Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 5

Zatrzymali się przy szerokim drzewie, bardzo blisko wody.

– To świetne miejsce na imprezę, nawet w dzień nikt tu nie łazi. Można spokojnie popływać i przesadzić z alkoholem. Poza tym tylko tu jest cień. W innych miejscach nie ma drzew i rośnie takie zielsko, że bez szans na wejście do wody – powiedział brunet.

Laurze wrażenia po przejażdżce już opadły.

– Siadaj. – Frank wskazał gruby konar odchodzący od pnia drzewa. – To mój tron. Zawsze na nim siedzę, ale dziś ci go odstąpię. – Cieszył się jak dzieciak.

Laura się roześmiała.

– Jesteś bardzo wspaniałomyślny, zwłaszcza, że obok jest dużo miejsca. Możesz usiąść, kiedy zechcesz, więc to słabe poświęcenie.

– A straty moralne z tytułu używania mojego siedziska przez osobę obcą?

Powaga, z jaką wygłosił to zdanie, wywołała u dziewczyny głośny śmiech. Frank nie wytrzymał i także uderzył wesołością. Po kilku chwilach chłopak oświadczył:

– Mogłem wziąć z samochodu jakiś koc, położyłabyś go na tronie. Masz jasne spodnie, zaraz będą brudne.

– Nic im się nie stanie.

Dwudziestotrzylatek otworzył piwo i podał dziewczynie, biorąc spory łyk ze swojego.

– Przyjeżdżamy jutro popływać? Znowu ma być upał, po piątej pogoda będzie idealna. Woda jest bardzo ciepła.

– Nie wiem. Z tą ręka pływanie raczej nie wchodzi w grę.

– Ale przynajmniej się ochłodzisz. Po tej mordowni na kuchni nawet zamoczenie tyłka pomaga. Poza tym woda jest dość czysta, ręce nic nie będzie.

– Nie wiem, zobaczymy jutro.

Chłopak uniósł chorą dłoń koleżanki.

– Pamiętasz o smarowaniu?

– Tak.

– Jak ta suka mogła cię tak urządzić? Powinienem od razu ją pogonić i więcej nie wpuszczać do kuchni!

– Przestań, zagoi się.

Dziewczynę zdziwiła nieco ta „suka”, kumpel raczej nie zwykł używać takiego słownictwa.

– Masz za ugodowy charakter – oznajmił wkurzony brunet.

– Nic nie poradzę, już taka jestem. Ale jeśli myślisz, że nie potrafię być bezczelna, to się mylisz. Widać, że nigdy nie byłeś świadkiem mojej rozmowy z bratem – odparła z uśmiechem dziewczyna.

Gadali kilka minut, gdy nagle Frank wyjechał:

– Możemy popływać dziś! Bielizna to to samo, co bikini, albo właźmy w ciuchach!

– Jasne...

– Mówię poważnie! – rzucił chłopak i zaczął zdejmować buty i skarpetki.

Laura patrzyła na niego, jak na idiotę. Gdy był już boso, zabrał dziewczynie piwo i wziął ją na ręce.

– Wchodzisz ze mną – zakomunikował, ruszając w stronę wody.

– Frank, nie! – krzyknęła, ale on szedł dalej.

– Postaw mnie! Fraaank! Pożałujesz tego! – Te i im podobne słowa rozbrzmiewały z ust dziewczyny, nadal bez skutku.

Wyrywała się, lecz na chłopaku nie robiło to najmniejszego wrażenia. Był już coraz bliżej wody.

– Przestań! – apelowała brunetka.

Przeszło bez echa. Doszedł do brzegu i wlazł do jeziora trochę powyżej kolan. Laura uwiesiła się na jego szyi.

– Jeśli mnie zamoczysz, popamiętasz!

Frank śmiał się na całego.

– A co mi zrobisz?

– Zobaczysz!

– Aha. Czyli jak puszczę cię wolno, to nie zobaczę. Więc ja chcę zobaczyć! – zapiał chłopak, nachylając się nad taflą.

Jeszcze mocniej do niego przylgnęła.

– Wkurzasz mnieee! – wrzeszczała.

– Mała, przecież to tylko woda – Frank podburzał dziewczynę, ale zaraz się wyprostował. – Czy ty coś jesz? Dziesięciolatek waży więcej.

– Spadaj.

Brunet wyszedł z jeziora i postawił kumpelę na ziemi. Nadąsana poszła w stronę drzewa. Stanął przed nią.

– Fajnie się złościsz – nabijał się, widząc zabawny dąs na twarzy nastolatki.

– Więcej nigdzie z tobą nie jadę! – obwieściła Laura, chwytając piwo.

Chłopak także zaczerpnął z butelki i rzekł:

– Nie jedziesz? Czyli jeśli jutro nie popływamy? Więc musimy to zrobić dzisiaj. – Objął dziewczynę w pasie i zaczął się cofać, ciągnąc ją za sobą.

Zapierała się nogami, ale nadal szła przed siebie.

– Tym razem nie żartuję i cię wykąpię – oświadczył Frank, nie zatrzymując się.

– Obleję cię piwem! – zagroziła Laura, podnosząc butelkę nad jego głowę.

– Proszę bardzo, będzie warto.

Chłopak stanął stopami w jeziorze.

– Frank, nie! – wrzasnęła dziewczyna, próbując walczyć.

Zatrzymał się. Laura stała wzburzona, a brunet rechotał na całego.

– Jak będziesz mi grozić, źle skończysz.

– Nie odzywam się do ciebie!

– Niemożliwe! No dobra, już nie będę, tylko proszę… odzywaj się. Nie zniósłbym twojego milczenia – dowcipkował chłopak.

– Doigrasz się!

Rozweselony Frank wziął nastolatkę na ręce i zaniósł do miejsca, gdzie siedzieli. Laura stała naburmuszona, co wywoływało jeszcze większą wesołość u kolegi. Znowu objął ją w pasie.

– Nie dąsaj się, lubię się podroczyć. – Uśmiechnął się. – Naprawdę myślałaś, że wsadzę cię do tej wody?

Laura milczała. Skończyła piwo i Frank zabrał od niej butelkę. Ręce powróciły na talię. Miała krótką bluzkę, więc czuła jego palce na skórze. Od razu straciła swoją bojowość. Stali tak chwilę, w końcu oznajmiła:

– Wiem, że byś tego nie zrobił, choć facetom nie można ufać.

Frank wygiął usta, nie odrywając od niej wzroku. Palce na ciele lekko się poruszały. Nie zauważyli nawet, kiedy zapadł zmrok. Było już zupełnie ciemno. Laura w tym mroku trochę odważniej patrzyła na kumpla.

– Mówiłem ci już, że jesteś śliczna? – wyjechał Frank.

Dziewczyna się zarumieniła.

– Tak, jak się złoszczę – odparła, próbując się rozluźnić.

– Tym bardziej...

W tym momencie nachylił się i czule ją pocałował. Z każdą sekundą robił to coraz namiętniej, gładząc policzek koleżanki. Chwycił ręce dziewczyny i założył na swoją szyję. Dotknęła jego silnych ramion i przeniknął ją dziwny dreszczyk. Za moment poczuła, że dłonie chłopaka przesuwają się powoli w stronę pleców. Jeszcze bardziej się skrępowała.

Gładził jej skórę, nie odrywając się od ust. Mimo iż jego dotyk był bardzo przyjemny, Laura czuła coraz większe onieśmielenie. Mocniej przytulił dziewczynę do siebie. Za chwilę prawa ręka ruszyła do przodu i zatrzymała się na bieliźnie okrywającej lewą pierś nastolatki. Laura natychmiast się spięła. Chłopak w lot to wyłapał i zabrał dłoń, która powróciła na plecy. Trwali w pocałunku dość długo, dziewczyna zapomniała o wszystkim innym. W końcu brunet się od niej odkleił.

– Świetnie całujesz – pochwalił.

Uśmiechnęła się skromnie.

– Która godzina? – zapytała po chwili.

– Dziesięć po dziesiątej.

– Cholera, Travis mnie zamęczy!

– O której miałaś być?

– Właśnie mam dziesięć minut spóźnienia. – Laura się rozweseliła.

– Jedźmy, po co mają się martwić.

Ruszyli w stronę wozu.

– Czemu nie nazbierasz na samochód? Słyszałem, że masz prawko – rzekł Frank.

– Z takimi zarobkami składanie trwałoby dwadzieścia lat.

– Nieprawda. Za pół roku spokojnie byś coś kupiła. Może nie byłaby to rewelacja, ale ważne, że cztery kółka. Chyba lepsze to, niż męczyć się w niewdzięcznych autobusach.

– Może i tak, ale po zdaniu egzaminu jeździłam tylko kilka razy. Od prawie dwóch lat nie siedziałam za kółkiem, już chyba nie umiem…

– Umiesz! – Frank wcisnął kluczyk w dłoń dziewczyny.

– Chyba żartujesz?! – zaprotestowała brunetka i natychmiast mu go oddała, patrząc spode łba.

– Czego się boisz? Ten samochód jedzie sam.

– To sportowe auto, nie zapanowałabym na nim nawet, gdybym miała obie ręce.

– To co z tego, że sportowe? Wóz jedzie, jak mu każesz, a nie odwrotnie – Zaśmiał się chłopak.

– Jedźmy już.

– Ok, ale obiecaj, że mnie kiedyś przewieziesz.

– Dobrze. Kiedyś...

Teraz kierowca jechał spokojniej, nie chciał stresować towarzyszki. Po około dwudziestu minutach byli na miejscu. Gdy dochodzili do schodków, fotokomórka znienacka uruchomiła światło nad drzwiami i chłopak lekko podskoczył. Laura uderzyła głośnym śmiechem.

– Boisz się żarówki? – zadrwiła.

– Zaskoczyła mnie – rzucił skonsternowany chłopak.

– Dobra, dobra... – Laura z uśmieszkiem zaczepnie spojrzała na kumpla i na tym temat się zakończył.

Weszli na werandę i Frank zapytał:

– O której po ciebie przyjechać?

– Nie musisz, dojadę sama – odparła Laura, natychmiast myśląc o Amber.

– Mała, przestań mnie wkurzać. O wpół do dziesiątej będzie dobrze?

– Tak – mruknęła.

Brunet spojrzał na zegarek.

– Wpół do jedenastej, nie zabiją cię. – Uśmiechnął się i znów przywarł do ust nastolatki. Stali pogrążeni w pocałunku, gdy nagle otworzyły się drzwi wejściowe.

– Mamo! – krzyknęła speszona dziewczyna, odrywając się od chłopaka.

– Przepraszam... – wydusiła zaskoczona kobieta i schowała się w środku.

– Wpadliśmy. – Zaśmiał się Frank.

Brunetka zamilkła.

– Dobra, leć, miłych snów. – Pocałował ją w policzek szybko odszedł w stronę auta.

 

Laura weszła do kuchni i od razu natknęła się na matkę.

– Tylko kolega...? – Kobieta wymownie spojrzała na córkę.

– Jak widzisz światło pod domem, nie musisz od razu wychodzić! – burknęła nastolatka.

– Paliło się kilka minut. Skąd mogłam wiedzieć, że to nie ktoś obcy?

Dziewczyna bez słowa otworzyła lodówkę, chwyciła zieloną puszkę i chciała wyjść, ale matka nie dawała za wygraną.

– Ile on ma lat?

– Dwadzieścia trzy.

– Wygląda na porządnego chłopaka, ale bądź ostrożna. Wypij, jak ręka będzie dokuczać. – Dała córce tabletkę

– Ok, dobranoc – mruknęła Laura i zniknęła na schodach.

Tylko zdążyła usiąść na łóżku, gdy usłyszała pukanie.

– Właź!

Travis klapnął przy siostrze.

– Jest po dziesiątej. – Uśmiechnął się cynicznie.

– Spadaj.

– Dalej się oburzasz za nasza dzisiejszą rozmowę? Po prostu nie chcę, żeby ktoś ci dokuczał, rozumiesz? Wiesz, że obiję mordę każdemu, jeśli się dowiem.

– Wiem, chojraku. I nie jestem zła, tylko zmęczona. Idę spać.

– Pamiętaj! Jak coś złego będzie się działo, masz mi powiedzieć.

Cisza

– Dobrze?

– Tak – odparła dla świętego spokoju dziewczyna.

– Dobranoc.

Gdy chłopak wyszedł, Laura wskoczyła w piżamę i walnęła się na łóżko. Wycieczka nad jezioro i odprężające działanie świeżego powietrza dobrze jej zrobiły, ale ręka, o której nie myślała, znów zaczęła ją wkurzać. Popiła tabletkę i wróciła do pozycji sprzed chwili. Zaczęło się myślenie: o Franku i jego włosach, o tym, co działo się nad jeziorem i oczywiście o nieszczęsnej Amber. Wiedza, iż ta zna jej adres, nie dawała dziewczynie spokoju. Do tego dochodziło pytanie: skąd go zna?

Głośno zawył budzik i Laura podniosła powieki. Leniwie usiadła i wyłączyła urządzenie. Spojrzała w okno – padał niewielki deszcz. Ucieszyła ją ta pogoda, nie miała zbyt dużo odwagi, żeby pokazać się Frankowi w stroju kąpielowym.

Po szybkim prysznicu znów wyjrzała przez okno i stwierdziła, że mimo deszczu jest bardzo ciepło. Zaczęła szperać w szafie. Po kilku minutach niezdecydowania nałożyła w końcu ciemnoszare rybaczki, na górę narzuciła ulubioną białą koszulkę i zabrała się za smarowanie dłoni. Wywaliła stary bandaż i zeszła na dół w poszukiwaniu nowego. Nie znalazła, zostawiła więc rękę niezawiniętą. Zrobiła dwie kanapki, chwyciła napój i ruszyła do salonu. Nie zdążyła wziąć nawet kęsa...

– Do cholery z tymi butami! Laura, zabiję cię! wydarł się Travis.

Uśmiechnęła się pod nosem, dziwiąc się jednocześnie, że brat jest w domu. Ten zaraz pojawił się na dole i podszedł do siostry, lekko kulejąc.

– Nauczyć cię, gdzie się stawia adidasy?! Korytarz to miejsce dla butów?! – ryknął.

– Sorry. Postawiłam je na chwilę, a potem o nich zapomniałam.

– Wyrzuciłem je przez okno – poinformował chłopak i poszedł do kuchni.

Laura się zaśmiała i wróciła do śniadania. Po chwili brat usiadł obok z kubkiem.

– Nie wiem, na co ty czekasz? Aż kompletnie zmokną? – Upiła kawy.

– Dobra. Ściemniać to możesz swoim kolegom.

– Jak chcesz. Jak nie szkoda ci nowych adidasów...

Dziewczyna szybko wstała i poszła na górę, ale zaraz zeszła i wyszła na zewnątrz. Nie było jej chwilę.

– Oddawaj moje buty! – huknęła po powrocie.

– Leżą na podjeździe.

– Z werandy widać cały podjazd, więc nie kłam. Dawaj je, zaraz muszę iść do pracy.

– Może uciekły? Stwierdziły, że o nie nie dbasz, bo rzucasz byle gdzie, więc miały dość.

– Travis, ja mówię poważnie, za dwadzieścia minut muszę wychodzić.

– Poszły do obuwniczego powiedzieć innym butom, żeby się chowały, gdy przyjdziesz po zakupy – drwił chłopak, bawiąc się coraz lepiej.

– Spieprzaj! – krzyknęła wkurzona dziewczyna i wróciła do posiłku.

Jadła w milczeniu, zła.

– Może je dogonisz, jak będziesz szła na autobus. Raczej chodzą wolniej od ciebie – rzekł Travis, zanosząc się coraz większym śmiechem.

Dziewczyna się nie odzywała, była już na granicy wytrzymałości. W końcu wstała, odniosła talerz i udała się na górę. Nałożyła niebieskie sandały i wróciła na dół. Spoczęła na kanapie, wlepiając wzrok w wyłączony telewizor. Po chwili usłyszała:

– Są w łazience na górze.

– Nie odzywaj się do mnie!

Deszcz przestał padać i dziewczyna została w obuwiu, które miała na nogach. Po paru minutach rozbrzmiał klakson samochodu. Zdziwiony nieco Travis spojrzał w stronę okna, ale nie komentował. Laura wstała i już chciała wyjść.

– Poczekaj! – nakazał chłopak i poszedł na górę. Za chwilę był powrotem. – Trzymaj. – Podał jej dwadzieścia dolców.

– Nie potrzebuję. – warknęła Laura i znów chciała odejść, ale złapał ją za ramię.

– Masz jakieś pieniądze?

– Mam.

– Pokaż.

– Puść mnie, muszę iść. – Wyszarpnęła się.

Wsadził jej banknot w tylną kieszeń spodni.

– Co się tak obrażasz? Żartowałem przecież. Masz ostatnio dziwne humory –

– podsumował zniesmaczony chłopak.

Laura za chwilę wsiadła do mustanga.

– Cześć – mruknęła.

– Cześć.

Od razu zauważyła, że ton głosu kierowcy nie jest taki, jak zawsze. Poza tym nie było uśmiechu, którym zawsze operował. Nie pytała. Tym razem nie zapomniała o zapięciu pasa, więc chłopak bez słowa odpalił silnik i ruszył. Dziewczyna co chwila kierowała na niego wzrok, ale on wciąż patrzył na drogę.

– Dlaczego nie zawinęłaś ręki? – odezwał się w końcu, gapiąc się przed siebie.

– Nie mam bandaża, muszę kupić.

Gdy dojechali do miasta, Laura kupiła, co trzeba i wróciwszy, wyciągnęła do bruneta rękę z pieniędzmi.

– Oddaję za maść.

– Przestań – mruknął.

Widząc jego dziwny humor, odpuściła. Oddam mu potem – pomyślała. Gdy weszli już do swojego lokalu, Laura od razu poczuła na sobie wzrok stojącej za barem Amber. Nie patrzyła na nią, tylko szybko uciekła do szatni. Przebrała się i migiem znalazła w kuchni.

– Cześć – przywitała pijącego kawę Matta.

Ten włączył czajnik.

– Cześć. Rób sobie coś do picia. – Uśmiechnął się. – Chcesz coś zjeść?

– Dzięki, już jadłam.

Gdy Laura zasypała herbatę, Frank wszedł do kuchni z gazetą, którą rzucił na stół. Zasypał kawę.

– Gdzie masz ten bandaż? Przenieś, zawinę ci rękę – rzucił apatycznie.

Laura weszła do szatni i od razu natknęła się na grzebiącą się w szafce Amber. Ta milczała. Nastolatka wzięła opatrunek i już miała wyjść.

– Widzę, że do ciebie jednak nic nie dociera. Myślisz, że to tylko czcze gadanie? Więc wkrótce przekonasz się, jak się leczy wadę słuchu – syknęła starsza dziewczyna.

Laura szybkim krokiem opuściła szatnię. Dała Frankowi bandaż. Wziął nożyczki z apteczki i w milczeniu zawiązał jej rękę. Podziękowała, ale się nie odezwał.

Herbata stała już zrobiona. Brunet dolał mleka do kawy i usiadł nad przyniesioną gazetą. Wziął niewielką karteczkę, długopis i spisał z niej kilka numerów, po czym rzucił prasę w kąt. Jack krzyknął z baru:

– Młoda, idź do biura!

Laura od razu zdrętwiała na myśl o rozmowie z właścicielem. Zapukała i weszła do środka.

– Dzień dobry – mruknęła.

– Wiesz, że są skargi na ciebie? – Facet nawet się nie przywitał.

Dziewczyna nie wiedziała, co powiedzieć. Poczuła się dziwnie.

– Dobrze ci się odpoczywa w pracy? Podobno ostatnio nie masz nic do roboty. Rozumiem oparzoną dłoń, ale to nie powód do całodziennego siedzenia. Poza tym chyba nie dasz rady pracować jedną ręką, co widać po ubywających naczyniach – burknął złośliwie szef.

Nastolatka milczała, ale przewidywała, jaka będzie dalsza część tego wykładu. Ben wskazał pieniądze leżące na biurku.

– To za dni, które przepracowałaś. Za szklanki nie odliczyłem. Mam nadzieję, że znajdziesz pracę, która będzie ci bardziej odpowiadać – oświadczył, po czym nachylił się nad jakimiś dokumentami.

Laura wzięła banknoty i bez słowa opuściła biuro. Przebrała się w okamgnieniu, usiłując powstrzymać płacz. Spakowała ciuchy i wyszła, nie pożegnawszy się nawet z chłopakami. Idąc przez salę usłyszała jeszcze wesołe: powodzenia! po czym opuściła lokal. Ruszyła w stronę przystanku.

– Laura, poczekaj! – krzyknął Frank.

Nie zatrzymała się.

– Poczekaj! – Złapał ją za ramię. – Zwolnił cię?

– A co, nie widać?

– Chodź! – Chłopak pociągnął nastolatkę za sobą.

– Nie chcę, zostaw mnie! – huknęła, próbując się uwolnić.

– Idziemy, powiedziałem! – rozkazał brunet i mocno ścisnąwszy jej dłoń, poprowadził koleżankę do baru.

Amber targnęła złość, gdy zobaczyła Franka wracającego z Laurą, o czym świadczyła jej diaboliczna mina. Chłopak głośno zabębnił w drzwi biura i wciągnął nastolatkę do środka.

– Za co ją wywaliłeś?! – zagrzmiał do szefa.

– Chyba już mówiłem.

– Czyli?

– Płacę za pracę, nie za siedzenie.

– Jakie siedzenie?! Możesz jaśniej?!

– Poza tym nie stać mnie na kupowanie coraz to nowych rzeczy. Nie da rady pracować w tym stanie, więc zakończyliśmy współpracę.

– Doprawdy? A zapytałeś chociaż, kto ją tak urządził? Może zwolniłeś nie tę osobę, co trzeba? Masz tu pracownika zagrażającego zdrowiu innych, dlaczego na to nie reagujesz? Poza tym ona pomaga przy frytkach, ja się nie rozerwę – fuknął rozgniewany brunet.

– Już powiedziałem i zdania nie zmienię – orzekł Ben.

– Tak? Więc ja także kończę naszą współpracę. Nie będę się nadwyrężał, jeśli jesteś taki stronniczy. Matt zapewne też sam nie będzie tu tyrał. Nagadali ci głupot, a ty od razu wyciągasz pochopne wnioski, a tej żałosnej laluni zza baru nawet nie upomniałeś za rękę tej dziewczyny! Żegnam! Idziemy – Frank chwycił rękę nastolatki.

– Poczekaj! – rzucił właściciel; kompletnie stracił pewność siebie.

– Dobra, dam jej ostatnią szansę. Ale jeśli dowiem się, że znowu przychodzi do pracy popijać kawę, nie przekonasz mnie.

– Od takich informatorów dowiesz się jeszcze pewnie niejednego – warknął Frank i opuścił z Laurą biuro. Za chwilę jednak wrócił i wsadził głowę do środka:

– Ona nie pije kawy! – oznajmił, po czym zamknął agresywnie drzwi. – Idź, przebierz się. Zaraz przyjadą kurczaki, będziesz miała zajęcie – rzekł w drodze na zaplecze.

Laura szybko się uwinęła i zaraz była kuchni. Frank znowu ucichł.

– Chciał cię wywalić? Co za frajer – wyjechał Matt, podchodząc do koleżanki. – Pij herbatę, musimy dziś zrobić trzydzieści porcji kurczaka. Nie będziesz się nudzić.

Dziewczyna migiem wysączyła napój, nie chciała, aby znowu widziano ją z kubkiem. Spłukała go i wróciła do młodszego chłopaka.

– Na którą ma być to zamówienie? – zapytał Frank.

– Na 13:00

– Dobra, chodź – rzekł do Laury i skierował się w stronę lodówki. Wziął kilka jajek, rozbił je do dużej miski, dodał mleko, mąkę, po czym postawił naczynie przed nastolatką, dając jej trzepaczkę.

– Wymieszaj to do jednolitej konsystencji.

Stanął obok i wziął się za krojenie mięsa. W kilka minut nakroił całą michę, zasypał jakąś przyprawą, wymieszał i wstawił do lodówki. Spojrzał w naczynie brunetki.

– Daj. Jedną ręką ciężko to robić.

Zabrał jej miskę i zaczął energicznie mieszać. Po chwili dolał trochę wody, znów zamieszał i odstawił.

– Skocz do magazynku i zobacz, czy mamy płatki śniadaniowe.

Przyniosła mu opakowanie. Frank je otworzył, wysypał do blendera i zmiksował. Przesypał do dużego kwadratowego pojemnika, dodał tyle samo mąki i sporo papryki. Zamieszał i otrzymał różowy proszek. Laura stała i gapiła się na to wszystko w milczeniu.

– Dobra, panierkę już mamy, teraz możemy wypić drugą kawę. Mięso musi trochę postać. – Brunet uśmiechnął się w końcu niemrawo i włączył czajnik. – Kurczak ma być z frytkami? – spojrzał na Matta.

– Tak.

– A gdzie drugi kosz? Przecież w jednym tego nie zrobię.

– Nie wiem, pytaj wywłoki, ona rządzi frytkownicą.

– Zasyp dwie kawy i posłodź – poprosił Laurę, po czym odszedł i wychylił głowę przez dziurę. – I ty masz czelność mówić, że ktoś siedzi w pracy, pusta idiotko?! Rusz dupę i szukaj drugiego kosza! I to migiem!

Amber za chwilę weszła do kuchni.

– A skąd ja mam wiedzieć, gdzie on jest? Powinien być w szafce – rzuciła z oślą miną.

– Chyba ty zajmujesz się myciem frytkownicy, więc szukaj, gdzie go wpieprzyłaś. I to szybko, nie mam czasu na zabawę! – huczał Frank.

Laura w tym czasie wzięła się za zalewanie kawy, cały czas przysłuchując się tym wrzaskom. Była mocno zdziwiona dzisiejszą złością chłopaka. Amber po chwili znalazła to, czego szukała i przyniosła kucharzowi.

– Dajesz mi zakurzony sprzęt?! – Wkurzony chłopak wyrwał jej go z rąk, wrzucił do zlewu, po czym chwycił dziewczynę za fraki i wypchnął z kuchni.

– Zejdź mi z oczu! Spieprzaj z powrotem za bar, zabawiać się ze swoim tępym koleżką! Oboje jesteście siebie warci! – ryknął jej prosto w twarz.

Wrócił do zlewu, umył koszyk, wytarł i położył obok frytkownicy. Przyniósł wielką butlę oleju, napełnił drugą komorę we frytkownicy i przysiadł w końcu przy kawie.

– Dlaczego nie zrobiłaś drugiej herbaty? – spojrzał na Laurę.

– Nie chcę, i tak jest gorąco.

Chłopak ruszył do lodówki i za chwilę postawił przed nosem dziewczyny puszkę zimnej coli.

– Dzięki – mruknęła.

Długo siedzieli w ciszy. Kumpel był wyraźnie zły, więc Laura nie chciała się odzywać. W końcu wypił kawę i wstał. Wyjął dużą, metalową blachę, obok której postawił mięso i miskę z ciastem. Zawołał nastolatkę.

– Zapanierujesz bez problemu, to łatwa robota.

Wziął kilka kawałków, wrzucił do ciasta, wymieszał i widelcem przełożył do panierki. Porządnie wstrząsnął pojemnikiem, aby się dobrze przykleiła, po czym przełożył na blachę.

– Dasz radę? –

– Jasne.

– Nie bierz za dużo ciasta. Nadmiar delikatnie otrząśnij, bo porobią ci się grudki w panierce. Jest wystarczająco gęste, więc nie powinnaś mieć problemu.

Zakończył nauki, ale nie ruszał się z miejsca. Laura wzięła sześć, może siedem kawałków i wrzuciła do miski. Zamieszała i przełożyła do drugiego pojemnika. Potrząsnęła podobnie jak kumpel i za chwilę następne kurczaki wylądowały obok wcześniejszych.

– Super, czyli mogę zabrać się za frytki. Jak zapełnisz blaszkę, krzyknij, dam ci drugą – rzekł i się oddalił.

Po kilku minutach zatrzeszczały wrzucane do oleju ziemniaki, a obok dziewczyny pojawiła się druga blacha. Prawie pełną chłopak odstawił na bok i zajrzał do mięsa.

– Szybko ci idzie – stwierdził z uznaniem i wrócił do frytek.

Po chwili obok Laury pojawił się Matt, który na reszcie wolnego blatu porozkładał pudełka na dania i w każdym umieścił mały pojemniczek z białym sosem.

– Cwaniak zagonił cię do paplania się w panierce, bo pewnie sam nie lubi tej roboty. Dałaś się podpuścić. – Rozweselił się.

– Niekoniecznie. Przecież to nie jest złe zajęcie – odparła dziewczyna.

– Porób to codziennie przez miesiąc, szybko zmienisz zdanie. Kiedyś w tej knajpie sprzedawali tylko kurczaki, i to pod różną postacią, i było o wiele lepiej. Klientów było więcej i żarcie lepsze. Hamburgery nie dorównują dla drobiu.

Micha frytek pojawiła się koło młodszego faceta i ten wziął się za zapełnianie pojemników.

– Mała, ruchy. Muszę usmażyć mięso, zanim frytki ostygną – poinformował Frank i zabrał pierwszą blachę.

Szybko wrzucił kawałki na gorący olej, nie wyjmując z niego koszyczków. Po trzech, może czterech minutach pierwsza miska z mięsem pojawiła się koło Matta. W okamgnieniu zapełnił dwanaście pudełek i oddał kumplowi naczynie. Laura chwilę wcześniej zdążyła skończyć swoją pracę i Frank zabrał blaszkę. Po następnych minutach ostatnie kawałki zostały usmażone i zapakowane. Matt zaniósł wszystko na bar i chwycił miskę, w której było jeszcze sporo mięsa. Podsunął ją pod nos koleżanki, stawiając obok sos.

– Spróbuj. Uważaj, sos jest bardzo czosnkowy. Jeśli nie lubisz, nie radzę ruszać. –

– Zaśmiał się i wepchnął do ust umoczonego w mazi kurczaka.

Ugryzła kawałek – chrupnęło pod zębami.

– Panierka z płatków sprawdza się idealnie, prawda? – zapytał Matt z zapchaną gębą.

– Tak, jest bardzo smaczna.

– Wsuwaj, będziesz miała obiad z głowy.

Zjadła cztery kawałki i porcję frytek. Frank w tym czasie wrzucił wszystkie brudne naczynia do zmywaka i znów wyjrzał przez wnękę.

– Amber! Bierz się za zmywanie! – Matt, muszę wyjść na godzinę. Umówiłem się z facetem w sprawie chaty. Dopilnuj, żeby naczynia były umyte jak wrócę, bo nie ręczę za siebie! – rzekł chłodno i wyszedł.

Laura w końcu nie wytrzymała.

– Co mu dziś jest?

– Pewnie pokłócił się ze starym, zawsze tak się wzburza. Idź do chłodni i zobacz, czy są jeszcze banany, zrobimy sobie koktajl na ochłodę.

Dziewczyna poszła, ale wróciła z pustymi rękoma.

– Nie ma.

– I co teraz? Nakręciłem się na ten koktajl, a tu lipa. Poszedłbym kupić, ale nie zostawię cię z tymi prostakami. Chyba, że ty skoczysz?

– Nie, i tak wystarczająco na mnie nagadali.

– Dobra, więc zrobimy inaczej – zadecydował chłopak i otworzył zamrażarkę. Szperał w niej chwilę, po czym zakomunikował:

– Mamy lody czekoladowe, waniliowe i mrożone truskawki, więc trzy smaki do wyboru. Wolałbym banany, ale trudno. Jaki chcesz?

– Obojętnie.

– Co to znaczy: obojętnie? Musisz się zdecydować – nakazał Matt, uśmiechając się szeroko.

– Może być waniliowy.

– No widzisz? Też bym taki wybrał.

Trzy minuty później napoje były gotowe.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Rodzeństwo i przekomarzanie. Buty były i wyparowały - niby wiedziała, że brat ściemnia, ale i tak szukała na zewnątrz. Brawo Frank za to, że stanąłeś w obronie Laury i jej nie wylali. Amber znów oberwała słownie - głupi koszyk do frytownicy wywołał burzę. :))))
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Znam uroki i lubię pracę na kuchni, też bym wkurzyła. :D Rodzeństwo musi być czupurne. Xd
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    ZielonoMi, coś mi się zdaje, że gdyby za sprzęt była odpowiedzialna Laura, Frank nie pisnął by słowem. :)))
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Joan Tiger Pouczyłby na pewno, ale raczej nie rozdarł mordy. :D
  • Pasja 3 miesiące temu
    Pierwszy pocałunek. Czyżby Frank się zakochał? Przekomarzanie się nad rzeką i dialog pomiędzy nimi jest słodki. W ogóle lekko prowadzisz słowne przepychanki. Na uwagę też zasługuje relacja pomiędzy rodzeństwem. Brat jest oparciem i zapewne coś podejrzewa. Cała sprawa ze zwolnieniem powinna być ostrzeżeniem, bo Amber nie zaprzestanie. Dziwne też, że Amber nie postawi się Frankowi i Frank też chyba jest powściągliwy w rozwikłaniu tej sprawy. Coś ukrywa. No i ten zły nastrój?

    Miłego dnia
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Pewnie, że się zakochał, laska ma wzięcie. Tylko czy warto brać się za dzikuskę? xd Co co dialogów to staram się, aby brzmiały naturalnie. A na ile mi tom wychodzi? Czytelnik oceni. Dzięki za miłe słowa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania