Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 72

Knajpa nie powalała wnętrzem, wyglądała jak najzwyklejszy, najtańszy bar, w którym spieszący się, zapracowani ludzie jedzą szybkie śniadania i piją nie najlepszą jakościowo kawę. W środku mieściło się zaledwie siedem sześcioosobowych stolików, ale wszystkie były zajęte.

– No tak, pora lunchu – warknęła Susan, gapiąc się na ludzi, których najpewniej, gdyby mogła, wyprowadziłaby teraz za fraki.

I w tej chwili, jak na jej życzenie, goście z trzeciego stolika wstali i ruszyli do wyjścia.

– Dobra, ładujemy się – nakazała Sue, na twarzy której pojawiła się nagle oznaka bezgranicznego zadowolenia.

Przepuściła Emmę, która usiadła przy oknie, sama zajęła miejsce obok, a Jimmy z Laurą naprzeciwko.

– Śliczna wybieraj? – Chłopak podsunął jej kartę pod nos.

– Chyba nie jestem głodna – mruknęła, choć nie była to do końca prawda.

Niesamowicie przyjemne zapachy z kuchni kusiły, ale było jej głupio, nie lubiła takich sytuacji. Fakt, miała jeszcze stówę, lecz będąc pewną, że chłopak zaprotestuje, nie udzielała się.

Do stolika podeszła na oko kobieta przy kości, dzierżąc w dłoni notatnik i długopis.

– Cześć, Sue. Co u ciebie? Dawno cię nie widziałam. – Uśmiechnęła się miło. – Czego sobie życzycie?

– Po staremu. – Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. – Dla mnie to, co zwykle. Laski? – Spojrzała na młodsze towarzyszki.

– Weź ziołowy, z pikantnym sosem chrzanowym, jest świetny – rzekł Jimmy, wskazując Laurze paluchem pozycję numer trzy.

Nastolatka uśmiechnęła się niewyraźnie.

– Dobra, jak mówiłam – dla mnie to, co zawsze, a laskom… słyszałaś – rzekła do kelnerki Sue, wskazując głową przyjaciela. – I cztery piwa.

– Ok, dajcie mi kwadrans – odparła ciepło kobieta i zaraz zniknęła na zapleczu.

– Najlepsze steki w mieście – oświecił nastolatki brunet.

– Dołożę – Laura nie wytrzymała i podsunęła pod nos chłopaka dwa dwudziestodolarowe banknoty.

– Schowaj to – rzekła spokojnie Sue.

Brunetce nie trzeba było dwa razy powtarzać, pieniądze w mig zniknęły w kieszeni. Po chwili sięgnęła do drugiej i mina jej zrzedła.

– Jimmy, zapomniała telefonu. – Spojrzała na chłopaka, wystraszona.

– Telefonu? Czym się przejmujesz, śliczna, komórką? – zdziwił się.

– Tak, komórką. Jak wpadnie Travis, zaraz będzie w nim szperał.

Na stół wjechały cztery piwa.

– Przecież i tak miał go tyle czasu, więc już dawno przeszperał – wtrąciła cierpko Emma.

– To nic, muszę po niego jechać. – Laura nie odpuszczała.

– Dobrze, śliczna, wyluzuj, zjemy i pojedziemy – uspokajał ją Jimmy.

– Wtedy może być już za późno.

– Młoda, nie napinaj się, przecież jest w pracy. – Sue zabrała głos.

– No właśnie, a przecież nawet, jak przyjeżdża, to tylko na chwilę i raczej nie pomyśli, żeby szukać twojego telefonu. Poza tym na pewno nikt nie dzwonił, no bo kto? – przekonywała Emma, widząc, że przyjaciółka już kombinuje.

– Ale chyba nie ma mnie w domu, tak? Kurwa, ty akurat powinnaś wiedzieć, jak ten dupek czasem się zachowuje. – Laura się zdenerwowała.

Sue się roześmiała.

– No, młoda zaczyna się ciskać, to fajnie – brechała, zupełnie nic sobie nie robiąc z popłochu nastolatki.

– Dobra, śliczna, gdzie jest? Pojadę, zabiorę go – zadecydował w końcu Jimmy.

– Sam? – Laura jeszcze bardziej się spłoszyła.

– No pewnie, obrócę w dziesięć minut.

– Nie, jadę z tobą.

– No widzisz, młoda nie odpuści. Pojedziemy po ten telefon i zaraz wracamy, ok? – Jimmy spojrzał na Susan, podnosząc się z miejsca.

– Dobra, tylko nie pół dnia.

Jimmy się uśmiechnął, łyknął piwa i wyszedł pośpiesznie z Laurą z lokalu. Wóz stał zaraz obok, więc gdy tylko opuścili knajpę i Miko dojrzał dziewczynę, zaczął skakać i kręcić się jak wariat.

– Widzisz? Wszystkich przekabacisz, powinnaś pobierać za to opłaty – zadrwił wesoło Jimmy, narażając się na natychmiastowy cios w żebra.

Roześmiał się jeszcze radośniej, ale już się nie odzywał. Gdy tylko Laura zasiadła na fotelu, Miko podjął próbę przedostania się do przodu. Krzyknęła, chcąc go uspokoić, ale nic sobie z tego nie robił, dopiero, gdy brunet zagrzmiał na psa, widząc, że nastolatka sobie nie radzi, grzecznie piesek przysiadł z tyłu.

– Nie wrzeszcz na niego. – Wzburzyła się dziewczyna.

– Nie umarł, jak widzisz i nie zabił przy okazji ciebie, więc może „dziękuję”? – rzekł czupurnie chłopak, przecinając Laurę prowokacyjnym, pełnym powagi wzrokiem.

– A idź w dupę – warknęła nastolatka, zła, że znów nie może go przegadać.

– Uwielbiam cię taką, jesteś wtedy taka… ponętna i gorąca – kontynuował chłopak, bacznie obserwując zamieniającą się z sekundy na sekundę minę Laury.

Ta siedziała nadąsana, lecz trwało to tylko chwilę, bo w końcu nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.

– Jedziemy czy śpisz? – Chichotała.

Kierowca w milczeniu przekręcił kluczyk, włączył klimatyzację i ruszył.

– Zapnij pas. – poprosił.

– Ty też? – burknęła Laura. – Jak jechaliśmy tu, nie zapinałam – broniła się.

– To nic, zapnij – ponowił prośbę chłopak i Laura w końcu usłuchała, lecz była wielce niezadowolona. – Maleńka, też nie lubię pasów, ale to stara fura i nie reaguje już tak, jak powinna, rozumiesz?

– W porządku.

 

– Szybko wrócę – rzekła dziewczyna, otwierając drzwi pasażera. – Wypatruj Nissana, dupek może wpaść znienacka – dodała cierpko, nadal czując żal do brata – Ale jak dasz mi znać?

– A bo ja wiem? – Jimmy wzruszył ramionami, zdawałoby się, że pierwszy raz nie mając pojęcia, co zrobić.

Zdziwiło to Laurę, od czasu jego poznania zdążyła się już nauczyć, ze zawsze ma jakiś plan.

– Puszczę ci sygnał, choć wątpię, żeby przyjechał akurat teraz. Leć już – ponaglał brunet.

– Trzymaj psa i odjedź trochę, nie stój pod samym domem – poprosiła nastolatka i wysiadła z auta, modląc się w duchu, aby było tak, jak mówi.

Nie bała się Travisa i w dupie miała ewentualną awanturę, bała się natomiast tego, że jak wpadnie on na Jimmy’ego, ten nie wytrzyma i z wiadomego powodu zacznie się go czepiać albo zrobi coś jeszcze gorszego.

Obejrzała się, będąc już przy drzwiach, migiem wpadła do sypialni, chwyciła telefon i wyszła z domu szybciej, niż weszła, po dwóch minutach siedząc już w wozie. Od razu odblokowała komórkę, ale nie było żadnych powiadomień. Odetchnęła z ulgą i już bez przypominania zapięła pas, gdy tylko chłopak ruszył.

– Mała, muszę z tobą pogadać, to był też powód, dla którego dziś przyjechałem – rzekł nagle Jimmy, lecz ton jego głosu zrobił się nagle bardzo dziwny.

Laura od razu się zaniepokoiła, chłopak brzmiał, jakby był wystraszony.

– No mów – poganiała, opanowana lękiem, czuła, że chce powiedzieć coś złego.

– A może pogadamy u mnie? W samochodzie to tak jakoś nie bardzo – mruknął, brzmiąc coraz dziwniej.

– Mów, co się stało, nie strasz mnie.

Chłopak zjechał na pobocze i zatrzymał się przy krawężniku.

– Muszę wyjechać – Spojrzał na dziewczynę.

– Wyjechać? – powtórzyła zaskoczona nastolatka.

– Tak, bo myślę, a wręcz jestem pewien, że ten chuj nie odpuści. Na razie się nie pokazuje, bo jest Chris i chłopaki, ale ja się boję, że wcześniej czy później wpadnie do chaty, jak będę sam i wsadzi mi kosę w żebra… Wcale bym się nie zdziwił, to pojeb.

– Ale przecież… Po tym, co się stało? – Dziewczyna nie dowierzała, że Jay mógłby być albo aż tak odważny, albo aż tak głupi.

– To nic, on nie jest zdrowy. Dojdzie do siebie, przejdzie mu strach i będzie chciał się zemścić, jestem tego pewien.

– Nie wiem, może i masz rację, znasz go lepiej – przyznała Laura, nie wiedząc, co innego powiedzieć.

– Mam chatę na pół roku i nie będę za nią płacić, ale będę musiał za to trochę dorobić i nie zawsze legalnie – kontynuował chłopak, nie odrywając wzroku od brunetki.

Była zupełnie zaskoczona. Rozumiała fakt, że chciał poinformować ją, że wyjeżdża, zdziwiła się jednak jego szczerością. Przecież nie musiał wtajemniczać jej w swoje plany, zwłaszcza że mówił o jakichś nielegalnych interesach.

– Ok, ale nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko to mówisz? – odparła po chwili, gdy już przetrawiła najświeższe informacje.

– Wyjedź ze mną.

Laura zaniemówiła, zaskoczył ja totalnie. Milczała, próbując zrozumieć, czy naprawdę to powiedział, czy dobrze słyszała.

– Laura. – Mocniej ścisnął jej dłoń.

– Wyjechać? – wydusiła w końcu. – Jak to: „wyjechać”? Ty chyba nie mówisz poważnie?

– Mówię bardzo poważnie – rzekł stonowanie Jimmy. – Śliczna, nie pytałbym cię o to, gdybym był pewien, że tkwienie tu czyni cię szczęśliwą. Laura, przecież widzę, że wkurwia cię ta monotonia, do tego jest Amber, z którą miałabyś już święty spokój, odpoczęłabyś od tego całego syfu i zasmakowała trochę wolności. Nikt nie stałby ci już nad głową, rozkazywał, pouczał… Proszę cię, przemyśl to, a ja obiecuję, że zaopiekuję się tobą najlepiej, jak umiem. Tak, powiedziałem ci, że pewnie będę sprzedawał co nieco, lub dostanę jakąś inną fuchę, ale zrobiłem to, bo chciałem być z tobą szczery i żebyś wiedziała, na czym stoisz.

– Ale Ji..

– Poczekaj, daj mi dokończyć – przerwał jej łagodnie. – Billy jedzie ze mną. Jego babka… Jego babka nie żyje, zmarła trzy dni temu, dziś był pogrzeb. Chłop jest totalnie przybity i powiedział, że nic go już tu nie trzyma. No i chce… chce namówić Emmę, bo wie, że tu matka nie da im żyć, choć jednocześnie bardzo się waha. Wie, że Emma z jej charakterkiem nie będzie miała skrupułów, że po prostu spakuje się i pojedzie, dlatego boi się, co dalej. Jej stara, przecież ona nie odpuści i pewnie będzie jej szukać. Szmata jest, kim jest, więc jakim problemem będzie znalezienie jej i narobienie chłopakowi kłopotów? Chociaż mieszkanie jest w samym centrum Yellow Field, więc wątpię, czy tak szybko nas namierzy. Ale Mały się uparł i powiedział, że bez niej nie pojedzie, z drugiej strony jednak ma obawy, i to nie o siebie, tylko o nią. No i ja... ja też bez ciebie nie pojadę. Laura, musisz to przemyśleć, proszę cię. Śliczna, ale w żadnym razie nie naciskam. Jeśli powiesz mi teraz, że jestem ci zupełnie obojętny, że kochasz tego zwiecha, co smutne życie ma – burknął z pogardą Jimmy – zostawię cię w spokoju.

Po tych słowach chłopak zamilkł, lecz wciąż wwiercał się w Laurę brązowymi oczyma. Dziewczyna także nie otwierała ust, po lawinie tych szokujących dla niej słów zupełnie zbłądziła. Jimmy zrobił się tak poważny, że dziewczyna poczuła się w jakimś stopniu osaczona. Ostatnie słowa bruneta odebrała jako ewidentny szantaż i poczuła się z tym bardzo źle. Miała wrażenie, że powiedział to po to, aby w razie niepowodzenia wywołać u niej wyrzuty sumienia, że przez nią nie pojechał, że go zatrzymuje, że jeśli coś mu się stanie, będzie to jej wina, i tym samym ją przekonać.

– Śliczna, no powiedz coś – wypchnął gardłowo Jimmy, przerywając niezręczną ciszę. – Nie, nie naciskam cię, nie zmuszam i nie chcę stawiać pod ścianą, jeśli tak to odebrałaś – mruknął, jakby czytał w jej myślach. – Po prostu zapytałem, bo… bo cię kocham, rozumiesz? – spuentował.

Lodowaty dreszcz przemaszerował po nastolatce, zatrzymując się jednocześnie tak samo w głowie, jak i w dolnych okolicach. Doskonale wiedziała, jak mu na niej zależy, aczkolwiek takiego wyznania w życiu by się nie spodziewała, a przynajmniej nie tak szybko. A może to tylko też po to, aby ją omamić?

– Jimmy, ale ja nie rozumiem, to… to jest szalone, co mi proponujesz – wydusiła w końcu, widząc, że z niecierpliwością czeka na jej reakcję.

– Wiem. – Chłopak uśmiechnął się szeroko, w okamgnieniu zmieniając swój wizerunek.

– Ale Emma… niech on jej tego nie proponuje, bo będzie tak, jak mówisz. Jej matka… ona ostatnio ma ją w dupie, ale wie, że gdzieś tu jest, dlatego się popisuje i struga nieugiętą. Ale gdyby ona jednak uciekła, zniknęła na dłużej, jestem prawie pewna, że szmata pociągnęłaby za sznurki. Jimmy, jesteś pełnoletni, pomyślałeś, o co ta dziwka mogłaby cię oskarżyć, jakby dorwała cię z Emmą? O porwanie, przetrzymywanie i masę innych, wyssanych z palca rzeczy. Nie rozumiesz? – wyjaśniła nastolatka, nie mając pojęcia, dlaczego skupiła się na przyjaciółce, nie na sobie, jakby chciała się tym obronić.

– Nie boję się – odparł spokojnie chłopak. – I nie rozmawiamy o Emmie, tylko o tobie, młodą będzie martwił się Billy.

– Kurwa, a ty co? – Laura się wkurzyła. – Nie martwisz się o niego? To co, że jest jeszcze, jak sądzę, niepełnoletni, jej matka jest zastępcą prokuratora, czy to do ciebie nie dociera? I nawet, jeśli nie przejmie się Emmą, w co jednak wątpię, to narobi syfu tylko i wyłącznie po to, żeby nasrać mu w życiu. Em powiedziała mi, jak się sprawy mają, ona go nienawidzi. Jimmy, zastanówcie się.

– Śliczna, nie denerwuj się – mruknął Jimmy, zaskoczony jej słowami. – Billy dobrze wie, co jest grane, dlatego także nie zamierza naciskać, choć pewnie będzie tak, jak mówił – młoda nie będzie pierdolić się w tań…

Telefon bruneta przerwał dyskusję. Po krótkiej wymianie zdań i zdecydowanym: „Weźcie na wynos i jedźcie do mnie. Wiesz, gdzie jest klucz” Jimmy zakończył rozmowę i ponownie spojrzał na Laurę.

– Wiecznie niecierpliwa Sue już zaczyna się wkurzać. Nie ma nas niecałe pół godziny, a ta już warczy, bo pewnie wódki jej się chce. Wczoraj nawąchała się prochu, dziś nie chce, bo myśli racjonalnie, co jej się bardzo chwali, więc zamierza leczyć się alkoholem. I to już, natychmiast – zaśmiał się chłopak – jakby te pół godziny miało coś zmienić. W kilka minut wychlały piwo i nie zdziwię się, jeśli zajedziemy do mnie, a one będą już w połowie flaszki. Twoja Emma to też niezła artystka z tego, co widzę i też lubi sobie zaszaleć – skwitował Jimmy tonem, jakby był zadowolony, a wręcz dumny z postawy blondynki.

– I znów się nawali, tak? – wzburzyła się pasażerka. – Ja jej do domu ciągnąć nie będę, ooo na pewno nie! – zagroziła, pociesznie marszcząc brwi.

– Najpierw zapytaj, kto zaciągnie ciebie? – Jimmy parsknął śmiechem.

Znów się napuszyła i nie odpowiedziała, tym bardziej że wiedziała, iż może mieć rację. Już w domu miała ochotę wypić z Emmą, ale tylko z Emmą, a że wyszło tak, jak wyszło? Do tego te wszystkie pytania chłopaka, to zaskoczenie i świadomość, że Emma może ulec, sprawiły, że mimo iż nigdy nie przepadała za alkoholem, teraz miała ochotę się napić i olać wszystko.

– To co, jedziemy? Śliczna, zawsze tak masz? – zachichotał Jimmy, będąc już któryś z kolei raz świadkiem jej odlotów.

Bez odzewu. Chłopak, widząc że Laura jest poddenerwowana i wciąż przetrawia jego słowa, dał jej chwilowo spokój, odpalił silnik i ruszył.

 

Pod dom zajechał bardzo szybko i jeszcze szybciej wysiadł. Laura jednak nie ruszała się z miejsca, zagubiona gdzieś w otchłani przemyśleń.

– Śliczna, co jest? – zapytał, otwierając drzwi pasażera.

– Nic, chcę tu chwilę posiedzieć. Weź tylko psa – odparła smętnie.

Jimmy uszanował jej decyzję, chwycił Miko za obrożę i ruszył w stronę domu. Laura spojrzała na nich i zaskoczył ją trochę widok – Miko, się nie wyrywał, nie szalał, tylko spokojnie poszedł z chłopakiem. Uśmiechnęła się, uspokojona faktem, że z psem wszystko ok. Za chwilę jednak znów sposępniała, słowa Jimmy’ego nie dawały jej spokoju. Nadal nie mogła uwierzyć, że wyskoczył z taką propozycją. Mogłaby spodziewać się wszystkiego: namawiania ją do imprez, do niewracania na noc, ignorowania rodziny i tak dalej; i nie zdziwiłaby się nawet gdyby znowu zaczął nakłaniać ją do olania Franka, bo przecież już wcześniej próbował, ale wyjazd? Tego zupełnie się nie spodziewała, nie przeszłoby jej nawet przez myśl, że takie coś może przyjść mu do głowy. Do tego zdziwiła się, że chłopak, znając jej dystans do imprezowego stylu życia, jednak ją o to zapytał, na domiar zaczął nawet naciskać, jak to odebrała.

Do tego słowo „wolność” i dosadny ton, z jakim je wypowiedział, to najdotkliwiej krążyło w myślach nastolatki, wzniecane tylko możliwością wyjazdu Emmy. Musiała przyznać, że mimo ogromu wątpliwości kusiła ją ta perspektywa. Miała przeczucie, że zdolności Jimmy’ego w temacie przekonywania i jego stanowczy styl bycia w połączeniu z jej częstą nieumiejętnością odmawiania sprawią, że w końcu ulegnie. Z Frankiem było inaczej, czasem dawała za wygnaną, Jimmy'emu, jak do tej pory – oprócz wczorajszej rozmowy – nigdy jeszcze nie udało jej się odmówić.

Siedziała i dumała, mając nadzieję, że Jimmy nie powróci już do tematu i śmiejąc się jednocześnie sama z siebie i z tego, że tak głupio myśli.

– Hej! – Ktoś zapukał w szybę i Laura zerwała się jak oparzona.

Spojrzała w prawo – Billy stał nachylony do szyby i bacznie się jej przyglądał.

Uśmiechnął się, gdy skierowała na niego wzrok, lecz był to uśmiech zmęczony i wymuszony, chłopak wyglądał, jakby ćpał i pił pół nocy.

– Cześć – mruknęła, odrobinę speszona, odkręcając szybę; wyobrażenie, w jakim stanie widział ją na działkach, natychmiast stanęło w jej głowie i wywołało ogromne zażenowanie.

– Ty tu? – Chłopak delikatnie wygiął usta, na co Laura w milczeniu odpowiedziała takim samym gestem, wzruszywszy ramionami. – Dlaczego siedzisz tu sama, gdzie Jimbo?

– W domu.

– Coś się stało?

– Nie… nic, musiałam pomyśleć – odparła i oswoiwszy się nieco z obecnością chłopaka, poczuła się odrobinę spokojniej.

– Czyli już zapytał – stwierdził Billy, któremu radość wylała się w tej chwili na całą szerokość twarzy.

– Tak – odparła Laura.

– I?

Ponownie wzruszyła ramionami, nie wiedziała, co mu powiedzieć. Chłopak bardzo dobrze zrozumiał przekaz, nie ciągnął więc tematu, tylko rzekł:

– Wyłaź z tej puchy, przecież tu jest kurewsko gorąco. Idziemy do domu.

Bez sprzeciwu wysiadła i ruszyła za młodzikiem, który przytrzymał jej zniszczoną furtkę i przepuścił dziewczynę przodem.

– Nie zamyka? – zapytała, wskazując głową auto.

– Nigdy nie zamyka. Przecież wszyscy go tu znają, poza tym, kto chciałby ukraść taki złom? – Zaśmiał się chłopak, rozbawiając dziewczynę, z ust której wydobył się w końcu wesoły chichot.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Dobrze.

Na tym pytania się zakończyły, bo właśnie doszli do drzwi. Od razu usłyszeli grającą muzykę i śmiechy, najwyraźniej, mimo dość wczesnej pory, zabawa zaczynała się już rozkręcać.

Billy ponownie przepuścił nastolatkę i po chwili wszedł za nią do salonu. Emma, gdy tylko zobaczyła chłopaka, zerwała się z krzesła, wskoczyła na niego i uwieszając się na nim i oplatając młodzika jak pnącze, natychmiast przykleiła się do jego ust.

Laura uśmiechnęła się na ten widok, aczkolwiek znowu zaczęła czuć się nieswojo. W domu bruneta była pierwszy raz i mimo że było czyste i zadbane, to jednak wyglądało, jakby przewijał się przez nie różny element i Laura zaczęła obawiać się nieproszonych gości. Zdziwiła się tez zachowaniem psa, który nie skakał jak wariat, tylko liznął ją po dłoni i powrócił do obwąchiwania nowego miejsca, w którym się znalazł.

– Mała, no co jest? Chodź. – Jimmy delikatnie pociągnął ją za rękę, widząc, że utkwiła w progu. – Zjesz teraz? Podgrzać? – Pokazał jej białe pudełko.

– Dzięki, nie chcę, może później – mruknęła, nie była jeszcze głodna.

– Piwo czy kielicha? – Ukucnął przed nią, szczerząc zęby.

– Nie wiem, chyba piwo – odparła niepewnie nastolatka.

Brunet dał jej zimną butelkę. Susan nie było w pokoju, co odrobinę rozluźniło dziewczynę. Po chwili jednak trzasnęły wejściowe drzwi i w pokoju pojawiła się Sue, z olbrzymim zadowoleniem wypisanym na twarzy.

– To co, gotowi? Jedziemy – zarządziła.

– Jedziemy? – zdziwił się Jimmy.

– Kurwiszon się wyłonił i wiem, gdzie jest – wyjaśniła dumnie.

– Wiesz?

– Wiem – powtórzyła cwaniacko dziewczyna. – Jedziemy, bo zaraz gdzieś wsiąknie.

– My zostajemy – wtrącił Billy, wchodząc z Emmą do pokoju.

– Chudy, prowadzisz. – Sue rzuciła mu kluczyki i Jimmy bez sprzeciwu wstał.

– Chodź. – wyciągnął dłoń w kierunku Laury.

Nie była zadowolona, mało tego, była mocno wystraszona. To nic, że była z Susan i z chłopakiem, nadal bała się Amber i najchętniej uniknęłaby tej wycieczki.

– Młoda, nie bój się, przecież nic ci się nie stanie. – Sue wyrosła przed głową nastolatki. – Idziemy, nie ma czasu.

Chcąc nie chcąc Laura wstał i ruszyła z Jimmym do wyjścia. Miko po chwili już przy niej był.

– Mały, zostajesz z Emmą. – Pogłaskała go, lecz on nie odstępował jej na krok. – Pilnuj go – nakazała przyjaciółce i dopiero gdy Billy przytrzymał psa za obrożę, udało im się opuścić mieszkanie.

 

– Jedź pod ten wielki sklep, suka gdzieś tam się plącze – powiedziała Sue, gdy drugi dziś raz Jimmy wjechał w osiedle Amber.

Laura była coraz bardziej poddenerwowana, nie mając pojęcia, jak się to wszystko skończy. Cholernie bała się kolejnej zemsty.

– Młoda, wyluzuj, mówiłam. Ta szmata już cię placem nie tknie, nie spojrzy nawet na ciebie, gwarantuję ci. Nie spinaj się – uspokajała ją Susan, która rozsiadła się na całym na tylnym siedzeniu i spokojnie popalała papierosa.

– Nie spinam się – mruknęła Laura.

– Za co ona w ogóle się do ciebie uczepiła?

– Nie wiem.

– Nie wiesz? Choć w sumie rozumiem, dziwka nie potrzebuje specjalnych powodów, żeby zaleźć komuś za skórę. Skończy się, kurwa, jej kadencja, szmata za dużo sobie pozwala w moim mieście. Nie dość, że puszczalska, to jeszcze bohaterka… do mięczaków. – Zaśmiała się dziewczyna. – Bez urazy – dodała wesoło, tykając siedzącą przed nią brunetkę. – Szkoda, że jesteś, jaka jesteś, bo ja na twoim miejscu od razu wzięłabym coś ciężkiego i waliła w pusty łeb. Ale dziwka dobrze wie, do kogo może startować, jak ja, kurwa, nie lubię takich cwaniaków – warczała Sue, która się już nieźle nakręciła.

– I co zamierzasz zrobić? – zapytał Jimmy.

– Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę. Zadzwonię do Tony’ego i sprzedam kurwę, jak tak lubi się pieprzyć. Nie jest brzydka, figurę też ma, jak ją dobrze wyszorują to i oni zarobią parę groszy, i ona będzie zadowolona. W końcu będzie w swoim żywiole, nie? Nie ma to, jak dogodzić obu stronom – ironizowała cierpko dziewczyna. Wydawałoby się, że jej dobry humor gdzieś uleciał i teraz jest wściekła.

Chłopak podjechał do dużego marketu i zrobił kółeczko dookoła, ale Amber nie wypatrzyli.

– Laura, wyluzuj – Jimmy położył rękę na nodze pasażerki.

– Wszystko ok – wybąkała.

– Nie to, żebym się przechwalała, ale chcę zobaczyć jej minę, kiedy zobaczy ją ze mną – zakomunikowała zadowolona Susan.

– Ja też. – Zaśmiał się Jimmy i nagle samochód się zatrzymał. – Jesteś pewna? – Zapytał, widząc Amber siedzącą na ławeczce z dwiema innymi, podejrzanie wyglądającymi dziewczynami.

– Nie boję się smarkaczy – odparła Sue i już chciała wysiadać, ale ją zatrzymał.

– Idę z tobą – zadecydował.

– Poradzę sobie – odparła Susam i szybko opuściła pojazd.

– Pójdę z nią, ok? To nie jest dobry pomysł, żeby szła sama, nawet jeśli umie się bić. – Brunet spojrzał na Laurę, otwierając swoje drzwi.

Pokiwała głową, wtedy Jimmy migiem wyskoczył z auta i ruszył z przyjaciółką, która była już dość daleko. Laura przez szybę bacznie obserwowała oboje. Amber już z daleka ich dojrzała i zrobiła dość zastanawiającą minę. Ne ruszała się jednak z miejsca, nadal strugając bohaterkę.

Doszli do ławeczki i Sue powiedziała coś do Amber, ta jednak milczała i nie reagowała, podobnie jej koleżanki. Susan powiedziała coś po raz drugi i gdy znowu nie otrzymała odpowiedzi, z miejsca chwyciła Amber za włosy, zwlekła z ławki i zaczęła ciągnąć w stronę samochodu, zgiętą w pół. Laura wytrzeszczyła oczy, widząc, jak jej prześladowczyni idzie bez słowa, ciągnięta za włosy jak kukła. Byli coraz bliżej i mimo że Amber idąc w pół skłonie nie widziała jeszcze Laury, stres się nasilał.

– Otwieraj bagażnik! – nakazała Sue, gdy już zatrzymała się przy oknie pasażera.

Amber chciała podnieść głowę i dowiedzieć się, do kogo mówi, Susan jej jednak na to nie pozwoliła.

Przestraszona Laura nie miała pojęcia, jak otworzyć bagażnik, lecz z opresji wybawił ją Jimmy, który pojawił się w drzwiach i pociągnął znajdującą się pod kierownicą wajchę. Klapa się odblokowała i Susan pociągnęła ofiarę na tyły wozu.

– Ładuj się! – nakazała surowo.

– Puszczaj mnie. – Amber odzyskała mowę i natychmiast otrzymała potężny cios kolanem.

– Ładuj się, mówię, bo zaraz stracę cierpliwość! – zagrzmiała Sue.

– Czego ty ode mnie chcesz. – Amber zaczęła panikować.

– Kurwa, dość tego, będę tu stał do jutra? – Wtrącił się w to wszystko Jimmy, bez zbytniego trudu wepchnął Amber do bagażnika i Susan szybko zatrzasnęła klapę.

 

Laura siedziała jak na szpilkach, nigdy jeszcze nie widziała Amber tak wystraszonej, tak małej i słabej. Od zawsze myślała, że jest waleczna, nawet gdy ma przed sobą mocniejszego przeciwnika.

– Być może się tam zadusi, bo jest prawie trzydzieści stopni, ale wolę, żeby suka się zadusiła, niż mam zadusić się ja, siedząc obok niej – warknęła nagle Sue, zajmując miejsce z tyłu. – Poza tym przecież, jak już wspomniałam, ma rura przewlekłą jebiozę, przykro byłoby się zarazić, nie? – Delikatnie szturchnęła Laurę. – Wścieklica macicy nie jest mi do niczego potrzebna – nawijała, chichocząc i odpaliła kolejną fajkę, czwartą już chyba w przeciągu pół godziny.

– Kur… ile można palić? – fuknął Jimmy. – Niuchałaś coś? Jarasz jak najęta – burczał i uchylił swoje okno na całą szerokość. – Śliczna, otwórz u siebie, zadusisz się tu – poprosił, nadęty jak balon.

– Nie przeszkadza mi – odparła gładko Laura, lecz wykonała prośbę.

– Ale miała minę, widziałeś?! – Rozradowała się starsza z dziewczyn. – Dziwka nie wiedziała, gdzie spierdalać, ale przecież i tak duma by jej na to nie pozwoliła. A powinna się zerwać, na pewno bym jej nie goniła, choć to akurat nie problem – w ogólniaku miałam drugi czas na setkę – pochwaliła się z dumą.

– Taaak, chyba proszku. Tobie nie zdążysz pokazać, a już znika w nosie… ekspresowo – zawył Jimmy i Laura już teraz zmuszona była głośniej wyrazić swoją radość. Zaraz jednak się uspokoiła, nie wiedziała, czy przytakiwanie chłopakowi w drwieniu z dziewczyny to akurat dobry pomysł.

– Nie, kochanieńki, w prochu miałabym pierwszy – odparowała Susan, której humor wyraźnie się poprawił.

– Jimmy, nie dawajcie jej już nic do ćpania – mruknęła niespodziewanie Laura, tknięta jakąś nagłą obawą o przyjaciółkę.

Wiedziała, jakie ilości potrafią brać i obawiała się, aby niemająca czasem zahamowań Emma nie popadła w nałóg, do czego droga byłaby bardzo krótka.

– Spoko, nikt jej nic nie da, poza tym nikt nic nie ma, a Chris jest poza miastem. Myślisz, czemu kurwa akurat teraz siedzi w bagażniku? – odrzekła Susan. – Gdyby był, pewnie nie pozwoliłby jej zgarnąć, a ja na pewno nie chciałabym się z nim spinać przez tę szmatę. Ale i tak dorwałabym pustaka prędzej czy później…

Jimmy zatrzymał auto pod małym marketem, przerywając wywody blondynki.

– Idę po coś do żarcia, bo w domu nic nie ma – Oświadczył i już chciał wysiadać, ale Laura go zatrzymała.

– Dołożę – Podjęła kolejną próbę, dając chłopakowi te same dwa banknoty.

– Mała, nie żartuj sobie ze mnie, dobrze?

– Nie, do cholery! Bierz to, inaczej nie wypiję nawet kieliszka! – zagroziła surowo dziewczyna.

Susan natychmiast parsknęła śmiechem, brunetka brzmiała nad wyraz groźnie. Jimmy wybałuszył oczy, lecz po chwili także się roześmiał, wzburzenie nastolatki było bardzo zjawiskowe.

– No weź, kurwa, widzisz, że jest jej głupio. Chce dołożyć, to niech dołoży, walczysz o jakieś błahe sprawy – rzekła w końcu zniecierpliwiona Sue.

Chłopak tylko westchnął i bardzo niechętnie wziął od Laury pieniądze. Gdy tylko wysiadł i zniknął w sklepie, Sue wyskoczyła z auta i zajęła miejsce za kierownicą.

– Słyszałam, że bujałaś się z jej byłym i to chyba o to poszło. – Spojrzała na nastolatkę.

– Nie wiedziałam, że to jej były – odparła cicho dziewczyna, zupełnie zaskoczona słowami Susan.

– Jimbo mówił, że to jakiś burak. – Blondynka się uśmiechnęła.

Laura nieporadnie wygięła usta, ta rozmowa była dla niej bardzo niewygodna.

– I co, pojedziesz z nim? – kontynuowała Sue.

– Nie wiem.

– Ale korci cię, co?

– Nie wiem.

– Jimbo zwariował, wiesz? Powaga. Znam go od ponad dziesięciu lat, ale jeszcze nie widziałam, żeby tak świrował. Co ty mu zrobiłaś? – Zachichotała Susan, chcąc rozluźnić atmosferę.

Dziewczyna nie wykazywała do Laury żadnej niechęci, wręcz przeciwnie – mówiła ciepło i z pełną sympatią, lecz to nie pomogło i nastolatka wciąż czuła się odrobinę spięta w jej towarzystwie.

– Wkurwiam cię? – zapytała starsza dziewczyna.

– Nie. – Laura wymusiła najszczerszy uśmiech, na jaki było ją w tej chwili stać.

– Jak to nie? Przecież widzę. Dobra, koniec tematu, nie będę cię już męczyć. I Laura, wyluzuj, zawsze jesteś taka nieśmiała?

Zawstydzona brunetka tylko wzruszyła ramionami.

– I tym pewnie jeszcze bardziej owinęłaś sobie Chudego wokół palca – stwierdziła luźno Susan. – To dziwne, że młoda to twoja najlepsza kumpela, jesteście zupełnie jak ogień i woda…

– Co tu robisz?! – zapytał nagle humorystycznie Jimmy, zamaszyście otwierając drzwi od strony kierowcy.

– Ja poprowadzę – odparł grzecznie Sue.

– A pytała śliczną, czy się na to zgadza? – Chłopak wyszczerzył zęby.

Sue w odpowiedzi jedynie przekręciła kluczyk.

– Jakby za mocno załaziła ci za skórę, wal przez łeb – rzekł do Laury brunet i szybko zajął miejsce z tyłu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Podoba mi się postawa Jimmy’ego – szczery chłopak. Laura jak zwykle czarne scenariusze, ale w tym przypadku ma akurat rację. Matka Emmy rozpęta Armagedon. Jay na pewno się zemści, a Amber mu w tym pomoże. Już nawet zaczęli działać.
    Sue pobudzona – Amber namierzona. Nie ma to, jak podróż pierwszą klasą w luksusowym bagażniku. Będzie grubo, znając Sue. Bardzo dobrze. Miejsca w szpitalu nie brakuje.
    Te dwa związki, to jak w baśniach braci Grimm. Bogata nie może być z biednym i na odwrót.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Życie to nie je bajka. :D Masz rację - będzie się działo. xd
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, na to liczę. 😁

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania