Opowii ?Iglajus Jodłor→Dla dzieci

# = o

Drzewiak mości się w łóżku z liścia, odganiając co chwila natrętną biedronkę.

– Przestań mi tutaj chodzić – marudzi swoimi ustami z kawałka trawy. - Znowu przez ciebie nie mogłem się wyspać.

– Ja już wiem, co ciebie we mnie denerwuję – mówi rezolutna biedronka, machając znacząco lewym skrzydełkiem, gubiąc prawie jedną kropkę. – Moja śliczna czerwień.

 

Drzewiak ma już dość słuchania pyskatej biedronki. Jest kilka razy większy od niej, zrobiony z kawałka brzozowej kory. Z portek zwisają białe łaty a na twarzy widnieje blizna po ukłuciu igłą igliwia. To okrutny Iglajus Jodłor tak go urządził.

 

– Halo, tu ziemia! – wraca do rozmowy, szumiąc tym razem prawym skrzydełkiem. – Przestań się użalać nad swoim losem. Pamiętasz?

– Co tam znowu mam pamiętać, Kropeczko ty?

– No, no. Powiedział co wiedział... i żadnego: ciećkania, bo mi od tego kropki kwadratowieją. O czym miałam mówić, bo przez ciebie zapomniałam?

– O czym mam pamiętać.

– No właśnie. O czym masz pamiętać? Dobre sobie. A kto ci kłębkiem pajęczych nici, ranę przemywał. No kto?

– No ty. I co z tego? Wnerwiłaś pająka. Most spod nóg mu ukradłaś, przez to biedak piątą nogę złamał, uderzając przy spadaniu o kant starego grzyba.

– Ale miękkiego. I tylko w kolanie. Przeżyje jak nic. Już dawno się zrosła. A zresztą poszedł sobie, bo u nas muchami nie obrodziło... a fuj, głupie muszyska. Dobrze, że ich tutaj jak na lekarstwo.

– Ble – powiedział Drzewiak. – Nie mam zamiaru połykać takich leków.

 

Mimo tego jakoś dziwnie złagodniał i zgłodniał od tej rozmowy. Lubi pyskatą Kropę ale co za dużo to niezdrowo – myśli sobie, marząc o smacznej potrawce z trawy, przyprawionej szczyptą tartego orzecha laskowego, polanego sokiem wyciśniętym z soczystej jagody z domieszką kropelki rosy.

 

– Drzewiak – zakrzyknęła nagle spanikowana Kropa, leżąc ze strachu na plecach, robiąc piruety sześcioma nóżkami. –– Coś się do nas zbliża. Grzyby znosi na wszystkie strony, a robaki wyskakują z dziur, nie wiedząc gdzie uciekać.

Przyjaciel na ten widok wyskakuje ze swoich marzeń, plątając swoje myśli.

– No powiedz, czy to tym razem koniec lasu. Koniec nas? Tylko mi nie mów jak ostatnio – spojrzała przez zaciśnięte zęby, mówiąc dalej – że to nic. Spoko. A pamiętasz co było poprzednio. Szyszka na ciebie spadła...

– Uspokój się i nie wspominaj o szyszce. Już dosyć żywicy drzewom napsuł.

– Masz na myśli...

– Oczywiście, że Iglajusa. To on mnie rzucił szyszką, aż igłę spłoszył prosto na mnie... szkoda gadać.

 

Drzewiak chociaż zgrywa opanowanego, wcale taki odważny nie jest. Nie tyle chodzi mu o siebie. Jakby co, to się zrobi na nowo. Mało to różnych liści, kory i orzechów w lesie. Martwi się o Kropę. Jej życia nie wróci. Nie będzie mógł jej poskładać na nowo.

 

– No postaw mnie wreszcie na nogi. Długo mam jeszcze czekać na zmiłowanie jakiegoś: Drewienka.

– Tylko nie: Drewienka. Znowu zaczynasz mnie wnerwiać, chociaż życie jest nam coraz bardziej miłe – mówiąc to, znacząco rusza powieką zrobioną z zielonej koniczynki, przyozdobionej koronką z babiego lata. – No pomyśl, nie chcę ciebie utracić. Z kim się będę kłócić?

 

Biedronce łezki wzruszenia z oczu zwisają. Przecież to mówi najlepszy przyjaciel.

Muszą uciekać. Ale przed czym. Tego nie wie.

 

– Zwiewajmy – wrzeszczy przerażony Drzewiak. – Wsiadaj na mnie.

– Głupiś! Przecież mogę pofrunąć.

– Chcesz mnie zostawić samego?

– No nie... przepraszam. Ale będzie ci ciężko. Już same kropki swoje ważą.

– Przyjaźń nic nie waży, nawet gdy ciężka. Widzisz te ślepia w listowiu?

– Ojej! Co za potwór. A skąd wiesz, czy chce nas zjeść?

– Nie ważne. Uciekajmy.

 

Stary Iglajus słyszy jakieś wrzaski. Właśnie wrócił ze spaceru. Jest bardzo zmęczony, lecz ciekawość zwycięża. Mimo słusznego wieku i zgrzytających korzeni, szybko biegnie w kierunku przerażonych odgłosów. Zielone włosy o kształcie podłużnych szyszek, strącają poziomki, a te kulając się na leśnym runie, spać nie dają maleńkim stworzeniom. Korniki popatrują ciekawie z dziurek, nie myśląc w tej chwili o chrupaniu. Już wie, co za chwilę zobaczy. To co zwykle: Drzewiaka i Kropę. To te dwie pierdoły, wiecznie się kłócące, co go mają za strasznego potwora, bo szyszkę z drzewa niechcący upuścił, prosto na marudną głowę zrobioną z żołędzia.

 

– Szybciej, szybciej, biegnij – ponagla struchlała Kropa. – Zjawa leśna od siedmiu boleści nas goni a ty się wleczesz, jakbyś chciał i zrezygnował. – Czy wiesz co będzie, gdy znajdziemy się w strasznej paszczy?

– Przestań zrzędzić, bo ledwo zipię – złości się, biegnąc z gadającym ciężarem na plecach. – Lepiej zerknij za siebie. Dogania nas?

– Taa... ale o zgrozo... to gorsze do potwora... to wstrętny Iglajus, co mojego przyjaciela szyszką przywalił.

– Masz na myśli mnie?

– Przecież nie mam innego, głupolu.

 

Bestia przebiega obok nich spłoszona bardzo, huczącym Jodłorem. Nie wiadomo czy chciała ich zjeść. Gdyby nawet, to zostawiła apetyt za sobą. Wybawiciel wreszcie ich dogania, sapiąc i gderając na cały las, aż niektóre ptaszki milkną zniesmaczone.

 

– Co wy wyprawiacie – rzecze donośnie, ruszając groźnie wąsem z miękkiego mchu. – To tylko zwykła mysz. Ona nie je takich pomyleńców.

– Ty Iglajusie się nie znasz – krzyczy wnerwiona, aż jej kropki z tej emocji purpurowieją. – Mogliśmy zginąć na śmierć.

– Co ja bym bez niej zrobił – dodaje Drzewiak.

– A beze mnie? – pyta Jodłor, dziwnie się uśmiechając ustami z krzywych gałązek.

– Tyś mu szyszką przywalił – dodaje Kropa z wyrzutem.

– Niechcący. To ja już sobie pójdę.

– No... tego... dzięki za wszystko.

 

# =

Drzewiak mości się w łóżku z liścia odganiając co chwila natrętną biedronkę.

– Przestań mi tutaj chodzić – marudzi swoimi ustami z kawałka trawy - Znowu przez ciebie nie mogłem się wyspać.

A właściwie... możesz mnie denerwować. Najważniejsze, że jesteś.

 

Drzewiak nie wie, że wyjątkowo tym razem, jeszcze się nie obudził. To tylko sen, że Kropa jest przy nim. Tak naprawdę jej nie ma.

Budzi się i po raz pierwszy, jest mu bardzo smutno. Najgorsza ta cisza wokół. Coś się musiało stać.

Ona by sobie nie odpuściła, przyjemności denerwowania jego osoby. Szuka ją wszędzie, ale bezskutecznie. Wtem dostrzega coś dziwnego. Nawet nie wiedział, że jest to możliwe. Poznaje je natychmiast. Są mu doskonale znane. Co ją skłoniło lub zmusiło do tego, żeby je tutaj zostawić? Chciała mu coś przekazać? A jeżeli już nie żyje? Odgania takie myśli od siebie, najdalej jak może w głąb lasu. Może je napotka i będzie wiedziała, że się o nią martwi.

 

Siada na kawałku gałązki, bierze czapeczkę od żołędzia i na jej dno kładzie: sześć kropek. Są tak samo czarne jak jego myśli.

Jeszcze jedno go zastanawia. Gdzie jest: siódma? Gdzieś tutaj, czy ma ją na sobie? A jeżeli tak, to dlaczego nie zostawiła wszystkich?

Postanawia udać się do Iglajusa Jodłora. Stary zrzęda na pewno coś poradzi. Będzie wiedział, co się mogło stać. A może nawet wyruszy z nim na poszukiwania.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • 00.00 03.02.2019
    Podoba mi się, lekkie i idealne dla dzieci. :)
  • 00.00 03.02.2019
    A i jeszcze, mogłaby być druga część i kolejne.
  • Dekaos Dondi 03.02.2019
    Dzięki 00.00. Miło, że podeszło. Miało być ''dzieckowe''.Póki co nie mam kompletnie pomysłu, na ciąg dalszy.
  • illibro 03.02.2019
    Pisz, nie przestawaj ;)
  • Dekaos Dondi 03.02.2019
    Dzięki illibro Pozdrawiam
  • Justyska 06.02.2019
    Świetna historia o przyjaźni. Przypomnieli mi się moi dziadkowie. Babcia strasznie przezywała dziadka, ale jak nie wracał długo ze sklepu to zanosiła się płaczem. Prawdziwa miłość i przyjaźń to coś więcej niż miłe słówka.
    Pozdrawiam, warto było zajrzeć:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania