Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 65

Była wdzięczna chłopakowi, gdyż to dzięki jego uporowi czuje się w tej chwili o niebo lepiej, jednak siedzący w poczekalni blondyn sprawiał, że było jej wstyd. Uczucia mieszały się oszalałe, wprowadzając niemały bałagan w jej głowie.

Nagle znajdujące się obok gabinetu Jacobsa drzwi się uchyliły, głośno padło nazwisko i nieznajomy wstał, chowając się po chwili w sali. Dziewczynę opanowało bezgraniczne szczęście, nie czekając więc, aż okazja przepadnie, spuściła nisko głowę i nieporadnie ruszyła w stronę wyjścia. Szła na tyle szybko, na ile pozwalało jej pobite ciało, gapiąc się pod nogi. Przechodząc obok recepcji rzuciła jeszcze niewyraźne: „Dziękuję. Do widzenia” i po chwili była już przy drzwiach. Nie zauważyła nawet, że pokonała hol w ekspresowym tempie. Wyszła na zewnątrz, przysiadła na znajdującym się przy wejściu murku i delikatnie uniosła głowę. Klinika znajdowała się na tyłach stojących przy głównej ulicy budynków, dlatego też nie było tu żywej duszy, co było to nastolatce bardzo na rękę.

– Hej! – Usłyszała nagle wyraźnie wkurzony głos bruneta, który dobitnie ją wystraszył.

Podskoczyła, zaskoczona.

– Mała, do cholery, nie mogłaś zaczekać? Nie znikaj tak – zbeształ ją chłopak, gapiąc się na dziewczynę na wskroś.

Uśmiechnęła się szeroko, jego mina była przezabawna.

– To jest według ciebie śmieszne? Pamiętam, że ktoś tu przed chwilą był taki malutki, a teraz siedzisz sobie i się cieszysz? – Frank się zdenerwował, lecz na Laurze nie zrobiło to większego wrażenia.

Nic nie zdołało w tej chwili zepsuć jej zdecydowanie lepszego humoru, fakt, że w pięknym stylu udało jej się uniknąć zrobienia z siebie pośmiewiska, wywołał u niej zadowolenie.

– Wyluzuj, przecież tu siedzę, nie? Nie chciałam, aby ktoś mnie oglądał, nie wiesz, jacy ciekawscy potrafią być staruszkowie? – odparła luźno Laura, nadal ciesząc się pod nosem.

– Idziemy? – zapytał Frank, westchnąwszy głośno i chwycił jej dłoń, zaniechała więc dalszego dokuczania chłopakowi i w milczeniu ruszyła z nim w stronę Toyoty.

Miko już z daleka dojrzał nastolatkę, przez co od razu zaczął kotłować się w samochodzie, kręcąc się w kółko na tylnym siedzeniu. Laura się zaśmiała i spojrzała na bruneta – nadal pałał gniewem. Gdy dotarli do auta, Miko już przekraczał wszelkie granice szału, ponieważ już zdążył przepchnąć się przez przednie fotele i zająć miejsce Laury.

– Kurwa, zdemoluje mi samochód! – warknął wkurzony chłopak. – I jak zamierzasz wsiąść? Zaraz wyskoczy. – Spojrzał na Laurę.

– Nie wyskoczy, otwórz.

– Za chwilę będziesz leżeć na ziemi, to bardziej, niż pewne. – Brunet nie odpuszczał, lecz chyba już wyluzował, o czym świadczył jego zdecydowanie cieplejszy ton.

– Nie będę, otwórz. Poskacze chwilę i zaraz mu przejdzie.

Frank otworzył drzwi, lecz wbrew jego przewidywaniom Miko nie wyskoczył z auta, tylko skakał na fotelu i machając zamaszyście tyłkiem, zaczął trącać nosem nastolatkę.

– Chodź. – Dziewczyna chwyciła go za obrożę i bez najmniejszego problemu „przemeldowała” na tylne siedzenie.

Poczochrała go jeszcze po głowie, po czym rzucając stanowcze: „zostań!”, za moment zajęła miejsce obok kierowcy.

– Normalnie nie mogę w to uwierzyć, coś ty mu zrobiła? On ich w życiu się tak nie słuchał, jak się słucha ciebie – podsumował zdzwiony Frank

– No widzisz? Widocznie mam cechy przywódcze – odparła z powagą nastolatka. – Miej się więc na baczności… – dodała zaczepnie, wyszczerzając zęby.

– Mała… Uważaj!

Laura się zaśmiała, humor polepszał jej się z minuty na minutę. Chwyciła komórkę, chcąc sprawdzić, czy ktoś dzwonił, lecz gdy tylko podświetliła ekran, dobry humor prysł tak szybko, jak się pojawił. Dziewczyna zrobiła duże oczy, a palący dreszcz opanował całe jej ciało. Pojawiło się kolejne nieodebrane połączenie od Jimmy’ego, lecz nie to tak bardzo poruszyło dziewczynę. Powodem jej zszokowania było widniejące na wyświetlaczu:

„14:24. Nieodebrane – Emma Dom”, a poniżej to samo, tylko, że minutę później. Gapiła się chwilę w telefon, jakby nie mogła uwierzyć w to, co widzi, zaraz się jednak pozbierała i przepełniona olbrzymią nadzieją, natychmiast oddzwoniła. Niestety, nikt nie podnosił słuchawki.

– Do kogo dzwonisz? – zapytał chłopak.

Zajęta telefonowaniem dziewczyna nie odpowiedziała, tylko ponownie wybrała domowy numer kumpeli. Czekała chwilę, lecz efekt był taki sam.

– Emma dzwoniła, ale teraz nie odbiera – odparła nastolatka, trzymając słuchawkę przy uchu.

Za moment ponownie się rozłączyła, aby zadzwonić po raz trzeci, jednak jak w miarę upływania kolejnych sygnałów dochodziła do wniosku, że przyjaciółki nie ma już w domu, dała spokój. Dyskretnie skasowała połączenie od Jimmy’ego i odłożyła komórkę. Znów zawładnął nią niepokój, kompletnie nie widziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Wiedza, że Emma pojawiła się jednak w domu napawała ją lekkim optymizmem, lecz denerwowała się czymś innym – dlaczego już jej tam nie ma?

– Frank, a może zajedziemy jeszcze raz? Mam złe przeczucia – poprosiła.

– Mała, po co? Przecież byliśmy rano. Chcesz jeździć co godzinę – odparł Frank, nie rozumiejąc jej uporu.

– Ale dzwoniła, dwa razy, jeden po drugim z domowego, czyli tam była. A jeśli ona zrobi sobie coś złego?

– Przestań!

– Kurwa, dlaczego nie wzięłam ze sobą tego cholernego telefonu! – wyrzucała sobie dziewczyna.

Tak się na siebie wściekła, że najchętniej walnęłaby się teraz w mordę.

– A skąd mogłaś wiedzieć? – mruknął byle jak Frank. Był już chyba zmęczony jej ciągłym narzekaniem i wymyślaniem głupich teorii.

Laurę coraz bardziej korciło, aby ponownie zajechać do domu przyjaciółki, aczkolwiek już nie prosiła. Chłopak maksymalnie ją wkurzył, zachowując się tak, jakby zajechanie do kumpeli był dla niego wielkim problemem. Nie odzywała się, siedziała naburmuszona, gapiąc się w szybę.

– Dobrze, zajedziemy, skoro tak ci zależy. Ale uważam, że to bez sensu – rzekł w końcu kierowca, widząc jej zachowanie.

– Bez łaski…

Raz po raz gapiła się na telefon, w końcu nie wytrzymała i po raz czwarty podjęła próbę skontaktowania się z koleżanką. Chłopak kątem oka obserwował ukochaną, kompletnie nie rozumiejąc jej zawziętości. Nie pouczał jednak dziewczyny, wiedział, że jego interwencja skończy się tylko i wyłącznie na jakiejś niepotrzebnej pyskówce.

 

Po kilku minutach Frank zatrzymał się pod domem Emmy.

– Mam zajść? – zapytał.

Pokiwała głową.

– Dziesięć po czwartej, o której jej matka kończy pracę? Nie mam zamiaru znowu z nią dyskutować, ona ma nierówno – rzekł chłopak.

– Nie powinno jej jeszcze być

– Dobra, idę.

Chłopak pukał trzy razy, lecz nikt mu nie otworzył, przez co Laura straciła już wszelkie nadzieje. Widziała, że to już nie są żarty, że dziewczyny nie ma zdecydowanie za długo. Dzwoniła dwa razy, ale co z tego, skoro teraz nie daje znaku życia? Przez chwilę nastolatka pomyślała, że może pojechała do dziadków, ale wtedy zadzwoniłby i czwarty, i piąty raz. Nie wiedziała już, co robić, gdzie szukać. Policja olewa sprawę, więc co ona może?

Gdy chłopak wrócił do wozu, zadzwonił jego telefon.

– Co takiego?! – wykrzyczał po chwili, kierując na siebie uwagę ukochanej. – Żartujesz? Skąd wiesz?!

Ktoś szmerał chwilę z drugiej strony, po której Frank rzekł:

– Powiedz jej, że zadzwonię do niej za godzinę i spotkamy się gdzieś w mieście.

Dzwoniący rzucił jeszcze kilka słów i rozmowa się zakończyła. Laura bacznie patrzyła na chłopaka, który rzucił telefon na deskę rozdzielczą.

– Co się stało? – zapytała w końcu.

– No kurwa, nie wierzę... – Chłopak zachichotał ironicznie, po czym odpalił silnik i ruszył w kierunku domu brunetki.

Laura siedziała i uważnie obserwowała ukochanego, gdyż upłynęły już dwie minuty, a on nadal nie odpowiedział na jej pytanie, skrzywiał tylko usta w złośliwiej radości. Nie zapytała ponownie, doskonale wiedziała, co oznacza ta mina. Nie musiała jednak snuć domysłów, bo chłopak nagle wymruczał, a raczej zawarczał:

– Ty wiesz, co ona zrobiła?

Śmiech się nasilił, lecz było w nim tyle gorzkości i niedowierzania, że gdyby można było ją dostrzec, zapewne wypełniłaby całe wnętrze pojazdu gęstą chmurą niesmacznej dezaprobaty.

Dziewczyna spojrzał na ukochanego, który nadal gapił się przed siebie.

– Odkupiła od starego knajpę – sprostował w końcu. – No kur… Nie wierzę, rozumiesz? To już do tego doszło? Na bank znowu się pokłócili, bo matka, jak to MOJA matka – fuknął chłopak, kładąc odpowiedni nacisk na słowo „matka” – uparła się i chciała dać mu pieniądze… celowo, W GOTÓWCE, żeby pokazać, co czego doprowadził. Dumny hrabia oczywiście ich nie wziął, przelała mu je więc na konto. Uwierzysz? Wkurzył się na nią za jej wyskok, wyjeżdżając z pretensjami, że przecież są małżeństwem i że nie musi pokazywać, co to nie ona. Matka kompletnie olała jego żale i kazała oddać klucze od lokalu. I jestem pewien, że to na pewno nie koniec, że powiedziała mu o wiele wiele więcej. To byłoby w jej stylu. Czasami, zwłaszcza, jak ktoś zalezie jej za skórę, potrafi być naprawdę wredną su…

Nie dokończył, wyszczerzył się tylko, wyrazem twarzy odzwierciedlając wielką dumę z rodzicielki. Laura grzecznie wysłuchała monologu, lecz nie wiedziała, co mu powiedzieć. Kompletnie ją zaskoczył, poza tym jego mina nie popychała ją absolutnie w stronę rozmowy.

– Zanim pojadę, zrobię ci coś dobrego. Podgrzejesz sobie. Co chcesz? – zapytał chłopak.

– Nie wiem, jest gorąco. Może coś lekkiego? – odparła Laura.

Widziała, że apetyt jej wraca i niedługo zgłodnieje.

– Chińszczyzna? – zaproponował Frank, a na jego na twarz w okamgnieniu wypłynęła entuzjastyczna, mówiąca: „uwielbiam chińszczyznę”, mina.

– Ok.

– Lubisz ryzyko, co? – Brunet uśmiechnął się łobuzersko.

Pytanie było kompletnie niezrozumiałe, więc dziewczyna je przemilczała.

– Robiłem ją tylko dwa razy w życiu, zazwyczaj jadałem w knajpach. Uważam, że Azjaci robią ją o wiele lepiej, dlatego pytam – wyjaśnił chłopak.

– Dasz radę – Laura się uśmiechnęła, gdyż nabrała już wielkiej ochoty na to danie.

– Pomożesz mi – rzucił cwaniacko Frank.

– Oczywiście – odparła majestatycznie Laura.

Frank zatrzymał auto pod maleńkim chińskim sklepikiem, wysiadł i wsadził nos w uchylone okno.

– To super, pokroisz chilli – poinformował. – Mam nadzieję, że dostanę tę najostrzejszą – dodał prowokacyjnie, Laura nie zdążyła jednak odpyskować, gdyż szybko uciekł.

I po co ta ściema? – Uśmiechnęła się pod nosem. Humor powoli jej się poprawiał, aczkolwiek o Emmie ani na chwilę nie zapomniała, o siedzącym na tylnym siedzeniu kumplu także. Odwróciła się – drzemał grzecznie ze zwieszoną głową, chyba i jemu panujący na zewnątrz zaduch nieźle dawał się we znaki. Ponownie wybrała oba numery przyjaciółki, lecz kolejny raz się zawiodła, albo może raczej nie zawiodła – tym razem miała już świadomość, że dzwoni bezsensownie. Zrobiła to jednak, łudząc się: „a może…?”. Odłożyła komórkę i spojrzała w stronę sklepu – Frank właśnie zamykał drzwi od zewnątrz.

– Trzymaj, na tylnym siedzeniu to raczej nie będzie bezpieczne – rzekł, wręczając Laurze białą reklamówkę i zaraz przekręcił kluczyk.

 

– Postaw po prawej – poprosiła dziewczyna, przypomniawszy sobie prośbę matki i otworzyła swoje drzwi.

Miko natychmiast się ożywił. Lura powoli wysiadła i już chciała otwierać drzwi pasażera.

– Bez smyczy? – sprzeciwił się Frank.

– Myślisz, że gdzieś pobiegnie? Przecież on nie może beze mnie żyć – Zaśmiała się dziewczyna się i nie czekając na dalsze pouczania, wypuściła zwierzaka z samochodu.

Nie zachowała się jednak bezmyślnie, gdy tylko piesek opuścił auto, natychmiast chwyciła go za obrożę. Dokładnie pamiętała leżącego na ulicy Scrapa – nie był to miły widok.

Miko, pomijając sumienne szturchanie nosem brunetki zachowywał się bardzo spokojnie. Laura ruszyła w stronę domu, a piesek pokornie obok. Nie ciągnął i nie szarpał, jakby wiedział, wyczuwał, że Laurze coś dolega. On jednak czuła się dość dobrze, ból jej na razie nie dokuczał, a po zaaplikowanej kroplówce zawroty głowy i mdłości przeszły, jak ręką odjął.

Chłopak wziął reklamówkę i za chwilę byli już wewnątrz. Opanował ich przyjemny chłód korytarza. Dziewczyna puściła pieska, lecz on nadal szedł za nią jak cień, rozglądając się na boki i obwąchując wszystko, co tylko dało się obwąchać. Zrobił się odrobinę nieufny, aczkolwiek nie wyglądał na wystraszonego, raczej na zaciekawionego. Frank postawił zakupy na stole.

– O której wraca Travis? – zapytał.

– Nie wiem, na pewno po osiemnastej – odparła Laura, dość nieporadnie szukając czegoś w szafce.

– A matka? Mała, trochę mi głupio, no jak to wygląda? Ona tu wpadnie, a ja panoszę się po twojej kuchni.

– Kurde – warknęła, ignorując paplaninę chłopaka i głośnym trzaśnięciem zamknęła szafkę, aby zaraz otworzyć drugą. – No tak, pewnie. Nie ma Scrapa, to trzeba wszystko pochować, bo przeszkadzała, jak stała tutaj No ja p… – warczała wkurzona nastolatka.

Frank patrzył na jej wzburzenie i ponownie się rozweselił, dziewczyna wyglądała bardzo pociesznie, gdy unosiła się w tej swojej pokazowej złości.

– No i co się szczerzysz? – Szturchnęła go łokciem. – Zobacz na górze, nie mam, jak ty, dwóch metrów wzrostu – rozkazała, wzburzona jego wesołością. Wiedziała, że robi to specjalnie.

– Jak wygląda? – wychichotał brunet, otwierając dwie pierwsze szafki od lewej.

– Duża, srebrna.

– Ta? – Chłopak pokazał jej duże, metalowe naczynie.

– Tak, dzięki.

Laura nalała pieskowi wody i postawiła miskę przy ścianie, obok wejścia. Miko się jednak nawet nie ruszył, leżał pod oknem z wywalonym językiem.

– Nie chce mu się pić? – zdziwiła się dziewczyna.

– Nie wiem…

Przerwał im dzwonek i Laura od razu się zaniepokoiła. Travis przecież miał klucz, podobnie matka, nie miała więc pojęcia, kto to. Emma! – pomyślała nagle i szarpnięta kolosalną nadzieją, nie patrząc na to, czy się przypadkiem nie nadwyręży, jak strzała pomknęła w stronę drzwi. Migiem otworzyła i natychmiast przeszył ją zimny jak lód dreszcz, a nogi się ugięły – przed drzwiami stało dwóch młodych mężczyzn.

– Dzień dobry, komenda główna policji – rzekł niższy z nich, wystawiając przed jej nos wiszącą na jego szyi odznakę. – Laura Anderson?

– Tak – wydusiła, wystraszona do maksimum.

Gliniarz spojrzał w bok, kiwnął potakująco głową i przed Laurą, jak spod ziemi wyrosła wysoka blondynka, która stała gdzieś z boku i wcześniej nie było jej widać.

– Cześć. Jestem Sarah Keys, psycholog, chcielibyśmy z tobą porozmawiać. – Młoda Kobieta uśmiechnęła się przyjemnie. – Skontaktowaliśmy się już z twoją mamą i zezwoliła na rozmowę. Ale jeśli wolisz, żeby była obecna, przełożymy spotkanie na później – dodała.

Sarah ciepłym, matczynym wzrokiem patrzyła na brunetkę, starając zachowywać się neutralnie, lecz Laura dobrze wiedziała, że widok jej pobitej twarzy zrobił na kobiecie niemałe wrażenie.

– Co jest? – Wmieszał się nagle w to wszystko Frank, pojawiwszy się na schodach w towarzystwie Miko, który namiętnie starał się uwolnić z jego uchwytu.

– Komisarz Gibbs i śledczy Diamond. Kim pan jest? – zapytał młodszy z nich, ten sam, który powitał Laurę.

– Znajomym.

Nagle gliniarz zrobił dość dziwną minę, jakby go olśniło, od razu szepnął koledze coś do ucha i ponownie skierował wzrok na bruneta.

– Z panem także chcielibyśmy zamienić parę słów – oświadczył bez cienia emocji. – Możemy wejść? – Znów spojrzał na Laurę, która stała jak na szpilkach i była już cała mokra.

– Ale ja nic nie wiem – wybąkała, myśląc, że jak nadal będzie sterczeć w drzwiach, policjanci ustąpią.

Dobrze wiedziała, o co chodzi i za żadne skarby świata nie chciała, aby zmuszali ją do zeznań. I tak już czasu nie cofną, a z tego mogą wyniknąć tylko i wyłącznie jeszcze większe kłopoty. W dupie miała Amber i jej koleżanki, największym ostrzeżeniem, które stało w tej chwili w jej głowie był Jay. Bała się, że jak go wsypie, on jeszcze bardziej utrudni jej życie. Wystarczy że to, co się stało, było już koszmarem, więc co będzie, jeśli posadzi go do więzienia? Mimo tego, że Jimmy go sponiewierał, nadal bała się zemsty wiedząc, do czego bydlak jest zdolny…

– Laura – wtrąciła Sarah, widząc, że dziewczyna się pogubiła i coś kombinuje.

– Ale na jaki temat? Ale ja nie mam czasu… ja nic nie wiem… – powtórzyła, zacinając ciężko przechodzące przez gardło słowa.

– A może jednak wolisz porozmawiać przy mamie? – zapytała ponownie kobieta, próbując uspokoić nastolatkę, co wyszło zupełnie na odwrót.

Laura starała się, jak mogła, aby matka wiedziała jak najmniej na ten temat, a ona wyskakuje z takimi propozycjami? Spłoszyła się jeszcze bardziej i teraz już zupełnie nie wiedziała, co robić.

– Dobrze, wejdźcie – wymruczała w końcu, odsuwając się na bok. Z dwojga złego wolała już, aby matki przy tej rozmowie nie było.

– Gdzie możemy pogadać? – zapytał starszy z mężczyzn, który wydał się Laurze nieco bardziej wyluzowany i o wiele pozytywniej do niej nastawiony.

– Nie wiem, może tu? – bąknęła dziewczyna, wskazując jedyną, znajdującą się na dole sypialnię.

Spojrzała na Franka – wydawał się bardzo zaskoczony ich wizytą i także nieco wyobcowany.

– Zamknę go u ciebie – rzekł do ukochanej, chwycił psa i ruszył na schody.

– Czy mogę tam porozmawiać z twoim kolegą? – zapytał młodszy z mężczyzn, wystawiając dłoń w kierunku salonu.

– Tak – wydusiła Laura, cały czas układając w głowie zeznania, które ich zadowolą.

Widząc, że nie on będzie ją przesłuchiwał, tylko jego partner, nieco jej ulżyło, lecz cóż znaczyła ta ulga przy perspektywie przymusu odpowiadania na pytania.

– Proszę. – Gliniarz puścił dziewczynę przodem, za nią panią psycholog i sam wszedł jako ostatni, zamykając za sobą drzwi.

Laurze powietrze stało już kołkiem i czuła, jak znowu skacze jej ciśnienie. Serce waliło jak szalone, czuła jego tętno w każdym kawałeczku siebie.

– Usiądź – Mężczyzna wskazał jej kanapę widząc, że stoi jak słup, wystraszona.

Dziewczyna zajęła miejsce, obok niej Sarah, natomiast gliniarz wziął krzesło i usiadł naprzeciwko nastolatki. Ta trzęsła się już cała.

– Spokojnie, nie denerwuj się – rzekł policjant, uśmiechając się, ale jego słowa spłynęły po niej, jak po kaczce.

– Spokojnie – powtórzyła kobieta, dotykając drżącej dłoni brunetki.

– Jak się czujesz? – Zaczął facet.

– Dobrze – wymamlała Laura, nie patrząc mu w oczy.

– To co, powiesz nam, kto to zrobił?

– Ale ja nie wiem.

– A ja myślę, że jednak wiesz, tylko boisz się powiedzieć. Dlaczego uciekłaś ze szpitala, czułaś się tam w jakiś sposób zagrożona?

– Nie.

– Więc dlaczego? – Facet nie ustępował i mimo, że starał się był łagodny jak baranek, dziewczynę ogarniała coraz większa panika. Wiedziała, do czego to wszystko zmierza.

– Laura, nie bój się i powiedz. Obiecuję, że już więcej nie stanie ci się żadna krzywda, zaufaj nam – wtrąciła Sarah.

– Ale ja nie wiem, dlaczego? Jakoś tak samo wyszło – wydusiła bezsensownie nastolatka, modląc się, żeby to się już skończyło.

– A jak się to wszystko zaczęło? Gdzieś cię zaatakowano? Gdzie? Wiemy, że uciekłaś z domu i poszłaś do kogoś. Do kogo? Powiedz, nie bój się.

– Ale ja nie pamiętam. Wyszłam tylko do miasta, byłam w knajpie, a potem już nie pamiętam – dziewczyna mówiła coraz ciszej.

– W jakiej knajpie?

– W „Golden Gate” – skłamała dziewczyna, podając pierwszą nazwę, która przyszła jej do głowy.

– Twoja mama twierdzi, że wyszłaś po rozmowie telefonicznej. Z kim rozmawiałaś?

– Z koleżanką.

– Z którą?

– Z Emmą – łgała nastolatka, wiedząc, że nie może wsadzić Jimmy'ego na minę i starając się brzmieć wiarygodnie.

– I to do niej wyszłaś?

– Tak.

– I z nią byłaś w knajpie?

– Nie, widziałam się z nią tylko kilka minut, a do knajpy poszłam na chwilę, napić się soku – kręciła nastolatka, bojąc się, aby się w tych kłamstwach w końcu nie zaplątać.

– O której to było? Przysiadł się do ciebie ktoś, kupował ci jeszcze coś do picia?

– Nie.

– Laura, dlaczego mam wrażenie, że nadal kłamiesz?

– Nie kłamię – mruknęła dziewczyna,

– A jak wtedy wróciłaś do domu, skąd jechałaś? I gdzie byłaś w nocy? – Facet uczepił się, jak rzep.

– Mówiłam już, że nie pamiętam – mruczała, będąc już wykończoną tym wszystkim.

– Nie pamiętasz, gdzie byłaś w nocy? – dopytywał mężczyzna, niedowierzając chyba, że tak bezczelnie kłamie.

Facet westchnął, podniósł się i szepnął Sarah coś do ucha. Gdy pokiwała potakująco głową, usiadł na miejsce i zapytał:

– A ten film? Kto go nagrał?

Dziewczynę w okamgnieniu przeszedł nieprzyjemny, parzący dreszcz. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi? Film? – od razu pomyślała o tym, który dostała od Jimmy’ego, ale przecież oni nie mogli go widzieć, no bo jak?

– Laura – wtrąciła Sarah, widząc, że Laura odleciała gdzieś myślami.

– Ale jaki film? – wystękała rozgorączkowana nastolatka.

Mężczyzna wymownie spojrzał na panią psycholog, która drugi raz przytaknęła w milczeniu.

– Film z przebiegu zdarzenia. Twój znajomy przyniósł go na komisariat po twoim zaginięciu, żądając, abyśmy wszczęli poszukiwania. Nie wiemy, kto go wysłał, gdyż przyszedł z twojego numeru – wywalił gliniarz prosto z mostu.

– Co takiego? – zapytała zaskoczona, zszokowana Laura.

Ogarnęła ją fala jeszcze bardziej palącego gorąca, nie miała pojęcia, że ktoś to nagrał i gdzieś wysłał. Ale do kogo? Do Franka? Tak, Amber, do niego.

– Laura, no to jak, powiesz coś, wskażesz sprawców? Ja wiem, że się boisz i jest to dla ciebie bardzo trudne, ale chcemy ci pomóc, rozumiesz? Jesteśmy pewni, że wiesz, zwłaszcza, że film wysłano osobie, którą znasz, a bez powodu by tego nie zrobiono, prawda? Nie wiem, czy to był jakiś akt zemsty, ale fakty mówią same za siebie, dlatego też jestem przekonany, że znasz osoby, które dopuściły się tego czynu.

Dziewczyna już ledwo siedziała, duszność wzrastała z sekundy na sekundę, a w głowie murem stanęło pytanie: „kto jeszcze go widział? Matka, Travis?”. Ręce telepały się już jak po trzech espresso i miała wrażenie, że zaraz znowu zemdleje.

– Laura...

Dziewczyna milczała jak zaklęta. Czuła się coraz gorzej, a wzrastający strach zaczął ją wręcz dusić.

– Ok, Stephen, myślę, że na dzisiaj wystarczy. Ona ma już dość. Przełóżmy to na inny dzień – rzekła w końcu pani psycholog, widząc, że nastolatka zrobiła się blada jak ściana.

– No dobrze, jak uważasz. A ty poważnie się zastanów, czy nadal chcesz ich kryć. – Policjant spojrzał na brunetkę. – I pomyśl też o innych, potencjalnych ofiarach; oni mogą dopuścić się podobnych przestępstw, rozumiesz? Jeśli zdecydujesz się zeznawać, dostaniesz od nas ochronę dwadzieścia cztery godziny na dobę, do czasu ich skazania. Przemyśl to, dobrze?

– Ale ja nic nie pamiętam. – Dziewczyna nadal szła w zaparte.

– No dobrze, to w takim razie dziękujemy, na razie to wszystko. Odezwiemy się jeszcze do ciebie – rzekł policjant i wstał, a za nim blondynka.

Laura ciężko się podniosła, szczęśliwa do granic, że to już koniec i po chwili opuścili sypialnię. Młodszy z gliniarzy już czekał w korytarzu w towarzystwie Franka, którego Laura z miejsca przecięła demonicznym, pretensjonalnym wzrokiem.

– Proszę. Tu jest moje nazwisko i prywatny numer, zastanów się, dobrze? – ponowił prośbę starszy z mężczyzn, podając dziewczynie wizytówkę.

Wzięła ją, lecz nie odezwała się ani słowem, wiadomość o filmie kompletnie wyprowadziła ją z równowagi emocjonalnej. Funkcjonariusze pożegnali się grzecznie i po chwili opuścili mieszkanie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Ile oni kilometrów zrobili w tym mieście. Jedna dzwoni – druga nie odbiera i tak na przemian. Nie mogą się dziewczyny zgrać. Jeszcze policji im brakowało. No i wyszło szydło z worka. Teraz Frank będzie przesłuchiwany przez Laurę. Już kipi złością, że nie powiedzieli jej o filmie. Będzie ciekawie.😁
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Oj, będzie. Xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania