Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Szare istnienie cz. 24

Frank natychmiast ją objął.

– Myślałam, że śpisz – szepnęła.

– Ładnie pachniesz – odparł, przytulając twarz do szyi sympatii.

Uśmiechnęła się pod nosem. Chłopak delektował się zapachem dziewczyny, drapiąc ją delikatnie swoim świeżym, ledwie wyczuwalnym zarostem i po chwili poczuła muśnięcie ciepłymi ustami. Połaskotał ją tym pocałunkiem, wywołując lekki dreszcz, po czym jeszcze mocniej przywarł do jej szyi nastolatki. Za moment odchylił nieco koszulkę dziewczyny i wargi powędrowały na kark, a następnie na ramię, powodując jeszcze większe ciarki. Znów się skrępowała, lecz nie dawała tego po sobie poznać.

Usta coraz mocniej przyklejały się do skóry, a ręka zajęła miejsce na prawej piersi. Laura się jeszcze bardziej i pomimo iż dotyk chłopaka był bardzo przyjemny, ponownie nie mogła odpędzić od siebie uczucia zawstydzenia.

Nie zdążyła zagłębić się w swych odczuciach, bo Frank nagle odwrócił dziewczynę na plecy i wbił się w jej usta. Odwzajemniła pocałunek i leżąc nieco sztywno, objęła chłopaka za szyję, usilnie próbując się rozluźnić i zacząć w końcu czerpać z tej chwili niczym niezmąconą przyjemność.

Zaczął bardzo ostrożnie, lecz z sekundy na sekundę pocałunek stawał się coraz głębszy, a usta cieplejsze. Po obcałowaniu dziewczyny z każdej możliwej strony oderwał od niej usta, uniósł delikatnie ręce nastolatki i sprawnym ruchem zdjął jej koszulkę.

Dreszcze powróciły ze zdwojoną siłą, nie była pewna, czy chce czegoś więcej, czy nie. Bała się tego, co może nastąpić, lecz nadal milczała, licząc, że się w końcu wyluzuje i da ponieść rozkoszy.

Ręka chłopaka powróciła na prawą krągłość, a wargi na szyję, lecz tylko na moment, za moment skierowały się na klatkę piersiową. Laura mocno się napięła, lecz Frank nie przerywał. Pieścił sympatię powoli i subtelnie, z każdym ruchem języka wywołując coraz to inne, jeszcze intensywniejsze odczucia. Prawa dłoń zaczęła głaskać policzek, lecz po chwili przewędrowała powolutku po brzuchu i zatrzymała się intymności dziewczyny, pod bielizną.

Laura cicho westchnęła, ciężko przełykając ślinę i wplotła palce we włosy ukochanego. Poczuła się niesamowicie. Przeczuwała, jaki będzie ciąg dalszy tej zabawy i nie była do tego zbyt optymistycznie nastawiona. Sama nie wiedziała, czy po prostu nie chce tego zrobić, czy to tylko strach przed pierwszym razem.

Usta przechodziły z lewej piersi na prawą, ruchy palców stopniowo stawały się coraz szybsze, a doznania wyraźniejsze, mimo to stres nie znikał. Pełna emocji Laura w dalszym ciągu leżała nieruchomo, odrobinę nerwowo bawiąc się włosami chłopaka, lecz gdy ten znienacka delikatnie wsunął w nią palec, natychmiast naprężyła wszystkie mięśnie.

– Mam przestać? – Pogłaskał policzek dziewczyny

Nie odpowiedziała, a nawet, jakby chciała, napięcie, lecz także i podniecenie zablokowały jej wszystkie słowa.

– Mała... – drążył brunet, nie odrywając od niej wzroku.

– Wszystko ok – wystękała w końcu, zawstydzona.

Frank uśmiechnął się jeszcze szerzej i wznowił czynności, lecz palec już nie atakował dziewczyny.

Zamknęła oczy i położywszy dłonie na plecach chłopaka, starała skupić się na przyjemności, którą sumiennie próbował ją obdarzyć. Mimo rozgorączkowania podniecenie wciąż wzrastało, pieszczoty stawały się głodniejsze i po kilku następnych minutach poczuła zjeżdżającą w dół bieliznę. Frank delikatnie ułożył się na ukochanej i gdy po chwili wyłapała, że także jest już bez ubrania, mocno zadrżała. Na powrót przykleił usta do jej gorących już jak ogień warg, gładząc dłonią twarz nastolatki. Rozluźnij się w końcu – pomyślała, wkurzona faktem swego ciągłego zakłopotania. Po ponownym, dość długim pocałunku, Frank trochę mocniej przytulił się do najdroższej, napierając na nią delikatnie, lecz po chwili spojrzał dziewczynę.

– Jeśli nie jesteś gotowa, nie musimy niczego robić. – Uśmiechnął się, przeszywając ukochaną wzrokiem.

– Jestem – wydukała Laura, czerwieniąc się.

– Na pewno? Mała, nie chcę, abyś robiła cokolwiek wbrew sobie

– Tak, zróbmy to...

Nie pytał już, tylko na powrót przyssał się do piersi, wznawiając zabawę w jej najczulszym miejscu. Pobudzał brunetkę powoli, lecz nieco zajadle, koniecznie chciał, aby było jej tak, jak tylko to sobie wymarzyła. Mimo lęku i stresu czuła się cudownie, jego dotyk był niesamowity. Po jakimś czasie oderwał się od klatki piersiowej dziewczyny i uniósł lekko na rękach.

– Poczekaj... – wyskoczyła. – Masz...? – mruknęła, ale zaraz się zacięła, głupio jej było dokończyć.

– Spokojnie... – szepnął chłopak.

Ręka ponowiła działania i po chwili Frank ostrożnie wszedł w ukochaną. Cicho, lecz dość przejmująco jęknęła, gdyż mimo że wszedł w nią tylko odrobinę, poczuła nieprzyjemny, przeszywający ból.

Kurwa, dlaczego? Przecież było tak fajnie... Wiedziałam, że tak będzie...” – pomyślała, zawstydzona, rozczarowana i zła.

Zatrzymał się, nie przestając pieścić wrażliwych okolic nastolatki, lecz po chwili ponownie zaczął poruszać się w dziewczynie. Doszedł go kolejny, dziwny odgłos, lecz tym razem nie przerwał, nadal wsuwał się w ukochaną, wciąż jednak bardzo powściągliwie, starając się być jak najbardziej delikatnym.

Pomimo że wykonywane nieustannie przez jego dłoń czynności doprowadzały Laurę do prawdziwej ekstazy, mieszający się z nią ból nie pozwalał jej na skupienie się na przyjemności, uniemożliwiając przy tym doznania prawdziwego uniesienia.

– Rozluźnij się – mruknął nagle chłopak. – Jesteś strasznie spięta, dlatego cię boli – patrzył na dziewczynę, mającej w tej chwili dość dziwny wyraz twarzy. – Staram się robić to najdelikatniej, jak tylko się da. – Uśmiechnął się, ofiarował jej całusa i zaraz przytulił usta do szyi nastolatki.

Wznowił poczynania, lecz po gdy po kilku kolejnych ruchach zauważył, że Laura nadal nie czuje się komfortowo i wciąż cierpi, wysunął się z niej, czule całując ją w usta.

– Nie musimy się śpieszyć, to ma być miłe wspomnienie – rzekł, wlepiając w sympatię pełne wyrozumiałości spojrzenie.

– Sorry – bąknęła zakłopotana i totalnie zażenowana dziewczyna, była wściekła na swój niewdzięczny umysł i ciało.

– Mała, co ty gadasz? – oburzył się chłopak i zsunął z ukochanej, opierając się na łokciu. – A teraz zamknij oczy i postaraj się jednak rozluźnić – poprosił brunet i przywarł do jej ust.

Dłoń wróciła do miejsca przeznaczenia, lecz tym razem chłopak się nie patyczkował, rozpalał nastolatkę bardzo sumiennie i z każdą chwilą coraz bardziej agresywnie, zmieniając miejsce pocałunków z ust na szyję, z szyi na ramiona, z ramion na piersi i gdzie tylko się dało.

Napięcie nie zniknęło całkowicie, lecz Laura była już o wiele bardziej wyluzowana, dzięki czemu z każdą sekundą czuła coraz większy napływ rozkoszy, zapominając na chwilę obecną o zaistniałej niedawno sytuacji. Frank przyśpieszał z sekundy na sekundę, lecz nie pobawił się długo, dziewczyna skończyła w kilka minut, wydając na mecie głośny, przepełniony euforią wydech i delikatnie wyprężyła się w uścisku chłopaka. Była w wniebowzięta, do tego szczęśliwa z faktu, że jednak w tych sprawach chyba wszystko z nią w porządku.

– No widzisz, mała? Nie taki diabeł straszny... – wyjechał chłopak, zawisając nad sympatią.

Nie odpowiedziała, zarumieniła się tylko.

– Laura, nie dąsaj się, droczę się z tobą. – Frank się uśmiechnął, obejmując dziewczynę w pasie. – Cieszę się, że było ci dobrze, bardzo mi na tym zależało. Przecież cię kocham... – dodał, gapiąc się na nastolatkę.

Tę zamurowało, lecz zaraz wykrztusiła:

– Też cię kocham.

Powiedziała to, lecz nie była co do tego do końca przekonana. Wiedziała, że chłopak nie jest jej obojętny, ale czy to miłość?

– Laura. – Dotknął jej twarzy. – Co jest?

– Nic, zamyśliłam się.

Frank zauważył, że dziewczyna się pogubiła, więc szybko zmienił temat.

– No dobra. Amory, amorami, ale teraz muszę pozbyć się swojej zbroi. Gdzie mogę to zrobić? – rzucił z wesołością, wywołując w końcu szczery uśmiech na twarzy sympatii.

– W łazience jest kosz – wycedziła, nadal czując efekty działań bruneta.

Ucałował ją w policzek, wskoczył w bokserki i zaraz zniknął za drzwiami. Laura spojrzała na budzik – trzecia dwanaście, zamknęła oczy i zaczęła analizować ostatnie wydarzenia. Miała dziwne wyrzuty sumienia z powodu nieudanego seksu, czuła się, jakby zostawiła chłopaka na lodzie. Wszystko inne zniknęło, w wyobraźni stał jedynie obraz minionych niedawno chwil. Im dłużej myślała, tym bardziej wyrzucała sobie, że jest sztywną, oziębłą suką i nie umie poradzić sobie nawet w kwestii kochania się z facetem. Czuła się jak ofiara losu...

– Mała, znowu gdzieś odlatujesz? Co się znowu dzieje? – zapytał, obejmując ją za biodro.

Nie zauważyła nawet, kiedy zjawił się obok.

– Nic.

– Laura, pogadajmy, przecież widzę, co się dzieje. Dlaczego jesteś taka uparta i znowu dusisz wszystko w sobie? Pogadaj ze mną – naciskał chłopak.

– Nic mi nie jest.

Nie odezwał się ponownie, lecz w jego przeszywających nastolatkę na wskroś, brązowych oczach, widoczne było oczekiwanie, a wręcz nakaz na udzielenie jakichkolwiek informacji. Wisiał nad nią jak posąg, pesząc dziewczynę coraz bardziej wiercącym na wylot spojrzeniem. Niech da mi już spokój – pomyślała, denerwując się coraz bardziej. Frank zapewne odczytał jej emocje, lecz nie ustępował, uśmiechał się tylko, co jeszcze bardziej wzmagało zakłopotanie.

– Sorry, przeze mnie ci nie wyszło – wydusiła w końcu, mając już dość gnębiącego ją poczucia winy.

– Mała, co ty mówisz? – Brunet szerzej szerzej oczy, wyraźnie zaskoczony.

– To, co jest prawdą – mruknęła.

– Oj, mała... – westchnął chłopak i mocno przytulił zagubioną dziewczynę. – Chodźmy spać, już późno... a może raczej bardzo wcześnie? – rzekł, zaśmiawszy się i legł obok, wzmacniając uścisk na klatce piersiowej nastolatki.

Przysunął się do najbliżej, jak mógł, chcąc, aby w poczuła się dobrze i w końcu uspokoiła. Swoim ciepłym podejściem podniósł ją nieco na duchu, lecz zażenowanie nie minęło, mimo to zamknęła oczy i starała się już do tego nie wracać.

 

– Mała, wstań. – Doszło do niej, lecz nie miała ochoty ruszać się z miejsca. – Mała, wstań, na chwilę, muszę iść do pracy – powtórzył Frank.

Otworzyła oczy – siedział obok, ubrany. Od razu w głowie stanął jej wątek nieudanej nocy.

– Która godzina? – mruknęła.

– Zaraz dziewiąta. Chodź, zamkniesz drzwi i znowu się położysz. Travisa nie ma, Emmy też, nie zostawię cię przecież przy otwartych drzwiach. – Chłopak ucałował jej policzek.

Ponownie odetchnęła, wiedząc, że znowu nie będzie pytań w razie jej dziwnego zachowania, choć z drugiej strony nie była zadowolona, że sobie idzie, przyjemnie jej było w jego ramionach.

– Nie idź – mruknęła, nie podnosząc się z miejsca.

– Muszę, kasa sama się nie zarobi. To mój pierwszy, ale być może i ostatni dzień, nie wiem, czy mi się spodoba. Knajpa wygląda, ale i w sumie nie najgorzej, zobaczymy, jak to będzie w praktyce. A może chcesz jechać ze mną? Zjesz śniadanie, no i zobaczysz, gdzie pracuję.

– Nie chcę, spać mi się chce – bąknęła.

– To chodź, zamkniesz drzwi – powtórzył brunet i wstał z miejsca.

Laura, chodź niemrawo, ruszyła tyłek z łóżka i nie do końca jeszcze przytomna, ruszyła za młodym facetem.

– A może jednak wypijesz kawkę i pojedziesz ze mną? – wznowił temat Frank, odwracając się do Laury przed wyjściowymi drzwiami.

– Kawkę? Ona mi nie pomoże, będę czuć się jeszcze gorzej. Już mnie Matt raz uszczęśliwił, dziękuję... – oświadczyła z niesmakiem nastolatka i natychmiast sposępniała, przez ostatnie wydarzenia kompletnie zapomniała o leżącym w szpitalu przyjacielu. – Co z nim? Dawno nic nie mówiłeś. Byłeś w szpitalu?

– Muszę jechać, spóźnię się – oświadczył brunet i już chciał przestąpić próg.

– Stój, nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie odpowiesz! – wrzasnęła zdenerwowana dziewczyna, gdyż ukochany nagle zaczął zachowywać się bardzo dziwnie.

W mgnieniu oka się obudziła.

– Mała, co mam ci powiedzieć? Nic się nie zmieniło... i naprawdę muszę spadać, mam tylko pół godziny – mruknął Frank, na chcąc na powrót wyminąć sympatię, lecz ona dobrze widziała jego podejrzaną minę.

– Kurwa, nie okłamuj mnie, dobra?! Przecież widzę, że coś jest nie tak! Nie wyjdziesz, jak nie dowiem się prawdy, nawet, jeśli to najgorsza prawda, rozumiesz?! – grzmiała, bliska płaczu nastolatka, szarpiąc koszulkę młodego faceta.

– Już ci powiedziałem, co chcesz jeszcze wiedzieć? Mam kłamać? Mała, puść mnie, to już nie zabawa – wkurzył się chłopak.

– Nie, nie puszczę! Kłamać?! Wciąż kłamiesz, dlaczego?!

– Nie kłamię, skąd ten pomysł?

– Dlatego, że od razu zmieniłeś temat, jak zapytałam! – krzyczała Laura, stojąc jak posąg miedzy nim, a drzwiami, a wydobywający się powoli z jej wnętrza szloch był już coraz bardziej słyszalny. – Mówisz, że ja zawsze bujam, a sam nie lepiej się zachowujesz. Kurwa, dlaczego ściemniasz?!

– Bo nie chciałem cię denerwować – powiedział Frank, lecz się chyba trochę zmieszał, brunetka nie zwykła być aż tak stanowcza.

– Co się stało? Czy on nie żyje? – Spanikowała dziewczyna i teraz już nie udało jej się powstrzymać płaczu.

– Żyje, ale miał ostatnio dwa ataki, które, jak twierdzi lekarz, jeszcze bardziej osłabiają jego organizm, przez co zmniejszają szanse na to, że z tego wyjdzie. Dwa razy udało im się go reanimować, ale mówi, że każdy kolejny, o ile takowy wystąpi, może być tym ostatnim. I co, zadowolona? – warknął Frank, wyraźnie zły, a może raczej smutny.

Laurę zatkało i rozpłakała się jeszcze bardziej. Przytulił ją, czując się odrobinę głupio, że tak na nią syknął.

– Mała, nie płacz, wszystko będzie ok. To twardy koleś, on tak łatwo się nie da. Nie płacz – powtórzył i ścisnął dziewczynę jeszcze mocniej. – Muszę jechać, naprawdę, lipa spóźnić się pierwszego dnia.

– Dobraaa, jeedź – wymamlała nastolatka, pociągając nosem.

– A ty? Jedź ze mną nie jestem pewien, czy możesz zostać sama.

– Mogę.

– Tak? Już to kiedyś mówiłaś, i co zrobiłaś? Nie bardzo ci ufam, martwię się...

– Kurwa, przestańcie mnie w końcu jeden przez drugiego niańczyć! Jak będę chciała się zajebać, zrobię to, czy teraz, czy później! O co ci chodzi?! – Laura wydarła się na całe gardło się, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że go rani. – Jedź już, przecież tak ci się śpieszyło! – Otworzyła mu drzwi przed nosem.

Zdezorientowany i zaskoczony chłopak spojrzał na wściekłą sympatię, lecz już nie próbował załagodzić sytuacji, tylko odwrócił się na pięcie i wyszedł. Z hukiem zatrzasnęła skrzydło i przekręciła zamek. Po kilku chwilach jednak ochłonęła i dopiero zrozumiała, jak się zachowała i że ostatnio za często ją ponosi. Szybko wyskoczyła z domu i pobiegła za brunetem – był już na końcu chodnika.

– Poczekaj. – Chwyciła go za ramię. – Przepraszam, nie wiem, co mi odbiło – mruknęła, zawstydzona do granic.

– Nic się nie stało, też się wkurwiłem, jak się dowiedziałem. Muszę iść, zadzwonię – Frank ucałował ją w policzek i ruszył dalej.

Dziewczyna odprowadzała go wzrokiem do czasu, aż zniknął za zakrętem. Bezczelna świnia! – wyrzucała sobie, mając świadomość, że sprawiła mu przykrość i jego słowa zapewne nie były szczere. Stawiając anemicznie kroki szła powoli w kierunku domu, mając nieodparte wrażenie, że nie powiedział jej jednak prawdy, że coś ukrywa. Znała go już dość dobrze i widziała jego nerwowość w czasie tej rzekomej szczerości.

Klapnęła na kanapie w salonie i spojrzała na zegarek – za kwadrans dziesiąta. Matt nie chciał zniknąć z jej głowy, dręczył ją coraz bardziej i bardziej, a uczucie senności odeszło w niepamięć. Klapnęła na kanapie w salonie i spojrzała na zegarek – za kwadrans dziesiąta. Matt nie chciał zniknąć z jej głowy, dręczył ją coraz bardziej i bardziej, a uczucie senności odeszło w niepamięć.

– Kurwa! – zerwała się w końcu z miejsca i za chwilę była pod prysznicem, a kilka minut później zamykała już drzwi od zewnątrz.

Ruszyła na przystanek. Nerwy targały nią jak szalone, przebywszy jednak kilkadziesiąt metrów w tym kolejnym, upalnym dniu, ponownie poczuła się ociężale. Mogłam wypić tę cholerną kawę – marudziła bezgłośnie, lecz bała się napoju, w ostateczności wolała już senność niż wariacje organizmu.

Wsiadła do linii nr dwanaście i dwa kwadranse później autobus zatrzymał się niemal pod samym szpitalem. Zdecydowanym krokiem weszła do brzoskwiniowego holu, lecz gdy tylko znalazła się wewnątrz, przygnębiający zapach szpitalnego korytarza ponownie wywołał niepokój. Podeszła do recepcji, lecz nikogo w niej nie było. Spojrzała w prawo – na samym końcu widać było złowrogie drzwi z koszmarną mleczną szybą i makabrycznym napisem. Czekała chwilę, lecz nagle doszło do niej, że mogą nie pozwolić jej wejść; w końcu to oiom, a ona nie jest nikim z rodziny. Rozejrzała się jeszcze i po chwili, korzystając z nieobecności personelu, migiem znalazła się przy oddziale, po czym z niemałą obawą uchyliła drzwi. Tu także było pusto, co szczerze zdziwiło dziewczynę, lecz nie mając czasu na zastanawianie się nad tym faktem, strachliwie ruszyła w stronę sali Matta. Gdy stanęła przed drzwiami z numerem cztery, zamarła – sala była pusta. Momentalnie zdławiło ją w gardle, a nogi ugięły...

– Wszystko w porządku? – Doszedł do niej nieznajomy głos. Po chwili ujrzała przed sobą uśmiechniętego młodego blondyna, sterczącego nad jej głową w otoczeniu śnieżnobiałych ścian. – Jak się czujesz? Zemdlałaś, ale już chyba wszystko ok. – Podał jej plastikowy kubeczek. Dziewczynie zrobiło się nieco głupio, lecz nie to zaprzątało jej w tej chwili głowę, tylko: „umarł!”.

– Co się stało, dlaczego weszłaś na oiom? Masz szczęście, że nie było tam grubej rudej, już ona dałaby ci popalić. – Zaśmiał się na dwudziestokilkuletni mężczyzna. – Poza tym nie można sobie tam wchodzić tak po prostu, to zamknięty oddział – upomniał ją, w dalszym ciągu będąc jednak bardzo przyjaźnie nastawionym w stosunku do nastolatki.

– Przepraszam – mruknęła, siadając na łóżku. – Chciałam zobaczyć, co z moim kolegą, a że nikogo nie było... – tłumaczyła się, zmieszana.

– Jak się nazywa?

– Matt O’Donnell.

– Leży pod trójką, a ciebie znalazłem pod czwórką. Wypij, wzmocni cię trochę, a to na uspokojenie – Nieznajomy podał jej dwie malutkie pigułki, które bez sprzeciwu połknęła.

– Co z Mattem? – zapytała, trzęsąc się w środku.

– Bez zmian.

– Mogę go zobaczyć?

– Nie wiem, czy to dobry pomysł, jesteś mocno poddenerwowana – rzekł lekarz, który zrobił się nagle śmiertelnie poważny. Widząc jednak, że mina dziewczyny mówi: „proszę, bardzo mi zależy”, dodał:

– No dobrze, ale tylko na chwilę.

Brunetka wstała i od razu poczuła, że dolne kończyny nie są jeszcze tak stabilne, jak powinny, mimo to starała się opanować nad nimi władzę i wolno ruszyła za blondynem. Po chwili uświadomiła sobie, że nadal są na tym samym oddziale, tylko w sali na końcu. Chwilę później zatrzymali się pod trójką i rzeczywiście – u Matta nic się nie zmieniło. Nogi ponownie jej sflaczały, lecz tym razem udało jej się ustać w miejscu, choć poczuła lekki zamęt w głowie. Lekarz w mig to zauważył i natychmiast przesunął się w bok, stając bardzo blisko dziewczyny.

– Wszystko będzie dobrze, to twardy facet – uprzedził jej pytania.

– Co z nim? Nic mi nie mówią, znaczy... jego kolega... – wymamrotała. – Powie mi pan? – dodała, gapiąc się na chłopaka niepewnym wzrokiem.

Spojrzał na nią, nie będąc chyba pewnym, czy przy jej obecnej prezencji udzielać jakichkolwiek informacji, po chwili jednak odparł:

– Był mały kryzys, ale już wszystko wróciło do normy i jak widzisz na razie jest, jak jest. Musimy czekać, nic innego nie możemy w tej chwili zrobić. Ale bądź dobrej myśli... ja jestem. – Objął Laurę ramieniem. – A teraz już chodźmy, ordynator nie będzie zadowolony, że tu spacerujemy – dodał i zacisnąwszy delikatnie uścisk, skierował się w stronę wyjścia, prowadząc brunetkę obok siebie.

Gdy tylko wyszli, wspomniana wcześniej przez lekarza ruda, dość sporej postury kobieta, od razu zmierzyła Laurę ganiącym, a raczej złośliwym wzrokiem, wychylając głowę zza lady. Milczała, bacznie obserwując nastolatkę, lecz gdy mijali jej stanowisko, nie wytrzymała.

– To intensywna terapia, nie spacerniak, należy zapytać, czy można wejść! – warknęła. – No co za ludzie! – dorzuciła i szybko schowała się za kontuarem.

Laura spojrzała na chłopaka – uśmiechał się pod nosem. Doszli do wyjścia z oddziału.

– Muszę wracać na do pacjentów. Trzymaj się i uważaj na siebie – rzekł lekarz i sobie poszedł.

Laura obejrzała jeszcze na siedzącą w oddali, wredną babę i po chwili opuściła szpital. Nie mając zegarka zapytała przechodnia o godzinę i po chwili dowiedziała się, że dochodzi południe. Sprawdziła kieszenie – kilka banknotów i monet, które po przeliczeniu dały sumę trzydziestu siedmiu dolarów i osiemdziesięciu dwóch centów. Po wizycie w sklepie, zaopatrzona już w butelkę lodowatej wody, ruszyła w poszukiwaniu budki telefonicznej, lecz tej, jak na złość, nigdzie nie było. Leki działały, jak należy, więc Laura, czując się bardzo dobrze i mając świadomość, że Amber jest na basenie, a w najlepszym przypadku w pracy, postanowiła przespacerować się po mieście.

Myśli powróciły, lecz na chwilę obecną nie wkurzały tak bardzo, dziewczyna miała wrażenie, ze prochy prócz wyśmienitego samopoczucia dały jej też nieco odwagi i wiary, że jednak wszystko będzie dobrze. Wczorajsza noc siedziała jej w głowie, wymuszając jednoznaczne postanowienia, że w końcu to zrobi, że w końcu im się uda. Przecież nie będzie łóżkowym nieudacznikiem do końca życia, przecież to seks, przecież jest fajny... każdy tak mówi. A może to tylko puste słowa, wywyższanie się, szpan? Ale przecież tak musi być, w innym przypadku po co ludzie pieprzyliby się, do cholery?! Też chciałaby móc pochwalić się Emmie, jak to było wspaniale, jaki jest cudowny, a tu co? Wielka dupa...

Nagle ktoś objął ją za brzuch i zasłonił oczy, stojąc za plecami dziewczyny. Natychmiast wróciła do żywych, zamarłszy w miejscu.

– Każdego bym się tu spodziewał, ale ciebie? Co tu robisz? tu nie jest bezpiecznie. Chcesz się natknąć na tę sukę? To jej rejony i często się tu plącze, radzę więc zmienić miejsce podróży – wyszeptał do ucha Laury znajomy jej głos, po czym uwolnił dziewczynę. Spojrzała przed siebie – była w środku centrum, w okolicy pubów i nocnych klubów. Strachliwie się odwróciła – stał przed nią jak posąg, lecz to, co zobaczyła, doszczętnie ją przeraziło. Podpuchnięte prawe oko było całe granatowe, rozcięta warga także obrzękła, a prawa dłoń opatulona była cienkim, niezbyt już czystym bandażem. Milczała, nie wiedziała, co powiedzieć, co zrobić, gapiła się tylko z niedowierzaniem na wyraźnie osowiałego bruneta.

– Cześć. Co ci się stało? – wydusiła w końcu, nadal nie wierząc w to, co widzi.

– Nic, miałem małą sprzeczkę – odparł, lecz barwa jego głosu była bardzo zastanawiająca, a dokładniej rzecz biorąc – odrobinę przerażająca i skłaniająca do natychmiastowej refleksji. – Nie w pracy? Chodź, odprowadzę cię, tu naprawdę można wyłapać. – Jimmy uśmiechnął się niemrawo i ruszył przed siebie.

Szli w milczeniu, w czasie którym Laura bacznie przyglądała się chłopakowi, który sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać, do tego zauważyła, że prócz śladów pobicia także odrobinę kuleje. Wielki żal zagościł w jej wnętrzu i kompletnie się pogubiła, nie miała jednak odwagi pytać dalej. W końcu chłopak się odezwał:

– Czy oni wczoraj zajebali ci ten telefon?

Dziewczynę zamurowało, ale zaraz odparła dość cicho:

– Tak.

– Odzyskasz go, tylko daj mi swój domowy numer, żebym mógł się z tobą jakoś skontaktować – mruknął brunet, ani razu nie spojrzawszy jeszcze na dziewczynę.

Nie wiedziała, co zrobić. Mimo iż zaczynała mu jakoby ufać, nie była zbyt chętna do podania mu telefonu, choć tak naprawdę gdyby chciał, zdobyłby go przecież bez problemu.

Zadzwoniła komórka Jimmy’ego, który po chwili rzucił w słuchawkę niemrawe: „już wraacam”, po czym schował urządzenie.

– Laura, to co? Nie mam już czasu, muszę spierdalać – ponaglał i dopiero teraz spojrzał na nastolatkę.

Przeszedł ją zimny dreszcz, wzrok miał smutny i zimny, bez jakiegokolwiek życia. Nigdy nie wiedziała go w takim stanie, do tego dziwiła się, że on, taki twardy facet...

– Laura! – Chłopak poniósł nieco głos. – Co z tym numerem?

Podyktowała mu, zapisał i zapytał:

– Jedziesz na basen?

– Tak.

– Chodź, podwiozę cię, jadę w tamtą stronę. I nie radzę protestować, chyba, że chcesz spotkać się z koleżaneczkami tej szmaty, co zapewniam cię – nie będzie przyjemne.

Nie sprzeciwiała się tylko ruszyła za chłopakiem, który po chwili otworzył drzwi znanego jej już samochodu i chwilę później ruszył, agresywnie wciskając gaz. Basen był na drugim końcu miasta, więc podróż przewidziana była na kilkanaście minut, przez co brunetka była nieco poddenerwowana, do tego zachowanie Jimmy'ego dawało jej dużo do myślenia. Jechali już ponad pięć minut, a on milczał, paląc jednego papierosa za drugim. Nagle skręcił w prawo, w kierunku jednej z dzielnic domków.

– Dokąd jedziesz? – Laura od razu się wystraszyła i wróciła jej mowa.

– Na końcu miasta jest korek, bo była stłuczka, chcesz tam stać godzinę?! – warknął kierowca. – I załatwię przy okazji coś po drodze, dopiero pierwsza, zdążysz do roboty.

Dziewczyna już się nie odzywała, ale nadal przypatrywała się brunetowi, robiąc to, o dziwo, z coraz większą odwagą.

– Sorry, mała, że fuknąłem, mam dziś chujowy dzień – mruknął po chwili.

– Nic się nie stało.

Niedługo potem znaleźli się w okolic drogich willi i Jimmy zatrzymał wóz.

– Poczekaj chwilę, zaraz wracam. – Spojrzał na Laurę i z jego mimiki brunetka natychmiast wywnioskowała, że również nie jest zachwycony tą wycieczką.

– Ok – odparła i kierowca szybko opuścił pojazd.

Przeszedł na drugą stronę ulicy, stanął przed wielką złotą bramą i gdy ta się uchyliła, zniknął za nią. Laurę coraz bardziej zaczynało dręczyć, co się stało chłopakowi i dlaczego jest taki przestraszony. Chciałaby zapytać, lecz brakło jej odwagi, przez co ciekawość i strach tłukły się w jej głowie dziewczyny, powodując zupełną dezorientację. Była pewna, że to żadna sprzeczka, że ktoś go po prostu pobił i szczerze żal jej było bruneta, którego z dnia na dzień lubiła coraz bardziej, a tak jej się przynamniej wydawało.

Z zamyślenia wyrwało nastolatkę pukanie w szybę i Laura spojrzała w prawo. Przy aucie stał wysoki, dobrze zbudowany koleś i kołowym ruchem dłoni nakazał jej otworzyć szybę. Zgroza spłynęła po dziewczynie, ale zaraz to zrobiła.

– Co tu robisz?! – zapytał szorstkim, wręcz demonicznym głosem kolos, opierając ręce o drzwi auta.

– Nie wiem, przyjechałam z kumplem, poszedł cos załatwić. – Brunetka ledwo wydusiła, ciężko przełykając ślinę.

– Z jakim kumplem?

– Z Jimmym.

– Kurwa! – burknął nieznajomy i po chwili zniknął w tej samej bramie, co Jimmy.

Gdy odchodził, nastolatka zobaczyła broń umieszczoną z tyłu, w spodniach kolesia i natychmiast przeszedł ją kolejny zimny dreszcz. Siedziała cała w nerwach, myśląc, żeby wysiąść i spadać stąd, nie zdążyła jednak, ponieważ brunet właśnie pojawił się przed wejściem do rezydencji w towarzystwie poznanego przez nią przed chwilą faceta.

Typ wyrzucał coś Jimmy’emu, gestykulując delikatnie, lecz nie trwało to długo, po chwili kierowca wrócił do wozu, mocno trzasnąwszy drzwiami. W ręku miał jakiś pakunek, który wrzucił pod swój fotel i bez słowa odpalił silnik.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    „Im dłużej myślała, tym bardziej wyrzucała sobie, że jest sztywną, oziębłą suką i nie umie poradzić sobie nawet w kwestii kochania się z facetem. Czuła się jak ofiara losu...” – idealnie się podsumowała. Ha, ha.
    Tak ci powiem, że dziewczyna popada w paranoję. Zachowuje się jak pojebana. Kuźwa to jej zachowanie, pretensje wobec Franka, to najczęstszy powód rozstań, poza chorą zazdrością. Coraz częściej wybucha z byle powodu i nie zauważa, że traci racjonalne myślenie.
    Do załamania nerwowego maleńki krok, jeden mocniejszy bodziec i zapraszam Laurę na oddział zamknięty. Tutaj terapia już naprawdę nie pomoże. Jedna rzecz łączy Laurę z Frankiem – nie ufają sobie i to jak cholera. Czarno wróżę temu związkowi. 😊
    Nie no, bo walnę. Nieznajomy ze szpitala dał niedoszłej samobójczyni jakieś prochy – no przecież ona jest tak zakręcona, że znów jej odwali i zeżre wszystkie.
    Zielonka gdzie ty posłałaś tę zakompleksioną dziewczynę? Do półświatka!!! Teraz dopiero będzie przegrzewała mózg od ciągłego gdybania.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Masz rację z porcjami, jutro to zmienimy. Jakoś nie pomyślałam, pisząc to. Tak, do deprechy już jadę krok, ale mi jeszcze za mało, i jeszcze ją będę gnębić, mimo że ją lubię. Bo przecież jeszcze w sumie porządnie nie oberwała, a tak być nie może. 😈😈😈
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Prochami*
  • Pasja 3 miesiące temu
    A mogło być tak pięknie? Czego się nie czepi, wszystko zepsuje. Frank dostał to, co było do przewidzenia. I tak naprawdę ma dziewczyna szczęście. W każdej sytuacji ktoś jej podaje rękę. Jimmy i niebezpieczna dzielnia. Osiłek z bronią i tajemniczy pakunek? Kolejna myślenica dla Laury. Ona jest jak gąbka.

    Pozdrawiam serdecznie
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    To raczej on się chyba postarał🤣 Laura zostanie myśliwym od tego myślenia.😁 Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania