim pewnie ukoloryzowała, bo jak zwykle jest przewrażliwiona. Płuco było tylko lekko „ranne” i pewnie już się zagoiło – odparł Matt. – Z żebrami też nie jest tak źle, dam rady już jako tako się ruszać. Poza tym nie pierwszy raz jestem połamany, przeżyję.

Do sali weszła salowa i w mig wyczuła nikotynowy zapach.

– Przepraszam, panowie, ale co wy tu robicie? – zapytała oschle. – Tu się nie pali.

– To moja wina – rzekł Matt.

Kobieta tylko westchnęła, zabrała tacę i wyszła, lecz gdy tylko zniknęła, obaj kumple jak jeden mąż uderzyli śmiechem.

– No dobra, stary, dochodzi trzecia, pojadę już. Nie wiem, co z Laurą. Przyjadę jutro po południu, ok?

– Spoko. Pozdrów ją.

– Tak? Jak do niej nic nie dociera, ale dzięki, dam całusa.

– Może być.

– To trzymaj się – Frank uściskał kumpla i wyszedł.

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Jak ja nie lubię, jak ludzie oceniają innych po wyglądzie. To, że Jimmy wygląda jak typ spod ciemnej gwiazdy, nie oznacza, że jest zły. ☹
    W związku szefowej Franka też widzę fajerwerki poodpalane. Laura bez zmian, a Frank nadal w czarnej dupie.
    Dzięki zielonka, że Matta nie uśmierciłaś.:) Frank dobrze główkuje co do Laury i Jimmy’ego – został rogaczem.
    ”– Dawaj z powrotem, bo zaraz się wyjebię. – Zaśmiał się „naćpany” papierosem dwudziestojednolatek”. – fajne.
    Kolejne gotowanko – na bogato. 😊Amber to na pewno czkawki dostała od tych wszystkich epitetów pod jej osobą. Jak na razie mamy impas – nikt nic nie wie i zgadują po omacku.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Jimbo jest przystojny, Frank się nie zna.😁😘😘
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, no widzę, że Jimmy'ego stworzyłaś pod swój ideał. Żartuję.:) Jakbyś jeszcze jego ciało pokryła licznymi tatuażami, no to dla mnie git. Zielonka, powiedz mi, czy masz te opko opublikowane gdzieś poza tym portalem w całości?
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Mam, ale strasznie dużo baboli. Jak wrzucam tu, to poprawiam, bo wcześniej oczywiście się nie chciało. Wpisz w Google, to Ci znajdzie.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi. Ok, już mam. Znajdę sobie na czym skończyłaś tutaj. :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Przemyśl to lepiej, bo będą Cię namieszać koszmary. W chuj literówek tam jest.🤣
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Oszczędzę Ci zachodu, cz.52
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, spokojnie, nie będę patrzeć na błędy.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, dzięki.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Nie musisz, one same Cię zaatakują. 😅Poza tym to jakoby surówka, po tylu latach poprawiłabym to i owo, no ale skoro chcesz, ok. Nie chcę tylko, żebyś była zawiedziona, bo naprawdę trochę bym tam pozmieniała.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, przeczytałam tylko to, co nie dawało mi spokoju. :) Od razu lepiej. Nie jest tam wcale tak źle. ;)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Tygrysica jest bardzo wyrozumiała. Dzięki.😁
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, zaczęłaś dobry wątek. Przygotowałam się, czekałam i sflaczałam. Osiedlowa ekipa zniknęła, Jimmy też, a pozostała tylko Laura i ci, co koło niej skaczą jak foki w cyrku. :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Będzie akcja, jutro wrzucę trochę więcej.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, wiem, że będzie i możesz tam jeszcze podkręcić. Chodzi mi o to, że całe napięcie szlag trafił. Dobra milknę, bo mnie przeklniesz. :) :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger A tu było jakieś napięcie?😳😁
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, no było. Ostatnio jak Jimmy napadł na Amber i rozmowa o zemście na Jay'u z Chrisem. Oczekiwanie co i jak. Nagle cisza, wątek Laury i ani wzmianki o tamtych. Ja to tak odbieram i nie musisz się z tym zgadzać.:) Po prostu mi czegoś pomiędzy pracą, a traumą Laury zabrakło. 😘😘
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Ok, ok, rozumiem. Cierpliwości, mała, wszystko będzie dla Twych psychopatycznych zapędów. Dwie psychopatka, musimy coś kiedyś razem napisać.😁
  • Pasja 3 miesiące temu
    No wreszcie Matt powrócił i nie ma amnezji. Powrót do żywych i z dawnym przytupem. Zbieranie siły na odwet bywa najcenniejszym darem. Frank dalej ma myślenice i nic nie wie. Jimmy czarny charakter, ale na wyrost. Jest ok, Pokaże Frankowi jaja.
    Miłego
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Jimny jest Zajebisty, lubię chłopa. Frank to chodząca zawiecha.🤣😘

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania