Właściwy kolor nieba - rozdział 51
To Kester przerwał jej pracę, choć po delikatnym pukaniu do drzwi spodziewała się raczej Samii lub Bretiego. Odłożyła na blat biurka czytane właśnie dokumenty dotyczące wstępnych zasad przelotów na Amar i z powrotem przy wykorzystaniu nowego, mającego wejść do służby na dniach statku powietrznego o wdzięcznej nazwie Albatros.
Kester przemówił, dziwnie cicho i przepraszająco:
– Pani ambasadorko, przepraszam najmocniej, ale…
– Coś się stało? – przerwała mu zaniepokojona i podniosła się z miejsca.
– Otworzyłem pani prywatną korespondencję, myślałem, że to dokument państwowy. Jeszcze raz przepraszam.
Podał jej dużą kopertę wykonaną z porządnego, barwionego na niebiesko papieru. Staromodna lakowa niebiesko-zielona pieczęć była złamana. Królewska pieczęć, tylko kancelaria monarchy miała prawo do używania tych barw. A więc Mertin do niej pisał? Ciekawe, doprawdy ciekawe.
– Nic się nie stało, Kester, to tylko list. I skończ z tą panią, rozmawialiśmy o tym wiele razy.
Wierzyła, że jej zastępca nie zrobił tego umyślnie, a jeśli coś przeczytał, to zatrzyma treść wiadomości dla siebie.
– Dziękuję, że mi to przyniosłeś. I nie przejmuj się, to nic takiego – zapewniła go.
Chciała otworzyć kopertę, ale Kester wcale nie zbierał się do odejścia, a minę miał dziwną: jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, jak się do tego zabrać.
Okej, czyli jednak coś tam wyczytał – pomyślała Nikka.
– Siadaj, proszę. Widzę, że ciśnie ci się na usta komentarz, a ja go chętnie wysłucham Tylko poczekaj chwilę, żebyśmy mieli takie same informacje.
Usiadła w fotelu po drugiej stronie biurka i wyciągnęła zawartość koperty: dwie kremowożółte karty złożone wpół. To nie był list, lecz zaproszenie na królewski bal, nazwany dla niepoznaki przyjęciem.
Mertin chyba oszalał – pomyślała, czytając słowa skreślone równym, mocno zaokrąglonym pismem.
Ale to się działo naprawdę: w imieniu króla trzeci sekretarz Fabian Beker-Sewero miał zaszczyt zaprosić komandor Nikkę Selino na przyjęcie, które odbędzie się w trzecim dniu Miesiąca Niedźwiedzia w Złotej Sali w pałacu królewskim w Port Albis. Złota Sala? Nawet nie wiedziała, gdzie to jest. Obstawiała, że w jednym z niedawno oddanych do użytku skrzydeł pałacu. Niżej, nieco w poprzek kartki, widniał dopisek złożony innym charakterem pisma:
„To tylko drobne przyjęcie, będziesz się dobrze bawić, obiecuję. M.’’
Drobne przyjęcie, też coś! Widziała już taką malutką, skromną imprezę w pałacu rodu Lin w Ellis i wcale nie była zachwycona.
– Król zaprasza mnie na bal… – westchnęła i odłożyła papiery.
– Przyjęcie – sprostował Kester. – Jest też lista gości. Czy mogę?
Wyciągnął dłoń, ale nie dotknął zaproszenia, póki Nikka nie skinęła przyzwalająco głową. Stwierdziła, że arystokrata traktuje tę całą sytuację o wiele poważniej od niej.
– Jego Królewska Wysokość Mertin Albis-Zaro wraz z małżonką Jej Królewską Wysokością Maleną Albis-Elihard – zaczął czytać. – Skarbnik Królestwa Akurii Loren Elihard-Mak wraz z małżonką Arissą Elihard-Denal, członkinią Rady Królestwa Akurii. Pierwszy sekretarz Królestwa Akurii Iker Ellis-Rettel wraz z małżonką Iryną Ellis-Miko. Komandor Wojsk Królestwa Akurii Ari Filen, kawaler.
Na dźwięk tego nazwiska Nikka uniosła wzrok. Filen, Ari Filen zwany Skubanym… Komandor był sławny, prawie tak, jak ona, a na północy nawet bardziej. To on poprowadził udaną kontrofensywę przy wsparciu sojuszniczej armii tellarskiej. Nikka nie miała okazji poznać go osobiście, ale Malena służyła pod nim w tamtej fazie wojny i często wspominała dowódcę, zawsze bardzo pozytywnie.
– Królewski dyplomata Amador Allanar, kawaler. Znam Amadora, pracował dla mnie w ambasadzie w Południowym Archipelagu. Porządny chłopak – stwierdził Kester i uśmiechnął się lekko. – Uczony Natel Ber, kawaler. Uczony Luka Serkal, kawaler… Hmm, przykro mi, tych panów nie znam, ale to zapewne absolwenci szkoły w Elbie. I jeszcze jeden, uczony Samin Petro, kawaler.
– I komandor Nikka Selino, panna – dokończyła dziewczyna ponurym głosem. Zaczynała domyślać się, dokąd miało zmierzać to całe „przyjęcie’’.
– Tak, tak… – powiedział cicho Kester. Czuła na sobie badawczy wzrok mężczyzny. Uważnie obserwował jej reakcję. Zbyt uważnie jak na gust Nikki.
– Widzę, że król mógłby dogadać się z moją matką, ona też usilnie szuka mi męża – zażartowała dla rozluźnienia atmosfery i wygodniej rozparła się w fotelu.
– Nie wiem, jak to wygląda wśród… ludu, ale w naszych kręgach takie przyjęcia i bale są całkowicie normalne. Rodzice chcą w ten sposób zapoznać córki z odpowiednimi kandydatami do ich ręki. Potem dziewczęta mogą wybrać kogoś, kto zdobył już wstępną akceptację rodziny. Jeśli spytasz mnie o zdanie, odpowiem, że w ten sposób nasz król wyraża troskę i traktuje cię, jakbyś była jego podopieczną, dla której chce jak najlepiej.
– Nie pytałam, ale dziękuję. Zawsze cenię twoje rady – powiedziała i przymknęła oczy.
Komandor, dyplomata, uczeni… Mertin najwyraźniej uznał, że tacy ludzie sprawdzą się w roli jej męża. Doprawdy przy dokonywaniu wyboru użył dziwnego klucza. Chociaż może nie, nagle Nikka uświadomiła sobie, co wspólnego mają ze sobą ci mężczyźni: mogli zacząć odwiedzać Erf w każdej chwili. Dyplomata dołączyłby do personelu ambasady, to jasne. Uczeni? I tak latali już w tę i z powrotem, więc któryś mógłby zostać na dłużej. A z komandora zrobiłoby się doradcę do spraw amarskiej broni, którą Amerikanie wciąż próbowali kupić. To było najbardziej karkołomne, lecz wykonalne.
Więc Mertinowi zależało na tym, by ustatkowała się i wyszła za mąż, i to za kogoś, kto będzie mógł podróżować razem z nią między światami. Akurat o to nie dbała, jej marzeniem był powrót do domu. Król jednak o tym pomyślał… Po chwili zastanowienia uznała, że to jednak miło z jego strony.
Ale czy chciała wychodzić za mąż? W tym roku skończy dwadzieścia pięć lat. Po wojnie wiele rzeczy uległo zmianie, ale wcześniej znakomita większość kobiet w tym wieku była już i zamężna, i dzieciata. Nikka na razie żyła sama, bo Hill… Nie, on się nie liczył. Był dobrym kochankiem i wytchnieniem od codziennych trudów, to wszystko. Nie byłaby w stanie założyć z nim rodziny, wychowywać dzieci. Przez to, co jej robił? Też, wspomnienia tortur czasem wracały, zamieniając samotne wieczory w pełną udręki walkę o zachowanie zdrowych zmysłów. Większy problem stanowiła jego praca. Nie mogła zaufać szpiegowi, nie tak, jak żona powinna ufać mężowi. Od samego początku wiedziała, że ich związek jest tymczasowy. Itan może podchodził do tego poważniej, ale nigdy nawet nie zasugerował chęci ożenku, nie mówiąc o czymś tak konkretnym jak prawdziwe zaręczyny.
– Czyli to przyjęcie jest dla mnie, więc raczej powinnam się na nim pojawić – stwierdziła po namyśle.
– Jeżeli taka będzie twa wola… Jeśli któryś z kandydatów wpadnie ci w oko, to uczciwie byłoby… – Kester nerwowo poruszył głową i oblizał usta, wykazując się niezwykłym jak na niego brakiem opanowania. – Wiem, że planujesz wyjazd, ale spotkania z tłumaczem będą musiały się skończyć.
Nikka uśmiechnęła się w duchu. To było oczywiste: nie może zdradzać męża, jeżeli zdecyduje się, by mieć takowego. Przysięgi małżeńskie pisano różnie, zwykle dość ogólnikowo, aby nie zaprzątać bogom głowy karaniem śmiertelników za drobne błędy, jednak zdrady powszechnie uważano za niehonorowe. A w ambasadzie wszyscy wiedzieli już, że ma kochanka. Takich rzeczy nigdy nie dało się wiecznie trzymać w sekrecie.
– Ty też się o mnie troszczysz – zauważyła. – Dziękuję. Wiem, że nie chcesz zastąpić mi ojca, Mertin też nim nigdy nie będzie, ale jestem wdzięczna, że wam na mnie zależy.
Nie do końca to rozumiała. Dwóch arystokratów nagle postanowiło wydać ją za mąż? Mertinowi mogło chodzić o dobro królestwa, ale Kester?
– Przecież to oczywiste, Nikka, jesteś moją przełożoną. I nie tylko. Polubiłem cię. – Uśmiechnął się delikatnie, trochę nieśmiało. – Moja żona też cię polubiła, chociaż widziała cię tylko przez chwilę na balu u babki Sienny. Jesteś dobrą kobietą, która zasługuje na szczęście.
Ambasadorka westchnęła. Więc według Kestera to małżeństwo miało dać jej szczęście? Na razie w to wątpiła. Chociaż… To byłby dobry pretekst, by całkowicie wycofać się z Erf, zająć domem, dziećmi i pełnieniem obowiązków oficer politycznej na królewskim dworze. Zdawała sobie sprawę, że od tego nie ucieknie, król za bardzo na nią liczył. Gdyby chciała odejść, Irri pewnie urwałby jej łeb przy samej dupie.
Niestety istniał jeden poważny problem: Nikka nie sądziła, że jeszcze kiedyś mogłaby być szczęśliwa. Nie była pewna, czy jeszcze pamięta, na czym polega prawdziwe szczęście. Jasne, małżeństwo nie było złym pomysłem, a wyglądało na to, że Mertin wybrał potencjalnych zalotników lepiej niż jej własna matka. Więc jeśli jakiś mężczyzna spodoba jej się wystarczająco mocno… Tylko czy będzie w stanie mu zaufać? Otworzyć się, opowiedzieć o wszystkim, co spotkało ją w trakcie wojny i później? Być przykładną żoną i matką, a jednocześnie służyć królestwu? Brzmiało jak wyzwanie i mnóstwo obowiązków, ale jeśli ten nawał zajęć zajmie jej umysł na tyle, by nie wspominać, by nie myśleć… Chyba warto spróbować.
– Masz rację, jeżeli spróbuję, sytuacja powinna być czysta. Nie odwołam wyjazdu – zaznaczyła. Hill miał zabrać ją nad morze i mimo wszystko była ciekawa, jak wygląda tutejszy wypoczynek. – Ale kiedy pojawię się na przyjęciu, wszystko będzie już zakończone.
– Powiedziałbym, że nie powinnaś tego w ogóle zaczynać, ale nie jesteś moją córką i nie mam prawa cię oceniać, więc powiem tylko, że według mnie właśnie podjęłaś słuszną decyzję.
– Gadasz, jakbym się już zaręczyła! Ja dopiero idę poznać jakichś mężczyzn, i to nie już, teraz, ale za prawie trzy miesiące. A jeśli to będą straszni nudziarze i nie wytrzymam z nimi nawet godziny, co? A jeśli Mertin będzie musiał przeszukać całe królestwo, żeby znaleźć kogoś, kto mi przypadnie do gustu?
Kester powstrzymał wesołe parsknięcie.
– Wtedy służę swoimi kontaktami na Archipelagu, może tam znajdziesz wybrańca godnego swej wspaniałej osoby – kontynuował żart.
– Komandor Nikka Selino i Wyspiarz… No dobrze, może wtedy daliby mi jakiś statek.
– Chciałabyś tego? Czasem zapominam, że jesteś we flocie, ale w sumie to logiczne, komandor powinna mieć pod swoją komendą przynajmniej dywizjon okrętów.
Nikka powstrzymała cisnący się jej na usta komentarz o tym, że jedyny statek, na jaki może liczyć, to łódka spod pałacu królewskiego, tylu mają oficerów. Gdyby palnęła coś takiego na głos, Irri zamknąłby ją w areszcie na co najmniej miesiąc.
– Ze statków to ja raczej używam tych powietrznych, ale miałam raz przyjemność płynąć Burzą i całkiem mi się podobało – odrzekła. – Jeśli Wielki Admirał powierzyłby mi dowodzenie okrętem, byłaby ze mnie taka kapitan, jak i ambasadorka; też się absolutnie na tym nie znam.
– Jesteś świetną ambasadorką i byłaby z ciebie świetna kapitan, bo pierwszą twoją decyzją byłoby znalezienie kompetentnego pierwszego oficera.
– Czy ty sugerujesz, że cały mój sukces tutaj opiera się na osobie mojego zastępcy? – Spojrzała na rzeczonego zastępcę, bardzo podejrzanie zadowolonego z siebie. – Najgorsze, że możesz mieć rację.
– Umiejętność właściwego doboru podwładnych jest cechą najlepszych przywódców – odpowiedział Kester bardzo dyplomatycznie, skłaniając lekko głowę.
Uśmiechnęła się, całkowicie szczerze. Wszystkim bogom niech będą dzięki, że potrafiła nawiązać tak dobrą nić porozumienia z panem Lin-Werro. Gdyby współpraca z zastępcą układała jej się tak, jak z Ferro-Denalem… Chyba już dawno rzuciłaby w cholerę to całe ambasadorowanie.
Więc przyjaźnie nastawiony arystokrata radził jej oddalić kochanka i zacząć rozglądać się za porządnym kandydatem na męża, a król miał takie samo zdanie. Zabawne, że dwaj szlachetnie urodzeni mężczyźni tak bardzo dbali o życie uczuciowe zwykłej dziewki z portu. Nikka nie była pewna, czym zasłużyła sobie na to zainteresowanie, ale wiedziała, że może ufać obu, więc… chyba trzeba będzie wreszcie wyjść za mąż. Wzięła listę gości, którą Kester zdążył odłożyć na blat. Ari, Amador, Natel, Luka, Samin, pięciu kandydatów uznanych przez Mertina za godnych uwagi. Oby wśród nich znalazł się ktoś właściwy.
Komentarze (2)
"Uczony Natel Ber, kawaler. Uczony Luka Serkal, kawaler" - a nie, czyli wszystkich nie żonatych tak podpisują: Puniek, kawaler, waginosceptyk
"król wyraża troskę i traktuje cię, jakbyś była jego podopieczną, dla której chce jak najlepiej." - król, to by się nią sam zaopiekował najchętniej
"Przysięgi małżeńskie pisano różnie, zwykle dość ogólnikowo, aby nie zaprzątać bogom głowy karaniem śmiertelników za drobne błędy, jednak zdrady powszechnie uważano za niehonorowe." - jak by u nas zaczęli za to spopielać ludzi, to zrobiłoby się pusto:)
"Sienny." - skąd ja kojarzę lieracko to imię?
"Niestety istniał jeden poważny problem: Nikka nie sądziła, że jeszcze kiedyś mogłaby być szczęśliwa. Nie była pewna, czy jeszcze pamięta, na czym polega prawdziwe szczęście" - biedna jej duszyczka skarlała; siedzi tak w środku, po ciemku i w głodzie, rachityczna, aż żal patrzać :(:(:(
"Nikka nie była pewna, czym zasłużyła sobie na to zainteresowanie, ale wiedziała, że może ufać obu," - mam przeczucie, że oni cos knują. Ciekawe co Hill zrobi???
Na Amarze też by popielili, honor honorem, a chuć chucią, bękarty się z powietrza nie biorą. Dlatego ostrożnie przysięgają.
Sienna? Była wspominana u mnie wcześniej, to babka Kalii. Ale to imię normalne jest, taka aktorka jest chociażby, Sienna Miller.
Co do Nikki, to miało być jeszcze bardziej mrocznie, ale jakoś tak wychodzi, że ją traktuję trochę łagodniej, niż to miałam zaplanowane - chociaż i tak łatwo nie ma, biedactwo.
A co na to Hill? To już w następnym rozdziale, tym, co go dziś skończyłam pisać, a wleci, jak napiszę następny.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania