Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 52

Blask złota i drogich kamieni musiał odbijać się w oczach Hilla pochylonego nad witryną w sklepie jubilerskim. Nie planował tu przychodzić, po prostu mijał ten przybytek i jakoś tak przypadkiem wstąpił do środka. Czy Nikka byłaby zadowolona z prezentu? Odwrócił wzrok od pierścionków z żółtymi i jasnoniebieskimi oczkami. W Akurii tylko mężatki nosiły takie ozdoby; zaczynały od pierścienia ślubnego a potem, gdy małżeństwu dobrze się wiodło, dokładały następne. No i Selino ciągle chodziła w rękawiczkach. Więc może coś na szyję? Podszedł do innej gablotki i z uwagą przyglądał się rozmaitym wisiorkom i łańcuszkom.

– Szuka pan czegoś specjalnego? Prezent, rocznica? – Dobiegł go głos sprzedawcy.

Ethan odwrócił się w jego stronę. Za oszklonym kontuarem stał młody, starannie uczesany mężczyzna w śnieżnobiałej koszuli. Wyciągnął tacę z pierścionkami, wyjął jeden i dał Hillowi do obejrzenia. Na dłoniach miał białe rękawiczki, chyba po to, żeby wyglądać bardziej profesjonalnie i uzasadnić dodanie do ceny jeszcze kilku procent marży.

– Białe złoto, osiemdziesiąt dziewięć czarnych i białych diamentów o łącznej masie prawie jednego karata, mamy również naszyjnik i bransoletkę w komplecie.

Hill obrócił błyskotkę w palcach. Była to w gruncie rzeczy szeroka obrączka gęsto wysadzana malutkimi kamieniami. Abstrahując od zasadności kupowania Nikce pierścionka, wątpił, by tego rodzaju biżuteria jej się spodobała. Minimalizm jeszcze nie dotarł na Amar, a kiedy już dotrze, raczej prędko nie zdobędzie wielkiej popularności.

– Spodoba się praktycznie każdej kobiecie – kusił dalej sprzedawca.

– Pewnie pan słyszy to kilka razy dziennie, ale ona jest naprawdę wyjątkowa – odpowiedział mu Ethan i oddał pierścionek.

Sprzedawca pokiwał głową ze zrozumieniem i zaprezentował coś innego: znów białe złoto i spore niebieskofioletowe oczko otoczone drobnymi brylantami.

– Dwanaście diamentów i najwyższej klasy tanzanit, unikatowy kamień występujący tylko w jednym miejscu na świecie.

Ten pierścionek bardziej wpasowywał się w akuryjskie gusta i gdyby Hill chciał ożenić się z Nikką, mógłby szukać czegoś właśnie w tym stylu. Czy chciał? Czy wziąłby ślub z tą wyjątkową kobietą, uczynił z niej matkę dla Diega, może doczekał własnych dzieci? Chyba pierwszy raz pomyślał o tym poważnie i musiał stwierdzić, że ta opcja nie brzmiała źle. Jakkolwiek jednak by nie brzmiała, było na nią jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie.

Spojrzał na przyczepioną do pierścionka karteczkę z ceną. Z podatkiem to będzie jakieś tysiąc dwieście dolarów?! Serio? Zdołał powstrzymać się przed złośliwym komentarzem.

– Ona lubi perły. – Przypomniał sobie, że często ozdabiała nimi suknie. – I niech to będzie jakiś naszyjnik, z żółtego złota.

Akuryjczycy wiedzieli o istnieniu białego złota, ale nie widzieli sensu w przerabianiu cennego kruszcu tak, by przypominało poślednie srebro. Dla nich liczyło się tylko klasyczne żółte złoto.

Sprzedawca kiwnął głową ze zrozumieniem i podał kolejny obiekt: spoczywający na czarnym aksamicie naszyjnik z kilkunastoma białymi perłami zawieszonymi na delikatnym złotym łańcuszku. Hill musiał przyznać, że był ładny, ale cena znów mu się nie spodobała. Prawie tysiąc dolców… Nie miał przy sobie aż tyle gotówki, nie chciał też wystawiać czeku. Nie mógł skorzystać z firmowych funduszy a pieniędzy z prywatnego konta używał głównie do opłacania szkoły i innych wydatków związanych z synem. No i ostatnio przeznaczył całkiem sporą kwotę na rezerwację domku w Jacksonville, bo Nikka w końcu zgodziła się na wspólny wyjazd.

Chciała pojechać nad morze, popływać łodzią, zobaczyć, jak odpoczywają zwykli Amerykanie, wybrał więc ten popularny kurort. Sam wolałby odwiedzić lasy Maine lub góry Montany, ale skoro się uparła… Na wycieczkę w dzikie ostępy zawsze mógł zabrać Diega; wychowany w pustynnej części Texasu chłopak bardzo lubił zieleń. W przyszłym tygodniu jechał z ambasadorką Selino na Florydę, to było już ustalone. Naszyjnik z perłami byłby miłym dodatkiem do wakacji. Hill był pewien, że takim prezentem wywołałby uśmiech na twarzy dziewczyny.

Niestety musiał być to inny, nieco skromniejszy upominek. W końcu wybrał pojedynczą perłę na łańcuszku zdobionym złotymi kuleczkami, rzecz szykowną i elegancką. Nikka mogła nosić ją pod suknią. Nigdy nie widział jej z dekoltem, chociaż kobiety w pałacu pozwalały sobie na dość wyzywające kreacje.

Sprzedawca zapakował naszyjnik do welurowego pudełka – Hill wybrał niebieskie, jak jedna z narodowych barw Akurii – potem jeszcze do eleganckiej papierowej torby z logo sklepu. Ethan wyszedł stamtąd biedniejszy o prawie czterysta dolców, za to bogatszy o przeświadczenie, że wszystko jakoś się ułoży.

 

Normalnie uznałby to miejsce za hałaśliwe piekiełko nastawione na oskubanie turystów do ostatniego centa, ale przy boku Nikki Selino przeżył piękne, choć krótkie wakacje. Cztery dni minęły nie wiadomo kiedy, dziś po śniadaniu wyjeżdżali. Czekała go dziesięciogodzinna podróż, ale wolał to niż lot samolotem. Niestety nie mogli wziąć Płaszczki, a na pokładzie ziemskich statków powietrznych zawsze cierpiał przy zmianach ciśnienia. Dziesięć godzin za kółkiem, co najmniej dwa dłuższe przystanki… Da radę, w końcu nie był jeszcze taki stary.

Pobyt udał się znakomicie. Pierwszego dnia trochę spieprzył, zabierając Nikkę do niesprawdzonej restauracji, i od tamtej pory dziewczyna gotowała w domu. Musiał przyznać, że jej dania ze świeżych ryb były wyśmienite, więc niczego nie żałował i nie śmiał narzekać na konieczność robienia zakupów. Trochę pojeździli po okolicy, by mogła zobaczyć florydzkie krajobrazy. Nie zaczepiano ich. Namówił Nikkę do założenia dużych okularów przeciwsłonecznych, rozpuszczenia włosów i zdjęcia rękawiczek, które – na równi z peleryną przy sukni – stały się jej znakiem rozpoznawczym. W zwykłych ciuchach wyglądała młodziej i większość ludzi mogła brać ich za ojca z córką, zwłaszcza że w miejscach publicznych nie okazywała mu uczuć. Hill był pewien, że kilka osób ją rozpoznało, ale na szczęście ograniczyli się do „dyskretnych” szeptów i robienia zdjęć z ukrycia. Nikka wzięła z Waszyngtonu broń i choć zostawiała ją w wynajętym domu, to mógł łatwo wyobrazić sobie, jak zareaguje na potencjalnego natręta.

Poza tym dwa razy wybrali się w rejs niewielką łodzią, jedną z tych, które wynajmowali wędkarze, wiedzeni nadzieją na połów życia. Nikka nie chciała wędkować, chciała tylko siedzieć i patrzeć w bezkresne morze. Przytulał ją wtedy i wspólnie kontemplowali splendor natury. Czuł, że Nikka się odpręża, jakby zapominała o wszelkich trudach życia codziennego, a on odprężał się razem z nią.

Spacerowali brzegiem oceanu, ale nie wchodzili do wody. Jego towarzyszka stwierdziła, że nie ma odpowiedniego stroju, a tak w ogóle to nie będzie rozbierać się przed obcymi ludźmi. Za to nie miała nic przeciwko pływaniu nago w przydomowym basenie, najpierw upewniła się tylko, że płot jest szczelny i nikt z sąsiedztwa jej nie zobaczy.

Właśnie teraz pływała, nie zważając na to, że woda nie zdążyła się nagrzać po nocy. I tak wrzesień uraczył ich piękną, słoneczną, lecz już nie upalną pogodą. Ethan zaparzył kawę i te jakieś jej ziółka. Postawił kubki na szklanym stole w salonie, usiadł tak, by przez otwarte drzwi tarasowe móc patrzeć na swoją dziewczynę. Po chwili wstał i przyniósł z łazienki duży ręcznik. Przecież kiedy stamtąd wyjdzie, będzie cała mokra. Dotknął tylnej kieszeni, by sprawdzić, czy niebieskie pudełeczko wciąż tam jest, choć przecież sam je tam wkładał niecałą godzinę temu. Doszedł do wniosku, że to będzie najlepszy moment na wręczenie naszyjnika, ten ostatni spokojny moment wakacji.

Przyjęła ręcznik z wdzięcznością. Energicznie wytarła włosy, a u jej bosych stóp utworzyła się mała kałuża ściekającej wody. Ethan obserwował tę wspaniałą dziewczynę, wszystkie piękne łuki i krzywizny jej ciała, potem zwrócił wzrok ku cudownemu, skrytemu między nogami, przysłoniętemu czarnymi włosami miejscu…

Przestał się gapić dopiero wtedy, gdy okręciła się ręcznikiem jak sukienką i sięgnęła po napój. Nauczony doświadczeniem już nie podawał jej żadnych płynów, by nie obudzić przykrych wspomnień. Nikka odstawiła szklankę opróżnioną ledwo w jednej trzeciej i spojrzała na niego dziwnie. Westchnęła. Zacisnęła usta, uciekła wzrokiem i opadła na krzesło.

– Wszystko w porządku? Stało się coś? – spytał natychmiast i chciał podejść, ale zatrzymała go ruchem dłoni.

– Nie… właściwie to tak. To nasz ostatni wspólny wyjazd. – Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. – Nie będziemy się już więcej spotykać.

Do tej pory Hill myślał, że „jak grom z jasnego nieba” to tylko takie powiedzonko, teraz doświadczył tego wrażenia na własnej skórze. Przez kilka okropnie długich sekund nie wiedział, co ma powiedzieć. Podniósł dłoń do twarzy, opuścił ją, schował do tylnej kieszeni i prawie bezwiednie zacisnął na pudełeczku z naszyjnikiem. Jak to: ostatni? O co jej chodziło? Czy zrobił coś nie tak? Przecież starał się zapewnić jej wszystko, czego chciała… Nie rozumiał, zupełnie nic nie rozumiał.

Wreszcie spojrzał na Nikkę, która wyglądała dziwnie obojętnie, zupełnie tak, jak podczas jej przymusowego pobytu w Hanscom i Waszyngtonie. Gdzie się podziała ta dziewczyna, która kochała się z nim tej nocy, ledwie kilka godzin temu? Nie wierzył, że mogła się aż tak zmienić.

– Co to znaczy, Nikka, wytłumacz mi, proszę – powiedział powoli, starając się nie okazywać zdenerwowania, nie podnosić głosu.

Powinien usiąść, ale jakoś nie mógł. Organizm zareagował na te niespodziewane wieści wyrzutem adrenaliny i przygotowaniem się do walki lub ucieczki.

– To koniec, nie będziemy się spotykać – powtórzyła. – Wychodzę za mąż.

– Za kogo? – Nie powstrzymał pytania, wyrwało się z jego ust szybko i zdecydowanie za ostro.

Nikka uśmiechnęła się melancholijnie.

– Jeszcze nie wiem.

– O co ci, do cholery chodzi! Nic z tego nie rozumiem – warknął i odsunął się trochę. Stracił panowanie nad słowami, nie chciał dodatkowo sprawiać wrażenia, że ją osacza. – Jaki mąż, co ty pleciesz?!

– Król uznał, że powinnam się ustatkować. Zasugerował mi małżeństwo. Za miesiąc idę na przyjęcie, gdzie poznam kilku potencjalnych kandydatów. Może któryś z nich okaże się odpowiedni.

Słyszał te słowa, ale jakoś nie mogły do niego dotrzeć. Chcieli wydać ją za mąż za pierwszego lepszego, który się nawinie? Przecież na Amarze nie było aranżowanych małżeństw, więc musiała wyrazić na to zgodę. No tak, zrobiłaby wszystko dla tego swojego króla.

– I co, i myślisz, że jakiś odpowiedni kandydat – nie mógł powstrzymać się od wypowiedzenia tych słów z ironią – cię zrozumie? Że cię wysłucha i porozmawia tak, jak ja z tobą rozmawiałem? Będzie tolerował twoje nocne włóczęgi i wbijanie ostrych przedmiotów w ciało? Powodzenia, Nikka, naprawdę życzę ci powodzenia. Ludzie tacy jak my nie trafiają się często.

Nagle poczuł falę zazdrości, potężną i wszechogarniającą. Nie chciał oddać Nikki jakiemuś akuryjskiemu dupkowi, żaden na nią nie zasługiwał. Miało być tak pięknie, zapiąłby na jej szyi naszyjnik z perłą, zjedliby śniadanie, miał zaproponować kolejny wyjazd, może wiosną… I wszystko się pojebało. No ale co mógł zrobić? Siłą jej przecież nie zatrzyma.

– Wiem, że to nie będzie łatwe, ale jestem już starą panną i najwyższy czas, bym założyła rodzinę. Wybiorę kogoś, kto będzie dobrym mężem i ojcem.

Ojcem… Na bogów, ona już planowała dziecko z kolesiem, którego jeszcze nawet nie poznała! Nie mógł już tego wytrzymać, nie chciał tego słuchać, więc, niewiele myśląc, wypalił:

– Tyle ci wystarczy? Że będzie dobrym ojcem? I już pójdziesz z nim do łóżka, z kimś, kogo nawet nie kochasz?!

– Ethan – powiedziała ciszej, ale tak, że mimowolnie skupił na niej całą uwagę. – Przecież ciebie też nie kochałam.

„Przecież ciebie też nie kochałam”. Kilka prostych słów złożonych razem tak, by przekazać informację, która – tego był pewien – będzie dręczyć go bardzo długo, może nawet do końca życia. Okrutne, lecz prawdziwe słowa, tłumaczące wszystkie zachowania Nikki. Teraz wszystko stało się jasne, był dla niej tylko kochankiem, no i może darmowym terapeutą, gościem, który porucha i pozwoli się wypłakać w rękaw. Stało się jasne, że nie da mu tego, czego chyba powoli zaczął oczekiwać: stabilizacji, rodziny i po prostu siebie, siebie na wyłączność. Nigdy niczego mu nie obiecywała, więc nie mógł mieć do niej pretensji. To on okazał się głupcem; biednym, starym głupcem, zauroczonym młodą i ładną panienką.

– Alexander – powiedział profesjonalnym, opanowanym tonem. Nagle zapragnął wyznać jej coś równie prawdziwego. – Nazywam się Alexander Hale. Pójdę spakować rzeczy, a ty włóż coś na siebie, bo zmarzniesz.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Bettina 5 miesięcy temu
    Niki nie Nika. Tak w really.
  • Bettina 5 miesięcy temu
    Nika jest potwornie gruboskórnie, chyba, że o taki efekt chodzi, wtedy OK.
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Tak, mniej więcej o coś takiego chodziło.
  • MKP 5 miesięcy temu
    "– Białe złoto, osiemdziesiąt dziewięć czarnych i białych diamentów o łącznej masie prawie jednego karata, mamy również naszyjnik i bransoletkę w komplecie." - on jej podatek, a ona mu "Wracam na Amar szukać męża"

    "Nikka wzięła z Waszyngtonu broń i choć zostawiała ją w wynajętym domu, to mógł łatwo wyobrazić sobie, jak zareaguje na potencjalnego natręta." - kulka w łeb ,a samo patrzenie 😈😈

    "cudownemu, skrytemu między nogami, przysłoniętemu czarnymi włosami miejscu…" ładniej bym to opisał "cudownemu, skrytemu między nogami, okrytemu nocnym włosiem miejscu, miejscu, które pragnęło pulsującego fallusa, jak lubieżny proton frywolnego elektronu"🤣🤣

    "– To koniec, nie będziemy się spotykać – powtórzyła. – Wychodzę za mąż." - z grubej rury

    "– Wiem, że to nie będzie łatwe, ale jestem już starą panną i najwyższy czas, bym założyła rodzinę. Wybiorę kogoś, kto będzie dobrym mężem i ojcem." - o ja pierdole Wera to przy niej empatyczna romantyczka

    Kurwa nawet mi go szkoda
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Ha, widzisz, co z tobą zrobiłam? Życzyłeś typowi wszystkiego najgorszego, a teraz jest ci go szkoda :D

    Ja się tak czasem zastanawiam, która z nich jest bardziej popierdzielona: Nikka czy Wera - i nie umiem wybrać.

    A twój opis wcale nie jest ładniejszy. Zabrakło jednego słowa-klucza.
  • Sufjen 5 miesięcy temu
    Czytam sobie tę serię od jakiegoś czasu i tak przyznam, że to jedno z lepszych opowiadań, jakie spotkałem w ostatnim czasie.

    Technicznie prowadzisz je naprawdę sprawnie. Unikasz zbędnych słów, a całość trzymasz w ryzach. Dzięki temu, czyta się to płynnie.

    Fabularnie... każdy rozdział utkany w taki sposób, że chce się więcej. Bohaterowie wyraziści. Zapadający w pamięć.

    Świetnie.
  • Vespera 4 miesiące temu
    Dziękuję bardzo! Cieszy mnie zwłaszcza twoja opinia na temat konstrukcji rozdziałów i bohaterów.
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Nie chciałam już migać po każdym rozdziale, czułam się trochę jak agresor z tą częstotliwością. Ale przeczytałam wszystko.
    Że historia mnie wciągnęła, to chyba widać na załączonym. Czyta się ją bardzo dobrze. I nie dziwota — uniwersum ciekawe, postaci z krwi i kości, fabuła przemyślana, właściwe proporcje ogółu do szczegółu, wszystko wiarygodne. Będę czekać na następne...
  • Vespera 4 miesiące temu
    Dziękuję po raz kolejny! Z jednej strony żałuję nienapisanych komentów, z drugiej to obniżyło prawdopodobieństwo mojego zachłyśnięcia się i oblania sprzętu komputerowego. Jeśli chodzi o następne: piszą się, ale nie mogę obiecać żadnego terminu.
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Vespera
    To największy ból (niewiadomy termin). Ja strasznie wyrywna jestem :D, chciałabym wszystko łyknąć od razu, dlatego rzadko serie czytywałam. Mam nadzieję, że nie przegapię nowej części (bo w trybie pulsacyjnym na Opowi występuję).
  • Vespera 4 miesiące temu
    Tjeri Mogę ci przypominajkę zrobić, odpowiadając na jakiś komentarz.
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Vespera
    O, super, dzięki! Dodałam Cię wpradzie do obserwowanych, ale przy dłuższej nieobecności to raczej nieprzydatne.
  • Vespera 4 miesiące temu
    Tjeri Psst, jest następny rozdział :)
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Vespera
    O, dzięki za cynk! :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania