Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 56

Emmie w okamgnieniu stanął w gardle kolosalny kołek, gdyż to na nią patrzył przybysz, jakby nie wierzył, że to właśnie ją widzi.

– Kurwa, Sue, co tu jest grane? – wyjechał od razu nieznajomy, podając rękę Chrisowi. – Chcesz mieć pały na karku?

Starsza z dziewczyna nie odpowiedziała, nie miała pojęcia, o co chodzi.

– Chłopie, wyluzuj – rzucił Chris, patrząc to na niego, to na Emmę, którą zaczynało już dusić, a trawa wkręciła maksymalny lęk.

Nie spodziewała się, że jednak będzie miała kłopoty, była pewna, że to wszystko przejdzie bez rozgłosu.

– O co ci chodzi? – Susan odzyskała mowę.

– Kurwa, jak to, o co chodzi? Skąd ona się tu wzięła? Chris, możesz mi to wyjaśnić?

– David, możesz jaśniej, do jasnej cholery? – Teraz i starsza dziewczyna spojrzała na nastolatkę.

– Ty wiesz, kto to jest?

Sue wzruszyła ramionami.

– To córka tej szmaty, Colleman.

– Co takiego? – Blondynka uniosła brwi.

– Chris ci nie powiedział? Przecież wie.

Emmie zrobiło się już słabo, przybysz wyglądał naprawdę groźnie.

– Młoda, to prawda? – zapytała totalnie zaskoczona Sue, robiąc to jednak łagodnym tonem.

Wprawiło to nastolatkę w niemałe zdumienie. Spodziewała się raczej krzyku, szarpania lub bicia, nie mówiąc o szykanach, groźbach i Bóg wie, czym jeszcze. Przerażona tylko pokiwała głową. Nagle David się zbliżył i trzasnął ją po twarzy.

– I co ty, kurwa, jeszcze tutaj robisz?! Wypierdalaj! – zagrzmiał, wskazując palcem jezdnię.

– Ej, kurwa! – Susan zerwała się z miejsca i mocno odepchnęła chłopaka. – Co ty odpierdalasz?!

– I co, może będziesz jej bronić?! Co z tobą, dziewczyno, do cholery?!

– Pójdę do domu – wydusiła rozdygotana nastolatka i wstała z miejsca, lecz Chris jak posąg wyrósł jej przed nosem.

– Nigdzie nie pójdziesz. Chodź. – Wziął ją pod rękę i zmusił do pójścia z nim do wnętrza domu. – A ty więcej tego nie rób! – Wyciągnął palec w kierunku Davida, robiąc to nad wyraz chłodno i dosadnie.

Weszli do środka, chłopak posadził Emmę na kanapie i na powrót zniknął za drzwiami, trzasnąwszy nimi dość mocno. Dziewczyna siedziała jak mysz po miotłą, trzęsąc się jak galareta; marzyła tylko o tym, aby już stąd iść.

– Mała, co jest? – Jimmy klapnął obok.

– Powinnam już iść, ale Chris mnie nie puszcza – bąknęła dziewczyna, zduszonym głosem.

– Co się stało? Czemu jest taki wkurwiony?

– Przyjechał tu jakiś David i Susan już wszystko wie. Teraz ja dostanę w pierdol. –Panikowała nastolatka.

W tej chwili bała się dziewczyny chyba bardziej, niż dwa dni temu facetów. Wiedziała, że kobiety bywają bardziej zawzięte, tym bardziej z takim charakterem…

– Em, wrzuć na luz, od nikogo nie dostaniesz. – Brunet „obudził” koleżankę. – David jest zły, bo miał przez twoją starą zawiasy. Ale to nie twoja wina, więc o nic się nie martw, Sue to duża i mądra dziewczynka – przekonywał chłopak, objąwszy nastolatkę.

– Ale skąd on wie? – wypytywała Emma, usilnie próbując dowiedzieć się, na czym obecnie stoi.

– To dobry kumpel Chrisa, zresztą my wszyscy znamy się jak łyse konie – ja, Mały, Chris, David, Cicha, Diablo, Łysy, i tak dalej.

– Ale to jej chłopak, ona mi tego nie daruje. – Głos Emmy stał się już płaczliwy, a zioło tylko zaogniało strach.

– Jaki chłopak? To jej kumpel.

– Ale…

– Że seksu jej się chce?! Ona ma czasem w czapce. – Roześmiał się chłopak.

Do domu wtargnęła Susan, spojrzała przelotem na Emmę, postawiła na stole zakupy, po czym wzięła z kuchni swój pakunek i wyszła.

– I widzisz? Davida zaraz nie będzie, on przyjechał tylko po towar – poinformował brunet.

– Zadzwoń do Laury, pojadę do niej. – Emma nie odpuszczała.

– Jak pojedziesz? Zobacz, jaka jesteś nawalona, zaraz dostaniesz wykład. Dla niej nawet stan, w jakim się aktualnie znajduje, nie będzie zapewne przeszkodą do wywalenia z siebie pretensji. Sam miałem okazję przekonać się o jej fochach – oświadczył wesoło Jimmy, lecz radość wyraźnie zmącona była złością i smutkiem.

– To nic, muszę iść. – Dziewczyna chciała wstać, ale posadził ją na miejsce. – Jimmy, puść mnie – nalegała, lecz nie zdążyła ponownie podnieść tyłka, bo Sue właśnie wróciła z Chrisem i zawisła nad nastolatką.

Natychmiast ją zmroziło, była pewna, że oberwie, do tego gorzej niż Amber.

– Młoda, dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytała Susan. – Jimbo, lej – poprosiła, nie odrywając wzroku od dziewczyny.

Ta nie miała odwagi na nią spojrzeć, dlatego też błądziła oczyma po wszystkich zakamarkach pokoju.

– Kurwa, a o czym tu gadać? – wtrącił Jimmy. – Co? Miała podejść do ciebie i wyjechać: „Cześć. Na wstępie, ku twej informacji, chciałabym ci powiedzieć, że jestem córką Colleman, tak? Pierdolisz, kurwa! – Chłopak się zdenerwował.

– Co „pierdolisz”, kurwa, co „pierdolisz?! Chris?! – Susan zerknęła na trzydziestolatka. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?! – klęła jak szewc, chcąc jasno wyrazić, do jakiego stopnia duże jest jej niezadowolenie. – Człowieku, ja miałam przy sobie pół kilo towaru, czy to do ciebie dociera?! I jeszcze mi tu pieprzycie: „wszystko gra”! – grzmiała dziewczyna, gniotąc samopoczucie nastolatki coraz bardziej.

– Kurwa, to laska Małego, a on się raczej nie zadaje z byle kim, nie?! – Jimmy twardo obstawał przy swoim.

– Małego? To co z tego? – burczała Susan, lecz wydawała się być zaskoczona, o czym świadczył ton głosu, który jakby się nieco zmienił. – Młoda – zwróciła się do Emmy i klapnęła w końcu na krześle, zdejmując czapkę.

Spłoszona nastolatka niepewnie na nią spojrzała.

– Mam nadzieję, że wiesz, co się z tobą stanie, jeśli cokolwiek wyjdzie poza te drzwi.

Nastolatka pokiwała głową.

– Do chuja, Sue, przestań już. Czy to jej wina? Ona zawodu tej suce nie wybierała – huknął zniecierpliwiony Chris. – Dlaczego ty wszędzie widzisz sprzedawczyków? Ona nic nikomu nie powie.

– Dobra, zakończmy już ten temat i lepiej wypijmy, bo przez to wszystko wytrzeźwiałam. Ale tak, czy siak, powinniście mi powiedzieć, rozumiesz? Chyba wiesz, jak się sprawy mają… – powarkiwała jeszcze Susan, operując wzburzoną miną i zaraz opróżniła kieliszek.

– No widzisz, mała, już sprawa wyjaśniona. – Brunet jeszcze mocniej przytulił zagubiona dziewczynę, czując, jak drży.

– Ale lepiej będzie, jak już pójdę… naprawdę. – Emma brnęła uparcie, mając nadzieję, że ją w końcu wypuszczą.

– Dobra, młoda, nie spinaj się, już wszystko gra. Wkurwiłam się, co jest oczywiste, ale wyluzuj, nie wkręcaj się już. Wypij lepiej – rzekła Susan, biorąc w zęby skręta.

– Kurwa, to ja siedzę i kręcę, a wy wszystko wypalacie? To jak to jest? – rzucił Jimmy, cały czas trzymając blondynkę w uścisku.

– Milcz! – odparła Sue i dopiero teraz uśmiech zagościł na jej twarzy.

Brunet wstał i podszedł do stołu.

– Raz, dwa… – chwila milczenia i wytykanie palcem kolejnych blantów – …dziewięć, dziesięć, jedenaście. No, macie szczęście, że brakuje tylko dwóch. To dla mnie. – Jimmy wyjął z torby przekąski. Cebulowe i Fromage? No kurde, Susan, nie mogłaś wziąć jakichś pikantnych? Co za zjebane smaki. – Zaśmiał się chłopak, lecz zaraz otworzył niebieską tubę, wytrząsnął kilka chipsów i bez skrupułów wpakował do ust. – Fu, jakie niedobre. Mydło lepiej smakuje, choć nigdy nie próbowałem – wymamlał z zapchaną gębą.

Na ustach Emmy pojawił się lekki uśmiech.

– Miałeś polewać, nie pyskować. – Susan wstała i podała nastolatce skręta, którego ta pod wpływem zdenerwowania bała się odmówić, wzięła go więc w trzęsące się dłonie. – Młoda, wyluzuj już, nie jestem seryjnym mordercą – rzekła Sue i widząc, że Jimmy nadal siedzi jak kołek, ciesząc się sam do siebie, osobiście nalała alkoholu. Chrisa jakby zniknął gdzie myślami, bo cały czas siedział w milczeniu; chyba był zły.

– Młoda, siadaj tu. – Sue wskazała stojące obok niej krzesło.

Emma zaraz zajęła miejsce, wciąż będąc niepewną, jak dalej potoczy się dzisiejszy dzień.

– Jedziemy! – Susan podniosła kieliszek i obie panie po chwili były już po zabiegu.

Jimmy przyniósł z kuchni szklaną miskę i wywalił do niej zawartość dwóch opakowań chrupek, ponownie sięgając po kilka.

– Przecież niedobre – warknęła Sue.

– Bo niedobre, ale zgłodniałem

– Piętnaście po pierwszej, za kwadrans pojedziemy, coś zjemy. – Chris „ożył”, wstał i wziął się za przygotowywanie ścieżek, które w ilości trzech sztuk po chwili gościły już na lusterku.

Wciągnął bez zastanowienia i gdy tylko odchylił się od stołu, Susan wlepiła w niego wzrok, lekko kiwnąwszy głową w stronę Emmy. Nastolatka nawet tego nie wyłapała, gdyż nadal starała się nie patrzeć na dziewczynę. Chłopak posypał jeszcze jedną i usiadł na łóżku.

– Młoda, dawaj. – Susan wskazała narkotyk, uśmiechając się szeroko.

Nastolatka zdębiała.

– Nie chcę, nie biorę prochów – wydusiła ciężko.

Emma, to mała ściecha. Ładuj, odprężysz się i przestaniesz świrować – naciskała Sue.

– Ty! Nie namawiaj jej do koksu! – zareagował natychmiast Jimmy.

– Ja nikogo nie namawiam, ja proponuję – warknęła Sue.

– Dlaczego mi nasypałeś? Nie chcę – rzekł brunet.

– Rozpędziłem się. – Zaśmiał się Chris. – No, żono, zarzucasz? – Spojrzał na dziewczynę.

Pomachała przecząco głową.

– Kurwa, coś powiedziałem?! – huknął Jimmy.

– Może potem… – mruknęła Emma, która była bardzo ciekawa działania kokainy, lecz bała się jej.

– W porządku. – Chris odpuścił i zerknął na zegarek. – Idziemy, już za dwadzieścia, zjemy coś.

Wstał tylko Jimmy.

– No laski, ruszajcie dupy, nie ma czasu – ponaglał blondyn, widząc, że Susan polała następne kieliszki, które już obie panie miały w dłoniach, a chwilę później w żołądku.

Sue jednak podniosła się z miejsca, więc Emma także. Czuła się zagubiona, nie wiedziała, co robić, iść z nimi, czy ponowić próbę ulotnienia się. Ale w takim stanie, naćpana i lekko już podpita? I dokąd iść?

– Mała, nie zawieszaj się. Idziemy. – Jimmy szybko rozwiał jej wątpliwości, biorąc jej dłoń, więc posłusznie ruszyła za nim.

Chłopak zamknął drzwi na klucz, wyszli na ulicę i za moment podjechał do nich duży czarny Ford, zatrzymując się przed samym nosem dziewczyny.

– Wskakujcie. – Chris kiwnął głową, samemu zająwszy miejsce obok kierowcy.

Susan wsiadła z lewej strony, Jimmy natomiast przepuścił Emmę, która znalazła się pośrodku i zaraz posadził tyłek obok.

– Kenny, miło cię widzieć. A już myślałam, że umarłeś. – zapiała Sue, której kokaina zaczęła wkręcać się już do krwioobiegu.

– Ciebie też – chłopak wygiął usta – zwłaszcza w stanie nieważkości.

– A możesz zdradzić mi powód, dla którego tu jest tak cholerne gorąco? – zapytała Susan, w okamgnieniu otwierając okno. – Jimbo, otwórz u siebie.

– No właśnie, przecież masz klimę, dlaczego się tu kisisz? – warknął Chris i natychmiast przekręcił znajdujące się obok radia, niebieskie pokrętło.

– Nie podniecaj się, zaraz się wyłączy. – Uśmiechnął się kierowca. – Pieprzy się. Miałem naprawić, ale nie mogę znaleźć na to czasu – dodał i w końcu ruszył.

– Podkręć, natychmiast! – zawyła Sue, słysząc w radiu Tiesto.

Chłopak wzmocnił dźwięk i sąsiadka Emmy z miejsca zaczęła pląsać na siedzeniu, będąc nad wyraz szczęśliwą i wyluzowaną.

– Idziemy na dyskotekę! – oznajmiła nagle, niemal krzycząc w ucho nastolatce.

– Gdzie idziemy?! – Roześmiał się Jimmy.

– W dupę ciemną! Idziemy na imprezę i bez dyskusji! W „Crazy” wrzucają zajebistą muzę, czyli punkt ósma zamierzam tam być! – wrzeszczała Sue, starając sie przekrzyczeć radio. – Młoda? – Szturchnęła nastolatkę.

Emma skierowała na nią wzrok, lecz się nie odezwała. Sue swoimi wymyślanymi na poczekaniu, coraz to bardziej zwariowanymi pomysłami wprowadzała niemały zamęt w głowie dziewczyny.

– No co? Popijemy, pofikamy i po dwunastej wrócimy. Ja, stara, dwudziestosiedmioletnia baba lubię sobie poskakać, a ty, młoda dziewczyna…? – naciskała, objąwszy nastolatkę. – Nie lubisz odreagować?

– Lubię, ale jak? – mruknęła niepewnie Emma. – Chodzę w tych ciuchach już trzeci dzień, jak ja się ludziom pokażę? – tłumaczyła się, nie wiedząc, jak się wykręcić, ciężko jej było w tej chwili przeciwstawić się starszej koleżance.

– Stara jest w pracy?

– Nie wiem – mruknęła nastolatka, bojąc się dalszych wydarzeń.

Bo dlaczego Sue zapytała właśnie o to?

– Dzwoń do domu. – Susan podała jej komórkę.

Totalnie zaskoczona dziewczyna zrobiła dość nieokreśloną minę, nie miała pojęcia, co jest grane.

– No dzwoń!

Wzięła telefon i wykręciła numer. Czekała przez siedmiu sygnałów, ale nikt nie odbierał.

– Powinna być w pracy, przeważnie wraca po piątej – wyznała w końcu niepewnie Emma.

– Mnichu, idź do knajpy, a my zaraz dojedziemy. Kenny, podrzucisz nas? Młoda powie ci, gdzie.

Teraz nastolatka zbłądziła już na amen i zaczęła niepokoić się faktem, że Sue zamierza jechać do jej domu. Ale po co? Zaczęła żałować, że nie skłamała, nie udała, że ktoś odebrał.

– Nie ma problemu – odparł kierowca.

– Tylko tam nie śpijcie. I nie władujcie się w kłopoty! – nakazał Chris, sugestywnie patrząc na Sue i wysiadł z wozu, który po chwili ruszył.

– Gdzie mam jechać? – zapytał Kenny, odwracając się.

– Młoda? – Sue spojrzała na nastolatkę.

– Ale po co chcesz tam jechać? – bąknęła strachliwie Emma.

– Weźmiesz jakieś ciuchy.

Jimmy się nie udzielał.

– Ale jak?

– Normalnie, z szafy. – Zaśmiała się Susan. – No mów, nie ma czasu.

Nastolatka, chcąc, nie chcąc, podała blondynowi adres i niecałe dziesięć minut później byli pod jej domem.

– To nie jest dobry pomysł. A jak wróci wcześniej? – Panikowała młodsza dziewczyna, nie mając pojęcia, co zrobić, jak odciągnąć nową znajomą od tego szalonego pomysłu.

– Dzwoń jeszcze raz. – Tyle otrzymała w kwestii odpowiedzi.

Emma zadzwoniła, lecz nadal nikt nie podnosił słuchawki. Perspektywa oszukania Susan wciąż kręciła jej się po głowie, nie miała jednak odwagi zełgać, przecież Sue mogłaby usłyszeć, że nikt się nie odezwał…

– Młoda, nie zasypiaj. – Cicha szturchnęła nastolatkę. – Pytałam, czym jeździ?

– Srebrną Impalą.

– Dobra, Kenny, ty tu pilnuj, a my idziemy. W razie przypału, dzwoń… Tylko nie śpij! – rzekła radośnie pomysłodawczyni i szybko wysiadła z auta.

– Jimmy – mruknęła Emma, szukając ratunku w osobie chłopaka.

– Młoda, nie panikuj, będzie dobrze, poza tym Sue raczej nie odpuści. Szaleństwo to jej drugie „ja”, zwłaszcza na haju.

– A jak jednak wpadnie? Ona ma czasami takie odchyły. Jimmy, ja się boję.

– To jej naklepię i po sprawie. – Zaśmiał się chłopak. – Mała, wrzuć na luz, nie wpadnie, a jeśli nawet, to mamy sposoby, żeby wyjść z tego czysto. – Chłopak objął nastolatkę widząc, że zrobiła się blada jak ściana.

– Ale drzwi. Jak wejdziemy? A jak włączyła alarm? Raz to robi, raz zabiegana, zapomina. Jakie sposoby? – drążyła spłoszona osiemnastolatka, wiedząc, jak niepokorne jest to towarzystwo i na co może być ich stać.

– Chodź, będzie dobrze – odparł wymijająco brunet, wysiadł i pociągnął dziewczynę za rękę. – Miej oczy otwarte! – rzekł dobitnie do kierowcy i poprowadził znajomą w stronę budynku.

Sekundy później zatrzymali się przed wejściem.

– Sue, ale alarm. Zaraz nas zgarną. – Emma nie odpuszczała i mimo wypicia już dość sporej dawki alkoholu, z tego wszystkiego otrzeźwiała. Była przerażona.

– Alarm uruchamia się w przypadku uszkodzenia drzwi lub nie wyłączenia go po określonym czasie, a tu żadnego włamania nie będzie. – Susan uśmiechnęła się cwaniacko. – Chudy, otworzysz? – Popukała w ciemnobrązowe, masywne drzwi.

– Nie wiem, lekko nie będzie – mruknął Jimmy i wyjął klucze, wśród których znajdowały się dwa dziwne, metalowe wytrychy.

Natychmiast znalazły one swoje miejsce w dolnym zamku, buszując w nim delikatnie. Wystarczyło kilka sekund, żeby puściło zabezpieczenie, a Emmie nerwy. Trzęsła się już jak galareta, tym bardziej, że nie wiedziała, jak zachowają się w środku, czy przypadkiem coś głupiego nie przyjdzie im do głów.

Chłopak chciał już dobierać się do górnego zatrzasku, lecz nastolatka wcisnęła mu rękę przed nos, nacisnęła klamkę i drzwi się otworzyły. Spojrzał na nią, zaskoczony.

– Nigdy nie zamyka na górę, chyba, że wyjeżdża gdzieś na dłużej – wyjaśniła dziewczyna, szybko weszła do wewnątrz i wcisnęła kod alarmu.

Skierowała się do środka, pozostali ruszyli za nią i Sue od razu udała się do znajdującego się po prawej, przestronnego salonu. Udekorowany czarnymi meblami, brązową kanapą, wiszącą na morelowej ścianie wielką plazmą i stojącym obok kinem domowym, oraz dużym kryształowym żyrandolem i miedzianymi zasłonami pokój wyglądał dość ekskluzywnie. Dzieła zwieńczał ciemnoszary, wpadający w odcień srebrnego, wielki puchaty dywan, leżący na błyszczącej drewnianej podłodze.

– No, to suka nieźle umila sobie życie, wsadzając za kratki dobrych ludzi – warknęła Susan, rozglądając się po tym urządzonym z wyraźnie przesadnym przepychem miejscu.

Nastolatkę z miejsca sparaliżowało i mocno się zmieszała. Milczała.

– Masz coś do picia? – zapytała Sue i sekundy później już siedziała z głową w lodówce, mając najwyraźniej kompletnie w dupie, że jest w cudzym domu, do którego, notabene, weszła nielegalnie.

– Kuchnię też macie niezłą, niejeden hotel mógłby wam pozazdrościć – podsumowała wyłożone brązowo-złotymi kafelkami, otoczone masą drogich urządzeń i ładnych białych mebli pomieszczenie

– Biorę jakieś ciuchy i spadamy. Nie chcę tu być – oznajmiła przepełniona trwogą Emma, nie chcąc już słuchać pretensji starszej dziewczyny, której zaczynała się po prostu bać.

Nie patrząc na to, czy nie przetrząsną jej domu i czy jej czasem czegoś nie ukradną, w okamgnieniu pomknęła na górę, aby jak najszybciej załatwić sprawę i jeszcze szybciej opuścić budynek. Wtargnęła do łazienki i w biegu wsadzając w usta szczoteczkę do zębów, jak burza wpadła do sypialni, a następnie do szafy. Dobrze widziała, co gdzie leży, lecz przez zdenerwowanie nie mogła się skupić, przez co chaotyczne przewalanie ciuchów poskutkowało w końcu wywaleniem połowy z nich na podłogę. Chwyciła plecak, złapała pierwsze z brzegu, sięgające do połowy ud, jasnoniebieskie spodenki, białą koszulkę, jasnoszare rybaczki i jeszcze jeden T-shirt, fioletowego koloru. Dołożyła do tego leżącą z brzegu bieliznę, skarpetki, granatowy strój kąpielowy, po czym resztę garderoby wpakowała byle jak z powrotem do szafy i pędem ruszyła do toalety. Ekspresowo dokończyła mycie zębów i biegiem udała się na dół. Wszystkie czynności zajęły jej zaledwie kilka minut, gdyż wykonywała je niemal tempem złotego medalisty olimpijskiego w sprincie.

Była już cała mokra. Wpadła do salonu, ale pomimo jej obaw, nic złego się w nim nie działo. Susan oglądała stojące na regale zdjęcia, Jimmy natomiast obserwował, co dzieje się za oknem.

– Dlaczego nie masz nic do picia? – Starsza dziewczyna się odwróciła, słysząc za sobą kroki.

– Moja matka nie zwykła pić.

– Nie ma żadnej Brandy czy wódki? Każdy ma. Gdzie masz barek? – drążyła Susan, wyraźnie nakręciwszy się nie w tę stronę, co trzeba.

Emma wskazała ręką drugie drzwiczki po lewej, które zaraz zostały otwarte.

– No kurwa, Jimbo, patrz – „nie zwykła pić!” – zadrwiła głośno Sue, wskazując stojące w regale butelki, których było chyba ze dwadzieścia. – „Bo zwykła chlać” – dodała wesoło.

Wyglądała bardzo zastanawiająco, kokaina zrobiła niej w tej chwili gotowego na wszystko, chamskiego i nie mającego krzty przyzwoitości natręta.

– Kurwa, wszystkie zamknięte, ale to nie problem – kontynuowała Sue, chwytając w dłoń pierwszą z brzegu whiskey.

– Susan, nie zabieraj tego, będzie przypał – bąknęła spłoszona Emma, prosząc losu, aby dziewczyna odstawiła trunek.

Bała się reagować, nie miała jednak wyjścia, za wszelką cenę chciała uniknąć kłopotów. W tej chwili zaczęła wyrzucać sobie, że nie wyszła wcześniej od Jimmy’ego. Przecież oni i tak jej nie polubią, nie zaakceptują, więc tym bardziej nie będą patrzeć, jakie poniesie konsekwencje. Alkohol pomógł w tym, że łudziła się jak głupia, mimo iż dobrze wiedziała, że to tylko bezsensowne dodawanie sobie otuchy. W końcu kim ona dla nich jest?

– Młoda, myślisz, że to policzyła? Zobacz, ile ona tego tu ma? Czego się trzęsiesz? – Sue nie rezygnowała, szczerząc się do nastolatki, lecz głos ewidentnie jej się zmienił.

– Ona dobrze wie, ile czego ma – odparła Emma, nerwowo spoglądając na zegarek.

– Kurwa, zostaw to! – zagrzmiał Jimmy, wyrywając przyjaciółce butelkę, którą odstawił na miejsce i zamknął kredens. – Chcesz nagonić jej kwasu? Spadamy, miała być chwila! –Pociągnął kumpelę za ramię.

– Aleście sztywni, jak stare dziady – warknęła Susan, lecz uśmiech nadal nie znikał z jej twarzy. – Kończy mi się faza… przez ciebie! – Lekko popchnęła bruneta, ruszając z nim po chwili w stronę wyjścia. – Mam nadzieję, że Mnich wziął coś ze sobą.

Emma miała już serdecznie dość tej „imprezy”, nie wiedząc, czy w tej chwili Susan po prostu sobie błaznuje, bawiąc się w chamski sposób jej lękiem i niemożnością przeciwstawienia się, czy to narkotyk wywołuje u niej te uciążliwe zachowania.

Doszli do drzwi, lecz nastolatka nagle rzuciła:

– Idźcie, zaraz przyjdę.

– A drzwi? – zapytał Jimmy, trzymając już w dłoni narzędzie przestępstwa.

– Zatrzaskują się od środka.

– Ruchy – nakazał chłopak i zniknął z Susan za zewnątrz, Emma natomiast migiem ruszyła z powrotem do salonu.

Otworzyła znajdującą się pod telewizorem szufladę, następnie znajdujące się wewnątrz, drewniane pudełko, wyjęła z leżącego w nim pliku banknotów dwadzieścia dolarów i już miała wychodzić, lecz nagle jej wzrok przykuło coś innego – telefon spoczywał na ułożonych jedna na drugiej książkach. Zadumała się chwilę, lecz sekundę później już miała go w dłoni, niestety – nie było w nim ani baterii, ani karty.

– Kurwa – fuknęła.

Wiedziała, że nie może go zabrać, lecz mogłaby przynajmniej sprawdzić połączenia i wiadomości. Sekundę później znalazła się przy telefonie domowym i wykręciła numer przyjaciółki, lecz ta, nie wiedzieć, dlaczego, nadal nie odbierała. Zawiedziona dziewczyna wykręciła ponownie, lecz gdy po czterech sygnałach usłyszała ponaglający klakson, „obudziła” się, odłożyła słuchawkę, zbiegła po schodkach, włączyła alarm i zatrzasnęła drzwi. Sprawdziła jeszcze, czy są zamknięte i po chwili siedziała już w aucie.

– No młoda, niezły z ciebie ananas. Tak się bałaś, a sama tam zaginęłaś. – Sue objęła Emmę, uśmiechnąwszy się wreszcie z pełną sympatią i Ford szarpnął z miejsca, pomknąwszy po chwili dziarsko w stronę centrum.

A co u Laury?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Jednak obyło się bez większego kwasu. Tylko parę krzywych spojrzeń, uniesione głosy i niemocny liść wylądował na twarzy Emmy. Na szczęście David szybko odjechał po interwencji Chrisa. Właśnie Chrisa lubię najbardziej z tego całego towarzystwa. Jeszcze jakby nie brał tego koksu, to by było lepiej.😁
    Nie no, Emma mnie rozwaliła z tymi pytaniami. No przecież wiadomo, że legalnie do domu nie wejdą. Wie, jacy są i na co ich stać, a dalej popełnia gafy. 😅
    Sue ma odpały, ale jakoś odpuściła tę flaszkę i potulnie wyszła.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    To bierz się za niego, jest wolny. xd Ja jakoś wolę inne postacie, uwielbiam Sue, ale to oczywiście kwestia gustu.
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, nie skorzystam. Oglądać, czytać - OK - ale wchodzić w takie towarzystwo to już nie koniecznie. Nawet dziary Chrisa mnie nie przekonają, chociaż uwielbiam. 🤣
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Czasem człowiek nawet nie wie, gdzie i kiedy popadnie w ciemną dupę, zadając się nie z tym, z kim trzeba. Życie to nie je bajka. :D
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, ma się rozumieć. Ja tutaj odniosłam się do twojej propozycji i wiem, co w trawie piszczy, więc mam wybór. 😘
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger :P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania