Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 1

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Moi drodzy czytelnicy, historia ta jest bezpośrednią kontynuacją "Niewłaściwego koloru nieba" (pierwszy rozdział tutaj: https://www.opowi.pl/niewlasciwy-kolor-nieba-rozdzial-1-a64053/) i polecam najpierw zapoznać się z pierwszą częścią, gdyż są ze sobą naprawdę mocno związane. Ale jeśli tego nie zrobicie, nic się nie dzieje, nie będę tego sprawdzać :)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przez dłuższą chwilę Nikka nie widziała niczego w gęstwinie chmur. Reaktor zgasł, silniki nie działały, Płaszczka spadała. Zacisnęła dłonie na sterze tak mocno, że aż zbielały jej palce, przyciągnęła go do siebie najbardziej jak się dało. Statek w końcu przebił skłębione chmury, w dole zalśniło niespokojne morze. Sztorm trwał w najlepsze, ale na razie nie padało.

Przydałyby się osłony – pomyślała Nikka, ale nie podzieliła się tym spostrzeżeniem z towarzyszami podróży; uznała je za zbyt oczywiste. Każdy chciałby mieć osłony kiedy jego statek bezwładnie spada, a powierzchnia morza jest coraz bliżej…

Wreszcie reaktor ożył, zaraz po tym silniki podjęły pracę z pełną mocą. Po krótkiej walce z grawitacją Płaszczka wystrzeliła w górę, a Nikka Selino odetchnęła z ulgą.

– Włącz osłony, skanuj teren – poleciła systemowi pokładowemu.

Nie puściła steru, więc wciąż ostro się wznosili. Ponownie wlecieli w chmury, wysokościomierz wskazywał cztery, potem pięć tysięcy stóp…

– Selino, co ty robisz? – zaniepokoił się siedzący w fotelu drugiego sternika Itan Hill. Ambasador Majers na razie milczał.

– Zaraz zobaczysz – zbyła go. Zadarła głowę i z niecierpliwością wpatrywała się w niebo nad sobą.

– Selino, niech cię bogowie mają w opiece… – wysyczał Itan.

Teraz na niego spojrzała. Jedną ręką kurczowo trzymał nieaktywny ster na konsoli przed sobą, drugą złapał krawędź fotela. Szaleńczy lot w górę chyba mu nie służył.

– Dziękuję, i ciebie też – odpowiedziała, nie zważając na ironię zawartą w jego słowach. Jeszcze chwila, te chmury muszą się kiedyś skończyć…

Wylecieli na otwartą przestrzeń dopiero na wysokości ponad siedmiu tysięcy stóp. Nikka wyrównała lot, zredukowała prędkość i zataczała statkiem łagodne kręgi na podobieństwo ptaka wznoszącego się na ciepłych prądach. Właśnie to chciała pokazać swoim pasażerom: piękne amarskie niebo, perłowoszare, teraz urozmaicone żółtą poświatą na wschodzie. Był ranek, druga, może trzecia godzina. Słońce wzeszło całkiem niedawno. Zwykle o tej porze Nikka była już w drodze do szkoły.

Znajomy widok od razu uruchomił falę wspomnień. Poranna rutyna; pobudka przed świtem, szybkie śniadanie, rozstawianie straganu z matką, potem bieg na prom, bo zwykle i tak brakowało jej czasu. Rejs w górę rzeki nie trwał długo, ale zwykle w tym czasie przeglądała notatki albo powtarzała coś z książki. O ile oczywiście nie padało, wtedy wolała schronić się pod pokładem. Najczęściej jednak czytała coś oparta o reling, a wiatr szarpał jej długą spódnicą.

– A więc tak to wygląda. – Z zadumy wyrwał ją głos Hilla.

Przytaknęła. Tak, tak to wyglądało. Nad ich głowami rozciągał się nieskończony szary przestwór, słońce nieśmiało prześwitywało przez szczyty chmur. Poniżej szalał sztorm, ale tutaj, na pokładzie statku, było cicho i spokojnie. Nikka nagle poczuła wszechogarniającą radość, miała ochotę śmiać się głośno i dziękować bogom za to, że pozwolili jej wrócić do domu.

Powstrzymała emocje. Taki wybuch byłby niestosowny, w końcu na pokładzie miała ambasadora. Zamiast tego dała Amerikanom jeszcze chwilę na podziwianie widoków, a w międzyczasie jeszcze raz bezgłośnie zmówiła modlitwę. Hill i Majers rozmawiali ze sobą w inglisz, Itan nie uznał za stosowne niczego przetłumaczyć.

Zwróciła dziób maszyny na północny wschód. Jeśli przejście otworzyło się w tym samym miejscu, to gdzieś tam będzie leżeć Ellis.

– System, przekaż sterowanie radiem do konsoli pierwszego sternika – poleciła, po czym nakazała skanować częstotliwości.

Z głośników popłynęła muzyka, szybka i melodyjna. Po chwili dołączył wokal, śpiewała kobieta, raczej młodsza niż starsza. Nikka rozpoznała ten głos.

– To Elisetta, znana piosenkarka z Ellis, nie pamiętam jej prawdziwego nazwiska – wyjaśniła. – Ten utwór chyba jest jakiś nowy, bo wydaje mi się, że nigdy go nie słyszałam. Ale to dobrze.

Mówiła urywanymi zdaniami, skupiona na obserwacji odczytów na ekranach statku. Nigdzie nie było widać innych jednostek, nie pojawiły się żadne kropki… Zwiększyła prędkość do dwustu węzłów i kazała systemowi ją utrzymać, na razie sterowała własnoręcznie. Rozważała, czy nie zanurkować pod chmury i wypatrywać statków, ale w czasie sztormu widoczność będzie żadna. Zdała się więc na system Płaszczki.

– Dlaczego dobrze? – drążył, jak zwykle, Hill.

– W czasie wojny Murkey nie pozwalali na akuryjską muzykę w radiu, więc Elisetta potwierdza naszą teorię o zwycięstwie Akurii. No i ono musiało nastąpić już jakiś czas temu, zdążyła nagrać coś nowego – wytłumaczyła mu jak dziecku. Nie do końca wierzyła, że nie załapał od razu.

Pokiwał głową, nie skomentował tego w żaden sposób. Po piosence w radiu zaczęły się wiadomości. Redaktor lokalnej stacji ze Starszej Siostry zaczął od konfliktu między arystokratą i mieszkańcami trzech miasteczek. Nazwiska i nazwy nic jej nie mówiły, to musiała być jakaś totalna prowincja. Zresztą z całej wyspy kojarzyła tylko miasto Lerto, największy port i siedzibę Trzeciej Brygady Zachodniej Floty.

Arystokrata chciał wyciąć należący do niego las i sprzedać drewno stolarzom, gdyż po wojnie wzrósł popyt na meble. Okoliczni mieszkańcy protestowali twierdząc, że „od wieków” jest to teren wypoczynku dla wszystkich, a właściciel nie dbał o drzewa i zwierzęta, zostawiając te sprawy na głowie Rad Miejskich, co daje im prawo o decydowanie o losie lasu. Redaktor mówił, że sprawa zrobiła się na tyle poważna, że przewodniczący trzech Rad wspólnie zdecydowali napisać skargę do króla Mertina…

– Mertin żyje! – wykrzyknęła Nikka, teraz nie była już w stanie zahamować radości. – Zmiana planów, lecimy prosto do stolicy.

Wykonała łagodny zwrot na sterburtę, ustawiła dziób Płaszczki jeszcze bardziej na wschód. Straciła zainteresowanie wiadomościami, zresztą radio zaraz zaczęło trzeszczeć i przerywać, musieli wylatywać z zasięgu nadawania tej stacji. Wkrótce system rozpoznał kilka małych skalistych wysepek, pod którymi przelatywali, i podsunął jej całą mapę. Kazała mu wyznaczyć optymalny kurs na Port Albis i się go trzymać. Lecąc z tą prędkością mieli być na miejscu za niecałe dwie godziny.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • To zanim zacznę, to muszę cofkę zrobić do poprzednich. Postaram się wygospodarzyć czas.
  • Vespera 21.02.2022
    Oczywiście zapraszam!
  • No to doszłam (w przeciwieństwie do szanownych Państwa z tekstu). Niech się typ cieszy, że z Jeysiem nie leciał... Zresztą może sama kiedyś zobaczysz.
  • patix882 dwa lata temu
    I widzę że tutaj jest historia tocząca się na pokładzie maszyny latającej :)
  • Vespera dwa lata temu
    Odrobinę tak, ale przeważnie na lądzie, takim czy innym. Ale obie części zaczynają się w powietrzu, zapraszam do zapoznania się z tą historią od samego początku.
  • błękitnypłomień dwa lata temu
    Również zachęcam do pierwszej części.
  • MKP dwa lata temu
    Dobrze
    Niech już dolecą i wezmą się za torturowanie Hila ??
  • Vespera dwa lata temu
    No ty to masz marzenia dopiero :)
  • MKP dwa lata temu
    Vespera
    Głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości:)
  • Vespera dwa lata temu
    MKP Nie ma sprawiedliwości, jest tylko polityka :)
  • zsrrknight dwa lata temu
    przejście udane, wojna, przynajmniej na to wygląda, się skończyła i skoro król żyje, pora wybrać się do stolicy
  • Maksimow dwa lata temu
    Kocham
  • Vespera dwa lata temu
    :)
  • Sufjen 9 miesięcy temu
    Twój styl to jest to. Chętnie zapoznam się z dalszymi częściami. :)
  • Vespera 9 miesięcy temu
    Dziękuję! Napomknę tylko, że to drugi tom i zapraszam do samego początku tej historii, do "Niewłaściwego koloru nieba" - link jest w tym poście.
  • Sufjen 9 miesięcy temu
    Vespera Bardzo chętnie
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Ciekawa jestem, czy człowiek wychowany na Ziemi mógłby się do takiego nieba przyzwyczaić. Mam na myśli nasze zgranie z pogodą. Niebieskie niebo oznacza dzień bezchmurny, pełny światła. Szarości u nas niosą ciemność, pogorszenie nastroju.
    Choć pewnie taka rozświetlona szarość działałaby inaczej...
    A co do nowego otwarcia... Krótki lot i choć nic się jeszcze nie stało, to wszystko się stało. Role się odwróciły, teraz Nikka jest panią sytuacji
  • Vespera 4 miesiące temu
    Na pewno byłoby dziwnie, przynajmniej na początku. Potem mózg by pewnie jakoś ogarnął, ale to i tak nie byłby nasz błękit. A Nikka panią sytuacji... cóż, ona tak nie uważa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania