Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (51) Sanitarium

- Zapomnij. Nigdzie nie jadę - Mark rzucił krótko do Leny, zerkając na Szamana, podłączającego niedoszłego samobójcę do kroplówki.

Tak naprawdę sam nie wierzył w to co mówi. Wiedział, że znowu wyruszą do tego pieprzonego piekła. Myślał nad tym, co Juri wyszeptał do ucha Leny, zanim niemal wyzionął ducha. Ducha...cholera, przecież sami byli niczym cień życia. Co ten stary wariat jej naopowiadał? Spojrzał na zakurzony zegar, wiszący krzywo nad łóżkiem chirurga. Wskazówki zegara zatrzymały się pokazując minutę do północy. Najcieńsza wskazówka, odmierzająca sekundy, wahała się lekko, raz w jedną, raz w drugą stronę. Widocznie ogniwo akumulatorka tliło w sobie resztki energii. Ostatnie tchnienia czegoś, co nieuchronnie się kończy.

- Minuta do północy – pomyślał Mark – niczym zegar zagłady. Ciekawe którą godzinę wskazywał, gdy odpalano pierwsze rakiety? Równą północ? Minutę przed? Nie.. to po prostu była ostatnia godzina. Nadeszła pora kadencji pieprzonej apokalipsy. Tyle, że czas nie stanął w miejscu. Rok Zero, kolejny period, dzień sądu, prekluzja…każdy nazywał to po swojemu. I każdy po swojemu musiał się z tym zmierzyć. Dzień Sądu, w którym wyrok wydali decydenci tego świata, a ofiarami były wszystkie strony konfliktu. Sąd kapturowy, bez możliwości prawa do obrony. Niektórzy za karę zginęli, część za karę żyła dalej.

- Mam kolejny raz wyruszyć autostradą armagedonu? Z nekropolii prosto w plugawą paszczę lwa? I po co? Tylko dlatego, że ten wariat miał jakąś chorą wizję? – bił się z myślami.

Kolejny raz zerknął na chirurga. Według Szamana nóż cudem nie naruszył serca. Indianin zatamował krwawienie i podał leki przeciwbólowe.

- Zegar ci nie działa – Lena rzuciła krótko do długowłosego lekarza, krzyżując ręce na piersi patrzała wyczekująco na Marka.

- Szczęśliwi czasu nie liczą – odpowiedział w swoim stylu ordynator wariatkowa.

Mark już miał mu czymś dopiec, ale cały czas panicznie błądziły mu w głowie słowa Leny. Słowa, które bez powodzenia szukały ucieczki przed jego własnym sumieniem.

- Tam nic się nie zmieniło, jest jeszcze gorzej – Lena powtórzyła słowa dziadka, zaraz po tym gdy odsunęli od niej krwawiącego samobójcę.

Z jej relacji wynikało, że w Mocarstwie Rosyjskim nie doszło do żadnego przewrotu. W miejsce głowy, którą ucięli hydrze, pojawiły się kolejne, jeszcze groźniejsze. Według Juriego macki potwora dosięgną ich ziemię, a płomienie ognia wkrótce strawią każdy dom.

- Coś ci jeszcze powiedział? – zapytał Mark.

- Nie – dziewczyna skłamała i żołnierz doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Lena wytarła łzę.

- Nigdzie nie jadę – powtórzył znowu snajper, jeszcze bardziej drżącym głosem.

Sam nie wiedział kogo chce przekonać. Ostatni obserwatorzy ze strefy buforowej nie wracali kolejny dzień. Radio milczało. Brak jakiejkolwiek informacji ze wschodu od czasu, gdy powrócili do Stargardu.

Nastała krępująca cisza, przerywana pojękiwaniem Juriego.

- Cisza jest głosów zbieraniem – mruknął cicho Szaman.

Marka przeszył dreszcz, gdy przypomniał sobie ostatnią wyprawę. Dwóch jego przyjaciół zginęło. Los matki dziewczyny był nieznany, ale raczej z góry przesądzony. Po co miałby tam jechać? No i z kim? Dowództwo nawet nie chciałoby o tym słyszeć. Ludzie są potrzebni tutaj, na miejscu.

- Kto wyruszy z nami? – Lena zapytała nagle, tak jakby wiedziała, że już podjął decyzję.

- Co? Jak, gdzie? Oszalałaś dziewczyno? Zapomniałaś ostatnie piekło? – żołnierz wściekł się.

- A to dla ciebie jest raj? – Lena rozłożyła ręce.

Szaman tylko uśmiechał się lekko. On także wiedział, że Mark nie jest w stanie oszukać przeznaczenia. Decyzja była głupia, niezrozumiała, trudna do oceny. Ale była to jedyna możliwa decyzja. Mark wiedział, że sumienie nie dawałoby mu spokoju. Sumienie i ciekawość nie dawałoby zasnąć, a harda dziewczyna pewnie wyruszyłaby sama.

- Musimy załatwić jakąś furę – snajper powiedział obojętnie zrezygnowany zerkając na obłąkanego pacjenta za oknem.

Lena uśmiechnęła się, jednak Mark tego nie widział. Spoglądał z przerażeniem na wariata, który odwrócił się w jego kierunku. Mężczyzna wskazywał go teraz krwawiącym palcem i szyderczo wyśmiewał. W krwi, która kapała na ziemię wiły się resztki robaka, nie zjedzonego przez ptaki. W oczach człowieka żołnierz zobaczył Śmierć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 06.04.2017
    5 :)
  • Niepasteryzowany 08.04.2017
    Dzięki fanko WWE :) ja się wychowałem na Undertakerze ;)
  • NataliaO 18.06.2017
    Niepasteryzowany Ja też znałam innych, ale zostanę już wierna Romkowi ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania