Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 70

Witaj Basiu!

Wiem, że to wszystko jest przygnębiające, gdy dowiadujesz się od osoby postronnej, że sobie nie poradzisz, że tylko branie leków spowoduje, powrót do normalnego funkcjonowania. Nie musiałaś mi tego nawet tłumaczyć, to samo się nasuwa, staje mi bowiem przed oczyma twoja fizjonomia, twój rozbujały temperament i aż nie mogę uwierzyć w twoją porażkę. To tylko mi uzmysławia, jak kruche jest nasze wnętrze, jak łatwo ujarzmić ducha czynu, tego wielkiego orędownika determinacji. Z perspektywy lat, widzę, że nie ma na to planu, antybiotyku, placebo, to dla mnie jest zabójca, wpada jak po swoje, a my możemy tylko liczyć dni do finału. Stres, wielki jak nadzieja, dosięga każdego, kto żyje dla rodziny, stara się jej polepszyć byt, troszczy się o jutro. A im większa wrażliwość, tym łatwiej o doprowadzenie do stanu, który podlega leczeniu. Jak z tym chłopaczkiem, który miał jechać ze znajomymi z Londynu do Polski. W ostatnim momencie zrezygnował, odstępując miejsce koledze, który z tymi znajomym zginął w wypadku. Do dziś, jest na lekach.

Trudno mi się wypowiadać, na temat nadużywania leków, bo wyrosłem na naukach babci, że tabletka z krzyżykiem, to antidotum na wszelkie poranne bóle. Ona tak często ją sobie aplikowała, że właściwie, nie powinna spełniać swej funkcji. Ale gdy człowiek uwierzy w dany rytuał, to się włącza autosugestia, że to dzięki temu, właśnie to, zaspokoiło me jestestwo. Raz zabrakło danego specyfiku z krzyżykiem i padałem jej coś podobnego, co jak się domyślasz spełniło daną rolę. Będę złośliwy, ale takie picie kawy, bo lecę z nóg, jest dla mnie wmawianiem, świadomą zgodą na dany produkt. Ja też nie lubię przyznawać się do słabości, ale nie robię z siebie obłudnika, że bez słodyczy, będę miał mniej werwy. Ty na szczęście, nie miałaś z tym problemu, bo liczyłaś dni do końca kuracji, więc lekomania ci nie grozi.

Zgadzam się z tą opinią, jestem w stanie bez wczytywania się w szczegóły, przyznać racje, że własne zaangażowanie, stwarza większe szanse na wyjście z impasu. Nie lubię wytykać malkontenctwa, melancholii, ale to właśnie nas gubi, to nawracanie do złych momentów. Sami sobie stwarzamy problemy, roztrząsając każdy dzień, dopatrując się złej woli, bo źle nas przyjęto, nie czułem serdeczności. A można przecież zarażać dobrym słowem, pomysłami, własną inwencją twórczą. Tak, tak, to wygląda na proste, ale z tym jak z talentem, trzeba się urodzić, a później to w sobie pielęgnować, trenować z tym aż do osiągnięcia mistrzostwa.

Od kiedy wiem, że czytasz sobie do poduszki poezję, to i w melancholię mi łatwiej uwierzyć. Jestem nawet skłonny, wydać werdykt, że większość osób, pozwala sobie na tego typu wyprawy, zwłaszcza w takie deszczowe listopadowe wieczory. Dlatego nie powinnaś się obwiniać za to co nastąpiło, że w jakimś sensie dopomogłaś swemu stanowi by cię zdominował, zawładnął umysłem. Omijać można, by doszukiwać się pozytywów, ale nie dajmy się zwariować, by trzymać się w ryzach, bo ja muszę na pięknych chwilach się opierać. Zresztą, czy to aby nie doprowadziłoby, do pierwotnego stanu, takie wypieranie faktów? Jak nic, pojawiłby się strach, a tak pisząc o wszystkim, nie boisz się swojej przyszłości, bo już dziś ją planujesz.

To do jutra, moja koleżanko.

Pozdrawiam Kacper.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 05.09.2016
    Świetne:)
  • Robert. M 06.09.2016
    To jak zwykle bardzo miłe, ze nie opuściłaś kolejnej części. Stanowi to dla mnie dowód, że są ludzie z zasadami.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania