Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 51

Laura usłyszała chłopaka i zrobiła dość dziwną minę, niemniej jednak ucieszyła się, że w końcu jest.

– Cześć, mała – Dostała buziaka i Frank natychmiast usiadł obok.

David zatrzymał film.

– Jak się czujesz? – wymamlał. Niełatwo mu było z nią rozmawiać, zwłaszcza, że już nie leżała jak trup.

– Dobrze – mruknęła, także czując się nieswojo.

Mimo że on gapił się na nią jak najęty, ona wciąż patrzyła przed siebie.

– Jadłaś coś?

– Tak.

– Na pewno?

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko wskazała mu ręką puste pudełko po pizzy. Chłopak się uśmiechnął.

– David, zadzwonię po jakieś żarcie, jestem głodny jak wilk – rzucił do kumpla. – Też coś chcecie?

Nie uraczył chętnych, zamówił więc stek z frytkami i zaraz otrzymał piwo.

– Wszystko ok? – zapytała nagle Laura i Frank osłupiał.

– A czemu miałoby być nie w porządku?

– Przecież byłeś w szpitalu.

Chłopak otworzył jeszcze szerzej oczy i natychmiast spojrzał na Davida. Jego wzrok był tak wściekły, że gdyby mógł, pewnie zładziłby go teraz tym wzrokiem.

– Skąd wiesz?

– Wiem.

– Mała, nic się nie stało, za dużo wypiłem, ale pewnie już wszystko wiesz.

– Wiem. Miałeś zrobić mi drinka – napomniała Davida, uśmiechnąwszy się w końcu.

Chłopak spojrzał na zegarek i wstał.

– No chyba żartujesz?! – Uniósł się Frank.

– Wyluzuj, jeden drink jej nie zabije, poza tym jakby umierała, jest tu lekarz, prawda? – ironizował gospodarz.

Laura ponownie wygięła usta. Frank wstał i ruszył za kumplem do kuchni. Laura usłyszała jakieś niezrozumiałe pretensje, niemniej jednak po chwili otrzymała szklankę z pomarańczowym sokiem, z której zaczerpnęła odrobinę i z trudem odstawił na stół.

– Mała, nie podoba mi się to. Bardzo mi się nie podoba – oznajmił brunet, siadając na miejsce.

Nie zdążył rozwiązać worka żali, bo zadzwonił telefon dziewczyny. Zdziwiła się, lecz chwyciła go i spojrzała na ekranik – numer stacjonarny. Zdrętwiała i nie odebrała. Frank bacznie obserwował ukochaną i już zauważył jej strach.

– Kto to? – zapytał twardo.

– Nie wiem, numer stacjonarny.

Telefon zagrał po raz drugi i grał bez ustanku.

– Odbierz, może to ktoś znajomy. Przecież jesteś bezpieczna – rzekł brunet, zżerany ciekawością, kto dzwoni.

Spojrzała w końcu na niego i wcisnęła ikonkę.

– Laura? – usłyszała zapłakany głos Emmy.

– Em? Co się stało? – Brunetka nerwowo się poruszyła.

Znała przecież kumpelę jak siebie samą i po jej głosie od razu wyłapała, że coś się stało, i że to coś poważnego.

– Dzwonię z budki. – Emma przez szloch ledwie wydusiła przerywane słowa.

– Uspokój się, co się stało? – powtórzyła zdenerwowana brunetka.

– Laura , ja już nie mogę, mam do…

Rozbrzmiał przerywany sygnał.

– Emma...

Połączenie się urwało. Laura natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki, lecz telefon był wyłączony.

– Kurwa – mruknęła i wybrała numer brata.

Frank obserwował każdy ruch ukochanej.

– Travis? Widziałeś się dziś z Emmą?

– Nie – wydusił chłopak.

– Nie dzwoniła do ciebie?

– Nie, a co się stało?

– Nie wiem, dzwoniła przed chwilą, zapłakana, ale za moment rozłączyło. To ile ona wrzuciła do tego automatu, dziesięć centów?! Nie ma kasy?! Ona zawsze ma kasę! I do cholery, dlaczego dzwoniła z budki?! – Laura już krzyczała. – Przyjedź po mnie, może pojechała do nas!

– Zapłakana?! Mówiła coś?! – dopytywał głośno poddenerwowany ratownik.

– Nie i nie krzycz. Ty coś wiesz? – Laura od razu skojarzyła fakty.

– Nie wiem, ale jak mówisz, że zapłakana, to się zdenerwowałem.

– Przyjedź.

– Nie mogę, najwcześniej za godzinę. Sandra mnie nie puszcza.

– Kurwa, Travis, za godzinę?! Ja nie wiem, gdzie ona jest i co się stało?! – Nastolatka rozchodziła się już tak, jakby kompletnie nic jej nie dolegało.

– Młoda, nie mogę, co poradzę?

– A idź w dupę! – huknęła nastolatka i się rozłączyła.

– Mała. Co się dzieje? – Frank chwycił dłoń ukochanej.

– Nie wiem, coś z Emmą, muszę ją znaleźć. Pewnie była u nas, chociaż wie, że nikogo nie ma, więc może nie była? I czemu nie pojechała do Travisa? Kurczę, dlaczego dzwoni z budki?

– Spokojnie, nie denerwuj się. Nie odbiera, tak?

– Telefon wyłączony. – poinformowała Laura, chwyciła szklankę i przechyliła całość.

Brunet spojrzał spod byka, ale dał jej spokój.

– Pojadę, zobaczę, może jest koło was. To dziesięć minut drogi – zaproponował.

– Nie, jadę z tobą!

– Laura, przecież nie dasz rady.

– Dam, byłam dziś w mieście.

– Niech jedzie – wtrąciła Jenny.

– Jedziemy! – zarządziła nastolatka i ciężko się podniosła. – Dzięki za wszystko – zwróciła się do Ricksów.

– Jak to? – David wstał z miejsca.

– Wracam do domu, już czas najwyższy. Matka się martwi i już dość siedzenia wam na głowie.

– Na pewno? Przecież wszyscy u was pracują. I nie siedzisz nikomu na głowie, jak już coś, to na kanapie – żartował chłopak, lecz Laurze nie było w tym momencie wesoło.

– To nic, poradzę sobie.

– Nie jestem pewien – rzekł niezadowolony gospodarz.

– On ma rację, może jednak jeszcze z tym poczekaj. A jak coś, to kto zrobi ci zastrzyk? – wtrąciła Jennifer.

– Już na pewno nie będzie tak boleć – mruknęła Laura, choć bała się tego, że jednak może boleć.

– Poczekajcie – rzekł David i zniknął w kuchni.

Wrócił po chwili i wręczył Frankowi białą fiolkę.

– Ona ma rację, to tylko siniaki. Nie powinny już tak boleć, aby był potrzebny zastrzyk, zresztą już zaczynają się goić. Ale jak coś, to maksimum jedna tabletka i nie częściej, jak co sześć godzin. I po jedzeniu! – David spojrzał wymownie na nastolatkę, ale zaraz się uśmiechnął. – Jest nowa, pięćdziesiąt sztuk. Maści mam tylko tyle, ale też weźcie. – Dał brunetowi tubkę. – Jakby zabrakło, zadzwoń do mnie, załatwię nową. Sami nie kupicie, bo jest na receptę. Jest bardzo dobra, wygoi nieznajomą trzy razy szybciej, tylko trzeba smarować, nie olewać. Trzy – cztery razy dziennie i cienką warstwę. A jeśli już naprawdę coś złego zacznie się dziać, daj jej numer do Jenny, ona podjedzie i da jej zastrzyk… i tak nie ma nic lepszego do roboty.

– Jedźmy już – ponaglała Laura i zaczęła nakładać buty, lecz ciężko jej to wychodziło.

Frank ukucnął, pomógł jej z adidasami i Laura wolno ruszyła w stronę drzwi, a Miko oczywiście za nią. Ból w znacznym stopniu się zmniejszył, ale to zapewne zasługa targającej w tej chwili dziewczyną adrenaliny.

– Jeszcze raz wam dziękuję – powtórzyła, odwróciwszy się przed drzwiami. – Jenny, pożyczysz mi okulary? Frank ci odwiezie – poprosiła.

– Jasne – odparła Jennifer i wskoczyła w klapki.

– Jak coś, to się nie czaj, tylko dzwoń do Jen, ok? – nakazał surowo David, patrząc na Laurę profesorskim wzrokiem.

– Dobrze.

Miko jakby wyczuł, co się kroi, bo skakał obok dziewczyny, popiskując. Brunetka potarmosiła go po głowie, ale on nadal wydawał z siebie dziwne dźwięki.

– Co mu jest? – zapytała w końcu Jenny.

– No nie wiesz, co? Jego ulubienica nas opuszcza. – Zaśmiał się blondyn i złapał psa za obrożę, dopiero wtedy mogli w spokoju nie opuścić dom.

– Na razie i dzięki – rzucił Frank i zamknął za sobą drzwi.

Przy akompaniamencie szczekania i drapania w drzwi wolno doszli do Toyoty, Jenny dała Laurze okulary i chłopak przytrzymał jej drzwi. Pożegnali się i Frank zasiadł za kółkiem.

Wydał z siebie cichy syk, w towarzystwie prawie niewidocznego grymasu bólu. Starał się, jak mógł, ukryć dolegliwość, niestety, nie udało mu się to.

– Co ci jest? – zapytała natychmiast nastolatka.

– Nic.

– Jak to nic? Przecież widzę twoją minę.

– Przewróciłem się w pracy i obiłem sobie bok, nic wielkiego. – Frank przekręcił kluczyk. – Dokąd jedziemy?

Chłopak dobrze wiedział, gdzie ma jechać, zapytał jednak, aby ona już nie pytała.

– Do mnie. Jak to „się przewróciłeś”. Przewracasz się na prostej drodze? – Dziewczyna uczepiła się jak rzep.

– Kurde, mała, zmywaliśmy podłogę i się poślizgnąłem, czy to takie dziwne? Wyzdrowiejesz, to zabiorę cię do mojej knajpy, poleję kuchnię wodą i każę ci się przejść, zobaczymy, jak sobie poradzisz – rzucił cierpko brunet, lecz w środku miał nadzieję, że dziewczyna da już spokój.

Patrzyła na niego jak najęta, jednak odpuściła.

– Zadzwoń do Travisa, niech nie jedzie na darmo. Powiedz, że potem przyjedziemy – poprosiła.

– Zadzwonię, jak dojedziemy.

Do jej domu dotarli dwanaście minut później.

– Siedź, pójdę, zobaczę – nakazał i wysiadł.

Zadzwonił do ratownika i ruszył na zwiady. Laura widziała, jak obszedł cały dom, z ogródkiem włącznie, lecz Emmy nie namierzył, gdyż bardzo szybko wrócił do wozu.

– Gdzie teraz?

– Jedź do niej.

Gdy już dotarli, Frank zapytał:

– I co teraz? Przecież ty nie pójdziesz.

– Ty idź.

– I co mam powiedzieć? Zaraz będą pytania, jestem od was sporo starszy.

– Coś wymyślisz. – Laura uśmiechnęła się markotnie.

Chłopak wysiadł, podszedł do drzwi i za moment otworzyła mu matka Emmy. Gadali kilka chwil, po czym Frank odwrócił się na pięcie i wrócił do Toyoty.

– Kurwa, co za upierdliwa baba, no ja pierdolę. – Od razu zdał sprawozdanie.

– Co? – Nastolatka gapiła się na niego, zdziwiona, chłopak nie zwykł raczej zbyt często przeklinać.

– „A kim pan jest? A skąd pan ją zna? A długo?”. No ja pierdolę, ty wiedziałaś, że ona ma taką pojebaną matkę?

– I co powiedziałeś? – dopytywała Laura, zupełnie ignorując jego pytanie.

– Że jestem ratownikiem na basenie i zajechałem jej przekazać, że jutro nieczynne, bo miałem akurat po drodze. Zapytałem, czy jest? „Nie ma”. „A kiedy można ją zastać? „Nie wiem, ja jej nie pilnuję”. „Aha, to dziękuję”. „Proszę”. – Frank zmarszczył usta i machając na boki głową, przedrzeźniał kobietę warkliwym głosem.

Laura nie wytrzymała i się roześmiała, chłopak wyglądał komicznie. Brunet, widząc jej radość, sam się roześmiał, ale gdy tylko dał upust radości, żebro dało upust bólowi.

Chichotał nadal, ale to już nie był ten chichot. Spojrzał na ukochaną – bacznie mu się przyglądała. Zza okularów nie widział jej oczu, lecz nie przeszkadzało mu to w tym, żeby go ciarki przeszły.

– Frank, co ci jest? – Dziewczyna powróciła do tematu.

– Mała, mówiłem już i przestań. No co mam ci powiedzieć?

– Prawdę.

– Nie ma innej praw…

Zadzwonił telefon bruneta, musiał się więc zatrzymać. Odebrał i usłyszał:

– Frank? Przepraszam, że dzwonię do ciebie, ale czy mogę do ciebie przyjechać? – wystękała Emma i chłopak zdębiał.

– Gdzie jesteś?

Już nie usłyszał, bo ponownie rozłączyło. Spojrzał na Laurę – miała osobliwą minę.

– Emma – oświadczył.

– Co takiego?! – Laura się ożywiła. – Czemu nie dzwoni do mnie? Gdzie ona jest?

– Nie wiem, znów coś rozłączyło. Dlaczego ona dzwoni z budki i czemu nie wrzuci więcej kasy, tylko po kilka drobniaków? Pytała, czy może do mnie przyjechać, tylko tyle chyba zdążyła.

– Do ciebie? Dlaczego? Przecież Travis zaraz będzie w domu. No kurwa mać – warknęła Laura, którą nerwy szarpały już na wszystkie strony. – Jedź do siebie.

Zajechali, czekali pół godziny, godzinę, lecz dziewczyna się nie pojawiła. Telefon również milczał.

– Pewnie nie przyszła, bo myśli, że jestem u Davida. Cholera, Frank, co się dzieje? Czemu nie mam jej w domu, czemu płakała i dlaczego dzwoni z budki? Co tu jest grane? Ona nigdy nie płacze… no... prawie nigdy. Pewnie pokłóciła się z matką, ale nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. – Laura wpadła już w ostrą panikę.

– Mała, nie wiem. Jedźmy do ciebie, może zajdzie. Nie ma sensu tak krążyć, ona może być wszędzie.

– Która godzina?

– Dwadzieścia po szóstej.

– Dobra, jedź.

Gdy dojechali, samochód Travisa stał już na podjeździe. Nieco jej ulżyło, że brat jest w domu, gdyż perspektywa spotkania z matką nie należała do tych miłych. Choć co tu pomoże Travis? Musiała jednak stawić w końcu temu czoła, starała się więc tym na razie nie dołować.

Powoli dokuśtykała z chłopakiem do drzwi i pociągnęła za klamkę – zamknięte, zadzwoniła więc dzwonkiem. Ręce już drżały, bała się matki, a może raczej wstydziła. Travis zaraz otworzył i natychmiast zapytała:

– Jest matka?

– Nie ma.

Weszli do środka, ale wystarczyło, aby postawiła tylko dwa kroki na schodkach prowadzących do wnętrza domu, aby zakłuło. Frank był przytomny, więc nie patyczkując się, wziął ją na ręce i zaniósł do salonu.

– Daj mi pić – poprosiła brata i zaraz dostała sok, a Frank piwo. – Co się dzieje z Emmą, kiedy ostatnio się z nią widziałeś? – zapytała bezzwłocznie nastolatka.

– Wczoraj.

Travis był wyraźnie przestraszony, lecz nie wiedział, czy brunetka to zauważyła.

– A dlaczego nie dziś? Nie pojechała na basen? Przecież jest gorąco – drążyła Laura, wiedząc, że przy takiej pogodzie kumpela zawsze tam jeździ.

Travis zaczął się już pocić, nie chcąc denerwować siostry, ale zaraz odparł:

– Miała załatwiać jakieś tam sprawy, nie wnikałem.

Powiedział to tak pięknie, że bardziej koncertowo kłamać się chyba już nie da.

– Ale dlaczego nie dzwoni do ciebie, tylko do mnie. – I czemu z budki? Coś się stało, bo płakała. Pewnie pożarła się z matką, ta suka potrafi nieźle zaleźć za skórę – warknęła dziewczyna; ta przestraszona, cichutka Laura gdzieś zniknęła.

– Mała, uspokój się, może przyjdzie tu. Na pewno nic się nie stało. – Frank objął panikującą dziewczynę, lecz spojrzał przelotnie na Travisa – chyba obaj myśleli to samo.

– Nie, coś się stało, znam ją – bąknęła brunetka, która zapewne najchętniej by się w tej chwili rozpłakała.

Ale co się tak właściwie stało?

 

Spali bardzo długo. Emma obudziła się pierwsza i spojrzała na Billy’ego – chrapał jak suseł z nieziemsko śmieszną miną. Usta miał zamknięte, lecz poruszał nimi, jakby coś przeżuwał. Dziewczyna się uśmiechnęła, chwyciła telefon, po czym włączyła nagrywanie. Siedziała i chichotała, patrząc na coraz to kreatywniejsze miny chłopaka. Poruszył dziwacznie nosem, następnie pomamrotał coś po cichu, a za chwilę ponownie zaczął jakiś posiłek, przebierając szczęką na lewo i prawo. Dziewczyna już płakała ze śmiechu, ale nagrała jeszcze minutę i wyłączyła kamerkę. Spojrzała na wyświetlacz – trzynasta czterdzieści dziewięć.

– Kurwa!

Ubrała się i zaczęła szarpać młodzika, który tylko popyskował pod nosem i mocniej opatulił się kołdrą. – Billy, wstawaj, muszę jechać do domu.

Bez reakcji, wskoczyła więc na niego i zaczęła wbijać mu palce, gdzie tylko się da, ciesząc się jak mała dziewczynka.

– Em, przestań – mruknął chłopak, odpędzając się od jej dłoni. Nastolatka jednak nie rezygnowała.

– Billy, muszę wracać. Jak chcesz spać, to śpij, pojadę sama. Chciałam ci tylko powiedzieć.

Te słowa sprawiły, że otworzył w końcu oczy i przekręcił się na plecy. Nastolatka nadal siedziała na jego brzuchu.

– Muszę jechać. – Ucałowała go w usta.

– Już? Jeszcze wcześnie.

– Dochodzi druga, matka i tak będzie trzeszczeć. – Emma się uśmiechnęła, lecz zadowolona nie była. – Jedziesz ze mną czy zostajesz?

Billy nie odpowiedział, tylko się podniósł i za chwilę już tkwili w pocałunku.

– Dlaczego się ubrałaś? – Wygiął kąśliwie usta.

– Billy, ja nie żartuję. Albo wstajesz, albo jadę sama. – Emma zeszła z łóżka i poszła do kuchni, przemyć twarz.

Chłopak niechętnie wylazł z pościeli i wskoczył w ciuchy.

– Dlaczego chcesz tak jechać tak wcześnie? – zapytał.

– Billy, nie było mnie na noc.

– Napiłbym się kawy, a tu dupa. Muszę przywieźć tu czajnik – oświadczył młodzik, naburmuszony z powodu braku kofeiny, ale i zapewne przez to, że niedługo rozstanie się z ukochaną.

– Billy, przeciągasz. Na razie. – Wkurzona dziewczyna wstała i wyszła z domku.

– Em, poczekaj! – Chłopak dogonił ją chwilę później. – Coś ty taka w gorącej wodzie kąpana?

– Bo robisz sobie jaja, a ja i tak mam ostro przejebane.

– Em, wyluzuj, a co ona może ci zrobić? Popierdoli i tyle. Olej.

– Jej pierdolenie to gorzej, niż by dała mi w gębę – odparła wkurwiona perspektywą konfrontacji dziewczyna.

– Spotkamy się dziś?

– Nie wiem, wątpię, czy mnie wypuści.

– Spróbuj, na godzinę. Masz ten sam numer?

– Tak.

– Zadzwonię o piątej, może być?

– Dobrze, ale czarno to widzę.

– Zadzwonię.

Doszli do przystanku. Szli bardzo szybko, a dokładniej to dziewczyna narzuciła takie tempo. Sprawdzili rozkład i dowiedzieli się, że autobus jest dopiero za trzydzieści pięć minut.

– No kurwa mać – fuknęła Emma.

– Zadzwonię po taksówkę – rzekł chłopak.

– Ja nie mam ani grosza. Znaczy mam. – Rozradowała się dziewczyna, pokazując mu dwadzieścia trzy centy.

– Ja nie pytam, czy masz. Dzwonię. – Dostała całusa w policzek.

Billy wezwał transport, który, o dziwo, przyjechał po kilku minutach. Wsiedli i chłopak kazał wieźć się pod adres dziewczyny.

– Em, postaraj się, najwyżej ucieknij. – Zaśmiał się, biorąc jej dłoń.

– Jasne…

– Em, ale jakby dziś nie wypaliło, to jutro, ok? Przecież ona idzie do pracy, więc wyjdziesz. – Młodzik nie dawał za wygraną.

– Billy, zobaczymy, daj już spokój.

Zapadła cisza i po niecałych dwudziestu minutach podjechali pod jej dom; taksówkarz jechał bardzo dziarsko.

– Em, zadzwonię... o piątej – powtórzył Billy, któremu bardzo zależało. – Masz mój numer?

– Nie mam, matka skasowała.

– Chcesz zapisać?

Emma zapisała telefon, opisując go jedynie literką „B”. Ucałowali się soczyście, dziewczyna wysiadła i auto odjechało. Spojrzała na komórkę – czternasta czterdzieści sześć. Dopiero teraz opanowały ją nerwy, choć wiedziała, że matka jest w pracy. Postanowiła jednak nie dołować się przyszłością, tylko olać to wszystko, przecież i tak co ma być, to będzie.

Otworzyła drzwi i gdy weszła do korytarza, wyrosła przed nią rodzicielka. Nastolatka zdrętwiała. Matka przeszyła ją diabelskim wzrokiem, po czym huknęła po twarzy.

– Gdzie byłaś?! – wydarła się. – Całą noc nie spałam i przez ciebie nie poszłam do pracy, rozumiesz?! Miałam dziś ważne sprawy do załatwienia i co?! Nie załatwiłam! Znów się z nim spotkałaś?! – wyskoczyła z pretensjami, wrzeszcząc jak opętana.

– Z kim? – Nastolatka zrobiła głupią minę, lecz w duchu pytała: „wie, czy udaje głupa? A jeśli wie, to skąd?”.

– Wiesz z kim, nie rób ze mnie durnia! Tylko w czasie spotkań z nim nie wracałaś na noc!

– Nocowałam u Laury, chyba ci mówiłam! – Emma zaczęła się unosić.

– Kurwa, u jakiej Laury?! Byłam u Laury, nie ma jej w domu!

Blondynkę przytkało i teraz już się pogubiła.

– No mów, dziewczyno! – Matka potrząsnęła nastolatką.

– Byłam na imprezie, no i co? I przestań mnie szarpać! – Blondynka się wyrwała.

– Znowu się z nim ciągasz i jeszcze kłamiesz mi w żywe oczy?! – wrzeszczała kobieta.

– A odwal się i daj mi spokój! – zagrzmiała Emma, wyminęła matkę i biegiem ruszyła na górę. Agresywnie zatrzasnęła drzwi, po czym chciała zamknąć je na klucz, niestety, klucza już nie było.

– Kurwa, pojebana suka – burknęła dziewczyna, siadając na łóżku.

Nie posiedziała spokojnie, za chwilę kobieta wtargnęła do jej sypialni.

– Ja jeszcze nie skończyłam! – huknęła.

Emma milczała, nie miała ani ochoty, ani siły z nią dyskutować.

– Koniec z autem, pieniędzmi i wyjściami, rozumiesz?! – oświadczyła wściekle rodzicielka.

Emma nabrała wody w usta. Matka postała jeszcze chwilę, gapiąc się na córkę, po czym wyszła, nie zamykając za sobą drzwi. Emma walnęła się na łóżku i podkuliła kolana. Ze złości zbierało jej się na płacz, ale postanowiła, że przez tę sukę płakać nie będzie. Jednakże gdy zaczęło się rozmyślanie o Billym i tym, że znowu może go stracić przez tę zaborczą babę, a pytanie: „dlaczego mam taką pojebaną matkę?” sprawiło, że w końcu rozpłakała się na dobre. Zawodziła dość długo i dopiero, jak zaczęło pobolewać ją gardło i głowa, uspokoiła się. Zasnęła.

Gdy się przebudziła, głowa już nie bolała. Sięgnęła po telefon, aby sprawdzić godzinę, lecz telefonu już nie było w kieszeni. Zerwała się na równe nogi i spojrzała na biurko – także nic. Zerknęła na zegar ścienny – szesnasta pięćdziesiąt, jakby miała przeczucie, kiedy się obudzić. Otworzyła szufladę biurka, lecz sto dwadzieścia dolarów, które tam leżały, również zniknęły. Wkurwiona, biegiem udała się na dół. Matka siedziała w salonie i kończyła kawę.

– Oddaj mi telefon! – zagrzmiała, zawisając przed nią.

– Telefonu nie będzie, dopóki nie przemyślisz swojego postępowania – odparła spokojnie kobieta i wstała, aby odnieść szklankę.

– Kurwa, oddaj mi komórkę! – wydarła się dziewczyna, nie puszczając matki, a łzy złości znów zaczęły pieścić jej gardło.

– Nie spotykasz się z nim, tak? A to video nagrało się samo? Nie dość, że nie wracasz na noc, to jeszcze się z nim pieprzysz, tak?! – stwierdziła złośliwie kobieta.

– Przewaliłaś mój telefon?!

– To nie jest twój telefon – odparła matka z pełną ironii powagą.

Emma spojrzała na zegarek – Billy miał zadzwonić za pięć minut.

– Kurwa, oddawaj telefon, pojebana suko, albo kartę! – Emma wydarła się na cały dom, nerwy już jej puściły.

Znów dostała w twarz, wtedy rzuciła się na matkę i chciała wyjąć komórkę z jej kieszeni, lecz kobieta nie dała się tak łatwo, poza tym była silniejsza. Szarpały się dobrą minutę, w końcu matka odepchnęła dziewczynę i trzeci raz ją zdzieliła, tym razem jednak tak mocno, że powaliła córkę na podłogę. Nastolatka wstała bardzo szybko, lecz walka nie zdążyła rozgorzeć ponownie, bo komórka właśnie zadzwoniła. Emma znów rzuciła się na kobietę, chcąc odebrać jej urządzenie, lecz ta była bardzo wysoka i gdy uniosła rękę, Emma nie mogła jej dosięgnąć. Matka wcisnęła ikonkę i przyłożyła słuchawkę do ucha.

– Kurwa, szmato, dawaj tę komórkę! – Walczyła dziewczyna, lecz na matce nie robiło to większego wrażenia; odwracała się to w jedną, to w drugą stronę, cały czas trzymając słuchawkę przy uchu. Po chwili jednak wyłączyła rozmowę.

– Twój ukochany, ale się nie odezwał. I co? On myśli, że jak się nie odezwie, to ja nie wiem, kto dzwoni? – dobijała dziewczynę, która już płakała.

Zadzwonił telefon domowy i walczące jak jeden mąż ruszyły w jego stronę. Emma była szybsza, lecz gdy tylko podniosła słuchawkę, matka jej ją wyrwała i odepchnęła córkę.

– Kurwa, gówniarzu, nie dzwoń tu, rozumiesz?! Obiecuję ci, że już ja cię załatwię! – zagrzmiała do dzwoniącego, po czym trzasnęła słuchawką z całej siły.

Wściekła Emma wybiegła do korytarza, wskoczyła w buty i chciała uciec z domu, lecz niestety, drzwi były zamknięte.

– Dokąd się wybierasz?! – zapytała kobieta i znów zaczęła tarmosić dziewczynę.

– Puszczaj mnie, suko, puszczaj mnie! – Płakała nastolatka, szarpiąc się z matką.

– Tak cię do niego ciągnie? Pamiętaj, że ja go załatwię, ale tak, że się nie pozbiera!

Rozchodzona nastolatka pobiegła do okna i tamtędy chciała spróbować ucieczki, lecz matka na klucz pozamykała także okna. Emma ponownie ruszyła do drzwi i zaczęła przewalać torebkę kobiety w poszukiwaniu kluczy, lecz ta zaraz do niej dobiegła i zaczęła się ponowna szarpanina.

– Kurwa, wypuść mnie, pojebana ruro! Nienawidzę cię, kurwaaa, nienawiiidzę! – wrzasnęła Emma i rzuciła się na matkę z pięściami.

– Ty mała dziwko, podnosisz ręce na matkę?! – zawyła kobieta i zaczęła okładać dziewczynę po głowie.

Nastolatka nie miała z nią szans, zasłoniła się więc tylko. Matka zadała kilka dość mocnych ciosów, po czym wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła drzwi.

– Ty mała kurewko, chcesz do niego, to proszę bardzo, wypierdalaj! Mam cię dość! – Potrząsnęła córkę za fraki. – Wypierdalaj, kurwo, z tego domu i nie wracaj, rozumiesz?! I żebym cię tu więcej nie widziała! – wrzasnęła, szarpnęła dziewczynę za ubranie i wypchnęła za drzwi, zatrzaskując je za nią z hukiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Laura nareszcie dostała wytęsknionego drinka i pod wzburzeniem, wciągnęła go jak kombajn zborze. Frank też jakiś nafochany i tajemniczy. Piesek chyba najbardziej będzie tęsknił za Laurą. No, piękna akcja między matką a córką. Epitety poszły w ruch, że głowa mała. Ona chce chyba dla córki księcia na białym rumaku. 😅
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Uwielbiam Twoje komentarze, zawsze banan na ryju. 😁😁Epitety muszą być, akcja musi być. Było za spokojnie, a to nie w moim stylu, więc teraz... JAZDA!😈

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania