Opow *** Chwast
Cisza i spokój.
Spokój i nadzieja.
Niebawem ujrzę coś wspaniałego. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. A skąd u mnie taka pewność?
Bo słyszę dwa serca: moje cichutkie i to drugie głośniejsze. Zapewne jest większe od mojego. A skoro takie ogromne, to zapewne wielką miłość w sobie posiada. Otoczy nią moje mniejsze. Ochroni mnie.
Już nie mogę się doczekać, kiedy ujrzę to wszystko, chociaż nie wiem, z czym będę miał do czynienia.
Ale cóż to? Spojrzałem na moje stopy. Na każdej widnieje sześć palców. A dłonie mają po cztery. Skąd wiem, że tak nie powinno być?
Dlaczego tyle mam świadomości. Przecież nie powinienem cokolwiek wiedzieć. Daleko mi jeszcze do prawdziwego człowieka. A może nie?
Zaczynam mieć kołomyjkę w głowie.
Wiem na pewno, że ilość palców, to pięć. Na stopach i dłoniach.
Zaczynam się bać. Czy to wszystko, co mnie tam czeka, takiego mnie zechce?
A może lepiej by było, żebym tutaj pozostał. Bezpieczny. A jeżeli się okaże, że mam więcej defektów, z którymi będę musiał żyć i strasznie się męczyć. A razem ze mną inni. Będę zawadą. Nieprzydatnym chwastem.
Ale z drugiej strony, ciągle słyszę to wielkie opiekuńcze serce. Mam wrażenie, że ta miłość jest ogromna. Przezwycięży moją niewłaściwą ilość palców. Pomoże mi znieść wszelkie przeciwności. A nawet potrafi poświęcić coś więcej. A jeżeli nie? Czy mam prawo, zakłócać jej życie, myśląc egoistycznie. A jeżeli umrze przeze mnie?
Chociaż gdybym ja był to istotą… no właśnie, co bym uczynił?
Co bym wybrał? Które życie?
Ale z drugiej strony, czy prawdziwa miłość, która kocha bardziej innych niż siebie, powinna zadawać takie pytania?
Jestem coraz bardziej skołowaciały. Nie wiem co myśleć.
Niech ma być co będzie.
*
Widzę słabe światło.
Za chwilę ujrzę nowy wspaniały świat.
Ale cóż to...
Moje maleńkie ciało jest rozrywane. Czuję potworny ból.
Jestem w czerwonej gęstej mgle.
Części mnie są odgłosem w metalowym kuble na śmieci.
Mimo wszystko nie narzekam na swój los.
Nie chcę być utrapieniem dla… wielkiego serca.
Za bardzo to serce pokochałem.
Komentarze (6)
Muszę Ci przyznać, że to bardzo mocne... kopnięcie poniżej pasa. Ale...
Pisarzom wszystko wolno, także, a może właśnie, pisać to, co bulwersuje i daje o myślenia.
Matki mają dylematy. Nie powinni ich w tym wyręczać politycy.
Jedni to, co opisujesz uznają za zbrodnię, a inni... Czym jest miłość matki i jak ją zaklasyfikować? Która kocha bardziej? Ta, która ma odwagę zabić dziecko, żeby oszczędzić mu czekających je nieustannych cierpień, czy ta, która ma odwagę, na to życie je skazać? Ja odpowiedź znam. - Won polityko od matek.
Pozdrówka,
Tylko matki mogą decydować, bo to ich poker.
Ukłony
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania