Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Zawirowanie

Nagle ja niebo błękitne ujrzałem. Falowało jak wzburzone morze. Białe bałwany rozbijały swoje marchewkowe nosy o szarą ścianę horyzontu. One same pozostawały całe. Nie przejmowały się taką lichą stratą. Aż nagle sierp księżyca wysunął się zza chmur. Najpierw trochę, jakby nieśmiało, by po chwili okazać całe swoje piękne skrzywienie. Słyszałem wyraźny odgłos rozdarcia. Jakby grzmoty zawyły nieposkromione. A wtedy największy bałwan w czapce z cumulusa, wziął do swoich drzewiastych rąk ów sierp i zaczął kosić wystające tu i ówdzie, promienie słońca. Tylko same przypalone pieńki zostały, na białych wełnach rozczochranych baranków. Rzucał je na ziemię jak gorące oszczepy. Nie barany, tylko promienie. A ja patrząc na te dziwy, uchylić się musiałem, gdyż jeden z nich leciał wprost na mnie z jadącym na oklep ptaku. A miał on skrzydła z podmuchu wiatru zrobione i szeleszczących w trawie motyli.

Spojrzałem znowu w niebo. Ujrzałem jak sklepienie się rozdziera, że aż uszy zakryć musiałem. A w tym rozdarciu, galaktyka spiralna się ukazała, niewielkich rozmiarów. Wirowała bardzo szybko. Podobne wirowanie widziałem kiedyś w mojej pralce Frani. Ale cóż tam jakaś frania.

Kręciła się coraz szybciej. A wtedy ze ściany horyzontu i gęstej mgły, istota ogromna się zrodziła. Miała sześć nóg, sześć rąk i na szczęście pięć i pół głowy. Wyglądała straszliwie, lecz obiecująco. Z pyska zwisały jej niedojedzone resztki satelitów. Wisiała nade mną, jak pulsujący ożywiony baldachim. Nagle jedną z rąk, galaktyczkę spiralną od matki bezczelnie wyrwała i do korka w butelce zamaszyście wkręciła. A butelka były duża, a apetyt na toast jeszcze większy. Patrzyłem do góry, a moje myśli wylatywały ze mnie, jak stado gęsi o siedmiu skrzydłach. Na końcu każdego skrzydła, doczepiony był silnik bioelektryczny. Lecz nie brzęczały wcale. Były cichutkie, jak trzech wisielców na pobliskim drzewie. Szybowały z wolna do góry i wlatywały do butelki, gdyż ogromny korek już dawno wystrzelił i poleciał do czarnej dziury, poza horyzont zdarzeń, widząc plecy samego siebie. Z chmur dwie wielkie dłonie się zrodziły, a w nich dwa kielichy. Nalały z butelki i wypiły za zdrowie, a ciała ich nasiąkały jak gąbka, a niektóre z nich przeciekały obficie.

Nagle wielkiego bałwana ujrzałem, co marchewką wszystkim rozpaczliwie groził. Zerwał się wicher i tu na dole i tam na górze. A przy mnie naczynie złote się ukazało. Rój kryształków wszechświata leciał w nie jak ćmy do lampy. Słyszałem nieustanne stukanie o dno naczynia. Dno nie było jedno. Nieskończenie wiele. Uniosłem głowę do góry. Rzuciłem wzrokiem. Ujrzałem cząstki kilku światów. Na tle błękitnego nieba, owe drobinki wyglądały jak miniaturowe anioły, ewentualnie wróżki. Aż nagle słońce wyjrzało lub jakaś inna gwiazda. Roztopiła część bałwana i wyparowała zawartość butelki, a horyzont skrzywił się od żaru, spływając do resztek morza. Pieczone ryby, odruchowo płynęły w kierunku obiadu, którego nie miał kto zjeść. Ja też się spociłem od tej ciepłoty, a na głowie miałem nać od marchewek i wspomnienie ostrej krawędzi księżycowego sierpa.

Wtem słońce przygasło i zrobiło się prawie ciemno. Tylko z naczynia przy mnie unosił się świetlisty blask. Znowu spojrzałem do góry. Przeraziłem się, gdyż nieboskłon bardzo się obniżył. Wisiał metr nade mną, a wszystko się jakby zmniejszyło. Moja klaustrofobia była ogromna, chociaż niebo małe. Dusić się zacząłem wielce. Wstałem z wolna na całą swoją wysokość. I nagle niebo przebiłem i ujrzałem co nad nim. Dostrzegłem samego siebie, rozmiarów ogromnych, stukającego w klawiaturę. Siedziałem przy stoliku, a za mną nie było nawet horyzontu. Odgłosy stukania były ogłuszające. Uzmysłowiłem sobie, że to co tam piszę, staje się rzeczywistością pode mną. Nagle wielka twarz zwróciła się ku mnie. Nie miałem wątpliwości, że to ja. Aż nagle owa istota, wzięła do ręki klapę na muchy i mnie nią walnęła. Stałem się osobą piszącą. Jego umysłem. Jedynym albo tym drugim. Widziałem wielką klawiaturę przed sobą i swoje ogromne dłonie. Niebo pode mną zaczęło falować. Coraz mocniej i głośniej. Zacząłem tonąć w przestworzach, z trudem łapiąc oddech. Wleciałem pod nieboskłon. Przestałem pisać. Lecz ktoś nadal stukał. Gdzieś tam daleko. Słyszałem ciche niewyraźne odgłosy.

Leciałem pod niebem. Szybciej i szybciej. Uniosło się trochę wyżej, jakby chciało mi pomóc. Szybowałem na kawałku klawiatury. Nagle znalazłem się na skraju dziwnej przepaści. Stanąłem w miejscu. Nawet czułem lekki powiew wiatru. Wszystko wyglądało tak jak dawniej. Zobaczyłem kładkę nad otchłanią. Sięgała do połowy drogi. Postanowiłem po niej biec. Wiedziałem, że na końcu nie spadnę. Tak też się stało.

Prosto z kładki, wleciałem do obszernego ogrodu. Był bardzo piękny. Aż za piękny. Nie wiedziałem, czy biegnę, czy też fruwam. Na końcu, przy ogrodzeniu, ujrzałem stół i krzesła. Siedzieli na nich moi bliscy. Kiwali do mnie. Znowu ujrzałem wśród nich samego siebie. Nieopodal stał mały bałwanek i białe baranki, a obok nich złote naczynie, ze srebrnymi kryształkami. Wśród nich ujrzałem silniczek bioelektryczny. Lecz nadal leciałem. To wszystko zobaczyłem w ułamku sekundy. Nie mogłem się zatrzymać. Przebiłem ogrodzenie, wylatując poza ogród. Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem. Nagle zaczęło przyjemnie kołysać. Poczułem się bezpieczny. Nad sobą ujrzałem malutkiego, ślicznego bałwanka.

 

Kiedy go trącam, moją małą rączką, to przez chwilę śpiewa mi kołysankę...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Pasja 05.08.2018
    Witam
    Zabawnw to twoje zawirowanie, ale bardzo sympatyczne, białe i miękkie. Choć chwilami ciemność, to jednak rozjaśnia się twoja wena i piszesz dalej. Wiruj jak najdłużej.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Dekaos Dondi 05.08.2018
    Pasjo Dzięki. Pozdrawiam
  • Keraj 06.08.2018
    Zawirowałeś tekstem jak stara pralka frania 5
  • Dekaos Dondi 06.08.2018
    Dzięki Keraj. Świetny komentarz!! Pozdrawiam
  • Szudracz 06.08.2018
    Początek porwał mnie wysoko, później nie mogłam się już skupić. Stoisz wyżej ode mnie z wizjami. :)
  • Dekaos Dondi 06.08.2018
    jO→ Wyżej od Ciebie? Nie wierzę!!!
  • Justyska 08.08.2018
    To była szalona, kolorowa podróż. I chyba faktycznie zakręciło mi się w głowie. Bardzo na plus takie wirowanie:)
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania