Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 10

– Chcesz jechać ze mną do szpitala? – zapytał Frank.

– Zadajesz głupie pytania.

Ruszyli w stronę końca miasta. Po niecałych dziesięciu minutach byli na miejscu i Frank zapytał pielęgniarkę w recepcji:

– Dzień dobry. Gdzie leży Matthew O'Donnell? Przywieźli go wczoraj.

– Chwileczkę, zaraz sprawdzę. – Kobieta wlepiła nos w komputer. – Intensywna terapia, do końca korytarza i w prawo. Ale wątpię, aby lekarz wpuścił państwa do sali. I proszę włożyć fartuchy, są w tamtym pomieszczeniu – nakazała, pokazując im pierwsze drzwi po lewej.

Nałożyli białe okrycia, po czym poszli w stronę końca korytarza.

– Mała, uspokój się – rzekł Frank, gdyż dziewczyna coraz mocniej ściskała jego dłoń.

Doszli do drzwi z mleczną szybą i wielkim, czarnym napisem: „OIOM”. Poniżej widniał dopisek: „Prosimy o zachowanie ciszy”. Laura była już cała mokra, bała się wejść do środka.

– Może chcesz poczekać tu? – Chłopak spojrzał jej w oczy.

– Nie.

Gdy tylko pokonali drzwi, zaatakowała ich siostra oddziałowa.

– Państwo do kogo?

– Do Matta O'Donnella.

– To jest oddział intensywniej terapii, nie można tu wchodzić ot tak sobie! – fuknęła, rozgniewana.

– Rozumiem, ale dowiedziałem się o wypadku i chciałem go zobaczyć.

– Dobrze, ale tylko chwilę. I proszę nie wchodzić do sali. Trzecie drzwi po lewej – wyjaśniła i zniknęła za wysoką ladą.

Jak doszli na miejsce, ukazał im się przykry widok. Nieprzytomny chłopak leżał podłączony do respiratora. Prawą rękę od palców do łokcia miał w gipsie, pokaleczoną, obrzękniętą wargę i dość duże obtarcie skóry z prawej strony twarzy. Głowa od czoła wzwyż zawinięta była bandażem. Oczu nie było widać wcale, widniały tylko dwa potężne, granatowe siniaki.

Laurze natychmiast zrobiło się słabo i gdyby Frank jej nie przytrzymał, zapewne zaliczyłaby szpitalną posadzkę.

– Mała, w porządku? – zapytał, gdy stanęła trochę pewniej na nogach.

– Nie, nie w porządku – rzuciła płaczliwie, patrząc na Matta.

W sali siedziała szatynka, dziewczyna lekko po trzydziestce. Gdy podniosła głowę i zobaczyła przybyłych, zaraz do nich wyszła.

– Cześć – bąknęła chrapliwym głosem i uściskała chłopaka. – Boże, Frank, kto mu to zrobił? Czy on znowu rozrabia? – Rozpłakała się.

– Nie rozrabia, to jakieś łobuzy – odpowiedział brunet.

– Frank. On ma połamane prawie wszystkie żebra i przebite płuco – oznajmiła roztrzęsiona dziewczyna, płacząc coraz głośniej.

Laura słuchała tego wszystkiego w dogłębnym szoku. Gdyby tylko mogła cofnąć czas...

– Kim, uspokój się, wyliże się. To twardy facet – pocieszał ją Frank. – Od której tu jesteś?

– Przywieźli go około szóstej wieczorem, przyjechałam godzinę później – mamrotała niezrozumiale.

– Musisz jechać do domu, odpocząć. Przyjechałaś samochodem?

– Nie.

– Proszę już kończyć. – Obok pojawił się brodaty, siwy facet.

– Jeszcze minutka – poprosił Frank i mężczyzna schował się w sali Matta.

Gdy odsłonił kołdrę, aby go obejrzeć, okazało się, że chłopak lewą nogę także ma zagipsowaną. To dobiło osiemnastolatkę.

– Kim, jest prawie wpół do szóstej. Chodź, podwiozę cię, siedzisz tu już dobę – nalegał Frank.

– Dobrze, tylko wezmę torebkę – powiedziała cicho i poszła do sali.

Tam jeszcze chwilę rozmawiała z lekarzem i wyszła. Frank przedstawił sobie obie panie, ale siostra pobitego nie miała raczej głowy do zawierania znajomości, bo trochę oschle podała rękę Laurze. Ta była totalnie załamana. Przestała już myśleć o Amber, pracy, ojcu Franka, nawet o Travisie... myślała tylko o Mattcie. Szła i miała wielką chęć rozbeczeć się na cały szpital, ale przełykała tylko napływające do gardła łzy. W tej chwili najbardziej nienawidziła gazety, w której znalazła ogłoszenie o tę nieszczęsną pracę. Nawet nie zauważyła, kiedy doszli do auta, była gdzieś indziej.

– Laura… – Frank ją objął

Spojrzała na niego jak naćpana.

– Już dobrze – powiedział, choć wiedział, że wcale dobrze nie jest.

Otworzył jej tylne drzwi, a miejsce z przodu zajęła siostra Matta. Dojechali do centrum, gdzie stała jej kamienica.

– Poradzisz sobie sama? Może u ciebie przenocować? – zapytał Frank

– Nie trzeba, zjem coś i się prześpię. Jestem wykończona.

– Ok. Jak coś, to dzwoń.

Szatynka opuściła pojazd i Frank zapytał:

– Mała. Pojedziemy do mnie? Posiedzimy, pogadamy...

– Nie, odwieź mnie do domu – mruknęła Laura, gapiąc się w szybę.

Odwrócił jej twarz.

– Laura, przestań się zadręczać, ty nie masz tu nic do rzeczy.

Nastolatka milczała, ponownie odwracając głowę. Chłopak dał jej spokój i ruszył. Szybko dojechał pod jej dom. Już chciała opuścić pojazd, ale ją przytrzymał.

– Mała, jeśli źle się czujesz, możesz przekimać u mnie – wznowił temat.

– Nie, cześć – rzuciła przez zęby i wysiadła z auta.

Frank jednak wyskoczył za nią, widząc, że coś niedobrego dzieje się z dziewczyną. Chwycił ją za rękę i odprowadził pod same drzwi.

– Może z tobą posiedzieć? – brnął dalej.

– Nie, jedź już.

– Travis jest w domu?

– Nie wiem, sam sprawdź – bąknęła, nie spojrzawszy nawet na chłopaka.

Weszli do środka Travis siedział przed telewizorem.

– Cześć. Możemy pogadać? – zapytał Frank.

Nastolatka nie czekała na rozwój wypadków, nie pożegnała się nawet, tylko migiem zniknęła na schodach. W głowie świtała jej tylko jedna myśl: „to wszystko przeze mnie”. Kompletnie nie bała się tego, co zamierza zrobić, zachowywała się jak pijana.

Wpadła na piętro i pierwsze co zrobiła, to udała się do łazienki w poszukiwaniu tabletek matki. Przewaliła całą szafkę, wywalając wszystko na podłogę. Znalazła fiolkę... czegoś. Zajrzała do środka – było w niej kilkanaście sztuk. Uśmiechnęła się głupkowato, ale zachowując jeszcze resztki zdrowego rozsądku, sprzątnęła bałagan, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Wróciła do swojego pokoju i opróżniła opakowanie, popijając niedokończonym napojem, po czym poszła na dół. Frank jeszcze gadał z Travisem.

– Młoda, chodź tu! – Krzyknął chłopak, ale ona przemaszerowała koło nich jak duch. – Laura! – powtórzył. Bez reakcji.

Przybyła do kuchni w celu przetrząśnięcia apteczki, lecz, niestety, siedzący w salonie panowie pokrzyżowali jej plany. Wzięła więc tylko napój i ruszyła z powrotem.

– Młoda! – Ponownie usłyszała brata.

Znów go zignorowała. W moment była na górze i po chwili usłyszała trzaśnięcie wejściowych drzwi. Wyjrzała przez okno i gdy zobaczyła Travisa, odprowadzającego Franka do samochodu, migiem pojawiła się przy apteczce. Znalazła jeszcze dwie ampułki i te najbardziej były jej potrzebne. Dopiero w sypialni sprawdziła zawartość – w jednej znajdowało się kilka sztuk, druga nie była nawet zaczęta. Bez zastanowienia wpakowała je do ust, popijając Sprite'm, i po chwili to samo stało się z pozostałą częścią. Pigułki były bardzo małe, więc bez problemu połknęła je na raz. W tym momencie zapukał Travis i fiolki w błyskawicznie znalazły się pod kołdrą. Nie odezwała się, tylko klapnęła na łóżku, plecami do drzwi. Mimo braku zaproszenia chłopak wszedł do środka i zaraz usiadł przy brunetce.

– Co jest grane? – Objął ją ramieniem.

Milczała.

– Młoda, wiem, co się stało. Przestań się obwiniać, to nie twoja wina, nie wmawiaj sobie głupot. Chodź, zjesz coś.

Przekręciła się na drugą stronę – łzy już leciały po twarzy. Chłopak się przesiadł.

– Młoda, chodź, nie siedź tu sama – nalegał.

– Wyjdź i zamknij za sobą drzwi – warknęła, na powrót się odwracając.

– Dzwonię po pizzę. Masz zejść za dziesięć minut, albo po ciebie przyjdę. A może chcesz coś innego?

Cisza. Travis już nie walczył, tylko wyszedł. Jak już zniknął na dole, dziewczyna przekręciła klucz w drzwiach. Chwyciła zafoliowane opakowanie, zębami zerwała zabezpieczenie i wznowiła „konsumpcję”. „ Zjadła” wszystkie, łykając po kilka. Rzuciła niechlujnie opakowanie na łóżko i ponownie wróciła do pozycji leżącej.

Minęło prawie dziesięć minut, ale prócz uczucia senności, efektów nie widać. Wtedy wpadł jej do głowy kolejny durny pomysł. A może za mało? Alkohol na pewno pomoże – kombinowała. Usiadła na łóżku z zamiarem udania się do sypialni matki, gdzie znajdowała się butelkę koniaku, z której przez rok nie ubyła nawet połowa. Stanęła na nogi, ale pokonała zaledwie metr. Zawirowało jej w głowie, a nogi zrobiły się miękkie jak wata. Poczuła miłe podniecające ciepło. Odruchowo oparła się o ścianę, chroniąc się przed upadkiem. Uczucie euforii z każdą sekundą wzrastało i coraz bardziej podobało się naćpanej dziewczynie.

– Fajnie... – pomyślała, uderzając obłąkanym śmiechem.

Zabrała rękę ze ściany i ruszyła po alkohol. Zdołała jednak postawić tylko trzy kroki, bo zatoczyła się jak pijana i wyrżnęła jak długa na dywan.

 

Travis zapukał po kilku minutach. Czekał chwilę, po czym zastukał drugi raz. Gdy w dalszym ciągu nie było: „właź”, pociągnął za klamkę. Zdziwił się, że drzwi są zamknięte, dziewczyna bardzo rzadko przekręcała klucz.

– Młoda, otwórz – rozkazał.

Nic.

– Laura!

Głucho. Stał dobrą minutę myśląc, że się drażni i zaraz go wpuści, lecz tym razem się nie doczekał.

– Laaaura! – ryknął na całe gardło, ale odpowiedziała mu tylko cisza.

Zaczął wyważać drzwi. Po trzech silnych pociągnięciach wywalił zamek. Wtargnął do środka i zdębiał.

– Kurwaaa! – przykucnął przy siostrze. – Młoda. – Zaczął szarpać jej twarz.

Odruchowo spojrzał w prawo – od razu zobaczył leżące na łóżku opakowania. Doskoczył do nich i chwyciwszy jedno w dłoń, spojrzał na napis.

– Kurwa mać! – wrzasnął i biegiem ruszył do telefonu.

Po chwili był z powrotem, wziął nastolatkę na ręce, zniósł na dół i ułożył na kanapie. Ponownie próbował ją ocucić, lecz nadaremnie.

– Cholera jasna, coś ty zrobiła! – wrzasnął.

Nie wiedział, co robić, więc sprawdził tylko, czy oddycha.

– Laura, ty kretynko! – darł się, spanikowany, biegając w kółko, to do siostry, to do okna. – Kurwa, szybciej! – przeklinał karetkę.

Ta przyjechała po paru minutach, szybko zabrała dziewczynę i odjechała na sygnale.

 

Gdy się obudziła, poczuła dziwny chłód. Zobaczyła półmrok w jasnobeżowym pokoju. Po kilkunastu sekundach, jak trochę oprzytomniała, zrozumiała, gdzie się znajduje. Bolało ją prawe ramię i mdliło ją i okropnie chciało pić się dziewczynie.

– Cześć. Jak się czujesz? – Zawisł nad nią brat.

– Daj mi pić.

Dostała kubek wody. Travis przysunął się z krzesłem.

– Która godzina? – zapytała.

– Sobota, za dwadzieścia dwunasta, przespałaś cały piątek – odparł z uśmiechem, lecz ten za chwilę zniknął. – Dziewczyno, co ci odbiło, czy ty jesteś poważna? Matka o mało nie dostała zawału. Musieli jej dawać dożylnie na uspokojenie, bo mało tu nie zwariowała. Wiesz w ogóle, co wzięłaś? – Chłopak się zdenerwował.

Nastolatka milczała.

– Jedne tabletki z góry to leki uspokajające, a drugie antydepresyjne, które matka brała, jak ojciec zginął. Do tego były przeterminowane. No i te nasenne… dziewczyno, matka bierze pół. Lekarz mówił, że zatrucie nie było jeszcze silne, bo szybko wezwałem karetkę, ale żebyś zrobiła to, jakby nikogo nie było, co wtedy? Nie byłoby cię już tutaj.

– Daj mi spokój. – Dziewczyna odwróciła się w drugą stronę, więc Travis się przesiadł.

– Laura, do diabła, co jest z tobą? Przestań się obwiniać. Chcesz odebrać sobie życie przez jakąś szmatę? – zbeształ, wzburzony.

Laura gapiła się w okno, mając dość tej smętnej gadki. Travis jednak nie odpuszczał.

– Czy ciebie i Franka coś łączy? – wyjechał.

To pytanie spowodowało, że końcu spojrzała na brata.

– Bo we czwartek, kiedy cię przywieźli, przyjechał o ósmej i siedział tu ze mną całą noc.

Nastolatka była zaskoczona, lecz nadal milczała, wykazując kompletną obojętność. Lekarz wszedł do sali.

– Witam samobójczynię. – Zaśmiał się. – Jak się czujesz?

– Dobrze – wybąkała.

Mężczyzna sprawdził kroplówkę, zmierzył dziewczynie tętno, zaświecił latarką w oczy i oznajmił:

– Wszystko w porządku. Masz szczęście, że twój brat szybko wezwał pomoc. Wypłukaliśmy żołądek, ale część leków zdążyła się już wchłonąć i jak widzisz, wystarczyła, abyś przespała półtorej dnia. Do tego te, w których data ważności skończyła się pół roku temu... Dziewczyno! Czy ty zdajesz sprawę, co znaczą przeterminowane tabletki? Jesteś jeszcze bardzo młoda, nie warto tracić życia, nawet, jeśli ma się problemy. Najpierw lepiej spróbować z kimś porozmawiać.

Na tym lekarz zakończył „nauki” i zwrócił się do Travisa:

– Wieczorem ją wypiszemy, pod warunkiem, że zje cały obiad. – Uśmiechnął się i wyszedł.

Zaraz weszła pielęgniarka, zmieniła kroplówkę i za moment już nie było. Na zegarze ściennym wskazówka właśnie przeskoczyła na dwunastą sześć. Travis z wyraźnym żalem wpatrywał się w siostrę, beznamiętnie tkwiącą na łóżku. Siedzieli w milczeniu kilka minut i ta niezręczna cisza coraz bardziej zaczynała drażnić brunetkę. Wyrwał ją z tego Frank, który właśnie wszedł do sali.

– Cześć – podał rękę Travisowi. – Cześć mała. – Ucałował ją jak zawsze policzek i zaraz usiadł obok.

– Pójdę po kawę. Chcesz? – zapytał młodszy facet.

– Tak, tylko z mlekiem i jedną łyżeczką cukru. Nie kupuj w automacie, jest parszywa, kup w barze. Rozliczymy się później.

Travis zniknął.

– Mała, co ty robisz? Chciałaś mnie zostawić? – Teraz brunet zaczął tortury, obiema rękami chwytając zdrową dłoń nastolatki.

Ta nie odezwała się słowem. To ciągłe nagabywanie zaczęło ją już irytować. Frank gładził palcem jej rękę, czekając na jakąkolwiek reakcję.

– Laura, pytałem, czy z tobą posiedzieć? Zaprzeczyłaś. Od samego początku, od wyjścia ze szpitala, chciałaś to zrobić, tak? – Przeszywał ją wzrokiem na wylot. – To wszystko zaszło za daleko – najpierw Matt, potem ty. Ja jej tego nie daruję, rozumiesz? Nie daruję! – oświadczył, wkurzony.

Spojrzała na niego z obawą.

– Co zamierzasz zrobić? Powiedzieć policji? – W końcu wydusiła słowa.

– Nie, ale w końcu załatwię tę sprawę. Ta kurewka za dużo sobie pozwala, nie za mną te numery. Ona myśli, że jak zna paru zdegenerowanych gówniarzy, to może fikać?! To się myli. Już ona mnie popamięta. – Chłopak mówił bardzo dziwnie, Laura pierwszy raz słyszała z jego ust taki ton.

– Co chcesz zrobić? Nasłać kogoś? Będzie jeszcze gorzej – dopytywała się, poddenerwowana.

– Nie, nikogo nie będę nasyłał, choć mógłbym. Wyjdziesz ze szpitala to porozmawiamy z moim kumplem, zresztą zobaczysz sama. I się nie denerwuj, wszystko będzie dobrze...

Dialog przerwała matka dziewczyny, która weszła do sali razem z synem. Travis ucałował siostrę.

– Muszę spadać do pracy, zobaczymy się później. – Dał Frankowi kawę i wyszedł.

– Dzień dobry. – Kobieta przywitała się z chłopakiem, podając mu dłoń.

Ten wykazał się kulturą i ucałował ją w rękę.

– Wyjdę – oznajmił.

– Nie musisz, usiądź.

Laura od razu zdołowała się perspektywą rozmowy z matką. Słyszała jej zimny ton, wiedziała, że nie jest dobrze. Ta uściskała córkę i usiadła na krześle. Milczała chwilę, po czym zapytała:

– Laura, co ty wyprawiasz? Najpierw ojciec, teraz ty? Dlaczego nie powiedziałaś, że masz kłopoty? – Głos jej się podłamał.

Słowa brzmiały tylko kilka sekund, a Laura już chciała, żeby matka sobie poszła. Nie odpowiedziała.

– Dziecko, co się z tobą dzieje? Ja nie wiem, co bym zrobiła, gdyby to skończyło się inaczej – kontynuowała smutno kobieta.

Dziewczyna nie patrzyła na matkę, było jej strasznie głupio. Była zła, że zatrucie się nie powiodło, nie musiałaby teraz świecić oczyma. Gdyby wiedziała, że ją odratują, pewnie dwa razy zastanowiłaby się przed połknięciem tego świństwa.

– Dziecko, no powiedz coś, zaraz muszę wracać do pracy – prosiła kobieta, ale na nic się to zdało, Laura milczała jak zaklęta.

– Myślałam, że mam dorosłą i odpowiedzialną córkę i że nie muszę chować leków, widzę jednak, że bardzo się myliłam...

Nagle lekarz wszedł do sali i nastolatka od razu podziękowała mu w duchu. Przywitał się z matką dziewczyny, po czym poinformował:

– Mogę ją dziś wypisać, ale ma zjeść obiad. Wieczorem niech też coś przekąsi, tylko lekkostrawnego. Żołądek musi zacząć pracować, a nie ma czym – poinformował, patrząc na brunetkę i poprosił kobietę o wyjście, w celu dalszej rozmowy.

Chłopak się przysunął i znów schował dłoń Laury w swoich. Widząc, że dziewczyna się pogubiła, nie mówił nic, przypatrywał jej się tylko. Laura, nie mogąc zebrać się na odwagę, by spojrzeć na bruneta, gapiła się w ścianę. Po kilku minutach matka wróciła, ale już nie siadała.

– Muszę wracać do pracy, nie mogłam wyjść na dłużej. Travis odbierze cię o piątej, ja będę po szóstej. Masz zjeść obiad, rozumiesz?

– Tak – mruknęła brunetka, przeszczęśliwa tym oświadczeniem.

– Do widzenia – rzuciła kobieta do Franka i wyszła.

 

Dochodziła trzynasta i na korytarzu było już słychać wózek rozwożący posiłki. Młody facet uśmiechnął się szeroko.

– No, śliczna, obiad cię czeka.

Mina Laury nie uległa zmianie. Po kilku chwilach salowa wniosła tacę z posiłkiem.

– Siadaj. – Rozkazał chłopak i nastolatka podniosła się wyżej, bardzo niezadowolona. Szczerze mówiąc wisiało jej to, czy wypiszą ją dziś, jutro, czy za trzy lata.

Frank od razu postawił jej tacę przed nosem. Ryż, gotowany kurczak i marchewka z groszkiem – to zjawisko żywieniowe jeszcze bardziej dobiło dziewczynę. Chwyciła tylko kompot z truskawek, który był nawet smaczny. Chłopak siedział i czekał.

– Mała, wsuwaj. Wiem, że to nie McDonald's, ale trudno – musisz to zjeść – skłaniał ją łagodnie.

W końcu wzięła widelec i włożyła trochę ryżu i kurczaka do ust.

– To nie ma smaku – wyjechała i odłożyła sztuciec.

Chłopak spróbował wszystkiego po troszeczku.

– Masz rację, to jest paskudne. Ale jesteś na diecie, dlatego nie przyprawiają, choć soli mogliby dać nieco więcej. Oni chyba w ogóle tego nie posolili. – Roześmiał się. – Mała, zjedz chociaż połowę. Ryż i marchewka nie są takie tragiczne, za to kurczak jest do dupy. Jak można tak zbezcześcić drób? To nóż w serce sztuki kulinarnej! – ironizował chłopak, roześmiawszy się jeszcze bardziej i Laura delikatnie się uśmiechnęła.

Ponownie wzięła widelec i ciężkim bólem serca zmęczyła połowę, wypijając przy okazji cały kompot. Frank spojrzał na pustą szafkę przy łóżku i wstał.

– Kupię ci sok, zaraz wracam – oznajmił i wyszedł.

Taca w okamgnieniu została odstawiona na krzesło. Laura osunęła się w dół i wgapiła w nudną ścianę przed sobą. Nie mogła odpędzić od siebie Matta i Amber. Myślała o nich od samego przebudzenia i znów zaczęła się nad sobą znęcać. Franka nie było już dość długo i dziewczyna zaczęła się zastanawiać, gdzie on poszedł po ten sok?

Powieki mimowolnie opadły... Odpłynęła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Oj… jak ty lubisz znęcać się nad ludźmi, nie tylko psychicznie. Za długo było dobrze, więc trzeba było namieszać – brawo ty. 😊Matta ci nie daruję – połamałaś chłopaka po całości. ☹Już są podstawy do kolejnych aktów przemocy. Ciekawe, co Frank zrobi Amber? Przedstawiłaś tutaj idealny przykład samobójstwa niekompletnego. Jak by chciała to zrobić tak na serio, to na pewno nie przy obecności osób trzecich. Laura woła o pomoc, ale jest na tyle uparta, że o nią nie poprosi. Zapisz ja na sesje do psychiatry… 😉
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Bo ja sadystka jestem, poza tym to jeszcze nie znęcanie, to dopiero przystawka:D Tu psychiatra nie pomoże, tu egzorcysty trzeba. XD
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    ZielonoMi, oczywiście. Mamy na razie w skali do dziesięciu - takie trzy z plusem. :)
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Joan Tiger A co musi być na dychę? ;) Jestem otwarta na sugestie. ;)
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    ZielonoMi, pisałam w sensie, że na chwilę obecną mamy taki poziom. Skoro piszesz, że to dopiero przystawka, to wiadomo, że skala pójdzie w górę bez dwóch zdań. Wiesz przecież, o co mi chodzi, bo w kwestii tej tematyki, myślimy podobnie :)
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Joan Tiger I to mnie cieszy. Mało kto lubi takie opowiadania.
  • Skorpionka 4 miesiące temu
    Opowiadanie nieźle się rozwija, choć to nie moja bajka. Błędów językowych nie będę się czepiać, uznając, że to subkultura bohaterów na tobie wymusza. Ale jedno nurtuje mnie już od prologu - temu w znaczeniu dlatego. Czy to jakiś regionalizm?
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Tak, wiem, poprawiam to: "temu", ale widać coś jeszcze umyka.
  • Pasja 3 miesiące temu
    Pokiereszowany Matt i Laura samobójczyni. Uratowana samobójczyni. Ponoć, kto raz się targnął na życie, zrobi to kolejny raz. Znowu ciężko i oportunistycznie z dziewczyną - mumią. Laura ma problem natury psychicznej. Nie dojada i zamknięta w sobie. Co wymyśli Frank? Zaciekawiasz i zostawiasz czytelnika w zawieszeniu. Mam dobrze, bo mogę od razu wskoczyć w kolejną część.
    Dajesz bohaterom po garach.

    Serdecznie pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Jako psychopatka i zdrowo jebnięta (tak mnie już nazywano :D) muszę komuś zrobić kuku. xd Buźka. ;*
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Dziewczyną - mumią - padam ze śmiechu. Brawo TY! ;)
  • Pasja 3 miesiące temu
    ZielonoMi
    😂 🤣
  • Pasja 3 miesiące temu
    ZielonoMi tylko Mattowi nic nie rób
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Pasja O proszę, następna zakochana... <śmiech>

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania