Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Igrzyska 50 na 50

Kochani moi. Jutro zaczynamy coroczne Igrzyska 50 na 50. Zasady wszyscy znają. Z uwagi jednak na to, że są to Igrzyska Jubileuszowe, wprowadziliśmy pewne zmiany. Coś w rodzaju niespodzianek. Nie mogę oczywiście wyjawić na czym będą polegać, bo sami chyba przyznacie, że cóż to by były za niespodzianki. Pragnę jedynie powtórzyć, że zabijanie pozostałych uczestników, nie jest zabronione, ale też nie wskazane dla własnego dobra. Nie macie się niszczyć nawzajem, lecz walczyć z różnymi przeciwnościami. A sami rozumiecie. Im mniej uczestników, tym większa szansa ze zaatakują któregoś z was. Oczywiście, żeby być zupełnie uczciwym, powiem też, że wszystko może się potoczyć zupełnie inaczej. Uczestnictwo jest dobrowolne. Nikt ich nie zmuszał. Niestety, ilość biorących udział – z uwagi na trudne przygotowania w sensie technicznym – została ograniczona do: dziesięciu. Na dzień dzisiejszy nie możemy sobie pozwolić na więcej urozmaiceń. A zatem można domniemać, że Igrzyska zakończą się w tym samym dniu, późnym popołudniem. Jeszcze zdążą państwo obejrzeć ulubiony serial. Relacja będzie rzecz jasna na żywo. Chciałbym jeszcze uprzedzić pytanie: kto zostanie zwycięzcą Jubileuszowych Igrzysk? Odpowiadam: tym razem nie wiem. Dziękuję za uwagę.

 

                                                              <Dziesięciu - Start>

 

Stoją na krawędzi urwiska. W dole płynie rzeka. Wzburzona jak ciemna cholera. Goni ich jeszcze gorsza bestia. Jest coraz bliżej. Muszą podjąć jakąś decyzję. Wiedzą, że możliwości jest ograniczona ilość. Rzeka prawdziwa, bestia też… lub jedno i drugie halucynacją. Albo też jedno prawdziwe a drugie nie. Jeżeli skoczą a rzeki nie będzie, to śmierć pewna. Z drugiej strony, bestia może być nieprawdziwa. To po co mają skakać. Decydują, że poczekają. Zostają rozszarpani. A rzeki tak naprawdę nie ma. O dwóch mniej.

 

                                                                <Zostaje ośmiu>

 

Nie ma już wiele sił. Ledwo się trzyma wystającej gałęzi. Nie wie, czy przepaść pod nim jest prawdziwa, czy tylko złudzeniem. Zaczyna mu brakować wiary w siebie. Pot zalewa oczy. Chyba prawdziwy. Nagle słyszy kroki. Widzi czyjeś nogi. To uczestnik igrzysk. Chce go uratować. Mówi, że ma się puścić gałęzi a złapać jego, to go podciągnie. Niestety, dłoń wiszącego trafia w próżnie. To tylko halucynacja uczestnika. Nie spada długo. Przepaść okazuje się nieprawdziwa. Dostał kolejną szansę.

 

                                                           <Nadal zostaje ośmiu>

 

Zaplątany w jakieś kłębowiska drutów i metalowych odpadków, patrzy na wszystkie strony. To chyba jakieś złomowisko. Nie może się wydostać. Krew z pokrwawionych nóg, niewiele się różni od wszechobecnej rdzy. Nagle słyszy niepokojące dźwięki. Po chwili widzi kawalkadę niewielkich pojazdów. Na każdym z nich leży poziomo piła mechaniczna. Wystają poza krawędź i są włączone. Prawie dokładnie w połowie jego wysokości. Zbliżają się coraz głośniej. Nie może uciec. Zauważa stare metalowe drzwi. Z wielkim wysiłkiem, kładzie je przed sobą. Pierwsza piła przechodzi przez obydwie przeszkody. Drzwi okazały się halucynacją odczuwalną. Tak samo jak świszcząca piła. Oddycha z ulgą. Obraz kolejnych pił go przenika. Kłębowisko drutów się poluźnia. Może uciec. Nie czyni tego. Jest rozluźniony. Musi odpocząć od strachu. Powspominać miłe chwile spędzone wśród przyjaciół. Ostatnia jest prawdziwa. Przecięty na pół, zaprzestaje rozmyślań.

 

                                                              <Zostaje siedmiu>

 

Pozostali wiedzą, ilu zostało. To ich trochę niepokoi. Przypominają sobie, że gościu mówił o niespodziankach. Jakby mało ich tutaj. No nic. Nie mogą stąd uciec. Możliwość odwrotu, była na początku. Z własnej woli podjęli wyzwanie. Maszerują w lesie. Jest ich czworo. Przez niektóre drzewa mogą przechodzić, a przez inne nie. To normalka w tym świecie. Obawiają się jedynie: niespodzianki. Co tu jeszcze może być nie tak. Póki co nic się nie dzieję. Jakby na półkolonie przyjechali. Niosą w rękach potężne, kolczaste maczugi. Są jak najbardziej prawdziwe. A przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Nagle zupełnie niespodziewanie, widzą przed sobą ogromnego tygrysa. Chyba ich nie widzi. Stoi do nich tyłem. A co będzie jak się odwróci. Wolą dmuchać na zimne. Podbiegają do niego i tłuką maczugami po pręgowanej dupie. Narzędzia przenikają obraz. Siadają spoceni. Kolejna halucynacja. Tygrys się odwraca. Jego przednia połowa jest jak najbardziej rzeczywista. Mieli pecha. Gdyby było odwrotnie, to tygrysi zad by ich nie rozszarpał. Kawał kota rozrzuca kawałki ciał po okolicy. Przed śmiercią zakosztowali niespodzianki, tak samo jak część zwierzaka ich.

 

                                                              <Zostaje czterech>

 

Płyną wzburzoną rzeką. Łódka jest raczej prawdziwa. Lasy po obu stronach, nie wiadomo. Dostrzegają na brzegu krokodyle. Bestie wchodzą do wody. Płyną w ich kierunku. Nurt jest wartki. Spycha ich w kierunku wodospadu. Czy jest prawdziwy, czy też dalej popłyną poziomą rzeką. Podłużne sylwetki są bardzo szybkie. Otaczają ich prawie ze wszystkich stron. Widzą przerwę między nimi. Tam gdzie wodospad. Nie mogą jednak sprawdzić, czy jest to rzeczywistość, która by dała jakąś szansę na ocalenie. Szum spadającej wody wzrasta nieustannie. Niestety, nie ma wodospadu. Przenikają obraz, płynąc dalej rzeką. Krokodyle rozwalają łódkę. Są z krwi i kości, lecz ludzie myślącym hologramem. Uczestnicy oglądają całe zajście z brzegu. Odczuwają ulgę. Póki co żyją.

 

                                                         <Nadal zostaje czterech>

 

Biegną co sił w nogach, w środku rozległego pola, o kształcie koła. Jest otoczone wysokim murem. Mają nadzieją, że ściana okaże się halucynacją a pościg się zmęczy. Goni ich bardzo dziwaczny widok. Płonące dzikie świnie. Wybiegają z nor wygrzebanych w ziemi. Słońce akurat zachodzi, więc widok z góry jest niesamowity. Tylko niestety trochę niebezpieczny dla uciekającej czwórki. Nie wiedzą, czy bestie są prawdziwe, ale wolą zakładać, że tak. Dobiegają do ściany. Kolejna niespodzianka. Gęsty obraz. Coś między rzeczywistością a halucynacją. Zaczynają się przeciskać, jak przez luźne ciasto. Widzą ściany od środka. Są w świecie, w którym jeszcze nikt nie był. Nie doceniają tego. Mają co innego z tyłu. Świnie są prawdziwe, ale nie wszystkie. Wchodzą za nimi do gęstego tunelu. Tu już zupełnie nie wiadomo, co jest rzeczywistością a co złudzeniem. Uciekinierów pełzająco ścigają złowieszcze chrząkania, z jeszcze bardziej złowieszczych ryjów. Wystające kły dźgają ich po tyłkach. Na końcu tunelu widać światło. Może zdołają się wykleić na zewnątrz.

 

Gdzieś w innym decydującym wymiarze, ktoś naciska losowo przycisk. Zostają wszyscy razem uwięzieni i zaczynają umierać i zdychać, w świecie, w którym jeszcze nikt nie umarł i nie zdechł.

 

                                                                      <   ?   >

 

Igrzyska relacjonuję państwu w czasie teraźniejszym, ale właśnie w tej chwili, ktoś wyciąga wtyczkę od tzw: projektora, który rzuca mój obraz. Zanikam. Jako halucynacja nie mam nic do gadania. A może wszyscy

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Angela 07.07.2019
    Muszę przyznać, że tekst ciekawy, nasuwający pewne skojarzenia.
    Pozdrawiam.
  • JamCi 07.07.2019
    Jesteś Miszczem i/aluzji.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania