Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (13)

Patrol musiał zatrzymać samochód doktora Anghela, gdyż raport dla dowódcy wymagał zrobienia zdjęć uszkodzonego auta. Zresztą zbytnio nie wypadało znanemu chirurgowi jechać wozem bez szyby.

- Wszędzie ta dokumentacja i biurokracja – pomyślał doktor, czekając na zastępczy transport.

Dowódca patrolu początkowo bał się reakcji swoich przełożonych. Teoretycznie udało mu się powstrzymać zamachowca, ale naprawdę niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. Wystarczy, by rebeliant miał jakiś cięższy sprzęt w ręce. Sierżanta chroniło kilkanaście dokumentów podpisanych przez lekarza, na mocy których dobrowolnie zrzekał się osobistej ochrony od kilku tygodni. Teoretycznie wojskowi doskonale znali trasę, którą zazwyczaj pokonuje lekarz. Dzisiejsze towarzystwo młodej anestezjolog zakłóciło rutynową drogę chirurga do domu. Ich szczęście, że atak miał miejsce przy budynku Banku Centralnego. W pobliżu kluczowych i strategicznych gmachów standardowo umiejscowieni byli snajperzy, kilkuosobowy patrol i tajniacy. Ci ostatni, właśnie podstawiali Anghelowi zastępcze auto. Czarne Subaru zatrzymało się tuż za terenówką patrolu. Kierowca wyszedł z auta, podał lekarzowi dokumenty do podpisania. Mężczyzna wydawał mu się znajomy.

Niedoszłym ofiarom zamachu od razu rzuciły się w oczy jego charakterystyczne blizny na twarzy i rękach.

- Panie doktorze auto jest do pańskiej dyspozycji – odezwał się, ukazując spore braki w uzębieniu.

Było pewne, że tajniak przebywał wystarczająco długo w strefie opadu radioaktywnego. Zęby można było policzyć na palcach jednej ręki. To, że był teraz w bezpiecznej strefie, świadczyło tylko o jego sporych koneksjach.

- Kiedy będę mógł odebrać swój samochód? – Anghel zapytał, starając się nie gapić zbyt bezczelnie na idealną niemal rekonstrukcję prawego ucha tajniaka. Zero fuszerki. Zboczenie zawodowe jednak wzięło górę. Tajniak zauważył jego spojrzenie.

- Myślę, że jutro popołudniu odprowadzimy pana samochód pod Instytut, oczywiście z nową szybą – odpowiedział tajniak. – Przy okazji proszę pozdrowić ordynatora Wałujewa. Niedługo poproszę go by polecił mi dobrego protetyka – uśmiechnął się specjalnie szeroko, by zademonstrować resztki uzębienia.

Doktorowi Anghelowi zapaliło się światełko w głowie. Faktycznie, przecież spotkał tego faceta kilka miesięcy na jednym z oddziałów Instytutu Transplantologii. Podpisywał mu kartę informacyjną, gdy opuszczał szpital po udanym zabiegu przeszczepienia dłoni. Natomiast rekonstrukcję małżowiny usznej wykonał ordynator.

- Właśnie zastanawiałem się skąd pana znam. Nie wdała się infekcja, jak się czujemy? – zapytał grzecznościowo, wskazując na palcem na ucho.

- Jak młody Van Gogh – zaśmiał się tajniak.

- Chyba Holyfield - odpowiedziała anestezjolog, patrząc na spory biceps tajniaka.

Anghel przypomniał sobie teraz jego imię i nazwisko. To był Siergiej Młynow, dalszy kuzyn jakiegoś ważnego bankiera w dawnym Kijowie. Jego sprowadzenie kosztowało bankiera pewnie kilka prowizji. No cóż, wszystko jest na kredyt. Życie przede wszystkim.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Po wielu bezsensownych tekstach można przeczytać coś dobrego. Oba rozdziały dobrze mi się czytało. Na plus masz, że nie komplikujesz niepotrzebnie tylko prowadzisz prostą, interesującą historię. Dam 4.
  • Niepasteryzowany 02.04.2016
    Dzięki, staram się przede wszystkim nie zanudzać.
  • NataliaO 02.04.2016
    No,ja odkrywczego nic nie powiem. Podoba mi się to, co piszesz z każdym rozdziałem coraz bardziej; 5:)
  • Niepasteryzowany 02.04.2016
    Postaram się systematycznie wstawiać kolejne części, mimo, iż praca na 3 zmiany i dwójka dzieciaków zbytnio w tym nie pomaga ;-)
  • NataliaO 04.04.2016
    Niepasteryzowany biedak :)
  • Angela 23.04.2016
    Niby fantastyka, ale taka bardzo realna, to wszystko naprawdę mogłoby się wydarzyć. Ja też raczej nic nowego nie dodam,
    bardzo mi się podoba : ) 5
  • Niepasteryzowany 23.04.2016
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania