Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 48

Gdy otworzyła oczy, było już jasno. Była jeszcze mocno zaspana, lecz gdy obraz się ustabilizował, połapała, że nadal śpi w salonie. Poczuła, że chyba zaczyna być głodna, co ją bardzo ucieszyło, ponieważ oznaczało, że organizm w końcu zaczyna działać normalnie.

– Frank – mruknęła, ale odpowiedzią był jedynie Miko, który podniósł się z podłogi, poszturchał nosem jej dłoń i na powrót klapnął obok mebla. – Frank! – powtórzyła nieco głośniej, lecz cisza trwała nadal. Natychmiast się poddenerwowała, gdyż wnioskując, że przecież nie zostawił by jej tu samej, od razu pomyślała, że na pewno coś się stało.

Wspomnienia wróciły jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, przypomniała sobie wszystko: matkę, Amber, J-a, Jimmy’ego i seks, zrozumiawszy właśnie, że to on był w szpitalu, oraz inne rzeczy, które jej umknęły.

Żebro i brzuch ponownie zaczęły ćmić, lecz nie był to jeszcze mocny ból, nie wołała więc o pomoc, nie chciała robić zamieszania w cudzym domu w środku nocy. Niezgrabnie wyjęła spod poduszki telefon i wcisnęła guziczek z boku obudowy – czwarta dwadzieścia. Od razu rzuciła jej się w oczy odebrana wiadomość MMS, co odrobinę zaniepokoiło dziewczynę. Chciało jej się do toalety, lecz czuła dziwne osłabienie. Leżała, mobilizując się do powstania, wreszcie powoli się podniosła i usiadła, opierając łokcie na nogach. Tkwiła tak dobre pięć minut, a pęcherz coraz mocniej dawał jej do zrozumienia, że musi iść do tego cholernego kibla, więc chcąc, nie chcąc, przytrzymała się kanapy i wstała do pionu. Z miejsca zawirowało w głowie, skutkiem czego ponownie oparła się o mebel, mając wrażenie, że zaraz się przewróci. Po kilku chwilach jednak zawroty minęły, więc powoli ruszyła do łazienki, stawiając malutkie, anemiczne kroczki. Brzuch bolał przy każdym napięciu mięśni, do tego nogi były jak z waty, jednak powolnym spacerkiem dotarła wreszcie do celu i najciszej, jak umiała, załatwiła sprawę, aby nie zbudzić gospodarzy.

Ruszyła w drogę powrotną, lecz nagle przystanęła, zastanawiając się, czemu śpi w salonie i że może brunet jest jednak w domu. Zawróciła. Podeszła do drzwi sypialni, w której ostatnio spała i cicho uchyliła drzwi, lecz się zawiodła – Franka w niej nie było. Gdzie on jest? – pomyślała, ogarnięta kompletną dezorientacją. Od razu przeszło jej przez myśl, że zniknął z powodu tego, co się stało, niestety, sama do końca w to nie wierzyła.

Wróciła na kanapę. Połamane żebro od ciągłego leżenia bolało coraz bardziej, mając więc nadzieję, że jak posiedzi, dolegliwość będzie mniejsza, nie kładła się już, tylko oparła o kanapę, podkulając nieco nogi. Szybko sięgnęła po telefon i ujrzała plik wysłany kilka minut po północy. Gorące dreszcze przeszyły ją na wskroś. Trzymała telefon w dłoni, bojąc się otworzyć film, miała przeczucie, że nie zawiera on nic dobrego. Ręce odrobinę drżały. Siedziała, główkowała, kombinowała, mając nieodparte wrażenie, że wideo ma związek z jej krzywdą. Dedykacja: „Śliczna, to również dla Ciebie” powodowała, że obawiała się zobaczyć, co zawiera. I dlaczego napisał: „to również dla ciebie”, czyżby był też jakiś inny plik? Przejrzała telefon, ale był w nim tylko jeden film. Korciło ją coraz bardziej, do tego ciekawość była równie duża jak strach, więc po dalszych kilku chwilach zadumy i wzięciu wszystkich „za” i „przeciw” ściszyła dźwięk i uruchomiła wideo. Oczy dziewczyny natychmiast zrobiły się wielkie, jak talerze. Było tam wszystko – od onanizmu zaczynając, na gwałcie kończąc. Przeraził ją widok rzucanego o ścianę, a następnie gwałconego Jay'a, który darł się w niebogłosy. Nastolatce załzawiły oczy i wyłączyła film. Nie mogła dłużej. Nagle za plecami usłyszała:

– Dlaczego nie śpisz?

Podskoczyła, wystraszona, natomiast Miko zerwał się i ruszył jak szalony przed siebie. Schowała telefon.

– Boli cię? – zapytał David, kucając przed nią.

– Troszkę.

– Wstawię kawę do parzenia i zaraz wracam, ok?

Pokiwała potakująco głową, więc chłopak zniknął w kuchni, a Miko wrócił do dziewczyny.

Skąd wie? – pomyślała o Jimmym. A jednak dotrzymał słowa, więc chyba naprawdę coś do mnie ma. I kto tam był, co jeszcze im mu zrobili? – kalkulowała, zżerana ciekawością, a zarazem zszokowana tym, co zobaczyła. Ponownie ujrzała prześladowcę, przez co w okamgnieniu przypomniał jej się gwałt. Z chwili na chwilę uczucie żalu rosło w przytkanym gardle, lecz ze względu fakt, że David już nie śpi, starała się nie dać nic po sobie poznać.

– Laura, płaczesz? – Chłopak znów ją wystraszył, siadając obok.

– Nie.

– Nie? Przecież widzę. Tak mocno boli?

– Trochę.

– Co się stało? – David nie odpuszczał. – I dlaczego nie śpisz?

– Śniło mi się coś i musiałam do łazienki – mruknęła dziewczyna, lecz chłopak dobrze słyszał jej płaczliwy głos.

– Laura, jak mocno boli, to mów, jak nie mocno, też mów. Nie chcę bez potrzeby dawać ci zastrzyków, to bardzo silne leki.

– Nie mocno.

– Ok, poczekaj – rzekł chłopak i zniknął w kuchni.

Nie było go około pięciu minut, po których wrócił z wielkim kubkiem kawy, herbatą z cytryną i talerzem kanapek. Postawił wszystko na stole i wręczył dziewczynie dwie pigułki, oraz odkręconą butelkę wody.

– Wypij, pomogą, ale gdyby później bolało bardzo mocno, powiesz Jenny, ok?

Ponownie kiwnęła głową i popiła lekarstwa. Nie była jednak zadowolona, po tym, co się wydarzyło, pozostanie sam na sam z dziewczyną nie było miłą perspektywą. Gdy David wspomniał o żonie, nie wiadomo, dlaczego, Laura natychmiast przypomniała sobie, co zrobiła z Jimmym. Zaczęły targać nią wyrzuty sumienia i złość na siebie za swoje szaleństwa. Miała pewność, że gdyby nie rozkręciła się w używkach, nie zrobiłaby tego. Czuła się z tym okropnie, lecz mimo tego iż sama nie była wobec Franka uczciwa, to nie mogła darować i zrozumieć, jak mógł ją zdradzić. Kto jak kto, ale on? Przecież zawsze był „dla niej”...

– Laura! – David ją zaczepił. – Co się stało?

Spojrzała na niego – przyglądał jej się z dość dziwną miną.

– Nic, przepraszam.

– Chcesz pogadać?

– Nie

– Na pewno?

– Tak.

– Ok, nie nalegam, ale jak coś, wal jak w dym – rzekł chłopak, uśmiechając się szeroko.

– Gdzie Frank? – zapytała w końcu nastolatka.

– Nie wiem, coś tam z matką, przyjedzie dziś – skłamał David. – Zrobiłem ci herbatę, zjesz coś?

– Nie – odparła cicho.

– Na pewno? Z łososiem, rybka zawsze dobrze wchodzi. Są też z szynką, jak wolisz, może jednak jedną? Laura, zjedź, tabletki lepiej zadziałają. – David nie odpuszczał.

Laura zamilkła, więc uznał to za zgodę i podsunął jej talerz pod nos. Wzięła kromkę z łososiem i niemrawo ugryzła, lecz gdy poczuła miły smak ryby, szczęka zaczęła pracować, jak należy. Zjadła dwie kanapki, wywołując kolejna falę radości na twarzy młodego lekarza.

– Jeszcze jedną? – zapytał.

– Nie, dzięki, może później.

– Dobra, zostawię tu – oznajmił chłopak, lecz nagle zerwał się i chwycił talerz, na której widniały jeszcze dwie kromki. – Albo nie, postawię w kuchni, bo zaraz Miko ci podpieprzy. – Rozweselił się głośno i zabrał śniadanie.

Laurę po tym mizernym posiłku i zapewne po lekach znowu zaczęło mulić.

– Kładź się, i tak już wychodzę do pracy – rzekł David, wgapiwszy się w jej coraz mniejsze, maślane oczy. – Niech Jenny nasmaruje ci brzuch, maść leży w reklamówce na stole. Mówiłem jej wczoraj, ale to zapominalska, więc jej przypomnij, ok?

– Dobrze – odparła niemrawo brunetka, lecz wcale nie miała zamiaru o niczym jej przypominać.

Była zła za jej wyskok no i wstydziła się o cokolwiek prosić.

– Dobra, młoda, spadam. Jakby co, mów Jenny, ok? – nakazał David, tym razem dość surowo.

– Dobrze.

– To do zobaczenia. – Uśmiechnął się i zaraz go nie było.

Dziewczyna położyła się na drugi bok i lada moment odpłynęła.

 

– Laura. – Doszedł do niej głuchy, niewyraźny dźwięk. – Laura! – Jenny szarpnęła ją bez zbędnych ceregieli.

Nastolatka nie wiedziała jeszcze, co się dzieje i znowu pomyślała, że to Travis, niemniej jednak, bardzo niechętnie otworzyła ciężkie powieki. Były wilgotne, przez co i obraz kompletnie niewyraźny, do tego poczuła, że ból wzrósł, a koszulka jest mokra w każdym możliwym miejscu. Wiedziała, że coś jej się śniło, nie pamiętała tylko, co. Domyśliła się, że dolegliwości przybrały na sile, gdyż zapewne kolejny raz rzucała się na kanapie.

Przetarła dłonią załzawione oczy i spojrzała na Jenny półprzytomnym wzrokiem.

– Obudziłaś się już? – Gospodyni się uśmiechnęła, lecz ten uśmiech tylko rozdrażnił dziewczynę.

– Tak – mruknęła ozięble.

– Już dziesiąta, wstań, zjemy coś. No i niestety muszę iść po kawę, tylko nie wiem, jak to zrobić. Nie chcę zostawiać cię samej.

– Muszę do łazienki – poinformowała brunetka i powoli podniosła się z łóżka.

– Pomogę ci…

– Nie! – Nastolatka podniosła głos. – Przepraszam… ja sama… dam radę – dodała natychmiast, wiedząc, że mimo kwaśnego humoru nie powinna być tak opryskliwa.

Miko usłyszawszy głos dziewczyny, w okamgnieniu pojawił się obok, dzierżąc w pysku niebieską piłeczkę. Laura wstała z kanapy i nie patrząc na Jennifer, powoli ruszyła do toalety. Piesek porzucił zabawkę i ruszył za nią, tak namiętnie plącząc się pod jej nogami, że o mało nie przewrócił dziewczyny.

– Miko! – Jenny natychmiast doskoczyła do pupila i pociągnęła go za obrożę, a Laura zniknęła w łazience.

Ból zrobił się naprawdę nieznośny, zaczęła więc zastanawiać się, jak poprosić Jenny o zastrzyk? Nie miała ochoty prosić jej o cokolwiek, była nią zawiedziona i rozczarowana, zdawała sobie jednak sprawę, że nie chcąc się męczyć, w końcu będzie musiała schować dumę do kieszeni.

Zajęcie miejsca na muszli nie okazało się zbyt trudne, gorzej jednak było z powstaniem i naciągnięciem spodni. Sińce nie dokuczały już tak, jak wcześniej, lecz pamiątka po gwałcie nadal dawała o sobie znać.

Nastolatka spojrzała pod koszulkę, chcąc wreszcie dokładnie zobaczyć, jak wygląda, ale była opasana bandażem, więc nie dojrzała zbyt wiele. Jednakże kilka siniaków, które zaczęły powolutku żółknąć, uciekało spod opatrunku, a ból znacznie się zmniejszył, co było zapewne zasługą maści. To, co zobaczyła, nadal nie wyglądało zbyt subtelnie, ale wielką pociechą było iż nie dokuczało już tak, rwąc i szarpiąc ze wszystkich stron. Pobite nogi widziała już kilka razy, zostało wiec jeszcze oko.

Załatwiła się, przemyła ręce, twarz i bojaźliwie spojrzała w lustro – opuchlizna prawie zeszła, a siniak zmienił kolor. Zagoi się – pomyślała, wzięła ciężki wdech i usiadła na zamkniętej desce. Nie miała ochoty wracać do salonu, najchętniej zostałaby sama, wreszcie we własnym domu, z własnymi myślami, złością, żalem, wyrzutami sumienia i tysiącem pytań na wszelkie tematy. Nie było Franka, nie było Davida, tylko niezbyt pożądana w tej chwili osoba Jenny i stojące w głowie, uszach i pamięci, dochodzące z kuchni, jednoznaczne dźwięki, dowody braku jakichkolwiek zahamowań w kwestii nielojalności. Do tego ten cholerny film.

Strach jakby zanikał, zmieniając się powoli w irytację i niesmak po tej mało subtelniej produkcji, zaczynała pojawiać się coraz większa świadomość, że już chyba nic jej nie grozi. Wnioskowała, że po tym, co spotkało „Jay'a nie będzie miał na tyle odwagi, aby kiedykolwiek stanąć jej na drodze. Nagle, ku własnemu zaskoczeniu, poczuła się dziwnie bezpieczna, na dodatek, nie wiedzieć, dlaczego, zdała sobie sprawę, że to wszystko olewa i zaczyna mieć w dupie. Co gorszego może ją przecież jeszcze spotkać? Chyba tylko śmierć. Ale czy tak naprawdę okazałby się ona gorsza? A może jednak lepsza? Ucieczka w jedną stronę, gdzie nie będzie już cierpienia, złości, rozczarowań, zawistnych ludzi, kłopotów i masy innych, wkurwiających rzeczy…

– Laura, żyjesz? Wszystko w porządku? – Rozległo się krótkie pukanie w drzwi.

– Tak, już wychodzę – wybąkała.

Ogarnęło ją niezadowolenie z faktu, że musi opuścić ten „azyl”, w którym było jej tak dobrze – bez świadków, bez pytań, bez oglądania niechcianych gęb i szeregu tajemnic, które, niestety, nie były już tajemnicami.

Jenny chyba odeszła od drzwi, gdyż zapadła cisza. Brunetka przemyła twarz po raz drugi i opuściła toaletę, niechętnie ruszając w stronę salonu. Miko ponownie zaatakował dziewczynę, kolejny zaraz wijąc się i tańcząc wokół jej nóg, niemniej jednak pozwolił jej w rezultacie dojść do kanapy.

– Chcesz herbaty z cytryną, czy bez? – wydarła się z kuchni blondynka.

– Obojętnie!

I, kurwa, jeszcze zachowuje się, jakby nic się nie stało. Do tego nawet się z tym nie kryli… nie próbowali ukryć… No kurwa mać! – burczała w duszy wkurzona nastolatka, lecz wchodząca do salonu gospodyni nie pozwoliła jej na rozwinięcie skrzydeł nienawiści.

– Zrobiłam z cytryną. Uważaj, gorąca. – oznajmiła, podając Laurze kubek. – Jak się czujesz? – klapnęła obok.

– Trochę mnie boli – odparła nastolatka, uznając, że przyznanie się będzie w tej chwili najlepszym wyjściem.

Wiedziała, że pałanie złością w niczym jej nie pomoże, a na pewno nie w ulżeniu w bólu. Nie miała ochoty się męczyć, postanowiła więc trzymać swój dziwny humor na wodzy i odbiec na obecną chwilę od wszelakich przykrych tematów, a przynajmniej spróbować to zrobić…

– Laura, co się dzieje? Coś się stało? Dziwnie wyglądasz. – Jenny dotknęła jej ramienia.

Wydawała się być na szczerze przejęta obecną postawą niedawno poznanej koleżanki.

– Wszystko ok, po prostu trochę bolą mnie żebra, choć David dał mi przed wyjściem tabletkę – bąknęła Laura.

– Nie dziwię się, wykonywałaś tu niesamowite figury, niczym zawodowa gimnastyczka. – Zaśmiała się Jennifer. – Ledwo cię dobudziłam. Zaraz dam ci zastrzyk. Co ci się śniło? – zapytała, wstając z miejsca.

– Nie wiem, nie pamiętam.

Miko po nagłym zrywie i nieoczekiwanym zwiedzeniu swojego domu powrócił i znowu zaczął zaczepiać nastolatkę, która o mało nie wylała na siebie wrzątku, unosząc w górę kubek.

– Miko, do chuja ciężkiego, uspokoisz się?! Leżeć! – zagrzmiała Jen, wskazując palcem miejsce obok stołu. – Daj rękę. – Nachyliła się do Laury i ta zaraz otrzymała lek, lecz podobnie, jak David, Jenny wstrzyknęła jej tylko połowę.

– David mówił, że tyle wystarczy, zwłaszcza, że mało jesz, dlatego też pewnie nie pozwolił dawać ci całej dawki – oznajmiła gospodyni, odkładając strzykawkę. – Laura, co robimy? Muszę wyjść do sklepu, bo to, co tu mam, nie można nazwać kawą, raczej wodą o smaku kawowym. – Jennifer uniosła kubek.

– Idź, przecież nic mi nie będzie – odparła obojętnie brunetka.

– Nie jestem pewna. Nie chcę zostawiać cię samej, choć sklep jest po drugiej stronie ulicy. Nie mamy też nic na śniadanie, David wszystko wyżarł i nawet nie raczył powiedzieć, że trzeba zrobić zakupy.

– Idź, poradzę sobie, napiję się herbaty. Ale zostaw Miko – poprosiła Laura.

– Jasne. No dobrze, to idę i wracam za dziesięć minut, ok? Trzymaj, włącz sobie coś, zaraz zjemy śniadanie – rzekła gospodyni, wręczając nastolatce pilot. – Na co mamy ochotę? – przeszyła Laurę wzrokiem nakazującym udzielenia odpowiedzi, bez zbędnych wykrętów i kombinatorstwa.

– Nie wiem, szczerze mówiąc, nie jestem głodna.

– Czyli jak zawsze, ale nie tym razem, nieznajoma. Masz zjeść śniadanie, chociaż trochę.

Laura uśmiechnęła się niemrawo, głaszcząc psa. Zamilkła. Jenny wstała, chwyciła portfel i zaczęła w nim szperać.

– A może coś zamówimy? Nie mam ochoty na domowe jedzenie, poza tym ostatnio zrobiłam się zbyt leniwa i nie chce mi się gotować. Do tego nie jestem raczej zbyt dobrym kucharzem. – Uśmiechnęła się. – Lubisz chińszczyznę? Znam restaurację, gdzie robią świetną, więc może zjemy to?

– Nie wiem, obojętnie.

Mimo złości dziewczyna ponownie poczuła się skrępowana, nie chciała, aby wciąż za nią płacili. Wystarczy, że się nią opiekowali, zwalając sobie na głowy niepotrzebny im zapewne problem.

Zadzwonił telefon blondynki i wyrwał Laurę z kolejnej próby pogrążenia się w myślowej utopii.

– Co takiego? Jak to w szpitalu? – syknęła Jenny, spojrzawszy na Laurę, lecz zaraz odwróciła wzrok.

Ściszyła nieco głos, a jej wyraz twarzy wyraźnie sugerował: „niepotrzebnie to powiedziałam”, co Laura natychmiast prawidłowo zinterpretowała. Z miejsca przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, nie dało się przecież nie zauważyć, że definitywnie ma coś wspólnego z rozpoczętą właśnie rozmową. Jenny wyszła z salonu i udała się na górę.

W szpitalu? Kto? Travis, Emma, Frank? – Laurę natychmiast ogarnął ją lęk i jej niedawna butność zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Dlaczego wyszła? Na pewno coś się stało, znowu Amber? Albo jeszcze gorzej – Jay. Zemścił się za to, co mu zrobili. Coś się stało Travisowi lub Frankowi. A może Jimmy’emu? Coś w domu?

Otulona przerażeniem po chwili miała już komórkę w dłoni i wykręciła numer brata, lecz ten nie odbierał. Ponowiła próbę, z podobnym, niestety, rezultatem. Powietrze zatrzymało się w przełyku, a ręce, tradycyjnie, zaczęły trzęść się jak galareta. „Kurwa mać, odbierz, błagam – panikowała, wybierając kontakt po raz trzeci, lecz bez odpowiedzi. Jenny wróciła ubrana już w buty i ponownie chwyciła za stołu portfel. Miała dziwną minę.

– Młoda, idę, zaraz wracam – oświadczyła, ruszając w stronę korytarza.

– Co się stało, kto jest w szpitalu? – zapytała Laura, gapiąc się na nią na wskroś; musiała wiedzieć.

– Nikt, znajomy – mruknęła Jenny, zatrzymując się w miejscu.

W jej głosie nie było ani nutki pewności, nie umiała kłamać lub jej to po prostu w tym momencie nie wyszło.

– Nieprawda! – warknęła Laura.

Wystarczyła chwila, aby wkurwiła się faktem, że blondynka coś ukrywa, uważając ją za głupią, nie widzącą, co się dzieje, ofiarę losu.

– Laura, prawda, nie denerwuj się – rzuciła Jenny, starając się zabrzmieć wiarygodnie.

– Kurwa, nie okłamuj mnie, dobrze?! Uważasz, że jestem głupia i ślepa?! Widziałam, jak na mnie spojrzałaś! Co się stało, kto jest w szpitalu?! – zagrzmiała brunetka płaczliwym głosem.

Jennifer osłupiała. Takiej reakcji w życiu by się nie spodziewała, zwłaszcza ze strony tej potulnej, wystraszonej do tej pory dziewczyny. Stała w bezruchu, przetrawiając ten niespodziewany wyskok, zaraz jednak usiadła obok.

– Przepraszam – mruknęła Laura, opamiętawszy się po chwili.

– Frank jest w szpitalu. Nie chciałam ci mówić, bo nie wiedziałam, jak zareagujesz. Chyba dość już przeszłaś – rzekła spokojnie Jennifer, bacznie obserwując zachowanie nastolatki.

Była z nią sama, bała się, aby znowu coś jej nie odbiło, nie miałaby przecież pojęcia, co zrobić.

– Jak to w szpitalu? Co się stało? – dopytywała Laura, w głowie mając już kolejne, bolesne perspektywy, każdą gorszą od poprzedniej.

– Uspokój się, nic mu nie jest. Chyba wypił za dużo i potrącił go samochód, ale niegroźnie. Dzwonił David, ponieważ leży w miejskim. Dowiedział się o tym godzinę temu, Frank do niego zadzwonił. Ma tylko zbitą rękę i dziś prawdopodobnie go wypuszczą – wyjaśniła Jenny najdelikatniej, jak umiała,

Strach przed możliwym napadem odchyłów Laury nadal w niej tkwił, więc błagała losu, aby nastolatka się nie zdenerwowała.

– Samochód? Kiedy to się stało, gdzie? – Brunetka nie odpuszczała.

– Laura, nie wiem, naprawdę, David nic mi nie powiedział. Ale widział się z nim i wszystko jest w porządku, pomijając tylko, że chyba ma kaca – rozradowała się starsza dziewczyna, wymuszając na Laurze delikatny uśmiech.

Nastolatce natychmiast kamień spadła z serca.

– Może jednak zostanę w domu? – zapytała Jenny, widząc, że ta wiadomość zmieniła jednak prezencję dziewczyny.

– Nie, idź, tylko zostaw Miko – mruknęła Laura.

– Dobrze, zaraz wracam.

Gdy tylko Jenny wyszła, nastolatka wolnym krokiem podeszła do okna, miała powyżej dziurek w nosie leżenia. Nogi były nieco odrętwiałe, jakby gumowe i odrobinę niestabilne. Żebra powoli się uspokajały, lecz psychika nie, wciąż któraś z bliskich jej osób plątała się między poszczególnymi obszarami umysłu.

Stanęła przy parapecie, opierając się o niego łokciami i rozejrzała po okolicy, na ile pozwolił jej zasięg wzroku. Od razu poznała teren, widziała też, że dom Franka znajduje się zaraz po lewej, o czym informował charakterystyczny, malutki sklep, do którego to chyba udała się Jennifer i który z okna widoczny był jak na dłoni.

Wypadek? Jakim cudem, przecież Frank jest raczej rozgarniętym facetem. Jak to się stało? – zadawała sobie pytania, ale zaraz się uśmiechnęła, wyobraziwszy sobie, jak może wyglądać, mając kaca giganta. Na pewno zabawnie. I dobrze mu tak.

Postała jeszcze chwilę, patrząc to na ulicę, to na sklep, to znów rozglądając się po salonie, w końcu znudziło jej się to, ruszyła więc w stronę kuchni. Ciekawiło ją, jak wygląda, zwłaszcza, że to przecież miejsce „zbrodni”. Zdążę, ona tak szybko nie wróci – pomyślała.

Miko nie odstępował jej na krok, ale już nie plątał się pod nogami, tylko grzecznie spacerował obok, zamiatając nałogowo ogonem.

Doszła na miejsce i ukazało jej się ciemnobrązowe pomieszczenie z masą urządzeń, wszystkich w srebrnym kolorze. Kuchnia była bardzo podobna do kuchni Franka, w tym, że miała inny kolor, a czarny błyszczący blat na jej środku był nieco większy, natomiast widniejąca kiedyś z lewej strony ściana została usunięta, aby ustąpić miejsca drugiemu oknu.

Nagle zadzwonił telefon, strasząc brunetkę, która lekko podskoczyła, napinając tym samym mięśnie brzucha, które zabolały nieprzyjemnie. Obejrzała się odruchowo, po czym niechętnie ruszyła w stronę sofy, lecz dopóki dokuśtykała, urządzenie ucichło. Sprawdziła – Travis. Strach minął, dlatego też minęła chęć na rozmowę, niestety, telefon zagrał ponownie. Kurde, ma wyczucie, a tak nie odbierał – burczała bezgłośnie, nie wiedząc, co mu powiedzieć, o czym gadać.

Ratownik był jednak nieustępliwy, w końcu zdecydowała się wcisnąć zieloną ikonkę.

– Halo – wycedziła, z soczystą niechęcią.

– Młoda? Coś się stało? – wyjechał poddenerwowany ratownik.

– Nie, nic, pomyliłam się – walnęła bezsensownie dziewczyna.

Czuła się dziwnie, jakby w ogóle nie znała swojego brata, jakby gadała z nim pierwszy, może drugi raz w życiu, do tego dopadło ją zawstydzenie. Zaczynała dochodzić do siebie i zażenowanie z powodu gwałtu nieubłaganie rosło, zwłaszcza, że sama się w to wszystko wpakowała.

– Młoda, jesteś tam? Co się dzieje? – dopytywał zaniepokojony chłopak.

– Przyjedziesz po mnie? Chcę wrócić do domu – rzuciła.

– Co…? Do domu? Laura, co się stało?

– Nic, kurwa, nie rozumiesz, że nie chce dłużej siedzieć tym ludziom na głowie. Czuję się lepiej i chcę wrócić do domu!

Travis chwilowo zamilkł, wyraźnie zaskoczony jej prośbą, lecz zaraz odparł:

– Dobra, przyjadę po pracy, ok? Jest tłum ludzi, Sandra nie wypuści mnie dziś wcześniej.

– Czy matka będzie w domu? – zapytała dziewczyna, nie mając odwagi spojrzeć w oczy także jej.

– Nie wiem, nie mam pojęcia. Wczoraj nocowała u Charliego. Cały czas łazi podminowana, więc w końcu przekonał ją, żeby wyrwała się z domu i wreszcie ustąpiła. A co ci przeszkadza matka?

– Nic, tak tylko pytam…

– Jak się czujesz?

– Dobrze… lepiej. Frank jest w szpitalu, wiesz coś o tym? – Dziewczyna przysiadła w końcu, kładąc rękę na głowie swojego nowego włochatego przyjaciela.

– Nie. Dlaczego w szpitalu, co się stało?

– Nie wiem, chyba miał jakiś wypadek. Nic mi nie mówią, albo odpowiadają wymijająco. Tego też mam dość i dlatego chcę już wrócić do domu. Zadzwonisz po Emmę? Chcę, żeby przyjechała – poprosiła nastolatka.

Czekała chwilę, lecz chłopakowi jakby nagle odebrało mowę.

– Travis!

– Sorry, zagapiłem się, muszę mieć oko na tych kretynów.

– Zadzwonisz? Ja jakoś nie mogę – powtórzyła nastolatka.

– Dobrze, zadzwonię – odparł, ale to nie był ten ton, beztroski ton jej brata. – Muszę kończyć, będę po szóstej, więc się nie denerwuj – rzucił krótko i szybko się wyłączył, nie dając jej najmniejszej szansy na dokończenie rozmowy

Natychmiast nasunęło jej to kolejną porcję pytań i spekulacji. Pomyślała jednak, że po prostu się pokłócili, więc temat przyjaciółki i dziwnego zachowania brata nie zagościło na dłuższą metę w jej głowie.

Zazgrzytał klucz i piesek natychmiast pobiegł do drzwi.

– Miko, znowu skaczesz?! – wydarła się od progu Jenny. – Mało już zniszczyłeś mi zakupów?! Ciekawe, kiedy w końcu oddasz mi za nie pieniądze?! – grzmiała wesoło, wchodząc do salonu.

Laura się uśmiechnęła. Mimo złości i żalu do dziewczyny, jej pojawiające się czasem, zabawne wzburzenia, notorycznie wywoływały u niej bardzo pozytywne i miłe odczucia.

– Kurwa, przecież zrobiłam to samo, więc może dać spokój sprawie? – przeszło jej przez myśl. W końcu to bardzo sympatyczna dziewczyna, do tego wiele jej zawdzięczam. Tylko czy żałują? Czy zrobili to spontanicznie, niezamierzenie, pod wpływem chwili, czy po prostu nadal cięgnie ich do siebie? W końcu byli przecież razem, tylko jak długo? Zresztą nieważne, jak długo, może po prostu coś jeszcze zostało, coś, co powróciło, gdy ponownie się zobaczyli?

Poczuła lekką zazdrość o chłopaka.

– Laura – Zaśmiała się Jenny.

Wisiała nad jej głową, uśmiechnięta od ucha do ucha. Nastolatka nie wyłapała oczywiście, kiedy podeszła… jak zawsze zresztą, gdy odlatuje.

– Znowu rozmyślasz? Nie chcesz porozmawiać?

– Nie, myślę o Franku – wybąkała nastolatka.

– Dobrze, to co, chińszczyzna? A może coś włoskiego?

– Nie dam rady jeść – Laura znowu zaczęła się wykręcać.

– Laura...

– To może jakąś zupę? – wykombinowała dziewczyna.

Czuła się coraz bardziej głupio, że ciągle jest ich utrzymanką, ale postanowiła, że jak pójdzie do pracy (w końcu będzie przecież musiała), to jakoś im to wynagrodzi.

– Ok, jak masz chęć, będzie zupa. Może być krewetkowa, lubisz? Jadłaś kiedyś? Jest naprawdę przepyszna, zwłaszcza, jak się ją doprawi na ostro. To co, dzwonię? – oświadczyła Jennifer.

Laura kiwnęła potakująco głową, słowa gdzieś uciekły. Jenny w okamgnieniu zamówiła jedzenie i informując: „Idę rozpakować zakupy” udała się do kuchni, zabierając pustą szklankę brunetki.

Dlaczego brzmiał tak dziwnie? Pokłócili się? Ale o co? – temat Emmy powrócił. To na pewno przeze mnie, Travis jest wkurzony przeze mnie i mógł z czymś chamskim do niej wyjechać. Nawet niecelowo... A zresztą, pierdolić to. Może wcale nic się nie stało, tylko znowu wymyślam głupoty – wkurzyła się dziewczyna, miała dość dołowania się przez wszystko, co ją ostatnio spotyka. W tej chwili najchętniej napiłaby się z Emmą wódki i olała to całe popierdolone życie, niestety – rozważania same pojawiały się w jej głowie, drażniąc coraz bardziej. Nie chcąc znów utonąć w rozmyślaniu, wstała i wolnym krokiem podążyła do kuchni. Nie miała ochoty już leżeć, siedzieć i zaczęła się najzwyczajniej w świecie nudzić. Chętnie sama zadzwoniłaby do przyjaciółki, lecz coś ją powstrzymywało. Ale co? Wstyd? Zapewne tak, ale przed Emmą? Dlaczego?

Uśmiechnęła się głupio, stawiając kolejne, mozolne kroki, kompletnie nie wiedziała, co się z nią wyprawia, dlaczego nie ma odwagi po prostu wziąć ten pieprzony telefon i do niej zadzwonić.

– Młoda, dlaczego wstałaś? – zapytała Jenny, gdy brunetka stanęła w progu kuchni.

– Nie chcę już leżeć, mam dość. Mogę tu chwilę posiedzieć?

– Jasne, chodź. – Gospodyni się uśmiechnęła i odsunęła stojące przy kuchennym stole krzesło, na którym Laura zaraz posadziła tyłek. – Nie boli cię, jak tak spacerujesz?

– Trochę, ale już mniej – mruknęła Laura.

– Co chcesz do picia? Mam sok, herbatę, ziółka, mleko – Jenny się zaśmiała – i to chyba wszystko.

– Zrób mi drinka – wyjechała brunetka.

– Że co? – Jennifer uniosła brwi.

Laura szeroko się uśmiechnęła – jej mina była powalająca.

– Drinka – powtórzyła.

– Laura, chyba żartujesz? Przecież bierzesz leki, nie wolno ci pić.

– To tylko przeciwbólowe, poza tym nie umrę od jednego drinka – brnęła nastolatka, mocniej wyginając usta.

Wydawała się bardzo zdeterminowana w kwestii alkoholu, co odrobinę zszokowało Jennifer, sądząc po jej obecnym wyrazie twarzy.

– Laura, nie dam ci wódki, nie rób sobie jaj – oświadczyła rozgniewana dziewczyna, nalała soku do szklanki i wręczyła Laurze.

– Nie zapomniałaś o czymś? – Zaśmiała się brunetka, pokazując jej literatkę.

Opanował ją jakiś dziwny, głupkowaty humor, który pojawił się nie wiadomo, skąd. Uśmiech sam cisnął się na usta, czuła się, jakby zapaliła trawę.

– Widzę, że humor ci wraca, to świetnie. – Rozradowała się Jenny.

Nie miała pojęcia, czy Laura w tym momencie mówi poważnie, czy robi sobie żarty, nie wyraziła więc ponownego stanowiska w sprawie alkoholu, tylko chwyciła czajnik i zalała kawę.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Cierpliwa ta Laura. Ja bym od razu wcisnęła, otwórz film, zamiast zaśmiecać umysł niepotrzebnymi spekulacjami. Co do pani od cudzych chłopaków, Laura również pozostaje nieugięta i kisi wszystko w sobie, zamiast otwarcie powiedzieć, że wie o zdradzie i zneutralizować kwasy.
    Nie ma to, jak się o czymś dowiedzieć, ale tak naprawdę gówno wiedzieć – jak o wypadku Franka. Masakra dla mózgu.
    Zielonka jeszcze trochę, a otworzysz ośrodek odwykowy dla pijaków. Najlepsze jest to, że Matti, Frank czy inni zgodnie twierdzą: „Nic nam nie będzie”.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Laura tylko mocną gębie, jak na uzywkach, A ośrodek odwykowy niektórym by się pewnie przydał.😁
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    Że też tobie się nie nudzi płodzić tych wtórno-bzdurnych tanich opowiastek... Nie oceniam
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    A tobie się nie znudzi drażnienie ludzi tanimi komentarzami?
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    ZielonoMi Wolisz żebym napisał, że to świetne i pisz tak dalej?
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Łukaszenkow Ale ja absolutnie nie mówię tu o powyższym komentarzu, mówię o ogóle i spamowaniu. To, że ci się moje pisanie nie podoba, mało mnie interesuje.
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    ZielonoMi Czyli słowa "spam" też nie rozumiesz?
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    Może napij się wódki z Laurą, coś spięta jesteś xD
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Łukaszenkow Chętnie się w weekend napiję.
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    ZielonoMi To się nie wyżywaj na mnie jak masz syndrom dostawienny ;P
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Łukaszenkow Idź, człowieku, jesteś męczący.
  • Łukaszenkow 2 miesiące temu
    ZielonoMi To nie strzelaj dziecięcych fochów, jak wyrażam opinię na temat tych bazgrołów...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania