Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 54

Drugi raz wirowała w objęciach Amadora. Chłopak zachowywał się może trochę zbyt uniżenie, bardziej arystokratycznie niż sami arystokraci, lecz w ogólnym rozrachunku był przyjemnym towarzyszem wieczoru, więc kiedy spytał, czy jutro zechce pokazać mu miasto, zgodziła od razu.

– Myślę, że możemy wziąć łódź. Port Albis wygląda przepięknie z wody, zobaczy pan – stwierdziła.

– Wolałbym, by nie towarzyszyła nam służba… – urwał i popatrzył na Nikkę znacząco.

– Nie mam służby i potrafię pływać łodzią.

Pierwszy raz poczuła do niego niechęć i pomyślała, że to nie będzie dobry kandydat na męża – przynajmniej jej męża. Mogła spędzić z nim jedno popołudnie, niezobowiązująco przejść się lub popływać po stolicy, ale to wszystko.

– Pani wybaczy, nie miałem na myśli nic złego. Widzę piękną damę i zapominam, że jest ona również komandor naszej prześwietnej Floty.

To urodzony dworak, używał gładkich słów z taką samą łatwością, jak dokerzy rzucali grubymi przekleństwami. Potrzebował ułożonej salonowej róży, która mogłaby kwitnąć u jego boku podczas przyjęć i balów. Będzie mu trudno znaleźć taką pannę wśród gminu i Nikka rozumiała, dlaczego ona, absolwentka – nie absolwentka, ledwo uczennica, przecież nigdy nie zdała końcowego egzaminu – dobrej szkoły, zaznajomiona z dworem i etykietą, mogła wydawać się dobrą partią dla młodego dyplomaty. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo Nikka była przede wszystkim żołnierką i nigdy nie poczuje się naprawdę dobrze w eleganckim towarzystwie. Na bogów, przecież miała nawet wątpliwości, czy stopień oficerski naprawdę jej się należy.

– Jakże mogłabym się na pana gniewać? – odpowiedziała uprzejmie, a Amador uśmiechnął się, autentycznie zadowolony z tej rozmowy. – Po prostu chciałam pokazać panu, jak żegluje komandor naszej prześwietnej Floty. Zwykłą łodzią po kanałach Albii, ale zawsze to coś, nieprawdaż?

Allanar nie ośmielił się zaprotestować i w końcu umówili się na czwartą w pałacowej przystani. Nikka miała nadzieję, że wróci do kwatery przed obiadem. Uwolniła się od towarzystwa Allanara pod pretekstem rozmowy z królową i podeszła do szczytu stołu, gdzie właśnie zwolniło się miejsce, gdyż sekretarz Ellis-Rettel poprosił żonę do tańca.

– Nikka! Siadajże tu bliżej i opowiadaj! Podoba ci się ten mały bal? Poznałaś już pana komandora? Żałuj, że nie widziałaś, co wyczynialiśmy w czasie wojny! Za Rezullę!

Malena najpierw zasypała Nikkę gradem pytań, a potem wzniosła pijacki toast za – jak zrozumiała komandor Selino – zwycięską bitwę o Rezullę, miasto na północy, do którego spływało tellarium z kopalń północno-zachodniej Akurii. Komandor Skubany zadał tam druzgocący cios armii Murkey, dowodząc kilkutysięczną armią akuryjską, wspomaganą ochotniczymi oddziałami z Tellarii i innych krajów środkowego Amaru. Nikka słyszała tylko opowieści o wspaniałym zwycięstwie, gdyż, oczywiście, nie było jej wtedy na ojczystej planecie.

Spełniała toasty i przytakiwała w odpowiednich momentach, wysłuchując historii o tym, jak Malena dołączyła do Czwartej Brygady Zachodniej Floty, tej samej, nad której istnieniem Nikka głowiła się w Americe.

– Tutaj było tak przeraźliwie nudno, Irri kazał nam tylko czekać i czekać – marudziła królowa.

Trzymała łokcie na stole i ogólnie zachowywała się jak na popijawie w gospodzie, nie jak na królewskim przyjęciu. Skubany raz po raz uzupełniał kielichy. Nikka sączyła wino powoli, choć przecież mogłaby dołączyć do nich i spełniać jeden toast po drugim.

– Ze mną ci się nie nudziło! Już nie wypuściłem jej z rąk, znalazłem Malenie odpowiednie zajęcie – prawie krzyknął komandor, zwracając się do Nikki, a królowa energicznie przytaknęła.

– Dał mi piętnaście lekkich wozów bojowych, tych wiesz, z karabinami, nie działami, i trzy te normalne, jak ten, co go zarekwirowałaś. Trzech ludzi w każdym lekkim, po czterech w ciężkim… no, nie chce mi się tego liczyć, ale ganialiśmy Murkey z wiosek tak, że aż miło było popatrzeć! No i szturm na Rezullę, żebyś ty widziała, co wtedy wyprawiali tellarscy artylerzyści! Poezja, no mówię ci, Nikka, czysta poezja! – emocjonowała się Malena.

– Dałem ci pod komendę pięćdziesięciu siedmiu ludzi – wtrącił Filen, znów potężnym, nawykłym do wydawania rozkazów głosem.

I ciekawe, ilu z nich może dziś opowiadać o wspaniałym szturmie na Rezullę pod dowództwem kapitan Elihard-Skero – pomyślała Nikka. Wciąż pamiętała, że Malena często decydowała się działać tam, gdzie inni dowódcy woleli wycofać się lub zaczekać na wsparcie.

– No właśnie, pięćdziesięciu siedmiu. Pamiętam tego mata z długimi włosami, jakże mu było? Daren? Nie, Darin, Janne Darin, jak on pięknie śpiewał… Wieczorami wszyscy przychodzili, żeby posłuchać. Mówię wam, dziś słyszelibyśmy go w każdej stacji radiowej, ba, słuchalibyśmy go teraz, bo ściągnęłabym go tutaj. Ale nie udało mu się…

Malena zamilkła nagle, a w głowie Nikki pojawiło się bardzo brzydkie przypuszczenie, że Darin może by dziś zaśpiewał, jeśli dowodziłby nim kto inny.

– Wypijmy za mata Darina i podziękujmy mu za wierną służbę królestwu. Zginął jak bohater i tak będzie przez nas zapamiętany; jako bohater, który oddał życie za naszą wolność. – Nikka wygłosiła krótkie przemówienie i wzniosła kielich.

Do komandora Filena wreszcie dotarło, że to on, jako dowódca, powinien oddać honory poległemu żołnierzowi, z opóźnieniem dołączył do toastu:

– Zapamiętamy jego odwagę, poświęcenie i ponadprzeciętne umiejętności wokalne. Za mata Darina!

Malena również podniosła kielich, wypili i milczeli. Nikka przyjrzała się bliżej Ariemu Filenowi. Mógł się podobać, wyglądał bardzo męsko: szeroka pierś, ciemne, głęboko osadzone oczy, krótko ścięte włosy. Ale twarz zaczerwieniona od wina, przyspieszony oddech nie pierwszej świeżości, odpięte dwa guziki munduru, zbyt swobodne zachowanie… W porównaniu z Irrim i innymi zawsze eleganckimi, zadbanymi oficerami ze Sztabu sprawiał dość nędzne wrażenie. Stwierdziła, że nie ma ochoty poznawać go bliżej. Orkiestra zaczęła grać inną melodię, Nikka wykorzystała sytuację i zanim Malena podjęła przerwaną rozmowę, zwróciła się do siedzącego naprzeciwko Luki Serkala:

– Och, męczymy uczonego wojskowymi tematami! Zmieńmy więc nastrój. Czy mógłby pan dotrzymać mi towarzystwa w tańcu? Poczułam chęć na tę rozrywkę.

– Oczywiście, pani Selino. – Mężczyzna wstał, jego mina zdradzała zakłopotanie. – Czy mogę panią prosić… – urwał, przypominając sobie, że Nikka przed chwilą sama proponowała mu taniec.

– Tak, panie Serkal, będę zaszczycona – odparła radośnie dziewczyna.

Również podniosła się z krzesła i zaczekała, aż uczony okrąży stół i poda jej ramię. Zanim dotarli do drugiej części Złotej Sali, zdążyła usłyszeć, jak komandor Filen proponuje taniec Malenie oraz zauważyć, jak Mertin wstaje i idzie w stronę żony. Miała przeczucie, że zaraz wydarzy się coś niemiłego, a jeśli nie teraz, to późnym wieczorem, w prywatnych komnatach królewskich.

Ale to będzie problem króla, nie komandor Selino. Nikka skupiła się na tańcu przy dźwiękach piosenki Poranna bryza, wieczorny chłód granej wolniej niż zazwyczaj, by dało się przy niej niespiesznie wirować, trzymając partnera w objęciach.

Luka Serkal nie tańczył szczególnie dobrze, więc Nikka postanowiła zabawić go rozmową. Chciała być miła, ten mężczyzna jeszcze niczym jej nie podpadł.

– Czym się pan zajmuje? Słyszałam tylko tyle, że jest pan uczonym – zaczęła.

– Projektuję mosty i budynki, wie pani, pałace, kamienice, magazyny, hale fabryczne. To nie jest interesujące, moja praca polega głównie na sporządzaniu szkiców i obliczeń.

Uśmiechnął się przepraszająco, jakby myślał, że Nikka nie będzie chciała o tym rozmawiać. Mylił się, wolała dyskutować o dosłownie czymkolwiek innym niż wojna i polegli towarzysze broni.

– I pewnie też wybiera się pan na Erf? Będzie miał pan tam co oglądać. Niektóre kamienice wyglądają podobnie do naszych, ale inne budowle… Mają kilkadziesiąt, nawet sto pięter, choć tych najwyższych nie widziałam z bliska. Pokrywają je szkłem, dlatego wyglądają, jakby nie miały ścian, jakby były jednym wielkim oknem. Dziwne, jak zresztą wiele rzeczy po tamtej stronie. Ale mosty budują prawie identyczne, większość to metalowe, ażurowe konstrukcje jak nasz Most Północny na Albii.

Kręcili się coraz wolniej, a gdy przestała mówić, Serkal przystanął.

– To brzmi niesamowicie. No i zwróciła pani uwagę na tyle szczegółów. Owszem, wybieram się tam i chętnie zobaczę te dziwy na własne oczy.

Każdy dobry oficer zwraca uwagę na szczegóły, gdy znajduje się na terytorium wroga – pomyślała.

Na wspomnienie Ameriki dobry nastrój zaczął opuszczać Nikkę. Uczonego cieszyła perspektywa wyjazdu w nieznane miejsce pełne wspaniałych konstrukcji, ale ona nie miała ochoty tam wracać. Na bogów, kiedy to wszystko się skończy? Mogła przyspieszyć proces, wychodząc za mąż, ale raczej nie za Lukę Serkala, nie wzbudził w niej żadnych emocji.

– Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony z wizyty na Erf. Oczywiście ambasada dołoży wszelkich starań, by pański pobyt przebiegł bez zakłóceń – obiecała.

Muzyka ucichła, więc Nikka i Luka wymienili kurtuazyjne ukłony, po czym mężczyzna odprowadził partnerkę do stołu.

 

Malena zniknęła, na jej miejscu siedział król. Rozmawiał z komandorem, który jednak potrafił siedzieć prosto, doprowadzić mundur do porządku i zachowywać się spokojnie. Mertin wyglądał na dziwnie zadowolonego z siebie. Gdy zobaczył Nikkę, wstał i wyszedł jej naprzeciw.

– Nikka, my jeszcze nie mieliśmy okazji zatańczyć, czy nie uważasz, że najwyższy czas naprawić to niedopatrzenie?

– Skoro tak mówisz, to musi być prawda – stwierdziła równie lekkim, prawie żartobliwym tonem.

Dobry humor, który towarzyszył jej przez większość przyjęcia, chyba minął na dobre, ale Nikka potrafiła grać. Czasem miała wrażenie, że tylko to jej wychodzi w życiu.

– Zaraz wrócimy do rozmowy, mnie naprawdę niezmiernie interesuje stan wojsk na północy. – Mertin zapewnił komandora Filena tak żarliwie, jakby kwestia tamtejszych garnizonów była teraz najistotniejszą sprawą w całej Akurii, a potem ujął Nikkę pod ramię i razem skierowali się na parkiet.

– Gdzie Malena? – zapytała komandor Selino, całkiem ciekawa tego, jakim sposobem królowa zniknęła z przyjęcia.

– Musiała odpocząć i udała się do swoich komnat.

– Ari Filen nie miał z tym nic wspólnego?

Mertin posłał jej groźne spojrzenie, ale to nie zrobiło wrażenia na komandor Selino, znała króla zbyt dobrze.

– Ja doskonale wiem, że nie jestem silnym i stanowczym władcą, ale potrafię zaopiekować się własną żoną – oświadczył nieco urażony.

Stanęli naprzeciw siebie, wymienili uprzejmości. Nikka dygnęła, rozpościerając dłońmi brzegi sukni, Mertin wykonał skomplikowany dworski ukłon. Następnie ujął dłoń partnerki, drugą ręką objął ją w pasie. Zaczęli tańczyć, a orkiestra grała jakby ładniej niż wcześniej.

– Mną też postanowiłeś się zaopiekować? Dziękuję, naprawdę doceniam, że martwisz się takimi drobnostkami jak moje zamążpójście.

– Kto ci powiedział? – zapytał nerwowo.

– Nikt. Domyśliłam się przy czytaniu listy gości, a Kester tylko potwierdził.

– I nie jesteś na mnie zła?

Nikka podniosła głowę, by móc patrzeć Mertinowi w oczy.

– Myślę, że masz rację. I jeszcze raz dziękuję. Wiem, że powinnam znaleźć męża, ale zupełnie nie miałam do tego głowy. Matka próbowała, miała dobre chęci… ale ci mężczyźni, których próbowała mi przedstawić… Tobie poszło lepiej z doborem kandydatów.

– Tak myślisz? I co, spodobał ci się któryś?

– Na pewno nie Filen, jest… – poszukała odpowiednich słów – …jest aż za bardzo. Nie wytrzymałabym z nim sam na sam nawet kwadransa.

Na twarzy króla zagościł dziwny grymas. Komandor Selino mogła się założyć, że myśli teraz o tym, co takiego jego żona widzi w Arim Filenie.

– Amador jest w porządku, ale też raczej nie dla mnie. On to powinien urodzić się jako arystokrata – mówiła dalej.

– Zapomniałem, jak bardzo nas nie lubisz.

– Powtarzaj plotki, powtarzaj, to w końcu w nie uwierzę i przestanę się do ciebie odzywać – zagroziła żartobliwie. Mertin się uśmiechnął. Dobrze, o to jej właśnie chodziło. – Całkiem nieźle mi się rozmawia z uczonymi, ale z żadnym nie zaiskrzyło. Chociaż jeszcze nie poznałam bliżej tego chudego, wysokiego. Ber? Chyba tak, Na..tel Ber, już pamiętam. Potem do niego pójdę.

Nikka postanowiła chociaż spróbować, w końcu nie miała niczego do stracenia.

– Cieszę się, że nie masz mi tego za złe – powtórzył Mertin. Czyżby bał się jej reakcji, on, król? Zabawne… Nikka nie starała się ukryć uśmiechu. – W takim razie nie zabieram ci czasu, biegnij do niego.

– Nie jestem aż tak zdesperowana – zaperzyła się. – I nie muszę wybierać teraz, w królestwie jest wielu nieżonatych mężczyzn. A jeśli nie znajdę tutaj, to Kester obiecał, że poszuka mi jakiegoś miłego kawalera na Archipelagu.

– Byle nie Amerikanina – mruknął król, a Nikka zaczęła zastanawiać się, czy wiedział o jej romansie. Raczej nie, ale nie mogła być pewna. Nie chciała teraz o tym rozmawiać, wyrzuciła z głowy Hilla. Hejla…Czy jakkolwiek wymawiało się jego prawdziwe nazwisko.

Skupiła się na tańcu, na rytmie muzyki, brzmieniu instrumentów. To mogło sprawiać przyjemność, ale nie jej, nie w chwili, gdy rozkręciła karuzelę myśli: mąż, Hill, król, królowa, przyszłość, komandor Filen… Musiała to zakończyć, i to szybko. Wbicie czegoś w przedramię odpadało z oczywistych względów, więc Nikka postanowiła zająć się rozmową z ostatnim kandydatem na męża.

– Dziękuję za taniec – mówił Mertin, odprowadzając ją do stołu. – Muszę wrócić do komandora Aż Za Bardzo. Świetnie go określiłaś, pasuje idealnie.

– Dasz radę. Właściwie to już wygrałeś tę bitwę, przy tobie zachowywał się przyzwoicie.

– Tak sądzisz? Że dobrze wpływam na ludzi? Ciekawe, ciekawe… To ja go jeszcze trochę pomęczę, a ty ruszaj do boju.

Nikka skinęła głową, jakby przyjmowała rozkaz od dowódcy. Rozstali się, król zajął miejsce Maleny u szczytu stołu, Nikka zgarnęła swój kielich i podeszła do Natela Bera.

 

Nie miała ochoty na dworskie gadki, przyjęcie zaczęło ją męczyć. Po prostu usiadła obok.

– To krzesło wyglądało na wolne – rzuciła wyjaśniająco.

– W rzeczy samej, pani Selino. – Usłyszała w odpowiedzi.

– Wystarczy Nikka. Czy jest tu coś innego niż wino?

– Czego sobie pani życzy? – Dobiegł ją głos służącego.

Tak łatwo było zapomnieć o obecności tych ludzi, traktować ją jako coś oczywistego… Służba niestrudzenie wymieniała puste butelki na pełne, zabierała opróżnione półmiski, by postawić na stole nowe smakołyki. Nikka przestała zwracać uwagę na służących jakieś dziesięć minut po rozpoczęciu przyjęcia i teraz poczuła się przez to źle. Bardzo nie chciała nabierać arystokratycznych nawyków, ale niestety bardzo łatwo było przyzwyczaić się do wygody.

– Poproszę napar z lipy słodzony miodem, może być cały dzbanek – powiedziała bardzo uprzejmie.

– Ja zostanę przy winie. – Uczony ostrożnie zakręcił trzymanym w dłoni kieliszkiem. Nikka oceniła, że jest już trochę pijany, ale ciągle panuje nad swoim zachowaniem.

Służący przytaknął i odszedł.

– Natel Ber – przedstawił się mężczyzna. – Ale to już pewnie wiesz.

– Nikka Selino, ale to wiedzą wszyscy.

– Słyszałem o tobie, więc to chyba prawda – stwierdził ironicznie, a komandor Selino nie poczuła się ani odrobinę urażona. Wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się pod nosem.

– Niestety nie ma chyba osoby, która by o mnie nie słyszała. Tylko zdecydowana większość informacji na mój temat to bzdury.

– Nikka Selino, bohaterka wojenna, komandor we Flocie, ambasadorka w dalekiej krainie, którą niebawem będzie mi dane odwiedzić. Czy któraś z tych informacji to bzdura?

– Nie, aczkolwiek z tą bohaterką wojenną to trochę przesada. Ale nie wracajmy do wojny, proszę. Mam wrażenie, że ten temat mnie prześladuje – powiedziała otwarcie. Zaskakująco dobrze rozmawiało jej się z tym w zasadzie obcym człowiekiem. Natel był jakby trochę… dziwny? Tak, dziwny, ale w pozytywny sposób. – A ty czym się zajmujesz?

– Systemami. Wiem o nich wszystko – oświadczył bez fałszywej skromności.

– Ja wiem o nich tyle, że działają.

Natel spojrzał na nią przenikliwie. Przez chwilę na jego niebywale plastycznej twarzy gościł dziwny grymas, którego Nikka nie potrafiła rozgryźć.

– I to właśnie jest najważniejsze dla użytkownika końcowego. Szczegółami zajmują się… – przerwał, gdyż służący właśnie postawił przed Nikką porcelanowy dzbanek z przykrywką, ręcznie malowany w jaskrawoczerwone polne maki.

Dziewczyna podziękowała i nalała parującego naparu wprost do srebrnego kielicha, w którym wcześniej piła wino.

– Nie proponuję ci lipy, bo wolisz tę czerwoną ciecz, której ja już mam dość – stwierdziła Nikka, czekając, aż trunek trochę ostygnie.

– Przecież nie przesadziłaś z piciem. – Natel znów badawczo spojrzał na rozmówczynię.

– No nie, po prostu nie lubię wina. Ale napijmy się… za systemy, aby zawsze działały sprawnie.

– O nie, ja za to nie wypiję. Czasem muszą się psuć, inaczej stracę główne źródło dochodów – powiedział poważnie, ale Nikka dobrze wiedziała, że żartuje. – Więc może za umiarkowane awarie systemów i powodzenie w poszukiwaniach?

Wzniósł kielich, a zdumiona komandor Selino najpierw dołączyła do toastu, a dopiero potem zadała nurtujące ją pytanie:

– Jakich poszukiwaniach?

– Nie po to tu jesteś? By znaleźć męża?

Nikka parsknęła śmiechem. Podobało jej się bezpośrednie podejście Natela, chociaż tymi słowami obraziłby niejedną kobietę.

– Aż tak widać? – spytała, gdy tylko udało jej się uspokoić.

– Wiesz… nietrudno się domyślić. I jak idzie? – spytał bez skrępowania. – Chyba marnie, bo rozmawiasz ze mną, i to dłużej niż trzy minuty. To dobry znak – dodał po chwili przerwy, bardziej do siebie niż do niej.

– Marnie – zgodziła się. – Dyplomata jest za arystokratyczny, komandor to dupek, a twoi koledzy uczeni… trochę sztywni, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Przyjrzała się Natelowi dokładniej. Skromny strój, stonowane kolory: czerń połączona ze zgaszonym ciemnym fioletem. Mężczyzna wyróżniał się wzrostem i posturą, rzadko widywało się ludzi tak bardzo przypominających wieszak na płaszcze. Szarobrązowe proste włosy modnie zaczesał do tyłu. Brązowe oczy i ta twarz, na której wszystkie uczucia malowały się jak na płótnie artysty. Wyglądał całkiem dobrze.

– Samin jest nieśmiały, a Luka na zabój kocha się w arystokratce. Ona chyba nie wie o jego istnieniu, a nawet gdyby wiedziała, to przecież nie porzuci nazwiska i pozycji dla jakiegoś gościa budującego mosty. Więc mogli wydać ci się sztywni.

– A ty nie jesteś nieśmiały ani nie kochasz się w nikim sekretnie, za to straszny z ciebie plotkarz.

– O nie, plotki to niepotwierdzone informacje, ja powtarzam tylko fakty.

– Więc innym powiesz, jak pijana naparem z lipy komandor Selino wybrzydzała przy selekcji kandydatów do zamążpójścia.

– Takich rzeczy się nie powtarza. Mogę powiedzieć tylko tyle, że komandor Selino ma poczucie humoru i lubi inteligentną konwersację.

Nikka patrzyła, jak Natel nalewa sobie wina i zastanawiała się nad jego słowami. To był komplement, dość nieoczywisty, ale miły i szczery – a przynajmniej tak jej się wydawało.

– I uważasz to za fakty… Ciekawe, ciekawe – spróbowała sprowokować mężczyznę do dalszej dyskusji.

– Jestem uczonym, potrafię wyekstrahować fakty – stwierdził.

– A czy potrafisz obliczyć swoje szanse? Wiesz, na wygranie moich poszukiwań.

– Nie, aczkolwiek wzrastają wykładniczo z każdą minutą, która mija nam na rozmowie.

– Uuu, kiepściutko. Myślałam, że gość od systemów musi być genialnym matematykiem.

– A kto powiedział, że nie jestem? – obruszył się, ale to również był żart. – Tylko to nie jest matematyka. Te równania mają setki zmiennych, których my, uczeni, nie jesteśmy w stanie objąć naszymi genialnymi rozumami. – Wypił trunek, po czym spojrzał na Nikkę tak, jakby jednak próbował coś obliczyć, a uzyskany wynik niezmiernie mu się spodobał.

– Może mój mały, prosty rozumek sprawdzi się tu lepiej? Coś ci powiem, Natel. – Nachyliła się w jego stronę. – Lubię cię. Jesteś inteligentny. Dobrze mi się spędza minuty w twoim towarzystwie. Dodaj sobie to do równań i przelicz jeszcze raz.

– Uroczo kłamiesz, wiesz? Nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że masz prosty rozumek. Nie wyglądasz na szaloną.

– Bezwstydny pochlebca! – prychnęła Nikka. – Uznajmy, że złapałam się na te piękne słówka i chcę więcej… Może pojutrze o czwartej? Popływamy łodzią po mieście.

Natel przytaknął, a Nikka bardzo wyraźnie widziała zadowolenie w jego ciemnych oczach. W tej chwili żałowała, że umówiła się z Amadorem na jutro.

Dość, przecież rozmawiasz z nim ledwo chwilę – zganiła się w myślach.

– Postaram się przygotować cały zeszyt pięknych słówek, chociaż słaby ze mnie poeta – stwierdził Natel.

– Pozwól, że ja to ocenię. A teraz pokaż mi, jaki z ciebie tancerz. – Wyciągnęła do niego dłoń. – No, czekasz na coś? Idziemy na parkiet, póki gra orkiestra.

– I właśnie teraz moje szanse pocałowały maksimum i zaraz runą na oś – westchnął mężczyzna, ale posłusznie wstał i poprowadził Nikkę do tańca.

Kłamał. Wcale nie było tak źle.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • MKP rok temu
    Czyli jest kandydat - szczupły informatyk 👍👍👍
  • Vespera rok temu
    No i wysoki - tacy najlepsi. Aczkolwiek wizualną inspiracją tej postaci był aktor Doug Jones, chodziło mi głównie o bardzo czytelną i wyrazistą mimikę twarzy.
  • Tjeri rok temu
    Rozmowa z Berem jest świetna! Fajnie móc odczuć samemu, że dobrze się ze sobą czuli, a nie przeczytać coś w stylu "Nikka była zachwycona rozmówcą".
    No. Tak to ja rozumiem.
    No i wyłonił nam się lider w tym biegu z przeszkodami. Zobaczymy, czy równo rozłożył siły i czy uda mu się pokonać wszystkie utrudnienia...
  • Vespera rok temu
    To słynne "show, don't tell" w praktyce. Muszę chłopu poświęcić trochę czasu, jeśli ma być kimś istotnym, a pojawia się w dość późnym momencie fabuły. Generalnie nie jestem fanką "pokazywania" czytelnikowi wszystkiego za każdym razem, bo czasem można napisać po prostu "Dzień był ciepły" i nie silić się na promienie słońca ogrzewające skórę, ale w ważnych momentach nie da się iść na skróty.
  • Tjeri rok temu
    Vespera
    "bo czasem można napisać po prostu "Dzień był ciepły" i nie silić się na promienie słońca ogrzewające skórę"
    :D:D:D
    No umiar we wszystkim wskazany:)). To byłby już onanizm słowny :D.
  • Tjeri rok temu
    Ale i tak mniej by mnie to denerwowało niż przedawkowanie w drugą stronę. Nieudolne mówienie czytelnikowi jak powinien interpretować i co widzieć zawsze mnie spina :)). W sumie to wszystko można — jak ktoś umie :).
  • Vespera rok temu
    Tjeri I to jest chyba sedno problemu, bo naprawdę wszystko można, tylko trzeba umieć, musi "pasować" - przy czym to tajemnicze pasowanie nie ma żadnej definicji, albo przynajmniej ja takowej nie widzę.
  • Tauriel 10 miesięcy temu
    Przyznam, że nie czytałam od początku, ale bardzo mnie zainteresowało, zacznę od początku. Czekam na dalszą część:))
  • Vespera 10 miesięcy temu
    A serdecznie zapraszam! Kolejna część się pisze, będzie na pewno, ale nie jestem w stanie zagwarantować żadnych terminów.
  • MKP 10 miesięcy temu
    Vespera Leniwiec
  • Vespera 10 miesięcy temu
    MKP Jeż.
  • MKP 10 miesięcy temu
    Vespera Nie musiałaś aż tak po mnie jechać 😢😢
  • Vespera 10 miesięcy temu
    MKP Może i nie musiałam - ale chciałam.
  • MKP 10 miesięcy temu
    Vespera Jesteś zwykłą Jeny!
  • Vespera 10 miesięcy temu
    MKP Nieprawda, nigdy nie brałam heroiny!
  • MKP 10 miesięcy temu
    Vespera Ale byłaś w barze😱😱
  • Vespera 10 miesięcy temu
    MKP Ale nie w takim celu jak Jenny :P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania