Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę 161

Zebrałem się w sobie Basiu i jak Ci przez blisko rok czasu obiecywałem zagłębiłem się w treść Twoich pozycji książkowych. Jakby nie patrzeć jesteś pisarką, a przede wszystkim moją przyjaciółką, a to już samo w sobie jest wyznacznikiem do choćby pobieżnego przekartkowania . Żartuję. Wiesz dobrze, że nie robię niczego dla poprawności. Dobra nie przynudzam, gotowa na moją hę, hę, recenzję?

Sam początek nie był dla mnie optymistyczny, gdy zaznaczyłaś, że nie będzie o religii, bo to dla mnie jest zawsze ciekawym tematem. Lubię, wręcz kontempluję słowa, wypowiadane z atencją, o czynnym udziale w duchowym aspekcie, nie przez pryzmat zakazów, ale własnej inwencji twórczej, kształtowania, doskonalenia swego wnętrza. Ale mając już wgląd w udostępnione przez Ciebie publikacje, wiem, że będę miał tą przyjemność, zwłaszcza nie omieszkam nie wpisać swoich wynurzeń przy opowiadaniu, które Adela nazwała -„ współczesną historią o Hiobie” - skądinąd bardzo trafnie. Ale na dziś jestem przed pierwszą z wydanych przez Ciebie powieści.

Już wiesz jaką?

Kiedyś przeczytałem, że o śmierci samobójcy decyduje kwadrans, w tym czasie następuje kulminacja, apogeum kryzysu, jeśli jest się zdanym na siebie to…..Tu, co prawda nie wybiła ta godzina, ale jednak nieuchronnie do niej zmierzało, pogłębiające się poczucie osamotnienia, brak rodziny, czy nawet możliwości przelania uczuć wyższych. Stagnacja, roztrząsanie porażki życiowej, - bo tylko w tych kategoriach to mogę ująć – mogły doprowadzić do targnięcia się na życie. Piszę mogły, bo mimo wszystko, jeśli przez 10 lat biczowania swego „ja” utrzymały Lenę w jako takiej egzystencji, to śmiem wątpić by do tego doszło, bo była herosem. Zresztą, to dla mnie niewyobrażalne, jak można utrzymać równowagę psychiczną po tylu ciosach i nie mówię tylko o dosłowności.

Zawsze wierzę, że na naszej drodze ma stanąć dana osoba, jest po prostu przewidziana, która ma nam pomóc, gdy sami nie dajemy już rady. Zjawia się, czasem na chwilę, ale jest by zwiększyć nasze szanse na lepsze jutro, pozwolić odetchnąć, ba! Wyrównać rezultat szczęścia w walce z niepowodzeniami. A jak na tym korzystają obie panie, to tym większa radość- bo nie da się ukryć, że mimo młodości i wigoru, Milena potrzebowała…hm..babci? Zmagała się brakiem poczucia akceptacji, a tylko dzieci wiedzą, jak ciężko jest wchodzić w nowe miejsce, otoczenie.

Jedyne, czego nie mogę, że tak brzydko się wyrażę strawić, to skromność Mileny. Być może przesadzam, ale patrząc na potrzeby, by nie mówić zachcianki dzisiejszych nastolatków, jest wręcz jak asceta. Ze świecą szukać pannicy, która zadowoli się wiankiem, ale może mało znam życie i zbyt przyziemnie patrzę.

Zgadzam się z przedmówcami piszącymi, że zaproponowany jako tło repertuar muzyczny jest idealny. Zwłaszcza Bocelli, któremu nomen omen również rączki latały i potrafił żonę bić bez przyczyny, więc tak jakbyś nie tylko tytułem utworu nawiązała do wydarzenia, ale i powiązała ich (męża i Bocel.) życie. Może dlatego wolałem przywoływać z pamięci głos Sary Brightman, jako coś lepszego, łagodniejszego, a może to wynik męskich upodobań? Jeszcze jakby znalazła się tam pioseneczka "Tell Him "Celine D. i Barbary S. to byś mi dogodziła w zupełności, ale to tak na marginesie…

Pozdrawiam Cię. Kacper.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania