Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (16)

Gdy mijali plac zabaw jeszcze raz zerknął na to zdewastowane i opustoszałe miejsce. Ziemia w piaskownicy zapewne nie była wymieniana co najmniej od dwóch lat. Pełna była kapsli, szkła i psich odchodów. Dochodziła godzina osiemnasta gdy stanęli przed środkową klatką.

„Więcej światła dla żarówek !!!” – na drzwiach wejściowych rzucał się w oczy napis markerem. Ktoś musiał się bardzo spieszyć, gdyż hasło było napisane bardzo niezgrabnie.

Anestezjolog odsunęła zamek w torebce szukając kluczy. Syknęła z bólu. Obojczyk dawał się mocno we znaki.

- Cholerne klucze, gdzieś tu były… - powiedziała zdenerwowana.

Nagle ktoś od wewnątrz otworzył drzwi. Katia odskoczyła gwałtownie od drzwi, by nie uderzyło ją metalowe skrzydło.

- Czego tu…a to pani. Przepraszam, myślałem, że znowu ci przeklęci anarchiści – nadzorca Olkov wpuścił ich do środka.

- Spokojnie panie Olkov. To mój kolega z pracy. Doktor Anghel – przedstawiła lekarza.

- Miło mi. Przy okazji wszystkiego najlepszego – powiedział lekarz wyraźnie wyczuwając alkohol od zaniedbanego, starszego mężczyzny w szarym dresie.

- Co? A tak. Dziękuję. – wymienili uścisk dłoni.

W zamglonych oczach mieszkańca widać było zmęczenie życiem. Musiał ciężko pracować fizycznie przez wiele lat. Skóra jego dłoni była zniszczona i wysuszona, pełna odcisków.

- Jak impreza, panie Olkov? Dobrze się pan bawi? – lekarka zapytała nadzorcę, gdy ten wchodził do swojego mieszkania na parterze.

- Bombowo, pani doktor. Od dwóch lat wręcz bombowo – wysilił się na wymuszony uśmiech, zamykając za sobą drzwi.

Winda nie działała. Ruszyli po schodach na drugie piętro. Klatka schodowa była w miarę zadbana, jednak pozbawiona uroku. Nawet tutaj była niesamowita cisza. Nie słychać było głośno grających telewizorów, rozrabiających dzieciaków, czy hałaśliwych remontów. Słychać było tylko świst wiatru przez uchylone okna na półpiętrze.

- Pewnie dlatego Olkov ich usłyszał – pomyślał lekarz. Przecież nie zachowywali się głośno przed klatką.

Stanęli przed drzwiami pani anestezjolog.

- Pani doktor…zrobię ten zastrzyk i będę uciekał. Robi się późno – próbował zawczasu dać jej do wiadomości, że nie interesuje go nic więcej.

Zrobiło mu się niesamowicie głupio, gdy spojrzała na niego z wyrzutem. Zapukała czterokrotnie, z chwilowymi odstępami, w drewniane drzwi. Wyglądało to na jakiś umówiony sygnał dla osoby mieszkającej w domu. Po chwili usłyszał trzask otwieranego zamka. Drzwi uchyliły się do wewnątrz. Na widok małej dziewczynki trzymającej ręką za klamkę poczuł się jak skończony idiota.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 05.04.2016
    Dobrze wpasowany dialog w oszczędne tło :) dialog jest naturalny, prosty, i taki brzmiący jakby rozmawiała ze sobą dójka najlepszych dobrze znanych się ludzi; 5:)
  • No, dobrze dałam pięć. Faktycznie trzeba mieć talent, aby nie zanudzić czytelnika. Ciągle się chce wracać do dobrego opowiadania, które ma ciekawych bohaterów, ukształtowaną poprawnie historię. Jest w tym dużo sensu przede wszystkim nic nie jest przekoloryzowane. Po prostu przyjemnie się czyta.
    Poprzedni 5/ tu też 5
  • Niepasteryzowany 05.04.2016
    Dzięki. Muszę tylko się uczciwie przyznać, że miało być opowiadanie, a raczej zapowiada się na troszkę dłuższą historię ;)
  • Angela 24.04.2016
    Wszystko na miejscu, Starasz się wciągnąć czytelnika w ten świat i świetnie Ci to wychodzi : ) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania