Poprzednie częściWłaściwy kolor nieba - rozdział 1
Pokaż listęUkryj listę

Właściwy kolor nieba - rozdział 4

Wypili napar, zjedli śledzie z cebulą i właśnie zastanawiali się, czy lepsze są ryby marynowane czy wędzone, gdy w mesie zjawił się chorąży; jeden z tych, którzy byli przy wejściu Nikki na pokład.

– Kapitan prosi panią do swojej kajuty – oznajmił, stając na baczność.

– Oczywiście, już idę. – Wstała i z zadowoleniem obserwowała, jak Ruben również podnosi się w pośpiechu. – Dziękuję za miłe towarzystwo, panie kapitanie.

Ech, prawie skinął jej głową, ale jednak jeszcze nie widział w niej komandor Selino. Nie żeby jakoś szczególnie zależało jej na honorach, lecz musiała przyznać, że miło byłoby im udowodnić, że się mylili.

Zostawiła pierwszego oficera w mesie i poszła za chorążym. Korytarze statku były wąskie, kręte, i bardzo szybko straciła w nich orientację. Stwierdziła, że musi baczniej zwracać uwagę na drogę. Wstyd byłoby się tu zgubić.

Chorąży otworzył przed nią drzwi kajuty kapitańskiej. Weszła tam pewnie i znów stanęła przed Korusem-Lukari na baczność. Jego kajuta okazała się zaskakująco mała, a sam mężczyzna siedział za nieszczególnie imponującym biurkiem. Statek miał ograniczoną przestrzeń i nikt, nawet kapitan, nie mógł sobie pozwolić na jej marnowanie.

Z tyłu szczęknęły zamykane drzwi. Chorąży nie wszedł do środka, byli sami. Nie, na biurku stała radiostacja, a świecące na bursztynowo kontrolki wskazywały, że ktoś jest po drugiej stronie i słucha.

– Proszę, niech pani usiądzie – powiedział kapitan, wskazując jej niską ławę przed biurkiem, przytwierdzoną do podłogi podobnie jak stołki w mesie. Skłoniła się lekko i zajęła miejsce. – Wielki Admirał jest nieobecny, ale pan admirał Terin Alen-Perino z głównego sztabu zgodził się z panią porozmawiać w jego zastępstwie.

Nie rozpoznała tych nazwisk, więc kimkolwiek był ów człowiek, na pewno nie pochodził z Port Albis. Może to jakiś arystokratyczny ród z północy albo wschodu kraju.

– Panie admirale, komandor Nikka Selino melduje się do raportu – przywitała go oficjalnie.

– Nikka Selino, tak? – Zaskoczył ją głos admirała, o wiele młodszy, niż się spodziewała. – Chętnie wysłucham raportu, ale może najpierw upewnijmy się, że jest pani tą, za którą się podaje. Chciałbym, by odpowiedziała mi pani na jedno pytanie, dobrze?

– Oczywiście, panie admirale – kiwnęła głową, chociaż przecież nie mógł jej widzieć.

– Co powiedział król Mertin po tym, jak nazwała go pani idiotą?

Och, a więc to było TO pytanie… Poczuła, że płoną jej koniuszki uszu. Oby nie zrobiły się czerwone, oby kapitan tego nie zauważył… Ciekawe, kto podrzucił admirałowi taki pomysł? Pewnie Malena, to było do niej podobne. Była przy tym, a teraz pewnie ma jakąś wygodną posadkę na dworze lub gdzieś blisko.

Spuściła głowę, by kapitan nie widział jej zażenowania.

– Nic nie powiedział… Zaczął się śmiać, tak głośno, że myślałam, że usłyszą nas wszyscy Murkey w promieniu mili…

– Ale tylko ptaki zerwały się z drzewa. Nikka, nawet nie wiesz, jak dobrze cię słyszeć! Cieszę się, że to naprawdę ty. – Ktoś nowy wtrącił się do rozmowy. Ten głos… Zerwała się na równe nogi. To był Mertin, król Mertin we własnej osobie.

– Mój panie… – wyjąkała zmieszana.

Myślała, że w końcu zobaczy króla, że będzie chciał z nią porozmawiać przez wzgląd na to, co razem przeszli, ale nie przypuszczała, że stanie się to zaraz pierwszego dnia po powrocie.

– Słyszę, że wstałaś, siadaj i opowiadaj. Wszyscy jesteśmy ciekawi twojej historii. Widzisz, zdążyliśmy cię już opłakać, a ty pojawiasz się tak nagle… Musiało stać się coś niesamowitego.

– Tak jest – potwierdziła i usiadła.

Niesamowitego… Przypomniała sobie palące, jaskrawozielone spojrzenie Pana Reeda. Tak, bywało niesamowicie, ale przeważnie był to czas pełen cierpienia, niepewności i przyprawiającej o szaleństwo bezsilności.

– Zanim zaczniemy, chciałbym ustalić jeszcze jedną kwestię – zaczął admirał. – Pani Selino, czy zechce pani pozostać we flocie? Zachowa pani swój dotychczasowy stopień, niestety ze względu na obecną sytuację nie możemy zaproponować pani awansu.

Nie wiedziała, o jaką sytuację chodzi, awans i tak nie był jej do niczego potrzebny. Zakładała przecież, że najpewniej nie dadzą jej zatrzymać stopnia komandor, ale skoro proponowali…

– Oczywiście, panie admirale, jak najbardziej chcę.

– W takim razie w imieniu Wielkiego Admirała witam panią w naszych szeregach, pani komandor.

Siedzący naprzeciwko kapitan uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Teraz znów przypomniał Margaretiego, chociaż wcale nie był do niego podobny. Oceniła go prawidłowo, to był dobry człowiek. Po prostu potrzebował potwierdzenia jej tożsamości.

– Czy teraz możemy przejść do rzeczy? – Mertin się niecierpliwił.

– Tak, Wasza Królewska Wysokość. Pani komandor, proszę o złożenie raportu. – Admirał Alen-Perino zareagował natychmiast. Nikka westchnęła.

– Zanim zacznę, chciałabym, żeby jedno było jasne… Wiem, jak to wszystko zabrzmi. Wiem, że mogłabym zostać uznana za wariatkę. Dlatego przysięgam, że to, co za chwilę powiem, jest prawdą, i niech Pan Reed mnie spali, jeśli kłamię.

Chociaż bardziej odpowiednim słowem byłoby „stopi”. Widziała na własne oczy, jak bóg to zrobił jednemu Amerikaninowi, który był tak głupi, by go obrazić.

– Rozumiem, pani komandor, I dziękuję. Ta przysięga wiele ułatwi, a nie śmiałbym o nią poprosić – oznajmił admirał.

Nikka wbiła wzrok w radiostację i zaczęła mówić. Starała się skupić na faktach, pomijać swoje uczucia, przypuszczenia i dywagacje, nie mieli całego dnia. Ale opowieść i tak wyszła długa, aż zaschło jej w gardle.

Opowiedziała, jak dotarła do Ellis i próbowała odnaleźć tamtejsze struktury Armii. Mówiła o aresztowaniu, Indze i przesłuchaniach. O strachu, że wyda informacje o królu. O ucieczce, niespodziewanie dla niej samej zakończonej powodzeniem i dodatkowo uratowaniem Kalii. Potem był lot Płaszczką, przejście i niebieskie niebo. Opowiedziała o starciu z amerikańskimi statkami, nawiązaniu kontaktu, lądowaniu. Pierwszych przesłuchaniach, jeszcze z kolonelem Margaretim. O Hillu, jego żółtym płynie i niespodziewanej interwencji Pani Zoyanny. Słuchali uważnie, nie przerywali, na razie nie zadawali pytań.

Gdy dotarła do wizyty prezidenta i tego, co działo się potem, musiała na chwilę przerwać. Zacisnęła pięści, aż blizny na kostkach prawej dłoni stały się jeszcze bardziej widoczne na tle napiętej skóry. Nie chciała do tego wracać… Oczy zaczęły zdradziecko szczypać. Otarła je szybko wycierając pierwsze łzy.

– Coś się stało, Nikka? – Król przerwał ciszę.

Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała, teraz głos by jej zadrżał. Nie chciała okazywać słabości.

Kapitan zauważył, że dzieje się z nią coś niedobrego. Wyłączył mikrofon, nachylił się przez biurko i delikatnie złapał Selino za rękę.

– Cokolwiek tam się działo, teraz jest pani bezpieczna wśród swoich, pani komandor. Wszystko będzie dobrze, zobaczy pani.

– Dziękuję – wyszeptała. Jakże potrzebowała takiego wsparcia… Gdyby miała je tam, na Erf, wszystko potoczyłoby się inaczej. – Już mi lepiej, mogę kontynuować.

Włączył mikrofon, ale nie cofnął dłoni. Wdzięczna Nikka trzymała ją do samego końca.

– Przepraszam, mój panie, musiałam zebrać się w sobie… Teraz będzie najtrudniejsza część.

Uśmiechnęła się smutno i mówiła. Mówiła o prezidencie, o Hillu i jego kolegach. O przesłuchaniu Kalii i wycieczce do domku w lesie. Wreszcie o torturach i jej planie, by wysadzić reaktor wraz z Płaszczką. Kiedy już zaczęła, nie było tak źle. Nie mówiła o bólu i strachu, lecz o faktach. Próbowali wyciągnąć tajemnice amarskiej technologii, dała im autodestrukcję i wybuch reaktora.

– Myślałam, że to już koniec, ale wtedy wtrącił się Pan Reed. Zatrzymał wybuch i pozwolił, byśmy ja i Hill zobaczyli jego oblicze. To było piękne i dało mi nadzieję na powrót – rozmarzyła się, wspominając spotkanie z bogiem. – Potem obudziliśmy się w szpitalu i okazało się, że minęło kilka dni, a Płaszczka świeciła i nie można było do niej podejść. Reaktor eksplodował, ale tak jakby zatrzymał się w czasie… Przepraszam, nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć.

Admirał zapewnił ją, że wszystko zrozumieli i prosił, by kontynuowała. No tak, zostało jeszcze trochę tej opowieści, mówiła więc dalej, o bezczynnym czekaniu na hali i trudnym momencie, gdy zobaczyła foto Mewy i zdecydowała się pójść na współpracę. Opowiedziała o martwym chorążym i jej przypuszczeniach, że Akuria zaczęła wygrywać tę wojnę.

– Taa, wygrywaliśmy – mruknął król tak dziwnym tonem, że nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Spytałaby, ale nie chciała być wścibska.

Przyszła kolej na przeprowadzkę do Łoszintonu i ujawnienie przed światem. Udawanie zwykłej sterniczki, wszystkie wizyty, spotkania, wywiady i wycieczki. Mówiła o przychylnych im tłumaczach i ludziach Hilla, którzy pilnowali ich dzień i noc. Znów się zezłościła mówiąc, że Amerikanie nie chcieli przekazywać jej żadnych informacji właściwie aż do momentu, gdy odkryli jak aktywować przejście i znów potrzebowali Płaszczki. Przyznała, że to Hill modlił się o statek, i Pan Reed raczył wysłuchać jego próśb.

– Uznałam, że jeśli bóg na to pozwolił, to kim jestem, by kwestionować jego decyzje? Wreszcie pojawiła się szansa na powrót do domu… Siedziałyśmy tam prawie cztery lata, więc czas był najwyższy. Zresztą uważam, że poradziłam sobie całkiem dobrze. Dziewczyny są całe i zdrowe, Amerikanie mają tylko wrak Mewy, na co nie miałam żadnego wpływu, a moi goście to wysłany przez prezidenta ambasador Robert Majers… i Itan Hill, który jest jego tłumaczem. Przybyli tu w pokoju, by nawiązać stosunki dyplomatyczne.

– Czy ta Amerika to bogaty kraj? – Bezceremonialnie przerwał jej król. A właśnie miała poprosić, by zechciał udzielić im audiencji...

– Tak, mój panie. Podobno są miejsca, gdzie żyje się gorzej, ale nie widziałam ich na własne oczy. Wszędzie, gdzie byłam, panował dostatek. Z rozmów z tłumaczami wynikało, że to jedno z najbogatszych państw na Erf, na ich planecie.

– Świetnie, w takim razie niech przybędą do pałacu, wkrótce przyjmę ambasadora. A ciebie, Selino, chcę widzieć jeszcze dziś. Kapitanie, proszę mi ją dostarczyć jak najszybciej.

– Wedle rozkazu, Wasza Królewska Wysokość – przytaknął Korus-Lukari.

– Więc do zobaczenia, Nikka. Mógłbym rozmawiać z tobą godzinami, ale obowiązki wzywają. Wieczorem znajdę dla ciebie chwilę, obiecuję.

– Dziękuję, mój panie, to będzie dla mnie zaszczyt – odpowiedziała.

Wydawało jej się, że król mówi szczerze i rzeczywiście chciałby spędzić trochę czasu w jej towarzystwie. Dziwne, przecież wtedy owszem, uratowała mu życie, ale nie sama. Były tam też Ana i Malena… A później w drodze do granicy traktowała go okropnie i kłócili się prawie o wszystko.

Mertin odszedł, po drugiej stronie radiostacji pozostał tylko admirał Terin Alen-Perino. Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Oznajmił Nikce, że będzie musiała uszczegółowić swój raport. Spodziewała się tego.

– Oczywiście, panie admirale, jestem do pańskiej dyspozycji.

– Najpierw poczekajmy, aż król z panią skończy, a Wielki Admirał wróci do miasta, to on ostatecznie podejmie decyzję. W każdym razie my też niedługo się zobaczymy, pani komandor. – Brzmiał, jakby nie mógł się tego doczekać, i to też było dziwne.

W końcu radiostacja zamilkła, ale kapitan Meren jeszcze nie puścił jej ręki.

– Pani komandor, witam panią na moim statku. To zaszczyt mieć panią na pokładzie – powiedział, patrząc jej w oczy.

– Pan przesadza, kapitanie. – Uciekła spojrzeniem.

– Nie, po tym wszystkim, co pani przeszła, zasługuje pani na uznanie. I proszę pamiętać, że teraz wszystko się ułoży.

Przytaknęła, i dopiero wtedy zabrał dłoń. Skontaktował się z mostkiem i rozkazał obrać kurs na Port Albis i płynąć tam pełną mocą. Potem wezwał chorążego, który chyba był jego adiutantem, i pytał o jakąś mat o nazwisku Pirall. Chorąży twierdził, że nie ma teraz wachty. To zadowoliło kapitana, zniknął jeszcze na chwilę w sąsiedniej kajucie i wrócił, niosąc coś dużego i ciemnego.

– Proszę prowadzić do kajuty mat Pirall, chorąży.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • ...ostwind...2 08.03.2022
    W końcu nowa częśc!! Już się nie mogłam doczekać :)
    Bardzo ciekawy zwrot akcji :). Nie sądziłam że wymyślą takie pytanie?.
    Dam piąteczkę :)
  • Vespera 08.03.2022
    Dziękuję :) To było pytanie, na które odpowiedź mogła znać tylko prawdziwa Nikka, więc to dobry wybór do weryfikacji tożsamości. A że się dziewczyna trochę zawstydziła, to już jej problem.
  • Królisko się w niej zakochało, czyżby...? No to Olek ma przewalone, jak Antka trampki po meczu.
  • Vespera 08.03.2022
    Powiem ci tak: jakby oni tam mieli fejsa, to by sobie poustawiali status "To skomplikowane". Oprócz Ingi i Ericka oczywiście, ci to świata poza sobą nie widzą :D
  • Vespera Idź już, prosze cię... Wystrarczy na dziś Twoich tekstów... Bosz... skąd Ty się wzięłaś...
  • Doscord mi sięzepsuł, coś nie działa.
  • Vespera 08.03.2022
    błękitnypłomień To globalna awaria, u mnie to samo. I już przecież mówiłam, że jestem z równoległego wszechświata.
  • Vespera To bardziej niż globalna - ale już się naprawiło. Obczaiłam tych gości...
  • MKP dwa lata temu
    No ciekawe, czym to zwycięstwo okupili:)
  • Vespera dwa lata temu
    Tam będzie później o "zwycięstwie".
  • Akwadar dwa lata temu
    Dostarczyć komandor Sellino... jak jakąś paczkę! Nieładnie.
    A jakby jakiś opisik jego królewskiej mości, ciut więcej sprawdzanka, bo jakoś tak strasznie łatwowierni są... chyba że mnie się wydaje, albo za bardzo nieufny jestem .
  • Vespera dwa lata temu
    Czytaj dalej, to będzie.
  • zsrrknight dwa lata temu
    póki co wszystko idzie dobrze, ale... no, tak czy siak, Nikka musi się jeszcze dużo dowiedzieć, o tym co się działo pod jej nieobecność
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Tak gładko, że aż za gładko. Jakiś haczyk musi być... No i co z tą dziwną reakcją na wojnę... Coś poszło ewidentnie nie tak...
  • Vespera 4 miesiące temu
    No generalnie jest okej, ale... Ale to się tam ustami jednej z postaci wyjaśni. A co ty haczyków szukasz, to nie Ameryka ;)
  • Tjeri 4 miesiące temu
    Vespera
    Ha! Widzisz, spaczona jestem burgerjadami
  • Vespera 4 miesiące temu
    Tjeri Jakie piękne określenie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania