Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (15)

Głusza i martwa cisza na tym osiedlu nie była jedyną oznaką, że na świecie stało się coś strasznego. Dzielnice przecież nigdy nie przypominały próżni o tej godzinie, zwłaszcza w lato. Puste boiska, sklepy, osiedle było martwe. Jakby dopadł je uliczny paraliż. Wprowadzenie godziny policyjnej powodowało stres wśród ludzi. Było niepokojącym znakiem, że znów coś się dzieje. Cisza przed burzą. Ludzie pamiętali jednak panikę i chaos w zachodniej Europie, gdzie agresywni mieszkańcy zabijali się o butelkę wody. Społeczeństwo Mocarstwa zdawało sobie sprawę, że najważniejszy jest spokój.

- Ta cisza jest okropna, słychać tylko wiatr – powiedział lekarz nakładając kaptur na głowę.

- Dobrze, że nie wieje od wschodu – uśmiechnęła się do lekarza. - Mam do pana biznes.

- O co chodzi?

- Zrobi mi pan zastrzyk przeciwbólowy?

- Nie ma problemu – odpowiedział lekarz, jednocześnie zastanawiając się jakie są jej prawdziwe zamiary. Przecież wykonanie takiego zastrzyku to dla niej bułka z masłem.

- Odbiorę tylko swój przydział w PWS.

Ruszyli w stronę małego budynku, położonego tuż przy wymarłym placem zabaw. Pusta huśtawka skrzypiała cicho, poruszana mocnym wiatrem.

Punkt Wydawania Surowców wydawał się być zamknięty, ale zawsze jedna osoba miała dyżur, by obsługiwać ludzi z immunitetem. Strażnik stojący przed budynkiem ostrzegawczo przeładował broń, widząc jak lekarz sięga do kieszeni. Drugi, umiejscowiony na dachu, miał ich na muszce od ponad minuty.

- Spokojnie, wyjmuję dokument - doktor Anghel powiedział do ochroniarza, wyciągając z portfela kartę magnetyczną.

Przyłożył ją do czytnika znajdującego się przy drzwiach wejściowych obiektu. Odczekali kilka sekund. Po chwili, za szklanymi drzwiami pojawił się mężczyzna, łysy jak kolano, w średnim wieku. Zerknął na wyświetlacz informacyjny wewnątrz PWS. Po chwili otworzył małe okienko zamontowane na drzwiach dawnego sklepu.

- Witam doktorze Anghel – odczytał dane pracownik. – Zostały panu dwa kredyty, po jednym na artykuły chemiczne i prowiant. Co podać?

- Dzisiaj nic. Moja koleżanka zapomniała immunitetu, proszę podać czytnik linii papilarnych – stwierdził lekarz, zauważając, że mężczyzna miał protezę oka, zapewne po kimś odziedziczoną.

Świadczyły o tym różne kolory tęczówek, lewe – to zdrowe - było niebieskie. Prawe natomiast, sprawiające wrażenie dużo mniejszego, było zielone.

Facet rzucił okiem na lekarkę, masującą swój obolały obojczyk. Sięgnął ręką pod ladę, wyciągnął małej wielkości urządzenie w metalowej obudowie. Podłączył kabel usb i podał skaner przez okno.

- Proszę lekko przyłożyć prawy kciuk, aż zaświeci się zielona dioda.

- A jak zaświeci się czerwona? – zapytała, przykładając palec do czytnika.

Pracownik PWS poczekał na zielone światło, odczytał dane ze skanera.

- To znaczy, że ktoś przeszczepił pani rękę, ale wtedy ktoś z nas musiałby zmienić zawód, pani anestezjolog – powiedział po chwili, zerkając na wyświetlacz. – Ma pani jeden kredyt na chemię.

- Chemii mam już na dzisiaj dosyć, chociaż i tak jeszcze jedna przede mną – powiedziała łapiąc za obojczyk. - Wykorzystam bonus na alkohol. Macie jakieś wino?

- Jest tylko wódka. Godzinę temu nadzorca osiedla pobrał ostatnie trzy butelki wina, wspominał coś o swoich urodzinach.

- Dziwne, przecież nadzorca Olkov nie ma żadnych przyjaciół – powiedziała anestezjolog.

Znała doskonale Olkova, mieszkał w jej pionie, na parterze.

- Widocznie ma sporo luster w domu. Więc jak, przynieść wódkę?

- Ok, najwyżej rozcieńczę – powiedziała, widząc, że magazynier aż skrzywił się słysząc te słowa.

Pracownik zamknął okienko, udał się na zaplecze szukając trunku.

- Zastrzyk nie wystarczy? – zapytał ironicznie lekarz.

- Za dużo atrakcji jak na jeden dzień.

Magazynier po chwili pojawił się za szklanymi drzwiami. Drapał się po łysej głowie, widać było, że ma jakiś dylemat. Otworzył okienko.

- Yyy…potrzebuje pani całej zawartości tego rekwizytu ? – zapytał tak, by strażnik stojący trzy metry od nich nie usłyszał.

- Co proponujesz? – zapytała, wiedząc już, że zrobi niezły interes.

- Połowa trunku i wykasowuję wykorzystanie jednego z kredytów.

- W porządku. A jeśli sprawdzą rejestr?

- Kolejna inwentaryzacja dopiero za rok, może już nie będzie co sprawdzać – magazynier powiedział odlewając sprawnie połowę butelki do słoika.

Doktor Anghel miał wrażenie, że widzi błysk w oczach magazyniera. Nawet w tym sztucznym.

Katia odebrała bonus.

Odchodząc od budynku zauważyli uśmiech na twarzy ochroniarza Punktu Wydawania Surowców.

- Nasz magazynier chyba straci połowę swojej zdobyczy – Anghel powiedział do młodej lekarki kierując się w stronę wieżowca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 04.04.2016
    ta aura była w tym rozdziale, dobry początek, ta huśtawka, te kolory tęczówek może to bzdety, ale dla mnie takie drobnostki daja coś w opowiadaniu, jakiś urok, dialog był taki poważny, a jednak z wyczuciem napisany; 5:)
  • Angela 23.04.2016
    Czytając o sprytnym magazynierze, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Tak jak napisała już Natalia, wszystko z wyczuciem :) 5
  • Niepasteryzowany 23.04.2016
    Staram się, by było trochę grozy i śmiechu ;)
  • maniekt 30.03.2018
    Dialog świetny!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania