Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 35

Cecylia po powrocie z kolacji, zanim włożyła klucz do zamka i otworzyła drzwi do wynajmowanej kwatery, już wiedziała, że miała nieproszonych gości. System zabezpieczeń po raz kolejny jej nie zawiódł. Podobnie jak wszystkie proste sposoby był niezauważalny dla niewtajemniczonych. Dla nowoczesnego społeczeństwa polegającego tylko na elektronice właściwie nie istniał. Ona od początku miała nad śledzącymi przewagę, ponieważ kelnera, chociaż nieświadomie ją uprzedziła i w ten sposób dowiedziała o nich, a oni po dekonspiracji nie ukryli się jak profesjonaliści, tylko jeszcze bardziej rzucali się w oczy niż wcześniej. Reguła ta dotyczyła tylko dwóch mężczyzn. Pozostałe trzy pary, w tym dwie mieszane trzymały się w cieniu. Groźne dla niej mogły być jedynie dwie kobiety, które w prosty sposób były w stanie zmieniać swój wygląd, o ile miałyby odpowiednie umiejętności. Faceci przy śledzeniu kobiety, zawsze mieli trudniej przy nierzucaniu się w oczy i tylko najlepszym coś takiego się udawało. Ona miała do czynienia z amatorami, widocznie kiedyś ktoś zapomniał o należytym szkoleniu, albo uznał, że w dzisiejszych czasach już nie jest ono potrzebne. Dlatego łatwo udało jej się ustalić pełną ilość pilnujących ją ludzi, ponieważ nie stosowali starych sprawdzonych technik inwigilacji i w większości polegali na miejskim monitoringu oraz łączności między sobą. Przewagę mieli jedynie wtedy, gdy śledzony obiekt o nich nie wiedział, albo w panice uciekał. W innych przypadkach zostawiali zbyt wyraźne ślady swojej obecności i gdy napotykali na lepszych od siebie, byli podatni na sugestie. Wtedy można było prowadzić ich jak pies przewodnik ślepca.

 

Krystyna przed wyjściem poukładała kobiece drobiazgi według wzoru i po powrocie wystarczyło jej jedno spojrzenie pod odpowiednim kątem, by zauważyć zburzenie szyku. Dodatkowa weryfikacja uwidoczniła zniszczenie ciągu liter „a” oraz „i”. Kolejną czynnością było zlokalizowanie wszystkich pluskiew i kamer. Problem polegał, na miniaturyzacji urządzeń i niemożliwości użycia detektora przechwytującego przesyłany sygnał, bez zaanonsowania swojej wiedzy. Pozostawiony specyficzny porządek sprzyjał jej w wychwytywaniu ingerencji w ułożenie rzeczy. Zaledwie po godzinnym snuciu się bez wyraźnego celu po wynajętej kwaterze, naliczyła kilka kamer i mikrofonów. Wkręty czy śrubki we wszystkie punktach świetlnych miały widoczne cechy rozkręcania i to ją nie niepokoiło. Dopiero zlokalizowanie dwóch archaicznych urządzeń z czasów jej pracy w służbach, które dostrzegła, zburzyło jej dobry nastrój. Widocznie te miała zauważyć i zareagować, lecz gdy tego nie dokona, oni zaczną się zastanawiać, dlaczego tego nie zrobiła.

 

Dreszczyk spowodowany emocjami przebiegł jej po plecach i niczym mała dziewczynka uśmiechnęła się, do tego, co zamierzała dokonać. Już dłużej nie mogła unikać kontaktu z Marią i Kacprem, lecz miała nadzieję, że są jeszcze w Catanzaro. Zanim wybrała numer, dokładnie przemyślała, co powinna im powiedzieć i w jakiej formie, oraz w sposób niedostrzegalny doprowadzić do wymiany korespondencji dla obserwujących ją i prawdopodobnie ich. Maria telefon odebrała po trzech sygnałach.

 

- Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłam, lecz miałam dużo pracy jak na jedną osobę – powiedziała Cecylia i spodziewała się, że użyta forma nie wyda się nieodpowiednia dla podsłuchujących, ponieważ takiego usprawiedliwiania używa bardzo wiele osób.

 

- Ucieszyłam się, jak usłyszałam twój głos. Od naszego ostatniego spotkania dużo się wydarzyło i mam sporo do powiedzenia – powiedziała Maria, a ton jej głosu zdradzał targające nią emocje. Mówiła dość pospiesznie i chaotycznie, połykając końcówki słów, lecz nie było to aż tak ważne, jak treść, jaką przekazywała. Dokładnie relacjonowała przebieg nieprzyjemnej rozmowy z detektywem, a zwłaszcza zarzuty do niej i Kacpra.

 

W kobiecej głowie powoli kształtował się obraz całości. Było małe, ale, ponieważ nie była pewna kto za tym wszystkim stoi i pociąga za sznurki. Inicjatywa nie pochodziła od detektywa, jej zdaniem był pionkiem, którego ktoś wykorzystał. Była tego niemal w stu procentach pewna, lecz w tym momencie nie potrafiła tego udowodnić. Przynajmniej nic złego im nie zagraża, gdyby tak było, z pewnością już dawno spotkałaby ich jakaś forma przemocy fizycznej. Jakakolwiek współpraca nie mogła powstać, ponieważ tych dwoje nie posiadało wiedzy o ukrytych zrabowanych skarbach przez nazistów. Ona kiedyś dostała polecenie od przełożonego i musiała zapoznać się z materiałami zgromadzonymi przez różne powołane w Polsce komisje, których celem było odnajdywanie skrytek i uniemożliwianie nie tylko nielegalnej wywózki dóbr narodowych oraz przekazywania ich w formie darów. Polacy po drugiej wojnie światowej do poszukiwań przystępowali dopiero po uzyskaniu zgody sowieckich rezydentów. Przeważnie miejsca, do jakich docierali, okazywały się wcześniej spenetrowane przez Rosjan. Powojenna pierwsza komisja kilka razy mogła pochwalić się odnalezieniem magazynu dzieł sztuki, lecz ani razu nie natrafiła na kosztowności. Niewielkie rzeczy cenne, podobnie jak złoto i klejnoty czy waluta znikała w momencie przejścia frontu. Sowieccy żołnierze zabierali wszystko, co wpadło im w ręce. Największym powodzeniem cieszyły się niewielkie zegarki, ponieważ za posiadanie ich nie groziło rozstrzelanie. Inne prawo dotyczyło stojących wysoko na szczeblu drabiny społecznej, im było wolno robić wszystko. Część Niemców po zakończeniu wojny podejmowało współpracę z aliantami, lecz na najbardziej desperackie kroki decydowali się ci, co mieli najbliższych uwięzionych na Syberii. Zaledwie niewielka cześć przejrzanych przez nią materiałów uważanych za mało wartościowe została odtajniona i opublikowana. Tylko po tym epizodzie ze swojego życia, zdawała sobie sprawę, jak niewiele potrzeba by chciwość zwyciężyła nad człowieczeństwem. Dlatego nawet najmniejsze oznaki owczego pędu za bogactwem, należało traktować poważnie i niczego nie lekceważyć. Najlepszym sposobem na opamiętanie i ponowne przemyślenie postępowania, było rozczarowanie z miejsca ukrycia skarbów, które było niemal w stu procentach pewne. Mogła i była w stanie coś takiego zorganizować z pomocą byłych współpracowników, lecz by tego dokonać musiała poznać numer jeden, to jest tego, od kogo całe wariactwo się zaczęło. Maria z Kacprem mogli okazać się pomocni, więc tajna wymiana informacji między nią a nimi byłaby wskazana. Żeby tego dokonać, musiała znać czas i miejsce, w którym mogłoby dochodzić do wymiany korespondencji. Wszystkie formy przesyłu elektronicznego były łatwe do przechwycenia, ponieważ podczas tworzenia programów, programiści umieszczali tylne wejścia dla służb specjalnych. Napisanie listu bez patrzenia na ręce na cienkim papierze nie stanowiło dla niej problemu. Umiejętności takie po długim szkoleniu nabyło zaledwie pięcioro pracowników służby bezpieczeństwa i w kilku przypadkach okazały się bardzo pomocne. Na pomysł pisania lewą ręką pod przykryciem wpadł przypadkowo oddany partii klawisz w jednym z licznych aresztów, gdy pewnego dnia pod ścisły nadzór trafił szmalcownik. Człowiek ten potrafił w sposób niezauważalny kontaktować się ze światem zewnętrznym, pomimo przebywania w celi jednoosobowej. Widocznie wystarczał mu do tego spacerniak i niedopałki papierosów, jakie tam znajdował i wyrzucał. Dokładne sprawdzanie ujawniło pozostawienie w nich listów, jakie były pisane lewą ręką pod przykryciem. Sprawujący nadzór, nawet gdy dostrzegł poruszającą się dłoń pod kocem, kojarzył tę czynność z inną i nie domyślał się prawdy. Zatrzymany zwijał kartkę i umieszczał go w miejsce filtra. Podczas codziennego spaceru aresztant zbierał niedopałki, wypalając w tym czasie papierosa, peta wyrzucał i przydeptywał go butem. Przekupiony strażnik zbierał kiepy przydeptane i po zakończeniu pracy, przekazywał je wspólnikowi zatrzymanego. Strażnik więzienny złożył raport do dyrektora aresztu na kolegę, a on o tym fakcie powiadomił bezpiekę, która szmalcownika aresztowała. Oficer prowadzący akcję zatrzymania, tę wiedzę przesłał do szefa. Sposób przenoszenia informacji spodobał się, został skopiowany i udoskonalony.

 

Cecylia bardzo dokładnie wsłuchiwała się, co mówi Maria i nie przeszkadzało jej to w rozmyślaniach. Przyszedł jej do głowy pewien pomysł i wydał się dość dobry, by wcielić go w życie. Odwiedziła Catanzaro dwukrotnie i dlatego do niego wysłała Marię z Kacprem, ponieważ tam w sytuacji awaryjnej miała znajomego, który był synem jej byłego szefa i mógł przyjść im z pomocą. Teraz nadążyła się okazja przetestowania jego przydatności, dlatego zapytała Marię.

 

- Zwiedziliście bazylikę Dell Immacolata albo kościoły Santissimo Rosario, Sant Omobono albo niewielki bizantyjski kościółek o tej samej nazwie gdzie jest szesnastowieczna kaplica Świętej Teresy ze statuetką Madonna delle Grazie?

 

Gdy usłyszała – nie – powiedziała.

 

- Mam prośbę, czy jutro przed zmierzchem mogłabyś w kaplicy Świętej Teresy pomodlić się za perspektywy na przyszłość.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 20.09.2020
    Napięcie i ciekawość narasta. Pozdrowionka!
  • Pasja 24.09.2020
    Perfekcjonizm i logistyka Cecylii jest znakomita. Słucha i myśli. Akcja narasta i rozwija się. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania