Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 16

Witaj Basiu!

Nazywasz Basiu takie przeżycie epizodem, co właściwie powinno mnie cieszyć, bo oznacza, że wyszłaś na prostą. Jakkolwiek to nie nazwać, jest jednak czymś wkalkulowanym w naszą egzystencję. Jako osoba wierząca, uważam, że wszystko co nas spotyka jest zaplanowane, stanowi element układanki naszego życia. Bo ile to razy, będąc panami swojego losu, postępujemy wręcz irracjonalnie. Mając kilka możliwości do wyboru o niebo praktyczniejszych, wybieramy taką opcję, że po czasie łapiemy się za głowę. Co nami wówczas kierowało, co było motorem , jaki plan nam przyświecał, że po czasie sami na siebie jesteśmy źli? Pewnie się z tym nie zgodzisz, ale ja wierzę, że my tak naprawdę, to mało mamy do powiedzenia, a to wszystko co wykonujemy, jest bardziej wypadkową niż naszą zasługą.

To chyba tylko z grzeczności, nie wypowiadasz na głos myśli o kobiecej intuicji, bo aż prosi się w tym momencie, by jej oddać co słuszne. Zdecydowanie jest to zagadnienie godne rozwinięcia, a jak piszesz, że to od środka krzyczało, wręcz nakazywało rozwagę, to jestem pewny tego. Można się wyśmiewać, że to zabobon, że ta konwersacja to rodzaj urojenia, ale jeśli tak, to czemu tak wiele z was kobiet zaklina się, że to było silniejsze od was, czułyście, że tak właśnie należy postąpić.

Jak to się zwykło w takich sytuacjach mówić : - że poranek jest mądrzejszy od nocy – tak i ty możesz powiedzieć, że dobrze zrobiłaś, nie postawiłaś wszystkiego na ostrzu noża, a wręcz szukałaś wyjścia przez kilka następnych dni. A że doszło i tak do rozpadu małżeństwa, że właściwie wstrzymało tylko degrengoladę, to powinnaś sobie zapisać na plus. Bo wiesz, że zrobiłaś wszystko, pozwoliłaś wam na wypowiedzenie swych żali, pretensji, tego wszystkiego co was oddzielało.

Czy wiara w tym wypadku, pomaga przezwyciężyć kryzys małżeński? Nigdy nie byłem w związku, więc trudno mi opowiedzieć się za tak, bądź przeciw. Sądzę jednak ,że stanowi to wartość dodatnią, bo dana para biorąc ślub kościelny jednak jest świadoma, a przynajmniej powinna być swej decyzji, a co za tym idzie, tego komu przysięga. Jeśli są osobami, które mocno zakotwiczyły w wierze, to będą miały motywację, by walczyć o swą przyszłość. Ale daleki jestem od tego, by to stawiać za pewnik, bo wiesz co było z Marcinem, ministrant, rodzice wychowywali w wierze, a po roku rozwiódł się.

Takie to nasze życie jest, co człowiek by nie robił, jak nie planował, zawsze znajdzie się powód do narzekań, bo nie da się wszystkiego przewidzieć, co ku ironii jest też pozytywem. Dlatego może łatwiej jest takim, co nie oczekują od życia by je rozpieszczało, a biorą je jakie jest, starając się realizować samych siebie przez swą pracę, hobby. Wiesz sama po sobie, że dzięki swej pasji, zapominasz o wielu problemach, bądź spychasz je gdzieś w podświadomość, by z czasem powoli rozwiązywać.

No widzę, że temat Joli cię poruszył, ale po treści jaką mi przekazałaś , jestem gotowy wysunąć wniosek, że na wesele to raczej się nie piszesz? Oczywiście, że żartuję nawet nie liczę , że nas powiadomi, co bez bólu serca przyjmiemy, moja koleżanko.

 

Pozdrawiam Kacper

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 13.07.2016
    Świetna część, czekam na więcej
  • Robert. M 14.07.2016
    Dziękuje ci bardzo, jak zawsze jestem ci wdzięczny że masz ochotę na czytanie, dziś wieczorem następna więc długo sobie nie poczekasz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania