Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 58

Poszedł za brązowowłosą, roześmianą dziewczynką. Raja… Ładne imię. W domu występowało w wersji dla dziewczyn i chłopaków: Raya i Ray. Pisało się je pewnie inaczej, akuryjczycy raczej używali litery „j”, nie „y”. Niektóre amerykańskie imiona brzmiały podobnie do tutejszych, inne zupełnie z niczym mu się nie kojarzyły. Diego przez chwilę rozważał, czy nie powinien zrobić o tym filmu, ale stwierdził, że są ciekawsze rzeczy.

Na początku ciągle nagrywał niebo. Szarość zrobiła na nim niesamowite wrażenie, kręcił ją przez okno statku powietrznego, zaraz po dość gwałtownym i trochę strasznym przejściu na Amar, kręcił z placu przed kamienicą, w której wynajęli pokój, próbował łapać żółte zabarwienie podczas zachodów słońca. Kadrował niebo na wszelkie sposoby; ze statkami, świątynią czy domami na pierwszym planie. Wcześniejsze filmiki o bogach i Akurii klikały się nieźle, ale kiedy wrzuci do netu materiały stąd, to dopiero będzie… Planował zrobić wywiad z panią Selino, ale ona chyba chciała pogadać z tatą, więc wyszedł z jej siostrą, jak prosiła.

– No to gdzie chcesz iść? Rzeka tu jest, a tam targ, możemy zobaczyć, co dziś jest ciekawego. Albo tam na plac, my się tam chodzimy bawić – zagadnęła go młoda.

– Chyba chciałbym zobaczyć pomnik – wtrącił Diego.

– Aaa, dobrze, to chodź. – Raja skręciła w prawo i podążyła szerokim brukowanym bulwarem wzdłuż rzeki Albii. – Nikka niezbyt go lubi.

– Opowiesz mi? Wiesz, jestem kimś jakby redaktorem – powiedział z dumą i wyprostował się.

Dziewczynka przystanęła i popatrzyła na Diega, w jej jasnych oczach lśniło szczere zainteresowanie. Była od niego ze trzy lata młodsza i… zupełnie niepodobna ani do pani Rizy, ani do pani Nikki. Dopiero teraz to zauważył, chociaż kilka razy odwiedzili tę restaurację, widywał Raję i rozmawiał z jej matką.

– Ale… nie jesteś za mały? Bo u nas dzieci nie pracują w gazetach.

– To co innego – uśmiechnął się. – Nie prawdziwa praca, tylko jakby… – Przez chwilę milczał, szukając w głowie odpowiednich amarskich słów. – Robię to dla siebie, trochę dla zabawy, trochę dla innych. Opowiadam ludziom o was, o tej planecie.

Raja przytaknęła, chociaż chyba nadal nie do końca łapała istotę rzeczy.

– No to ja ci powiem wszystko – zapewniła. – A pomnik tu niedaleko jest, jak tamte drzewka rosną, widzisz?

Diego podążył wzrokiem za jej wyciągniętą ręką. W odległości jakichś dwustu jardów bulwar rozszerzał się, płynnie przechodził w plac, na którym posadzono widoczne z oddali młode drzewa o jasnozielonych liściach, wyraźnie odcinających się kolorem od ciepłych barw okolicznych budynków. Ponad ich niewysokimi koronami wystawał czubek posągu – kobieca głowa i lufa karabinu. Chłopak widział go już wcześniej, z rzeki, a tata opowiadał mu co nieco o pani komandor Selino i jej walce w obronie ojczyzny, ale siostra powinna znać ciekawostki, jakich nie da się usłyszeć nigdzie indziej.

Właśnie, siostra…

– Nikka wygląda inaczej niż ty, macie inne włosy i w ogóle – zaczął. Liczył na to, że Raja sama pociągnie temat.

– A bo ja jestem przygarnięta – oświadczyła dziewczynka bez śladu skrępowania. Użyła przy tym słowa, które kojarzyło się Diegowi raczej z wzięciem do domu bezdomnego psa niż adopcją dziecka. – Mamusia, tatuś, moi bracia… już nie żyją.

– Ja też jestem przygarnięty. I moja matka też nie żyje – powiedział szybko, bo miał wrażenie, że Raja zaraz się rozpłacze. – To znaczy mój tata to jest mój tata, tylko że o mnie nie wiedział, bo mu matka powiedziała dopiero niedługo przed śmiercią, że ma syna – dodał, bo na chwilę zapomniał o wersji wydarzeń, którą miał przedstawiać obcym.

Raja otworzyła usta i z całych sił próbowała nadążyć za jego słowami.

– Czyli jesteś bękartem… – oznajmiła. – Teraz już nie, bo tata cię uznał, ale byłeś.

Potwierdził skinieniem głowy, chociaż nie wiedział, o co jej chodzi, nie znał tego wyrazu. Potem spyta Alexa, na pewno wszystko mu wytłumaczy. Prawdziwy czy nie, Alex był bardzo dobrym ojcem. Diego uwielbiał wspólne wycieczki, niekoniecznie do nowego świata, miło wspominał nawet zwykłe wyjazdy do lasu czy nad jezioro. Wiedział, że tata zawsze odpowie na wszystkie pytania.

Nie drążył tematu, gdyż jego uwagę zaprzątnęło co innego: rzeką powoli sunął statek wojskowy, z działem i antenami. Niespecjalnie duży, tata opowiadał, że pierwszego dnia tutaj płynął prawdziwym morskim okrętem wojennym, no ale miał kamuflujące malowanie w różnych odcieniach niebieskiego i barwy narodowe Akurii wzdłuż całej burty. Wyglądał trochę plastikowo, ale mimo tego Diego szybko włączył kamerę i złapał korzystny kadr, używając murku na nabrzeżu jako statywu.

– A co to jest? – spytała Raja. Na szczęście nie wlazła przed obiektyw.

– Takie urządzenie z Ameryki, które zapisuje obrazy – wytłumaczył. – Jak u was da się nagrać czyjś głos, tak my umiemy nagrać i głos, i obraz.

– Aaa…

Mógł się założyć, że niczego nie zrozumiała, no ale w końcu była tylko małą dziewczynką. Gdy statek zniknął z pola widzenia, podniósł kamerę i skierował ją w stronę Rai.

– Powiedz mi coś o sobie, jak się nazywasz, ile masz lat, gdzie mieszkasz – zachęcił ją.

– Jestem Raja Selino, mam osiem lat, mieszkam w Port Albis – odpowiedziała posłusznie.

– A coś więcej? Co lubisz robić? Chodzisz do szkoły?

– Tak, do szkoły powszechnej, do drugiej klasy. Uczymy się teraz o tej, no, jak to szło? Kulturze narodów wschodniego Amaru – wyrecytowała, dumna z siebie. – I musimy przeczytać książkę z legendami Akurii, Tellarii i Bennu. I jeszcze Sekaru! A po szkole pomagam mamie w jadłodajni.

– I co tam robisz?

– Trochę sprzątam, trochę uczę się gotować, takie tam…

Diego przesunął się, żeby złapać jak najbardziej korzystne światło na twarzy Rai. Próbował nie trząść kamerą, bo niestabilne nagranie wyglądało brzydko, potem musiał ciąć i montować ujęcia, szukając tych najlepszych. Obróbka materiału zwykle zabierała mnóstwo czasu, a tu będzie musiał jeszcze dołożyć napisy i dograć sporo komentarza z offu…

– A ty mnie zapisujesz na tej maszynie? – zapytała Raja.

– No tak. Zgadzasz się, żebym potem pokazał cię innym? Będą cię widzieli i słyszeli, jakby tu teraz stali koło mnie.

Przytaknęła po krótkim zastanowieniu.

– Opowiedz widzom, skąd przyszliśmy i gdzie idziemy, żeby mogli się poczuć, jakbyś ich prowadziła po mieście.

– Tam przyszliśmy z jadłodajni. Nazywa się „U Rizy” i mamy najlepsze ryby w całej stolicy. A idziemy do pomnika Nikki, mojej siostry. Bo postawili jej pomnik, bo jak była wojna, to walczyła za nas wszystkich.

Raja mówiła, a Diego powoli zmienił ujęcie na dom, w którym znajdował się lokal – z tego miejsca jeszcze całkiem dobrze widział pasiaste daszki nad oknami i drzwiami. Nagrał też przechodniów na bulwarze. Udawali, że nie zwracają na niego uwagi, ale jednak ukradkiem zerkali z ciekawością. Stwierdził, że zrobi więcej ujęć tłumów i może opowie coś o tutejszych strojach. Długie suknie kobiet i kolorowe kamizelki mężczyzn sprawiały, że czuł się trochę jakby przeniósł się do czasów wojny secesyjnej albo chodził po olbrzymim planie filmowym wielkim jak całe miasto.

Nagrał moment, gdy żółtawy pomnik wyłonił się zza drzew: młoda kobieta w zwykłym stroju i włosach zaplecionych w warkocz unosiła broń. Musiał przyznać, że podobieństwo do pani komandor Selino było spore, zwłaszcza że widział ją dosłownie przed chwilą i miała taką samą fryzurę.

Kręcił statuę, z Rają i bez Rai w kadrze, ze szczególnym uwzględnieniem graffiti na postumencie. Czarne, niebieskie, zielone i białe czaszki i korony, ten motyw powtarzał się z każdej strony pomnika.

– Nie ma już żołnierzy – powiedziała nagle dziewczynka. – Kiedyś stali tu i pilnowali, ale od jakiegoś czasu nie przychodzą.

– Dlaczego pilnowali?

– Bo ludzie mażą po cokole, a król podobno powiedział, że to brak szacunku. Ale Nikka mówi, że jej się to podoba, że to właśnie jest szacunek.

– Wszyscy rysują to samo, czaszkę i koronę…

– To ty nie wiesz? Jak była wojna, to mówili na Nikkę Królowa Piratów, taki znak malowali jej ludzie, kiedy pojawiała się w okolicy. A później nawet tam, gdzie jej nie było. No tak się przyjęło i jak wszyscy myśleli, że Nikka nie żyje, to przychodzili tu i malowali.

„Królowa Piratów z Port Albis” to świetny pomysł na tytuł filmu. Diego musiał jeszcze podpytać tatę, może coś o tym wiedział, w końcu był tłumaczem pani Selino i dużo z nią przebywał. Na razie rozmawiał z Rają, ale ona nie znała dobrze przyszywanej siostry.

– Nikka jest bardzo zajęta, ma ważną pracę. I bierze ślub – trajkotała młoda z dumą, chwaliła się tym jak własnymi osiągnięciami. – Rzadko odwiedza mamę, ale kiedy przyjdzie, to jest strasznie miła i bardzo ją lubię.

Słuchał zafascynowany, a i kilkoro przechodniów zwolniło, by uraczyć się ploteczkami. Chciał, żeby dziewczynka powiedziała więcej, ale wychodziło na to, że naprawdę nie spędzała wiele czasu z siostrą. Nikka z jej opowieści była równie tajemnicza i odległa, co pomnik, pod którym wciąż stali.

Nagrał to, co miała do powiedzenia Raja, a potem spacerowali razem po okolicy i odwiedzili świątynię, w której Diego już był – wybrali się tam z tatą zaraz drugiego dnia po przylocie do miasta. Kupił cienką świeczkę z prawdziwego pszczelego wosku i właśnie odpalał ją od innej przed jednym z czterech świątynnych ołtarzy.

– Kiedy ja go widziałem, wyglądał młodziej, jakby dopiero co skończył szkołę – szepnął do Rai, patrząc na obraz przedstawiający Pana Reeda w całkiem dorosłej wersji.

Dziewczynka chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się – w świątyni się raczej nie rozmawiało. Diego ociągał się z wyjściem; w środku panował bardzo przyjemny chłód. Kręcił ładny, ciemny wystrój tego miejsca tak długo, aż w końcu padła mu bateria.

Na zewnątrz Raja zarzuciła go setką pytań. Opowiedział jej o spotkaniu z bogiem, ale w wielkim skrócie, wyjawił tylko, że to Pan Reed pomógł mu znaleźć ojca, co przecież w pewien sposób było najszczerszą prawdą.

Jeszcze przeszli się po kilku uliczkach, ale godzina minęła bardzo szybko i w końcu wrócili w pobliże jadłodajni. Alex już czekał na zewnątrz, blisko rzeki. Opierał się o murek w prawie tym samym miejscu, z którego Diego nagrywał przepływający statek. Nowa koleżanka odprowadziła go do taty. Kiedy Diego Hale żegnał się z małą Rają, pomyślał, że jest całkiem fajna i nawet ją lubi. A jeśli będzie częściej przylatywać do Port Albis, to chętnie spędzi z nią czas.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • MKP miesiąc temu
    akuryjczycy raczej używali litery „j”, nie „y”. - akuryjczycy są fajni

    Planował zrobić wywiad z panią Selino, ale ona chyba chciała pogadać z tatą, więc wyszedł z jej siostrą, jak prosiła. - ona raczej chciała go zabić i rozrzucić szczątki sępom

    zagadnęła go młoda. - i znowu ta poprawną ale niezwykle brzydka mutacja słowa Zagabnął

    Czyli jesteś bękartem… – oznajmiła. – Teraz już nie, bo tata cię uznał, ale byłeś. - to jest dopiero ładne określenie 🤣

    – A co to jest? – spytała Raja. Na szczęście nie wlazła przed obiektyw - No tak, mogą cię ostrzelać plazmą i potrącić latająca płaszczką, ale rejestracja obrazu to magia. Własnie, już wiem pod co wpadłaby Meggi w tym uniwersum.

    Musiał przyznać, że podobieństwo do pani - rozumiem że pomnik też dusił biednego porzuconego Alexa

    A jeśli będzie częściej przylatywać do Port Albis, to chętnie spędzi z nią czas. - Rzeka, kobieta z innej kultury, rodząca się miłość🥰🥰
  • Vespera miesiąc temu
    Co do j i y - y też używają, rzadko, w specyficznych nazwach, wolą j.

    Jakim sępom, do rzeki, niech sumy ogryzą - już tam Hillowi Irri kiedyś tłumaczył, co by z nim zrobił.

    Ić się zagabnij z dala ode mnie.

    No bękart, na Amarze normalne określenie na nieślubne albo nieuznane dziecko.

    Wpadłaby pod prom wodny? Kamer może nie mają Akuryjczycy, jakoś nie poszli tą drogą, za to inne wynalazki miodzio.

    W myślach mógł dusić nawet i pomnik.

    A co do ostatniego - coś będzie na rzeczy...
  • MKP miesiąc temu
    Vespera Wpadłaby pod prom wodny? Kamer może nie mają Akuryjczycy, jakoś nie poszli tą drogą, za to inne wynalazki miodzio. - Zostałaby potrącona przez płaszczkę
  • Vespera miesiąc temu
    MKP Tą Płaszczkę to pod lecącą, płynącą czy jadącą?
  • MKP miesiąc temu
    Vespera Znając Meggi, to przez wszystkie naraz :)
  • Vespera miesiąc temu
    MKP I teraz imaginuj sobie, że powstaje religia Meggi Męczennicy i wierni noszą Płaszczkę na szyi...
  • Tjeri 5 dni temu
    Junior, widzę, rozgarnięty całkiem, wręcz bardzo dorosłe jego spostrzeżenia. Ale to jakoś szczególnie nie dziwi — dzieci po przejściach dorastają szybciej. Rai, musiał z oczywistych powodów wydać się wyjątkowy, a jeszcze jak dodał spotkanie z Panem Reedem... Fju fju
    Znów dobry "odcinek".
  • Vespera 4 dni temu
    Diego faktycznie jest dość poważny jak na swój wiek, ale ma jeszcze ten dziecięcy entuzjazm - ufam, że udało mi się uchwycić to, że teraz żyje mu się całkiem dobrze, chociaż wcześniejsze przeżycia zostawiły na nim ślad.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania