Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 53

Przebudziły ją ciche szmery. Nie zajarzyła chyba jeszcze, gdzie jest, dlatego nie reagowała, dopiero, gdy do jej uszu doszła jakaś dziwna krzątanina, otworzyła oczy. Już załapała, lecz bała się ruszyć, czuła się bardzo nieswojo.

– …kurwa, nie ma innej?! Jest dziewiąta, będę czekał do dziesiątej?! – Usłyszała Jimmy’ego, a zaraz po nim syk odkręcanego piwa. – A w pizdu, weź jakieś hamburgery, czy coś, jestem głodny.

– Ile?

Tego głosu nie znała, ale brzmiał, jakby jego właściciel był nieco przestraszony. Stres się nasilił.

– Kurwa, ile, ile. Nie wiem, tyle, żebyśmy się najedli.

– A ona?

– Co ona?

– Dla niej też? – zapytał bojaźliwie młody chłopak.

Brzdęknęła zapalniczka i do nastolatki momentalnie doszedł aromat marihuany.

– Człowieku, masz coś z głową, czy tylko takiego udajesz?! No co za koleś! – Zniesmaczył się brunet. – I kup wódkę, Chrisa na pewno łamie. – Zaśmiał się. – Tylko tam nie zaśnij. Knajpa jest po drugiej stronie ulicy, do dwudziestu minut powinieneś obrócić.

Emma usłyszała kroki.

– Czekaj! – huknął Jimmy. – Młoda, śpisz?

– Nie – mruknęła niepewnie.

– Wstań na chwilę.

Podniosła się powoli, nie obudziła się jeszcze do końca. Spojrzała na Jimmy’ego, który natychmiast uderzył w śmiech.

– Pięknie wyglądasz o poranku, jakbyś chciała komuś nakopać! – Cieszył się jak wariat. – Dobrze, że ja nie mam takich problemów – Poczochrał się po swoich króciutkich włosach, co oznaczało, że to o nich mówi.

Dziewczyna się zawstydziła, ale i uśmiechnęła, i zaraz przejechała ręka po swojej porannej szopie. Spojrzała w stronę drzwi – stał przy nich ciemnowłosy chłopak wzrostu Billy’ego, lecz chyba odrobinę starszy. Był ładnie ubrany, miał na sobie białą czapeczkę, szare jeansy i czarną koszulkę.

– Jakiego chcesz hamburgera? – zapytał brunet.

– Nie wiem – bąknęła dziewczyna, nadal czuła się bardzo wyobcowana.

Nie lubiła hamburgerów, ale wstydziła się przyznać, nie wypadało wybrzydzać.

– Jak to nie wiesz?

Nastolatka zamilkła.

– Emma…

– Nie przepadam za hamburgerami – wyjawiła w końcu.

– I co, boisz się powiedzieć? Chyba cię za to nie pobiję. Dziewczyno, wyluzuj w końcu! – Jimmy zrobił kwaśną minę. – Co chcesz na śniadanie?

– Obojętnie.

Była głodna, więc nie stawiała się w kwestii poczęstunku. Chłopak tylko ciężko westchnął z wielce słyszalną rezygnacją

zwrócił się do typka:

– Kup jej stek, frytki i jakąś sałatkę, bo na pewno lubi…. jak każda baba. – Zarechotał. – Może być? – Spojrzał na blondynkę.

– Tak.

– No, to rozumiem. Szoruj i wracaj szybko, nie, jak zawsze – trzy godziny.

Młodzik wyszedł.

– Chcesz jeszcze pospać? – zapytał brunet.

– Nie. Napiłabym się kawy, jak można, bez kawy jestem nieprzytomna. – Nastolatka się uśmiechnęła.

Jimmy wstał i wyjrzał przez okno.

– Danny! – wydarł twarz. – Kup małe mleko!

Schował głowę, polazł do kuchni, włączył guzik w czajniku, coś tam gmerał przy stoliku i zaraz z kolejnym piwem wrócił na miejsce.

– A może piwko?

– Z samego rana? – Oburzyła się dziewczyna, wywołując nieposkromioną falę radości u chłopaka. Humor ewidentnie mu dopisywał.

– Kurwa, czy ty musisz drzeć ryj z samego rana?! Głowa mi pęka, nie wiszcz, debilu! – warknął Chris, który jak zmora przepłynął przez pokój i po chwili także miał w ręku piwo.

– Cześć, żono niedoszła. – Ucałował dziewczynę w policzek i usiadł z brzegu łóżka.

Emma była totalnie zaskoczona tym gestem.

– Wyspałaś się? Dałem ci spać? – Chłopak uśmiechnął się markotnie.

– Tak, dzięki.

– Kurwa, nie mogłeś powstrzymać mnie od chlania? Teraz czuj się winny mojego chujowego samopoczucia – fuknął do przyjaciela, który nadal wyszczerzał zęby. – Ile prochu wczoraj zjadłem, że tak mnie gniecie?

– Nie wiem, ale z wora na pewno.

Chris już się nie odzywał, tylko przywarł do butelki, z której wysączył ponad połowę, a następnie już wciągał do nosa.

– Gdzie on poszedł?

– Po żarcie.

– Kto płaci?

Jimmy nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko znacząco.

– A zresztą, kurwa, stać go – burknął Chris, wyglądał na zmęczonego. – A po co przyszedł?

– Nie wiesz, po co?

– I co, nie boi się?

– Nie ma gdzie kupić, to się zebrał na odwagę. Raz już mu kiedyś dałem, też podbił do mnie na ulicy. Zbrechałem, ale dałem.

– I co, Sue przywiezie?

– Za pół godziny.

– To dobrze, bo mam już tylko na dwa jointy, a muszę duuuużo palić – oświadczył Chris, spojrzawszy przyjaźnie na Emmę.

Nastolatka od razu się zdenerwowała z powodu przyjazdu jakiejś dziewczyny. Wiedziała, z jakim siedzi towarzystwem i bała się, że owa Susan nie będzie zadowolona, widząc obcą osobę, do tego płci żeńskiej.

– Ej, mała! – krzyknął Chris. – Co jest?

– Sorry, zamyśliłam się.

Emma nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wyłoniła się w końcu spod kołdry, którą ułożyła równo na łóżku i już chciała łapać za narzutę, lecz Jimmy odsunął ją od stołu i sam nakrył mebel.

– Jesteś moim gościem, nie? – rzekł.

– I co z tego? Spałam tu, tak? – odparła twardo nastolatka.

Pyknął guzik, więc gospodarz ruszył do kuchni i po chwili postawił na stole parujący napar i cukier.

– Dzięki.

– No widzisz? – Gospodarz zwrócił się do Chrisa. – Całą noc miałem w domu taką świetną dupę i tego nie wykorzystałem. Chyba dziadzieję. – Zaśmiał się.

Wzrok, jakim spojrzała na niego Emma, sprawił, że zawył jeszcze głośniej. Chris także zaczął wesoło pomrukiwać, „lek” zaczynał działać.

– A nie mówiłem?! Już jak wstała, wiedziałem, że ma chęć komuś przyjebać, i patrz! Patrz, jak na mnie spojrzała, chyba będę pierwszy na celowniku! – Brunet rżał jak najęty, totalnie mu odpaliło.

– Prawidłowo. Jesteś nieuprzejmy, należy ci się wpierdol – przyznał Chris.

Jimmy wstał i chwycił w dłoń twarz dziewczyny.

– Już trochę zaszło, jutro zajdzie jeszcze bardziej, ale nie będzie duży. Nieźle cię pociągnęła – rzekł, nieszczególnie chyba zadowolony.

– Kto?! – wyjechał od razu Chris.

– Nieważne.

– Kurwa, kto?!

Emma spojrzała na niego, spłoszona, wydawał się mocno rozgniewany. Jimmy natomiast skierował wzrok na nią, mówiąc bezgłośne: „powiedz mu, bo będzie się wkurwiał”.

– Nikt, pobiłam się z matką – rzuciła niepewnie nastolatka, nie wiedząc, jak zareaguje.

– Uderzyła cię? Skopię jej twarz – oznajmił Chris, śmiertelnie poważnym tonem.

Dziewczynie zrobiło się zimno. Wiedziała, jacy są, jaki on jest i zaczęła bać się o matkę, jaką suką by ona nie była.

– Przestań świrować, nie strasz jej! – burknął Jimmy, widząc minę dziewczyny.

I nagle Emmie przeszła przez głowę jedna myśl: Przecież to kryminalista, a ja jestem córką prokuratora. A co

by było, gdyby się dowiedzieli? Do tego wiem, co robili, co ćpali, gdzie przesiadują, kogo znają i kogo pobili. Zaraz oskarżyliby mnie o sprzedawanie lub coś innego i pewnie dostałabym wpierdol.

Natychmiast opanował ją lęk i totalnie się zdołowała.

– Mała. – Jimmy dotknął jej ramienia. – Co z tobą?

– Nic.

– Zapal. – Podał jej skręta.

– Nie, napiję się kawy – mruknęła nastolatka.

Wstała, aby posłodzić napój, lecz przez pesymistyczne perspektywy ręce zaczęły tak już jej się trząść, że cała łyżeczka cukru zamiast znaleźć się w szklance, wylądowała obok.

– Em – zareagował natychmiast Jimmy. – Co jest?

Powietrze stało już kołkiem. Była wściekła, że to sobie uświadomiła właśnie teraz, nie mogła tego zrobić z dala od chłopaków?

– Emma! – Jimmy szarpnął ją porządnie, aż podskoczyła ze strachu. – Co się stało? No co jest? – Nie odpuszczał.

– Nic.

– Jak to nic, ręce ci drżą. Co się stało?

– Nic – bąkała dziewczyna, płaczliwym już głosem.

– Ile słodzisz?

– Jedną.

Do mieszkania wszedł Danny z wielką torbą, którą postawił na stole.

– No, nareszcie, kurwa, już myślałem, że pojechałeś do ruskich po to żarcie! – zadrwił Jimmy, wyjął mleko i dolał do kawy. – Chodź. – Chwycił kubek, rękę nastolatki i wyszedł z nią na zewnątrz, po czym kazał usiąść na stojącej obok domku ławeczce.

Wiedziała, że będą pytania, więc teraz już zaczęła cała się telepać, zwłaszcza, że brunet, do łatwych rozmówców nie należał. Usiadła, coraz ciężej wciągając powietrze i w tej chwili dziękowała Bogu, że nie zapaliła tej trawy.

Chłopak podał jej kubek – latał na wszystkie strony. Objął dziewczynę.

– Młoda, co jest? Pogadajmy. Co cię nagle tak szarpie, co jest? – Brunet ponowił pytanie najdelikatniej, jak umiał.

Nastolatka milczała.

– Emma…

– Nic mi nie jest, myślę o tym, co będzie z matką – mruknęła.

– Tak? I przez to cała się trzęsiesz? Przed chwilą było wszystko ok, więc co się teraz stało? Emma, mów prawdę, jaka ta prawda by nie była, rozumiesz? – nakazał chłopak.

Z jego wypowiedzi na kilometr wiało zgrozą, co jeszcze bardziej przytłoczyło nastolatkę, która już o mało nie zaczęła wylewać kawy. Mocno złapał jej dłonie, trzymające kubek, aby te przestały wierzgać.

– Em…

Chciała zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, umrzeć, aby tylko uniknąć tej rozmowy i wyjawienia prawdy. Bicie po twarzy córki prokuratora stało już w jej głowie, do tego oszczerstwa, drwiny i Bóg wie, co jeszcze. Jimmy siedział i cierpliwie czekał, patrząc hipnotycznie na towarzyszkę, w końcu dziewczyna widząc, że raczej nie uda jej się wykręcić, nie wytrzymała napięcia.

– Ale nie będziesz zły… i Chris? To nie moja wina – wyskoczyła głosem zagubionego dziecka.

– Zły? Za co? – Chłopak wywalił oczy, sam się w tej chwili gubiąc.

– No bo moja matka…

Zacięła się, te słowa nie mogły przejść jej przez gardło. Już widziała zdziwienie, potem wybuch złości bruneta, następnie poinformowanie Chrisa, a potem to już tylko przejebane.

– Emma. – Jimmy objął jej ramię. – Co twoja matka?

– Wiesz, kim ona jest? – Nastolatka wycedziła tak cichutko, że ciszej się chyba nie dało.

Chłopak uniósł brwi w totalnym zaskoczeniu, po czym wydał z siebie tak upiorny śmiech, że słychać go było chyba na końcu miasta. Siedział i śmiał się do rozpuku, a Emma patrzyła na niego, nie wiedząc, o co chodzi. To tylko spotęgowało strach.

– To o to chodzi?! – Rżał, za nic nie mogąc się opanować. – Oj, mała, ja dobrze wiem, kim jest twoja matka – powiedział, odrobinę się uspokoiwszy.

– Ale Chris… – Emma nie odpuszczała, to jego bała się najbardziej.

– Chris? Chris bardzo dobrze zna panią Colleman, pani Colleman. – Chłopak się uśmiechnął. – Osobiście nie miał z nią zatargów, ale raczej nie da się nie znać zastępcy prokuratora okręgowego, prawda? – Spojrzał w oczy zagubionej dziewczynie. – On dobrze wie, czyją jesteś córką, ale leje na to, gorzej, jakby dowiedzieli się chłopaki z osiedla, zaraz byłby kwas. Ale spokojnie – on nie zamierza o tym nikomu mówić, a nawet, jakby skądś się dowiedzieli, żadna krzywda ci się nie stanie. Oni do niego nie fikną, poza tym podobasz mu się, wczoraj pół dnia o tobie nawijał. Polubił cię, a uwierz – dobrze jest mieć w nim przyjaciela, do tego on mało kogo tak szybko akceptuje. Jego brat, Lucas, pewnie miałby żale, ale na to Mnich także leje, zresztą oni zawsze się dogadają, więc spokojnie. Niech ta kurwa, Jay, dziękuje Bogu, że Lucky siedzi, bo zabawa, której byłaś świadkiem, skończyłaby się zupełnie inaczej. Jest tylko pięć lat starszy od Chrisa, ale za to pięć razy bardziej pojebany. Gdyby tam wtedy był, w ruch poszedłby i kaktus, i pała, a jakby, nie daj Boże, za ostro się uwalił, to wsadziłby mu w dupę nawet stary garnek czy inny czajnik. To czubek. – Zaśmiał się brunet, wywołując w końcu u Emmy radość. – No widzisz, jaki ze mnie przypał? Siedzę i gadam sobie z córką prokuratora o swoich kumplach – kryminalistach. – Brechał.

– Ale skąd on…

– A co ty, myślisz, że my nie wiemy, gdzie mieszkasz i gdzie mieszka pani prokurator? – Chłopak wcisnął jej się w zdanie. – Poza tym byłaś z nią kilka razy w sądzie, a Mnich ma bardzo dobrą pamięć do twarzy. Nawet tam mówił, że fajna dupa z ciebie, a Bóg cię pokarał taką matką. Uspokój się już, wszystko je…

– No kurwa, Jimbo, śpicie tu?! Żarcie już wam ostygło! – Z drzwi wyłoniła się wrzeszcząca twarz tematu rozmowy.

– Już idziemy!

Chris się schował.

– Wczoraj to myślałem, że padnę, o mało mnie przez ciebie nie pobił. – Jimmy wznowił gadkę. – Zeszliśmy na wasz temat i jak oświadczyłem, że do Laury nie stajesz, to się uniósł jak idiota… bez urazy oczywiście. – Mocniej przytulił dziewczynę. – Potem mędrkował, że Laura to przy tobie jest maleńka i takie tam pierdoły, a jak popił, to już w ogóle gęba mu się nie zamykała, dopóki mu się w końcu nie znudziło. I mówię ci – żeby nie Mały, on by nie odpuścił, ale że nie jest świnią, to powiedział, że nie będzie się wpierdalał, choć szczerze mówiąc, nie był zadowolony. Więc teraz już wiesz, że jakbyś miała jakieś kłopoty, wal do niego jak w dym, on ci pomoże. A co do obicia ryja twojej matce to był oczywiście żart, chociaż żeby nie było mu szkoda wolności, zapewne mógłby zrobić coś niemądrego. Mnich za kobietę potrafi się rozchodzić, nawet, jeśli nie jest to jego kobieta. Dobra, Jimbo, skończ już pierdolić i chodźmy coś zjeść, bo zaraz znowu wylezie i będzie jęczał – spuentował runet i podniósł się z miejsca, ciągnąc dziewczynę za rękę.

Weszli do środka i Jimmy od razy sprawdził zamówienie blondynki – ostygło. Wstawił do mikrofalówki i zaraz miał kanapkę w dłoniach.

– Młody, wcinaj – Spojrzał na młodzika, który siedział przy stole cały struchlały.

– Dzięki, jadłem śniadanie.

– Co, jarać się chce? Nie macie swoich dostawców? – zapytał brunet.

– Nie bardzo.

– Ale masz świadomość, że żeby nie Mały, nic byś ode mnie nie dostał?

– Tak.

– I że jak narobisz przypału, nie będzie miło?

– Tak.

Piknął dzwonek w kuchence i Jimmy po chwili postawił na stole śniadanie dziewczyny i butelkę piwa.

– Mała, mam tylko piwo i wodę. Widzisz, nie pomyślałem, żeby kupić sok. Wypijesz piwo czy chcesz wodę?

– Obojętnie.

– Co wy, baby, macie z tym „obojętnie”? I czego się tak boicie? Druga Laura, no nie mogę! – Gospodarz się rozweselił, ale zaraz mina mu zrzedła. – Jedz, bo ostygnie. Smacznego.

Emma się nie patyczkowała, było głodna jak wilk.

– Powiedziałeś swoim koleżkom, od kogo bierzesz? – Jimmy znów uczepił się Danny’ego.

– Nie.

– Na pewno?

– Tak.

Chłopak był już mocno spłoszony przez to całe przesłuchanie. Zadzwonił telefon Chrisa i ten wyszedł na zewnątrz. Brunet spojrzał na Emmę, która pałaszowała śniadanie jak szalona i już chyba dawno przestała przejmować się obecnością chłopaków. Jimmy szeroko się uśmiechnął, ale milczał, nie przeszkadzał jej.

– Chcesz piwo? – zapytał Danny’ego.

– Mogę wypić.

Jimmy przyniósł dwa piwa i odpalił blanta. Zapadła cisza. Emma się zatrzymała i spojrzała na chłopaka – gapił się na nią, zadowolony. Od razu zrobiło jej się głupio i wznowiła posiłek, tym razem jednak bardzo spokojnie. Chris wrócił.

– Będziesz miał coś dla Czarnej? – zapytał Jimmy’ego.

Emmę zmroziło, dobrze wiedziała, o kim mowa.

– Chyba ci powiedziałem, że ta suka nic już ode mnie nie dostanie. Załatwiaj jej sam.

– Kurwa, to muszę specjalnie dzwonić, jak zaraz będę miał na miejscu?

– Powiedziałem! Zajebana rura ma szczęście, że jest twoją siostra, bo inaczej tak bym jej ryj obił, że by się nie pozbierała, pierdolona dziwka!

– Chudy, wyluzuj już. Wie, że przegięła, odpuść już, kurwa, ten temat, dobra? – warknął Chris.

– Co wie, kurwa, co wie?! – Jimmy zerwał się z krzesła. – Ona cokolwiek wie?! A żeby ona była na jej miejscu?! – wskazał Emmę – też byś tak jej bronił, szmaty jebanej?! Powinienem też ją tu przywlec i też zruchać jak ścierwo, rozumiesz?! Pamiętaj, tylko ze względu na ciebie… Tylko! – szalał brunet, po czym usiadł na miejsce i w moment wykończył piwo.

Emma była w szoku, słysząc obelgi na temat dziewczyny w obecności jej brata. Skończyła jedzenie w samą porę, bo gdyby tego nie zrobiła, pewnie już odebrałoby jej apetyt.

– Dzięki – bąknęła, spłoszona.

– Spoko. Pij piwko – fuknął Jimmy, totalnie wyprowadzony z równowagi.

Rozległo się pukanie i chłopak ruszył do drzwi. Blondynka znów zaczęła drżeć, każdy gość wywoływał u niej lęk. Chciałby już wyjść, ale głupio jej było tak od razu uciec, siedziała więc na miejscu, czekając, co się wydarzy. Modliła się, aby nic złego.

– Cześć, Mnichu. – Do pokoju weszła średniego wzrostu jasnowłosa dziewczyna.

Ubrana w granatowe jeansy, obcisłą koszulkę i z kucykiem przeplecionym przez białą czapeczkę nieznajoma nie wyglądała szczególnie groźnie. Z miejsca spojrzała na Danny’ego i Emmę podejrzliwym, niezbyt przyjemnym wzrokiem, po czym odpaliła papierosa i mocno się zaciągnęła.

Emma struchlała. Susan spojrzała z wyraźną pretensją na Jimmy’ego, nadal obserwując oboje.

– Chcesz piwo? – zapytał brunet.

– Chcę.

Chłopak dał jej zimną butelkę.

– Siadaj – wskazał krzesło.

– Nie chcę. A to? Co to ma być? – zapytała w końcu, wskazując głową nieznajomych.

Emma przełknęła ślinę.

– Wyluzuj, bez przypału – odparł Jimmy.

– Kurwa, Jimmy, jaja se robisz?!

– Żadne jaja, czy cię kiedyś zawiodłem?

– Sue, wszystko gra – wtrącił Chris, odpalając papierosa, aczkolwiek także zerknął na Emmę i Danny’ego, jakby z ostrzeżeniem.

– Dawaj, zaufaj mi, tak? – Zniecierpliwił się Jimmy.

Dziewczyna jeszcze raz przecięła nieznajomych zimnym jak głaz spojrzeniem, po czym wyjęła z reklamówki dość sporą torebkę z trawą – było jej tam chyba z pół kilo. Emma otworzyła szerzej oczy – w życiu nie wiedziała jeszcze tyle marihuany naraz. Danny zrobił podobną minę, przy czym oczy pazernie mu zabłyszczały, nastolatka odniosła wrażenie, że gdyby mógł, zabrałby dla siebie to wszystko. Jimmy przyniósł małą wagę, którą postawił na stole, natomiast Susan uszczypnęła odrobinkę marihuany i położyła przed Chrisem.

– Mnichu, skręcisz?

Nie odpowiedział, tylko zabrał się za robienie blanta.

– Ile chcesz? – zapytała bruneta.

– Daj z pięć dych. Ale rozliczymy się później.

Dziewczyna w milczeniu naładowała na wagę garść suszu, dołożyła jeszcze odrobinę i w końcu napiła się piwa.

– Zabieraj.

– Za dużo. – Jimmy się uśmiechnął.

Sue pojrzała na niego spod byka wzrokiem pytającym: „jeszcze ci źle?”.

– Sue, daj mi cztery sztuki – wtrącił Chris.

– To żart? – Blondynka w końcu się uśmiechnęła.

– Kurwa, żaden żart, nie mam kasy… chwilowo. – Chris się zdenerwował.

Susan odpaliła gotowego już skręta i zasiadła z butelką, raz po raz kierując wzrok na nowe twarze. Emma była już maksymalnie zdenerwowana, podobnie Danny, który operował miną, jakby miał się zaraz rozpłakać, do tego dobijała go pewnie leżąca na stole roślinność, która wyraźnie kusiła młodzika. Nagle przybyszka wstała, chwyciła ze stołu drugiego blanta i podeszła do nastolatki.

– Palisz? – zapytała, lecz nie wymusiła z siebie nawet odrobiny uśmiechu.

– Nie – wydusiła Emma.

Lubiła czasem zapalić, lecz teraz nie chciała, bała się, że zioło wkręci jej jeszcze większe lęki. Susan natychmiast skierowała wzrok na Jimmy’ego, chcąc definitywnie wyrazić: „kogoś ty tu przyprowadził?”.

– Mała, zapal i wyluzuj w końcu, ona nie gryzie. – Chłopak w mig załapał.

Zabrał od Susan trawę i podał nastolatce. Zapaliła, nie mając odwagi dalej się opierać. Pociągnęła jednak tylko dwa razy i chciała oddać mu skręta.

– Daj młodemu.

Susan odważyła kolejne pięćdziesiąt gram, zapakowała w spory pakiet i rzuciła przed nosem Chrisa.

– Oddasz przy okazji. – Uśmiechnęła się, o zgrozo, po raz drugi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Widać, że Chrisowi Emma głęboko pod czachą zakorzeniła. Chłopacy mili, do rany przyłóż, a ona panikuje i trzepie się jak kura, której odcięli łeb. Jak te twoje bohaterki sobie berety ryją – masakra. 🤣
    Im bardziej poznaję Jimmy’ego, Chrisa i tych im podobnych, śmiem stwierdzić, że Jimmy się Chrisa nie boi i wali do niego prosto z mostu. Inni by się pięć razy zastanowili, zanim by w ogóle usta otworzyli.
    No, ci powiem, że to, iż Emma była przy zakupie towaru, jest grubymi nićmi szyte i niezbyt dla niej bezpieczne w razie „W”. Coś mi się zdaje, że z tego wynikną kolejne problemy dla niej i całej tej reszty zgromadzonych. Jak matka puści za Emmą ogon, a ta będzie utrzymywać kontakty z nimi, może być ogień.😁
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Panikuje, każdy by panikował. Takie towarzystwo ma zmienne humory, nie wiadomo, co kiedy komu odwali. Znam z autopsji. :D
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Zielonka - gangsterka. 🤣 Nie każdy aż tak się nakręca. Zależy od psychiki i toku myślenia.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger I od ilości używek. Niektórym naprawdę odbiera rozum, zwłaszcza po alkoholu. Tak, taka małoletnia gangsterka, młodociane szaleństwa.xd
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, wiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania