Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 75

Wojsław powstrzymał się od zadania pytania, w jaki sposób zamierza to zrobić, ponieważ spodziewał się wykonania zawału. Doskonale znał tą i inne metody górnicze z racji mieszkania w byłej miejscowości, gdzie wydobywano węgiel. Pomimo upływu lat i zamknięcia kopalń sposoby drążenia chodników i szybów były częstym tematem rozmów emerytów pracujących od młodzieńczych lat pod ziemią.

Kiedy wkroczą do wnętrza góry i zawali się za nimi wejście odwrotu nie będzie. Idący za nimi, o ile mają kogoś z umiejętnościami tropiącymi, napotkają przeszkodę trudną do pokonania. Jednak oni zostaną pozbawieni możliwości wyjścia i pozostanie im jedynie iść do przodu. Oprócz obawy jakie przeszkody i niebezpieczeństwa są przed nimi, martwił się ciemnością w jakiej przyjdzie im przemierzać podziemie, ponieważ latarek ze sobą nie mieli.

Z niemałym trudem niosąc Azyna na plecach, przecisnął się przez wąskie wejście. Ostrożnie prawie w całkowitej ciemności brnął do przodu. Starał się nie zranić nikogo z ich dwójki o wystające ostre fragmenty skał. Trudził się kilkadziesiąt kroków i z każdym oddalającym się od wejścia światła ubywało, a smród się nasilał. Bodźcami innymi od wzroku i węchu uświadomił sobie w pewnym momencie, że w koło niego znajduje się większa przestrzeń. Czyjeś silne ręce przesunęły go kilka metrów w prawą stronę. Niestety nie miał czasu na zastanowienie i zapytanie kto to był, gdy usłyszał hałas obsuwających się głazów i poczuł podmuch powietrza. Unoszący się pył i straszny fetor drażnił gardło, nos i oczy. Odwrotu już nie było, tylko niesamowita ciemność i chrapliwe odgłosy tworzyły niesamowitą atmosferę niepewności, która zakłócił pojedynczy dźwięk. Zaraz po nim w dwóch miejscach nad ich głowami zaczął rozchodzić się blask coraz intensywniejszego światła, pochodzący z dwóch kamieni. Leżały one w kutych metalowych uchwytach przytwierdzonych do drągów trzymanych w dłoniach przez rogaczy. Długo nie trwało, jak moc blasku zmusiła Wojsława do oderwania od nich wzroku i spojrzenia na dół. Widok jaki ujrzał był przerażający. Nieopodal znajdowały się zwłoki trójki dzieci oraz kobiety noszące ślady użycia noża. Obok nich leżało poskręcane w nienaturalny sposób ciało mężczyzny, umierającego w konwulsjach. Stan rozkładu wskazywał, że zgony nastąpiły kilka dni wcześniej. Przyczyny rozszerzonego samobójstwa mogli się jedynie domyśleć, ponieważ nigdzie przy nich nie dostrzegli wody i żywności. Lęk jaki towarzyszył im i strach przed opuszczeniem bezpiecznego schronienia po detonacji ładunków jądrowych doprowadził do tragedii. Widocznie uznali rozstanie się z życiem jako najlepsze wyjście by pozostać razem. Oczywiście były to tylko przypuszczenia Skorupki i prawda mogła wyglądać zgoła inaczej. Widocznie nie tylko jemu przeszkadzał widok. Prawdopodobnie dlatego jedna z Sasquatek ponagliła ich do dalszego marszu.

- Nie ma na co patrzeć, im w niczym nie pomożemy, idziemy dalej.

W ten rozkazujący sposób zmusiła pozostałych do dalszej drogi. Szli gęsiego za opiekunem niosącym święcący kamień. Zjawisko jakie ujrzał przedostatni w kolumnie Wojsław niosący na plecach Azyna, gdy oglądnął się za siebie było niewytłumaczalne, ponieważ pierwszy kamień oświetlał przestrzeń sporo przed nimi i połowę ich kolumny. Natomiast drugi świecił tylko do przodu, lecz za nimi tworzył gęsty mrok. Wyglądało to jakby specjalnie zacierał ślady ich wędrówki dla podążającymi za nim, gdyby tacy się znaleźli. Skorupko przed sobą widział plecy jednej z włochatych istot, a że widok nie był zachwycający, spoglądał na boki. Kamień z jakiego była góra był koloru brązowego, mieniącego się czasami, gdy podziemny strumień płynął po nim, jednak on zbyt mało znał się na geologii, żeby wiedzieć co to za skała.

Wędrowali wiele godzin bez odpoczynku, przynajmniej tak sadził Wojsław, lecz mógł to być kilku kilometrowy spacer w innych okolicznościach. Ari szła w skupieniu za pierwszym przewodnikiem i ani razu nie oglądnęła się za siebie. Tuż za nią podążała Prima i cicho stale coś do niej mówiła. Zaledwie pojedyncze słowa były dla pozostałych zrozumiałe, chociaż inni milczeli. Często było tak cicho, że oprócz szurania nogami było słychać kapiącą wodę.

- Przyjacielu powiedz dokąd zmierzamy tą siecią jaskiń połączoną wykutymi tunelami? – zapytał Wojsław idącego za nim przewodnika.

- Do pojazdu transportowego schowanego przez nas w specjalnie do tego wykutej grocie, zabezpieczonej kamiennymi drzwiami – odpowiedział zapytany.

- Daleko mamy jeszcze do przejścia?

- Idziemy drogą zapasową, a ona jest zawiła i okrężna – odrzekł wymijająco.

- Czy ją wykłuli więźniowie obozów koncentracyjnych w czasie drugiej wojny światowej?

- Nie – odpowiedział rogacz i dodał – to jest dzieło naszych rąk, lecz doskonale pamiętam, że mięliśmy sporo problemów nie z nimi, lecz z nadzorcami, którzy realizowali plany budowy kompleksów podziemnych bardzo dokładnie w sposób graniczący z fanatyzmem.

- Słyszałem, że miały powstać pod tymi górami fabryki produkujące cudowną broń dla nazistów zachwalaną przez Hitlera.

- Jest to nieprawdą, ponieważ w każdej najmniejszej miejscowości na tym terenie dalekim od dwóch frontów, powstawały niewielkie fabryki produkujące poszczególne elementy najnowocześniejszego uzbrojenia dla Trzeciej Rzeszy. Były one szalenie trudne do zlokalizowania i zbombardowania przez lotnictwo aliantów. Dlatego do ostatnich dni przed wkroczeniem na te tereny armii czerwonej osiągały pełne zdolności produkcyjne. Dopiero po wojnie, gdy urządzenia i maszyny z nich zostały wywiezione na wschód zaczęły świecić pustkami i popadać w ruinę. Bardzo łatwo można je było odróżnić z bliskiej odległości od obiektów cywilnych, gdyż szyby w oknach były pomalowane na fioletowo, co ograniczało emisję światła z wnętrza. Rozproszenie produkcji w niewielkich zakładach było doskonałym rozwiązaniem i umożliwiało utrzymanie produkcji na wysokim poziomie.

- To co miało pod tymi górami się znajdować? – zapytał Skorupko.

- Ośrodki badawcze wdrążające nowe projekty i rozwiązania do produkcji – pochwalił się swoją wiedzą rogacz.

- Przecież do tego wystarczą naziemne budynki w niewielkich miasteczkach niczym nie różniące się od pozostałych i dopiero próby poligonowe mogły ściągnąć zainteresowanie służb wywiadowczych aliantów.

- Prawdopodobnie tak by było, gdyby opracowania powstawały na skutek wynalazków, a nie odwzorcowania istniejących rozwiązań – wypalił latarnik zamykający pochód.

- Co masz na myśli? – zainteresował się zaciekawiony Wojsław.

- Część rozwiązań technologicznych nazistów wyprzedzała swoja epokę i naukowcy innych krajów przez dziesięciolecia powojenne zastanawiali się, skąd hitlerowcy wiedzieli w jakim kierunku należy prowadzić pracę nad nowoczesna bronią. Rakiety V2 nie były aż tak niezwykłe, ponieważ cały świat znał prace Ciołkowskiego, które zaowocowały powstaniem radzieckich katiusz. Pociski rakietowe przetestowano na długo przed wybuchem drugiej wojny światowej podczas konfliktu na dalekim wschodzie. Japończycy długo zastanawiali się podczas badań wraków swoich samolotów w jaki sposób i przy jakim rozwiązaniu technicznym działo o kalibrze siedemdziesięciu pięciu milimetrów mogło zestrzeliwać wysoko nad ziemią ich samoloty nie niszcząc własnego podczas odrzutu. Wtedy nikt nie brał pod uwagę zastosowania na samolocie pocisków rakietowych. One były prymitywne w porównaniu z współczesnymi i nie miały możliwości manewrujących, lecz przy pełnym zaskoczeniu obcego pilota były bardzo skuteczne. Jednym z dziesiątków rozwiązań nad, którymi pracowali naziści były samoloty napędzane silnikami odrzutowymi. Jeszcze przed pierwszym września trzydziestego dziewiątego roku, czyli przed atakiem na Polskę. Biura konstrukcyjne w przemyśle lotniczym dostały nakaz zaprzestania opracowywania nowych typów samolotów z napędem śmigłowym i skupienie się nad wdrażaniem do produkcji samolotów z napędem rakietowym i odrzutowym. Jednak w tamtym czasie technologia była dość prymitywna i naukowcy nie byli w stanie dokonać w sposób szybki i zadawalający zastępowania zaawansowanej elektroniki opartej na systemach komputerowych, dostępnych im rozwiązaniom technicznym.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 13.10.2019
    Wędrówka po ruinach przeszłości, po historii. Prowadzisz czytelnika po świecie fantasy, a jednocześnie wplatasz ciekawostki ze świata rzeczywistego. Jednak tak wiele łączy te dwa światy. Ciekawa część.
    Pozdrawiam
  • Większość rozwiązań, nie wszystkie, wyprzedzała ich epokę. Na podstawie tych rozwiązań niektóre, ulepszone oczywiście, wynalazki wciąż pełnią czynny udział w służbach mocarst jak USA czy Rosja.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania