Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (20)

Dojeżdżali do stylowej, podpiwniczonej kamienicy w zachodniej części miasta. Budynek miał cztery kondygnacje, obejmował dwadzieścia lokali mieszkalnych. Wszystkie z instalacją gazową, elektryczną i centralnym ogrzewanie. Wybudowany został jeszcze zanim wybuchła druga wojna światowa. Przed nuklearnym piekłem dom pełnił rolę hotelu o wysokim standardzie. Teraz również był dostępny tylko dla osób zamożnych i zasłużonych. Naprzeciwko hotelu był mały Punkt Wydawania Surowców, czynny całodobowo. Mały, ale za to bardzo dobrze zaopatrzony. W tej części miasta mieszkało najwięcej uprzywilejowanych ludzi.

Oba samochody zaparkowały tuż przy drzwiach frontowych. Także tutaj rebelianci dali o sobie znać. Świadczył o tym wielki atomowy grzyb namalowany starannie na frontowej ścianie dawnego hotelu, tuż przy schodach do wejścia głównego. AH1N1 – PAMIĘTAMY – czerwony napis rzucał się w oczy. Malunek i napis musiały powstać całkiem niedawno, wczoraj go jeszcze nie było. Graffiti przykrywało tablicę upamiętniającą ofiary uderzenia nuklearnego Korei Północnej. Dla podziemia nie było żadnych świętości.

Policjantka wysiadła z radiowozu, zerkając na zdewastowaną część ściany. Otworzyła bagażnik. Z niewielkiej, brązowej torby wyjęła puszkę sprayu. Skierowała pojemnik na malunek grzyba i rozpyliła płyn. Po chwili zniknął również napis.

- I tyle z waszej rewolucji – powiedziała, chowając puszkę sprayu do torby. – Dobranoc doktorze, proszę się dobrze wyspać.

- Dzięki, jutro powinno być lepiej – powiedział, chociaż przeczucie mówiło mu, że z pewnością tak nie będzie.

Policjantka wsiadła do samochodu. Kierowca przez radio zdał raport z incydentu z graffiti. Po chwili odjechali wolno, zawracając w zachodnią stronę miasta.

Wszedł po czterostopniowych schodach, prowadzących do wejścia. Otworzył kluczami drewniane drzwi, z rzeźbionymi motywami aniołów. Dopiero dzisiaj zwrócił uwagę na to zdobienie, mimo, iż mieszkał tu od ponad dwóch lat.

- Anielski dom, zamieszkiwany przez demony – powiedział pod nosem, przypominając sobie słowa pijaka Olkova.

Wszedł do budynku. Wewnątrz panował półmrok. Większość osób już skryła się w swoich bezpiecznych pokojach. Doktor wszedł szybko po skrzypiących schodach, mając nadzieję, że nie spotka nikogo po drodze. Nie miał ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Był na pierwszym piętrze, które podzielone było na dwie części. Skręcił na lewo, w swój korytarz. Pospiesznie włożył klucze w zamek, słysząc odsuwającą się zasuwę w drzwiach sąsiadki z naprzeciwka. Nie zdążył.

- Dobry wieczór doktorze. – powiedziała ponad dziesięć lat od niego młodsza Natasza Minkova, żona wiecznie zapracowanego pułkownika Grigorija.

Jurij zerknął za siebie, sąsiadka miała na sobie tylko czerwony szlafrok z mikrofibry, sięgający do kolan. W ręce lampkę wina. Była niską, szczupłą kobietą o lekko falujących blond włosach do ramion. Mimo swoich prawie pięćdziesięciu lat wyglądała świetnie. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zero zmarszczek, gładka buzia. Nie mogło być inaczej, jeśli przez całe życie nie przepracowało się ani minuty. Anghel wiedział również, że Natasza nie ma żadnych blizn popromiennych. Nigdzie.

- Dobry wieczór Nataszo – odpowiedział, myśląc już jak się pozbyć natrętnej kobiety.

Trzy miesiące temu popełnił duży błąd, przyjmując zaproszenie na lampkę wina w mieszkaniu pani pułkownikowej. Miał jej tylko polecić dobrego chirurga plastycznego. A skończyło się na tym, że sami zabawili się lekarza i pacjentkę.

- Chciałam ci się tylko pochwalić pracą doktora Sajkova – powiedziała odchylając szlafrok, ukazując kształtną, krągłą pierś.

Jurij westchnął, nie miał ochoty na żadne, dalsze romanse. Wiedział jednak, że łatwo nie pozbędzie się tej kobiety. To nie sala chirurgiczna.

- Dobra robota – stwierdził. – Żadnych śladów po zabiegu. Infekcja się nie wdała? – zapytał, patrząc na nią specjalnie jak naukowiec, a nie adorator.

- Nie… – w jej głosie słychać było rozczarowanie. – Jakieś problemy w pracy? – zapytała zakrywając wstydliwie pierś.

Udało się – pomyślał. Teraz tylko pozbyć jej się całkowicie. Zniechęcić.

- Miałem dzisiaj kilka ciekawych przygód. I kilka ważnych operacji w instytucie. Dzieci, kobiety, mężczyźni… - wiedział już, że opadło z niej całe podniecenie.

- Operacje się…udały? – zapytała wpatrując się w kieliszek z winem.

- Tak…operacja się udała. Dawca zmarł. – powiedział wchodząc do przedpokoju, zapalając światło. – Dobranoc, Nataszo – zakończył rozmowę.

- Dobranoc – odpowiedziała Natasza, wypijając wino do dna.

Zamknął za sobą drzwi. Wziął głęboki oddech. Miał nadzieję, że pułkownik nigdy się nie dowie o skoku w bok jego plastikowej małżonki. Zdjął buty, skierował się w stronę salonu połączonego z aneksem kuchennym. Opadł na fotel, kładąc nogi na pufę.

Na sześćdziesięciometrowy powierzchnię składała się jeszcze sypialnia, oddzielona przesuwnymi drzwiami od salonu oraz łazienka obok przedpokoju.

Sięgnął ręką do stolika włączając radio. Jedna audycja i jeden program, przez całą dobę. Propagandowy, nienaturalny głos informował o godzinie policyjnej trwającej do szóstej rano. Wymieniał konsekwencje jakie groziły za przebywanie poza domem w tym czasie.

- Ponadto, każda osoba udzielająca jakiejkolwiek pomocy tak zwanym rebeliantom, musi liczyć z tym, że trafi poza Strefę Bezpieczeństwa – sztuczny, nagrany wcześniej głos przekazywał w kółko te same wiadomości.

- Raczej trafi na mój stół – powiedział do siebie chirurg, czując, że dzisiaj znowu będzie miał problemy z zaśnięciem.

Bezsenność męczyła go od kilku lat. Nie pomagały leki ziołowe, ani syntetyczne. Spał średnio cztery, najwyżej pięć godzin na dobę.

Nagle krótki pisk przerwał głos w radiu, odbiornik dziwnie zatrzeszczał.

- Halo Houston, mamy problem – usłyszał ludzki, sympatyczny głos w głośniku. – Tutaj wasza ulubiona stacja, Radio Aktyw. Nadajemy na żywo prosto z piekła zwanym Strefą Skażenia.

Spirala rewolucji nakręca się coraz bardziej – pomyślał lekarz, wsłuchując się w nadawcę. Podziemie musiało mieć swoich ludzi po obu granicach strefy.

- Z pewnością stacja zagłuszania wkrótce zabierze nam głos. Godność zabrali dawno. Chcemy tylko przekazać, że tu też żyją ludzie. Jest źle, ale nie tragicznie. Nikomu nie wyrosła druga głowa, ani nie zamienił się w obcego. Dla osób silnie skażonych promieniowaniem jednak nie ma już ratunku. Większość sama odbiera sobie życie. Lub korzysta z usług waszych snajperów. Jest tu za to sporo zdrowych ludzi, których oszczędził opad radioaktywny. Są również osoby lekko napromieniowane, które jeszcze przeżyją niejednego z was. Przy okazji pozdrawiamy naszych braci rebeliantów ze Strefy Bezpieczeństwa oraz coraz prężniej działające oddziały żywych duchów w dawnej Europie. Mamy od nich świetne wiadomości. Miasta powoli wracają do życia. Ciężarówki łowców coraz częściej wracają do Mocarstwa wypełnione ciałami myśliwych. Jeżeli chodzi o nas, to chcemy tylko by rząd wpuścił nas do – w radiu ponownie zatrzeszczało.

- Przepraszamy za usterki – głos w odbiorniku uciął przemówienie. – Przypominamy o godzinie policyjnej… - nagrany monolog znowu popłynął w głośniku.

Anghel wyłączył urządzenie. Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego w kraju wprowadzono godzinę policyjną oraz ograniczenie w wydawaniu surowców. Przygotowywano się na rewoltę. Pojedyncze jednostki szybko mogły utworzyć prężną armię. Spirala strachu zaciskała się wokół szyi ciemiężcy.

Otworzył barek z alkoholem. Miał kilka butelek, większość stanowiły prezenty od zadowolonych pacjentów. Wszystkie były nienaruszone. Nie pamiętał kiedy ostatnio pił, chyba po tej nocy z Nataszą. Wyjął butelkę burbonu, który był prezentem od syna Minkovej, Aleksieja, za przesunięcie w kolejce do alogenicznego przeszczepu skóry jego znajomego. Nie pamiętał teraz jego imienia. Na pewno miał oparzenia trzeciego stopnia. Podejrzewał, że dla syna Nataszy było on kimś ważniejszym, niż tylko znajomym. Wdzięcznością za pomoc nie było końca. Aleksie proponował sporo za uratowanie wyglądu koledze. Jurij z oporem zgodził się tylko przyjąć butelkę alkoholu. Podziękowanie od żony pułkownika przyjął o wiele chętniej.

Otworzył butelkę, nalał sobie pół szklanki alkoholu.

- Może chociaż to pozwoli zasnąć – powiedział do siebie. Czuł się strasznie samotny w tym wielkim, jak dla jednej osoby, mieszkaniu. Co innego gdy był w pracy, mógł z kimś porozmawiać, czy się pośmiać. Miał wrażenie, że stawał się tam całkiem inną osobą.

Anioły i diabły.

Wypił jednym haustem zawartość szklanki.

- Doktor Jekyll i pan Hyde – rzekł ponuro, po czym wstał z fotela.

Przebrał się w pidżamę, nie miał nawet ochoty myć zębów. Odsunął drzwi oddzielające salon od niewielkiej sypialni. Mimo, iż było to pomieszczenie w którym najwięcej przebywał, było ono mocno zaniedbane. Tapeta ze wzorem cegły pamiętała chyba jeszcze upadek muru berlińskiego. Pojedyncze łóżko nie wyglądało lepiej. Stare, z drewnianą konstrukcją i zużytym materacem. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio zmieniał pościel. Położył się marząc o normalności. Jednak wiedział, że jedyne na co może liczyć, to nocne koszmary.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • NataliaO 14.04.2016
    Chyba dziś dłuższy rozdział. Bardzo, ale to bardzo lubię czytać tą historię.
    No mocny rozdział. A zakończenie wprowadziło taką pełność do rozdziału, i na koniec zrobiło się tak nostalgicznie. Taki żal jakiś się pojawił. 5:)
  • Niepasteryzowany 14.04.2016
    Dzięki. Z tym zakończeniem trafiłeś w samo sedno,gdyż jest to koniec pierwszej części opowieści. Następnie przeniesiemy się do ....ale to niespodzianka :)
  • Niepasteryzowany 14.04.2016
    Sorki miało być trafiłeś. Nocne zmiany mnie wykańczają ;)
  • NataliaO 14.04.2016
    Niepasteryzowany lubię niespodzianki ;)
  • Niepasteryzowany 14.04.2016
    Trafiłeś ;)
  • Niepasteryzowany 14.04.2016
    Trafiłaś
  • NataliaO 14.04.2016
    haha :)
  • Angela 24.04.2016
    "o godzinie trwającej do szóstej rano." zgubiłeś "policyjnej"
    Znowu się powtórzę, ta historia wciąga : ) 5
  • Niepasteryzowany 24.04.2016
    Dzięki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania