Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Historia Niechcianego Papierka

Prostokątny papierek pojawia się nagle na pustym chodniku. Trudno rzec skąd nadleciał, gdyż nikt nie był świadkiem tego zjawiska. Dopiero zaczyna świtać. Wilgotne, zimnawe powietrze, nie sprzyja spacerom o tak wczesnej porze. Delikatny obiekt drży lekko w powiewach wiatru, jakby czekał, czy ktoś go podniesie. Nie czuje się śmieciem, chociaż sprawia takie wrażenie. Tym bardziej, że wszędzie wokół jest schludnie i czysto. Jeden z jego czterech narożników, unosi się z lekka, tęskni, jakby dostrzegał trochę więcej, lecz po chwili opada na zimną, obojętną maskę betonu. W pobliskiej kałuży, odbiły się niedawno czarne, kształtne skrawki na białym tle, gdy papierek nad nią przelatywał. Teraz ich wspomnienia zafalowały lekko, bo właśnie ktoś otworzył okiennice, walnął nimi o futrynę i wrzasnął:

 

–– Proszę nie ruszać tego śmiecia. Leży przy mojej posesji i jest tylko mój. Podepczę go, świństwo jakieś zatracone! Zaraz zejdę…

–– Dobrze by było – odezwał się sąsiad, który akurat wyszedł przed chałupę. – Będzie święty spokój.

–– Ja ci dam spokój. Diabelski. Podnieść lepiej to dziwadło, to nie zejdę…

–– Tym bardziej nie podniosę.

 

Otwiera się okno w domku obok. Wykukuje z niej sąsiadka, którą nic nie obchodzi i ciekawa nie jest. Zdziera farbę z parapetu, ciężkimi piersiami pod nocną koszulą, wołając:

–– Kto naśmiecił przed moim patrzeniem. Zasłania mi widok na płytkę z tyłu. Zaraz zejdę…

–– Ludzie! Przestańcie, bo za chwilę miasto wymrze… ale bałagan na obejściu jest. Nie da się ukryć. Jakbym takiego złapał…

–– Ty lepiej złap papierka i wrzuć do kubła. Tam jego miejsce – zagrzmiał dalszy sąsiad, co akurat wyszedł w cały ten wir.

–– Kto? Ja? – zapytał przechodzień, bo poranek minął i zaczął się robić ruch. – Brzydzę się. Nabawię się wąglika lub innej cholery. Dziecko podnieś ty. Masz małe rączki, wprost pasują.

–– Odwal się pan. Spieszę się do szkoły. Nie w głowie mi papierki, bez niczego. Coś pan.

–– Proszę mi nie hałasować pod oknem, bo jak kocham tylko siebie, doniczki starej nie pożałuje – dodała pierwsza sąsiadka, od której się wszystko zaczęło. – Skoro nie chcecie, żebym zeszła…

–– Ależ chcemy.

–– Śmieciara jedzie. Oni są od tego. Na pewno sprzątną. Za nasze podatki – zagrzmiał tłum.

 

Buuuuuu……... tyrrr tyrrr tyrrr.

Nadjechał wspomniany pojazd. Zeskoczył z cokołu jegomość w czarnym garniturze i ciemnych okularach. Pobiegł do kubła, by go podczepić do śmieciary i machnąć fikołka, jak obyczaj nakazuje.

 

–– Panie. Bądź tak dobry i załaduj tego papierka. Jest wstydem dla okolicy. Uwalił się i leży.

–– Głupiś pan? – umoralnił zza okularów. – Do nas należy tylko to, co w kubłach. Nie jakieś niechlujne papierki. A pan nie może go wrzucić do kosza na odpadki?

–– Tu nie ma kosza. Zresztą dysk może mi wyskoczyć, podczas schylania.

–– Jemu już raz wyskoczył, ale nie dysk i sąsiadka uderzyła w latarnie.

–– A może by tak zadzwonić po straż przeciwpożarową? – zasugerowała pani z piersiami. – No co tak patrzycie? Nawet drabina nie będzie potrzebna.

–– Oooo… spójrzcie tam. Dzieci z przedszkola panią prowadzą. Któreś na pewno podniesie. Pani im będzie kazała, w ramach kulturalnego wychowania.

–– Co prawda to prawda. Jak takie małe od urodzenia nie wdrożyć do porządku, to już żadnego nie podniesie… nawet gdyby się miało o śmieć przewrócić. Świat schodzi na psy.

–– To czemu pan nie podniesiesz? – dodał postronny przechodzień, omijając papierek szerokim łukiem.

–– Bo leżę.

–– Pies biegnie, może capnie.

–– Nie zalatuje kiełbasą… niestety.

–– Kota też widzę. Już nie. Pies go przegnał. Może by wziął do zabawy zamiast myszy.

–– Cholera. Przykleił się do mojego buta. A fuj.

–– Masz pan gałązkę. Strzepnij na chodnik.

––Dzięki.

–– Słyszycie… dzieci coraz bliżej. Ooo… już przy nas. Nadzieja, że ktoś wreszcie zrobi porządek.

–– Proszę zrobić przejście – odezwała się uprzejmie pani przedszkolanka. – Dzieci wyprowadzam… a tu co? Zamieszanie jakieś. Chcecie żeby co… żeby biedne dzieci, obijały się o starszych… jak o jakieś… słupy. Doprawdy. Tacy niby dorośli a kultury tyle, co krokodyl napłakał.

–– Proszę nam nie ubliżać. My tu mamy na ulicy poważny problem porządkowy… to znaczy bałagan… a pani nam wyjeżdża impertynencko. Proszę lepiej dziecku powiedzieć, żeby papierek podniosło. Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość...

–– Cóż… nie dostrzegam, żeby któreś z was nasiąkło… raczej przetrąceni jesteście.

–– Dziecko ma elastyczny kręgosłup. Takiemu łatwiej, pochylić się nad kulturą.

–– Proszę pani – odezwał się przedszkolak. – Nie podniosę żadnego papierka. Od tego są specjalne służby.

–– My też nie – zawołała reszta.

–– Macie racje kochane dzieci. Co cesarzowi to cesarzowi… ruchy ruchy… obiadek czeka. Będą ziemniaczki w mundurkach.

–– O właśnie. Wojsko trzeba przywołać. Armia zrobi z nim porządek.

–– Co racja, to racja.

 

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

 

–– Mamo.

–– Zdejm buty, bo nabrudzisz.

–– Prostokątny papierek znalazłem.

–– Przestań się guzdrać, bo obiad stygnie.

–– On jest dziwny.

–– Tylko umyj ręce.

–– Był brudny a teraz czysty. Aż lśni. Chcesz zobaczyć?

–– Wytrzyj nos. Tylko nie w rękaw, jak ostatnio.

–– Tu są jakieś liczby.

–– Wytarłeś. No to chodź i jedz. Muszę za chwilę wyjść.

–– Jest ich sześć. Mam wrażenie, że papierek chce mi coś powiedzieć.

–– Jaki papierek? O czym ty mówisz? Przestań wreszcie marudzić. Dosyć tych głupot. Przecież doskonale wiesz, gdzie jest u nas wiaderko na śmieci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • yanko wojownik 09.06.2019
    Za długie na śpiącego - wrócę nocą.
  • pkropka 09.06.2019
    Przewrotne i z humorem. Super :)
    Biedny niechciany papierek, czasem każdemu warto dać szansę, może okazać się skarbem.
  • Dekaos Dondi, oto Twój zestaw:
    Postać: Woźna
    Zdarzenie: Zamiana ciał

    Gatunek (do wyboru): Thriller lub Opowiadanie obyczajowe lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 23 czerwca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania