Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 38

Myśli chłopaka znowu zaprzątały nieprzyjemne kwestie, lecz nagle jego uwagę przykuło coś innego. Przejeżdżając obok swojego miejsca pracy zauważył, że drzwi nadal są otwarte, a już przecież po piętnastej. Zaparkował i szybko wszedł do środka.

– Megan! – krzyknął i szybko ukucnął przy leżącej w kuchni dziewczynie.

Zaczął poklepywać ją i brunetka się ocknęła.

– Co się stało? – wystękała.

– Nie wiem, chyba zemdlałaś. Co ty tu robisz o tej godzinie? Chodź, wstań. – Chwycił ją za rękę i powoli poniósł z podłogi.

Nogi miała niestabilne, lecz udało mu się posadzić ją na najbliższym krześle i za chwilę dostała wody. Wziął stołek i usiadł naprzeciwko.

– Co ty tutaj robisz do tej pory? Jest po trzeciej – powtórzył, totalnie zdezorientowany.

– Pomyślałam, że może trochę posprzątam, nie chciałam jechać do domu i siedzieć tam sama, dostałabym pierdolca. Wypiłam już cztery kawy i pewnie temu padłam – Szefowa zaśmiała się markotnie.

– Chodzi o Danny’ego, mam rozumieć? Co się stało? – Chłopak postanowił w końcu zapytać.

– Poszło o przeprowadzkę. Gnieździmy się w dwóch pokojach już trzy lata, mam dość. Chciałabym kupić jakiś dom, ale on nie chce i woli siedzieć w mieście, czego w ogóle nie rozumiem. Nawet nie mam jak zaprosić kogokolwiek, bo gdzie przenocują? Nie wiem, co mam robić? Kocham go, więc zrezygnować i dalej męczyć się w tej klitce? – wyjaśniła markotnie Megan. – A może to tyko pretekst do rozstania? Nie wiem już...

– Może mu nie mu się chce kosić trawnika. – Zaśmiał się Frank i Megan niewyraźnie wygięła usta – A tak na poważnie – przecież jeszcze dzieciak, może z czasem zmądrzeje. Jakby nie było, jest od ciebie o pięć lat młodszy, dlatego zapewne macie inne poglądy, choć to raczej dziwne. Mogę z nim pogadać.

– To nic nie da, uparł się i koniec.

– Ale spróbować można, nie uważasz? Poza tym są lepsze sposoby na zabicie czasu niż sprzątanie knajpy, kobieto. Chodź, odwiozę cię do domu.

– Nie chcę.

– Posiedziałbym z tobą, ale nie wiem, co z małą, muszę wracać.

– To wracaj i nie zawracaj sobie mną głowy. Zaraz zadzwonię do koleżanki i do niej pojadę.

– Kłamiesz. – Frank od razu wyłapał jej ściemę.

– Nie kłamię. Uderzyłam go, niepotrzebnie.

– Zasłużył.

– Na pewno już go nie ma, nie chcę, żeby się wyprowadził. Co ja mam zrobić? – rzuciła Megan i się rozpłakała. – Chyba ustąpię, nie mam wyjścia.

– Przestań, będziesz mu się podporządkowywać? Nie płacz. – Chłopak się wkurzył.

– Tak to jest w życiu, w związku ktoś musi ulec.

– A znasz takie słowo jak „kompromis”?

– Jaki kompromis? Chyba, że wybudują domy w centrum, wtedy będzie kompromis, a to i tak nie rozwiązałoby problemu, ja mam dość tego zaduchu. Nie po to tyle czasu odkładałam, żeby dalej siedzieć w tym syfie. – Płacz nie ustawał. – Zadzwonię.

Wyjęła telefon i wybrała numer. Chłopak wyszedł, ale nie odszedł daleko, chciał zobaczyć, czy ściemnia, czy nie. Po chwili usłyszał:

– Dobrze, więc zaraz będę.

Odetchnął z ulgą, szkoda mu było dziewczyny. Wrócił.

– I co?

– Jest w domu, jadę. Podwieziesz mnie? Boję się prowadzić.

– Jasne, idziemy.

Dziewczyna zamknęła lokal i po dziesięciu minutach byli pod kamienicą na skraju centrum.

– Poczekam, aż wejdziesz – rzekł Frank, dalej chyba do końca nie wierząc, że szefowa mówi prawdę.

– Dobra, dzięki. Jakby coś się zmieniło w sprawie jutrzejszej pracy, zadzwonię, bo być może nie będę miała nastroju na wychodzenie z domu.

– Ok. to na razie.

– Cześć.

Megan zniknęła, a on spojrzał na zegarek – piętnasta czterdzieści osiem. Mam prawie dwie godziny spóźnienia. Ładnie – pomyślał Frank i widząc, że dziewczyna nie wraca, odjechał. Do Ricksów dotarł dopiero po godzinie, gdyż jak zwykle zastał korek, tym razem ciągnący się, wydawałoby się, w nieskończoność. Zapukał i otworzył mu David w towarzystwie psa.

– Sorry, musiałem pomóc szefowej, padła w kuchni. Poza tym są zajebiste korki – wyjechał od razu, oddając koledze kluczyki.

– Wyluzuj. – David się uśmiechnął i zamknął za nim drzwi.

Miko atakował bruneta, póki nie został pogłaskany i dopiero wtedy sobie poszedł. Frank migiem znalazł się w salonie. Laura znajdowała się już w pozycji siedzącej, tkwiła beznamiętnie ze spuszczoną głową.

– Mała. – Ukucnął, chwytając jej dłonie.

Nie zareagowała.

– Zjadła coś? – spojrzał na Davida.

– Nie mogę jej przekonać.

– Laura. – Brunet podniósł delikatnie jej podbródek. Wyglądała jak naćpana, bez jakichkolwiek oznak życia. – Zjedz coś, zrobiłem zupkę, nie trzeba jej gryźć. – Uśmiechnął się.

Bez reakcji.

– Jest jeszcze trochę otępiała po lekach, za godzinę powinno jej przejść.

– Dlaczego wstała?

– Ja ją posadziłem, jak się obudziła. Myślałem, że coś zje, ale nic z tego.

– A wyście jedli?

– Jasne. Dobry z ciebie fachowiec, smakowało wybornie, super żarcie. – David wyszczerzył zęby, więc Frank również.

– Mała, musisz coś zjeść, proszę cię – ponowił próbę.

Cisza.

– A gdzie żona? – zapytał brunet.

– Polazła do sklepu, czyli dwie godziny spokoju. – Zachichotał David.

– Przynieś tej zupy, spróbujemy – poprosił Frank i za chwilę otrzymał miseczkę.

Usiadł obok i wyciągnął do ukochanej łyżkę, ale nawet się nie poruszyła.

– Laura, trochę, proszę cię – nalegał.

– Nie chcę – mruknęła w końcu.

– Musisz jeść, nie będziemy non stop faszerować cię lekami – kombinował.

Ponowna cisza.

– A to, kurwa, zdechnij z głodu! – ryknął chłopak, zerwał się z miejsca, poszedł do kuchni i odlał zupę do garnka.

Wrócił i usiadł na fotelu, z piwem w dłoni. Mina Davida była niepojęta jego wyskoku, Franka zresztą też. Po chwili jednak ochłonął i wrócił do dziewczyny.

– Mała, przepraszam cię, po prostu już mnie to wszystko przerasta. – Chciał ją przytulić, ale natychmiast skręciła się w kłębek, podkulając kolana.

– Laura.

Bez reakcji. Zniesmaczony Frank wrócił na fotel.

– Dobra, nieznajoma, połóż się, musimy podłączyć kroplówkę – wtargnął w to wszystko David i ułożył dziewczynę na miejsce. Jęknęła cicho. – Laura, musisz trochę pocierpieć, nie mogę tak często dawać ci prochów, rozumiesz? Wiem, że jeszcze tak mocno nie boli, potem ci coś dam.

David zrobił, co miał zrobić i usiadł obok Franka.

– Nie jedziesz do frajera? – zapytał brunet.

– A pierdolę. Kociak się denerwuje, pojadę innym razem.

– To skąd on, biedny weźmie kasę? – Zarechotał Frank.

– A co mnie to...

Zadzwonił telefon Franka.

– Tak?

– To jak, możemy już przyjechać – usłyszał Travisa.

– Co tak późno?

– Człowieku, jakie późno, i tak wcześniej wyszedłem z pracy.

– Dobra, przyjeżdżajcie – rzekł Frank, podał adres i wyłączył rozmowę.

– Nie, proszę, niech nie przychodzi, proszę. – Laura znów spanikowała, nie wiedząc, kto ma przyjść; wszyscy kojarzyli jej się z osobami, które zrobią jej krzywdę.

– Mała, przecież to twój brat. – Frank migiem znalazł się obok.

– Nie, proszę cię, ja nie chcę, proszę cię....

– Laura, uspokój się. Nie pamiętasz Travisa... Emmy? – Chłopak przytulił nastolatkę i spojrzał na Davida.

– Nie wiem, zobaczymy, ale to może być trudna przeprawa – rzekł gospodarz.

– Proszę cię – Dziewczyna ponowiła apel.

– Dobrze, spokojnie, nikt nie przyjedzie, uspokój się już.

– Daj mi pić.

Frank się zmądrzył i nie dał jej soku, tylko nalał zupy do butelki. Była bardzo rzadka, więc bez problemu przepływała przez słomkę. Dziewczyna bez problemu wypiła pół butelki.

– No widzisz, mała. I trochę zjadłaś, było tak strasznie? – Frank się uśmiechnął.

– Daj mi pić – powtórzył nastolatka.

Dał jej soku i w tym momencie zazgrzytał klucz w zamku. Miko migiem ruszył do drzwi.

– Nie, proszę was – mrukęła Laura.

– Spokojnie, to Jenny.

– Miko, daj mi przejść! – Usłyszeli podniesiony głos gospodyni, a po nim brzdęk tłuczonego szkła.

– Kurwa, Mikooo! Do cholery z tym psem! – zagrzmiała wściekła dziewczyna.

Frank spojrzał na Davida. – Uśmiechał się od ucha do ucha i po chwili do pokoju wtargnęła Jennifer z wielką reklamówką.

– Do cholwery, Miko, zapierdalasz do sklepu! – oznajmiła, wkurzona, stawiając pakunek w kącie.

Laura uśmiechnęła się lekko, co wielce ucieszyło Franka.

– Co się stało? – zapytał David.

– Kupiłam dwie wódki do drinków bo pomyślałam, że zechce przenocować – wskazała na Franka – ale teraz piją ją schody – syknęła, ale zaraz lekko wygięła usta.

Chłopaki ryknęli śmiechem, lecz brunet nie zapomniał o obserwacji ukochanej – uśmiech nadal kwitł na jej ustach. Wiedział, że takie przebłyski nic nie znaczą, ale cieszył się, że w ogóle są.

– No i co się cieszysz?! Zasuwaj do sklepu! – wyjechała do Davida żona, humorzyście naburmuszona. – Dobrze, że uchował się sok – dodała, wyjmując trzy litrowe soki, które zaniosła do lodówki i poszła sprzątnąć szkło.

Uwinęła się w okamgnieniu, wróciła do salonu i ponownie sięgnęła do torby.

– Kupiłam ci bokserki. – Rozradowała się, rzucając mężowi czarne bokserki w żółte słoniki.

Frank zawył na całe gardło.

– Widzisz? Zrobiła to celowo, żeby mnie przed tobą upokorzyć – rzucił David i wyszedł z pokoju. zły.

– Zaraz mu przejdzie. Były tak pocieszne, że nie mogłam się powstrzymać. Nie zrobiłam tego złośliwie, a że wyszło wesoło...? – oznajmiła uśmiechnięta Jenny, chwyciła bieliznę i ukucnęła przed Laurą. – Jak się czujesz?

– Dobrze – bąknęła nastolatka.

– No co, brzydkie? – Jennifer wystawiła bokserki przed nos dziewczyny, która teraz zaśmiała się głośniej, ale od razu jęknęła z bólu. – Przepraszam – rzuciła zakłopotana blondynka i wstała. – Zjadła coś? – Spojrzała na byłego.

– Zjadła, podstępem.

Jenny już chciała coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek do drzwi i uśmiech nastolatki natychmiast zniknął. Nie panikowała już, jakby obecność właścicielki domu trochę ją uspokoiła, lecz znów zwinęła się w kłębek, oczekując, co nastąpi. Rozmowa blondynki przy drzwiach chwilkę trwała i pierwsza do pokoju wtargnęła Emma, a za nią Travis, który zaraz podał rękę Frankowi. David zszedł z góry i zapoznał się z gośćmi, po czym, widocznie wkurwiony, klapnął na fotelu. Emma natychmiast przykucnęła przy Laurze, próbując zamienić z nią choć słowo, lecz ta schowała twarz w poduszkę, kompletnie nie reagując na jej słowa.

– Dlaczego ma kroplówkę? – zapytał bezzwłocznie zaniepokojony Travis.

– Bo jest osłabiona i nie je – odparł David.

– Kto jej podłączył?

– David, jest lekarzem. Zapomniałem ci powiedzieć przez to wszystko – wyjaśnił Frank i Travis od razu się uspokoił.

Emma dała spokój koleżance i pojawiła się obok ratownika.

– Czego się napijecie? Poczęstowałabym was drinkiem, ale niestety, moją wódkę wypiły schody, dzięki temu panu. – Zaśmiała się Jenny, wskazując głową siedzącego przy Davidzie labradora. – Może piwo?

– Przyjechałem samochodem, ale jedno mogę wypić – odparł Travis.

– A ty? – Spojrzała na Emmę.

– Może być piwo, dzięki.

Jenny poszła do kuchni, ale zaraz wtargnęła jak strzała z powrotem.

– Kotku, wychlałeś wszystkie piwa? – upomniała ukochanego, dając Emmie butelkę. – Niestety, kobietom pierwszeństwo. Zaraz dokupię – dodała, chwyciła z szafki kluczyki i wyszła, nie za bardzo chyba zadowolona.

– Frank – mruknęła nagle Laura i wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w jej stronę.

Przykucnął przy niej.

– Daj pić.

Ponownie spróbował z zupą, ale tym razem się zbuntowała, dał jej więc soku i został w pozycji siedzącej. Ukucnął przed nią Travis.

– Młoda, jak się czujesz?

– Zostaw mnie, odejdź! – krzyknęła, skręcając się na łóżku.

Ratownik pojrzał na Franka.

– Ona cię nie pamięta, mówiłem ci – rzekł brunet. – Musimy poczekać.

Travis odpuścił, ale minę miał bardzo zastanawiającą. Emma gadała sobie z Davidem, więc dwudziestodwulatek usiadł obok bruneta.

– Wiesz co? – rzekł Frank. – Wydaje mi się, że ona tu o wiele szybciej dochodzi do siebie, nie wiem, dlaczego? Może dzięki Jenny? Nie wiem, nie mam pojęcia, ale może niech zostanie, póki jej się nie polepszy?

– Matka wariuje.

– Powiesz jej, co i jak, ona i tak jej nie pamięta. Chodź – Brunet skinął głową i wstał, prowadząc chłopaka do kuchni. – Pamiętasz, jak mówiłem ci o typie, który kręcił się koło jej sali? Mam jego zdjęcie. – Frank dał mu telefon. – Znasz go?

– Wiesz? Gdzieś już go widziałem, ale za nie mam pojęcia, gdzie. Ale widziałem na pewno, na bank! Kurde, aleś mi dał zagwozdkę, teraz będę całą noc myślał. Travis się – uśmiechnął. – Ale obie przypomnę, choćby miał zlasować mi się mózg.

Laura znów zaczęła pojękiwać, więc faceci wrócili do salonu. Frank już przy niej siedział. Oddychała dziwnie, ciężko i płytko.

– Co się dzieje? – Frank się nachylił, biorąc jej dłoń.

– Boli – wydusiła tak, jakby to miały być jej ostatnie słowa.

David spojrzał na zegarek, wstał i zajrzał do torby.

– Ostatnie trzy – oznajmił, nabierając do strzykawki płyn z malutkiej fiolki. – Za mało wziąłem i strzykawki też mi się kończą – dodał i nachylił się nad Laurą. – Spokojnie...

Wstrzyknął lek i ukucnął przy dziewczynie. Frank nie ruszał się z miejsca, a i Laura już nie zabierała dłoni.

– Zaraz będzie lepiej, za kilka chwil. Ale musisz jeść, bo w końcu i leki przestaną działać, rozumiesz? wyjaśnił gospodarz.

Pokiwała delikatnie głową.

– No, to super. Zjesz potem trochę zupy, tak? Troszeczkę.

– Tak.

– No to się cieszę. Prześpij się – David pomasował ją po ramieniu i wrócił na miejsce.

Trzasnęły drzwi i Jenny jak burza wpadła do domu. Jej mina była dość zastanawiająca, można by się jej wręcz w tej chwili obawiać. Postawiła na stole sześciopak piwa.

– Co się stało? – zapytał David.

– Jebana suka, czy ja zawsze muszę na nią trafić? Żeby widział, że mam otwarty dach, to by tego nie zrobiła, ale kropi, więc zamknęłam.

– No i?

– I znowu mnie, dziwka, tak zastawiła, że musiałam wsiadać z prawej strony. Albo jej kiedyś przyjebie tymi drzwiami, albo w mordę, mam jej dość. Tylko szkoda mi mojego lakieru, żeby rysować tę jej zardzewiałą puchę. – warczała dziewczyna. – No kurwa mać, jak to wyglądało? Dobrze, że nie było ludzi, bo co by sobie pomyśleli, widząc, że wsiadam od strony pasażera – dodała, wściekła i w tym momencie David ryknął głośnym śmiechem.

– No i z czego się cieszysz?

– Bo wyobraziłem sobie, jak to wygląda. Ale kotku, pomyśl. Są też tego dobre strony – jest tam przecież drążek zmiany biegów, więc nie masz co narzekać – Rechotał chłopak.

– Spierdalaj.

Pozostała trójka słuchała sprzeczki z uśmiechami na twarzach, ale milczeli.

– To zemsta za gacie, tak? – wkurzyła się Jenny, ale zaraz uśmieszek zagościł na jej obliczu.

– Nie, stwierdzam fakty.

– Pić – bąknęła Laura i zaraz dostała sok, który właśnie się skończył.

– Kupiłam – rzuciła Jenny i zaraz dał Frankowi nową butelkę.

– Rozliczmy się za to wszystko. – Chłopak wyjął portfel.

– Przestań! – Jenny podniosła głos, więc migiem schował go z powrotem. Widocznie bardzo dobrze ją znał.

W kieszeni Travisa zadzwonił telefon Laury. Frank spojrzał na dziewczynę – poruszyła się niespokojnie. Ratownik odebrał, rzucając ciche: „halo”, lecz z tamtej strony było głucho. Nie czekał, tylko się wyłączył.

– To już trzeci raz – oznajmił, nie zwracając uwagi na siostrę.

Frank sugestywnie kiwnął głową na tak i zaraz otrzymał potwierdzenie. Spojrzał na Laurę – nie reagowała, ale leżąca pod jej szyją lewa ręka zaczęła delikatnie drżeć.

– Kto ma chęć na drinka? Bo ja się napiję. A zresztą... – zaproponowała Jenny i poszła do kuchni.

Wróciła po chwili z czterema szklankami wypełnionymi lodem, z sokiem pomarańczowym i litrową wódką.

– A ty jesteś mi winny pięćdziesiąt dolców, rozumiesz! – fuknęła się na leżącego już obok Laury psa i zaraz nalała cztery porcje.

– Ja nie mogę – oznajmił Travis.

– Jednego możesz, zrobiłam ci słabszego. Zjeżdżaj z mojego fotela – burknęła do męża, gdyż Travis z Emmą na kolanach zajęli sąsiedni fotel.

David przyniósł sobie krzesło i już nie dyskutował z wkurzoną dziewczyną, śmiał się tylko pod nosem, podobnie reszta towarzystwa, lecz z chwili na chwilę uśmiech był coraz szerszy.

– Taaak? – Jenny wstała. – Zobaczymy – zagroziła i wzięła z regału chwyciła śmieszne portki. – Proszę bardzo. – Wręczyła je Emmie, która zaraz zachichotała, Travis również nie omieszkał, a Frank już rechotał na całego.

Zabawę przerwała im „pacjentka”, która znowu zaczęła wiercić się na łóżku i brunet momentalnie spoważniał.

– Cicho! –nakazał i znów spojrzał na dziewczynę, którą zaraz przytulił.

Travis od razu wstał i zawisł nad chłopakiem.

– Laura, wszystko dobrze – wymruczał do mamroczącej pod nosem dziewczyny i ta się po chwili uspokoiła. – Dobra, wszystko ok – powiadomił ekipę, ale do tej pory nie puścił ręki dziewczyny, która był już bardzo gorąca.

 

Przesiedzieli tak do jedenastej wieczór, w sumie Travis wypił osiem drinków, podobnie reszta, jedynie Frank wypił cztery, tkwiąc uparcie przy ukochanej, która spała jak zabita, w końcu ratownik się podniósł.

– Pojedziemy już, i tak się zasiedzieliśmy. Rano idę do pracy.

– Odprowadzę was – powiedziała Jenny, która była już ewidentnie podpita, z Emmą do spółki.

Pożegnali się i zniknęli, a David zaraz podszedł do Franka.

– Obiecała, że zje zupę – wskazał na Laurę.

– Może niech śpi?

– Może i masz rację, ale przenieśmy ją do sypialni. Na tym łóżku zmieścicie się oboje i jeszcze zostanie miejsce dla pułku wojska. Jutro znów się ją tu położy, i tak cały czas się tu kręcimy – rzekł David.

– Jasne.

Po chwili ułożyli dziewczynę na wielkim łóżku w przytulnej beżowej sypialni.

– A co mam zrobić, jak znów zacznie wariować? – spanikował Frank. – W szpitalu był personel, a tak?

– Dam jej pół zastrzyku, dośpi do rana. Brała dawno, więc jest bezpiecznie – odparł David i brunet się nieco uspokoił. Też był już bardzo zmęczony. David zaaplikował podopiecznej lek i ze słowem: „dobranoc” zniknął z sypialni. Frank położył się obok i zamknął oczy,, mając nadzieję, że noc upłynie spokojnie.

Zbudziły go kroki między salonem, a kuchnią. Wstał. Laura spała, wyszedł więc z sypialni, nie do końca jeszcze przytomny. Od razu przywitał go Miko, skacząc jak wariat . Frank go pogłaskał i polazł do kuchni, gdzie otoczył go piękny zapach kawy.

Spojrzał na zegarek – dziesiąta dwadzieścia. Jenny siedziała przy stole i wcinała jego gulasz. Wszedł do środka, zaspany i od razu skierował się do ekspresu.

– Cześć tak poza tym. – Odwrócił się z uśmiechem i zaraz miał w ręku kubek.

– Cześć – wypaplała z zapchaną buzią.

Usiadł naprzeciwko.

– Widzę, że posmakowało.

– No pewnie, za mało zrobiłeś.

– Jest jeszcze, czy już wszystko zjedliście? – Zaśmiał się.

– Jest, już nagrzane, nakładaj.

Był głodny, więc nie trzeba było go namawiać, ale jak spojrzał w patelnię, zaśmiał się ponownie.

– Ja mam się tym najeść? – Rechotał, gdyż została tam porcja jak na przystawkę.

Wziął jednak całą patelnię, widelec i usiadł.

– Sorry, no ale widzisz... – wybełkotała Jenny, przełykając.

Chwycił chleb, ale zdążył wziąć do ust tylko dwa kęsy, bo Laura odezwała się w sypialni. Od razu wiedział, chwycił więc sok i zaraz tam był.

– Gdzie byłeś? – wymruczała zapłakana i chyba mocno wystraszona.

– W kuchni. Mała, przecież jesteś u Jenny, nic ci nie grozi. – Usiadł obok i podał jej napój, który za moment zniknął.

– Nie zostawiaj mnie. – Rozpłakała się na dobre.

Wyglądała na przerażoną, co Frank wywnioskował po jej dziwnym głosie.

– Laura, przecież wiesz, że nie jesteś sama, uspokój się już. – Przytulił ją mocno, ale to nic nie dało, płacz rozpaczy trwał nadal.

Ściskał ją dobre kilka minut, w końcu Jenny weszła do sypialni.

– Co się stało? Boli ją coś?

– Nie, została sama i się wystraszyła.

– Połóżmy ją w salonie.

Za moment nastolatka leżała na miękkiej kanapie. Miko natychmiast znalazł się obok i zaczął szturchać dziewczynę nosem, więc go pogłaskała, ale nie odszedł, tylko położył się obok.

– Ale nie, ona ma usiąść i zjeść zupę – rzekł Frank i delikatnie posadził dziewczynę.

Nie było odgłosu bólu, ale gdy tylko usiadła, znów spuściła głowę.

– Nagrzeję – powiedziała Jenny i zniknęła w kuchni.

Brunet usiadł obok i jak zwykle, zaraz trzymał dłoń ukochanej.

– Nie chcę jeść – wybełkotała dziewczyna.

– Chyba coś obiecałaś Davidowi, pamiętasz?

– Nie chcę.

– Laura, leki nie będą działać i będziesz cierpieć. Wolisz, żeby cię bolało niż zjeść zupę?

Dobrze wiedział, że to kłamstwo, lecz musieli nakłonić nastolatkę do jedzenia, inaczej się nie dało. Laura zamilkła. Po chwili w dłoniach chłopaka umieszczona została miska zupy, tym razem z makaronem. Podsunął Laurze łyżkę pod nos, ale odwróciła głowę.

– Mała! – zagrzmiał, dopiero wtedy opornie wzięła ją do ust.

Z trudem połknęła, ale Frank nie odpuszczał.

– Laura, specjalnie zrobiłem z takim makaronem, musisz jeść.

Po upływie około dziesięciu minut zjadła prawie całość.

– Już nie dam rady, proszę cię – mruknęła.

Dał jej spokój, sam dopił resztkę, umył miskę i poszedł dokończyć jedzenie, które już dawno ostygło. Pod nos wjechały mu cztery grzanki z łososiem i pomidorem.

– Zjedz, co to było? – powiedziała Jenny.

W okamgnieniu wtrąbił kanapki i dopiero teraz poczuł się syty.

– Dzięki. – Wyszczerzył zęby. – Muszę jechać do pracy, ale szczerze mówiąc – nie chce mi się. Zadzwonię do Megan, może da mi jeszcze dzisiaj wolne, chociaż Danny pewnie nie przyjdzie, więc wątpliwa sprawa. Ale zadzwonię.

– Spoko, mam wolne pewnie przez trzy dni. Idziemy z tej kuchni – rzucił Frank, gdy skończył rozmowę i ruszył do ukochanej.

Już zasnęła, usiadł więc na fotelu. Jenny zaraz usiadła na drugim i tylko zdążyła dać mu piwo, kiedy zatrzeszczał klucz w zamku i za chwilę do pokoju wtargnął David z kolejną reklamówką.

– A ty co? Jest wpół do dwunastej – wyskoczyła Jenny.

– Zapomniałem wymienić kroplówkę. Mam przerwę, to podjechałem – wyjaśnił chłopak i szybko to zrobił. – Nie mam czasu, muszę wracać. Trzymaj – podał żonie trzy tubki. Nasmarujcie jej brzuch i za dwie godziny kolejny raz. Nie musicie wsmarowywać, samo się wchłonie, tylko nie zakładaj jej bandaża. I nakładaj niewielką ilość – pouczył. – W torbie są leki i reszta potrzebnych rzeczy, jak coś, to zrobisz jej zastrzyk.

Laura, słysząc głosy, przebudziła się i znów poprosiła pić.

– Co ją tak suszy? – zapytał w końcu Frank.

– Prawdopodobnie po lekach, albo po prostu chce się jej pić i już – zaśmiał się David. – Będę wracał, to zrobię zaopatrzenie.

– Trzymaj – Frank wyciągnął rękę z banknotem.

– Zabieraj to.

– Bierz mówię i mnie nie wkurwiaj! – syknął widocznie poirytowany brunet.

– Trzymaj, potrzebna ci kasa na samochód – kombinował David, ale Frank wstał i bez słowa wsadził mu stówę w tylną kieszeń.

Wiedział, ile pieniędzy ma Jenny, ale to nie zmieniało faktu, że w końcu trzeba mieć jakiś honor.

– Spadam. Może zróbcie to teraz, póki jeszcze nie śpi. Na razie – rzekł i zaraz trzasnęły za nim wejściowe drzwi.

– Kurwa, stracił przerwę, żeby tu przyjechać? Jak ja mu się odwdzięczę za to wszystko? – Frank był widocznie zawstydzony.

– Przestań, chce po prostu pomóc dziewczynie. Dawaj, nasmarujemy jej ten brzuch – odparła i zaraz byli przy Laurze.

– Mała, musisz wstać, nasmarujemy twój brzuszek – rzekł Frank i zaraz podniósł dziewczynę.

– Nie! – zaprotestowała.

– O co chodzi?

– Ona sama – wymruczała, nie chciała, aby widział ją w tym stanie.

– Mała...

– Proszę cię...

– Idź z Miko na spacer i wróć za dziesięć minut, nie musisz go zapinać – rzekła Jenny i Frank, choć niechętnie, zaraz opuścił dom.

Jenny szybko poradziła sobie ze zdjęciem bandaża i znowu dziwnie jej się zrobiło, widząc te pobicia, gdyż siniaki nie były już granatowe, a prawie czarne i sięgały od piersi aż do połowy kolan. Ścisnęło ją w sercu, gdyż domyślała się, jak cierpi dziewczyna, ale nie dała tego po sobie poznać, miała kamienną twarz.

– Ale teraz musisz się znowu położyć, na nogach też trochę jest – oznajmiła i na powrót ułożyła brunetkę, po czym ściągnęła jej dresy aż do kolan.

Laura czuła się tak zawstydzona, jak chyba nigdy, najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Jenny miała tego świadomość, więc nie patrząc na dziewczynę, zabrała się do pracy, lecz gdy tylko pociągnęła ręką po skórze, usłyszała cichy syk.

– Przepraszam, ale musisz wytrzymać, inaczej już się nie da – powiedział blondynka, nie podnosząc głowy.

– W porządku.

Jenny uporała się ze wszystkim bardzo szybko i nastolatka odetchnęła z ulgą.

– Dziękuję – wydusiła, zażenowana do tego stopnia, że język stawał kołkiem.

– Na zdrowie. – Jenny usiadła obok i wzięła ją za rękę. – Młoda, przestań się przejmować, przecież to nie twoja wina. Nie musisz się niczego wstydzić, naprawdę. Wyluzuj. – Uspokajała dziewczynę, gapiąc się w jej oczy z szerokim uśmiechem.

Laura milczała, nie patrzyła na wybawczynię. Wstyd nadal wypalał ją od środka, nie wiedziała, co zrobić, co powiedzieć, więc Jenny dała jej spokój i poszła umyć ręce.

– Masz kolczyk? – stwierdziła po powrocie, z niezmiennie przyjemnym wyrazem twarzy. – Też kiedyś miałam, ale mi się znudził i wyjęłam.

Laura tylko uśmiechnęła się w milczeniu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Frank też ma młodszą dziewczynę, to doskonale Megan rozumie. Powiem ci, że ma anielską cierpliwość do Laury i poza własnymi problemami, jeszcze w miarę normalnie funkcjonuje. Zielonka uważaj z tymi prochami, bo młoda się przyzwyczai i … :)
    Jak nie po dobroci, to uniesionym tonem, wtedy młoda tak nie psioczy i robi, o co proszą i je. Lekarz musi mieć dobre układy w szpitalu, że mu te prochy tak pod ladą dają.
    Frank mówił Travisovi przez telefon, że jego kumpel jest lekarzem, już wcześniej, jak tylko dowiedział się, u kogo przebywa Laur, tak że musisz tutaj zmienić. :)
    Z rozdziału 36 „– Ona nic nie pamięta, znaczy nie wszystko, ale część. Nie poznała mnie, choć wczoraj było inaczej, pamięta imię Emmy, moje, poza tym chyba nic, prócz tego, co się stało. Facet mojej byłej jest lekarzem i mówił, żeby na razie została u nich, żeby nie targać jej emocji. Nie wiem, jak ty, ale ja zamierzam go posłuchać i tobie też radzę.” 😁
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Spoko, podziękowała. Czułam, że coś mi nie pasuje. Zrobię obiad, to wrzucę kolejną, zacieraj ręce.🥳🥳😈 Tylko się boję, że mnie opierdolisz za...😁😁
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, ja walę prosto z mostu i nie bawię się w zbędne kluczenie. Co ma być to będzie, mordko, a będzie dobrze.😘
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Oby...😱😁
  • Pasja miesiąc temu
    Bardzo ciepła i dobra rodzina pomagająca tak bezinteresownie. W końcu obcy ludzie. Laura z tym jedzeniem jest dołująca. Wiadomo, że cierpi, ale w końcu nie jest małym dzieckiem. A Dawid trochę mnie zaskakuje tą filantropią i zastanawia mnie ilość medykamentów? Skąd ma i jak sie rozlicza z tego? Wiadomo, że może wziąć, ale musi wpisać dla kogo.

    Pozdrawiam i zabieram się do czytania
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Jesteś. :D Pewnie leki można ukręcić na lewo, a przynajmniej w fikcyjnym opowiadaniu. W realu zapewne nie tak łatwo. Trochę naciągnęłam fakty, przyznaję się bez bicia. David filantrop! XDXDXD Laura jest ogólni irytująca. Miała być całkiem inna, miała budzić współczucie, a widzę, że wkurwia ludzi (czytelników).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania