Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 32

– Laura. – Ktoś potarmosił jej ramię.

Myślała, że to Travis, więc nie zareagowała.

– Laura, obudź się. – Szarpanie się wzmogło i teraz połapała, gdzie jest.

Znowu się skuliła, wykrzykując prośby.

– Wstań, napijesz się wody.

– Nie chcę, zostaw mnie, proszę cię! – panikowała, znowu płacząc.

– Laura, nie bój się, to ja, Billy – znów ją przytulił.

Szlochała nadal, ale po kilku chwilach trochę się opamiętała, miała zdecydowanie spóźniony zapłon.

Podniósł ją lekko, przy powtórnym akompaniamencie jęków, napiła się mineralnej i zaraz leżała w poprzedniej pozycji. Nadal nie patrzyła na chłopaka, nie chciała, aby tu był, marzyła tylko o tym, aby być już w domu, choć było jej wstyd.

– Jimbo jest na Golden Park, w miejskim i za tydzień chyba go wypiszą – rzekł chłopak. – Miał ostre wstrząśnienie mózgu, dlatego tak długo był nieprzytomny. Chciał spierdolić i tu jechać, ale jak tylko wstał, tak padł, więc lipa. Kazał ci przekazać, że cię przeprasza, że nigdy sobie nie wybaczy i że obiecuje ci, że załatwi tę sprawę.

I co z tego? To wszystko przez ciebie – pomyślała o brunecie, płacząc coraz mocniej.

– Muszę jeszcze wyjść, ale przyjadę i pomyślimy, jak dostarczyć cię do szpitala. Zaraz zgarnę któregoś z kumpli i cię zawieziemy. I nie bój się! – dodał i po chwili już go nie było.

Od razu przeszło jej przez myśl: Jimmy chce uciec, może to zrobić nawet dziś, jak będzie dał radę; przyjedzie tu, może będą go szukać i znowu tu wpadną? Do szpitala? Nie, tylko nie do szpitala. A jeśli Jimmy nie ucieknie i będą go szukać w szpitalu? Amber wyglądała na przejętą, na pewno się tam pojawi ze swoim towarzystwem, albo z Jay'em. I co, jak mnie zobaczą? Pomyślą, że wszystko powiedziałam i zrobią mi za to coś jeszcze gorszego. Ta myśl tak ją przeraziła dziewczynę, że natychmiast otworzyła oczy. Uniosła się i teraz jakoś udał jej się podnieść, strach był dobrą motywacją. Na zewnątrz było już szaro. Spojrzała na krzesełko – telefon leżał na miejscu, ruszyła więc niezgrabnie w jego stronę. Przy każdym kroku czuła, jakby rozdzierało jej intymne części ciała, brzuch i żebra, lecz dotelepała się w końcu do urządzenia, ciężko siadając na stołku. Włączyła je i gdy ekranik się zaświecił, dowiedziała się, że dochodzi dwudziesta pierwsza dwie i że miga bateria. Chciała znaleźć numer Emmy, ale nieposłuszne kończyny uparcie nie chciały zatrzymać kontaktów na odpowiednim numerze, w końcu się jakoś udało. Wcisnęła ikonkę i przyłożyła telefon do ucha, ale nie puściła nawet sygnału, bo telefon się rozładował.

– Kurwa! – krzyknęła, machając komórką, ale zaraz się uspokoiła.

Wstała i opierając się o stół, z trudem przeszukała kieszenie, dowiadując się, że ma tylko niecałe trzydzieści dolarów. Koniecznie chciała stad wyjść, nie czekać, bo może być za późno, ale czym dojechać? Prawie dwieście metrów do przystanku, oko tak nabite, że nic na nie widzi, do tego rozciągnięta od szarpania koszulka i całe brudne, wręcz czarne od taczania się po ziemi ciuchy i boli.

Przysiadła, gdyż już zmęczyła się tym dwuminutowym staniem, ale po kilku chwilach odpoczynku podniosła się i ruszyła w stronę drzwi. Kręciło jej się w bolącej głowie, po której także ją pokopał, ale starała się wytrzymać, za wszelką cenę chciała się stąd wydostać.

Wyszła na zewnątrz i skulona ruszyła przed siebie, trzymając się za bolący brzuch. Szła wolniutko, krok za krokiem, a raczej stopa za stopą, czując przy każdym ruchu koszmarne efekty gwałtu. Mimo że było zapewne powyżej dwudziestu stopni ciepła, było jej bardzo zimno, do tego słabo, więc po zaledwie dwudziestu, może trzydziestu metrach przysiadła na płaskim płotku, oddychając ciężko. Na lewe oko nie widziała nic, piekło tylko nieprzyjemnie, zaś prawe, zdrowe, też nie bardzo pomagało, gdyż wirowało jej w głowie, przez co widziała dziwny, nieprzyjemny obraz. Nastolatce zdawało się, że migają jej jakieś jasno-czarne plamki i miała wrażenie, że wszystko wkoło delikatnie się porusza.

Ruszyła dalej, ale dystans, który pokonała, był podobny i już przymierzała się siadać na stojącej kilka metrów dalej ławeczce, ale nie doszła.

Gdy się ocknęła, chwilę jej zajęło, aby zorientować się, gdzie jest. Zacisnęła zęby i wstała, wznawiając nieporadną wycieczkę. Po dziesięciu minutach spojrzała przed siebie – do wyjścia została jeszcze mniej więcej połowa, a ona już nie miała siły. Wyjęła telefon i włączyła, ale ten po chwili ponownie się wyłączył. Przez chwilę pomyślała, że może jednak poczekać na Billy’ego, lecz strach przed Jay'em był tak duży, że szybko się rozmyśliła.

Po następnych prawie czterdziestu minutach, gdy było już całkiem ciemno, stanęła w końcu w bramie, modląc się tylko, żeby nie upaść. Czekała długie minuty, lecz żadna taksówka nie przejeżdżała, w końcu przysiadła obok ogrodzenia, zmęczona. Obraz w oczach się ustabilizował, lecz dziewczynie było coraz zimniej. Przez chwilę pomyślała, żeby jechać autobusem, ale bojąc się, że nie będzie dała rady do niego wsiąść, zrezygnowała. No i jej wygląd, kierowca na pewno by to zauważył i wezwał pogotowie lub policję.

Zazgrzytał piasek i przed nastolatką zatrzymało się auto. Struchlała, lecz tylko na moment.

– Laura, co ty odpierdalasz? Tak dobrze się czujesz, że urządzasz sobie wycieczki? – rzucił rozgniewany Billy, kucając obok dziewczyny. – Wstań, pojedziemy do szpita...

– Nie! – przerwała mu wpół słowa.

– Nie? Zobacz, jak ty wyglądasz, musi cię zobaczyć lekarz – naciskał chłopak, zupełnie nie rozumiejąc jej postawy.

– Nie, nie do szpitala, proszę cię. Zawieź mnie do domu, tam się mną zajmą. Proszę cię, nie do szpitala – powtarzała się dziewczyna.

– Dobra, chodź – Billy chwycił ją pod rękę i za moment siedziała już w samochodzie.

Nieznajomy kierowca się obejrzał, lustrując Laurę krótkim spojrzeniem, po czym przekręcił kluczyk i ruszył.

– Laura, dlaczego nie chcesz jechać do szpitala? To nie żarty. – Billy wznowił temat.

– Nie chcę, proszę cię, zawieź mnie do domu.

– Dobra, jak chcesz, ale to nie jest dobry pomysł – mruknął Billy. – Jaki adres?

 

– Laura, a może jednak? – zapytał Billy, gdy już zatrzymali się na ulicy obok jej domu.

– Tak, na pewno, w domu mi pomogą – odparła dziewczyna prosząc losu, aby już sobie pojechali.

Billy westchnął z rezygnacją i pomógł dziewczynie wysiąść.

– Ja sama – poprosiła, gdyż chłopak nie puszczał jej ramienia.

– Sama?

– Tak, dojdę, Jedźcie już, proszę cię.

– Nie rozumiem cię – mruknął Billy, aczkolwiek wsiadł do auta, które zaraz odjechało.

Ruszyła wolno, pochylona, ze złożonymi na klatce piersiowej rękoma, gdyż przez osłabienie było jej już maksymalnie zimno, starając się za wszelką cenę ustać na coraz miększych nogach. Doszła do aut i od razu oparła się o pierwszy z nich, nie zauważając nawet, że to samochód Franka. Była totalnie wykończona. Odpoczęła chwilę i powłócząc nogami jak pijana, ruszyła dalej, docierając po chwili do pickupa, przy którym także stanęła. Spojrzała w lewo – do domu było już bardzo blisko, lecz jakże daleko. Nadal wisiała koło Nissana, bojąc się iść, w końcu wznowiła marsz, nie zważając już na to, czy upadnie, bo nawet, jeśli, to była już w domu.

W okowach cierpienia pokonała i po omacku wcisnęła dzwonek, czując, jak znikający przez fakt bycia w domu stres rozluźnia całe jej ciało, a głowie szumi przyjemnie. Gdy drzwi się otworzyły i ukazała się w nich Emma, brunetka natychmiast wtoczyła się do środka, cały czas trzymając się ściany.

– O Boże! – jęknęła kumpela, zakrywając dłońmi usta i w tym momencie Laura zatoczyła piruet, ale blondynka zdążyła ją złapać.

– Traaavis...!

Po chwili chłopak stanął w korytarzu w towarzystwie bruneta.

– Młoda! – Natychmiast zbiegł na dół, podobnie Frank.

Przykucnął przy siostrze w totalnym szoku, jej pobita twarz wyglądała przerażająco.

– Młoda. – Chwycił delikatnie jej brodę, starając się ją ocucić i po chwili dziewczyna się ocknęła.

– Zooostaw mnieee, nic mi nie rób, proszęę cięęę! – krzyknęła, a raczej wycharczała, rzucając się na ziemi.

– Młoda, już dobrze. – Ratownik chciał ją przytulić, ale kolejny raz skręciła się na podłodze, chowając głowę. – Dzwoń po karetkę! – rzucił do Emmy, która udała się po telefon. – Laura, to ja, Travis. Uspokój się – Objął siostrę.

– Nie do szpitala, nie... proszę cię... nie do szpitala... – wymamlała do leżącego w korytarzyku chodniczka.

Emma już wykręcała numer.

– Czekaj! – rzucił Frank i zabrał jej słuchawkę. – W takim stanie nie damy rady jej zawieźć. Mam znajomego lekarza, zadzwonię, niech przyjedzie, może da jej coś na uspokojenie i wtedy pojedziemy. Pół godzimy nas nie zbawi, poza tym, jak widzisz, panicznie boi się szpitala, więc nie dokładajmy jej stresu – stwierdził chłopak.

– Dobra, dzwoń.

Chłopak wezwał pomoc i oświadczył: – Powiedziałem, że to nagła sytuacja, więc będzie do kwadransa.

Travis wziął brunetkę na ręce i ruszył na górę. Emma już płakała. Ułożył siostrę na jej łóżku, usiadł obok i od razu wyjął z kieszeni telefon dziewczyny.

– Może czegoś się dowiemy? – rzekł, uruchamiając sprzęt. – Rozładowany – poinformował i ruszył w poszukiwaniu ładowarki.

Sprawdził biurko, komodę i szafę, ale nie znalazł.

– Kurwa, gdzie ona ją wjebała? – warknął.

– Zobacz pod łóżkiem, na pewno siedzi w gniazdku – rzekła Emma.

Chłopak podłączył komórkę, którą położył na biurku. Laura znowu odpływała, leżąc jak manekin, a Frank delikatnie gładził palcem jej dłoń, wpatrując się w nią jak w obraz szklistymi już mocno oczyma.

– Boże, co oni jej zrobili?! – wyjęczała w końcu Emma i rozpłakała się jeszcze bardziej.

Travis posadził dziewczynę na kolanach, mocno przytulając, gdy nagle zaskrzypiały schody i matka rodzeństwa pojawiła się w progu sypialni.

– Nie wchodź! – krzyknął ratownik i doskakując do kobiety, delikatnie wypchnął ją z pokoju.

– Puść mnie! – huknęła pani Anderson i natychmiast przecisnęła się przez syna. – Boże, dziecko! – Doskoczyła do Laury. – Bożeee! – powtarzała się, przytulając do siebie głowę brunetki i uderzając maniakalnym płaczem, w końcu Travis wkroczył do akcji.

– Chodź, zaraz przyjedzie lekarz.

– Puść mnie! – Wyszarpnęła się.

– Mamo, chodź, weźmiesz coś na uspokojenie. Chodź. – Chłopa objął trzęsącą się kobietę i jakoś udał mu się wyprowadzić ją z pokoju.

Frank ponownie chwycił rękę ukochanej i milczał, a dokładniej rzecz biorąc też już płakał. Siedzieli z Emmą w ciszy do czasu, aż rozległ się dzwonek i za moment Travis zjawił się z powrotem, w towarzystwie matki i lekarza. Brodaty facet zobaczywszy Laurę, od razu zrobił niepojętą minę, ale zaraz zabrał się do pracy, lecz gdy tylko odchylił koszulkę brunetki, ta odzyskała przytomność i czując, że ktoś jej dotyka, znów zaczęła panikować.

– Nie, proszę cię, już dość! Błagam cięęę! – wrzasnęła niewyraźnie, odsuwając się w popłochu i gdyby Frank jej nie przytrzymał, zapewne spadłaby z drugiej strony łóżka. – Puść, mnieee, pomocyyy! – Dziewczyna zaczęła szamotać się w jego uścisku jak dzika, nie wiedząc chyba, kim jest.

– Mała, już.... spokojnie – rzekł łagodnie brunet i mimo iż miotała się jak szalona, nie ustępował, nadal trzymał ją w uścisku.

– Nieee! – krzyknęła przerażona, widząc, że nie może się uwolnić i znowu nakryła głowę rękoma, płacząc szaleńczo.

Matka dziewczyny, widząc jej zachowanie, wyła już na cały pokój, wylewając w ubranie przytulającego ja syna strumień łez i powtarzając chaotyczne: „ Boże, Jezu, dziecko...”.

– Przytrzymaj ją – rzekł do Franka mężczyzna i po chwili dał jej zastrzyk.

Panikowała jeszcze kilka chwil i powoli zaczęła się uspokajać, wtedy lekarz ponowił próbę dotknięcia pacjentki. Już nie zareagowała, leżała bardzo spokojnie, zwinięta w kłębek.

– Dobrze, wyjdzie, muszę ją dokładnie zbadać – rzekł do obecnych i ci zaraz opuścili pomieszczenie.

Po dziesięciu minutach facet opuścił sypialnię i stanął przed oczekującymi za drzwiami.

– Nie jest dobrze. Jest w dość dużym szoku, miesza jej się fikcja z rzeczywistością, no i jak sami widzieliście – nie poznaje was, ale to też zupełnie zrozumiałe. To powinno minąć po jakimś czasie, bardzo rzadko zdarza się, aby ofiary przemocy pozostawały bez kontaktu, prawie wszystkie wracają do normalnego funkcjonowania, tylko trzeba na to trochę czasu. Przebadałem ją bardzo dokładnie i musicie zawieźć ją do szpitala, bo poza szokiem przewiduję, że ma także niewielkie wstrząśnienie mózgu i prawdopodobnie złamane lub pęknięte trzy żebra. Poza tym trzeba koniecznie zbadać jej brzuch, ma na nim mocne zasinienia, no i... przykro mi to mówić, ale, niestety, została zgwałcona, i to chyba niejednokrotnie – rzekł lekarz i na tym zakończył sprawozdanie.

– Bożeee! – ryknęła pani Anderson i na powrót uderzyła płaczem, chowając twarz w dłoniach.

– Dałem jej silny środek, teraz pewnie trochę pośpi. Została brutalnie pobita, trzeba natychmiast wezwać karetkę, oni ją zabiorą. Nie możecie zawieźć jej sami, gdyż nie wiadomo, jakie ma obrażenia i możecie pogorszyć sytuację. – dodał jeszcze lekarz, wywołując u matki dziewczyny napad jeszcze większego szału.

Facet otworzył torbę.

– Proszę to wypić – rzekł, chcąc wręczyć kobiecie dwie malutkie pigułki.

– Dziękuję, już brałam – wyjąkała.

– Proszę mi pokazać, co pani wzięła.

Travis szybko przyniósł mu fiolkę, lekarz na nią zerknął i ponownie wyciągnął do kobiety rękę z tabletkami.

– Proszę wypić, one zadziałają lepiej, te są bardzo słabe. – Oddał chłopakowi opakowanie. – Pójdę już.

– Odprowadzę pana – rzekła gospodyni z zniknęła z facetem na schodach, a towarzystwo wróciło do sypialni.

– Kurwa, gwałt? Cholera, czułem, że młoda się w końcu doigra. Co za głupia, nierozsądna gówniara! – rzucił wściekły Travis, który już też wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.

Frank się nie odzywał. Zadzwonił domowy telefon i ratownik odebrał, ale nikt się nie odezwał.

– Halo! – powtórzył chłopak.

Nadal głucho, w końcu Travis zakończył połączenie.

– To do niej – mruknął zrezygnowany Frank.

– Do nie? Skąd wiesz?

– Tak myślę...

Travis chwycił iPhona i zaraz go uruchomił, po czym zaczął przewalać jego zawartość.

– Jimmy. Kilka połączeń, ostatnie przedwczoraj o dziewiątej czterdzieści trzy. Kto to jest Jimmy?! – zapytał, totalnie skołowany.

– To chyba ten koleś, nie wiem. Nie mówiła mi, jak się nazywa, a może mówiła, tylko nie pamiętam – bąknęła Emma.

Chłopak nie skomentował, tylko wcisnął ikonkę, łącząc się z brunetem i po chwili usłyszał.

– Laura? Nic ci nie jest?

Ratownik się nie odzywał.

– Laura! – powtórzył Jimmy.

– Daj jej spokój, poza tym spotkajmy się, chcę z tobą pogadać – rzucił w końcu dwudziestodwulatek.

– Co z nią?! – zapytał przestraszony rozmówca.

– Źle. Spotkajmy się – powtórzył Travis, ale Jimmy w tej chwili wyłączył rozmowę.

– Rozłączył się – oznajmił ratownik. – On jej nic nie zrobił.

– Skąd ta pewność?! – huknął Frank.

– Wiem to i ju...

Drzwi się otworzyły i pracownicy pogotowia weszli do pokoju. Szybko zrobili, co mają zrobić i wynieśli dziewczynę na noszach. Pozostali ruszyli za karetką autem Franka. Kwadrans później dojechali do placówki, w której leżał Jimmy i obsługa medyczna zabrała Laurę na oddział. Usiedli więc i czekali. Minęła już godzina i nadal nie otrzymując żadnych informacji, denerwowali się coraz bardziej. Kobieta, która rok temu rzuciła palenie, pożytkowała już ósmego papierosa, Emma siedziała z Travisem, totalnie zdołowana, natomiast Frank chodził w kółko, pijąc kawę za kawą. W końcu lekarz się zjawił i siedząca w tej chwili przy synu matka dziewczyny od razu zerwała się z miejsca. Facet stanął przed oczekującymi.

– Jest tak, jak mówił doktor Jacobs. Ma lekkie wstrząśnienie mózgu, ale już wszystko w porządku, jedno żebro jest złamane, a dwa pęknięte. Brzuch jest tylko mocno zbity, ale to nic poważnego, no i ma lekkie otarcia skóry i jest nieco odwodniona. A co do tej przykrzejszej sprawy, to tak, została zgwałcona. Wykorzystanie seksualne to dla kobiety bardzo ciężkie do zaakceptowania doświadczenie, zwłaszcza w tak brutalny sposób, więc myślę, że Laura będzie potrzebowała więcej czasu, aby zacząć normalnie funkcjonować, dlatego musicie być cierpliwi. Możecie do niej iść, jest w siódemce i jakbyście mieli jakieś pytania, będę w gabinecie.

Pod kobietą nogi się ugięły i chyba była już gotowa padać, ale Frank ją przytrzymał i po chwili w jego objęciu ruszyli do sali nastolatki. Gdy brunet znów zobaczył pobitą dziewczynę, słabo mu się zrobiło, lecz twardo stał na nogach i zaraz podprowadził matkę dziewczyny do jej łóżka.

– Boooże, dziecko! – Kobieta znów się rozpłakała, wtulając głowę w klatkę piersiową córki. – Co za bydlaki ci to zrobiły? – rozpaczała, ciężko nabierając powietrza, lecz Travis zaraz odciągnął ją od siostry.

– Chodź, usiądź – poprosił i zaraz posadził ją stojącym w kącie fotelu.

Trzęsła się jak galareta, więc ratownik usiadł na oparciu mebla, a Emma obok, na niewielkim stołku. Frank przykucnął przy brunetce, biorąc jej w rękę w swoje dłonie, o które zaraz oparł głowę. Siedzieli tak chyba z godzinę i pani Anderson oznajmiła, wstając:

– Jedźmy już, muszę iść rano do pracy, ty chyba też? – Spojrzała na syna.

– Pewnie, jedziemy, nic tu po nas. Przyjedziemy jutro. – Travis się podniósł, a Emma za nim.

– Jedźcie, zostanę – mruknął Frank, nie podnosząc głowy.

– Nie idziesz do roboty? – zapytał przyjaciel.

– Idę, ale to nieważne. Jedźcie.

Travis widząc, że go nie przekona, dał spokój.

– Jakby coś się działo, dzwoń – rzucił ratownik i cała trójka po chwili zniknęła z pomieszczenia.

Frank wstał ze zdrętwiałych nóg, usiadł na fotelu i dopiero teraz uderzył rozpaczliwym płaczem, chowając twarz w dłoniach...

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Dobrze, że Laura szła w stronę głównego wyjścia i trafiła na Billy’ego, bo sama to ona by daleko nie zaszła. Powinna już ciut wyluzować i donieść w końcu na Amber i resztę. Nawet, jak będzie tkwiła w uporze i nadal nie wypuści wody z ust, aby przemówić, oni i tak nie dadzą jej spokoju.
    Jimmy niby to załatwi, ale co on może w pojedynkę. Kumple pójdą za Amber i wypną na niego dupę. ☹
    Teraz Laura już będzie musiała iść do psychiatry – nie ma co.
    Dobrze, że Jimmy’ego pozostawiłaś w stanie świadomym, a nie z rurką w ustach. Jest fajny, a rodziny nikt sobie nie wybiera.
    Dramat rodzinny i pierwszy szok powoli opadnie. Teraz zacznie się drugi akt – pierwszy bombowy. 😊Przed Laurą jeszcze suszenie głowy, kiedy trochę dojdzie do siebie, a Travis jest wkurzony na maksa.
    Frank załamka, Emma też, o matce już nie wspomnę.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Póki ona dojdzie do siebie, "chwila minie",poczytałam co nieco przed pisaniem na temat traumy. Jumbo już ma swoje sposoby na zemstę, tylko nie wiem, czy jest Pani gotowa na ten hardcore.🥳🥳🥳 Jeszcze sporo przed Tobą, będą nowe postacie i takie tam...😜
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi . Jak ci już kiedyś pisałam, uwielbiam horrory i nie takie o duchach, tylko naprawdę grozę i bestialstwo, więc czekam na więcej nektaru dla moich oczu i mózgu.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger 👍
  • Pasja 3 miesiące temu
    Wreszcie szpital i pomoc. Tylko dlaczego żadnej policji nie ma. Powinno już się zabezpieczyć ubranie i ślady, pobrać nadzienie itd. W takiej sytuacji szpital od razu powiadamia. Wychodzenie z traumy po takim gwałcie jest bardzo skomplikowanym procesem. Zrobiło mi się jej żal, ale cierpi na własne życzenie.
    Pozdrawiam serdecznie
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    😘

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania