Opow *** Królewna i koza
Za trzema górami, dwoma lasami, za jednym stołem, na tronie siedział król. Ale nie na takim, gdzie chodzi się pieszo. Komnata była rozległa jak łąka, gdyż łąką w istocie była. Władca zapragnął świeżego powietrza, a nie tylko takiego, wyciśniętego z intryg.
Wokół niego jak okiem sięgnąć szumiały łany poddanych. Gaworzyli o gładkim zadku Maryni, z uwagi na to, iż czekali na słowa króla i póki co im się nudziło.
Król nagle wstał i rzekł:
– Drodzy obywatele, jak zwał tak zwał. Mam dla was nowinę. Albo raczej propozycje: kto najszybciej pomaluje płot wokół całego Królestwa, zostanie mężem ręki mojej córki. Są chętni?
Po chwili dało się słyszeć diabelny szelest, od którego nawet trawa nie wzeszła i pasikoniki. To wszystkie płcie męskie, ręce podnieśli jak jeden mąż. Nawet stare dziadki, postawiły członki w pion, aż niejedna babcia chichotała podniecona, a inne niby zawstydzone, miały oczka spuszczone w rajstopach.
Miłościwy Nie Tylko Dla Łąki, raczył dalszym wywodem tłumy obdarzyć:
– No to słucham. W jakim czasie kto?
Padały różniste propozycje: od siedmiu lat, do siedmiu dni. To zależało od wieku, możliwości i chęci na królewską córkę. Wszakże nie była urodziwa, oględnie mówiąc, ale za to mądra, zdrowa i bogata.
Nagle zgłosił się piękny młodzieniec. Gdyby nie stał na ziemi bez skrzydeł, to można by pomyśleć, że anioł sfrunął na połacie. Odezwał się w te słowa:
– Wasza Szczególna Dobroć. Obiecuję, że całe ogrodzenie machnę dzisiaj. Jak dobrze pójdzie, to w godzinę się uwinę, mówiąc rymem.
– Jam Król jest co na tronie siedzi. Ostrzegam ciebie: jeżeli malowania nie skończysz, tak jak wspomniałeś, to twoja ręka co pędzel trzymała, zostanie odcięta i dam z niej zrobić mufkę dla mojej córeczki. Czy to jasne?
– O tak Królu. Na wszelki wypadek, będę malować tą drugą.
– Co rzekłeś? Bom nie skumał.
– Nic, nic, wasza Nieskazitelność. To taki żart.
– Aha. No to się rozchodzimy. Ruchy, ruchy. Król też musi odpocząć w swojej komnacie. A ty bierz się do roboty… mufko ty moja. A sio!
Po dwóch godzinach, ów młodzieniec poprosił o audiencję u Króla. Władca, aczkolwiek zaspany, złością otoczenie nie przetrącił, gdyż ciekaw był, jak owa mufka wyglądać będzie. Kazał malarza do siebie przysłać. Ów przybył, targając w rękach zawiniątko. Król zapytał:
– No i jak tam. Płot nową farbą lśni?
– Ano lśni, Wasza Dotrzymująca Obietnic.
– Oj, to chyba nawet stare kości z tronu zsunę i obejrzeć pójdę. Za diabła nie wierzę.
– Ty Co Nad Nami Czule Czuwasz, nie musisz nigdzie chodzić o Królu. Z miejsca gdzie tkwisz, zerknąć możesz.
– Z miejsca? To co ty z tym płotem zrobiłeś?
– Zaraz Wasza Ciekawość, zaspokoi swoją ciekawość.
Młodzieniec odkrył zawiniątko. Oczom ukazała się makieta całego królestwa, że świeżo pomalowanym płotem.
– Poddany mój. A to co?
– Spełniona obietnica. Przecież Wasza Ogrodzeniowatość rzekła: kto najszybciej pomaluje płot, wokół całego Królestwa i tak dalej. Ośmielam się zauważyć, że słowa dotrzymałem i proszę o córkę.
– Ty nawet nie wiesz w co się pakujesz. Znam ją od urodzenia… ale słowo się rzekło.
– Dziękuję Królu.
– A tak z ciekawości. Skąd się wzięła makieta?
– To Wasza Najwyżej Sięgająca ogłosił konkurs na takową. Zgłosił się taki jeden … artysta. Trzy lata dłubał. Czasami w nosie, jak się denerwował, że coś mu nie wychodzi. Ale w końcu wydłubał. Dostał jako nagrodę: tłustą królewską kozę.
– Za byle trochę dłubaniny?
– Za byle trochę, Królu.
Wesele było huczne. Mimo przeciwności losu, żyli długo i czasami szczęśliwie. Jak im mleka brakowało, to szli do artysty wydoić kozę. W końcu mu się trafiło, jak hałas w zasianym maku.
A ich kochane pociechy, a ti ti ti berbecie, makietę rozpizdrzyłyy na całe Królestwo..
Komentarze (12)
Jest kilka smacznych kąsków, mniam mniam, bardzo urocze, dowcipne, lekkie, mądrutkie, przyjemne w odbiorze i kolorze.
Bardzo przypadło mi do gustu.
5!!!!
pozdrawiam -5 oczywiście
"miały oczka spuszczone w rajstopach" - pyszne!
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania