Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (8)

Z rozmyślań wyrwał go dzwoniący w sąsiednim pomieszczeniu telefon. Zagasił niezdarnie papierosa w popielniczce. Świat się jeszcze tlił…

Jego drugi asystent, Sztywny, skierował się do telefonu. Doktor Anghel nie przepadał zbytnio za Sztywnym. Sasza Korylew, jego drugi podopieczny, dostał się do zespołu dzięki protekcji oligarchy Kardaszewa. Lub jak kto woli Kardaszianowa, jak nazywali go złośliwi przeciwnicy. Kardaszianow, ze względu na to, że jego córka zrobiła karierę przed zagładą w bezsensownym reality show. Nie miała talentu, ale miała ciało, które lubiła eksponować przed kamerą. Również z narzeczonym. I nie była to gimnastyka, czy balet. Chociaż bardziej przypominało to gimnastykę.

Zdaniem Anghela, Sztywny nie nadawał się zbytnio do tej roboty. Jako chirurg sprawdzał się znakomicie, ale widać było, że gryzie go sumienie po każdym zabiegu. Miał opory, zadawał niewygodne pytania. O sens działania Instytutu, o etyczność tych wszystkich eksperymentów i zabiegów. Ale czy po Roku Zero można było mówić o jakiejkolwiek moralności?

Sztywny podniósł słuchawkę.

- Instytut Transplantologii, magister Korylew, słucham – rzucił do słuchawki.

Korylew słuchał przez chwilę, po czym podniósł wzrok na Doktora, zakrywając dłonią mikrofon.

- Szefie, to znowu siostra Tomaszczuka. Pyta czy coś wiadomo o jej zaginionym bracie – przekazał wiadomość doktorowi.

- Niech ją szlag trafi – powiedział cicho Anghel. – Przecież nie jestem detektywem, ani policjantem.

- Więc? Co jej odpowiedzieć?

- Że jak będzie dalej taka dociekliwa to pewnie wkrótce znajdzie brata. A raczej znajdzie się tam, gdzie on – odpowiedział Jurij.

Teksański słysząc te słowa ledwo powstrzymał się od śmiechu, pakując resztę pobranych organów do komór chłodniczych.

- Szanowna pani, policja z pewnością robi wszystko co w ich mocy - Sztywny zaczął swój wyuczony monolog. - Jeżeli tylko wpadną na nowy trop z pewnością natychmiast poinformują nas, jak i panią – powiedział bez emocji do słuchawki.

- Sztywny, skończ gadać te bzdury - powiedział bardzo cicho lekarz. - Powiedz jej, że śledztwo…hmm…. - Doktor Mengele zamyślił się szukając odpowiedniego słowa.

- Szanowna pani, policja do tej pory przesłuchała dziesiątki świadków – asystent powiedział spokojnym tonem do telefonu. - Jednak śledztwo utknęło w…- zatrzymał się w połowie zdania patrząc na Teksańskiego pakującego zwłoki dawczyni. – Utknęło w martwym punkcie – dokończył mając nadzieję, że siostra Tomaszczuka nie słyszy zwijających się ze śmiechu Anghela i Teksańskiego.

Korylew pożegnał się z rozmówczynią i odłożył słuchawkę patrząc ma rozbawionych lekarzy.

- To było dobre młody - stwierdził z uśmiechem najważniejszy chirurg Instytutu Transplantologii. - Jednak nasz Sztywny nie jest taki…. – urwał w połowie zdania, ponownie wybuchając śmiechem.

- …drętwy - dokończył Teksański wrzucając worek z ciałem do specjalnego zsypu na śmieci.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Angela 10.04.2016
    "zapalniczce" - popielniczce. Nareszcie zaczyn się coś dziać : ) 5
  • Niepasteryzowany 10.04.2016
    o dzięki, poprawiam
  • Karthus 29.05.2016
    Trochę mało ale dialog jak najbardziej dobry. Też się usmiałem.
  • Niepasteryzowany 30.05.2016
    Dzięki za komentarze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania