Właściwy kolor nieba - rozdział 45
Królewska służąca odziana w zwyczajową biel, szarość i ciemny błękit, wpadła do kwatery komandor Selino z siłą i prędkością godną solidnego sztormu. Nawet bosman Hella Tiro-Sabal, która zwykle dawała radę zatrzymać w przedpokoju swojej komandor każdego oprócz Wielkiego Admirała, była bezsilna wobec tej determinacji i prędkości.
I tak otóż szykująca się do wyjścia na obiad do mesy Nikka stanęła oko w oko z lekko zdyszaną służącą. Znała ją, była to ta sama kobieta, która usługiwała jej pierwszej nocy w pałacu, a potem często widywały się w komnatach królewskich. Pamiętała nawet imię – Isena.
– Co panią do mnie sprowadza? – zaczęła z uśmiechem, ale Isena przerwała jej szybko.
– Pani komandor, królowa panią wzywa. Niezwłocznie.
Mina służącej mówiła, że to naprawdę pilna i ważna sprawa. Nie, nie ważna. Poważna, to było lepsze słowo. Coś się stało, i to coś niekoniecznie pozytywnego.
– Lecę po mundur paradny – oznajmiła Hella, która weszła do pomieszczenia w ślad za służącą.
Nikka tylko niedbale przytaknęła. Jej myśli już zaczęły krążyć wokół powodu tego nagłego wezwania. Dobrze, że to Malena, nie Mertin, była więc szansa, że to tylko jakiś głupi żart, chociaż zachowanie Iseny temu przeczyło. Nie spytała służącej, o co chodzi, wiedziała, że to nic nie da. Jeśli Malena nie pozwoliła Isenie o wszystkim opowiedzieć, to ta będzie trzymać język za zębami. Więc królowa chciała przekazać coś Nikce osobiście… No dobrze, zatem trzeba założyć odpowiedni strój i stawić się na rozkaz.
Zmieniła mundur szybko, miała już wprawę. Stwierdziła, że nie ma czasu poprawiać warkocza, zresztą jeszcze trzymał się nieźle, nie wypadły żadne luźne kosmyki. Gdy osiągnęła stan gotowości, podążyła za Iseną, najpierw korytarzami skrzydła oficerskiego, potem przez przejście do właściwego pałacu, gdzie musiała pokazać gwardzistom, że nie ma broni, i dalej, na parter, ku wyjściu do ogrodu.
Ze względu na usytuowanie pałacu na wyspie i idącą z tym w parze ograniczoną ilością miejsca, nie było tu ogrodów z prawdziwego zdarzenia. Placyk z fontanną i niskimi rabatami kwiatowymi. Rachityczny zagajnik mający imitować wiejski sad, gdzie w wielkich donicach rosły śliwy i wiśnie. Jakieś przejścia i łączniki zdobione skrzyniami z kwieciem i zacieniane dzikim winem pnącym się po ażurowych konstrukcjach. I największy ogród różany, gdzie dało się już spacerować alejkami pomiędzy klombami obsadzonymi kolczastymi krzewami, obsypanymi teraz intensywnie pachnącymi karminowymi kwiatami. Nikka została zaprowadzona niemal na środek, przed oblicze Maleny, która odpoczywała w ogrodzie w towarzystwie dwóch młodych arystokratek.
Królowa miała piękną suknię – to pierwsza rzecz, którą zarejestrował mózg pani komandor. Obszerną, warstwową, w kolorze turkusu, a do tego zdobioną drobniutkimi, skrzącymi się w słońcu kryształkami. Musiała kosztować ze trzy razy tyle, co suknie, które Nikka zamawiała u Koriny. Trzy albo i więcej, jeśli kryształy nie były białymi topazami czy syntetykami, tylko prawdziwymi diamentami. Niby Mertin wciąż nie chciał wydawać niepotrzebnie złota ze skarbca, ale Malena miała dar przekonywania.
Drugą rzeczą był wyraz twarzy królowej. Wyglądała źle. Zdenerwowana. Zła. Wściekła. Wkurwiona – to chyba było najlepsze słowo. Nikka skłoniła się i przyjęła pozycję zasadniczą. Nie chciała odzywać się pierwsza, bo nie miała pojęcia, co tak mocno ugryzło Malenę. Może wkurzyłaby ją jeszcze bardziej? Zresztą według dworskiej etykiety nie powinna zabierać głosu przed królową, ale to akurat mało obchodziło komandor Selino.
– Zostawcie nas! – Malena warknęła na towarzyszki i służbę, kobiety niezwłocznie rozeszły się w swoje strony.
Jedna z arystokratek bez skrępowania gapiła się na Nikkę, która w zamian odprowadziła ją drwiącym spojrzeniem. Musiała być córką kogoś z Rady… Selino nie pamiętała nazwisk, zresztą to nie było teraz ważne. Skupiła się na Malenie i czekała.
Gdy w zasięgu wzroku i słuchu nie było już nikogo, królowa Malena Albis-Elihard podeszła bliżej.
– Mówią, że sypiasz z moim mężem, czy to prawda? – wysyczała prosto w twarz Selino, która śmiało patrzyła jej w oczy.
Ulga, którą poczuła Nikka, była tak duża, że aż parsknęła cichym śmiechem. A więc chodziło tylko o tę głupotę? Już myślała, że stało się coś niedobrego. Zdawała sobie sprawę, że plotki o niej i o Mertinie muszą krążyć po pałacu i że nie wzięły się znikąd, bo zachowanie króla czasem bywało nieodpowiednie. Ale przecież nic się nie wydarzyło, nawet kiedy zostawali sami na pół wieczoru. Nie zrobiłaby tego ani Mertinowi, ani Malenie, ani sobie.
Oskarżenie było na tyle poważne, że wymagało reakcji.
– Ale mam ci odpowiedzieć jak przyjaciółce czy królowej?
Zdezorientowana Malena mrugnęła nerwowo i przez chwilę myślała nad odpowiedzią.
– Jestem twoją przyjaciółką… tak myślę – powiedziała w końcu.
– W takim razie… Na głowę upadłaś? Od kiedy wszystko, o czym plotkują arystokraci, to prawda? Spałam z twoim mężem i ty dobrze wiesz kiedy, tak samo zresztą jak ty i Ana. Tam, w górach, wszyscy razem sypialiśmy na kupie żeby nie zdechnąć z zimna, jak jakieś przemoknięte koty. Pamiętasz, co nie? A teraz, po moim powrocie, jedyna bliskość, jaka między nami zaszła, to kiedy Mertin dotknął mojego ramienia. Malena… – Nikka zmieniła ton głosu, z napastliwego na bardziej delikatny – nie ufasz mi? To trochę boli, wiesz?
Nikka przesadzała, nie czuła żadnego bólu, raczej ulgę. Ostatnio zrobiła się obojętna na tyle rzeczy, że powoli zaczynało ją to przerażać.
– Czyli nie? Widzisz, przyjaciółki bardzo uprzejmie mi donoszą, że wygniatasz mu prześcieradła. Ale sama powiedz, czy nie spędzacie ze sobą mnóstwa czasu? A potem on całymi dniami mówi o tobie. Nikka to, Nikka tamto, a mnie szlag trafia. – Malena próbowała się usprawiedliwić.
Wyglądała tak, jakby cała złość z niej uszła. Chyba nie miała zamiaru przepraszać, zresztą Nikka tego nie oczekiwała. Najważniejsze, że wyjaśniły sobie to nieporozumienie.
– Mertin mnie po prostu lubi. A ty przecież możesz przychodzić na nasze spotkania, zawsze jesteś zaproszona. Nie moja wina, że nudzą cię po pięciu minutach.
– Bo wy gadacie tylko o pieniądzach, polityce i tej cholernej Americe! Ja nie wiem, jak ty możesz tego słuchać.
– Cóż zrobić, taka praca. – Nikka wzruszyła ramionami. Też wolałaby rozmawiać o czymś innym, choćby o wyższości rybnej nad rosołem albo o tegorocznych cenach jabłek.
– Biedna, skrzywdzona pani komandor – zadrwiła królowa. – Wiesz, że niedługo zaczną cię nazywać starą panną? Jeszcze tylko parę lat, zobaczysz. Męża byś sobie znalazła, to by przestali o tobie gadać. Albo chociaż jakiegoś gacha.
– A skąd wiesz, że jakiegoś nie mam? – Tym stwierdzeniem Nikka wzbudziła zainteresowanie Maleny. – Gacha znaczy, nie kandydata na męża. Do zamążpójścia jakoś mi się nie spieszy.
– No co ty? I ja nie wiem o niczym? Jesteś okropna, opowiadaj, natychmiast!
– Nie wiesz, bo on nie jest stąd, tylko z drugiej strony portalu. Tam się poznaliśmy. – Nikka wyjaśniła cierpliwie.
Postanowiła nie zdradzać tożsamości kochanka, chociaż nie zdziwiłaby się, gdyby plotki nie krążyły już wśród służby i urzędników pracujących w skrzydle dyplomatycznym. Nawet jeśli jeszcze do tego nie doszło, to w końcu ktoś zauważy ją i Itana w niedwuznacznej sytuacji.
– Amerikanin? Jacy oni są? Jak nasi mężczyźni? Są jakieś różnice? – Malena zalała ją potokiem pytań, Nikka zignorowała je wszystkie.
– To tylko kochanek, żadne wielkie rzeczy. Nie mam zamiaru upubliczniać tego związku.
Już nad tym myślała. Owszem, Itan był dla niej dobry i czuła się przy nim bezpiecznie – teraz. Ale nie mogła zapomnieć o przeszłości, co budziło mnóstwo lęków o przyszłość. Nie potrafiła wyobrazić sobie, że biorą ślub, że rodzi mu dzieci… Nie. Był kimś, kto pozwalał jej uspokoić myśli i przetrwać kolejne dni. Terapia, jak czasem nazywali swoje zakończone w łóżku schadzki, rzeczywiście działała. Ale Itan Hill jako mąż Nikki Selino? Razem, na stałe, w jednym domu? To nie miało prawa zadziałać – nie tylko dlatego, że wciąż był amerikańskim szpiegiem.
– Bogowie, jakaś ty tajemnicza! – Malena przewróciła oczami. – Czyli nie ruchasz mojego Mertina, bo masz swojego tajnego chłopa, którym się z nikim nie podzielisz. Taki jest dobry w łóżku, co? Trzymaj go sobie tam, bo jak przywleczesz tutaj, to te żmije ci ukradną, zobaczysz. Niby takie milutkie, uprzejme i dobrze wychowane, ale kiedy poczują krew, są jak rekiny.
Nikka uśmiechnęła się uprzejmie. Dobrze znała narzekania Maleny na innych arystokratów, osobliwie na arystokratki, zwłaszcza młode i piękne.
– No ale że mi nie powiedziałaś, przyjaciółce… O, właśnie, a jakbym zapytała jako królowa? To co byś powiedziała? – Malena przypomniała sobie o początku rozmowy.
Nikka przyklękła na jedno kolano, bardzo pokornie spuściła głowę.
– Wasza Królewska Wysokość, w tych ohydnych plotkach nie ma ani krzty prawdy – oświadczyła poważnie.
Królowa zaśmiała się w głos.
– Wstawaj, wariatko, no, wstawaj, mundur sobie pobrudzisz. W coś takiego bym w życiu nie uwierzyła. Nie pasuje do ciebie uniżoność, w tym mój Mertin ma rację. Chodź, pójdziemy do moich komnat na jakąś przekąskę albo ciasto. Niech nas widzą razem, szmaty. Może następnym razem się dwa razy zastanowią, zanim powtórzą mi jakąś głupotę.
Nikka słuchała przyjaciółki – czy właściwie mogła ją tak nazwać? – z zadowoleniem. Szczególnie spodobało jej się to, że Malena określa męża mianem „jej Mertina”. Biedny król czasem gdzieś między wierszami narzekał na brak zainteresowania ze strony małżonki. Wyglądało na to, że odrobina zazdrości dobrze im zrobi.
Poszła z królową w głąb pałacu. Spędziły razem kilka godzin, jedząc smakołyki, pijąc wino i rozmawiając o wszystkim i niczym. Malena co chwilę robiła aluzje do kochanka Nikki, ta przyjmowała je z uśmiechem. Bawiły się świetnie, więc dlaczego wieczorem Nikka Selino stwierdziła, że Malena jest już dla niej bardziej królową niż przyjaciółką? Zastanawiała się nad tym dobre kilka godzin, które przeleżała w łóżku, czekając na sen, który nie chciał nadejść. W końcu podniosła się i poleciła systemowi zapalić lampę. Otworzyła szafę, odszukała nóż schowany gdzieś w kieszeni mundurowych spodni. Musiała zobaczyć chociaż jedną kroplę swojej krwi; jedną malutką, gorącą kropelkę…
Komentarze (2)
"Niech nas widzą razem, szmaty. Może następnym razem się dwa razy zastanowią, zanim powtórzą mi jakąś głupotę." - nie, teraz Nikka będzie kochanką królowej i podpierdolą ja do króla🤣
"Musiała zobaczyć chociaż jedną kroplę swojej krwi; jedną malutką, gorącą kropelkę…" - straszne to... Psychologa tu trzeba.
Fajny rozdzialiku: na początku spina, a potem na śmiesznie😉😉
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania