Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 72

Wojsław podczas swoich licznych podróży w poszukiwaniu rzeczy zabytkowych z zamiarem przeznaczenia ich na sprzedaż, spotykał się z historykami, niekoniecznie ekspertami, z wieloma miłośnikami antyków oraz z osobami, które nie znały wartości posiadanych przez siebie cennych przedmiotów i sprzedawały je handlarzom za grosze. Kiedy nabywał takie rzeczy jego zyski stawały się bardzo wysokie, lecz przy takim zakupie nie dowiadywał się nic o historii przedmiotu i do kogo należał. Wtedy tworzył własną legendę antyku w oparciu o wydarzenia z okresu ich powstawania. Przeważnie dla uatrakcyjnienia przypisywał im sławnych właścicieli o ile nie można było podważyć jego słów. Jednak czasem spotykał prawdziwego konesera i od niego wysłuchiwał wielu ciekawych i pasjonujących opowieści. Teraz miał okazję na podzielenie się jedną z wielu zasłyszanych z pozostałymi.

- Podczas rozmowy przy zakupie przedmiotu należącego do Templariuszy i długotrwałych negocjacji o cenę, ponieważ nie byłem wstanie uiścić zaproponowanej na początku, a bardzo zależało mi na nabyciu tego unikatowego przedmiotu usłyszałem ciekawą historię Graala. Byłem bardzo zaskoczony kiedy mój rozmówca powiedział, że Graal nie był kielichem, tak jak się spodziewałem, tylko maszyną do produkcji biblijnej manny. Na dowód swoich słów wręczył mi poemat średniowiecznego niemieckiego poety Wolframa von Eschenbacha zatytułowanego „Parsifal”. Dzieło to zawiera mnóstwo zdumiewających szczegółów budowy maszyny produkującej pożywienie. Przedmiot ten Izraelitom w tysiąc dwieście pięćdziesiątym roku przed naszą erą „Przyniosła go drużyna, która odleciała z powrotem ku wysokim gwiazdom, albowiem niewinność ciągnęła ich do domu”. Urządzenie to zaopatrywało w pożywienie plemię Izraela podczas czterdziestoletniej tułaczki po pustyni. Templariusze najprawdopodobniej znaleźli nieziemskie urządzenie w podziemnych korytarzach pod Jerozolimą w tysiąc sto dwudziestym siódmym roku i czcili je później jako „bożka Bafometa” do czasu upadku zakonu. Jedyny średniowieczny wizerunek Bafometa znajduje się w austriackim zamku Lockenhaus , na kamieniu symbolicznym w pomieszczeniu kultowym. Można w zarysie maszyny dostrzec górne zawinięte systemy przewodów oraz zbiorniki w dolnej części urządzenia. Jednak nie widząc tego wizerunku dwóch inżynierów brytyjskich George Sassoon i Rodney Dale odkryli w Zoharze, jednej z ksiąg żydowskiej Kabały, opis wysoce zaawansowanej technicznie maszyny, która produkowała pożywienie, zwane przez biblijne ludy „manna”. Kierując się wskazówkami zrekonstruowali urządzenie działające na zasadzie rozmnażania alg. Maszynie do produkcji potrzebny był dopływ wody pozyskiwanej z powietrza oraz energia czerpana z mini reaktora. Uprawiane algi krążyły w systemie rur, w którego centrum znajdowało się silne źródło laserowego światła pobudzające glony do wzrostu. Pozyskiwany w ten sposób niezwykle pożywny szlam z chlorelli był następnie hydrolizowany w wielostopniowym procesie, wzbogacany w witaminy i mikroelementy by w końcu móc być pobierany z urządzenia w postaci manny. Raz w tygodniu w szabat, maszyna była wyłączana, rozbierana, czyszczona i ponownie składana. Proces ten został zachowany w rytuałach.

- Inżynierowie odtworzyli proces i uzyskali niezwykle pożywny pokarm z alg, do jakich mieli dostęp. Pierwsza maszyna mogła wytwarzać mannę z alg albo z innych roślin dostarczonych przez drużynę, która odleciała z powrotem do gwiazd i stała się pierwowzorem aniołów. Przodkowie Primy i Azyna mogliby nam na ten temat prawdopodobnie wiele powiedzieć – powiedziała Ari.

Byłe szczurki słysząc te słowa popatrzyły na siebie. Azyn jedynie wiedział ze starej sagi, że jego lud kiedyś należał do panów przestworzy, lecz nikt nie traktował tych przekazów jako prawdziwe, tylko brał za bajeczki powtarzane przez cierpiących na demencję starców. Kiedy Wojsław przywrócił mu latającą postać był szczęśliwy, jednocześnie zagubiony i smutny. Przeogromną radość sprawił mu pierwszy lot, podczas którego poczuł więź z odległymi pokoleniami swojej rasy. Nowe ciało nie słuchało go i musiał do niego przywyknąć, czuł się tak jakby ubrał na siebie jakiś kombinezon. Niczego już nie potrafił tak szybko robić i sprawnie jak w ciele szczura. Kiedy zobaczył Primę w ciele innym niż on dopadła go gorycz rozpaczy. Tak wiele przygód wspólnie przeżyli i tworzyli w tym czasie wspaniały zespół. Zaraz po przemianie powstała miedzy nimi niewidzialna bariera jakiej nie potrafili oboje przełamać. Dobrze, że przynajmniej nie przestawali ciągle próbować.

Prima, jako córka szczurzych władców, była gruntownie wykształcona i podczas dzieciństwa najszczęśliwsze chwile spędzała w królewskiej bibliotece. Czytała tam broszury naukowe, tomiki poezji, książki przygodowe nawet w języku ludzi, którzy nazywali te wydania miniaturami. Był tam też dział starodruków, a wśród nich foliał i inkunabuł zamknięte w sejfie wmurowanym w ścianie. Oba musiały być bardzo cenne i wyjątkowe, ponieważ tylko władcy mieli do nich dostęp po objęciu tronu. Najśmieszniejsze i najciekawsze dla niej jako dziecka było to, że stary bibliotekarz i jego pomocnicy każdego dnia wielokrotnie przechodzili obok skrytki nie widząc jej. Jednak wraz z upływem czasu i jej dorastaniem, widziana wcześniej szklana gablota zaczęła tracić swoją wyrazistość i wtapiać się w otoczenie. Wtedy zdała sobie sprawę, że wraz z wiekiem rozpłynie się dziurka od zamka i nie znajdzie miejsca do włożenia klucza nawet gdy go będzie miała. Postanowiła działać dopóki ma szansę na wyciągniecie białych kruków i ich przeczytanie. Wykorzystała zamieszanie związane z piątą rocznicą wstąpienia na tron jej ojca. Przez setki ostatnich lat żaden król szczurzy nie panował tak długo. Dlatego powód do świętowania był i rada królewska postanowiła go odświętnie obchodzić. Kiedy podkradła klucz wymknęła się z sali balowej i ukryła w bibliotece. Tam przekonała się, że przybyła w ostatniej chwili i z niemałym trudem odnalazła dziurkę do zamka. Klucz z oporem włożyła i jeszcze większym trudem przekręciła dwa razy. Dobrze się stało, ze z chwilą otwarcia drzwi proces znikania został powstrzymany. Inaczej wszystko rozpłynęłoby się w powietrzu i niczego by się nie dowiedziała. Księga pierwsza zawierała informacje o jej gatunku od momentu zamieszkania na Ziemi do czasu upadku rady Naznaczonych. Wtedy dowiedziała się o skrzydłach, turniejach lotniczych, w których udział brały całe rodziny pragnące popisać się swoimi umiejętnościami i akrobacjami w przestworzach. Druga opisywała wydarzenia od chwili przewrotu i zamiany ich w niewielkie gryzonie. Była też swojego rodzaju dziennikiem władców, którzy zapisywali w niej szczególnie ważne i niewytłumaczalne dla notującego zjawiska. Najbardziej zaciekawił ją ostatni wpis, który dotyczył istnej eksplozji prac nad zwiększeniem długowieczności u ludzi. Nagle dodatkowe miliony szczurów laboratoryjnych były wykorzystywane do badań i szczurzy władca niepokoił się, jak te testy wpłyną na długowieczność jego gatunku przy uwolnieniu któregoś osobnika uodpornionego na starzenie. Ona wtedy, jako najmłodsze dziecko w rodzinie, potraktowała tą uwagę jako przejaw choroby psychicznej starzejącego ojca. Teraz pod wpływem słuchania wszystkich opowieści fragmenty układanki zaczęły układać się w jedną całość.

- Wydaje mi się, że wiem o co w tym wszystkim chodzi i co się za tym kryje – powiedziała głośno Prima do współtowarzyszy .

Rozmawiający miedzy sobą poszczególni członkowie grupy i komentujący własne spostrzeżenia na ostatnie tematy, po tych słowach przestali wymieniać się poglądami. Cisza jak zapanowała w oczekiwaniu, była przerywana jedynie odgłosami lasu. Była szczurzyca zachęcona zainteresowaniem zaczęła mówić.

- Informacje jakie dotarły na dwór i wzbudziły niepokój mojego ojca pochodziły z kilku niezależnych źródeł. Wiarygodność nie budziła wątpliwości, ponieważ pochodziła bezpośrednio od uciekinierów z laboratoriów rozmieszczonych na całym świecie. Wszędzie prawie w jednym czasie rozpoczęto badania nie szczędząc środków nad powstrzymaniem efektu starzenia. Pionierskim rozwiązaniem budzącym największe zainteresowanie grup naukowców było klonowanie. Jednak kopiowano jedynie organizm, lecz myśli, doświadczenia, osobowości i wielu innych indywidualnych cech nie można było powielić. Jakiekolwiek próby z modelem edukacji sklonowanych doprowadzały do powstawania nowego człowieka, postępującego według własnej oceny, a nie protoplasty. Dlatego technikę klonowania pozostawiono do wykonywania na zwierzętach i hodowania organów na przeszczepy, co pomagało w stałym udoskonalaniu technik oraz eliminowania wszelkich niedoskonałości oraz poprawiania błędów występujących w DNA pierwowzoru. Kolejnym etapem do pełnego wykorzystania klonów były badania nad zaprogramowaniem niesformatowanego mózgu za pomocą specjalnego dysku do mózgu, w ten sposób powstanie duplikat identyczny z oryginałem, z którego za pomocą podłączonego komputerowego chipu pozyskano wszelkie dane łącznie z doświadczeniem, przeżyciami i planami na przyszłość. Takie rozwiązanie pozwalało na symbiozę mózgu z komputerem i stworzenie super rasy geniuszy wzmocnionych sztuczną inteligencją. Zanim takie rozwiązania staną się w pełni bezpieczne i wydajne realizowano pierwszy etap powstrzymywania starzenia polegający na transfuzji starcom krwi albo plazmy pobranych od młodych ludzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 16.08.2019
    W czasie wojny sporo ludzi bogaciło się na szabrowaniu rzeczy wartościowych i po wojnie sprzedawano dla zysku. Wojsław nabywał rzeczy j zyski stawały były wysokie. Tylko nie popieram jego postępowania w sprawie pochodzenia i właściciela oraz historii. Dlatego wiele dzieł pozostaje do dzisiaj nie odnalezionych.
    Bardzo ciekawie opisujesz św. kielich Graala jako że nie był kielichem, tylko maszyną do produkcji biblijnej manny. Z tej tezy obalasz mit o mannie z nieba. Izraelici posiadali już wtedy wiedzę o technologii i znali się na produkcji pokarmu z alg.
    Prima okazuje się bardzo elokwentną szczurzycą i przedstawiła proces klonowania w sposób bardzo wiarygodny.
    Ciekawe te twoje opowieści
    Pozdrawiam.
  • Każda wojna, to wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Chociaż nie zawsze. Czasem biedny stanie się bogaty czy odwrotnie, ale przeważnie to bogacze stają się jeszcze bogatsi, chyba, że przeliczą się w rachubach i postawią na „konia” który przegra.
    Mimo początkowych kalkulacj i szczytnych celów, zawsze okazuje się że wojna to tak naprawdę zło.
    Fajnie przeskakujesz ze średniowiecznych realiów do najnowszej, nawet nie znanej jeszcze obecnie techniki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania