Wierszee <*> Lustro Śladów
~~~//~~~
niedopowiedziany początkiem brzask
mgłą się snuje
przed wzrokiem jutrzenki
krople rosy kawałkami czasu
spowite
łzami spływają nieuniknionej przeszłości
nasączając kamień całunem wspomnień
zielonkawy nalot burzy pomniki życia
ostatni oddech
schowany w ciszy tęsknot
w postrzępionym umyśle skalpelem
wycina
zakrzywione linie przezroczystych ścian
schowanych w szarości barwy przestrzeni
kamienne stokrotki ociężałe w kielichu
z babiego lata
utkanym mroźnej słodkiej zimy
wylewają sok z jabłek lepiący podłogę
śladem
przebaczenia spojrzeń rwanych pajęczyn
żelaznych krat banału wschodu bez słońca
balsam krawędzi łagodzi cierniowe słowa
wybawia krew
z niedoskonałej czerni
zamkniętej w białych włosach
na grzebieniu
o prześwitach w tombakowej tajemnicy
rzuca kostką co liczbą dzieli zwierciadło
dławi ciemność w srebrnych cząstkach
lśnieniem rozrywa obraz
w powtórzeniach
bez złudnych horyzontów
morderców świtu
Komentarze (10)
Pozdrawiam
"wschód bez słońca" na dalekiej północy robi się jasno na krótki czas, ale słońce nie wschodzi ponad horyzont, pewnie nie o to Ci chodziło, ale tak mi się skojarzyło.
A no i ciemności nie widać horyzontów...
No bardzo ciekawe i piękne metafory. Można by się pokusić o analizę wers po wersie, ale po co. Niech piękno sobie kapie po trochu przy każdym czytaniu:)
Pozdrawiam serdecznie!5+
P.S. z tym Słońcem - dobry trop!
Sechmet nie weszła w języki, nie przekroczyli krawędzi.
Smutno, nostalgia w wierszu, poczucie straty.
Ale przecież nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę by się działo, gdyby wejść bez cienia wahania w burzę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania