Właściwy kolor nieba - rozdział 19
Odpoczęła i zjadła dopiero, gdy ruch w lokalu zelżał, a na zewnątrz zaczęło robić się ciemno. Potrzebowała chwili spokoju, zabrała więc obiad i butelkę pszenicznego piwa do biura. Gorąca zupa była pyszna, dorsz pachniał dymem, a mięso bez problemów odchodziło od ości. Jadała u amerikańskiego prezidenta i na królewskim dworze, ale tamte specjały nie mogły równać się ze smakami dzieciństwa. No i piwo… Wreszcie dokładnie takie, jak lubiła. Musi kazać adiutantom załatwić całą skrzynkę.
Matka taktownie dała jej czas na spożycie posiłku, zaraz potem jednak przysiadła się i zaczęły rozmowę. Omówiły temat Rai – Nikka znów musiała zapewnić matkę, że nie ma nic przeciwko nowej siostrze; jadłodajni, która okazała się być zyskownym interesem, no i przyszłości komandor Selino.
– Wiem tylko tyle, że przez co najmniej kilka lat jako ambasadorka będę musiała latać do Ameriki i z powrotem – mówiła. – Potem będę do dyspozycji Wielkiego Admirała. Wspominał, że pozostanę w jego sztabie, ale nie mogę wykluczyć, że rozkazy się zmienią. Na razie mogę zapomnieć o awansie, to wiem na pewno – zażartowała.
Riza nie zareagowała, jej myśli krążyły wokół innej kwestii.
– Masz prawie dwadzieścia trzy lata… – zaczęła, a Nikka od razu wyczuła, do czego zmierza. Musiała szybko zmienić temat.
– Jak myślisz mamo, moi znajomi dziś przyjdą? Obiecałam, że załatwię tę sprawę. Nie będą ci się więcej naprzykrzać.
– Na pewno… Już pewnie rozeszło się, że tu jesteś, nie przepuszczą takiej okazji. Tylko, proszę, bądź ostrożna. Ten cały Takin wygląda, jakby był w stanie kogoś skrzywdzić.
Prawie parsknęła śmiechem. Leom Takin, groźny… Jego znajomość portowych magazynów była nieoceniona, ale nigdy nie był specjalnie dobrym wojownikiem. Strzelał do Murkey, gdy musiał, ale kiedy likwidowała zdrajczynię i kilku żołnierzy wroga przy okazji, wyszedł, bo nie mógł na to patrzeć. Nikka nie miała mu tego za złe, wykonanie rozkazu było jej obowiązkiem.
– Dam sobie radę, dowodziłam nimi – powiedziała tylko. Wolała nie wspominać o tym, że w razie czego ma broń, matka zdawała się nie do końca akceptować fakt, iż nadal jest w wojsku. Na pewno chciała, by Nikka wróciła do domu, znalazła męża i rodziła wnuki, ale to było niemożliwe. Nie było też sensu tłumaczyć matce, że napaść na starszą stopniem oficer skończyłaby się dla kapitana Takina sądem wojskowym. – Ale, proszę, zostań tutaj, i niech Raja nie wbiega na salę. Muszę porozmawiać z nimi na osobności. Odeślę też Wierę, nie musi tego słuchać.
Nikka wstała, wygładziła kurtkę munduru. Ściemniło się, Hella powinna przypłynąć za jakąś godzinę… Tyle wystarczy. Musi jedynie wytłumaczyć swoim ludziom, że odstraszają klientów, a matka nie ma śmiałości, by zwrócić im uwagę.
Przyszli. Zsunęli dwa stoły, rozsiedli się wygodnie. Naliczyła osiem osób, dwie w mundurach, reszta w cywilnych ubraniach. Leom, Kell, Zelia, Zanna, Beren, Aris, Tret i jeszcze jedna nieznana jej dziewczyna. Na widok Nikki pojaśnieli, zaczęli się uśmiechać i szeptać z entuzjazmem. Większość, ale nie Leom Takin.
Reszta sali opustoszała. Wiera właśnie stawiała przed jedynymi klientami kielichy i kilka butelek wina. Rudy mężczyzna w mundurze zapłacił, zauważyła błysk srebrnych denarów. Kell. On zawsze był porządny.
– Idź do biura, Wiera, ja zajmę się tymi gośćmi – rzekła głośno, zwracając na siebie uwagę. Dziewczyna rzuciła jej pełne wdzięczności spojrzenie i wręcz uciekła na zaplecze.
Kell jako jedyny stanął na baczność, gdy zbliżyła się do ich stolika. Leom też miał mundur, a tego nie zrobił… Gdyby się uprzeć, można to uznać za poważne naruszenie regulaminu. Chociaż nie, mundur to było za wiele powiedziane. Na zwykły sweter narzucił mundurową kurtkę, poplamioną i obszarpaną, jakby wyciągnął ją ze śmietnika. Na ramionach nie miał żadnych gwiazdek, chyba urwał pagony. Na kolanach trzymał tę nieznajomą, czarnowłosą dziewczynę, na oko niewiele starszą od Kalii.
– Spocznij, panie poruczniku Faradin. – Zaczęła rozmowę od Kella w nagrodę za to, że potraktował ją poważnie. Chłopak rozluźnił się, widać było, że chętnie by ją przytulił. Komandor nie zrobiła nic, by go do tego zachęcić. Kiedyś może i coś między nimi było, ale to dawno i nieprawda. – Świetnie wyglądasz w mundurze. – Jakiś komplement jednak mu się należał. – Gdzie służysz?
– Niestety nigdzie, jestem w stanie spoczynku – oznajmił ze smutkiem w głosie, podnosząc lewą rękę. Dłoń miał poparzoną, mały i serdeczny palec wyginały się nienaturalnie i widać było, że nie ma w nich władzy. Nikka pokiwała głową ze smutkiem. Oparzenie od karabinu plazmowego… Kell miał szczęście, że ładunek tylko musnął dłoń, nie trafił w tułów, wtedy by ze sobą nie rozmawiali. – Proszę, siadaj. Ja wezmę sobie inne. – Podsunął jej swoje krzesło.
Nie skorzystała, bo Leom patrzył na nią nieprzychylnym spojrzeniem i wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Wolała zacząć rozmowę, mając przewagę wysokości.
– Słyszałam, że zbieracie się tutaj i pijecie za mnie i innych, którzy polegli. Dziękuję za pamięć, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. A co do naszych poległych towarzyszy… – Chwyciła najbliższą butelkę, wyciągnęła korek zębami i pociągnęła długi łyk. Wino, jak zwykle, niezbyt jej smakowało. – Dziękuję wszystkim, którzy ponieśli najwyższą ofiarę, byśmy mogli cieszyć się teraz wolnością. Dziękuję za ich poświęcenie i za walkę do końca. Niech bogowie mają w opiece ich rodziny, a my nigdy o nich nie zapomnimy.
– Nie zapomnimy. – Usłyszała, jak Tret Emmer szeptem powtarza jej ostatnie słowa. Pewnie myślał o zmarłej żonie. Biedna Mia, podobno zginęła przed samym końcem walk…
– Jak widać niektórzy potrafią nagle wrócić do życia, nie traćmy więc nadziei, może wszyscy powrócą. – Leom przerwał ciszę kąśliwą uwagą. Głos miał nieco ochrypły i wyglądało na to, że już jest wstawiony, choć to Nikka przed chwilą otworzyła pierwszą z butelek stojących na stole.
– Niestety to nie będzie takie proste. Mnie udało się przede wszystkim dlatego, że nigdy nie umarłam – wyjaśniła.
– Raczysz może wyjaśnić nam, gdzie byłaś, kiedy my tu walczyliśmy i umieraliśmy? – spytał jeszcze bardziej kąśliwie. Nikka poczuła, że zalewa ją fala gorąca. Ferro-Denalowi nie udało się jej obrazić, Leom zrobił to z łatwością.
– Tam, gdzie wysłał mnie królewski rozkaz – odpowiedziała, używając oficjalnej wersji, zanim zdążył dodać coś więcej. – Naprawdę muszę mówić do was jak do idiotów z Rady Mertina? Myślałam, że będziecie mądrzejsi… Naprawdę chcecie licytować się, kto wycierpiał więcej? Moglibyście się, kurwa, zdziwić.
Używała liczby mnogiej, by ich trochę zawstydzić, ale kierowała tę przemowę do Leoma Takina. Nie chciała nazywać go kapitanem, w tej obdartej resztce munduru przynosił wstyd całemu wojsku.
– Proszę, proszę, nasza komandor obraca się w tak wysokich kręgach, kto by pomyślał?... Chociaż nie, król prawie płakał pod twoim pomnikiem, więc nic dziwnego, że chce cię teraz mieć przy sobie. Boli, że ożenił się z twoją arystokratyczną przyjaciółką? – W jego ustach słowo „arystokratyczna” zabrzmiało jak obelga, ale wątpiła, by chciał obrazić królową. To ją miało zaboleć. Spudłował, i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo.
– Wyjdźcie, proszę. Muszę porozmawiać z Leomem na osobności – rozkazała, starając się nie okazywać emocji. To nie było specjalnie trudne, Hill wielokrotnie denerwował ją bardziej i była w stanie to znieść. Kell, jak na dobrego oficera przystało, zareagował pierwszy i poprowadził resztę do drzwi. Poleciła mu jeszcze nikogo nie wpuszczać. Tylko czarnulka z kolan Takima nie kwapiła się do wyjścia.
– Twoja dziunia też wychodzi. – Nikka rzuciła jakby od niechcenia.
– Jelena, słyszałaś wielką panią komandor, idź się przewietrzyć. – Wygonił dziewczynę, klepiąc ją w tyłek na odchodne. Bogowie, dobrze, że matka nie widziała, do czego dochodzi pod jej dachem. W końcu zostali sami.
– Chcesz porozmawiać, tak? Wracasz jakby nigdy nic, strzelasz płaczliwą mowę i w ciągu pięciu minut zabierasz mi moich ludzi… – Mężczyzna zaczął, ale Nikka nie dała mu długo rzucać oskarżeń.
– Och, Leom, zamknij się i posłuchaj. – Wreszcie usiadła i patrzyła rozmówcy w oczy. – Nie możesz być aż tak głupi jak ci jebani arystokraci, Irri wybrał cię na dowódcę po moim aresztowaniu, to musi coś znaczyć… Oni też potrafią tylko rzucać oskarżeniami zamiast wziąć się do porządnej roboty i wreszcie zrobić coś dla tego królestwa. A ty czym się teraz zajmujesz, co? Piciem i macaniem dziewek?
W pewien sposób mu zazdrościła. Jeszcze godzinę temu sama była szczęśliwa, karmiąc głodnych klientów jadłodajni. Wolała to od bycia oficer polityczną czy ambasadorką, ale cóż… Nie była już panią swojego losu, teraz honor wymagał, by pracowała dla kraju.
– A co niby mam robić? Wojna się skończyła, jakbyś nie raczyła zauważyć.
– I myślisz, że o to chodziło? Że to jest ten koniec, o którym tyle mówiłam? Ja pierdolę, Leom, chciałam, żebyśmy byli szanowani i doceniani, bo na to zasługujemy. Spójrz na siebie i powiedz szczerze: co pomyślałby o nas wszystkich pierwszy lepszy arystokrata, który by teraz na ciebie spojrzał? Przed nami jeszcze długa droga, a sama tej walki nie wygram.
– I teraz nadchodzi ten moment, w którym mam powiedzieć, że nie będziesz walczyć sama, bo masz mnie? Przykro mi, Selino, nie nabiorę się na takie gadki.
Pokiwała głową z niechętnym uznaniem. To nie był gówniarz, który łapał się na ładne słówka.
– Rozumiem. I nie będę cię do niczego zmuszać. Proszę tylko, żebyś mi nie przeszkadzał. Chcesz chlać i użalać się nad sobą, droga wolna. Na bogów, są takie dni, w których chętnie bym do ciebie dołączyła – westchnęła w nagłym przypływie prawdziwej szczerości. Leom posłał jej szyderczy uśmiech, ale widać było, że słucha w skupieniu. – Ale nie podejmuj decyzji za wszystkich. Dobrze wiesz, że przynajmniej niektórzy z naszych ludzi chcieliby iść dalej, a ty trzymasz ich tu nad moim trupem i nie pozwalasz odejść. Daj im żyć przyszłością, niech przestaną rozdrapywać przeszłość, to do niczego dobrego nie doprowadzi. Tyle chyba możesz dla mnie zrobić. Proszę.
Milczał, przyciągnął do siebie napoczętą butelkę i nalał szkarłatnego wina do dwóch kieliszków. Gdyby było gęstsze, wyglądałoby zupełnie jak krew.
– O co oskarżyli cię arystokraci? – spytał, ignorując całą wypowiedź Nikki.
– O zdradę, od razu z grubej rury… – prychnęła. – Chyba poczuli się urażeni, że król nie dał im mojego raportu do przeczytania.
– A zdradziłaś?
– Czy ja wyglądam, jakbym nie miała głowy? Król może i mnie jakoś lubi, ale nie sądzisz chyba, że wybaczyłby mi coś takiego.
– Setien na pewno nie, więc nie zdradziłaś… Dobrze, Selino, zgadzam się na twoje warunki. Dasz mi spokój, a ja przestanę się kompromitować. Nie zaprzeczaj, to właśnie miałaś na myśli. Może i klniesz jak dziewka z portu, ale nauczyłaś się na dworze pięknych, okrągłych słówek. Masz, napijmy się na zgodę.
Przesunął jeden kielich w jej stronę. Uniosła go i wypiła trunek, kryjąc uśmiech w winie. Okrągłych słówek nauczyła się już w szkole, nie miałaby tam życia, gdyby wyrażała się jak prosta dziewucha. Poszło łatwo. Leom może i nie łapał się na ładne przemowy, ale trochę starannie dobranej szczerości załatwiło sprawę. Nie był głupi, wiedział kiedy odpuścić. Okrążyła stół i zajęła miejsce obok niego. Niech ludzie widzą, że doszli do porozumienia.
– Powiedz im, że mogą wracać. Posiedzimy tu trochę i rozejdziemy się do domów.
Przytaknął, wstał. Ta kurtka… Nie mogła na to patrzeć.
– I jeszcze jedno, Leom. Następnym razem masz mieć na sobie porządny mundur albo cywilne ubranie. Jak jeszcze raz pokażesz mi się na oczy w tej szmacie, każę cię aresztować, przysięgam.
– Tak jest, pani komandor – przytaknął może i nieco ironicznie, ale szczerze. Nikka wiedziała już, że nie będzie mieć z nim większych problemów.
Komentarze (150)
Przyszłam trochę z ciekawości pióra, a trochę z powodu tego, że przeważnie tylko wasze komentarze pod tym kolorem nieba... i myślałam że docenicie jakieś urozmaicenie.
Nie, to nie.
Lekkości pióra życzę...
I jeszcze taka myśl mnie naszła: wyobrażasz sobie Trylogię Husycką Sapkowskiego napisaną bez stylizacji i wtrętów w kilku językach?
Oddaj do wydawnictwa, może tam wytłumaczą ci, że to okropna maniera.
Narka!
Stwierdzenie, że odbierasz jej słowa, jak atak, to standard, za chwilę się dowiesz, że o jej uwagę żerzesz i że się chcesz "grzać" w jej blasku (jak to kiedyś nakakała na forum), z tym wydzielanie ciepła przez fotony to jest jakiś metapoziom kaloryczności, graniczący z transcendencją.
I nie pisz tak, jak piszesz, bo to się tej padaczce nie podoba, masz [pisać, tak jak ona chce, bo posiadała w tym zakresie decyzyjność absolutną. Chyba na nazwisko ma Hitler, bo się podobnie zachowuje. Poza tym widzisz, jak mój komentarz poniżej "zorumiała".
A intyerpunkcję też ma osobliwą :)
Przy niej się rozwiniesz... jak papier toaletowy.
Uciekam. Papatki.
A "papatki" zawsze mniej "manierne" niż "amerika"...
Mnie w ogóle zadziwie, jak działa taki mechanizm, że ktoś sobie upiedzieli do łba, że jest fachowcem w jakiejś dziedzinie i wierzy w to tak, jakby było faktem. No ale zawsze lepiej, że żeby ten taboret tutaj się udzielał, niż na przykład, jakby sobie uwaliła do dyni, że jest autorytetem w temacie przeszczepu nerek i weszłaby na jakieś forum dla transplantologów, żeby im "uświadamiać", że wszystko robią źle. Chociaż... jeśli ministrem zdrowia w Polsce jest typ, który ekonomię skończył, a z medycyną nie ma nic wspólnego...
Ta pani bardzo intensywnie szuka zaczepki?
Sama firma tego komentarza przeczy twierdzeniu, że jesteś cienka z literatury: rzekł bym pocisk godny podziwu?
Dziękuje: lepiej być mądrym, nawet inaczej niż po prostu głupim.
Nie znam się głupocie to prawda, ale rozmowa ze specjalistą zawsze wzbogaca:)
Chcesz wyjść z cienia, że pozwalasz sobie na zaczepkę mojej skromnej osoby? Myślisz że zaczną czytać twoje popierdolki?
No, zobaczymy... niektórzy faktycznie dzięki temu zaistnieli... na pięć minut. Ale może i to dobre!
Powodzenia!?
Ale mnie wzrusza, jak tu niektórzy do tego stopnia życia nie mają, że skoro świt szukają guza. A wzruszenie jeszcze większe wywołuje u mnie fakt, jakim bólem w dupie dla kogoś jestem, że aż musi reagować na komentarze skierowane do mnie (i toczyć pianę z ryja jeśli są pozytywne, a klaskać przednimi odnóżami, jeśli negatywne).
I jeszcze się dowiedziałeś, że to nie ona się do ciebie przyjebała, tylko ty do niej. No jakoś w komentarzach, to trochę inaczej wygląda... Ale ubaw, przyznaj, jest.
Osobiście nie chcę wychodzić z cienia: preferuję chłód i łagodny półmrok. Sprzyja to kontemplacji
Z całego serca zapraszam oczywiście do czytania:)
Zachęcam też do krytyki tylko takiej konstruktywnej; jak napiszesz, że straszne gówno to dopisz dlaczego: da mi to szansę, żeby wyciągnąć wnioski i może coś usprawnić.
Tymczasem pozostawiam cię otoczoną świetlistym nimbem świetności i zagłębiam obowiązkach życia codziennego:)
Pozdrawiam
Sorry, ale nie chce mi się czytać twoich "dzieł"
Bazuj na "podlotkach"...
Nie nazwałbym Sapkowskiego i Pratchetta podlotkami:)
Jak zmienisz zdanie, a świat literatury przestanie oferować już nic lepszego, to DZIEŁO nadal tam będzie:)
Tak to już bywa czasami... aczkolwiek ja jestem niereformowalnym pacyfistą, więc ciężko mi posiąść i utrzymać wrogów:)
A dziękuję i wzajemnie:)
Czyli to forma rozrywki... to powinnaś się cieszyć, gdy ktoś się przyłączy, szczególnie kiedy też się bawi... zamiast tego naskoczyłaś na mnie.
Wstydź się!
?
A lepiej być unikatową patologią, niż standardową, do zerzygania przewidywalną starą kropielnicą.
Luster w chalupie nie ma czy co?
Jesteś czyjąś nemezis; szacun?
Swoją drogą nie pamiętam brzydszego samochodu niż Multipla.
To i tak ogromny wasz sukces, bo z reguły nie odpuszcza dzień i noc.
o zębie czasu?
Dobrze kombinujesz.
multipli po przejściach, multipli z ptrzeszłością,
konto zakłada na opowi
i łapie, łapie trochę szczesćia.
Czy ,myultipla może kłamać?
Chyba nie.
Czy ci może życie złamć itp.
Gdy się farsa zmienia w dramat.
To był błąd.
Czy multipla może kłamać?
Ależ skąd.
I cały czas bidulka szarpie się, w nadziei, że się przejmę jej ujadaniem... I jak zdarta płyta, w kółka to samo, zero inwencji, jeden temat wałkowany do znudzenia. Ale to chyba już jej ktoś to powiedział odnośnie tej jej śmiechu wartej połezji.
Szczekusiaj dalej, suczko moja ulubiona. Daj głos, multipla, gryzaczka dostaniesz.
Jak ci nie wstyd do obcej osoby w ten sposób się odzywać? I ty kobietą jestes? Czlowiekiem?
Kto cię tak skrzywdził, że tylko chamstwem tu potrafisz się wykazać? Jakie świadectwo o sobie wstawiasz?
(brak ci słów, a jednak znalazłaś ich kilkanaście, ty to jesteś giganciara!)
Możesz jakie tylko chcesz epitety pisać... sobie świadectwo wystawiasz. Nie mi. Bo ja się do twojego poziomu nie zniżę.
I wykaż się bardziej, bo tymi ptami też już grałaś.
A dotykać cię, to wybacz, ale się brzydzę, tak że sorry, że rozczaruję.
A do mojego poziomu zniżasz się cały czas, za każdym razem, jak mi odpisujesz - ot, taka zła wiadomość... popatrz.
Piszę żebyś to sobie uświadomiła i przestała się ośmieszać.
Tylko tyle.
i Bardzo się cieszę, że jestem tu ewenementem, ciągle podkreślasz moją unikalność, ale rozumiem, że to jest pewien fenomen dla takiego typowego trollo-zjeba jak ty, bo takich pełno na każdym portalu.
Myślisz, że jesteś taka odważna, bo mi "sukami" pojedziesz. Jedno, że mam gdzieś co taka osoba pisze, bo widać że niezrównoważona, drugie że na twój rachunek to idzie, a nie na mój.
Ciebie ludzie ocenią za ten prostacki język.
A na twoim rachunku z tego portalu, to uwierz, że już niewiele się zmieści :)
Czy to się mieści w granicach kultury.
Ciebie obchodzi moje konto, a niby z jakiego powodu?
Jestem dla ciebie obcą osobą, o której nic nie wiesz, poza jakimiś bzdetami uslyszanymi drogą pantoflową.
Z tobą rozmawiam, tępa dzido :) - ale broń mnie niosący światło od tego, żeby stawiać znak równości między mną a tobą!
I nie płacz, multipla, nie jesteś dla mnie obcą osobą, jesteś moją ulubioną suczką tutaj. Dlatego raz na jakiś czas poświęcam ci trochę uwagi, aczkolwiek i tak za często i za dużo, dlatego ci się w dupci przewraca.
Każdy uczciwy człowiek, który to przeczyta nie zechce nawet plunąć w twoją stronę, bo mu będzie śliny szkoda. Jedynie tacy jak ty okrzykną cię "bohaterką", ale zobacz jakie to bohaterstwo... miotasz się w tych obelgach, wyginasz jak akrobatka, i tracisz.
Każdy, kto choć trochę mnie zna, wie że nie potrzebuję innych kont, żeby odpowiedzieć, tylko głupcy wg siebie będą tworzyć mi konta. Ale niech im na zdrowie idzie...
Coś jeszcze chciałaś się pozwierzać, bo już niedlugo pokłady mojej atencji dla ciebie się zamkną, tak że korzystaj.
Będę podkreślała, żebyś zobaczyła dokąd prowadzi obłęd.
(W "Światłości w sierppniu Faulknera, jedna z postaci też zamiast "sardynki", mówiła "serdynki", ale wszystkie inne wyrazy wymawiała poprawnie po polsku).
Do czego to doszło... ?
A ty młoda pisz teksty tych z Amaru po akuryjsku, Amerykanów po angielsku, a narrację prowadź w esperanto, co niewiele zmieni w sumie, bo ten przygłup i tak nie będzie wiedział, o co chodzi.
No ale co my tam wiemy, przecież nie będziemy konkurować z najwybitniejszą abderytką tego portalu.
Inteligencja kloca mnie rozczapierza?
A jednak doskonale nadaje się do dyplomacji.
Nikka chyba nawet tego o sobie nie wiedziała.
Widać, że powrót z zaświatów jest trudny, ale dziewczyna radzi sobie świetnie. Ciekawe co tam u Hilla :D.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania