Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (45)

Nastąpiła krępująca cisza, przerwana przez szloch dziewczynki słyszany z pokoju obok. Lekarz Jurij Anghel trzymał kurczowo podłokietniki fotela. Na skórzanym obiciu siedziska pojawiły się pierwsze krople potu. Poprosił o małą dolewkę alkoholu. Spojrzał prosto w oczy młodemu żołnierzowi. Chłopak był zdeterminowany i pewny siebie. Ich wzrok spotkał się ze sobą. Miał wrażenie, że Mark zaraz wyjmie nóż i zaszlachtuje go na oczach Iwana i Katii. Ten jednak spokojnie wyjął paczkę papierosów. Wyciągnął cztery fajki. Trzy zostawił na blacie. Jednego odpalił i spojrzał znowu w oczy chirurga.

- Zanim skończę palić, chcę wiedzieć, czy podejmiesz się tego, o co cię proszą ci mili państwo – rzucił, wskazując na lekarzy. – Ja w tym zabiegu nie pomogę, moim jedynym narzędziem jest snajperka. I myślę, że tak powinno się zakończyć tą sprawę. Niestety oni mają rację. Zamach nic nie da. Jedynie pogorszy sytuację w tym piekle – popatrzał na żarzącego się papierosa.

- Skąd wiecie, że prezydent będzie operowany? – Jurij zapytał, zerkając na dwa papierosy. – Pomogę ci szybciej poznać odpowiedzieć na pytanie – dodał, biorąc jednego skręta.

- Nasz kochany władca od kilku miesięcy zwleka z operacją zaklipsowania tętniaka wewnątrzczaszkowego. Wiemy o tym z dobrych źródeł. A musisz wiedzieć drogi Jurij, że mamy swoich ludzi naprawdę wysoko – powiedział spokojnie Kuklinow, biorąc jedną z fajek. – Zadbamy o to, żeby przebywał jak najdłużej po zabiegu przykuty do szpitalnego łóżka.

- Skąd pewność, że to ja będę przy operacji?

- Prezydent od jakiegoś czasu szukał dobrego lekarza. Zarówno nasi ludzie, jak i zaufani naszego kochanego władcy, polecali głównego chirurga Instytutu Transplantologii. Zresztą, sam mer Mocarstwa Rosyjskiego wypytywał o ciebie. Cały zespół lekarzy oraz pielęgniarek będzie wtajemniczony w nasz mały, wywrotowy zabieg – stwierdziła lekarz anestezjolog. - Co prawda nie palę, ale faktycznie, chcemy szybko poznać twoją odpowiedzieć – Katia sięgnęła ręką po ostatnio sztukę.

Odpaliła papierosa, kaszląc mocno krótką chwilę. Wszyscy patrzyli na lekarza chirurga. Wiedzieli, że ma do nich dziesiątki pytań. Na niektóre sami nie mieli odpowiedzi. Wątpliwości i przeszkód było wiele. Nikt i nic nie gwarantowało powodzenia tej akcji. Tyle, że wiedzieli o tym od początku. Samo dostarczenie wnuczki było połową sukcesu. Niemniej jednak, to była ta łatwiejsza połowa.

- Co mam niby zrobić, przeszczepić mu mózg? Jeżeli o tym myślicie, to od razu mówię, że to niemożliwe. Kiedyś, owszem, może i tak. Obecna medycyna nie pozwala jednak na takie eksperymenty – rzekł spokojnie, paląc swojego papierosa. - Chociaż źle to ująłem. Pozwala, ale daje zerowe szanse na sukces – poprawił się.

- Tak, wiemy o tym, Jurij. Chociaż kusiła nas ta opcja, to wiem, że to niewykonalne. Powiedz mi, drogi przyjacielu, czy przypominam ci prezydenta? – zapytał, strzepując popiół z rękawa marynarki.

- Niezbyt, a co?

- Bo zamierzam nim zostać.

- Chyba już mówiłem wam o wyborach…są za kilka miesięcy – rzekł Anghel, zerkając na wypalonego do połowy papierosa.

- Pieprzę wybory. I tak wiadomo, kto obejmie prezydenturę w następnej kadencji.

- No to, co w końcu planujecie? – zapytał cicho, chociaż powoli zaczynał się domyślać planu rebeliantów.

Wstał z fotela, ruszył w stronę okna. Zerknął ponownie w stronę piaskownicy. Dziewczynka bujała się teraz na starej, skrzypiącej huśtawce, asekurowana przez nadopiekuńczego dziadka. W dłoni trzymała kurczowo naprawioną lalkę. Zabawka wyglądała jak nowa. Jeden znaleziony element uszczęśliwił małe dziecko.

- Czy jego jeden zabieg, może odwrócić losy świata? – pomyślał, odwracając się do osób w pokoju.

- Możecie palić w spokoju, cokolwiek planujecie, wezmę w tym udział. – Ty również będziesz w zespole lekarzy? – zapytał Iwana, gasząc fajkę w popielniczce, którą podniósł z podłogi snajper.

- Będę przebywał w tej samej sali, mój drogi przyjacielu. Tyle, że również będę pod wpływem narkozy – uśmiechnął się sarkastycznie, wypuszczając kłąb dymu z ust.

- Chyba nie myślicie o tym, żeby…

- Owszem, myślimy – przerwała chirurgowi Katia Zajcew. – Dobrze wiesz, o czym mówimy. Ma to swoje minusy, ale obecna medycyna gwarantuje niemal stuprocentową gwarancję sukcesu. Oczywiście musimy jakoś wytłumaczyć nieobecność prezydenta…nowego prezydenta po zabiegu – poprawiła się. – Rehabilitacja będzie wymagać kilku tygodni pobytu w szpitalu.

- Społeczeństwo ma głowie inne problemy, aniżeli to, że ich dyktator nie pojawia się publicznie. Mieszkańcy tego Mocarstwa, śmierdzącego śmiercią i zgnilizną, potrzebują natychmiastowej zmiany klimatu – Mark otworzył okno, wpuszczając świeże powietrze do wypełnionego dymem, salonu.

Wyrzucił palący się papieros przez okno. Znowu nastąpiła głucha cisza. Noblista stał z założonymi rękoma. Snajper wpatrywał się bez celu przez okno. Katia zagasiła fajkę, z której pociągnęła zaledwie trzy razy nikotynowy dym. Lekarz Jurij Anghel wpatrywał się po kolei w każdą z osób w salonie. Świeże powietrze powoli wypełniało zadymiony pokój. Chirurg Instytutu Transplantologii wiedział, że smród dymu jeszcze długo przenikać będzie ściany tego salonu. Tak samo ciężko będzie pozbyć się zgnilizny, oplatającej ten zepsuty do szpiku kości kraj. Jednak pozbycie się osoby odpowiedzialnej za atmosferę w państwie, może być początkiem czegoś nowego. Czegoś nowego i czystego. Czegoś, co przywróci odpowiednią aurę tej krainie, chylącej się ku niewątpliwemu upadkowi.

- Naprawdę wierzycie, że to ma szansę powodzenia? – zapytał, podchodząc do okna, by zaczerpnąć świeżego powietrza.

- W Korei się udało – rzuciła krótko Katia. – No, prawie.

Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Co się udało? Przecież dyktator z tego reżimu miał schizofrenię, lub jak twierdzą inni, Alzhaimera – odparł, gapiąc się na nią osłupiały.

- Sam dyktator, nie. Jego dawca, owszem – powiedział ze spokojem Iwan.

- Jaki dawca? Co ty bredzisz?

- Osoba powiedzmy…podstawiona…miała schizofrenię. Tak podejrzewamy. Na początku wszystko szło zgodnie z planem. Planem Amerykanów lub, jeżeli wierzyć naszemu wywiadowi, Chińczyków. Niestety człowiek ten zbytnio wcielił się w nową rolę. Cały projekt Stanów Zjednoczonych, lub - jak kto woli, Chin - legł w gruzach, przez jedno małe niedopatrzenie. Kandydata sprawdzono niemal pod każdym kątem. Jednak schizofrenia to zaburzenie psychiczne, które może rozwijać się miesiącami, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Agenci podstawieni przez któryś z tych państw, zostali zapewne rozstrzelani na rozkaz nowego władcy Korei Północnej – Kuklinow przedstawił sytuację sprzed wojny.

Anghel zastanowił się. Faktycznie, koreański hegemon przez pewien okres nie pojawiał się publicznie. W telewizji nadawano jedynie archiwalne nagrania, z dyktatorem w roli głównej. Pamiętał, że w totalitarnym państwie tłumaczono to obowiązkami ich ukochanego władcy. Tyran nie pojawił się nawet przy próbnym wybuchu niewielkiej bomby wodorowej, kilka miesięcy przed apokalipsą. Wydał tylko krótki, pisemny komunikat wychwalający swój wielki sukces. Następnie, po kilku tygodniach, niespodziewanie wystąpił w koreańskiej telewizji. W nowej fryzurze, ciemnych okularach i wysoko postawionym kołnierzem kurtki. Idee i cele państwa również miał nowe. I zaskakujące, przede wszystkim.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Angela 29.06.2016
    Nareszcie wszystkie elementy są na swoim miejscu. Rozdział w pełni mnie usatysfakcjonował : D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania