Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (27)

Starszy sierżant otworzył drzwi kierowcy Jeepa Grand Cheronee. Kluczyk był w stacyjce. Przekręcił go, odpalając samochód. Wskaźnik ilości paliwa rzeczywiście pokazywał połowę baku.

- Powinniśmy szybko dotrzeć do celu, samochód wydaje się być całkiem sprawny – powiedział Markus siadając z tyłu, za sierżantem otwierającym przyciskiem bagażnik.

Lena i Anna wrzuciły swoje plecaki, Mark natomiast schował kanister z zapasem paliwa. Matka z córką po chwili były w samochodzie, zasiadając w wygodnych, skórzanych fotelach. Obok nich, po prawej stronie, zasiadł Markus. Snajper, nie rozstając się ze swoim karabinem zajął miejsce obok kierowcy. Włączył radio.

- Mark, poszukaj jakiejś stacji z klasykami – uśmiechnął się Markus.

Strzelec przeszukiwał częstotliwość, ale jedyne co usłyszeli to szumy w głośniku. Otworzył schowek w desce rozdzielczej, szukając płyt kompaktowych. Znalazł mały segregator z pochowanymi krążkami, wyciągnął jedną płytkę i włożył do zmieniarki odbiornika. Z sześciokanałowego wzmacniacza o mocy stu osiemdziesięciu wat popłynęły pierwsze dźwięki.

- Ej, to chyba Elvis Presley – uśmiechnął się starszy sierżant słysząc pierwsze takty „You will always on my mind”.

- To chyba nie klasyk, tylko prehistoryk – skrzywiła się Lena.

- Król wiecznie żywy – powiedział Tony wyjeżdżając z parkingu.

Mark zmienił płytę w zmieniarce. Nacisnął play i usłyszeli znany, mocny riff gitarowy.

- No, to idealnie pasuje do naszej wyprawy – Mark trzymając karabin udawał, że gra na gitarze.

- Co to jest? Brzmi całkiem, całkiem – zapytała Lena.

- To „Highway to hell” AC/DC. Stary, dobry zespół hardrockowy.

- Tytuł utworu rzeczywiście pasuje idealnie do celu naszej podróży.

- Szefie, dlaczego prosiłeś kobietę z ciężarówki, żeby przekazała naszym, że się trochę spóźnimy? – zapytał Mark. – Przecież wiedziałeś, że zdobycie nowego samochodu nie zajmie nam jednego dnia.

Tony spojrzał tajemniczo na snajpera, wyjeżdżając z osiedla na główną ulicę w kierunku Torunia.

- Mój pomysł na pewno ci się spodoba, ale lepiej żeby dowództwo się o tym nie dowiedziało. Po drodze zahaczymy o Płock.

- Chcesz odbić tych mężczyzn? – Markus zapytał podekscytowany. - Nie mamy pojęcia ilu jest tych pieprzonych rakarzy. Nie wiemy nawet, czy ci mężczyźni żyją.

- Spokojnie, przecież nie wyskoczymy w trzech na armię ludzi, na dodatek uzbrojonych pewnie. Tylko trochę nie chce mi się wierzyć, że robią z niewolników konserwy – Tony wyciszył lekko radio – myślę raczej, że handlują ludźmi z tymi łowcami. Odwalają za myśliwych brudną robotę, a tą historię z kanibalizmem sami nakręcają, żeby ludzie się bali.

- Więc, co zamierzasz? – snajper zapytał rozglądając się po wyludnionych okolicach, które mijali.

- Przede wszystkim, przed granicą musimy zdobyć ciężarówkę i mundury łowców. Tym samochodem nie mamy szans, żeby przedostać się do dawnej Ukrainy. Potrzebny nam mały kamuflaż. Znam rosyjski, więc powinno być dobrze – powiedział Tony patrząc na drogę. – A jeżeli chodzi o tych rakarzy to pożyjemy, zobaczymy. Może to tylko kilku amatorów. Wyrwiemy parę chwastów snajperką i jedziemy dalej – puścił oko do ucieszonego Marka.

Mieli za sobą kilka kilometrów jazdy. Jedyne co mijali po drodze to opuszczone domy, żadnych śladów życia. Pozarastane place, grunty leżące odłogiem, kości psów przy łańcuchu od budy. Wszystko było martwe. Rzadko który budynek był zniszczony, ale wiedzieli, że większość gospodarstw zamieszkują już tylko zgniłe trupy.

- Trzeba przyznać, że z tych młodych Polaków z wieżowca niezłe kozaki – stwierdził Markus zerkając na doszczętnie splądrowany sklep spożywczy, który właśnie mijali.

- Mówiłem wam już, że kozacy to Ukraińcy, Polacy to raczej charakternicy – poprawił go Mark.

- Ukraińcy z Białorusi? – zapytała ze śmiechem Lena.

- Usłyszałem kiedyś takie hasło w Stanach. Polak, Ukrainiec, dwa bratanki… - zaczął mówić starszy sierżant.

- Nie! To nie tak! Polak, Węgier dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki – zdenerwowany Mark znowu zaprzeczył. – Za taką profanację hasła mógłbyś od Polaków co najwyżej dostać po mordzie.

- A ty, skąd niby tak dobrze znasz Polaków? – zapytała Anna.

- Przed służbą zawodową byłem zakwaterowany w koszarach szkoły wojskowej w Holandii. Niedaleko nas, w hotelu robotniczym mieszkała grupa emigrantów z Polski. Kupowaliśmy od nich wódkę, a czasami, gdy mieliśmy przepustkę, wpadaliśmy na imprezę do ich hotelu.

- No i, czego cię nauczyli ci Polacy? – zapytała senna Lena, kładąc głowę na ramieniu matki.

- Picia – odpowiedział krótko snajper.

- Bicia? – starszy sierżant znowu nie dosłyszał.

- Też – powiedział z uśmiechem. – Tyle, że chyba oszukiwali przy wódce – dodał po chwili.

- Przy handlu? – zapytał Markus.

- Nie, przy piciu. Raz piliśmy ponad litra we trzech, w pokoju hotelowym. Ja z kumplem ledwo patrzyliśmy na oczy, gdy flaszki się skończyły, a Polak powiedział, że ktoś za bardzo rozrobił spirytus. I poszedł do baru. Gdy się obudziliśmy, jeszcze popijał piwo w restauracji hotelu – Mark uśmiechnął się, wspominając imprezę.

Markus przełączył odbiornik na radio, po krótkim szukaniu sygnału usłyszeli głos prezentera.

- Pirackie Radio Aktyw znowu nadaje. Mamy dla was wspaniałe wiadomości z zachodniej strefy wolności – podekscytowany głos przemówił w głośniku. – Kolejne fortyfikacje powstają przy granicy dawnej Polski i Niemiec. Jeżeli nie chcecie trafić w ręce łowców, kierujcie się tamte rejony. Pamiętajcie o broni, nie wiadomo kogo spotkacie po drodze. Nie ufajcie nikomu.

- To nasi nadają? Czy strefa skażona? – zapytał Markus.

- Mamy też wiadomość dającą nadzieję dla osób ze strefy skażonej. Coraz prężniej działa podziemie, w mieście Nowa Moskwa. Już kilkadziesiąt osób zostało przerzuconych do strefy bezpieczeństwa, dzięki pomocy ludzi dążących do rewolucji w Mocarstwie. Zaraz pewnie nas uciszy radio propaganda, więc z radioaktywnymi pozdrowieniami żegna was dj Gajger – usłyszeli przytłumiony śmiech prezentera.

- Dj Gajger…ale sobie przydomek wybrał – powiedział Tony. – Pewnie licznik słuchaczy rośnie – dodał, redukując prędkość.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Angela 16.05.2016
    Ubawiłam się czytając anegdotki o polakach, skądinąd wcale nie przesadzone : D 5
    Zastanawiam się, jak by tu zareklamować to opowiadanie, bo żal się nim nie podzielić. Miałbyś coś przeciwko?
    Acha, i oczywiście 5
  • Niepasteryzowany 16.05.2016
    Oczywiście, że nie. Spokojnie możesz reklamować na fb, blogu, czy gdziekolwiek. Cała przyjemność po stronie autora ;)
  • Angela 16.05.2016
    Niepasteryzowany na razie spróbujemy na forum w pitoleniu. Może coś się zadzieje. Bloga nie mam.
  • Niepasteryzowany 16.05.2016
    Angela Spoko :)
  • Angela 16.05.2016
    Niepasteryzowany napisałam, zobaczymy co będzie : )
  • Niepasteryzowany 16.05.2016
    Angela już widzę zainteresowanie ;) dziękuję, to bardzo miłe.
  • Angela 16.05.2016
    Niepasteryzowany nie ma sprawy, fajnie że akurat Arysto do Ciebie zajrzał, bo kto jak kto, ale
    on akurat ma pojęcie o pisaniu : ) Polecam się na przyszłość.
  • Niepasteryzowany 16.05.2016
    Angela Tego się właśnie obawiam :)))
  • Angela 16.05.2016
    Niepasteryzowany nie ma powodu, bo tekst jest dobry, fabuła kupy się trzyma, styl jest ok.
    Jeśli Arysto znajdzie coś do poprawienia, to tylko z pożytkiem dla Ciebie.
    Cha cha, łatwo mi tak pisać, a sama nie mam, i nie będę miała odwagi go poprosić,
    żeby do Perełki zajrzał : P
  • Niepasteryzowany 16.05.2016
    Angela, prawdziwa cnota krytyk się nie boi ;)
  • Angela 16.05.2016
    Niepasteryzowany no właśnie " prawdziwa" : P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania