Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 36

Kolację zjedli wszyscy razem przy owalnym stole w dużej jadalni. Brakowało jedynie stojącego na warcie marynarza Berika. Samia spisała się, jej ryba pieczona z pokrojonymi w kostkę tutejszymi warzywami o jaskrawej, ognistej barwie smakowała wybornie. Potrawę przyprawiła obficie czosnkiem, a delikatny, słodkawy smak dziwnego warzywa mocno kontrastował z czosnkową ostrością. Służąca przy pomocy tłumaczki odkrywała tutejsze smaki oraz nieznane na Amarze produkty i przyprawy, co powodowało lawinę kuchennych eksperymentów, przy których Nikka pomagała z chęcią, o ile obowiązki ambasadorki jej na to pozwalały. Pam wyszła do domu przed posiłkiem, mogli więc swobodnie rozmawiać o wszystkim.

Z okazji ponownego spotkania z kuzynką Kester postawił gąsiorek miodu. Teraz Nikka wiedziała już, że miał własną miodosytnię, a jego wyrób cieszył się dobrą renomą w Akurii, Tellarii, Sekaru i Bennu. Przywitał Kalię wylewnie jak na arystokratę, widocznie naprawdę kochał tę dziewczynę. Jednakże wysłuchawszy historii o rakunie, zbeształ ją za brak ostrożności i wyobraźni, i zrobił to takim tonem, że Nikka przez chwilę zastanawiała się, czy nie interweniować. W końcu uznała, że to sprawa rodzinna, chociaż trochę żal było jej dziewczyny wysłuchującej porządnej bury. Czy nie wystarczyło, że została ugryziona i prawdopodobnie zostaną jej blizny jako nauczka? Nieważne, nie będzie się wtrącać w wewnętrzne sprawki rodu Lin.

Po posiłku Samia wstała, by posprzątać ze stołu, ale Nikka ją zatrzymała.

- Dajże spokój dziewczyno, my z Kalią to zbierzemy. Zrobiłaś świetną kolację, tyle wystarczy na dziś. Możesz odejść - zakończyła bardziej oficjalnym tonem.

Służąca była już przyzwyczajona do fanaberii Nikki, więc po prostu ukłoniła się krótko i poszła do swojej kwatery. Żołnierze również uznali, że czas na nich, przy stole została więc tylko ambasadorka w towarzystwie arystokratów. Dopiła miód, delikatnie odstawiła kryształowy kielich na stół.

- Dobra młoda, to ty nosisz, ja zmywam. Uważaj na bandaż, nie zamocz go… Zresztą i tak muszę sprawdzić, jak ta twoja rana wygląda, ale to później - powiedziała z pełną świadomością tego, jak odbiorą takie zachowanie Kester i Jal. Nie miała jednak zamiaru traktować Kalii inaczej niż wtedy, gdy mieszkały razem. Nadal nie były w Akurii, więc nie czuła się zobowiązana do ścisłego przestrzegania wszystkich akuryjskich konwenansów.

- To się już prawie zagoiło, bandaż właściwie nie jest potrzebny. - Kalia szybko schowała dłoń pod stół.

- I tak sprawdzę. - Nikka obstawała przy swoim. - Panowie, czy mamy już ostateczny plan dnia na jutro? - spytała.

- Pan Lin-Werro spotyka się z panem Holdenem na obiedzie, a pani i panienka Lin-Mollari mają umówiony wywiad w redakcji o tutejszej czwartej po południu - usłużnie poinformował Jal Brego-Ryfin

- Świetnie. - Perspektywa wywiadu niezbyt ją cieszyła, ale cóż poradzić, między innymi na tym polegała jej praca. Zresztą będzie z nią Kalia, ona zawsze dobrze wypadała w kontaktach z redaktorami. - W takim razie życzę panom dobrej nocy, a my sobie jeszcze zostaniemy w kuchni.

Wychodząc, Kester rzucił jej długie, niezbyt przychylne spojrzenie. Czyżby dochodziła do granic jego tolerancji? Nie było chyba aż tak źle, nie odezwał się ani słowem, ani nie poprosił o prywatną rozmowę. Nawet jeśli miał jakieś obiekcje dotyczące tego, jak traktuje Kalię, to nie zamierzała mu ustąpić, nie w tej kwestii. Nie odwróciła wzroku, aż arystokrata ukłonił się krótko i ostatecznie opuścił jadalnię.

- No dobra, trzeba tu w końcu posprzątać - powiedziała do Kalii z uśmiechem na ustach.

- Tak, to ja… wezmę to… i może to… - Dziewczyna zaczęła niezdarnie zbierać talerze ze stołu. Ruchy miała nerwowe, upuściła widelec.

- Powoli, nigdzie nam się nie spieszy. - Nikka podniosła sztuciec. - Widzę, że jesteś podenerwowana… Powrotem do domu? Nie ma się czego bać, rodzina na ciebie czeka.

- Wiem, ale… - Kalia zamilkła, jakby nie była w stanie wyartykułować swoich wątpliwości. Spuściła głowę, wbiła wzrok w stół.

- Dasz radę. Będziemy tu jeszcze miesiąc, przyzwyczaisz się do tej myśli. Bo wiem, że nagłe zmiany mogą wydawać się straszne.

Próbowała pocieszyć młodszą koleżankę, chociaż nie była pewna, czy przyniesie to jakikolwiek skutek. W jej życiu zaszło już tyle nagłych zmian, że zdążyła się na nie uodpornić. Kolejne więzienie? Awans na wiceadmirał? Wyrzucenie z wojska? Konieczność pozostania na stałe na Erf jako ambasadorka? Cokolwiek by ją nie spotkało, przyjęłaby to z obojętnością. Po prostu kolejny dzień, kolejny miesiąc tego dziwnego, oszukanego życia. No, może z małym dodatkiem gniewu w niektórych przypadkach, ale cóż to był za gniew, zupełnie niepodobny do tego, co kiedyś płonęło w żyłach komandor Selino.

Te słowa jednak jakoś podziałały na Kalię, bo zebrała się w sobie, ułożyła kilka talerzy jeden na drugim i podniosła je bez drżenia rąk. Dziewczyny przeniosły całą brudną zastawę do kuchni, gdzie Nikka pokazała Kalii niezwykle przydatne urządzenie do mycia naczyń.

- Układasz wszystko w środku, dajesz takie coś, jakby mydło, tu w przegródkę, włączasz i to sobie działa jakieś dwie godziny, może dłużej - mówiła, wstawiając talerze w odpowiednie miejsca. - Samia jutro wstanie, to wyjmie czyste. Ale kieliszków to jakoś boję się w to wkładać, wydają mi się bardzo delikatne.

Odłożyła wszystkie kieliszki na blat obok zlewu, miała zamiar umyć je ręcznie zaraz po włączeniu maszyny. Zatrzasnęła drzwiczki i nacisnęła odpowiedni przycisk. Oczywiście obsługi tego ustrojstwa nauczyła ją Pam. Tłumaczka była naprawdę świetna, warta każdej sztuki złota, którą jej płacili.

- Sprytne - słusznie stwierdziła Kalia.

- Taa… Wygląda na to, że możemy się jeszcze czegoś od nich nauczyć.

- Ja to bym chciała w domu mieć ten napój, wiesz, kola - rozmarzyła się dziewczyna.

Czarny słodki napój z bąbelkami… Kojarzył jej się tylko z Hillem i celą, poił ją tym po torturach. Nikka zesztywniała, ścisnęła trzymany w dłoni kieliszek, ale natychmiast go odstawiła. Nie chciała, by pękł jej w ręku. Przez chwilę znalazła się w małej, jasno oświetlonej celi, przemoczona i z obolałym gardłem.

- Mogę posyłać ci skrzynkę co jakiś czas - powiedziała zmienionym głosem. Kalia chyba tego nie zauważyła.

Później rozmawiały o błahostkach, udając, że czują się dobrze i wcale nie mają niepokojących myśli. Nikka przekazała młodej najświeższe plotki i informacje z domu, Kalia pozwoliła obejrzeć zranioną rękę. Został jej ślad po ugryzieniu, nieduży i praktycznie zagojony, ale jednak.

- Teraz będę mieć takie blizny jak ty. - Kalia dotknęła dłoni Nikki, która przed myciem kieliszków zdjęła rękawiczki.

- Co ty, twoja będzie o wiele mniejsza, może nawet zniknie zupełnie - stwierdziła ambasadorka. - Widzisz, o mnie chodzą plotki, że zakrywam dłonie, bo cierpię na jakąś chorobę, którą stąd przywlekłam… Czego to ludzie nie wymyślą - westchnęła.

- Ale przecież one są ładne…

Dziewczyna pogładziła palcami zgrubienia powstałe po stłuczeniu lustra. Próbowała pocieszyć Nikkę? Chyba tak… To było urocze. Przez chwilę po prostu trzymały się za ręce w cichej kuchni, po czym poszły do swoich sypialni. Obie powinny być zadowolone ze spotkania i w pewnym sensie były, mimo to żadna nie mogła zasnąć.

Nazajutrz po śniadaniu wciąż jeszcze nieco przybita Nikka rozsiadła się z notesem i pisakiem na kanapie, by zebrać wszystkie hipotetyczne pytania i odpowiedzi, które mogły paść w trakcie wywiadu. Polubiła ten sposób pracy, czuła się dobrze przygotowana, gdy najpierw przerobiła po wielokroć wszystkie możliwości. No może nie wszystkie, redaktorzy zwykle potrafili czymś zaskoczyć, ale improwizację też miała jako tako opanowaną. Zakładała, że ten konkretny wywiad będzie krążyć wokół dawnych dziejów, jej pobytu na Erf przed ustanowieniem oficjalnych stosunków dyplomatycznych, stąd też obecność Kalii.

Kiwnęła głową Kesterowi, który właśnie wszedł do salonu z plikiem pism w dłoniach. Mężczyzna wiedział już, że w takich chwilach nie powinien przeszkadzać ambasadorce. Przyciszonym głosem rozkazał Samii przynieść napar i usiadł przy stole, zabierając się za przeglądanie własnych papierów. Chyba pracował nad kolejną wersją propozycji traktatu handlowego… Nikka zostawiła szczegóły swojemu zastępcy i sekretarzowi, i tak będzie musiała oficjalnie przedstawić wyniki negocjacji, co było wystarczająco wielką sprawą dla kogoś, kto w ogóle się na tym nie znał. Dałaby sobie radę w handlu rybami, kaszą i warzywami; surowce i technologia znacznie przerastały jej skromne możliwości. Ale to stanie się w bliżej nieokreślonej przyszłości, zapewne po powrocie z Amaru. Wróciła więc myślą do spraw bieżących, przytknęła pisak do kartki, ale zanim napisała choć jedno słowo, do pomieszczenia wpadła Kalia.

Swoim zwyczajem dziewczyna prawie że wskoczyła na kanapę obok Nikki, przytuliła się do jej boku, zajrzała do pustego jeszcze notesu i spytała dość podekscytowanym tonem:

- To co robimy? Przerabiamy wywiad, nie? Masz pytania?

No tak, zwykle dostawały od Hilla pytania, a przynajmniej tematykę, o którą zahaczy rozmowa. Nikka po stokroć wolała sama przygotowywać się do spotkań z redaktorami, niż pozostawać pod “opieką” Hilla. Już miała mówić to Kalii, ale napotkała gniewny wzrok i dziwną minę Kestera.

- Panienko Kalio!- niemal krzyknął. - Nie przeszkadzaj pani ambasadorce. Idź do swojego pokoju, natychmiast.

Nikka złapała dziewczynę za rękę, dając jej tym samym znak, że powinna pozostać na miejscu.

- Kester - odezwała się stanowczo, ale nie podniosła głosu. - Kalia nigdzie nie idzie. My tak pracujemy, od samego początku. Mówiłam ci przecież, jak wiele jej zawdzięczam… Bez niej nie osiągnęłabym tu nawet połowy, co ja mówię, nawet jednej czwartej sympatii, jaką darzą nas przeciętni Amerikanie. Dlatego też Kalia zostanie i będzie robić to, co zawsze. Czy to jest zrozumiałe?

Podczas przemowy nie zmieniła półleżącej, w gruncie rzeczy lekceważącej postawy, nie puściła też Kalii, która milczała, czekając na odpowiedź stryja. Nikka twardo patrzyła w brązowe oczy swego zastępcy. Była ciekawa, jak zareaguje na tę przemowę. Nie chciała uciekać się do rozkazywania Kesterowi, ale mogła to zrobić dla swojej małej arystokratycznej siostrzyczki, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Kester Lin-Werro wytrzymał spojrzenie szefowej. Przez chwilę milczał, potem kiwnął głową - raczej było to przytaknięcie niż ukłon. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego, ale kiedy wreszcie się odezwał, brzmiał normalnie.

- To jest zrozumiałe, Nikka. - Użył imienia, dokładnie tak, jak ona przed chwilą. - Pójdę więc do siebie, by nie przeszkadzać wam w pracy.

Zebrał papiery i wstał, niby spokojnie, ale w jego ruchach i postawie Selino widziała gniew. Będą musieli o tym porozmawiać. Później, bo teraz rzeczywiście miały z Kalią pracę do wykonania. Życzyła więc Kesterowi dobrego dnia, wyjaśniła dziewczynie, że dopóki ona jest tu ambasadorką, nie zmienia się nic w ich wzajemnych stosunkach, po czym wreszcie wzięły się za opracowywanie potencjalnych pytań.

No i okazało się, że trafiły. Wywiad przeprowadzała dwójka sympatycznych redaktorów, znana już im rudowłosa Wiwiana Doran w towarzystwie starszego mężczyzny o imieniu Dżim. Według Nikki około siedemdziesięciu procent poruszanych tematów pokrywało się z tym, o czym wcześniej rozmawiały, a i reszta nie była kłopotliwa. Ambasadorka jak zawsze przed wywiadem odczuwała lekką tremę, ale dla Kalii było to już tak naturalne, że bardziej przejmowała się wystąpieniem w nowej akuryskiej sukni, bladoczerwonej dwuwarstwowej kreacji z obszernym dołem zdobionym wyhaftowanymi liśćmi winorośli. Generalnie rzecz biorąc, poszło dobrze. Ale był jeszcze Kester…

Nikka poszła do niego późnym wieczorem. Zwykle o tej godzinie brała już prysznic i kładła się spać. Przy kolacji rozmawiali niewiele, choć po wcześniejszym gniewie nie pozostał żaden ślad. Kester mógł być życzliwy w stosunku do Nikki, mógł szanować ją jako szefową i jako osobę, ale jednak niektóre arystokratyczne przyzwyczajenia wciąż były w nim żywe. A może po prostu nie rozumiał młodej, pochodzącej z zupełnie innego środowiska, ambasadorki? Jakikolwiek byłby powód, rozmowa była konieczna.

Nie zapukała, weszła jak do siebie. Pokoje Kestera wyglądały podobnie do jej własnych: gabinet, sypialnia i łazienka. No, u Nikki gabinet był większy i miał ozdobne wykuszowe okna, na tle których kazała ustawić biurko, chociaż nie czuła się zbyt bezpiecznie, siedząc tyłem. Przyzwyczajenia nabyte podczas wojny kazały jej nie odwracać się od drzwi i okien, ale stale pracowała nad ich przezwyciężeniem.

Zastępca ambasadorki siedział przy biurku i w skupieniu pisał list. Na widok Nikki zerwał się na równe nogi, jakby wejście dziewczyny zaskoczyło go, czy wręcz przestraszyło.

- Pani Selino, nie powinienem się pani tak pokazywać! - niemal wykrzyknął. - Proszę, niech pani zaczeka, przebiorę się i już do pani wracam.

Wskazał jej ręką krzesło i w pośpiechu wyszedł. Minęło kilka sekund, zanim do dziewczyny dotarła przyczyna tego dziwnego zachowania: Kester był w samej koszuli. No tak, wedle etykiety praktykowanej przez arystokrację, koszula była bielizną, strojem, w którym mężczyznę mogły oglądać jedynie kobiety z najbliższej rodziny. Gmin nie przejmował się takimi konwenansami; w ciepłe dni robotnicy zrzucali kurtki, swetry czy kamizelki, i bez skrępowania pracowali w samych koszulach, albo nawet całkowicie rozbierali się od pasa w górę. W duchu wzruszyła ramionami i zajęła miejsce przed biurkiem. Nie czekała długo, Lin-Werro niebawem znów pojawił się w gabinecie, wygładzając kamizelkę nieco nerwowymi ruchami dłoni.

- Cena, którą są gotowi płacić za tellarium, absolutnie nas nie satysfakcjonuje, i nie rozpoczniemy regularnej sprzedaży, dopóki nie ustalimy nowej stawki - zaczął Kester. Myślał, że przyszła porozmawiać o średnio udanych negocjacjach… Podniosła dłoń, by mu przerwać.

- Chodzi mi o Kalię - wyjaśniła szybko. - Wiem, że nie podoba ci się to, jak ją traktuję, ale my zawsze tak robiłyśmy. Mamy to wypracowane, Kester, i nie mam zamiaru tego zmieniać. Wystarczy jej zmian, i tak boi się wrócić do domu.

Mężczyzna spojrzał na Nikkę bardzo zdziwionym wzrokiem.

- Jak to: boi się?

- Może "boi" to za mocne słowo, ale przyzwyczaiła się do tutejszej rutyny i zmiana będzie dla niej kłopotliwa… Ale jest młoda, szybko zapomni o Americe, kiedy będzie w domu z rodziną.

Kester przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, zapatrzył się gdzieś w bok, podparł podbródek ręką. Potem wyprostował się i oznajmił:

- Nie patrzyłem na to w ten sposób - przyznał. - Ale rzeczywiście, masz rację. I znasz ją lepiej niż ja, powinienem ci zaufać w tej sprawie.

Przytaknęła, bo Kester dobrze prawił. Był bardzo mądry, o czym Nikka niejednokrotnie przekonała się w trakcie dwóch miesięcy spędzonych tutaj. Wolała nie myśleć, jak poradziłaby sobie bez niego.

- No widzisz, ja ufam ci w sprawach politycznych, ty zaufaj mi w prywatnych. Dobrze, wracam do siebie, nie powinnam zawracać ci głowy o tej porze, zresztą przeszkodziłam ci, byłeś zajęty.

- Nie szkodzi, nie przeszkadzasz mi, Nikka.

- Musiałam to wyjaśnić, żeby nie było między nami żadnych nieporozumień. Wiesz, że cenię szczerość. - Uśmiechnęła się do swojego zastępcy.

- W takim razie muszę powiedzieć ci, że pracuje mi się z tobą znacznie lepiej, niż się spodziewałem. Masz swoje… przyzwyczajenia, ale można się do nich przyzwyczaić.

Odwzajemnił uśmiech, w którym czuć było życzliwość.

Pożegnali się w dobrych nastrojach. Nikka obawiała się, że Kester będzie obstawał przy swoim i nie dojdą tak łatwo do porozumienia, wcześniej wydawał się obrażony. Jednak rozmowa poszła dobrze. Przynajmniej to się udało, bo cała reszta życia komandor Selino pozostawała wiele do życzenia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • MKP rok temu
    Gdyby człowiek tak miał własną miodosytnię ????
  • Vespera rok temu
    To by mu się półki od miodu uginały... Ja tam lubię miód pitny, tylko taki słodszy od dwójniaka w górę.
  • Łukaszenkow rok temu
    Już od jakiegoś czasu czytam twoje teksty i coraz bardziej przypadają mi do gustu. Pozdrawiam.
  • Vespera rok temu
    Dzięki!
  • Cygan rok temu
    Łukaszeķ się podlizuje bo dostał baty od wodniaka, Łukaszek się podlizuje bo dostał baty od wodniaka ??????????????????
  • Łukaszenkow rok temu
    Cygan Cygan dziękuję, że jesteś sobą.
  • Cygan rok temu
    Łukaszenkow ?????????????
  • Vespera rok temu
    Cygan O, widzę, że ominęła mnie jakaś gównoburza. Ale na tym portalu to norma, więc zero zdziwienia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania