Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 17

Mertin z wdzięcznością przyjął kielich od służącego i wypił jego zawartość jednym haustem. W słodzonym miodem naparze nie było czuć chemicznego posmaku proszków od bólu głowy. Dziś miał jeden z tych dni, a według zegara stojącego w kącie obrady powinny się właśnie zaczynać. Pewnie wszyscy już się zebrali, ale trudno, poczekają. Dopóki łupanie w skroniach nie zelżeje, nie będzie w stanie dobrze wypełniać swoich obowiązków.

Odstawił kielich na tacę i zaczął powoli przechadzać się po komnacie, odprowadzany czujnymi spojrzeniami gwardzistów. Do swoich dolegliwości był przyzwyczajony, dręczyły go od dzieciństwa, choć, dzięki bogom, nie nawracały zbyt często. Teraz martwiło go bardziej złe samopoczucie Malenki. Nie znosiła dobrze ciąży, choć lekarze twierdzili, że to nic poważnego, że matka nie ucierpi, a ich potomek urodzi się w terminie. Mimo tego i tak bał się o żonę, dziś rano modlił się do Pani Zoyanny o zdrowie dla niej i dziecka. Niech bogowie będą dla nich łaskawi... Malena ciągle była zmęczona albo rozdrażniona, unikała i jego, i oficjalnych spotkań… W dniu powrotu Nikki czuła się lepiej i wtedy zobaczył w niej dawną ukochaną, ale ostatnio takie chwile zdarzały się rzadko.

Przynajmniej Nikka była cała i zdrowa. Gdy rozmawiali przez radio, na jakimś poziomie jeszcze nie dowierzał, z pełną mocą dotarło to do niego dopiero w sali tronowej, gdy ją uściskał. Zrobiło mu się wstyd, że uznał ją za zmarłą, w końcu kto jak nie mała, gniewna Selino mógł przetrwać coś takiego? Erf, Amerika, niebieskie niebo, wszystkie opowieści brzmiały niesamowicie. Cieszył się, że wróciła. Pomimo rozłąki rozmowa kleiła się tak dobrze, jakby ostatni raz widzieli się góra miesiąc temu. Powiedział, że wziąłby ją za żonę… Nadal uważał, że byłoby im ze sobą dobrze, lepiej niż… Nie, nie wolno mu tak myśleć, przysięgał Malenie i musi być wierny przysiędze. Zresztą małżeństwo z Nikką nie wydawało mu się już tak dobrym pomysłem. Trzeba by zmienić prawo, aby zapewnić ich dziecku sukcesję, a to mogłoby nie spotkać się z dobrym przyjęciem wśród arystokracji. Teraz miał wystarczająco dużo problemów z rządzeniem królestwem, nie potrzebował następnych.

Po raz nie wiadomo który w swoim życiu Mertin pomyślał, że wcale nie jest dobrym królem. Ale Akuria nie miała innego i musiał sobie jakoś radzić. Jak mawiała Selino, trzeba walczyć do końca. Poddał się raz, niech mu bogowie wybaczą, i nie miał zamiaru powtarzać tego błędu.

Więc wziął się w garść, podszedł do obitego zielonym aksamitem krzesła stojącego u szczytu stołu i dał znać, by otworzono drzwi. Odrzucił pelerynę na plecy, nie lubił, kiedy opadała mu na ramię. Przestał nosić ją jak oficerowie, choć może z krótszą byłoby łatwiej. Lek działał, ból głowy powoli przechodził. Patrzył na wchodzących ludzi i pomyślał, że nie chce dziś słyszeć ani słowa o pieniądzach… Co prawda Loren Elihard-Mak strzegł skarbca z zaciętością godną najlepszego brytana, ale Irri i stary Allen zawsze chcieli wyrwać dla siebie jak najwięcej. Dla siebie to za dużo powiedziane, Irriemu chodziło o wojsko, a Allenowi o kopalnie i fabryki tworzywa, ale prawda była taka, że choćby nawet bardzo chciał, nie mógł dać im tego złota, po prostu go nie miał. Niewiele brakowało, by skarb całkowicie opustoszał, a Murkey byli głusi na wszelkie prośby i żądania zwrotu zagrabionego tellarium.

Nie, dziś skieruje rozmowę na Amerikę. Rozmawiał już z Lorenem i miał kilka pomysłów na to, jak wycisnąć trochę złota od nowego sojusznika. Ech, mógł zaprosić Dorena Riko-Martela, on jako doświadczony dyplomata mógłby coś podpowiedzieć. Ale była tu Nikka, ona znała Amerikanów najlepiej.

Właśnie, Nikka. Przyszła razem z dyrektorką Werro-Perk. Dziwne, Malenka mówiła, że te dwie się nienawidziły… Na razie na to nie wyglądało. Nikka opuściła jednak dyrektorkę i ponaglana przez Irriego zajęła honorowe miejsce przy jego prawym boku. Próbował pochwycić wzrok dziewczyny, ale patrzyła przed siebie. Dłonie zacisnęła na oparciu krzesła, nie wiedzieć czemu miała na nich czarne rękawiczki. Ciemny kolor munduru ładnie podkreślał niemal arystokratyczną bladość cery. Chętnie zobaczyłby ją w intensywnie błękitnej sukni, o ton czy dwa jaśniejszej od błękitu akuryjskiej flagi, no ale cóż, Selino wolała mundur. Uśmiechnął się do niej, lecz znów tego nie zauważyła. Za to inni ośmielali się rzucać królowi ponaglające spojrzenia, uznał więc, że czas zaczynać.

– Panie i panowie, witajcie na obradach. Proszę, zajmijcie miejsca – oznajmił.

Zgodnie z protokołem zaczekali, aż pierwszy zasiądzie za stołem, dopiero potem zrobili to samo. Iker wciąż stał, ale to do jego obowiązków jako sekretarza należało oficjalne rozpoczęcie spotkania.

– System, włącz nagrywanie – polecił melodyjnym głosem. – Zebranie Rady Królestwa Akurii w dwunastym dniu Miesiąca Dębu w składzie: Iker Ellis-Rettel, pierwszy sekretarz. – Jak zwykle zaczął od siebie, potem kolejno przedstawiali się wszyscy obecni, aż kolejka dotarła do Mertina.

– Król Mertin Albis-Zaro – zakończył. – Otwieram obrady. Czy ktoś chciałby zabrać głos w sprawie niecierpiącej zwłoki?

Myślał, że jak zwykle wszyscy przemilczą to wymagane protokołem pytanie, lecz ku jego zdziwieniu z krzesła podniósł się Allen Ferro-Denal. Jeśli stary znów zacznie truć o fabrykach, będzie musiał poprosić o kolejną porcję środka przeciwbólowego…

– Wasza Królewska Wysokość, szanowni zebrani – mówił, skłaniając głowę. Jak zwykle potrafił się zachować. Pamiętał Ferro-Denala jeszcze z dzieciństwa, ojciec zawsze wskazywał mu go jako wzór dworskich manier. – Chciałbym podzielić się z państwem pewnymi wątpliwościami, które, jak wierzę, nie dręczą jedynie mnie.

W lochu maniery do niczego mi się nie przydały – pomyślał gorzko król, dając Allenowi znak, by mówił dalej. Podparł głowę dłonią i rozsiadł się wygodnie na krześle. Trochę nieelegancko, ale trudno, wciąż nie czuł się najlepiej.

– Dziś jest wśród nas nowa twarz, pani komandor Nikka Selino. Wszyscy jesteśmy pełni uznania dla jej wojennych zasług. Nie ulega wątpliwości, że w trudnym czasie najazdu Murkey pani komandor zachowywała się jak wzorowa akuryjska patriotka. Lecz dość oszczędny raport z jej ostatniej misji wzbudził w nas niepokój. Nie znamy do końca charakteru, w jakim pani komandor współpracowała z rządzącymi Ameriką, zwłaszcza przy badaniu akuryjskiej broni i statków powietrznych. Naszym zdaniem ta współpraca mogła być z jej strony aż nazbyt entuzjastyczna…

Ferro-Denal zrobił efektowną pauzę, by jego słowa dotarły do wszystkich. Właśnie prawie całkowicie otwarcie oskarżył Nikkę o zdradę. Głupiec… Mertin uśmiechnął się delikatnie. Nie miał zamiaru reagować, ten stary głupiec zaraz sam pozna siłę gniewu Selino. Ale dziewczyna nic nie mówiła, wzrok wbiła w stół i spuściła głowę. Dlaczego? Przecież nie zdradziła, ani on, ani Irri nie mieli co do tego wątpliwości, no i przysięgała na bogów.

Chyba wyczuła, że na nią patrzy, przez chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały. Trwało to zbyt krótko, by zdążył cokolwiek wyczytać z jej brązowych oczu. Znów zapadła w dziwne odrętwienie, a Allen mówił dalej.

– Uważamy, że dla dobra królestwa pani komandor Selino nie powinna uczestniczyć w obradach, dopóki nie złoży obszernych wyjaśnień w tej kwestii. Nie kwestionujemy jej lojalności, chcielibyśmy jedynie zyskać pewność, że…

Nagle przerwał mu huk przesuwanego krzesła, to Nikka wstała gwałtownie i nachyliła się do Allena, opierając obie dłonie o blat.

– To właśnie czymś takim się tu zajmujecie, co? – wysyczała. – Myślałam, że ta Rada zajmuje się poważnymi sprawami… Że, nie wiem, może pracujecie wspólnie dla lepszej przyszłości kraju, zapominając o dawnych urazach… Ale nie, czego ja się spodziewałam? Widzę te same stare gierki i brak zaufania, jakby wojna niczego was nie nauczyła.

Mówiła może niezbyt składnie, ale z taką pasją, że na razie nikt nie śmiał jej uciszyć, a biedny Ferro-Denal był w szoku. Mertin starał się zachować kamienną twarz, ale w środku rozpierała go radość. Właśnie po to zaprosił tu Nikkę: by potrząsnęła skostniałymi arytsokratami i powiedziała im kilka gorzkich słów. Jemu ta terapia pozwoliła przejrzeć na oczy i uświadomić błędy, które popełniał pod wpływem Ferro-Denala i mu podobnych. Ech, ta pełna ognia mała komandor była dokładnie tym, czego teraz potrzebował.

– Proponuję, by zająć się przyszłością i prawdziwymi problemami, bo jeśli mielibyśmy dokładnie przyglądać się przeszłości wszystkich tu zgromadzonych, dla dobra królestwa oczywiście, to nie wiem, czy to akurat mnie należałoby oskarżyć o zdradę.

Stało się, wypowiedziała te słowa. Zawisły w powietrzu, ciężkie jak bomby. Mertin doskonale wiedział, o co jej chodzi, kiedyś raczyła mu wyłożyć swoje dość rewolucyjne poglądy. Teraz nie wskazała nikogo konkretnego. I dobrze, bo wtedy musiałby jej przerwać. Był świadomy wad swoich radnych, ale im ufał. Musiał im ufać, by ten kraj mógł funkcjonować. Nikka usiadła i znów uparcie gapiła się w blat, Allen nadal stał.

– Dziękuję za uwagę, nie mam już nic do dodania – oświadczył po chwili. Mądrze, bo gdyby podtrzymał oskarżenie, to kto wie, może skończyłoby się to pojedynkiem.

Król wyprostował się i skinął arystokracie głową na znak, że przyjmuje jego słowa do wiadomości. Na wszystkich bogów, jakże brakowało mu czegoś takiego… Zaraz po wojnie dyskusje bywały nawet bardziej burzliwe, potem wszystko się uspokoiło. Ostatnio obrady przypominały bardziej spotkania kupców niż polityków.

– Pani komandor Selino złożyła pełny raport i jest w trakcie składania bardziej szczegółowych wyjaśnień, lecz razem z Wielkim Admirałem zdecydowaliśmy się go nie upubliczniać. – Mertin poczuł się w obowiązku stanąć w obronie dziewczyny. Niech wiedzą, że ma jego pełne poparcie. Do cholery, to powinno być oczywiste od momentu, gdy przekroczyła próg tej sali. – Czy jeszcze ktoś chciałby zabrać głos w sprawie niecierpiącej zwłoki?

Tym razem milczeli. Dobrze, mogli więc zająć się prawdziwymi problemami, jak całkiem trafnie raczyła ująć to Selino. Odetchnął głęboko i kontynuował:

– Zacznijmy więc od Amerikanów, naszych nowych potencjalnych sojuszników…

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Akwadar dwa lata temu
    Allen jest czujny, bo co jeśli ma rację? Co jeśli Nikka sprzedała się w jakiś sposób Amerikanom? Łatwowierny naród albo zdesperowany?
  • Vespera dwa lata temu
    Oni generalnie są lekko naiwni z naszej perspektywy, a Allenowi nie podoba się inwazja gówniarzy z dołów społecznych do polityki. Już plebejskiego Wielkiego Admirała musi znosić i wykłócać się z nim o każdą sztukę złota, a tu jeszcze ta dziewucha...
  • Ocmel 7 miesięcy temu
    Z opóźnieniem nadrabiam, ale jak dobrze się bawię! A Nikka w takim wydaniu to moja ulubiona :D
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Spokojnie, książka nie zniknie i jeszcze nie jest dopisana, więc opóźnienie nie ma znaczenia. A Nikka ma jeszcze tę iskrę, która czasem wybuchnie jasnym płomieniem, ale wolałaby już przejść na emeryturę i nie musieć sięgać po swój wewnętrzny ogień.
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Dobrze, że depresjosmok nie zeżarł jeszcze całkiem Nikki i stać ją na gniew... Ubawiony król to zaś fajny akcent:D.
  • Vespera 4 miesiące temu
    No jakbym ją tak całkowicie załamała, to nie dałoby się poprowadzić fabuły, więc staram się, żeby miała lepsze i gorsze okresy. A Mertin jest spoko, za dobry i za miękki na króla, ale go lubię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania