Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Usta Zamknięte Ciszą

Tytuł trochę... dziwny, ale taki przyszedł mi na myśl, jako pierwszy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

[Prolog]

 

Ośmiolatka stoi samotnie na trawniku. Czeka na swoją mamę, która weszła coś kupić i obiecała jej, że nie będzie tam długo. Wraca trochę za późno. Dziecko nawet nie zauważa, że zostaje potrącone przez samochód. Po drugiej stronie jezdni, znaczna ilość ludzi, patrzy przerażona na to co się stało. Mimo, że jest im bardzo żal dziewczynki, to jednak sprawiają dziwne wrażenie, że odsapnęli z ulgą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

– W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się stało. Nawet pomyślałam, że ktoś rzucił w moim kierunku, dużą szmacianą kukłą. Akurat wyszłam na chodnik. Gdy dotarło do mnie, że to moja córka, leży przy mnie, straciłam orientacje, co się wokół dzieję. Byłam w szoku. Nadal nie mogę uwierzyć, że moja córka leży teraz w szpitalu, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek bedzie tak jak dawniej. Dużo do niej mówię. Przede wszystkim, że ją bardzo kocham i będę czekać tak długo, aż do mnie wróci. Może mnie słyszy.

 

– Podobno kierowca, gdy odzyskał jasność umysłu, pokrętnie tłumaczył, że w ostatniej chwili, musiał podjąć decyzje, a jednocześnie wiedział, że coś się dzieje z nim nie tak. Pamięta tylko, że skręcił w prawo. Głupie gadanie. Dla matki tej dziewczynki jest mordercą. Wątpię, żeby coś to zmieniło. Chociaż trzeba przyznać, że jego zamroczenie było chwilowe. Wyskoczył z samochodu, podbiegł do dziewczynki, usiadł na chodniku... i się normalnie rozpłakał.

 

– Prawie cały czas przesiaduję w szpitalu. Czasami bywam w domu. Ta cholerna cisza jest nie do wytrzymania. Brakuje mi jej głosu, we wszystkich kątach. Jest... była taka żywotna. Do dziecinnego pokoju prawie nie wchodzę. Wszystkie rzeczy które do niej należą, są mi dziwnie obce. Takie... niepełne. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę temu kierowcy. Uznano, że rzeczywiście coś mu się stało, ale jak sam stwierdził, skręcił w prawo... Gdyby w stronę przeciwną... Póki co, nie siedzi w więzieniu. A moim zdaniem powinien. Wielu twierdzi, że z nim coś nie tak. Gówno mnie to obchodzi.

 

Siedzę przy niej. Wygląda jakby normalnie spała. Jedynym odgłosem, jest szum tej całej aparatury. Niby mówią, że zawsze jest nadzieja. Wierzę w to i nigdy nie przestanę. Nie wiem, czy właściwie chce postąpić, ale muszę porozmawiać z tym wariatem kierowcą. Spojrzeć prosto w twarz i pomyśleć: zupełnie potępić, czy starać się zrozumieć. Na ile potrafię. Na ile wystarczy mi sił. W końcu nie uciekł z miejsca wypadku. Miał łzy w oczach, tak samo jak ja. A może żalił się nad sobą.

 

Staliśmy po drugiej stronie ulicy, jak to się stało. Było nas bardzo wielu. Po drugiej stronie chodziła ta dziewczynka. Czekała za mamą. Wszystko odbyło się bardzo szybko. Nie potrafię tego zrozumieć... widziałem jak samochód się zbliża... miałem wrażenie, że kierowca... nie wie, w którą stronę skręcić... ale dlaczego skręcił, skoro przed nim była pusta jezdnia.

 

Znowu jestem w szoku, ale tym razem z radości. To prawdziwy cud chyba. Moja córka odzyskała przytomność. Powiedziano mi, że samochód odrzucił ją bocznymi drzwiami i dlatego uderzenie nie było aż tak silne. Poza tym upadek na trawę złagodził trochę siłę upadku. Musi oczywiście jeszcze pobyć w szpitalu, ale raczej nic jej nie zagraża. Nie mogę w to uwierzyć. Tak mało brakowało a mogła zginąć. Zresztą według relacji świadków, to powinno być po niej. Przepraszam. Co ja opowiadam. Cholernie mi wstyd. Tak bardzo ją kocham.

 

~~~

– Proszę mi powiedzieć: dlaczego chciał pan zabić moją córkę?

 

Staram się, żeby rozmowa potoczyła się w miarę spokojnie. Po prostu chce zrozumieć.

 

– Proszę tak nie mówić. Nie chciałem zabić pani córki. Pani nawet sobie nie wyobraża, jak to bardzo przeżyłem...

– Ale moja córka mogła nie przeżyć. Proszę nie być bezczelnym i tak nie mówić.

– Wcale nie chce...

– A ja to niby co? Nic nie przeżyłam? Czy pan w ogóle wie, co to znaczy, bać się o życie córki?

– Wiedziałem. Teraz już nie muszę.

– To znaczy...

– Nie mówmy na ten temat. Proszę.

– W porządku. Pytam spokojnie: dlaczego pan skręcił nagle w prawo...

– Pani tego i tak nie zrozumie.

– Postaram się.

– Nagle zauważyłem przede mną... na drodze... gromadkę dzieci... i tych co stali po lewej.

– Co pan opowiada za pierdoły! Tam nie było na żadnych dzieci.

– Przysięgam na moją matkę, że je widziałem. Miewam halucynacje, ale pierwszy raz to się zdarzyło w czasie jazdy. To znaczy teraz wiem, że ich tam nie było. Nie wszystko pamiętam, z tego co się stało. Cholera jasna. Powinienem w ogóle nie jeździć samochodem. To była moja tajemnica.

– Halucynacje? Przez te pańskie zasrane halucynacje...

– To od czasu śmierci mojej córki... ale... nie chciałbym mówić na ten temat. Przysięgam, że nie wsiądę już za kierownicę. Nie ma mowy.

– Mam w dupie pana przysięgę. Co mi po niej! Po prostu wariat rozjechał mi dziecko. Taka jest prawda.

– Nie jestem...

– No dobrze... spokojnie... zapytam kolejny raz: dlaczego w prawo?

– To panią może bardzo... zaboleć.

– Nie szkodzi. Dosyć już przeszłam. Proszę powiedzieć.

– Naprawdę chce pani wiedzieć?

– Tak. Chce wiedzieć.

– Dziwnie się poczułem. Te dzieci na jezdni... było ich bardzo dużo... wybrałem mniejsze... nieszczęście.

– Mniejsze nieszczęście?

– Po lewej stronie stało bardzo wielu ludzi. Gdybym w nich wjechał... miałem ułamki sekund na decyzję... ofiar mogło być o wiele więcej... cholera... przepraszam... ale taka jest prawda. Paskudnie się czuję.

– Czegoś nie rozumiem. Przed chwilą pan powiedział, że nie chciał rozjechać... dzieci.

– Jakich dzieci? Co pani opowiada?

 

To na prawdę musiał być cud. Minęło już trochę czasu i moja córka ma się dobrze. Tylko niestety, ja zachorowałam. Czeka mnie operacja. Mówią mi, że mam się nie martwić, bo chirurg który będzie operował, już wielu ludziom z przed gardła kosę przegonił. Zawsze jakaś pociecha, chociaż lęk tnie jak skalpel mój roztrzęsiony umysł. Bardzo chciałabym żyć. Dla niej. Dla mojej córki. Nie wiele pamięta z tamtego zdarzenia. A przynajmniej nic o tym nie mówi. I bardzo dobrze. Niech tak zostanie.

 

Minął już jakiś czas od operacji. Zakończyła się pomyślnie. Nawet kilku lekarzy mi powiedziało, że wszystko będzie dobrze. Pragnę w to wierzyć. Czuję się po prostu świetnie. Siedzę przy stole z córką. Właśnie jemy kolacje. Nie mogę jeszcze za dużo się obżerać, lecz jej apetyt dopisuje. Mówi mi, że chce mi o czymś powiedzieć.

 

Chyba nigdy nie zaznam spokoju. Prawda jest taka, że jednak uderzyłem w to dziecko. Wiedziałem przecież, jak ze mną jest i że w końcu mnie dopadnie w czasie jazdy. Nawet jak mnie nie wsadzą, to moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Wybrałem... mniejsze nieszczęście... cholera jasna... może i mniejsze... ale dla tej matki... nieskończenie wielkie.

 

– Wiesz mamo... co tobie powiem?

– No nie wiem... ale chyba za chwilę się dowiem.

– Ten kierowca... uratował tobie życie. Nie tylko on. Ten drugi był ważniejszy. Gdyby nie oni, to by ciebie ze mną nie było. Nawet nie chcę o tym myśleć.

– Co ty mówisz? Możesz mi dokładniej wytłumaczyć?

– Rozmawiałam z tym panem lekarzem, co ciebie operował tak fajnie, że żyjesz.

– Co? Z kim rozmawiałaś?

– No przecież mówię. Chcesz wiedzieć, co mi powiedział?

– Naturalnie, że chcę.

 

Przyrzekłem samemu sobie, że już więcej za kierownicę nie wsiądę i słowa dotrzymam. Cały czas mam przed oczami... ten mój wybór. Chyba nigdy się nie dowiem, czy słusznie uczyniłem. Sam już nie wiem. Czasu na decyzje było tak niewiele. Musiałem skręcić w jedną lub drugą. Ładna dzisiaj pogoda. Nie wiem jak długo będę spacerować.

 

– Powiedział mi, że był jednym z tych ludzi, którzy wtedy stali po drugiej stronie ulicy i jest przekonany, że gdyby samochód skręcił na nich, to mógłby nie przeżyć...

– ... i by mnie nie zoperował.

– Właśnie mamo. Może by zoperował ktoś inny, ale nie wiadomo... no wiesz... on jest najlepszy. Wszyscy tak mówią. Pomyśl... ilu jeszcze ludziom może pomóc. Niejednemu dziecku... oddać matkę.

– Tak dziecko... ale wiesz... czasami przeznaczenie bardzo nie lubi, jak mu się coś wymyka... ponawia próbę.

– Nie rozumiem, mamo.

– I niech tak zostanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~//~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Chodnikiem idzie mężczyzna. Zostaje potrącony przez samochód. Ginie na miejscu.

Po drugiej stronie ulicy stoi gromadka przedszkolnych dzieci.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • jesień2018 03.04.2019
    Ja się czasami zastanawiam - w momentach małych nieszczęść - czy przez coś niefortunnego, co się wydarzyło, nie uniknęłam większego nieszczęścia.... Tego nigdy się nie dowiemy. Twoje opowiadanie jak zwykle trochę zwariowane i nawet nie próbuję tłumaczyć pewnych rzeczy (np. dlaczego facet raz pamięta, że widział dzieci, a za chwilę nie). Wydaje mi się tylko, że w pierwszym akapicie nie wiadomo, które zdanie dotyczy mamy, a które córki. Można to sobie dopowiedzieć, ale ja bym poprawiła. Tak czy inaczej - intrygująca, przyjemna lektura :)
  • Dekaos Dondi 03.04.2019
    Jesień2018. Dzięki. Poprawiłem początek według Twej rady. Chyba lepiej? Pozdrawiam:)
  • jesień2018 03.04.2019
    Lepiej:) Ale ja bym zamiast drugiej "dziewczynki" dała chyba "dziecko" albo inny synonim - bo teraz masz 3x dziewczynka w jednym akapicie. A może zacząć od "Ośmiolatka"? Zobacz, jak Ci tam pasuje:) Ok, o to jednak zapytam - dlaczego ludzie odsapnęli z ulgą widząc, że samochód wjeżdża w dziecko? Tylko nie pisz, że dlatego, że nie wjechał w nich, bo to działo się tak szybko, że nie mieliby nawet takiej myśli... Ten fragment wydawał mi się okrutny i byłam pewna, że potem będzie jakieś wyjaśnienie, ale nie było...
  • Dekaos Dondi 03.04.2019
    Jesień2018. Poprawiłem. Nie zauważyłem, że 3x dziewczynka.
    Nie napisałem, że odsapnęli, tylko, że sprawiali takie wrażenie. A wrażenie może być mylące.
    Chociaż po chwili, gdy było po wszystkim, mogli chociażby odruchowo pomyśleć, że gdyby skręcił na nich...niech tak zostanie.
    Psychika ludzka jest niezbadana w takich sytuacjach.
    Nie chciałbym za dużo tłumaczyć.
  • kalaallisut 03.04.2019
    Nieźle! Duduś lubię takie powiązania, oglądałeś the crash?
    To jak wiele rzeczy spraw ludzi wydarzeń jest ze sobą powiązanych. Nigdy nie wiemy co by było gdyby...
  • kalaallisut 03.04.2019
    Poza tym gdzieś tam ozywiles pewne wspomnienia, gdyby nie stary druciany płot a byłby mur też byłaby miazga ze mnie;)
  • Dekaos Dondi 03.04.2019
    Dzięki Ci→ K a l i l k o. Sploty zdarzeń bywają. Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania