Wierszee <*> Pechowy Samobójca
na nieboskłonie marzenie targane
deszczem szaleństwem wrzeniem i zimnem
lecz mimo wszystko pragnę najbardziej
by powróciło było znów przy mnie
ciemność szponami szarpie jutrzenkę
burza błyskawic przynosi kobiałkę
pieczoną wroną dostałem po twarzy
a jednak martwy jestem nie całkiem
nadzieja ze mnie bo matką głupich
wylewa swe ciało na kocie łby szare
przestałem wierzyć że chociaż trochę
marzenie się spełni bo wiem że wcale
jak moje życie pokracznie rośnie
choć samo drzewo przecież niewinne
zawisłem na pętli coś mi chrupnęło
to gałąź pękła nie kręgi me szyjne
z łoskotem spadły członki boleśnie
choć podróż krótka wcale niedługa
w bezdechu leżałem jak ryba śnięta
kruk mi oko w tym czasie wydłubał
całe swe życie wchodzę na górę
los cierniami psychikę mi łechce
lecz nawet teraz paskud zabronił
samobójstwo popełnić bezpiecznie
Komentarze (4)
podejściem nowym wymaga przejścia
szkoda kolejne konary łamać
spróbuj z latarnią przy blasku światła
myślą jaśniejszą będziesz widoczny
spojrzeniem chłodnym z metalu mrocznym
zapobiegliwie miarkuj swe dzieło
pomroczność jasna wzejdzie na pewno
Pod rysunkiem na awku masz chyba plasterek; cytrynę lub grapefruit albo pomelo. Jest powiększenie i dlatego niewyraźne to wygląda. Jakoś tak dziwnie to postrzegam :)
Nadzieja zawsze umiera po nas. Przemijanie powoli następuje i kiedy staniemy ze sobą do walki o zabicie siebie, powstaje pytanie... samobójstwo popełnić bezpiecznie.
Ciekawy problem skrócenia sobie życia. Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania