Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (30)

Włączył radio.

- Jak donoszą nasi koledzy z bezpiecznej strefy, rebelia w Mocarstwie Rosyjskim nabiera tempa - usłyszeli znajomy głos prezentera. - Wczoraj nasz oddział ruchu oporu w dawnej Białorusi dokonał małego aktu sabotażu w filii haniebnego Instytutu Transplantologii, w Mińsku. Wysadzone zostały cztery samochody, należące do zatrudnionych tam oprawców. Niestety, obeszło się bez ofiar. Blady strach padł na lekarzy głównej siedziby Instytutu w Nowej Moskwie. Decydenci kraju zastanawiają się nad wydłużeniem godziny poli…- radio zatrzeszczało i ucichło.

- Trzeba przyznać, że ciekawie robi się na wschodzie – powiedział Markus, bezskutecznie próbując złapać sygnał w odbiorniku.

- Padam z nóg, trzeba znaleźć jakiś miły pensjonat – powiedział snajper ziewając.

- Może tutaj – Kamiński wskazał mały, przydrożny motel.

- Nie wiem tylko, czy nas stać – zaśmiał się Markus zerkając na niewielki, ale wysokiego standardu obiekt.

Tony skierował się na mały, pusty parking. Biały budynek motelu urządzony był w amerykańskim stylu. Do tarasu na pierwszym piętrze prowadziły zewnętrzne, drewniane schody. Obok nazwy obiektu – Las Vegas – powiewała flaga Stanów Zjednoczonych.

Opuścili samochód, kierując się w stronę wejścia.

- Czuję się jak w domu – powiedział starszy sierżant, podchodząc wolnym krokiem do drewnianych drzwi.

- Musisz mieć bardzo tandetny gust, szefie – Markus stwierdził krótko.

Dowódca załogi kopniakiem otworzył zamknięte wrota. Drzwi wypadły z zawiasów.

- Mam nadzieję, że nie doliczą nam tego do rachunku – powiedział młody snajper z uśmiechem.

- Wszystko na mój koszt – dodał dowódca rozglądając się po wnętrzu budynku.

Włączyli małe latarki. Strumień światła rozjaśnił nieco pomieszczenie.

Na parterze - naprzeciw wejścia - znajdowała się recepcja z małą gablotką z kluczami. Według ilości numerków, motel oferował dwanaście pokoi. Po prawej stronie znajdował się mały bar restauracyjny oraz niewielki kantor, oferujący również między innymi gazety i kosmetyki. Obok niewielkiej recepcji znajdowały się schody prowadzące na piętro mieszkalne.

Pająk uderzył kilka razy w stalowy dzwonek recepcyjny, położony na zakurzonym blacie.

- Obsługa! – zawołał. – Pokoje dla niewiast ratujących świat i ich świty – krzyknął, śmiejąc się głośno.

Odpowiedziała mu głucha cisza.

- Przestań się wygłupiać, Markus. Bierz klucze i sprawdź pokoje, czy nie zalęgło się jakieś plugastwo – rozkazał dowódca. – Obejmę pierwszy wartę przed budynkiem. Młody zmieni mnie po trzech godzinach. Ty Pająk, przejmiesz pałeczkę ostatni, zrozumiano?

- Nasz klient, nasz pan. Czy gość życzy sobie, żeby zanieść jego bagaże do pokoju? – ukłonił się nisko Markus, ukazując w całości swój tatuaż pajęczyny na głowie.

- Nie drażnij mnie, żołnierzu – powiedział starszy sierżant z lekkim uśmiechem na ustach.

- Dobra, już dobra – powiedział Pająk zabierając klucze z gabloty. – Chyba nici z napiwku – puścił oko do śmiejącej się Anny i Leny.

Markus wszedł powoli po schodach, świecąc przed siebie latarką. Włożył klucz z numerem jeden do pierwszych drzwi po lewej stronie krótkiego korytarza. Otwierając drzwi do wewnątrz miał nadzieję, że nie zastanie takiego widoku jak w tym przeklętym gospodarstwie, które przeniknęło zło i śmierć.

Odetchnął z ulgą, upewniwszy się, że pokój jest względnie czysty. Jakby przed chwilą obsługa motelu wysprzątała po ostatnim gościu. Świadczyła o tym idealnie złożona pościel i koc na łóżkach. Jedyną oznaką, że pomieszczenie było nieużywane, była gruba warstwa kurzu na komodzie z telewizorem i stolikiem nocnym, między dwoma posłaniami. Wszedł do niewielkiej łazienki, znajdującej się przy odbiorniku. W środku był wąski, zabudowany prysznic, umywalka i toaleta. Odkręcił kran w umywalce. Tak jak się spodziewał, woda tylko przez moment popłynęła cienkim strumieniem. Niskie ciśnienie wody zmieniło się w pojedyncze krople, by po chwili całkiem przestać lecieć.

Markus opuścił pokój. W pozostałych pomieszczeniach sytuacja wyglądała identycznie.

- Pokoje do państwa dyspozycji – powiedział schodząc po schodach. Brak włóczęg i szczurów. Wody również – dodał lekko się krzywiąc.

- Można się było tego spodziewać – przytaknął starszy sierżant. – Mark przeszukaj ten magazynek – powiedział wskazując drzwi znajdujące się po drugiej stronie recepcji. – Przydałby się jakiś zapas czystej wody i może jakieś konserwy. Musimy przecież coś zjeść.

Młody snajper użył metody dowódcy, mocnym kopniakiem otwierając niewielkie zaplecze.

- No no, ktoś tu chyba przygotowywał się na małą apokalipsę – zagwizdał snajper, podziwiając zawartość kantorka.

W środku była czerwona apteczka pierwszej pomocy, wypełniona bandażami, nożyczkami, wodą utlenioną i lekami przeciwbólowymi. Ponadto spory zapas baniaków z wodą oraz opakowanie tabletek do jej uzdatniania. Na pólkach znajdowało się kilkadziesiąt puszek z zakonserwowanym mięsem. Do tego spore ilości zabezpieczonej mąki, ryżu oraz makaronu. Na podłodze stały trzy jedenastokilogramowe butle z gazem oraz całe pudło przenośnych lamp naftowych z zapasem oleju w butelkach.

- Myślę, że możemy tutaj spokojnie przeżyć miesiąc w luksusie – uśmiechnął się strzelec.

- Niestety żołnierzu, jutro musimy się wymeldować – stwierdził starszy sierżant. – Przygotujmy coś do jedzenia – powiedział wyjmując jedną butlę z gazem. – Zapalcie lampy naftowe.

Anna rozglądała się chwilę po zawartości schowka, po czym wzięła z półki dwa opakowania makaronu spaghetti oraz sproszkowany sos bolognese.

Żołnierze wraz z matką i córką przeszli do baru restauracyjnego. Światło lamp rozjaśniło wnętrze motelu. Sala była niewielka, miała około trzydziestu metrów kwadratowych. Mieściło się tam sześć niewielkich stolików. Za ladą baru było przejście do kuchni.

Młody snajper podłączył zawór węża butli propan-butan do kuchenki gazowej, w małym zapleczu baru restauracyjnego. Sprawdził palniki, po czym z uśmiechem pokazał Lenie wyprostowany kciuk prawej dłoni.

- Jutro powinniśmy dotrzeć do granicy – powiedział dowódca. – Po drodze musimy zmienić środek transportu – kontynuował, nalewając wodę z dziesięciolitrowego baniaka do garnka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Angela 18.05.2016
    Ale im się poszczęściło z tymi zapasami. Nadal czyta się super : ) 5
  • Niepasteryzowany 18.05.2016
    Jeden ze słabszych rozdziałów, ale od następnego będzie lepiej. Dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania